Zgodzę się z hrabią, tylko pójdę jeszcze dalej. Nie widać tu grozy. Ja się nie przestraszyłem, ale to najmniejszy problem. Najgorsze, że nie wiadomo, czego właściwie przestraszył się główny bohater. Tego, że Nova kilkukrotnie majtała nogami, czy zachowywała się jak dziecko? Tego, że wygłaszała niezbyt mądre uwagi, w tym nadmieniając coś o istnieniu (do czego zresztą inspirował ją Paweł), albo w rodzaju “jestem pokojem”? Czy może tego, że była (sic) “do przodu”? Co to w ogóle znaczy? Do przodu w stosunku do czego i pod jakim względem? Dziewczynka nazywana jest przez niektórych komentatorów sztuczną inteligencją. To mocno na wyrost. Ja tam nie znalazłem w jej zachowaniu niczego, co by o jakiejkolwiek inteligencji świadczyło. Co w takim razie tak Pawła przeraziło?
Nie ma grozy i nie ma sztucznej inteligencji. O co więc chodzi w opowiadaniu?
Z przykrością muszę stwierdzić, że opowiadanie napisane jest dosyć niechlujnie. Nie chodzi o literówki, czy interpunkcję (to jest akurat OK), lecz o stylistykę, która kuleje. Kulejąca stylistyka sprawia, że opowiadania nie czyta się płynnie i gładko, bo co chwilę coś zgrzyta. I nie jest to kwestia tego, że styl mi się nie podoba. To są po prostu błędy stylistyczne. Tak się po polsku nie mówi. Odrębną sprawą są pojawiające się gdzieniegdzie nielogiczności i niejasności.
Żeby nie być gołosłownym wymienię przynajmniej niektóre błędy lub potknięcia.
Z tym “zakleszczeniem się” rąk na kubku, to rzeczywiście brzmi nieszczęśliwie. Tak jakby ręce tak przyczepiły się do kubka, że normalnie nie dało się ich oderwać. Czy potrzebne były do tego np obcęgi? Czy Paweł był robotem? Wystarczyło np napisać, że ręce zacisnęły się na kubku. To oczywiście tylko sugestia.
“Przy pełnym wysiłku okrzyku, usiadł na krawędzi łóżka” Okrzyk nie może być pełen wysiłku, bo to jest dźwięk. Może za to np wyrażać wysiłek, świadczyć o wysiłku itp Niezależnie od tego budzi zdumienie, że Paweł krzyczał tylko siadając na łóżku. Za chwilę jest przecież wprost powiedziane, że nie bolało.
Syn Pawła i Zuzy “tylko zmienił pokój, w którym można się na wieczność zamykać”. Wynika z tego, że, po pierwsze, chłopiec ma jakiś pokój, w którym można się zamykać (na wieczność). Po drugie zmienił ten pokój na jakiś inny. Chyba nie o to Autorowi chodziło, lecz raczej o to, że chłopiec zmienił pokój na taki, w którym można się na wieczność zamykać. Mówię “chyba”, bo nie wiem. Mogę się tylko domyślać.
W takim fragmencie “przeszedł w stronę biurka, zza którego, na werandę, prowadziły przeszklone drzwi” oba przecinki przed i po słowach “na werandę” są zwyczajnie zbędne. Nie wymagają ich postawienia reguły interpunkcji i niczego do treści zdania nie wnoszą.
W którymś momencie jest napisane, że Paweł wkłada “noirowski płaszcz”. Czy to znaczy, że Paweł jest miłośnikiem Chandlera, kina noir itp? Czy też Autor miał po prostu na myśli, że Paweł włożył prochowiec.
Trochę dalej jest powiedziane w odniesieniu do Pawła “dziwna fanaberia, która wrosła jeszcze w czasach, kiedy starał się być wyjątkowy”. Jak to “wrosła?? Czy fanaberia to roślina lub grzyb? Fanaberie się ma/miewa.
W innym miejscu “niewinny głos, przekrzywiona główka” nazwane są “skondensowanym ładunkiem emocji”. To chyba gruba przesada.
W którymś miejscu Pawła “złapała refleksja”. Tak się nie mówi. Refleksje nikogo nie łapią. Ja rozumiem, że poprzez słowo “złapała” Autor chciał wyrazić jakoś nagłość myśli Pawła. Nie można jednak, było napisać po prostu, że Paweł “pomyślał, że …”, albo “nagle pomyślał, że…”. Można by oczywiście inaczej. Tylko nie o łapiącej refleksji.
Dalej są wspomniane “cybernetyczne konie ze skórkami w pakiecie” Za żadne skarby świata nie powiem, co to za skórki. Zwyczajnie nie mam pojęcia.
Jeszcze dalej o kimś/o czymś jest napisane, że wygląda, jak kilka obrazów Picassa jednocześnie. Co znaczy “jednocześnie”. Że się różne obrazy nakładają, są obok siebie, jeden za drugim, zazębiają się? Notabene o każdym obrazie Picassa można by właściwie powiedzieć, że wygląda jak różne obrazy Picassa jednocześnie.
Trochę dalej o jakiejś, zdaje się, powierzchni jest powiedziane, iż “była szorstka, agresywna w dotyku”. Szorstka OK. Z całą stanowczością muszę jednak powiedzieć, że agresywność jest cechą, jaką mają wyłącznie rzeczy ożywione np ludzie, zwierzęta itd.
Główny bohater to Paweł, jednak prawie nie jest wymieniany z imienia. Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie i wiadomo, że o niego chodzi. Wszystko jasne. Jeden jedyny raz mowa jest jednak, że Zuza, że, ściskając “prawie chłopa nie udusiła”. Mówię całkiem serio – przynajmniej dla mnie sprawia to wrażenie, że dotyczy kogoś innego, jakiegoś “chłopa” (tak sobie w pierwszej chwili pomyślałem), zwłaszcza, że określenie “chłop” pada w toku “normalnej” trzecioosobowej narracji, nie zaś np w ramach wypowiedzi Zuzy skierowanej do Pawła.
Zuza uściskała Pawła “tak mocno, jak tylko uważała, że potrzeba”. Takie zdanie wcale nie musi znaczyć, że mocno go uściskała. Równie dobrze mogła go lekko uściskać (a jednak prawie go nie udusiła). To jest nieścisłość. A wystarczyło powiedzieć krócej i jaśniej np., że uściskała Pawła ze wszystkich sił.
Trochę dalej jest krótki opis (realnego, nie wirtualnego) nieba za oknem: “…za oknem ciemność. Niebo nie pokazuje nic więcej, jak tylko dym z ludzkich fabryk” Po pierwsze, jako że to niebo to nie hologram, ono niczego nie pokazuje. Tak się nie mówi po polsku. Można ewentualnie powiedzieć np, że na niebie coś widać itp. Po drugie, nie wiem czemu służy, w odniesieniu do fabryk, ten przymiotnik “ludzkich”. Czy w opowiadaniu występują ufoludki, które mają swoje fabryki? Nie wystarczyło powiedzieć “fabryk”?
“Opadające kąciki ust, zwężone oczy, dziecięcy gniew” nazywane są (sic!) “zagięciami na twarzy”. To bardzo, ale to bardzo, niezręcznie powiedziane. Wystarczy powiedzieć np “miny”, co jest tylko moją propozycją, bo można i inaczej. Ale “zagięcia na twarzy” – uchowaj Boże.
A potem o tym wszystkim jest powiedziane, że “emocja prysła”. Po pierwsze, po polsku mówi się raczej “emocje prysły”. Po drugie, tych emocji było rzeczywiście więcej.
Innym razem jest napisane “słowa i miny czynione przez dziewczynkę”. Wprawdzie nie mogę z całą pewnością stwierdzić, że to stylistyczny błąd, jednak na pewno brzmi to niezgrabnie. Słowa się raczej wypowiada, mówi itd, itd. O minach natomiast najczęściej mówimy, że się je robi.
Albo “doskonała kształtami”. Może i ujdzie. Ja jednak nawykłem do czytania, że ktoś/coś jest “doskonałych kształtów”.
W innym miejscu mowa o “manifestacji kobiecych ideałów”. To gruba nieścisłość. Ja bym powiedział, że dla wielu kobiet ideałem jest (”kobiecym ideałem” innymi słowy) posiadanie zdrowych, szczęśliwych dzieci, a dla innych kariera itd. Chyba nie takie ideały miał Autor na myśli. Stawiam, że chodziło mu raczej o ideał kobiecości, a to co innego.
Raz, kiedy Autorowi chodzi o wskazanie dziecięcych cech Novy, dziewczynka opisana jest w ten sposób: “dziewczęcy uśmiech, mimika wciąż pretensjonalna”. Z ostrożności powiem, że pretensjonalność to nie okazywanie pretensji np nadąsana mina u dziecka. Dzieci są generalnie jak najdalsze od pretensjonalności. Pretensjonalne zachowanie zdarza się tylko niektórym dorosłym.
Wątpliwości mam też co do takiego fragmentu “drżącymi palcami wędrował po skórze. Szukał wypustek”. Jak to? Jak się wydaje, te wypustki to jakiś rodzaj wszczepu, czy coś takiego. Dlaczego ich w ogóle szukał. Nie wiedział gdzie je miał? Nie czuł ich i do tego zapomniał gdzie są na jego własnym ciele? A nie mógł po prostu sięgnąć do wypustek? A tak w ogóle to, dlaczego to są właśnie wypustki. Jako kompletny laik, wyobrażałbym sobie zamiast wypustek raczej jakiś port, czy gniazdko, w które się wkłada kable.
Nieco dalej w opowiadaniu Paweł spojrzał na łóżko i “Zuza leżała tam. (sic!?) Spała spokojnie.”Już pomijam, że to zdanie “Zuza leżała tam”, aczkolwiek jest poprawne gramatycznie, ma nietypową kolejność wyrazów i brzmi dziwacznie. Rzecz w tym, że to zdanie jest zwyczajnie zbędne. Przecież wystarczyło powiedzieć np “Paweł spojrzał na łóżko. Zuza spała spokojnie.”.
Jest taki fragment “Po pierwszych wrażeniach Paweł był na siebie zły”. “Pierwszych” to znaczy, których? Pierwszych, licząc od kiedy?
Kilkukrotnie w opowiadaniu dziewczynka “majta nogami”. Tak po prostu. Świetnie. Dziewczynki rzeczywiście czasem tak mają. Jednak, żeby majtać nogami trzeba jakoś specjalnie siedzieć, bo ja wiem, na za wysokim krześle, na huśtawce, jakiejś krawędzi itd. Czy dziewczynka była tak wirtualna, że prawa fizyki i ludzkiej anatomii w zakresie majtania nogami jej nie obowiązywały i majtała nogami, stojąc??
Inne niewytłumaczalne zachowanie dziewczynki. Otóż ona “zabawiała dłonie laleczką”. Zabawiać to można kogoś tzn sprawiać, że ten ktoś się bawi. W zdaniu tym więc raz, że dłonie potraktowane są jak osoba. Dwa, skoro dziewczynka zabawiała dłonie, to sprawiała, że te dłonie się bawiły (a sama dziewczynka nie).
Wróćmy do Pawła. Mianowicie on był “poniżony majtającymi nogami dziewczynki, jej uśmiechem, przekrzywioną niewinnie głową” A co w tych rzeczach poniżającego? Na tej zasadzie to mógłby czuć się cały czas poniżony każdy ojciec, który ma małą córeczkę.
Tak poniżony Paweł nie wytrzymał i “wyrwał kabel. Koszmar zniknął” A jaki to koszmar? Powiem, że ja, gdybym miał mieć koszmar, to chciałbym mieć właśnie taki. Strach i poniżenie Pawła w tym momencie trudno wytłumaczyć nawet i faktem, że dziewczynka “weszła” do jego budzika-hologramu. W końcu Nova zrobiła tylko tyle.
Pawła ciekawił u dziewczynki brak “wizualnej reakcji na inaczej płynący w rzeczywistości czas” A co to właściwie znaczy “wizualna reakcja”? Czy to wytrzeszcz oczu? Czy chodziło po prostu o widoczną reakcję.
Kawałek dalej “Paweł pracował od wielu miesięcy. W skali długiego życia nie było to wiele” Powtórzenie. Ponadto mam wątpliwości co należy rozumieć przez “długie życie” Czyje życie miał Autor na myśli? Pawła? Czyli mam się z tego domyślać z tego zdania, że Paweł żył długo? Czy też Autorowi chodziło o ludzkie życie w ogólności, które jest długie w stosunku do wielu miesięcy (a jest, zdaniem Autora?). Ja bym powiedział “w skali całego życia”, ale to tylko propozycja. Można inaczej. Jednak “długiego” jakoś zgrzyta.
Na końcu przedostatniego “rozdziału” Paweł znowu “odszukał wypustki”. Czyli wciąż nie pamiętał gdzie są.
Jest taki fragment opisujący widok, jaki miał Paweł na “kafelkowej równinie”. Mianowicie widział, że “horyzont pokrywała biel, jak mgła zasłaniająca wszystko co nie powinno zostać zobaczone”. Moje pytanie, przez kogo nie powinno zostać zobaczone? Przez Pawła? Ludzi w ogóle? Avatary? Kogokolwiek? Ponadto, jeżeli mgła zasłania to, co nie powinno być zobaczone, to, a contrario, tego co powinno być zobaczone nie zasłania. Czyli mgła działa świadomie wybiórczo. A jak wygląda taka działająca świadomie wybiórczo mgła, poza tym, że jest biała, bo tylko tego z opowiadania się dowiadujemy. A kto to ocenia, co powinno być zobaczone, a co nie? Chyba Nova. W końcu jest “do przodu”. Czy tak? A skąd Paweł, spojrzawszy na horyzont, wiedział, że mgła zakrywa akurat to, czego nie powinien zobaczyć, skoro tego nie widział, bo zasłaniała mu mgła?
Kawałek dalej Paweł “chciał przełknąć ślinę, ale nie mógł”. Brzmi to nieładnie, a przede wszystkim, kiedy ktoś coś chce, a nie może, mówimy po prostu, że usiłuje. Paweł usiłował przełknąć ślinę.
Za chwilę Pawłowi strach wstąpił “między zmysły”. To bardzo, bardzo niezgrabne wyrażenie. Brzmi wręcz pokracznie. Poza tym, dlaczego akurat między zmysły? A co właściwie jest między zmysłami? Strach to rodzaj stanu emocjonalnego, który kształtuje się na podstawie wyobrażenia o otaczającym świecie ukształtowanego z kolei na podstawie wrażeń odbieranych przez zmysły (wyłącznie). Z pomiędzy zmysłów nie pochodzi nic – jest poza ich zasięgiem, zatem tego w ogóle nie widzimy, nie czujemy.
Nova miała “oczy brązowe. Z mleczną bielą odchodzącą w kilku kierunkach, jak promienie słońca”. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. O jaką biel tu chodzi? O białka oczu? Niezależnie od tego, promienie słońca nie odchodzą w kilku kierunkach (chyba że mówimy o japońskiej fladze). Odchodzą we wszystkich kierunkach.
Gdzieś w tych okolicach opowiadania Paweł “zauważył, że idzie podobnym tokiem myślowym, że rozbija na części. Smakuje kolejne wyrazy.” Tokiem myślowym podobnym do czego? Do toku myślenia Novy? Nie zauważyłem u niej żadnego toku myślowego. A co tak w ogóle Paweł rozbijał na części i smakował? Przecież powiedział dwa słowa (”Czego chcesz?”) Te dwa wyrazy tak smakował? Serio?
Nova “nie przestawała się uśmiechać, zupełnie jakby sama była teraz awatarem”. A nie była? A, ogólnie rzecz biorąc, jeżeli ktoś nie przestaje się uśmiechać, to świadczy, że jest awatarem?
I w tej chwili “– nie zmieniaj, wychowuj” Kto to powiedział? Paweł? Nova? Głos znikąd? Nova chyba nie, bo przecież nie przestawała się uśmiechać.
W tym miejscu jest też napisane, że Nova była jakby “kurtyną, zza której rzucała kolejne emocje”. Skoro Nova była kurtyną, to kto rzucał emocje zza kurtyny? Nova była kurtyną, zza której emocje rzucała Nona? Nawiasem mówiąc “rzucać emocje” tak się nie mówi po polsku. Emocje można np okazywać.
W tym samym, ostatnim, “rozdziale”, Paweł “obracał w głowie sytuację”. Tak się też nie mówi. Najprościej powiedzieć po prostu “zastanawiał się nad sytuacją”, albo “rozważał sytuację”. Można inaczej, ale nie “obracał w głowie”.
Paweł również “zrozumiał, czemu Nova nie bała się postaci hologramu. Czemu nie była zaskoczona”. A skąd te pytania Pawła, na które sobie sam odpowiedział (nie wiem, na jakiej podstawie)? A dlaczego w ogóle Nova miałaby bać się postaci hologramu, lub być nią zaskoczona?
Na koniec Paweł zrozumiał też, że “każdemu tyknięciu zegara poza siecią odpowiadały miliardy tyknięć tutaj”. A skąd u niego takie olśnienie akurat wtedy? Skąd w ogóle u niego takie olśnienie? Innymi słowy – skąd on to wiedział? A jak to w ogóle policzył, że wyszły mu miliardy, a nie np miliony lub biliardy? Czy sam też był “do przodu”? A, abstrahując od wiedzy Pawła na ten temat, dlaczego czas w sieci płynął szybciej niż w realu?
Na sam koniec Paweł trzyma nową lalkę i jest napisane, że “podobała mu się jeszcze bardziej. Jeszcze i jeszcze”. Zamiast trzech “jeszcze” wystarczyłoby powiedzieć “coraz bardziej”. Tak się mówi po polsku. To nie angielski, gdzie mówimy np “more and more”. Nie wiem ponadto, co symbolizuje ta lalka (poprzednia zresztą też)
Może po tylu uwagach zabrzmi to niewiarygodnie, ale niczego nie mówiłem złośliwie. Również nie złośliwie powiem, że na mojej duszy (jeżeli ją mam) opowiadanie nie zagrało.
Pozdrawiam!