Profil użytkownika


ko­men­ta­rze: 167, w dzia­le opo­wia­dań: 152, opo­wia­da­nia: 80

Ostatnie sto komentarzy

Tro­chę mnie tu nie było i wy­glą­da na to, że w mię­dzy­cza­sie mój tekst (choć wła­ściw­szym okre­śle­niem by­ła­by “wy­pluj­ka”, ale o tym za chwi­lę) wy­wo­łał cał­kiem mocne re­ak­cje. Nie­zbyt po­zy­tyw­ne, ale trud­no :)

Po­zwo­lę sobie w tym miej­scu wy­ja­śnić ge­ne­zę tejże “wy­pluj­ki” (by nie uży­wać gor­szych okre­śleń), która po­wsta­ła jako wyraz sil­nych emo­cji i ogól­ne­go przed­wy­bor­cze­go wku**u.

Za­cznij­my od tego, że za moimi nie­zbyt sub­tel­ny­mi me­ta­fo­ra­mi kryje się nie tylko od­nie­sie­nie do na­sze­go kraju i na­szej sceny po­li­tycz­nej, ale też do praw­dzi­wych ludzi i ich za­cho­wań. A kon­kret­nie, mał­żeń­stwa moich (nie­zbyt bli­skich, ale jed­nak) zna­jo­mych. Lu­dzie to są mło­dzi (lat 30) i sta­no­wią przy­kład ty­po­wej klasy śred­niej (ja­kieś wy­kształ­ce­nie wyż­sze jest, praca nie­naj­gor­sza, miesz­ka­nie na kre­dyt, wa­ka­cje za gra­ni­cą ogra­ni­cza­ne ilo­ścio­wo ra­czej cza­sem niż pie­niędz­mi, do ko­ścio­ła nie cho­dzi­my, ale dziec­ko trze­ba było ochrzcić, i tak dalej i tak dalej). Sło­wem, “Siri, wy­ge­ne­ruj ty­po­wą pol­ską ro­dzi­nę mil­le­nial­sów”. Znamy się od ład­nych paru lat, oboje są sym­pa­tycz­ni, do po­ga­da­nia, in­te­lek­tu­al­nie nor­ma­tyw­ni i ge­ne­ral­nie “spoko”.

Nie zmie­nia to jed­nak faktu, że on to kon­fe­de­ra­cyj­ny beton, który gejów i Mu­rzy­nów naj­chęt­niej by oglą­dał z da­le­ka lub wcale (bo z bli­ska może ręka mu nie za­drży, ale swoje nie­po­chleb­nie sobie po­my­śli). Ona na­to­miast naj­bar­dziej in­te­re­su­je się tym co in­flu­en­cer­ki z Insta mają do po­wie­dze­nia i nie ku­pu­je ni­cze­go co nie jest modne i na topie.

Pod­kre­ślę raz jesz­cze, zwy­czaj­ni lu­dzie, a jak ktoś myśli ina­czej, to być może żyje we wła­snej ba­niecz­ce po­znaw­czej.

No i mając już taki kon­tekst, przejdź­my do sedna. Zbli­ża­ją się wy­bo­ry, a w na­ro­dzie budzi się prze­świad­cze­nie, że “kurde, to chyba ważna spra­wa jest”. Nie w tych naj­bar­dziej świa­do­mych i za­in­te­re­so­wa­nych. Pa­trząc na fre­kwen­cję jaką mie­li­śmy, to prze­cięt­ny Ko­wal­ski wszedł wła­śnie na ten po­ziom my­śle­nia i to bez wzglę­du na po­li­tycz­ne pre­fe­ren­cje.

I teraz za­czy­na robić się nie­śmiesz­nie. Moja wła­sna oso­bi­sta mał­żon­ka, sur­fu­jąc na tej przed­wy­bor­czej fali mo­bi­li­za­cji, za­czy­na wy­py­ty­wać swoje ko­le­żan­ki o to czy wy­bie­ra­ją się na wy­bo­ry. Chcąc upew­nić się (jak mi się wy­da­wa­ło na po­cząt­ku, zu­peł­nie nie­po­trzeb­nie i na wy­rost), że tamte ruszą się i za­gło­su­ją. No i oka­zu­je się, że nie. Na trzy strza­ły trzy pudła. W tym u pro­to­plast­ki bo­ha­ter­ki mego opo­wia­da­nia, która stwier­dza, że na po­li­ty­ce się nie zna, się nie in­te­re­su­je i jeśli już za­gło­su­je to pew­nie za­gło­su­je na Kon­fe­de­ra­cję, jak jej mąż. Młoda, wy­kształ­co­na ko­bie­ta z jed­ne­go z więk­szych miast w Pol­sce. Jak to usły­sza­łem to mózg mi wy­pły­nął uchem i aż po­szedł się prze­wie­trzyć, bo jeśli tutaj na­tra­fia­my na taką pust­kę, to czego spo­dzie­wać się po lu­dziach, któ­rzy świa­to­po­gląd mają węż­szy, wie­dzę mniej­szą, a my­śle­nie per­spek­ty­wicz­ne koń­czy się u nich na “nie wpy­chaj pa­lu­cha do ognia, bo bę­dzie bo­la­ło”?

I nie chcę tutaj ni­ko­go ob­ra­żać, no ale bądź­my świa­do­mi, że więk­szość osób ma gdzieś to co dzie­je się wokół nich. I o ile cza­sem ła­twiej ten fakt prze­łknąć, tak tutaj, nie mo­głem. Byłem au­ten­tycz­nie zdję­ty grozą i ta groza zro­dzi­ła taki oto kosz­ma­rek jaki mie­li­ście oka­zję prze­czy­tać.

 

No do­brze, to teraz trosz­kę od­no­sząc się do ko­men­ta­rzy.

@fe­nik­s103

Po prze­czy­ta­niu ko­men­ta­rzy za­po­mnia­łem w dużej czę­ści o czym było opo­wia­da­nie. Dla mnie jest to kry­ty­ka de­mo­kra­cji jako ta­kiej, cho­ciaż po­glą­dy au­to­ra ra­czej są pra­wi­co­we, a przy­naj­mniej an­ty­li­be­ral­ne.

Z cie­ka­wo­ści, skąd takie wnio­ski? De­mo­kra­cji kry­ty­ko­wać nie chcia­łem, a z po­glą­da­mi pra­wi­co­wy­mi mi nie po dro­dze (mań­kut z uro­dze­nia, więc w sumie nie ma co się dzi­wić). Ra­czej bym po­wie­dział, że to wła­śnie te pra­wi­co­we i an­ty­li­be­ral­ne po­glą­dy i po­sta­wy kry­ty­ku­ję :).

 

@Jim, bar­dzo dzię­ku­ję Ci za Twoją ob­szer­ną wy­po­wiedź oraz obro­nę. Do­sko­na­le zro­zu­mia­łeś moje in­ten­cje i to co chcia­łem prze­ka­zać.

Na­to­miast jeśli cho­dzi o @Ir­ka­_Luz, przy­kro mi, że po­czu­łaś się ura­żo­na. Nie taka była moja in­ten­cja. Jed­na­ko­woż, jako że cha­rak­ter mam pa­skud­ny, to bez ogró­dek przy­znam, że mocno roz­ba­wił mnie Twój wy­kład i próba uświa­do­mie­nia mnie, że ko­bie­ty jed­nak nie są bez­myśl­ny­mi idiot­ka­mi (no shit, Sher­lock!). Więc w ra­mach upo­rząd­ko­wa­nia: zdaję sobie z tego spra­wę. Ba! Uwa­żam nawet, że sta­ty­stycz­nie ko­bie­ty są bar­dziej in­te­li­gent­ne od męż­czyzn. I co słusz­nie za­uwa­żył Jim, można to nawet za­uwa­żyć na przy­kła­dzie Tra­di­zia i Cass. Ona myśli cały czas, on ra­czej z tym nie prze­sa­dza. Także od­bi­ja­jąc pi­łecz­kę: czuję się ura­żo­ny, że uzna­łaś mnie za tro­glo­dy­tę, który ko­bie­ty uważa za gor­sze. 

A wra­ca­jąc do sa­me­go opo­wia­da­nia, pod­kre­ślę to raz jesz­cze, nie miało ono na celu uka­zać WSZYST­KICH ko­biet jako bier­nych, sła­bych, głu­pich, tu­dzież wy­bierz inny pa­triar­chal­ny beł­kot. Chcia­łem po­ka­zać ra­czej ry­zy­ko wy­ni­ka­ją­ce z po­dej­ścia opi­sa­nych przez Cie­bie “słod­kich idio­tek”, które za­miast na­uczyć się zmie­niać cho­ler­ne koło, po­sta­no­wi­ły wy­rę­czyć się męż­czy­zną. Bo potem może się oka­zać, że to wy­god­nic­two przy­nio­sło bar­dzo nie­przy­jem­ne skut­ki ubocz­ne. W tym miej­scu po­zwo­lę sobie za­cy­to­wać pe­wien szo­wi­ni­stycz­ny żart:

“Ko­bie­ta u me­cha­ni­ka.

– Pro­szę Pani, nie­ste­ty padła skrzy­nia bie­gów. Po­trzeb­na bę­dzie nowa.

– A co to skrzy­nia bie­gów?

– Oj, i to nie jedna!”

 

Na li­tość boską! Prze­cież nie o in­te­li­gen­cję tu cho­dzi, a igno­ran­cję, która choć wy­god­na, no cóż, może mieć kon­se­kwen­cje.

 

A więc pod­su­mo­wu­jąc: tekst nie jest szo­wi­ni­stycz­ną eks­pre­sją, a je­dy­nie wy­ol­brzy­mio­nym i gro­te­sko­wym stu­dium po­sta­wy praw­dzi­wej osoby, z mało sub­tel­ną pre­zen­ta­cją po­ten­cjal­nych skut­ków tejże. 

 

@Śli­mak Za­gła­dy, dzię­ku­ję za kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę. Ro­zu­miem Twój punkt wi­dze­nia i fak­tycz­nie, na­pi­sa­łem tekst zbyt bez­po­śred­ni. Je­stem go­rą­cym zwo­len­ni­kiem wszel­kie­go ro­dza­ju “sztu­ki za­an­ga­żo­wa­nej” oraz uwa­żam, że naj­więk­sza war­tość fan­ta­sty­ki wy­ra­ża się w moż­li­wo­ści ko­men­to­wa­nia na­szej co­dzien­no­ści i przed­sta­wia­niu nie­rze­czy­wi­stych wizji i kon­cep­cji, które jed­nak wy­ni­ka­ją z sy­tu­acji, tech­no­lo­gii, zja­wisk i pro­ble­mów nas ota­cza­ją­cych.

Mój tekst po­wstał w wy­ni­ku im­pul­su i z po­trze­by serca, za­bra­kło mu więc sub­tel­no­ści.

 

@re­gu­la­to­rzy, dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz oraz jak zwy­kle wy­ła­pa­nie ba­bo­li. Po­pra­wię w wol­nej chwi­li :)

@Fa­scy­na­tor, trak­to­wa­nie tego tek­stu w ten spo­sób spły­ca jego prze­sła­nie. To nie jest pam­flet wy­bor­czy. Po­dob­ne opo­wia­da­nie z po­wo­dze­niem mo­gło­by po­wstać na temat każ­dej z głów­nych par­tii po­li­tycz­nych. Cho­dzi­ło mi o coś zgoła in­ne­go: stu­dium (oczy­wi­ście wy­ol­brzy­mio­ne i prze­su­nię­te ku extre­mum), ale jed­nak stu­dium za­gro­żeń wy­ni­ka­ją­cych z ta­kich, a nie in­nych po­glą­dów. Przede wszyst­kim jed­nak, chcia­łem uka­zać grozę (bo nie znaj­du­ję tu in­ne­go okre­śle­nia) igno­ran­cji. Wielu ludzi ma gdzieś co się dzie­je wokół i po­zwa­la­ją innym wy­bie­rać ludzi, któ­rzy mają wizję świa­ta ab­so­lut­nie sprzecz­ną z tym w co sami wie­rzą.

@O­ut­ta Sewer, przy­zna­ję bez bicia, że aby zro­zu­mieć Two­je­go szor­ta mu­sia­łem się do­kształ­cić i do­czy­tać, bo poza od­nie­sie­niem do małp pi­szą­cych Szek­spi­ra, nie zna­łem po­zo­sta­łych kon­cep­cji. Tekst choć krót­ki, zde­cy­do­wa­nie po­bu­dził do my­śle­nia, nawet jeśli jest je­dy­nie za­ba­wą z fi­lo­zo­fią. Zręcz­nie zmik­so­wa­łeś różne kon­struk­ty lo­gicz­ne i opra­wi­łeś w fan­ta­stycz­no­nau­ko­wą ramkę.

Zgrzy­tów żad­nych nie uświad­czy­łem, a lek­tu­rę koń­czę nieco mą­drzej­szy. Nie­źle jak na dwa ty­sią­ce zna­ków z okła­dem.

 

@Ko­ala­75, bałem się że tekst ma nieco zbyt ba­nal­ną, po­zba­wio­ną zwro­tów akcji fa­bu­łę, by sku­tecz­nie wzbu­dzić cie­ka­wość czy­tel­ni­ka. Cie­szę się, że było ina­czej.

I choć świat się skoń­czył, a cy­wi­li­za­cja upa­dła, nie chcia­łem two­rzyć ko­lej­ne­go do­łu­ją­ce­go uni­wer­sum ską­pa­ne­go w sza­ro­ściach i ludz­kiej pod­ło­ści. De­cy­zje, przed któ­ry­mi staje dzie­ciak nie za­wsze będą pro­ste i jed­no­znacz­ne, ale za­le­ża­ło mi, by w tym przy­pad­ku za­wsze, gdzieś tam, tlił się przy­naj­mniej pro­myk na­dziei.

@Ko­ala­75, długa to musi być ko­lej­ka w takim razie ;)

Cie­szę się, że Sze­ścian wła­dzy zna­lazł ko­lej­ne­go czy­tel­ni­ka oraz że tekst się po­do­bał. Nie­któ­re star­sze opo­wia­da­nia mają ten­den­cję, by źle zno­sić próbę czasu (przy­naj­mniej w moich oczach), ale tego chyba to nie do­ty­czy.

Hej, @re­gu­la­to­rzy! Dzię­ki za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Wska­za­ne błędy po­pra­wi­łem, choć mia­łem wąt­pli­wo­ści co do za­pi­su głosu dziad­ka sły­sza­ne­go przez Nero. Ogól­nie, dla za­pi­su ko­mu­ni­ka­cji my­ślo­wej, ma to sens, ale tutaj mamy do czy­nie­nia z wspo­mnie­niem czy­ichś słów w gło­wie bo­ha­te­ra. Także sam nie wiem :) Nie­mniej, zmie­ni­łem, bo mimo wąt­pli­wo­ści do­strze­gam lo­gi­kę.

Jak zwy­kle mam pro­blem z nad­pro­gra­mo­wy­mi za­im­ka­mi i oba­wiam się, że to pod­świa­do­me kalki z in­nych ję­zy­ków, któ­ry­mi po­słu­gu­ję się na co dzień. Po­sta­ram się zwra­cać na to więk­szą uwagę, tym bar­dziej, że po­praw­ny zapis, przez wyżej wspo­mnia­ne, stoi w sprzecz­no­ści z in­tu­icją :P

Co do samej hi­sto­rii i po­sta­ci głów­ne­go bo­ha­te­ra. Nero nie jest prze­cięt­nym dwu­na­sto­lat­kiem, co na pewno za­uwa­ży­łaś i co sta­ram się pod­kre­ślać. Pod wie­lo­ma wzglę­da­mi na pewno za­cho­wu­je się w po­nad­prze­cięt­nie doj­rza­ły spo­sób, nie chcia­łem go jed­nak czy­nić star­szym, by mieć wy­mów­kę dla licz­nych prze­ja­wów na­iw­no­ści jakie prze­ja­wia. Cho­ciaż Nero świet­nie radzi sobie w po­sta­po­ka­lip­tycz­nym świe­cie, w któ­rym przy­szło mu żyć, to mimo wszyst­ko po­zo­sta­je za­gu­bio­ny i wciąż nie ro­zu­mie wielu ele­men­tów ota­cza­ją­cej go rze­czy­wi­sto­ści. Pa­ra­dok­sal­nie, w prze­ci­wień­stwie do in­nych ludzi, u niego do­ty­czy to głów­nie rze­czy naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych (jak ogól­nie za­sa­dy funk­cjo­no­wa­nia w spo­łe­czeń­stwie, in­ten­cje i mo­ty­wa­cje in­nych ludzi). Jed­no­cze­śnie ze wzglę­du na swoją in­te­li­gen­cję i prze­ka­za­ną przez dziad­ka wie­dzę o Sta­rym Świe­cie, dzie­ciak zy­sku­je czę­sto wy­jąt­ko­wą per­spek­ty­wę i radzi sobie tam, gdzie inni nie mają szans.

No i obie­cu­ję, że ko­lej­na por­cja przy­gód tego sym­pa­tycz­ne­go ru­dziel­ca po­ja­wi się szyb­ciej niż za ko­lej­ne kilka lat. Chyba nawet mam już po­mysł, ale dajmy mu okrzep­nąć. I przede mną kilka in­nych tek­stów :)

 

@Bru­ce, bar­dzo dzię­ku­ję za ko­men­tarz i wy­ła­pa­nie cho­chli­ków. Niby w ciągu ostat­nich dwóch mie­się­cy czy­ta­łem tekst kilka razy, ale cza­sem cięż­ko jest wy­ła­pać we wła­snej pi­sa­ni­nie nawet dosyć oczy­wi­ste błędy.

Co do neo­lo­gi­zmów, na które zwra­casz uwagę py­ta­jąc o ich zna­cze­nie: Czy to ważne? I nie jest to py­ta­nie re­to­rycz­ne. Je­stem cie­kaw opi­nii. Ge­ne­ral­nie, fa­scy­nu­ją mnie pro­ce­sy ewo­lu­cji ję­zy­ka i to jakim de­for­ma­cjom ulega wraz z upły­wem czasu. W świe­cie przed­sta­wio­nym do­szło do ka­ta­kli­zmu, który znisz­czył współ­cze­sną cy­wi­li­za­cję. Ogrom wie­dzy zo­stał za­po­mnia­ny, a te jej frag­men­ty, które prze­trwa­ły, czę­sto zo­sta­ły wy­pa­czo­ne i zre­in­ter­pre­to­wa­ne. Stąd wzię­ła się an­giersz­czy­zna (źle za­sły­sza­ne i po­wie­lo­ne “an­gielsz­czy­zna”), czy mie­ścia­nie, jako miesz­kań­cy Mia­sta pi­sa­ne­go wiel­ką li­te­rą i sta­no­wią­ce­go nazwę wła­sną osady ludz­kiej, a nie jej ro­dzaj. Cza­sem te prze­ina­cze­nia wy­ni­ka­ją z nie­peł­ne­go stanu wie­dzy Nero, a cza­sem sta­no­wią od­po­wiedź na to jak zmie­nił się świat wokół.

W te­ma­cie “To­boł­ka” i “Kija”, za­wsze po­win­ny być pi­sa­ne wiel­ką li­te­rą, jeśli gdzieś w tek­ście jest ina­czej, jest to błąd z mojej stro­ny (po­pra­wię). Taki, a nie inny zapis wy­ni­ka z faktu, że Nero trak­tu­je je jako nazwy wła­sne oraz nie­ja­ko per­so­ni­fi­ku­je te przed­mio­ty. W tym opo­wia­da­niu nie zo­sta­ło to po­ka­za­ne, ale dzie­cia­ko­wi zda­rza się gadać z Kijem (bez od­po­wie­dzi oczy­wi­ście). Co wię­cej zapis wiel­ką li­te­rą pod­kre­śla za­rów­no zna­cze­nie przed­mio­tów dla bo­ha­te­ra, jak i fakt, że to nie jest jakiś tam kij, tylko TEN Kij.

No i wresz­cie, słusz­nie za­uwa­żasz, że opo­wia­da­nie sta­no­wi część więk­szej ca­ło­ści. Za­my­słem jest stwo­rze­nie po­wie­ści szka­tuł­ko­wej. Nie chciał­bym jed­nak, by skła­da­ją­ce się na nią opo­wia­da­nia były trak­to­wa­ne w ka­te­go­riach frag­men­tów. To nie­za­leż­ne utwo­ry z wła­sną fa­bu­łą, ale rów­nież od­no­szą­ce się do me­ta-opo­wie­ści o po­dró­ży Nero celem ura­to­wa­nia przy­ja­cie­la. Jak wspo­mi­na­łem we wstę­pie, po­le­cam rów­nież moje po­przed­nie opo­wia­da­nie w tym samym uni­wer­sum, czyli “Sze­ścian Wła­dzy” :)

 

EDIT:

po­pra­wi­łem błędy zgod­nie z su­ge­stia­mi :)

 

 

re­gu­la­to­rzy, dzię­ki raz jesz­cze za wszyst­kie uwagi i wy­ja­śnie­nia. Oraz klika, oczy­wi­ście :)

A wir­tu­al­ną no­mi­na­cję za­cho­wam sobie w pa­mię­ci, bo nawet jeśli wy­mo­gi for­mal­ne unie­moż­li­wia­ją zgło­sze­nie mo­je­go tek­stu, to i tak sama chęć dużo dla mnie zna­czy.

No i po­zo­sta­ło mi cze­kać na szó­ste­go czy­tel­ni­ka i, miej­my na­dzie­ję, czwar­te­go klika, który po­zwo­li do­czła­pać się Ziem­nia­kom… do bi­blio­te­ki ;’’D

Hej, re­gu­la­to­rzy po­pra­wi­łem prak­tycz­nie wszyst­kie błędy i li­te­rów­ki, które wy­li­sto­wa­łaś. Jesz­cze raz dzię­ku­ję za zwró­ce­nie na nie uwagi. Przede wszyst­kim muszę uwa­żać na za­im­ki, bo sporo było zbęd­nych. Jeśli cho­dzi o zapis dia­lo­gów to chyba po pro­stu nie­do­sta­tecz­nie uważ­nie spraw­dza­łem tekst (przed pu­bli­ka­cją zwy­kle przy­po­mi­nam sobie po­rad­nik za­pi­su dia­lo­gów i po­pra­wiam co na­mo­ta­łem, ale widzę, że tro­chę prze­cin­ków ucie­kło spod to­po­ra).

Zo­sta­ły mi dwa uwagi, które chciał­bym prze­dys­ku­to­wać.

1.

roz­le­głej do­li­nie upstrzo­nej kra­tow­ni­cą łąk i upraw wszel­kie­go ro­dza­ju. → Łąka może być upstrzo­na ko­lo­ro­wym kwie­ciem, ale łąki i pola nie będą pstrzyć do­li­ny.

Pro­po­nu­ję: …roz­le­głej do­li­nie po­prze­ci­na­nej kra­tow­ni­cą łąk i upraw wszel­kie­go ro­dza­ju.

Czemu do­li­na nie może być upstrzo­na łą­ka­mi i upra­wa­mi? Słowo to użyte jest w od­nie­sie­niu do zna­cze­nia nr 1 i 3 z de­fi­ni­cji: https://sjp.pwn.pl/sjp/upstrzyc;2533224.html

Cho­dzi za­rów­no o wy­róż­nie­nie wi­zu­al­ne (bo od­ci­na­ją się ko­lo­ry­stycz­nie od sie­bie na­wza­jem), jak i mno­gość.

Jest to de­li­kat­nie po­etyc­kie wy­ko­rzy­sta­nie słowa “upstrzyć”, ale nie uwa­żam, aby było błęd­ne.

 

2.

uświa­do­mił sobie trzy i zro­bił dwie rze­czy. Jeden, Sally nie szep­ta­ła już swo­ich słod­kich słó­wek. Dwa, wró­ci­ła mu zdol­ność do po­ru­sza­nia się. Trzy, wszyst­ko zaraz wy­buch­nie. → Pi­szesz, że uświa­do­mił sobie trzy rze­czy, a te są ro­dza­ju żeń­skie­go, więc: …uświa­do­mił sobie trzy i zro­bił dwie rze­czy. Pierw­szą, Sally nie szep­ta­ła już swo­ich słod­kich słó­wek. Drugą, wró­ci­ła mu zdol­ność do po­ru­sza­nia się. Trze­cią, wszyst­ko zaraz wy­buch­nie.

Moja idea w tym frag­men­cie była na­stę­pu­ją­ca i de facto można by go za­pi­sać tak:

  1. Sally, nie szeptała już swoich słodkich słówek.
  2. Wróciła mu zdolność do poruszania się.
  3. Wszystko zaraz wybuchnie.

Nie będę tutaj bar­dzo ob­sta­wał przy swoim i jeśli moje wy­ja­śnie­nie nie jest sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce chciał­bym za­pro­po­no­wać bar­dziej kla­row­ne: Po pierw­sze, Sally nie szep­ta­ła już swo­ich słod­kich słó­wek. Po dru­gie, …

Brzmi ok?

 

 

Hej, @re­gu­la­to­rzy, do­pie­ro teraz zo­ba­czy­łem Twój ko­men­tarz. Jak zwy­kle bez­błęd­nie roz­kła­dasz tech­ni­ka­lia tek­stu na czyn­ni­ki pierw­sze. W wol­nej chwi­li po­pra­wię ba­bol­ki i dam znać :) A od­cho­dząc od kwe­stii tech­nicz­nych, bar­dzo miło mi czy­tać takie ko­men­ta­rze. Mia­łem mocne obawy przy­stę­pu­jąc do pi­sa­nia (wia­do­mo, humor to sza­le­nie trud­na spra­wa i łatwo spra­wić, że za­miast śmiesz­nie wyj­dzie nie­zręcz­nie) ale do tej pory odzew jest wy­łącz­nie po­zy­tyw­ny, także sza­le­nie mnie to cie­szy. Po pro­stu,miło mi,że się po­do­ba­ło!

Ból doj­rze­wa­nia prze­ku­ty tu zo­stał na tekst, z któ­re­go wy­le­wa­ją się bar­dzo mi znane emo­cje. Bez­rad­ność bo­ha­ter­ki w ob­li­czu nie­spo­dzie­wa­nie zdo­by­tej mocy jest zaś tym co ją nisz­czy. To jest dla mnie zro­zu­mia­łe, nie wiem jed­nak co, drogi au­to­rze, chcia­łeś nam prze­ka­zać? Poza tym, po­wtó­rzę to co moi po­przed­ni­cy: sporo man­ka­men­tów tech­nicz­nych, za­czy­na­jąc od po­zja­da­nych ogon­ków, a prze­cho­dząc przez nie­po­praw­ny zapis dia­lo­gów czy błędy syn­tak­tycz­ne (kilka razy w li­ście Ireny), by za­koń­czyć roz­je­cha­ną nar­ra­cją, która zmie­nia się nagle z 1 na 3 osobę i z po­wro­tem. Moim zda­niem tekst jest też za krót­ki w sto­sun­ku do ilo­ści hi­sto­rii jaką prze­ka­zu­jesz. Nie ry­su­jesz przed nami swej opo­wie­ści, a je­dy­nie po­da­jesz ko­lej­ne fakty i wy­da­rze­nia w bar­dzo me­to­dycz­ny i mo­no­ton­ny spo­sób. To dobre dla li­te­ra­tu­ry faktu, a nie be­le­try­sty­ki :)

@O­ut­ta Sewer Prze­czy­ta­łem Twoje opo­wia­da­nie z praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią. Świet­ny kon­cept, w któ­rym za­szy­łeś bar­dzo wiele, bar­dzo ak­tu­al­nych pro­ble­mów na­szej rze­czy­wi­sto­ści. Jak dla mnie ta po­zor­na uciecz­ka w eska­pizm (pun in­ten­ded), przy jed­no­cze­snym po­ru­sza­niu kwe­stii nam naj­bliż­szych, to kwin­te­sen­cja sze­ro­ko ro­zu­mia­nej fan­ta­sty­ki.

Czy­ta­ło się bez zgrzy­tów, a za­ba­wy ję­zy­ko­we, któ­rym się od­da­jesz, to kawał do­brej ro­bo­ty. Byłem bli­ski po­dob­ne­go wy­bu­chu śmie­chu jak ludz­cy bo­ha­te­ro­wie tej hi­sto­rii w jej fi­na­le.

Nie ozna­cza to, że tekst jest ide­al­ny. Kwe­stie czy­sto tech­nicz­ne po­mi­nę, nic szcze­gól­ne­go nie zwró­ci­ło mojej uwagi w trak­cie lek­tu­ry, ale chciał­bym wy­punk­to­wać dwie. Jedna do­ty­czą­ca bu­do­wy tek­stu, druga kre­acji świa­ta:

1.Nie ku­pu­ję upad­ku państw OPEC. Takie po­tę­gi naf­to­we jak ZEA, czy Ara­bia Sau­dyj­ska in­we­stu­ją obec­nie setki mi­liar­dów do­la­rów, w roz­wój tech­no­lo­gii, które za­pew­nią im sta­bil­ność fi­nan­so­wą i nie­za­leż­ność nawet po odej­ściu od paliw ko­pal­nych. Ludz­kość jest sza­le­nie po­my­sło­wa jeśli cho­dzi o prze­trwa­nie i uni­ka­nie tego typu kry­zy­sów, a jeśli na do­da­tek mó­wi­my o tak bo­ga­tym kraju jak AS, to śmiem twier­dzić, że brak zy­sków ze sprze­da­ży ropy szyb­ko by sobie zre­kom­pen­so­wa­ła. Co wię­cej, przed­sta­wia­na przez Cie­bie sy­tu­acja geo­po­li­tycz­na kłóci się z fak­tem, że wiele z sa­mo­jed­no­stek nadal ko­rzy­sta z sil­ni­ków spa­li­no­wych :)

2.Fragment z czy­ta­ny­mi przez Tomka ar­ty­ku­ła­mi jest za długi i przy­cięż­ka­wy, zbyt zwal­nia nar­ra­cję. Poza tym sama treść cy­to­wa­nych ar­ty­ku­łów, choć wiem, że służy przy­bli­że­niu czy­tel­ni­ko­wi świa­ta przed­sta­wio­ne­go, jest nieco zbyt “ło­pa­to­lo­gicz­na”. Podam dwa przy­kła­dy:

Wczo­raj uli­ca­mi sto­li­cy prze­to­czył się ko­lej­ny “Prze­jazd Bez­e­mi­syj­ny”, bę­dą­cy cy­klicz­nym pro­te­stem sa­mo­jed­no­stek elek­trycz­nych oraz śro­do­wisk pro­eko­lo­gicz­nych, na­wo­łu­ją­cym do cał­ko­wi­te­go za­prze­sta­nia po­wo­ły­wa­nia do ist­nie­nia au­to­by­tów spa­li­no­wych.

Czy

Przy­po­mnij­my, że od czasu za­ła­ma­nia się rynku paliw ko­pal­nych i upad­ku OPEC, wszyst­kie zrze­szo­ne w nie­ist­nie­ją­cej już or­ga­ni­za­cji kraje prze­cho­dzą burz­li­we i nie­usta­ją­ce trans­for­ma­cje, jed­nak to Ara­bia Sau­dyj­ska stała się areną naj­bar­dziej krwa­wych kon­flik­tów.

Sfor­mu­ło­wa­nia tego typu dla kogoś bę­dą­ce­go czę­ścią świa­ta, o któ­rym pi­szesz, by­ły­by oczy­wi­ste. Do­da­ją zbęd­ny kon­tekst i jeśli sy­tu­acja nie jest względ­nie nowa (a nie jest) to ra­czej brzmia­ły­by dziw­nie. Oczy­wi­ście, jak na­pi­sa­łem wcze­śniej, ro­zu­miem, że te wstaw­ki są dla czy­tel­ni­ka, ale mo­gło­by to wyjść zgrab­niej.

 

I to tyle jeśli cho­dzi o ma­ru­dze­nie. Twój tekst bar­dzo przy­dał mi do gustu i uwa­żam, ze za­słu­gu­je na bi­blio­te­kę. Klik :)

 

Pasz­kwi­lek na wła­dzę, ro­zu­miem, a nawet sza­nu­ję. Brak tu jed­nak umia­ru i fi­ne­zji. Wy­kła­dasz swoje po­glą­dy do bólu ło­pa­to­lo­gicz­nie i przez to Two­je­go szor­ta nie czyta się do­brze. Bar­dziej to ma­ni­fest niż opo­wia­da­nie. Mu­sisz też pa­mię­tać, kry­ty­ku­jąc rzą­dzą­cych (a do­my­ślam się, że od­no­sisz się bez­po­śred­nio do ja­śnie nam pa­nu­ją­cych), że po­dej­mo­wa­ne przez nich środ­ki choć pod wie­lo­ma wzglę­da­mi głu­pie i krót­ko­wzrocz­ne, mimo wszyst­ko są sku­tecz­ne (ale czy w osią­ga­niu celu wła­ści­we­go, czy tylko ge­ne­ro­wa­niu po­par­cia wy­bor­cze­go, to inna kwe­stia). W związ­ku z tym trud­no mi uwie­rzyć w Twoją wizję świa­ta. Jest ona opar­ta o skraj­nie nie­efek­tyw­ne za­ło­że­nia. Za­bi­ja­nie za pre­zer­wa­ty­wę? Po co. Jak mło­dzi spró­bu­ją seksu, a gumki (jak pi­szesz, tak słabo do­stęp­ne) kie­dyś się skoń­czą. Wtedy za­ry­zy­ku­ją bez, a ry­zy­ko może dać do­kład­nie taki efekt ja­kie­go ocze­ku­je wła­dza.

Bar­ba­rian­Ca­ta­ph­ract, Twoje opo­wia­da­nie za­fa­scy­no­wa­ło mnie kli­ma­tem i kon­cep­cją świa­ta przed­sta­wio­ne­go. Nawet jeśli nie po­da­jesz zbyt wielu szcze­gó­łów, to i tak za­cie­ka­wiasz wie­rze­nia­mi zwią­za­ny­mi z wy­kre­owa­ną bo­gi­nią.

Przez cały tekst chcia­łem po­znać jego za­koń­cze­nie, zro­zu­mieć mo­ty­wa­cję Be­he­nu. Wy­ja­śnie­nie dla­cze­go chcia­ła się do­stać do świą­ty­ni, jest sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce. Dla­cze­go za­bi­ja brata, już nie. I to mój naj­więk­szy pro­blem. Aszer­met kie­ru­je po­czy­na­nia­mi Be­he­nu, jed­nak jak wy­bie­ra ofia­ry? Dla­cze­go bo­ha­ter­ka za­bi­ja?

Zgrzyt ten, mam na­dzie­ję wy­ja­śnisz w ko­men­ta­rzu. Wię­cej uwag nie mam, a za spraw­ną re­ali­za­cję i in­te­re­su­ją­cą kre­ację świa­ta opo­wia­da­nie za­słu­gu­je na bi­blio­te­kę. Ode mnie, klik.

Droga au­tor­ko, bar­dzo mi się Twoje opo­wia­da­nie po­do­ba­ło. Świet­ny, lekki styl i uj­mu­ją­ce po­czu­cie hu­mo­ru. Na plus fakt, że tekst to me­ta­fik­cja. Za­wsze tego typu roz­wa­ża­nia li­te­ra­tu­ry o li­te­ra­tu­rze mnie fa­scy­no­wa­ły. A sam temat braku ory­gi­nal­no­ści w sztu­ce, jest chyba jed­nym z moich ulu­bio­nych i dys­ku­sje można by tu pro­wa­dzić tak dłu­gie, jak i nie­roz­strzy­ga­ją­ce :)

Z kwe­stii, które mi prze­szka­dza­ły, to mam tylko jedną uwagę. Cza­sem nie wia­do­mo do kogo od­no­si się dany opis.

Przez szcze­li­nę wy­chy­nę­ły naj­pierw brwi krza­cza­ste od oce­nia­nia, a potem oczy wy­łu­pia­ste od zbie­ra­nia pierw­sze­go wra­że­nia.

– Piotr Pią­tec­ki – rzu­cił, słowa po­to­czy­ły się po ko­ry­ta­rzu. Pietr­ko ze­rwał się na równe nogi, po­ki­wał głową jak uczniak li­czą­cy na cho­ciaż tę dwóję na szy­nach. Męż­czy­zna zza drzwi zmie­rzył go wzro­kiem, a dużo do mie­rze­nia nie było – pe­tent miał metr pięć­dzie­siąt wzwyż, parę chu­dych żeber i wy­sta­ją­cych w po­przek bio­der. No, ale cho­ciaż ubrał się ład­nie. Wy­łu­pia­ste oczy wy­wró­ci­ły się ku su­fi­to­wi, po­fał­do­wa­ne wą­skie usta wy­mam­ro­ta­ły coś pod nosem i szcze­li­na drzwi do speł­nie­nia ma­rzeń otwo­rzy­ła się przed nim sze­ro­ko. Wszedł, męż­czy­zna chwy­cił klam­kę i trza­snął drzwia­mi, aż trzy dzie­wiąt­ki brzdęk­nę­ły o ich po­wierzch­nię.

Spraw­dzi­łem i od stro­ny lo­gicz­nej nie można się ni­cze­go przy­cze­pić. Uważ­nie czy­ta­jąc, wąt­pli­wo­ści nie ma. Nie­mniej kon­tekst wy­ni­ka czę­sto z de­ta­li, więc przy bar­dziej “wy­lu­zo­wa­nej” lek­tu­rze za­czy­na się robić nieco nie­czy­tel­nie kto jest kim i co robi. Może warto tekst pod tym wzglę­dem przej­rzeć i zre­da­go­wać, by był bar­dziej przy­stęp­ny dla nieco mniej uważ­ne­go czy­tel­ni­ka :)

Ale to tylko takie moje cze­pial­stwo.

Tekst po­wi­nien się zna­leźć w bi­blio­te­ce i ode mnie klik.

Hej,

Kli­ma­tycz­na ta Twoja opo­wieść, tro­chę mi się ko­ja­rzy­ła ze sce­na­mi opi­su­ją­ce wizje prze­szło­ści z Sagi o Lu­dziach Lodu, a tro­chę z Ji­ba­roMi­łość, śmierć i ro­bo­ty. Oba sko­ja­rze­nia na plus. 

Sama hi­sto­ria nie­ste­ty prze­wi­dy­wal­na. Bra­ko­wa­ło więk­sze­go kopa na ko­niec, ja­kie­goś za­sko­cze­nia lub po pro­stu efek­tu ka­thar­sis. Przy­znam też szcze­rze, że nie ro­zu­miem dla­cze­go Prze­klę­ta, po uni­ce­stwie­niu ple­mie­nia, które wy­mor­do­wa­ło jej ludzi, po­sta­no­wi­ła “za­hi­ber­no­wać” w lo­dow­cu. Ale to mało istot­ne.

Oso­bi­ście nie przy­padł mi do gustu za­mysł, z re­cy­to­wa­ną opo­wie­ścią. Samo prze­pla­ta­nie się prze­szło­ści z te­raź­niej­szo­ścią jest jak naj­bar­dziej ok, to dzia­ła do­brze. Nie­mniej jed­nak hi­sto­ria ple­mie­nia Bia­ło­wło­se­go jest dla mnie dosyć mo­no­ton­na, na swój spo­sób pła­ska. Oso­bi­ście je­stem zwo­len­ni­kiem tech­ni­ki “show, don’t tell”, a u Cie­bie tego po­ka­zy­wa­nia było jak na le­kar­stwo. Przez co tekst zro­bił się mo­no­ton­ny. Wiem, że wy­ni­ka to z dłu­go­ści przed­sta­wia­nej hi­sto­rii vs. ogra­ni­czo­na dłu­gość sa­me­go opo­wia­da­nia, ale dla mnie pro­por­cja jest za­bu­rzo­na.

Wy­ła­pa­łem też trosz­kę rze­czy tech­nicz­nych, które wy­ma­ga­ły­by po­pra­wie­nia:

Pew­ne­go dnia, gdy dni stały się krót­sze i na­de­szły zimne wia­try, łowcy po­wró­ci­li z po­lo­wa­nia, lecz za­miast zwie­rzy­ny przy­nie­śli mar­twe­go in­tru­za

→ “pew­ne­go razu” – wy­da­je mi się, że w ten spo­sób za­cho­wasz sens, a unik­niesz po­wtó­rze­nia słowa “dzień”.

 

Był mniej­szy od ludzi Bia­ło­wło­se­go, odzia­ny w skóry gadów, a na gład­ko ogo­lo­nej głowę miał wy­ma­lo­wa­ne znaki.

→ “ogo­lo­nej gło­wie”

 

– Nie prze­szka­dzaj, John­ny – upo­mnia­ła tech­ni­ka Scar­lett.

→ “Scar­lett upo­mnia­ła tech­ni­ka.” – znów, to tylko moja su­ge­stia, ale tak brzmi dla mnie na­tu­ral­niej.

 

Wkrót­ce za­czę­li się piąć w górę, a z nieba pró­szyć śnieg.

→ “Wkrót­ce teren za­czął się piąć w górę, a z nieba spa­dły pierw­sze płat­ki śnie­gu.” – może coś ta­kie­go? Ogól­nie ro­zu­miem skąd taka, a nie inna forma zda­nia (usu­wa­łeś po­wtó­rze­nie wska­za­ne w ko­men­ta­rzu), ale takie omi­nię­cie cza­sow­ni­ka w for­mie oso­bo­wej tutaj nie dzia­ła, gdyż w pierw­szej czę­ści zda­nia masz inną osobę (trze­cia licz­by mno­giej vs trze­cia licz­by po­je­dyn­czej).

 

Zwie­rzę nie po­ru­sza­ło się, ze­sztyw­nia­ła trąba zwi­sa­ła nie­ru­cho­mo, mimo sil­ne­go wia­tru z cio­sów zwi­sa­ły dłu­gie sople.

po­wtó­rze­nie.

 

Skóra prze­to­czył się uni­ka­jąc po­tęż­nej łapy, która mi­nę­ła go o włos.

Śmiem twier­dzić, że sło­nie nie mają łap, tylko nogi i stopy.

 

Bia­ło­wło­sy sta­nął ple­ca­mi do szar­żu­ją­ce­go stwo­ra i za­czął biec ku ko­bie­cie. Ta stała z za­mknię­ty­mi oczy­ma, ści­ska­jąc me­da­lion

po­wtó­rze­nie.

 

Wy­sko­czył do przo­du, po­tęż­ne ramię wodza wy­strze­li­ło włócz­nię z okrut­ną siłą.

“wy­rzu­ci­ło włócz­nię” – znowu, to tylko moje su­ge­stia, ale słowo “wy­strze­lić” w takim kon­tek­ście ko­ja­rzy mi się bar­dzo me­cha­nicz­nie i pa­su­je do ja­kie­goś na­rzę­dzia lub broni.

 

Wil­liam ucichł. Scar­lett i John­ny stali w ciem­ność, słu­cha­jąc cięż­kie­go od­de­chu pro­fe­so­ra.

→ “w ciem­no­ści” – li­te­rów­ka.

 

Ge­ne­ral­nie, czy­ta­ło się cał­kiem przy­jem­nie, choć nie­ste­ty nie po­rwa­ło.

@bru­ce bar­dzo dzię­ku­ję za roz­bu­do­wa­ny ko­men­tarz i wy­ła­pa­nie ba­bo­li. Już po­pra­wio­ne. Z za­pi­sem dia­lo­gów, nie wiem skąd mi się wzię­ły prze­cin­ki przed di­da­ska­lia­mi do­ty­czą­cy­mi czyn­no­ści gę­bo­wych. Sto­so­wa­łem je z pre­me­dy­ta­cją i kon­se­kwent­nie, ale przy­po­mnia­łem sobie teraz po­rad­nik z Fan­ta­zma­tów, no i rze­czy­wi­ście, prze­cin­ków brak. Cza­sem od­no­szę wra­że­nie, że prze­no­szę się mię­dzy rze­czy­wi­sto­ścia­mi al­ter­na­tyw­ny­mi, które róż­nią się od sie­bie ta­ki­mi wła­śnie szcze­gó­ła­mi. To je­dy­ne lo­gicz­ne wy­ja­śnie­nie :)

Inne błędy, o któ­rych wspo­mi­na­łaś rów­nież pod­da­łem eks­ter­mi­na­cji, a przy oka­zji zna­la­złem jesz­cze jedną lub dwie li­te­rów­ki.

Mam na­dzie­ję, że teraz, tech­nicz­nie już wszyst­ko gra :)

No i bar­dzo miło było mi prze­czy­tać, że:

Opo­wia­da­nie ma świet­ny po­mysł, dużo wy­jąt­ko­we­go hu­mo­ru i do­brze stwo­rzo­nych, dro­bia­zgo­wo opi­sa­nych bo­ha­te­rów.

Za­wsze jest dla mnie sza­le­nie ważne, by po­mysł “za­sko­czył”. W krót­szych tek­stach to wła­śnie on po­zo­sta­je z czy­tel­ni­kiem na dłu­żej, a kwe­stie tech­nicz­no-li­te­rac­kie wy­star­czy, że nie będą prze­szka­dzać :)

Co zaś się tyczy hu­mo­ru, od­da­nie go za­wsze sta­no­wi dla mnie spore wy­zwa­nie, także tym milej sły­szeć, że zo­stał ode­bra­ny po­zy­tyw­nie.

 

Bar­dzo, dzię­ku­ję za klika :)

 

@Ko­ala­75

Z uśmie­chem na pysku (…)

I w sumie tyle ko­men­ta­rza mi wy­star­czy. Jeśli tekst budzi emo­cje i to na do­da­tek po­zy­tyw­ne, to zna­czy, że zro­bi­łem dobrą ro­bo­tę pi­sząc go. A to miód na mą duszę.

Bar­dzo dzię­ku­ję za zwró­ce­nie uwagi na wy­ła­pa­ne błędy oraz za no­mi­na­cję do bi­blio­te­ki!

Kwe­stie tech­nicz­ne omó­wił już @Kro­kus, więc ogra­ni­czę się do su­ge­stii za­po­zna­nia się z po­rad­ni­kiem do­ty­czą­cym za­pi­su dia­lo­gów : https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794 Dla znacz­nej czę­ści osób na forum nie­po­praw­ny zapis dia­lo­gów sta­no­wi pierw­szą czer­wo­na flagę i mocno wy­bi­ja z rytmu. Co do tre­ści, nie urze­kła mnie Twoja hi­sto­ria. Jest kli­ma­tycz­na, ale do ni­cze­go nie pro­wa­dzi. Brak mi po­in­ty, wy­ja­śnie­nia tre­ści co i dla­cze­go dzie­je się z Twoją bo­ha­ter­ką. I dwie uwagi ty­po­we­go nerda: 1. Nie pisz o pla­zmach w kon­tek­ście te­le­wi­zo­rów jeśli nie chcesz umie­ścić akcji w kon­kret­nym prze­dzia­le cza­so­wym. Ostat­nim pro­du­cen­tem ta­kich urzą­dzeń był Pa­na­so­nic, który prze­stał je sprze­da­wać w 2014 roku. A ta data tro­chę sure kłóci z za­ję­ciem jakim się para Ania :) niby nic, mikro detal, ale trze­ba uwa­żać, bo cza­sem takie de­ta­le miga ze­psuć ca­łość ( tutaj nie ma to zna­cze­nia, ja tylko wska­zu­ję ry­zy­ko) I druga ner­dow­ska uwaga: al­tu­sy 300 to nie jest sno­bi­stycz­ny sprzęt pa­su­ją­cy do kogoś ta­kie­go jak Filip ;)

@chal­bar­czyk, ach i och! Wy­punk­to­wa­łaś chyba wszyst­kie ele­men­ty, na któ­rych mi za­le­ża­ło, by za­gra­ły. Także misja za­koń­czo­na suk­ce­sem :) Ten kon­trast mię­dzy miej­scem akcji, a te­ma­ty­ką miał w za­ło­że­niu pod­kre­ślić ab­surd całej sy­tu­acji. Cie­szę się, że mo­głem umi­lić kilka chwil lek­tu­rą, no i pięk­nie dzię­ku­ję za klika! :)

@Za ho­ry­zon­tem, bar­dzo mnie cie­szy, że się po­do­ba­ło! Przy­znam szcze­rze, że miło było od­piąć wrot­ki i na­pi­sać tekst tak bar­dzo bez spiny. Czy­sty fun w trak­cie pi­sa­nia. Wy­cho­dzi na to, że efekt rów­nież jest cał­kiem sym­pa­tycz­ny :) Co do po­my­słu z bombą ter­mo­ją­dro­wą, do­kład­nie tak jak pi­szesz, wo­le­li nie ry­zy­ko­wać wku­rze­nia na­sto­lat­ka mo­gą­ce­go roz­wa­lić ich pstryk­nię­ciem pal­ców :)

O, kurde… nie cier­pię nar­ra­cji pierw­szo­oso­bo­wej, ale ogra­łaś ją fe­no­me­nal­nie! I uni­ka­jąc zbęd­nych ozdob­ni­ków udało ci się stwo­rzyć na­praw­dę świet­ny kli­mat. Nie wiem do końca czemu, ale ko­ja­rzy mi się z ame­ry­kań­ski­mi fil­ma­mi z epoki czar­no-bia­łej. To nie­zwy­kłe, gdy tak oszczęd­ny­mi opi­sa­mi pro­wa­dzisz wy­obraź­nię czy­tel­ni­ka ku bo­ga­tej sce­no­gra­fii.

Sam motyw śmier­ci i po­wro­tu do życia bar­dzo mi się po­do­bał, lubię te kli­ma­ty i też mi się kie­dyś zda­rzy­ło po­peł­nić tekst zbu­do­wa­ny wokół tej kwe­stii. Choć u cie­bie me­ta­fo­ry­ka tego cyklu pełni naj­więk­szą rolę, a ele­ment fan­ta­stycz­ny służy za wy­kład­nię smut­ne­go spo­strze­że­nia: we­wnętrz­nie po­tra­fi­my umie­rać wie­lo­krot­nie i choć nasze ciała żyją dalej, to duch jest mar­twy.

Tra­fi­ło ci się co naj­mniej kilka świet­nych prze­no­śni. Z czego moja ulu­bio­na to ta: “Białe krysz­ta­ły za­pa­da­ją się mięk­ko w dywan i sztur­mu­ją pa­ne­le.” Niby nic, a cie­szy.

Ale, żeby nie było, że tylko chwa­lę i się za­chwy­cam, to przy­znam, że nie ro­zu­miem za­koń­cze­nia. A do­kład­niej, mo­ty­wu, który pchnął Sy­lvię do za­mor­do­wa­nia tych wszyst­kich ludzi. Ro­zu­miem, że chcia­ła skoń­czyć ze sobą, ale czemu ska­zy­wać na śmierć in­nych? Nawet jeśli to wynik sza­leń­stwa, nadal za­sta­na­wia mnie jaka po­krę­co­na lo­gi­ka się za tym kryła.

I to tyle, “za­zdrasz­czam” lek­ko­ści stylu, kła­niam się i po­zdra­wiam.

Teraz już wiem. Trud­no się mówi, ale nie będę ka­stro­wał tek­stu, by zmie­ścił się w li­mi­tach ¯\_(ツ)_/¯

Cho­ciaż tro­chę mnie korci, bo po usu­nię­ciu wstę­pu (który nie musi być in­te­gral­ną czę­ścią ca­ło­ści) i bi­nar­ne­go za­pi­su ty­tu­łu zo­sta­je ja­kieś 85k zna­ków

@Ba­ilo­ut, je­stem świa­dom wszyst­kich nie­do­sko­na­ło­ści mo­je­go tek­stu, obie­cu­ję po­pra­wę :)

Cie­szy mnie, że się po­do­ba­ło i że twoim zda­niem “Obcy…” za­słu­ży­li na KLIKa. Miło mi.

 

@Anet, witaj :) Dzię­ki za od­wie­dzi­ny.

@reg, sza­le­nie mi miło, że Ja­ro­mir i jego zma­ga­nia tak “okrut­nie” przy­pa­dli Ci do gustu. Toż to miód na mą duszę. Dzię­ki też wiel­kie za fi­nal­ne­go klika do Bi­blio­te­ki (cho­ciaż nie wiem czemu, nie mogę opo­wia­da­nia zna­leźć ni­g­dzie na stro­nie głów­nej)! No i prze­ży­łem de­li­kat­ny szok wi­dząc za­le­d­wie JEDNĄ uwagę od­no­śnie war­stwy tech­nicz­nej. Czyż­by kra­snal tak za­wró­cił Ci w gło­wie, że Twe czuj­ne ko­rek­tor­skie oko dało się zwieść? :D

@fun­the­sys­tem, dzię­ki za wi­zy­tę. Szko­da, że obcy nie spodo­ba­li Ci się bar­dziej. Ale naj­waż­niej­sze, że twist za­sko­czył :-) Co do spo­so­bu nar­ra­cji, taka a nie inną per­spek­ty­wa wy­da­wa­ła mi się naj­bar­dziej na­tu­ral­na dla re­ali­za­cji za­mie­rzeń tek­stu.

Ar­nu­bi­sie, od­cza­ro­wa­łeś dla mnie dra­mat. Za­zwy­czaj utwo­ry na­le­żą­ce do tego ga­tun­ku wy­wo­ły­wa­ły u mnie po­tęż­ne na­pa­dy zie­wa­nia, a tu pro­szę! Czy­ta­ło się bar­dzo do­brze, uśmie­cha­ło się pod nosem nie raz i po­czu­ło się kom­plet­nie roz­bro­jo­nym sto­ic­kim spo­ko­jem Ro­ber­ta w fi­na­le. Trze­ba przy­znać, że była to iście gen­tle­mań­ska po­sta­wa :)

Nie­zły kozak z tego Two­je­go dia­bła, SHA­DZIO­WA­TY. Lubię ta­kich bo­ha­te­rów, niby szel­my i hul­ta­je, ale jed­nak budzą sym­pa­tię. Bar­dzo fajny szor­cik, zgrab­nie na­pi­sa­ny, do­brze wy­ko­rzy­stu­ją­cy gra­fi­kę, na któ­rej się opie­ra. Poza tym czy­ta­ło się lekko, szyb­ko i przy­jem­nie. +5 do roz­ryw­ki.

No nie­źle! Ma­ra­sie, urze­kłeś mnie kli­ma­tem swo­je­go opo­wia­da­nia. Niby takie pro­ste, wręcz swoj­skie, a so­czy­ste i sma­ko­wi­te, że ho ho! Szko­da tylko, że ule­głeś i zmie­ni­łeś hu­za­ra na hu­sa­rza, bo mia­łeś rację i już. No, ale wszyst­kim nie do­go­dzisz :) Ogrom­ny plus dla Cie­bie za na­wią­za­nia hi­sto­rycz­ne i za nazwę dla wiel­kie­go mecha. Co praw­da wy­go­ogla­łem Świa­to­go­ra zanim do­sze­dłem do Two­je­go wy­ja­śnie­nia, ale chylę czoła za przed­sta­wie­nie tre­ści by­li­ny w nie­na­chal­ny i skon­den­so­wa­ny spo­sób.

No i jak tak się roz­pły­wam to dodam jesz­cze, że styl też mi przy­padł do gustu. Pi­szesz lekko i rów­nie lek­kie i na­tu­ral­ne wy­cho­dzą Ci dia­lo­gi, a to, przy­naj­mniej jak dla mnie, naj­trud­niej­sza sztu­ka.

Bar­dzo je­stem za­do­wo­lo­ny z lek­tu­ry. Tekst pro­fe­sjo­nal­nie skon­stru­owa­ny.

Wilku, bar­dzo mi się spodo­ba­ła w Twoim opo­wia­da­niu ilość ukry­tych mo­ty­wów i na­wią­zań do kla­sy­ków li­te­ra­tu­ry. Niby tek­ścik krót­ki, ale udało Ci się do­ko­nać uda­nej re­in­ter­pre­ta­cji. Za to naj­więk­szy plus.

Z kli­ma­tem by­wa­ło róż­nie, cza­sem wczu­wa­łem się bar­dziej, cza­sem było tro­chę drę­two, ale za­kła­dam że chcia­łeś uka­zać w ten spo­sób cha­rak­ter Two­je­go bo­ha­te­ra. Je­dy­na rzecz, która mi tro­chę prze­szka­dza­ła to nieco zbyt po­etycz­ny wy­dźwięk nie­któ­rych frag­men­tów, szcze­gól­nie jeśli cho­dzi o dia­lo­gi. Jakoś nie pa­so­wa­ło mi to do przed­sta­wio­nych wy­da­rzeń i to­czą­cej się w tle walki. Było zbyt uło­żo­ne i prze­my­śla­ne, a przez to sztucz­ne.

Ale ro­zu­miem Twój za­mysł, po­do­bał mi się Twój bo­ha­ter i sto­ją­ce za jego prze­mia­ną prze­sła­nie. Także lek­tu­rę uzna­ję za sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cą :)

Cie­niu, dzię­ku­ję za klika i cie­szę się, że, mimo wszel­kich mi­nu­sów, opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło.

Co zaś się tyczy Two­ich wąt­pli­wo­ści, to już tłu­ma­czę kwe­stię za­wi­ro­wań cza­so­prze­strzen­nych:

W mojej wer­sji świa­ta Ja­ku­ba Ró­żal­skie­go, Hi­tler nadal do­szedł do wła­dzy w la­tach trzy­dzie­stych. Ale, że ten świat tro­chę różni się od na­sze­go i jest zde­cy­do­wa­nie bar­dziej za­awan­so­wa­ny tech­no­lo­gicz­nie, to III Rze­szy (czy jak tam ona się w tym świe­cie mogła na­zy­wać) po­szło w trak­cie wojny nieco le­piej. Osta­tecz­nie jed­nak, nadal prze­gry­wa­li. Z tym, że ich mi­stycz­ne za­pę­dy tym razem się opła­ci­ły i wpa­dli na trop ta­jem­ni­cze­go ar­te­fak­tu o ogrom­nej mocy, który (oczy­wi­ście!) mógł od­wró­cić losy wojny. Było już jed­nak za późno, aby wy­ko­rzy­stać to zna­le­zi­sko, więc Hi­tler za­miast po­peł­nić sa­mo­bój­stwo, ko­rzy­sta­jąc z naj­now­sze­go wy­na­laz­ku swo­ich ge­nial­nych na­ukow­ców, wy­sy­ła się w prze­szłość. No i w tej prze­szło­ści spo­ty­ka Gu­sta­wa von Du­ibur­ga, bo­ha­te­ra zna­ne­go z uni­wer­sum 1920+ i po­wie­rza mu za­da­nie zdo­by­cia wspo­mnia­ne­go ar­te­fak­tu. Oczy­wi­ście spo­tka­nie nie było przy­pad­ko­we, bo Adol­fo­wi von Du­iburg był do­brze znany, jako we­te­ran I Wojny Świa­to­wej.

Ja­ro­mir, tu przy­zna­ję, był kra­sna­lem tro­chę “bo tak”. Po pro­stu spodo­ba­ły mi się te dwie kon­kret­ne gra­fi­ki i mój umysł jakoś sam je po­łą­czył w taką zwa­rio­wa­ną ca­łość :D Ale tłu­ma­czyć się mogę w ten spo­sób, że skoro był straż­ni­kiem ma­gicz­ne­go ka­mie­nia, to i sam mu­siał być nieco ma­gicz­ny. A kto bar­dziej ko­ja­rzy się z ma­gicz­ny­mi ka­mie­nia­mi, niż kra­snal vel kra­sno­lud? No chyba tylko smok, ale ta­ko­wy tutaj nie pa­so­wał.

Ktoś pytał też, dla­cze­go mój po­ryw­czy kra­snal był w sta­nie zro­zu­mieć na­zi­stow­skie po­zdro­wie­nie. Od­po­wiedź jest taka, że kra­snal (nie sam, tylko z kum­pla­mi) był straż­ni­kiem czasu (oczy­wi­ście dzię­ki ka­mie­nio­wi), więc miał wgląd w różne linie cza­so­prze­strzen­ne i roz­le­głą wie­dzę na ich temat.

Nie­mniej jed­nak, choć mogę snuć moje wy­ja­śnie­nia w nie­skoń­czo­ność, przy­zna­ję że opo­wia­da­nie jest dziu­ra­we jak sito. Choć oso­bi­ście uwa­żam, że na tym po­le­ga jego urok. Zresz­tą, był taki jeden gość, co to się zwał To­do­rov, który stwier­dził, że fan­ta­sty­ka może być fan­ta­sty­ką tylko wtedy, gdy po­zo­sta­wia nas bez od­po­wie­dzi, gdy ni­cze­go nie wy­ja­śnia, gdy mo­że­my tylko gdy­bać na temat tego co, jak i dla­cze­go. I tego się będę trzy­mał. Przy­naj­mniej w tym przy­pad­ku :)

 

Mor­gia­no, przy­kro mi, że nie po­de­szło. Mało sub­tel­ny był ten tekst, tak samo jak i jego bo­ha­ter. Nie­mniej, dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Obie­cu­ję, że na­stęp­ny tekst bę­dzie bar­dziej kom­plet­ny :)

Dzię­ku­ję wszyst­kim za ko­men­ta­rze, a sza­now­ne­mu jury za przy­zna­ne wy­róż­nie­nie i kliki do bi­blio­te­ki :)

Drogi No­Whe­re­Ma­nie, przy­zna­ję że zda­nie o któ­rym wspo­mi­nasz jest chyba nie­po­trzeb­ne. Jako, że Kra­snal wy­padł już z kon­kur­su to w wol­nej chwi­li po­zwo­lę sobie to zmie­nić. Do­cho­dzę do wnio­sku, że tak bę­dzie le­piej :) Co do ostat­nich słów: jak naj­bar­dziej mamy do czy­nie­nia z hi­sto­rią al­ter­na­tyw­ną. Ja­kie­go ro­dza­ju, to już tłu­ma­czy­łem wcze­śniej. Je­stem czło­wie­kiem twi­stem i po pro­stu nie mo­głem się po­wstrzy­mać, by nieco nie na­mie­szać na sam ko­niec :D

Fin­klo, wiem że opo­wia­da­nie sta­wia wię­cej pytań niż daje od­po­wie­dzi, ale limit był bez­względ­ny. A ja nie po­tra­fię nie stwo­rzyć roz­bu­do­wa­ne­go świa­ta :D Błędy po­pra­wię w wol­nej chwi­li.

Dzię­ki wszyst­kim za ko­men­ta­rze, a Tobie MrBri­ght­si­de za klika! A teraz kilka słów wy­ja­śnie­nia co i jak. Dar­co­nie, baca i jego syn po pro­stu za­ba­wi­li się nieco w Sher­loc­ka Hol­me­sa i dok­to­ra Wat­so­na, by, drogą de­duk­cji, wy­wnio­sko­wać, że skoro po­ja­wił się u nich tak nie­spo­dzie­wa­ny gość jak naj­praw­dziw­szy kra­snal, to może mieć coś wspól­ne­go z żoł­nie­rza­mi Im­pe­rium Sak­so­nii, któ­rzy wiel­kim me­chem za­czę­li się pa­no­szyć po oko­li­cy. Pew­no­ści bo­ha­te­ro­wie nie mają, ale jest to cał­kiem lo­gicz­ne wy­ja­śnie­nie po­ja­wie­nia się tak prze­czą­ce­go lo­gi­ce go­ścia. Co do wil­ko­rów, to moż­li­we. W końcu uni­wer­sum 1920+ nie ma zbyt wielu bo­ha­te­rów, to i po­wtó­rze­nia mogą się zda­rzyć. No i teraz jesz­cze temat Adolf­ka, jak wdzięcz­nie go na­zwa­łeś, który łączy się z bra­kiem twi­sta wska­za­nym przez MrBri­ght­si­de'a. Opo­wia­da­nie jest moimi po­gię­tym roz­wi­nię­ciem uni­wer­sum stwo­rzo­ne­go przez Ja­ku­ba Ró­żal­skie­go. Akcja nadal toczy się w la­tach dwu­dzie­stych, ale do­da­łem kra­sna­la i na­zi­stow­skie po­dró­że w cza­sie. Bo teo­rie spi­sko­we na temat cu­dow­nych tech­no­lo­gii na­zi­stów za­wsze były fajne. A teo­rie spi­sko­we w świe­cie, w któ­rym w la­tach dwu­dzie­stych były już mechy, są jesz­cze faj­niej­sze. Być może w tym świe­cie Adolf też do­szedł do wła­dzy i też prze­grał wojnę świa­to­wą, ale wcze­śniej jego na­ukow­cy zbu­do­wa­li we­hi­kuł czasu, któ­rym Adol­fek wziął i uciekł. Kto wie! Oba­wiam się tylko, że zda­nie ma­ją­ce za­su­ge­ro­wać prze­no­si­ny w cza­sie i wy­sła­nie Gu­sta­wa na misję zdo­by­cia ka­mie­nia, jest trosz­kę zbyt nie­czy­tel­ne. I stąd to nie­zro­zu­mie­nie. sho, limit jest sza­tań­ski i nie wy­ba­cza. Na­pcha­łem w to 10k zna­ków ile się tylko dało!

@Fin­kla, ale jaki or­to­graf? Nie mam po­ję­cia o czym mowa ;’’D A nawet jak coś było na rze­czy, to nie moja wina, a cho­chli­ków, a że te wy­tę­pio­ne to i prze­ciw­wska­zań brak :D

@No­Whe­re­Man, masz stu­pro­cen­to­wą rację, twist zro­dził się w mej gło­wie naj­pierw i to on jest tutaj naj­waż­niej­szy. Cała resz­ta miała go tylko spraw­nie przed­sta­wić :) Także cie­szy mnie, że uzna­łeś za­koń­cze­nie tego kon­cer­tu fa­jer­wer­ków za bar­dzo efek­tow­ne i wiel­kie dzię­ki za klika :)

Lobo, bar­dzo mnie cie­szy, że się spodo­ba­ło. I wiel­kie dzię­ki za klika! Już my­śla­łem, że z tek­stem jest coś bar­dzo nie tak, bo niby każdy twier­dzi że jest spoko, ale Bi­blio­te­ka jed­nak tylko dla Zie­mian :D

Co do Two­ich uwag, to praw­da, że tekst mógł­by być nieco bar­dziej ob­ra­zo­wy, bo­gat­szy i mniej prze­ła­do­wa­ny in­for­ma­cja­mi. Sta­ra­łem się jed­nak mak­sy­mal­nie skon­den­so­wać treść. Przy tak pro­stym po­my­śle, roz­cią­ga­nie hi­sto­rii i przy­ozda­bia­nie jej do­dat­ko­wy­mi “fa­jer­wer­ka­mi”, tylko po­tę­go­wa­ło­by uczu­cie znu­że­nia. A nie mia­łem in­ten­cji two­rze­nia bar­dziej roz­bu­do­wa­nej hi­sto­rii, chcia­łem przed­sta­wić mój po­mysł w moż­li­wie naj­prost­szej, naj­efek­tyw­niej­szej for­mie.

W kwe­stii wspo­mnia­ne­go zgrzy­tu, frag­ment po­ka­zu­je spo­sób my­śle­nia pro­ta­go­ni­sty. Za­ło­że­nia misji były takie, aby zo­sta­wić ziem­ską flotę samej sobie, ale człon­ko­wie Eska­dry Zie­lo­nej byli w sta­nie opra­co­wać lep­szy plan, po­zwa­la­ją­cy na zmniej­sze­nie licz­by ofiar. Krą­żow­ni­ki, które włą­czy­ły się do walki (wcze­śniej po­zo­sta­wa­ły w bez­piecz­nej od­le­gło­ści, gdyż nie było po­wo­du do in­ter­wen­cji), zni­we­czy­ły cały po­mysł. Stąd też człon­ko­wie roju po­sta­no­wi­li upiec dwie pie­cze­nie na jed­nym ogniu. Za­ata­ko­wa­li krą­żow­ni­ki, po­zby­wa­jąc się za­gro­że­nia z ich stro­ny i wy­ko­rzy­stu­jąc okręt fla­go­wy do zy­ska­nia do­dat­ko­wej prze­wa­gi. In­for­ma­cje przed­sta­wio­ne są w ta­kiej, a nie innej ko­lej­no­ści, gdyż tak, a nie ina­czej prze­twa­rzał je mój bez­i­mien­ny bo­ha­ter.

Mam na­dzie­ję, że się nie my­lisz! Choć nie­ste­ty oba­wiam się, że jeśli o prze­cin­ko­lo­gię cho­dzi, to w moim przy­pad­ku to tro­chę walka z wia­tra­ka­mi. W gło­wie wszyst­ko brzmi mi po swo­je­mu i nijak się to ma do tego jak po­win­no to brzmieć aby było zro­zu­mia­łe. A do wku­cia zasad in­ter­punk­cji na pa­mięć jakoś nie po­tra­fię się zmu­sić (nie, żebym cza­sem sobie tego, czy tam­te­go nie pod­czy­ty­wał).

Kurde, strasz­nie nie­szczę­śli­wa musi być ta kur­ty­na. Nic jej nie wolno :D Ale do­brze, pod­da­ję się:

Uczu­cie bez­gra­nicz­nej sa­mot­no­ści, jesz­cze przed chwi­lą roz­po­ście­ra­ją­ce ośli­zgłe macki w mej gło­wie, znik­nę­ło bez­pow­rot­nie.

Strasz­nie ba­nal­na ta me­ta­fo­ra, ale po­praw­na.

 

@re­gu­la­to­rzy, wiel­kie dzię­ki za wszyst­kie uwagi, już po­pra­wi­łem. Z tymi gar­gan­tu­icz­ny­mi roz­mia­ra­mi przy­zna­ję rację. Chyba za dużo ob­cu­ję z an­giel­skim i cza­sem mi się robią kalki (nie­chaj śmierć po­nie­sie wszyst­ko co jest “epic­kie” i nie chce prze­stać).

Co do wy­punk­to­wa­nych ba­bol­ków, jak zwy­kle, mam kilka uwag:

Za­bra­łem się za tre­ning. –> Ra­czej: Przy­stą­pi­łem do tre­nin­gu.

Dla­cze­go? Ja wiem, że “za­bra­łem się” jest ko­lo­kwial­ne, ale kurde… tak się mówi. A tekst to ciąg myśli bo­ha­te­ra.

 

Hmmm… miało być kilka, a tu już ko­niec. Coraz krót­sze mi te ko­men­ta­rze pi­szesz (cho­ciaż w tym przy­pad­ku to chyba za­słu­ga Tar­ni­ny), a ja coraz mniej się sta­wiam ;D Chyba ta cała po­praw­nie­polsz­czy­zno­wa in­dok­try­na­cja dzia­ła ^ ^ .

 

@Tar­ni­na, z EVE tra­fi­łaś ide­al­nie jeśli cho­dzi o kształt :D Takie coś mi sie­dzia­ło w gło­wie (oczy­wi­ście mó­wi­my o sta­nie sprzed ak­ty­wa­cji), ale też zu­peł­nie nie wpa­dłem na to, by w całym tym astro­no­micz­nym żar­go­nie przy­po­mnieć sobie o WALL-E’m.

Kur­ty­na już zmie­nio­na, także ten temat za­mknij­my.

A wra­ca­jąc do kwe­stii śred­nio brzmią­cych na­ukow­ców. Jest to jeden z wy­tknię­tych błę­dów, któ­rych za­sad­no­ści nie je­stem w sta­nie zro­zu­mieć. Język to twór dy­na­micz­ny, pod­le­ga­ją­cy nie­ustan­nym prze­mia­nom, w któ­rym cią­gle po­ja­wia­ją się nowe związ­ki fra­ze­olo­gicz­ne, nowe wy­ra­że­nia, a formy nie­gdyś nie­po­praw­ne stają się ak­cep­to­wal­ne. Dla­cze­go więc, mó­wiąc o tek­ście li­te­rac­kim, a więc nie tech­nicz­nym, urzę­do­wym, czy cho­ciaż­by in­for­ma­cyj­nym (gdzie kon­kret­na forma, a nawet to które wy­ra­że­nia są ak­cep­to­wal­ne, a które nie, jest na­rzu­co­ne z góry), dla­cze­go w takim przy­pad­ku stwo­rze­nie ta­kiej ana­lo­gii jest błę­dem? Jeśli ktoś może wy­glą­dać na zmar­twio­ne­go, to dla­cze­go nie może brzmieć na ta­kie­go?

 

Prze­czy­ta­łem, było przy­jem­nie. Nie sza­ło­wo, więc za kilka dni hi­sto­ria dziew­czyn­ki i mon­stru­al­ne­go owada pew­nie roz­pły­nie się gdzieś w od­mę­tach za­po­mnie­nia, ale było na­praw­dę sym­pa­tycz­nie.

Od stro­ny tech­nicz­nej, nie za­uwa­ży­łem błę­dów, ale pa­trząc po ską­pych ko­men­ta­rzach po­przed­ni­ków widzę, że też po­tknięć nie było pra­wie wcale. Za to duże gra­tu­la­cje! Po­do­ba­ło mi się bar­dzo w jaki spo­sób przed­sta­wi­łeś “roz­mo­wy” dziew­czyn­ki z owa­dem, gdzie każde Trrk miało inne zna­cze­nie. Drob­ny sma­czek, a cie­szy.

Do­brze po­pro­wa­dzo­na hi­sto­ria, od mo­men­tu po­zna­nia bo­ha­te­rów, przez roz­wój ich przy­jaź­ni, aż po bru­tal­ny finał. Ten dał tro­chę za ma­łe­go kopa. Na­pię­cie nie uro­sło wy­star­cza­ją­co, by przy­wa­lić czło­wie­ko­wi w twarz, ale to tylko moje ma­ru­dze­nie.

Nie­mniej jed­nak, jako że kli­mat był, była fan­ta­sty­ka i wdzięcz­nie skom­po­no­wa­ne do kupy słowa, to sądzę, że to już czas na prze­pro­wadz­kę do bi­blio­te­ki :)

@Tar­ni­na, jesz­cze raz dzię­ki za wszyst­kie uwagi. Przej­rza­łem tekst i po­pra­wi­łem in­ter­punk­cję i sporą część wy­tknię­tych przez Cie­bie ba­bo­li. Nie wszyst­kie, bo nie ze wszyst­kim się zga­dzam.

Oto kilka uwag do uwag:

– dla­cze­go aste­ro­idu? Aste­ro­id to rzad­sza forma. A aste­ro­ida jest taka swoj­ska, do­brze znana. No, chyba że wy­stę­pu­je jakiś bar­dziej roz­bu­do­wa­ny po­dział “ko­smicz­ne­go gruzu” i aste­ro­id oraz aste­ro­ida to nie jest to samo :) Do­dat­ko­wo, co to EVA? nie udało mi się roz­szy­fro­wać tego skró­tow­ca. Co do kształ­tu stat­ku-mó­zgu, wiem, że aste­ro­idy, ko­me­ty i tym po­dob­ne są zbyt małe aby po­sia­dać cho­ciaż­by mi­ni­mal­nie re­gu­lar­ny, ku­li­sty kształt, ale też sta­tek przy­po­mi­nał jajo, nie kulę. A to nie jest ni­czym nie­zwy­kłym, pa­trząc cho­ciaż­by na kształt ko­me­ty Czu­riu­mow-Gie­ra­si­mien­ko, o któ­rej było dosyć gło­śno jakiś czas temu :)

– na­ukow­cy zde­cy­do­wa­nie brzmie­li na zmar­twio­nych. Cho­dzi­ło mi o pod­kre­śle­nie tego, że bo­ha­ter wy­wnio­sko­wał to z sa­me­go tylko tonu głosu, nie z ogól­nej po­sta­wy.

– z tą nie­szczę­sną pło­żą­cą się kur­ty­ną mia­łem naj­więk­szy zgryz. W sumie racja, że słowo nie pa­su­je do nie­oży­wio­ne­go ka­wał­ka ma­te­ria­łu (choć­by i me­ta­fo­rycz­ne­go), ale cięż­ko było mi zna­leźć coś co by do­brze ob­ra­zo­wa­ło to przy­gnia­ta­ją­ce, opla­ta­ją­ce, du­szą­ce uczu­cie. Zde­cy­do­wa­łem się na “ście­lą­ce się ciem­ną kur­ty­ną”. Efekt nie jest w stu pro­cen­tach sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cy, ale przy­naj­mniej po­praw­ny od stro­ny ję­zy­ko­wej.

I to tyle, całą resz­tę w taki lub inny spo­sób edy­to­wa­łem, więc po­win­no być teraz w po­rząd­ku :)

@Ne­vaz, @Tar­ni­na super, że twist przy­padł do gustu i że nie było prze­wi­dy­wal­nie :)

@Ne­vaz, może w jakiś po­kręt­ny spo­sób wi­dzisz po­do­bień­stwo do Gry En­de­ra, bo to ona była in­spi­ra­cją, choć sam zwrot akcji na czym innym w obu przy­pad­kach po­le­ga.

@Tar­ni­na, bar­dzo dzię­ku­ję za tak szcze­gó­ło­wy ko­men­tarz. Błędy po­pra­wię w wol­nej chwi­li, bo na razie szef pa­trzy. Jest tego tro­chę, ale in­ter­punk­cja to mój oso­bi­sty Loki. Niby pró­bu­ję się z nią jakoś do­ga­dać, ale ta za­wsze knuje ;’’D

Styl in­te­re­su­ją­cy, bo­ga­ty, choć mo­men­ta­mi nie­wy­star­cza­ją­co wy­gła­dzo­ny, a przez to przy­tła­cza­ją­cy. Brak mi tu też ja­kiejś kon­kret­nej, moc­niej za­ry­so­wa­nej, no cóż… fa­bu­ły. I po­in­ty na końcu. Bo o ile do­brze zro­zu­mia­łem, to za­ser­wo­wa­łeś nam, drogi au­to­rze, cał­kiem barw­ną im­pre­sję. Bar­dziej słow­ny obraz niż opo­wia­da­nie, któ­re­go te­ma­tem jest życie ty­tu­ło­we­go In­ży­nie­ra Iba. I tu rodzą się dwa py­ta­nia: co chcia­łeś, au­to­rze, tym tek­stem prze­ka­zać. Oraz: gdzie tu fan­ta­sty­ka? Bo pla­stycz­ność i me­ta­fo­rycz­ność opi­sów tek­stu fan­ta­stycz­nym nie czyni.

@Żon­gler, wiem o co Ci cho­dzi z tym “ga­wę­dze­niem”, choć tutaj nar­ra­cja po pro­stu mu­sia­ła być pierw­szo­oso­bo­wa, a więc i ga­wę­dziar­ska, z wia­do­mych przy­czyn. Z prze­cin­ka­mi wal­czę całe życie, ale ba­bo­le za­wsze mi się ja­kieś zda­rzą. Trosz­kę mnie za­sko­czył za­rzut o prze­cią­ga­nie, bo wszak tekst nie jest długi, a ja­kieś szcze­gó­ły trze­ba było jed­nak za­wrzeć. No cóż, szko­da żem nie tra­fił w gusta, ale dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz! :)

Dobre. Bar­dzo udana sty­li­za­cja ję­zy­ka, ale to się po­wta­rzam. Po­do­ba mi się su­ge­styw­ność za­koń­cze­nia. Niby lo­gi­ka i roz­są­dek pod­po­wia­da­ją jedno roz­wią­za­nie, ale duch fan­ta­sty widzi dzie­siąt­ki in­nych. Nic nie zo­sta­ło osta­tecz­nie zde­fi­nio­wa­ne, ani po­twier­dzo­ne, a to, moim zda­niem, sta­no­wi serce sze­ro­ko ro­zu­mia­nej fan­ta­sty­ki . I za to duże brawo.

Od stro­ny tech­nicz­nej to nie za­uwa­ży­łem żad­nych po­tknięć, ale pa­trząc na za­dzi­wia­ją­co skrom­ny ko­men­tarz @re­gu­la­to­rzy to wcale mnie to nie dziwi :)

Czy­ta­ło się gład­ko, szyb­ko i przy­jem­nie. Niech leci do bi­blio­te­ki.

Krót­kie, ale tre­ści­we. Niby fa­bu­ła nie jest o ni­czym kon­kret­nym, ale uka­za­ny przez Cie­bie budzi pe­wien dys­kom­fort, a chyba o to cho­dzi­ło. Po­do­ba­ło się.

Lek­tu­ra tek­stu zo­sta­wi­ła we mnie wra­że­nie po­dob­ne do tek­stu. Nie wiem o co cho­dzi, nie ro­zu­miem lo­gi­ki zda­rzeń, ale es­te­tycz­nie czuję się po­ru­szo­ny. Coś się tam teraz de­li­kat­nie wier­ci w środ­ku, wy­wie­ra na­cisk. To miłe uczu­cie. Ża­łu­ję tylko, że efekt nie jest moc­niej­szy.

Bar­dzo do gustu przy­padł mi też styl, nie wiem czy po pro­stu taki masz, czy spe­cjal­nie zo­stał wy­krę­co­ny, by oddać senne kra­jo­bra­zy, ale świet­nie tu pa­su­je.

Oj, spodo­bał mi się ten szort. I to bar­dzo. Roz­po­czy­nasz siel­sko, po­dwór­ko­wo i po­wo­li do­kła­dasz ko­lej­ne sma­ko­wi­te ka­wał­ki do tego tortu. Idea z kar­mie­niem dro­nów jak go­łę­bi po pro­stu mnie urze­kła :)

Od stro­ny tech­nicz­nej, czy­ta­ło się wy­bit­nie gład­ko, w ciągu całej lek­tu­ry nic mnie nie roz­pro­szy­ło ani nie wy­bi­ło z rytmu. Wiele wię­cej nie mam zatem do do­da­nia.

A wra­ca­jąc do sa­me­go po­my­słu, spodo­ba­ło mi się w jaki spo­sób uka­za­łeś oso­bli­wość. Ucie­kłeś od ba­na­łów typu Sky­net’u i od idei sza­rej mazi. Bar­dzo duży plus za to. Wy­da­je mi się też, że udało Ci się, drogi ga­ry­_jo­ine­rze, za­wrzeć w tek­ście różne obawy i na­dzie­je zwią­za­ne z po­wsta­niem super SI. Z jed­nej stro­ny wspo­mi­nasz o tym jak przej­mu­je ona wła­ści­wie wszyst­kie dzie­dzi­ny życia, z dru­giej w bar­dzo nie­na­chal­ny i po­zba­wio­ny in­fo­dum­po­we­go za­cię­cia spo­sób po­ka­zu­jesz rów­nież po­zy­ty­wy. I po­pie­ram tutaj thar­go­ne’a, taki za­bieg spra­wia, że tekst nie war­to­ściu­je, nie opo­wia­da się po żad­nej ze stron.

Pod­su­mo­wu­jąc: na­praw­dę przy­jem­ny tekst, nie­na­gan­nie wy­ko­na­ny i uka­zu­ją­cy spra­wę z cie­ka­wej, swoj­skiej per­spek­ty­wy :)

Po­mysł cie­ka­wy, ale moim zda­niem nie­wy­ko­rzy­sta­ny. Bo nic z tego faktu, że fa­ce­ci też mogą kar­mić pier­sią, nie wy­ni­ka. Brak mi ja­kie­goś twi­sta, ja­kiejś nie­spo­dzie­wa­nej re­ak­cji, czy efek­tu ubocz­ne­go. Bez tego przed­sta­wio­na hi­sto­ria jest po pro­stu pocz­tów­ką z innej, dziw­nej dla nas rze­czy­wi­sto­ści.

Po mo­je­mu, to wiersz jest o re­wo­lu­cjo­ni­ście, który pró­bu­jąc stwo­rzyć nowy po­rzą­dek głów­nie tylko nisz­czył stary. Prze­wo­dził swoim lu­dziom (jak ka­pi­tan) gnany do przo­du swo­imi ide­ami, przez co wszy­scy zna­leź­li się w szkwa­le hi­sto­rii. I choć re­wo­lu­cja już do­bie­ga końca (stąd ta przy­stań) i za­mie­rzo­ne zmia­ny są wpro­wa­dza­ne, to tak na­praw­dę ni­cze­go one nie zmie­nia­ją (i dla­te­go uczest­ni­cy re­wo­lu­cji nie staną się “cie­pli”, tylko po­zo­sta­ną letni, ni­ja­cy, tacy sami jak ich po­przed­ni­cy).

 

@ar­chan­ge, nie ma co się ob­ru­szać. Jak na­pi­sa­ła śnią­ca, nam jest ła­twiej oce­niać niż oso­bom które znasz. Bo i nie mamy skru­pu­łów i sami w więk­szo­ści pi­sze­my, czę­sto ko­men­tu­je­my i je­ste­śmy pod­da­wa­ni kry­ty­ce in­nych, a więc do­świad­cze­nie mamy więk­sze od stan­dar­do­we­go od­bior­cy. Uwierz, że gdy sam po raz pierw­szy opu­bli­ko­wa­łem na forum to zde­rzy­łem się że ścia­ną. Na blogu każdy wy­chwa­lał moją pi­sa­ni­nę pod nie­bio­sa, a tu sama kry­ty­ka! Ale dzię­ki niej sta­łem się lep­szy w swo­jej pasji. Czego i Tobie życzę. Pisz dalej, a my bę­dzie­my czy­tać :)

A ja cie­szę się, że zda­łem sobie py­ta­nie: Czy tak za­wzię­cie ko­men­tu­ją­ca takie gro opo­wia­dań Anet, sama coś cza­sem skro­bie? No i jak się oka­za­ło, skro­bie. Ale za rzad­ko.

Maj­ku­ba­rze, jest w po­rząd­ku. Nie po­czu­łem się ata­ko­wa­ny, ale po­dy­sku­to­wać za­wsze lubię :)

Fin­kla, tak jak pi­sa­łem, moje czy­ste cze­pial­stwo. Nie wszyst­ko musi być ide­al­nie wy­ja­śnio­ne i roz­ło­żo­ne na czyn­ni­ki pierw­sze. Za­ło­że­nie, że to spraw­ka magii na­su­wa się samo i jak naj­bar­dziej gra :)

UWAGA: SPOJ­LE­RY!

 

Sie­dzę i pa­trzą na mo­je­go psa i za­sta­na­wiam się gdzie Klu­ska ma cho­ler­ne wcię­cie w bio­drach… No i nie widzę. Przy­znam szcze­rze, że za­sko­czył mnie twist fa­bu­lar­ny, ale nie do­my­śli­łem się o co cho­dzi tylko dla­te­go, że sku­tecz­nie my­lisz czy­tel­ni­ka co do na­tu­ry Two­je­go bo­ha­te­ra. Skoro mamy do czy­nie­nia ze zwy­kły­mi psami, o czym świad­czy za­koń­cze­nie, to w opo­wia­da­niu po­ja­wia się sze­reg nie­ści­sło­ści. Per­so­ni­fi­ku­jesz zwie­rzę­ta chcąc po­ka­zać hi­sto­rię ogona z ich per­spek­ty­wy. Faj­nie. Ale moim zda­niem zu­peł­nie nie wczu­wasz się w swo­je­go bo­ha­te­ra. Nie tylko za­czy­na on mówić jak czło­wiek, ale nawet myśli jakby był po­zba­wio­ny psich in­stynk­tów. Woli mia­sto od wsi? Ca­łu­je się z sucz­ką? Woli pie­czy­ste od su­ro­we­go mię­cha? No i kwe­stia in­stynk­tu sek­su­al­ne­go po­trak­to­wa­ne­go jak u na­sto­lat­ków. No cóż, pew­nie ktoś zaraz powie, że prze­cież je­ste­śmy na por­ta­lu fan­ta­stycz­nym i nie na­le­ży za­ku­wać się w kaj­da­ny lo­gi­ki, ale jak dla mnie to po pro­stu nie trzy­ma się kupy.

Po­mysł jest, ale wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia wiele do ży­cze­nia, za­rów­no ze wzglę­du na to co na­pi­sa­łem po­wy­żej, fakt, że przez więk­szość czasu wieje nudą, jak i błędy tech­nicz­ne, któ­rych się nie ustrze­głeś:

 

Wtedy jesz­cze się nie bałem. Byłem dziec­kiem. Po­zna­wa­łem świat. Mama za­wsze czu­wa­ła gdzieś bli­sko. Nie oba­wia­łem się rze­czy no­wych. Za każ­dym ro­giem cza­iło się coś zu­peł­nie nie­zna­ne­go, coś co na­le­ża­ło od­kryć. Byłem bar­dzo cie­ka­wy świa­ta. 

– zbyt po­szar­pa­ny rytm. Na­gro­ma­dze­nie zdań pro­stych spra­wia wra­że­nie “szar­pa­nia”. Ko­mu­ni­ku­jesz ko­lej­ne fakty, a nie snu­jesz opo­wie­ści. Spró­buj po­łą­czyć nie­któ­re zda­nia ze sobą i spój­ni­ka­mi stwo­rzyć jedną, płyn­ną ca­łość.

 

Sma­ko­wa­ły bar­dzo

– brak do­peł­nie­nia: sma­ko­wa­ły mi bar­dzo.

 

Nie bałem się już pieca. Na piecu przy­rzą­dza­no pysz­ne je­dze­nie.

Mama ostrze­ga­ła, że pieca nie wolno do­ty­kać, bo to może boleć

– po­wtó­rze­nia.

 

Nie wiem, co mnie ku niej tak bar­dzo po­cią­ga­ło

chyba ra­czej “w niej” po­cią­ga­ło albo “przy­cią­ga­ło do niej”

 

Nagle do­strze­głem jego. Cień. Stał bez­po­śred­nio za mną. Mój wróg z dzie­ciń­stwa, któ­re­go tak bar­dzo nie­na­wi­dzi­łem…

– Wi­dzisz go? Stoi za mną – szep­ną­łem jej do ucha.

jak go do­strzegł skoro stał za nim?

 

Coś też nie gra z za­pi­sem dia­lo­gów. To ra­czej drob­nost­ki, ale na pewno inni fo­ru­mo­wi­cze zwró­cą na to uwagę.

 

Pod­su­mo­wu­jąc: po­mysł fajny, ale za­rżnię­ty wy­ko­na­niem.

@Maj­ku­bar

Zu­peł­nie nie zro­zu­mia­łeś o co mi cho­dzi. Ele­men­ty fan­ta­stycz­ne aby funk­cjo­no­wać i być wia­ry­god­ny­mi po­trze­bu­ją sze­re­gu za­ło­żeń. W więk­szo­ści przy­pad­ków za­ło­że­nie jest jedno: magia ist­nie­je. I w tym mo­men­cie mo­że­my skoń­czyć, wszyst­ko jest moż­li­we, po­zo­sta­łe wy­ja­śnie­nia są zbęd­ne.

Jeśli już jed­nak za­czy­na­my za­głę­biać się w sferę bar­dziej kon­kret­nych i szcze­gó­ło­wych za­ło­żeń (a tak jest w przy­pad­ku Fin­kli, która dosyć do­kład­nie opi­su­je pro­ces kry­sta­li­za­cji łez dziel­nych wojów z ja­skiń pod Gie­won­tem), to na­le­ży rów­nież za­dbać o ko­he­rent­ność ca­łe­go sys­te­mu, a tej mi bra­kło. Co praw­da wy­ja­śnie­nia sza­cow­nej au­tor­ki wy­ja­śnia­ją część moich obiek­cji, ale to już inna kwe­stia.

A zatem, Maj­ku­ba­rze zdaję sobie spra­wę, że znaj­du­je­my się na por­ta­lu po­świę­co­nym fan­ta­sty­ce. Nie zna­czy to jed­nak, że jak ktoś pisze tekst fan­ta­stycz­ny to może sobie po­zwo­lić na wolną ame­ry­kan­kę, bo każdą nie­spój­ność można wy­tłu­ma­czyć tym, że to o “wy­obraź­nię i słowo” tu prze­cież cho­dzi, a nie lo­gi­kę :D

 

Swoją drogą, rzecz do za­sta­no­wie­nia: róż­ni­ca mię­dzy świa­tłem na­tu­ral­nym, a “elek­trycz­nym”. To już moje czy­ste cze­pial­stwo, bo nie­trud­no do­po­wie­dzieć sobie jakąś ma­gicz­ną siłę, ale prze­cież świa­tło la­tar­ki i to emi­to­wa­ne przez pło­mie­nie to prze­cież jedno i to samo, nie po­win­no więc być róż­ni­cy w od­dzia­ły­wa­niu na łzy.

Fajny ten Twój szor­cik, Zal­th­cie. Smacz­ki sma­ko­wi­te, nie­zła groza na po­cząt­ku.

Ja tam żad­nych mor­der­czych koni się nie spo­dzie­wa­łem, jakoś od razu sta­wia­łem na maski. Ale nie są­dzi­łem, że pod nimi znaj­dę rep­ti­lian :D

No i uży­cie praw­dzi­we­go, ab­sur­dal­ne­go tek­stu ze schro­ni­ska na­praw­dę udane. Roz­ba­wi­ło mnie to.

Nie je­stem pe­wien czy wszyst­ko zro­zu­mia­łem, ale szort zde­cy­do­wa­nie po­pra­wił mi humor. Dia­lo­gi wy­szły Ci na­praw­dę przed­nie i sza­nu­ję umie­jęt­ne uży­cie prze­kleństw. Pa­su­ją ide­al­nie, tam gdzie są. Moim zda­niem tro­chę je­dziesz po ban­dzie jeśli cho­dzi o temat kon­kur­su, ale jakoś zu­peł­nie mi to nie prze­szka­dza. Frag­ment o tym, że: “Halny jeden wie­dział, że ko­chli­wą i wia­tro­pyl­ną mło­dzież nasza była.” mnie po pro­stu roz­bro­ił :)

Po­do­ba­ło się.

Drogi ho­ma­rze, czy­ta­jąc Twój tekst czu­łem się jak w trak­cie se­an­su filmu po­kro­ju “Po­znaj­cie moich Spar­tan”: za­że­no­wa­ny. Humor, który sto­su­jesz zu­peł­nie do mnie nie tra­fia. Brak mi też pu­en­ty. Mamy “śmiesz­ną”, cał­kiem barw­nie opi­sa­ną (to aku­rat spory plus!) hi­sto­ryj­kę o tu­ry­stach ucie­ka­ją­cych w po­pło­chu przed krwio­żer­czy­mi świ­sta­ka­mi. Ale skąd te świ­sta­ki, o co im cho­dzi? Nie wiemy. Wia­do­mo, forma ogra­ni­czo­na, toteż na roz­bu­do­wa­ną hi­sto­rię miej­sca nie ma, ale też na tym wła­śnie sztu­ka po­le­ga, by mimo li­mi­tów był ten (cy­tu­jąc pew­ne­go sym­pa­tycz­ne­go Fran­cu­za) “punch!” :) I tego mi tutaj bra­kło.

Czy­tam, Fin­klo Twój tekst i niby wszyst­ko się zga­dza. Na po­cząt­ku jest bu­do­wa­nie na­pię­cia i za­ry­so­wa­nie ta­jem­ni­cy, potem wkra­cza ele­ment fan­ta­stycz­ny, two­rzą­cy tylko więk­szy zamęt w gło­wie, a na końcu mamy pu­en­tę i wy­ja­śnie­nie. No struk­tu­ra jak ta lala.

Ale, choć mi głu­pio to pisać w ob­li­czu tylu po­chwał ze stro­ny in­nych, to po­wiem wprost: ja mam dy­so­nans. Od stro­ny for­mal­nej faj­nie (mnie tam opisy nie prze­szka­dza­ły), ry­ce­rze, któ­rzy za­po­mnie­li hasła też faj­nie, tylko te łzy, cho­le­ra, no nie­wia­ry­god­ne dla mnie i jakoś mi się ten po­mysł kupy nie trzy­ma. No bo cho­ciaż­by: czemu łzy kry­sta­li­zu­ją się do­pie­ro na po­wierzch­ni je­zio­ra, a nie w gór­nym biegu stru­mie­nia? I jak do tego do­szło, że łzy zmie­sza­ły się na tyle do­kład­nie, że two­rzą jed­no­li­tą taflę, a nie ma po­je­dyn­czych krysz­ta­łów?

  1. Nie, nie była to pomyłka. Nie pamiętam już kto to zatwierdzał (minał blisko rok), ale argumentacja była mniej więcej taka: “Nessekantosie, mimo że do wymaganych pięćdziesięciu skomentowanych opowiadań jeszcze sporo Ci brakuje, to Twój komentarz jest niezaprzeczalnie merytoryczny i dlatego uznam nominację”
  2. Dalej wykłócać się nie będę, ale nadal utrzymuję, że doszło tu do swoistego absurdu. Zasada pięćdziesięciu skomentowanych opowiadań chyba miała na celu głównie odsianie kont krzaków. Ale ok, wrócę jutro. Zostało mi pięć opowiadań do przeczytania i skomentowania :)

@Anet

Po­win­naś pu­bli­ko­wać na forum czę­ściej. Dwa krót­kie tek­sty to zde­cy­do­wa­nie za mało. Tym bar­dziej, że oba mi się po­do­ba­ły. Ten po­wyż­szy na­praw­dę mnie za­sko­czył (może dla tego, że był taki krót­ki i nawet nie mia­łem czasu się za­sta­no­wić o co może tutaj cho­dzić) i spra­wił, że za­śmia­łem się w głos. A rzad­ko mi się to zda­rza. Nie­źle!

@Zalth, dzię­ki! Teraz już wszyst­ko ma do­sko­na­ły sens. I pa­mię­tam, że kie­dyś o panie Rod­ma­nie czy­ta­łem.

Jak na tak krót­ką formę tek­stu udało Ci się wci­snąć na­praw­dę sporo in­for­ma­cji o świe­cie przy­szło­ści. W kwe­stie tego ile nauki, a ile czy­stej, wy­ssa­nej z palca fik­cji jest w pocz­tów­ce, nie wni­kam. Nie ma to w tym przy­pad­ku naj­mniej­sze­go zna­cze­nia. Liczy się efekt, a ten jest cał­kiem, cał­kiem. Za­koń­cze­nie rodzi py­ta­nia, nur­tu­je. Po­do­ba­ło mi się.

Meh, nie­koń­czą­ca się pętla, brak ja­kich­kol­wiek kon­kre­tów. Na­pi­sa­ne do­brze, po­mysł z nie­koń­czą­cym się cy­klem fajny, ale po­zo­sta­je py­ta­nie: po co to wszyst­ko było? Jeśli dla samej idei, to nie, nie po­de­szło.

Zdro­wo za­re­cho­ta­łem czy­ta­jąc tę pocz­tów­kę. Pho­to­shop­ka roz­bra­ja­ją­ca i świet­ny wy­bieg z ty­tu­łem. Kli­ka­jąc na tekst spo­dzie­wa­łem się cze­goś zu­peł­nie in­ne­go :)

Tylko, kim jest Den­nis? To imię to zwy­czaj­ny wy­peł­niacz, czy cho­dzi o kogoś kon­kret­ne­go?

Mam psa i mnie ru­szy­ło. Wię­cej nie ocze­ku­ję. I dia­log wła­ści­cie­la z Mako, jak już ktoś wcze­śniej wspo­mi­nał, bar­dzo wia­ry­god­ny i na­tu­ral­ny.

Hmmm, duży plus za po­le­mi­kę z ory­gi­na­łem w ar­ty­stycz­nej for­mie. Bar­dzo mi się coś ta­kie­go po­do­ba. Do­brze też pod­kre­śli­łeś gro­te­skę całej sy­tu­acji przed­sta­wio­nej u Cer­le­ga.

@kam_mod, coś w tym jest, ale:

1. mój głos już kie­dyś zo­stał uzna­ny.

2. ko­men­tarz pod tek­stem Anet jest nie­pod­wa­żal­nie me­ry­to­rycz­ny.

3. za­sa­dy są po to, aby je łamać. Bo le­piej mieć sko­men­to­wa­nych rze­tel­nie 40 tek­stów, czy pod ponad pięć­dzie­się­cio­ma zo­sta­wić: “Fajne, po­do­ba­ło mi się.”? :D

Uba­wi­łem się, za­koń­cze­nie w punkt. Uda­nie po­ka­za­łeś jak iry­tu­ją­ce może być lo­ko­wa­nie pro­duk­tu w tek­ście, bo aż do zmia­ny per­spek­ty­wy z Seymāra, na wnucz­ka, czu­łem na­ra­sta­ją­cą iry­ta­cję wła­śnie :D Bar­dzo cie­ka­wy po­mysł.

Od stro­ny tech­nicz­nej wła­ści­wie nie mam nic do po­wie­dze­nia. W jed­nym, czy dwóch miej­scach coś mnie de­li­kat­nie ukuło w szyku zda­nia, ale poza tym czy­ta­ło się na­praw­dę gład­ko, także za to duży plus.

Od stro­ny tre­ścio­wej mam już za to cał­kiem sporo do po­wie­dze­nia. I moja opi­nia bę­dzie dosyć od­mien­na od po­zo­sta­łych.

Czy­tam bo­wiem te wszyst­kie ko­men­ta­rze, czy­tam i zro­zu­mieć nie mogę na­rze­kań wielu osób na brak za­koń­cze­nia. I choć sam rów­nież po­zo­sta­łem z dia­bel­skim nie­do­sy­tem i chęt­nie do­wie­dział­bym się wię­cej o czar­nej armii, to nie mogę się zgo­dzić, że szor­to­wi bra­ku­je pu­en­ty. Może i finał nie wali po mor­dzie, ani nie wy­wo­łu­je ocze­ki­wa­ne­go przez wielu efek­tu “wow”, to jed­nak speł­nia swoje za­da­nie, po­zo­sta­wia­jąc czy­tel­ni­ka z pew­nym ro­dza­jem “fan­ta­stycz­ne­go nie­po­ko­ju”. Nie chciał­bym do­pro­wa­dzić do ab­sur­dal­nej sy­tu­acji, w któ­rej od­bior­ca od­naj­du­je w utwo­rze wię­cej tre­ści i zna­czeń niż miał za­miar za­wrzeć autor, ale śmiem twier­dzić, że La­tosz­ki śmia­ło mogą funk­cjo­no­wać jako za­mknię­ta ca­łość, któ­rej nic nie bra­ku­je. I, że ta­jem­ni­czość i nie­pre­cy­zyj­ność za­koń­cze­nia są ce­lo­we. No bo, gdyby się oka­za­ło czym jest ta cała czar­na armia, i co gor­sza, wy­ja­śnie­nie by­ło­by ba­nal­ne, to czy kto­kol­wiek nadal czuł­by ten dresz­czyk ta­jem­ni­cy? A je­śli­by nie czuł, to jakiż sens z ta­kie­go opo­wia­da­nia?

Dla­te­go też, Anet, gra­tu­lu­ję szor­ta. Ja go za­pa­mię­tam.

Ma­ka­bra. Ina­czej tego na­zwać nie po­tra­fię. Tekst z ja­kie­goś po­wo­du po pro­stu wy­wo­łu­je u mnie ciar­ki. Spodo­ba­ło mi się skru­pu­lat­ne pla­no­wa­nie wszyst­kie­go, ca­łe­go pro­ce­su twór­cze­go przez Prze­mka. Za to duży plus. Nie wiem tylko co zro­bić z tak be­stial­skim ze­sta­wie­niem hu­mo­ru z ogro­mem tra­ge­dii cho­re­go czło­wie­ka. Choć z dru­giej stro­ny Prze­mek zre­ali­zo­wał swoje ma­rze­nie więc chyba nie jest tak źle.

A z nieco innej per­spek­ty­wy: Twój szort obu­dził we mnie nur­tu­ją­cą mnie chyba od za­wsze kwe­stię: ile jest w sta­nie po­świę­cić twór­ca dla swo­je­go dzie­ła? I czy le­piej żyć mier­nie, czy cier­pieć i umrzeć by­le­by tylko coś osią­gnąć, by być za­uwa­żo­nym?

Głu­pio mi bom tylko po­ło­wę na­wią­zań wy­ła­pał, a o co cho­dzi z ćmą to nie wiem mimo uży­cia Go­ogle. Ale pocz­tów­ka pierw­sza klasa!

Co­bol­dzie, gra­tu­lu­ję wy­gra­nej w kon­kur­sie. Co praw­da mi­nę­ło tro­chę czasu od pu­bli­ka­cji tek­stu, ale do­pie­ro teraz udało mi się zna­leźć chwil­kę, by nieco po­bu­szo­wać i po­czy­tać na forum.

Twoja pocz­tów­ka jest zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szą z do­tych­czas prze­ze mnie prze­czy­ta­nych jeśli cho­dzi o kwe­stię za­gad­ki jaką rodzi przed czy­tel­ni­kiem. Mnie dzię­ki panu Pa­ran­dow­skie­mu udało się od­szy­fro­wać toż­sa­mość Mad­die i ko­cha­ne­go Mini cał­kiem szyb­ko, ale na trop Thin­kie­go do­pie­ro dzię­ki ko­men­ta­rzom. Po­do­ba mi się, że każdy ele­ment Two­je­go tek­stu, nie­mal każde słowo jest wy­wa­żo­ne i po­trzeb­ne, każdy drob­ny frag­ment opisu po­zwa­la uważ­ne­go czy­tel­ni­ka na­kie­ro­wać na wła­ści­wy trop. To duża sztu­ka, by w tak krót­kiej for­mie po­wie­dzieć wy­star­cza­ją­co, jed­no­cze­śnie nie zdra­dza­jąc zbyt wiele. I za to, gra­tu­la­cje!

Jed­no­cze­śnie, nieco mal­kon­tenc­ko muszę przy­znać, że choć pocz­tów­ka przy­pa­dła mi do gustu, nie­któ­rzy z Two­ich ad­wer­sa­rzy wy­wo­ła­li w mej oso­bie sil­niej­sze emo­cje. Być może ura­czysz nas nie­dłu­go tym co ten Twój “tra­iler” zwia­stu­je? :)

Kwin­te­sen­cja opo­wia­da­nia, jak dla mnie. Mi­ni­mum słów, mnó­stwo trze­ba sobie do­po­wie­dzieć (a, że w tym przy­pad­ku wia­do­mo co, to nawet le­piej) i mak­sy­mal­nie skon­den­so­wa­na treść. Niby takie kil­ku­wy­ra­zo­we nic, a za­pa­da w pa­mięć i bawi bar­dziej niż wiele roz­bu­do­wa­nych tek­stów. Win­szu­ję po­my­słu.

@Black­burn muszę Cię po­chwa­lić. Tak krót­kim tek­stem, kil­ku­na­sto­ma za­le­d­wie zda­nia­mi wzbu­dzi­łeś we mnie emo­cje i wpra­wi­łeś, choć­by w chwi­lo­wą, za­du­mę. Nie­źle :)

@Tisz­ka niech trze­pie! Dresz­czyk emo­cji bę­dzie tym więk­szy. Choć z dru­giej stro­ny szko­da bar­dzo, że nie mają za­mia­ru udo­stęp­nić au­to­rom re­cen­zji ich tek­stów. Kon­struk­tyw­na kry­ty­ka to naj­cen­niej­szy z darów.

Kon­kret­ny szor­cik muszę przy­znać. Na­pi­sa­ny bar­dzo lekko i jak już ktoś zdą­żył za­uwa­żyć, pełen pla­stycz­nych ob­ra­zów. Za mało w nim jed­nak kon­kre­tów, abym mógł po­czuć więk­sze emo­cje. Ot, chło­piec ma za­da­nie, palić świecz­ki co mie­siąc, by po­wstrzy­mać zło. Ale co do­kład­nie się sta­nie jeśli za­wie­dzie, skąd wie o po­trze­bie pa­le­nia tych­że świe­czek, nie wia­do­mo.

Znę­co­ny zło­tym pió­rem, stat­kiem na okład­ce e-bo­oka i wizją wspa­nia­łych, po­wietrz­nych przy­gód, za­sia­dłem do tek­stu i prze­czy­ta­łem go może nie jed­nym tchem, ale też bez za­dysz­ki.

W kwe­stiach warsz­ta­to­wych, cze­pial­stwo z mojej stro­ny by­ło­by nie­tak­tem wobec pu­bli­ko­wa­ne­go tek­stu. Dodam tylko, że by­ło­by ono rów­nież bez­pod­staw­ne, bo tekst jako forma prze­ka­zu wdzięcz­nie znik­nął za przed­sta­wia­ną hi­sto­rią. Bar­dzo po­do­ba­ła mi się sty­li­za­cja ję­zy­ko­wa, na­da­ją­ca hi­sto­rii kli­ma­tu opo­wie­ści z cza­sów praw­dzi­wych pi­ra­tów. Mo­men­ta­mi, aż chcia­ło mi się za­krzyk­nąć: “Arrrr!”

Hi­sto­ria Arka, z uwzględ­nie­niem jego “ori­gin story” jako pi­ra­ta bar­dzo mi się po­do­ba­ła. Jego mo­ty­wa­cja do po­szu­ki­wa­nia spo­so­bu na opusz­cze­nie się po­ni­żej dna jest jak naj­bar­dziej lo­gicz­na i praw­do­po­dob­na. I choć pu­en­ta bar­dzo faj­nie spina po­czą­tek i ko­niec opo­wia­da­nia, to za­bra­kło mi w niej dwóch rze­czy:

  1. Muszę przyznać, że na tle wielu innych, publikowanych chociażby na tym forum, opowiadań, Gianca jest dla mnie nieco zbyt prostolinijna. Opisane przez Ciebie losy Arka Olsona bardziej przystają pełnoprawnej powieści, gdzie nieco większe znaczenie ma sama podróż, niż rozbicie czytelnika tak istotne w krótkich formach. I tego właśnie mi tutaj brakowało. Gianca to piękna historia o dojrzewaniu w cieniu tragedii, o drodze głównego bohatera od prowincjusza do nieposkromionego pirata i o jego obsesji na temat świata pod dnem. Brak mi jednak jakiegoś wściekłego “twista” na końcu, czegoś co usmażyłoby mi mózg lub chociaż zagotowało krew. Albo może jestem po prostu marudny. Nie wiem. Czuję niedosyt.
  2. Nie do końca wierzę w głównego bohatera. To znaczy: chłopak, którego wioska zostaje zniszczona przez bandytów, który widział śmierć rodziców i wszystkich bliskich mu osób, który poznał grozę łupieżczego trybu życia od strony ofiary, ktoś taki sam staje się piratem? Mordującym z zimną krwią i napadającym bezbronnych? Ja rozumiem, że został wzięty do niewoli, że najpierw musiał służyć na pirackim statku. Ale wybrać takie życie z własnej woli, stać się podobnym do tych którzy odebrali mu dawne życie? Coś mi tu nie gra. Oczywiście, istnieje możliwość, że tak traumatyczne przeżycia i dorastanie na pirackim statku mogły ukształtować Arka w taki, a nie inny sposób, ale czemu w takim razie w finale zachował się w taki, a nie inny sposób? Czemu nagle załoga z którą walczył ramię w ramię przez tyle lat, która była mu bliższa niż rodzina, staje się mniej ważna od nieznanych mu wieśniaków? Czemu po prostu nie wyrzucił za burtę Czapmistrza i Darmopycha każąc swoim ludziom o wszystkim zapomnieć? Rozwiązań było wiele. Mógł skłonić Pana Pięciu Płanet do wzięcia tych nieświadomych wieśniaków z dna pod swoją opiekę, przejęcia ziemi, wcielenia ich do jego armii i podbicia ziem czartów. Albo po prostu odlecieć do odległych ventów. Ale nie, on z zimną krwią (w obłędzie, to fakt) morduje swoich kompanów jakby nigdy nic? Nie łapię tego. Brakuje mi głębszego nakreślenia konfliktu wewnętrznego bohatera, który uwiarygodniłby jego zachowanie.

Z ma­ru­dze­nia to tyle. I mimo tego co wy­tkną­łem po­wy­żej, opo­wia­da­nie mi się po­do­ba­ło. Wy­kre­owa­ny przez Cie­bie świat wpra­wia w nie­mal dzie­cię­cy za­chwyt i spra­wia, że mam ogrom­ną ocho­tę się­gnąć po Twoje po­wie­ści, aby po­znać wszyst­kie se­kre­ty Kra­iny Mar­twej Ziemi i wy­słu­chać in­nych hi­sto­rii z tego po­wietrz­ne­go świa­ta.

Po­mysł na tech­no­lo­gię po­zwa­la­ją­cą stat­kom uno­sić się w po­wie­trzu jest bar­dzo bli­ski memu sercu, gdyż sam wy­my­śli­łem coś po­dob­ne­go na po­trze­by jed­ne­go z moich uni­wer­sów.

Nie zgo­dzę się jed­nak z przed­mów­ca­mi o wy­mia­rze ory­gi­nal­no­ści świa­ta przed­sta­wio­ne­go. I choć nie po­czy­tu­ję tego w żaden spo­sób za wadę, to z ksią­żek o po­dob­nych mo­ty­wach wspo­mnę Cry­sta­li­cum To­ma­sza Maj­kow­skie­go i po czę­ści też Ver­ti­cal Ra­fa­ła Ko­si­ka (w tym dru­gim po­do­bieństw nie ma tak wiele, poza ideą uno­szą­cych się w po­wie­trzu miast), z fil­mów zaś wspa­nia­łą Pla­ne­tę Skar­bów.

@Fo­lo­in­Ste­pha­nus, bar­dzo je­stem rad, że się faj­nie czy­ta­ło i bar­dzo po­do­ba mi się Twoja in­ter­pre­ta­cja opo­wia­da­nia :) Tym bar­dziej, że jest tra­fio­na. Cho­dzi­ło mi głów­nie o to, że bez wzglę­du ja da­le­ko zaj­dzie­my i jak wiele osią­gnie­my to za­wsze, pa­trząc z od­po­wied­niej per­spek­ty­wy, bę­dzie­my ma­lut­cy i nic nie zna­czą­cy.

Szko­da, że pu­en­ta jest aż tak prze­wi­dy­wal­na, no ale cóż… :)

Śmie­chłem wię­cej niż raz. Bar­dzo ład­nie wy­punk­to­wa­ne głu­pot­ki i bo­lącz­ki Gwiezd­nych Wojen., w tym te na które sam nie zwró­ci­łem uwagi. Ab­sur­dal­ność tek­stu wy­wa­żo­na, nie prze­gię­ta. Sło­wem: udana pa­ro­dia, po­do­ba­ło się :)

@ocha, bar­dzo dzię­ku­ję za klika i miło mi, że się po­do­ba­ło. Z tą zmia­ną per­spek­ty­wy na ko­niec to masz rację, że dla nie­któ­rych (tutaj chyba dla wszyst­kich) to jak cios ło­pa­tą w twarz, ale bałem się że bez niej ktoś mógł­by za­py­tać: "Ale jaki był sens tego opo­wia­da­nia i po co ono było?" :)

@ro­se­bel­le dzię­ki za klika :) Z Czy­sci­cie­la­mi to tak tylko po­wiem, że w opo­wia­da­niu nigdy żad­ne­go kota nie było :) Co do Bau­man­na, to nie na­wia­zy­wa­łem świa­do­mie. Mo­żesz roz­wi­nąć o jakie po­do­bień­stwa cho­dzi? @Zalth Przy­kro mi, że za­koń­cze­nie roz­cza­ro­wa­ło, ale Twój ko­men­tarz po­twier­dza jedno. Muszę chyba za­cząć ostro prze­gi­nać by­ście prze­sta­li się w końcu do­my­ślać o co cho­dzi w moich tek­stach. Ale doj­dzie­my do tego :) I dzię­ki za klika. Miło się robi jak ktoś do­ce­nia twój styl :D

Styl cał­kiem przy­jem­ny, jakby słu­chać opo­wie­ści do­bre­go kum­pla, co to umie cie­ka­wie gadać o ni­czym, a i żar­cik jakiś tu i ów­dzie wple­cie.

Pro­ble­my tech­nicz­ne mnie oso­bi­ście nie roz­pro­szy­ły, ale i treść nie po­rwa­ła. Brak tu ja­kie­goś głęb­sze­go zwro­tu akcji, czy za­sko­cze­nia. Na­zwi­sko przy­ja­cie­la z miej­sca wy­ja­śnia wszyst­ko, a zmu­sza­ją­cej do my­śle­nia po­in­ty nie­ste­ty brak. Jutro o tek­ście zdążę już za­po­mnieć.

@re­gu­la­to­rzy

Na­nio­słem po­praw­ki zgod­nie z su­ge­stia­mi. Zmie­ni­łem też ga­tu­nek z fan­ta­sy na sci-fi i na­pi­sa­łem nową przed­mo­wę. Może to ścią­gnie wię­cej użyt­kow­ni­ków i ukry­je tro­chę zie­ją­cą oczy­wi­sto­ścią prze­wrot­ność tek­stu :D

Ja w prze­ci­wień­stwie do więk­szo­ści do­my­śli­łem się bar­dzo szyb­ko, bo już przy dru­gim aka­pi­cie. Coś mi tam za­świ­ta­ło, zer­k­ną­łem na tytuł i już wszyst­ko stało się jasne. Może je­stem wy­czu­lo­ny bo sam kilka dni temu wrzu­ci­łem tekst z po­dob­ną za­ba­wą per­spek­ty­wą, albo po pro­stu mia­łem nosa, nie wiem. Sty­li­stycz­nie nic wię­cej nie wy­tknę poza tym co już zo­sta­ło po­wie­dzia­ne. No, poza drob­ną uwagą, że to na­gro­ma­dze­nie “nie” na samym po­cząt­ku tro­chę mnie ukuło i wy­bi­ło z rytmu.

Tek­ścik kró­ciut­ki, przez brak ele­men­tu za­sko­cze­nia (w moim przy­pad­ku) tro­chę ni­ja­ki, ale za­mysł, wbrew kli­ma­to­wi, sym­pa­tycz­ny.

@No­Whe­re­Man, dzię­ki za klika :) też przy­zna­ję, że nie wiem jak le­piej ukryć toż­sa­mość bo­ha­te­rów. Po cichu li­czy­łem, że czy­tel­nik pój­dzie tro­pem ob­cych i kli­ma­tów sci-fi gdzie jest wiele in­sek­to­idów. No, ale cóż :D @re­gu­la­to­rzy jak zwy­kle, dzię­ki za wi­zy­tę i po­praw­ki. Me serce ska­cze z ra­do­ści, że z każ­dym tek­stem masz mi mniej do wy­tknię­cia :) błędy po­pra­wię gdy będę miał do­stęp do kom­pu­te­ra.

Mal­kon­ten­ci, mal­kon­ten­ci wszę­dzie! :D A tak na po­waż­nie, ja­kieś su­ge­stie od­no­śnie tego co naj­bar­dziej na­pro­wa­dza na trop? Za­wsze można coś zmie­nić i ukryć. Z ła­ciń­skim imie­niem Muski już ra­czej nic nie zro­bię, ale też nie każ­de­mu bę­dzie świ­tać. Co do nazw miejsc, uwaga SPOJ­LER, Wszyst­kie po­cho­dzą z ję­zy­ka hisz­pań­skie­go. I tak: La­ca­sa – La casa – Dom Ba­su­ra – Śmie­ci (cho­dzi­ło do­kład­nie o kosz czyli "cubo de ba­su­ra") En­ci­me­ra – Blat (ku­chen­ny) es­tier­col – obor­nik Al­co­ba – Sy­pial­nia El­ba­no – El baño – Ła­zien­ka No i sam głów­ny bo­ha­ter Bicho – Robak. Ale może też zna­czyć "Dzi­wak"

Opo­wia­da­nie kli­ma­tycz­ne, mo­men­ta­mi wul­gar­ne, ale w gra­ni­cach roz­sąd­ku. Czy­ta­ło się do­brze, choć nie do końca je zro­zu­mia­łem. Część o cy­ro­gra­fie i o tym jak dia­bli­ca po­gry­wa­ła z księ­dzem była cie­ka­wa. Na­to­miast ta druga stara się być mą­drzej­sza, bar­dziej fi­lo­zo­ficz­na, a wy­szła tro­chę na siłę. I zu­peł­nie nie wiem o co cho­dzi­ło w ostat­nim frag­men­cie. Jest on na­pi­sa­ny z per­spek­ty­wy dia­bli­cy, czy jej przy­szłej ofia­ry? Do­my­ślam się, że to dru­gie, ale przy pierw­szym po­dej­ściu spo­sób nar­ra­cji po­wo­du­je za­mie­sza­nie.

Bra­kło mi też za­ska­ku­ją­cej pu­en­ty, tak waż­nej przy krót­kiej for­mie.

Ogól­nie rzecz uj­mu­jąc, two­rzysz bar­dzo zgrab­ne kadry oraz cie­ka­wych bo­ha­te­rów. Nawet hi­sto­ria zde­pra­wo­wa­ne­go księ­dza, mimo tego, że nie­zbyt od­kryw­cza, jest in­te­re­su­ją­ca. Brak mi tylko po­rząd­ne­go za­koń­cze­nia. Albo nie ro­zu­miem tego które jest, a wtedy pro­szę o oświe­ce­nie :)

Nowa Fantastyka