Profil użytkownika


komentarze: 46, w dziale opowiadań: 46, opowiadania: 28

Ostatnie sto komentarzy

 

HollyHell91, dziękuję bardzo za komentarz. Zgadzam się z częścią Twoich uwag i naniosłem stosowne korekty tekstu. Niektóre poprawki uznałem jednak za zbyteczne. Tak czy inaczej, cieszę się, że spodobała Ci się historia Laury.

 

Akcja opowiadania rozgrywa się z czasach, które można by nazwać „alternatywnym dzikim zachodem”. Są rewolwery, pociągi, elektryczność (w dużych miastach), ale jest też magia, potwory i elfy. Dziennikarz nie jest zawodem aż tak kojarzącym się z czasami współczesnymi. Na dzikim zachodzie wydawano gazety i ktoś przecież zajmował się pisaniem do nich artykułów.

Poza tym, pamiętaj, że „Pakt” nie jest opowiadaniem historycznym, a fantastyką. Nie trzeba się trzymać ściśle faktów. Rozumiem, że nagłe pojawienie się latających samochodów mogłoby nieco zdziwić, ale jakby miały jakieś wyjaśnienie fabularne, to czemu nie? :)

Co do słownictwa, to uważam, że jest w porządku. W przytoczonym przykładzie słowo „oblicze” może brzmieć nieco podniośle, ale jest wypowiadane przez narratora, a nie przez postać.

Historia legginsów zaczyna się w średniowieczu. W XIII i XIV wieku legginsy szyto z wełny i skóry. Pierwsze legginsy swoim designem przypominały grube pończochy. U mnie mamy skórzane legginsy z frędzelkami (na wzór ubioru Indian z Ameryki). Mógłbym użyć określenia „obcisłe/przylegające” spodnie, ale uważam, że legginsy też pasują.

Podsumowując, wydaje mi się, że trochę za bardzo tutaj kombinujesz z tym „mieszaniem stylów” :)

 

Jeżeli chodzi o „błądzić spojrzeniem/wzrokiem”, to są synonimy i obie formy są jak najbardziej poprawne.

 

 

Co do „słuchu”, to tutaj zastosujemy określenie „wytężył słuch”. 

 

 

 

Nie rozumiem, dlaczego Laura tak długo nie reagowała na katowanie elfki. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, żeby taka wojownicza kobieta przez długą chwilę patrzyła, jak katują inną kobietę i pocierała powiekę. Dziwne to jest dla mnie.

Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę. Chciałem, aby Laura była skomplikowaną postacią i żeby jej zachowanie zmuszało do refleksji. Bohaterka ma nieco „skrzywioną moralność” i jej rekcje często są odmienne od tego, czego można by się spodziewać po normalnym człowieku. Już od bardzo młodego wieku brała udział w walkach z elfami i widziała okropności wojny, co wpłynęło na jej psychikę. Jej pojęcie dobra i zła może się nieco różnić od naszego. Pakt z Duchem również może mieć z tym jakiś związek. Było wspomniane, że moc magiczna ma swoją cenę. Laura została poniekąd wychowana przez wojsko, a potem Zakon. Dla niej najważniejsze jest więc wykonanie misji. Pomoc obcej osobie mogłaby skomplikować jej zadanie (co poniekąd się stało). Weźmy też poprawkę na „brudny”, niebezpieczny świat w którym żyją bohaterowie opowiadania. Większość osób pewnie by nie interweniowała w takiej sytuacji. Pen ma szlachetne serce, ale nie każdy chce „zmieniać świat na lepsze”. Laura długo zastanawiała się jak postąpić. Rozważała za i przeciw. Zimny pragmatyzm walczył z tą odrobiną współczucia jaka w niej jeszcze została.

 

Język elfów wymyśliłem sam, fajnie, że Ci się spodobał :D

 

Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarz i „wirtualnego klika”. Bardzo mi miło, że opowiadanie przypadło Ci do gustu.

 

Pozdrawiam :)

 

Twoje własne słowa z komentarza do “Zakonu Oczyszczenia”: 

 

To nie superbohaterka, a raczej antybohaterka. Jej moralność jest wypaczona

 

Jej impulsywność doprowadziła przecież do bójki w barze i przypadkowego zabójstwa, a brak wyrzutów sumienia świadczy o jej zachwianej moralności.

 

A tak serio, to brak wyrzutów sumienia tyczy się raczej zabijania „bandziorów”. Wypaczona moralność Laury nie polega na tym, że jest w stanie zabić dosłownie każdego i nie mrugnąć przy tym nawet okiem. Są wyjątki :). Starałem się stworzyć postać wewnętrzne skomplikowaną. Nie powinno się jej traktować zero jedynkowo. Z jednej strony potrafi być bezwzględna przy zabijaniu przeciwników, z drugiej tli się w niej iskierka dobra i potrafi pomóc potrzebującej osobie. Toczy ze sobą taką wewnętrzną walkę. Poza tym „kobieta zmienną jest” XD

 

Co do sceny łamania kości przy pomocy magii, to faktycznie dość brutalne, ale jednak to nie to samo co własnoręczne okaleczanie ludzi. Ci ludzie niby nic jej nie zrobili, ale sugerowali dość mocno, że chcą się „ z nią zabawić”. Laura więc mogła się zdenerwować. W kontekście strachu Laury w ostatniej scenie, większy nacisk kładłbym jednak na samo obcowanie z istotą nadprzyrodzoną. W poprzednim komentarzu napisałem kilka czynników, które należy rozpatrywać łącznie.

 

Moje „wyjaśnienia” są po to, by nakreślić jak ja widzę niektóre sprawy w opowiadaniu. Oczywiście każdy może sobie interpretować na własny sposób i wyciągać własne wnioski. Do czego zachęcam :)

 

Podsumowując, jesteś bardzo skrupulatna. Muszę uważać na każde moje słowo XD. Cieszę się jednak, że tak dokładnie analizujesz zachowanie postaci. Widać, że opowiadanie podoba Ci się na tyle, by do niego wracać w myślach. Fajnie się prowadzi z Tobą dyskusję.

 

PS Wielkie dzięki za klika :D

 

 

Ananke, dziękuję za komentarz. Cieszę się, że powróciłaś na drugą przygodę Laury :) Możemy się w kilku kwestiach nie zgadzać, ale jestem wdzięczy za Twoje uwagi. Na pewno je rozważę.

 

Co do „mało subtelnego” wstępu, to odnoszenie się w dialogu do wydarzeń z przeszłości, by nakreślić tło opowieści jest zabiegiem starym jak świat i dość często wykorzystywanym. Rozumiem, że może to komuś przeszkadzać gdyby takie opisywanie zajmowało kilka stron, ale sytuacja o której mówisz, to raptem kilka linijek dialogu (wyjaśnienie jak Laura i Pen się poznali). Jak dla mnie, to dobry kompromis, żeby przekazać ważne informacje i nie wydłużać za bardzo tekstu.

 

Co do „tłumaczeń”, to po Twoich uwagach do „Zakonu Oczyszczenia” zwracam na to uwagę i staram się ich unikać. Nie sądzę jednak, żeby pojedyncze zdanie tu i ówdzie przeszkadzało :)

 

Ale co zapisywał? Jakie wszystko? To, że istnieją pogańskie Duchy? Przecież sam o to zapytał, więc wie, że są ludzie, którzy uznają to za prawdę. Laura tylko potwierdziła to, co on wie, skąd zatem to podekscytowanie i notowanie “wszystkiego”? – Podekscytowanie wynikało z tego, że Laura potwierdziła plotki na temat Duchów. Byty te wyznawane są przez elfy i ludzie traktują je jako zwykły zabobon. Nigdzie w teście nie ma informacji, że są ludzie, którzy podzielają wierzenia elfów (z wyjątkiem zakonników, co jest kontrowersją). Mało tego, Laura powiedziała coś więcej. Stwierdziła, że ona nie „wierzy” w Duchy, bo one istnieją naprawdę, wiec to nie wiara, tylko wiedza. Wyobraź sobie np. znajomego policjanta lub oficera w wojsku, czy innego członka ważnej organizacji, który ze śmiertelną powagą mówi Ci, że Thor władca piorunów jest jak najbardziej realny i że widział go na własne oczy (oczywiście nie mówimy o filmach Marvela XD).

 

Jeżeli chodzi o wspomnienia Laury z zawierania paktu z Duchem, to uważam, że odbiorca, który zapoznaje się pierwszy raz z danym tekstem/filmem/grą chce aby przynajmniej cześć rzeczy była wyjaśniona czarno na białym. W „Pakcie” i tak jest dużo niedopowiedzeń i czytelnik musi się sporo rzeczy domyślać. Oczywiście rozumiem, że możesz mieć inne odczucia.

 

Pojawienie się elfki – scena opisana bardzo dobrze, szczegółowo, bez przesadzania, bez ugładzania. – No, nareszcie jakiś komplement :) Cieszę się, że scena z elfką przypadłą Ci do gustu. Napracowałem się nad nią i jestem z niej dumny.

 

 

Uwaga, poniżej spojler poprzedniej części „Zakon Oczyszczenia”

Teraz moment, w którym Laura wkracza do akcji – hm, we wcześniejszej części nie miała wyrzutów sumienia, a teraz ratuje obcą osobę tak po prostu? – Przy zabijaniu „bandziorów”, człowiek z a’la dzikiego zachodu nie miałby żadnych problemów. Rozumiem więc, że chodzi Ci o scenę z panią doktor. Zauważ, że przy rozmowie z doktor Teris, Laura musi się bardzo spieszyć, żeby uratować porwane przez virę dziecko. Próbuje rozmawiać z lekarką , ale ta uparcie trwa przy swoim i usiłuje przywrócić męża do życia. Oczywiście nie jest to możliwe, ale Teris nie przyjmuje do wiadomości wyjaśnień Laury. Bohaterka ma dylemat moralny i ostatecznie decyduje się na użycie „zakazanej mocy”, by wydobyć z umysłu lekarki miejsce przetrzymywania dziewczynki. Podczas procesu Laura nie krzyczy na Teris, jest wręcz dla niej bardzo łagodna. Po wszystkim Laura dusi w sobie wyrzuty sumienia poprzez alkohol. Musi tak robić, bo tego wymaga od niej jej praca.  

Koniec spojlera.

 

 

Laura nie ratuje obcej osoby tak po prostu. Faktycznie w porównaniu z reakcją Pena, można by uznać, że Laurę nie obchodzi elfka. Całkiem możliwe, że tak na początku było. Laura na wojnie naoglądała się podobnych scen. Dla niej najważniejsza jest misja. Słowa Pena, tragiczny wygląd elfki i wykrzyczane przez nią słowa sprawiają jednak, że coś w Laurze pęka i kobieta postanawia uratować elfkę. Gdy Pen pyta się Laury czy płacze, kobieta odwraca głowę i odpowiada mu bardzo ostro. Pośpiesznie wyjaśnia co jest przyczyną łez, zupełnie jakby chciała ukryć prawdziwy powód. Jak było naprawdę? Pozostawiam to do wyobraźni czytelnika. Zwracam jednak uwagę, na szczegóły w zachowaniu Laury, która z daleka wygląda jakby wszystko po niej spływało, ale gdy przyjrzymy się dokładniej dochodzimy do wniosku, że nie do końca tak jest.

 

Sama walka i strzelanina fajnie pokazana. – Mało tych komplementów od Ciebie, więc cieszę się z każdego :)

 

Tutaj też elfy zbyt sapkowskie, tzn. przemijające, dzieli ich przepaść technologiczna itd. – Pan Andrzej nie ma monopolu na takie przedstawienie elfów. :) W wielu innych światach występują podobne motywy, choćby Dragon Age, Elder Scrolls, Warhammer Fantasy. Zresztą to, że słabsza cywilizacja musi ustąpić silniejszej, nie jest niczym odkrywczym. Znamy to z realnego świata. Jeżeli chodzi o „moje elfy” to zdecydowanie bliżej im Indian. U Sapkowskiego elfy miały przecież całe miasta, które porzuciły ustępując ludziom. To elfy były bardziej zaawansowane od ludzi i dopiero z czasem role się odwróciły.

 

Za to kuracja oka i niedopowiedzenia rozpalają wyobraźnię.

Rozmowa z Morisem – takie rozmowy wychodzą Ci świetnie.

He, he. Miło mi :D

 

 

Strach u Laury w końcówce opowiadania wynika z kilku rzeczy:

– bohaterka zginęła i została ożywiona? Czy może ktoś/coś ją ocaliło w ostatniej chwili? No właśnie, nie wiadomo do końca, co się wydarzyło. Nawet największy badass się przestraszy w obliczu czegoś takiego

– „rozmowa” z Duchem również nie należy do łatwych sytuacji. Nadprzyrodzona siła zwraca się bezpośrednio do bohaterki i czegoś do niej chce. Na początku opowiadania w przemyśleniach Laury, łatwo można odczytać jaka była przerażona, gdy zawierała Pakt z Duchem. Teraz istota znowu się pojawia i wraz z nią powraca strach.

– obudzić się w ruinach wypełnionych rozczłonkowanymi szczątkiami ludzi nie działa dobrze na psychikę.

– co innego zabić kogoś przy pomocy rewolweru, ale co innego rozerwać kogoś na strzępy gołymi rękami i zębami. Napełniona mocą Ducha Laura wpadła w szał i zabiła każdego, kto się nawinął. Nie panowała nad sobą i całkiem możliwe, że będąc w amoku czerpała radość z zabijania. Gdy to sobie uświadomiła przeraziła się

– czy po takim „wskrzeszaniu/pomocy” nadal jest człowiekiem? Czego zażądał od niej Duch w zamian z pomoc?

 

Cieszę się, że spodobało Ci się zakończenie, które u czytelników wywołuje mieszane odczucia. Masz rację, będzie kontynuacja historii. Kiedy dokładnie? Jeszcze nie wiem. Pracuję nad tym :)

 

Mam nadzieję, że powyższe wyjaśnienia przekonają Cię bardziej do „mojej wizji” i podobnie jak to było w przypadku Bruce, zasłużę sobie na Twojego klika.

 

 

 

 

 

Beeeecki, cieszę się, że wpadłeś :) Dziękuje bardzo za komentarz i za klika.

 

Przykro mi, że nie bardzo przypadły Ci do gustu wypowiedzi Pena z początku opowiadania, ale fajnie, że spodobała Ci się „chemia” łącząca postacie. Miło mi również, że uznałeś moje opisy za autentyczne :D

Co do „unikania kul” to najemnicy, którzy strzelali do Laury nie stali blisko niej. Blisko znajdował się jednie ich herszt, który dopiero wstawał z ziemi. Jeszcze oszołomieni  po „widowiskowej” śmierci swojego towarzysza rewolwerowcy nie strzelali zbyt celnie. Po prostu odpowiedzieli ogniem na chybił trafił. Laura uciekła przed ostrzałem w ostatniej chwili i schowała się za pniem.

 

– Kiedy zniknęłaś w tamtym namiocie, sądziłem, że już po tobie -W sumie akapit, zaczynający się tym zdaniem, jest chyba niepotrzebny. Nic nie wniósł, jest skrótowy. Mogłoby go nie być. –  Kwestia gustu. Ananke się na przykład spodobało :)

 

Napisałeś co Ci się podobało i co nie do końca wywarło na Tobie dobre wrażenie. Cieszę się, że ogólnie miałeś jednak pozytywne odczucia podczas czytania.

Jeszcze raz dziękuję za klika i pozdrawiam :)

Ogólnie nie lubię horrorów, ale Twoja historia przypadła mi do gustu i czytałem z zaciekawieniem. Potrafisz budować napięcie. Masz bardzo dobry styl pisania i czytając opowiadanie autentycznie czułem niepokój. Opisy są plastyczne, a postacie dobrze napisane. Pomysł z zamknięciem kobiety przez starszą parę na strychu w połączeniu z ich wymyśloną historią był genialny.

Dialogi również mi się podobały. Wyszły naturalnie. Tak samo relacja małżeństwa. Jak na opowiadanie fantasy jest jednak trochę za mało elementów fantastycznych. W sumie jedynie portretów dzieci i “odmładzania” staruszków nie da się logicznie wyjaśnić.

Podobało mi się, ale mam też kilka zastrzeżeń/pytań.

Skoro nasi bohaterowie mieli problemy finansowe, dlaczego szukali nowego domu? Nie mogli mieszkać w tym co dotychczas? Inna kwestia, że jak się szuka pracy jednocześnie z przeprowadzką, to wybiera się raczej duże miasto, gdzie jest większa szansa na znalezienie nowego miejsca zatrudnienia.

Dlaczego starsze małżeństwo opowiedziało na początku historię zabijania dzieci? Chcieli przecież szybko sprzedać dom. Do wytłumaczenia okazyjnej ceny domu wystarczyłoby wyjaśnienie, że są starsi i nie radzą sobie już na odludziu.

Przyznanie się Matyldy do wszystkiego trochę popsuło historię. Spodziewałem się, że staruszkowie znikną na dobre, a policja zacznie podejrzewać Piotra i Annę o morderstwa.

Ale to tylko moje czepianie się. Można na to przymknąć oko, bo ogólnie opowiadanie bardzo fajne. Znaczy bardzo straszne :)

 

PS Czytałem opowiadanie w nocy i momentami miałem ciarki na plecach, a tu nagle dzwoni do mnie nieznany numer telefonu. Myślałem, że zejdę na zawał XD

Bruce, dziękuję za potwierdzenie, ale w miejscu znaków zapytania (Bruce już o to pytała, ale po wyjaśnieniach uznała moją koncepcję ????) miała być uśmiechnięta buźka. Nie wiem dlaczego zostało to podmienione na pytajniki. Teraz dopiero zauważyłem XD.

Hesket, dziękuję za komentarz i za „klika”. Szkoda, że to nie są Twoje klimaty, ale cieszę się, że mimo to przeczytałeś całość i uznałeś historię za wciągającą.

Zastanawiające było dla mnie, jak można coś notować, jadąc na koniu? – Bruce już o to pytała, ale po wyjaśnieniach uznała moją koncepcję ????. Pen i Laura jechali sobie spokojnie obok siebie na roggach. To inteligentne zwierzęta, więc Pen nie musiał trzymać za lejce, by jechać prosto i notować coś od czasu do czasu. Może nie było to szczególnie bezpieczne, ale przy powolnej jeździe jak najbardziej wykonalne. 

Masz bardzo fajny styl pisania, przypomina nieco Tolkiena. Historia rozwija się powoli, ale to nie przeszkadza, by czerpać z niej przyjemność. Zagłębiając się w opowieść, miałem wrażenie jakbym czytał coś w rodzaju starożytnego mitu. Podobało mi się przedstawienie dwóch oblicz bohaterki, która mimo zabijania niewinnych zwierząt, wcale nie uważa się za złą. Fajnie wyszły też rozmowy bóstw.

Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jak to się stało, że przez tyle lat bohater nie zorientował się o mrocznej stronie swojej przyjaciółki? Ona niby nie uważa swoich czynów za złe, ale jednak ukrywa je przed przyjacielem, czyli gdzieś podświadomie czuje, że robi źle.

Końcówka opowiadania pozostawia pewien niedosyt. Liczyłem, że dziewczyna zaatakuje Helstena i potem będzie tego żałować, albo coś w tym stylu. Niemniej, bardzo mi się podobało.

Pisałeś, że tekst jest z Twojego świata i jest tego więcej. Bardzo mnie to zainteresowało. Z chęcią przeczytam kolejne historie w tym uniwersum. Podeślij jakieś linki. Trzeba czytać w określonej kolejności?

PS Bardzo fajne obrazki.

Ciekawa historia, choć dla mnie zdecydowanie za krótka. To bardziej pojedyncza scenka niż pełnoprawne opowiadanie. Trochę sztucznie wypadła rozmowa z żoną o szczegółach „wysysania życia” z ludzi. Jej reakcja jest co najmniej osobliwa ;)

Końcówka, moim zdaniem trochę „napisana na szybko”. Brakuje mi nieco więcej informacji, dlaczego wydano wyrok na bohatera i jego rodzinę. Sądzę, że opowiedziałbyś tę historię znacznie lepiej, gdybyś dopisał kilka stron więcej. Niemniej pomysł jest fajny i czytałem z zaciekawieniem.

PS Fajna ilustracja :)

Nie jestem zwolennikiem szortów i zdecydowanie wolę dłuższe opowiadania. Wiem jednak, jak trudno zawrzeć ciekawą historię w tak krótkiej formie. Tutaj się udało i czytałem z zaciekawieniem. Czułem klimat Solaris Stanisława Lema.

Opowiadanie porusza poważny temat i przedstawia go w formie ciekawej opowieści. Podoba mi się, że nie wszystko jest do końca wyjaśnione i czytelnik musi się niektórych rzeczy domyślać.

Trochę przeszkadzała mi narracja w czasie teraźniejszym, ale może po prostu nie jestem przyzwyczajony do czegoś takiego. Wiem, że forma szorta na to nie pozwoliła, ale szkoda, że opisów jest tak niewiele. Sądzę, że opowiadanie zyskałoby, gdyby je rozbudować. W obecnej formie czuję niedosyt. Niemniej, podobało mi się :)

Regulatorzy, dziękuję za komentarz. Miło mi, że spodobała Ci się kolejna przygoda Laury. Jak słusznie zauważyłaś, tym razem jest bardziej tajemniczo i bohaterka czasem dostaje w kość :)

Cieszę się, że postać dziennikarza przypadła Ci do gustu. Laura to „samotna wilczyca”, ale nawet ona od czasu do czasu potrzebuje pomocy.

Co do elfów, to faktycznie przypominają Indian, ale takie było założenie. Pomyślę nad tym i w kolejnych historiach postaram się nadać im nieco więcej indywidualnego charakteru.

 

Czy słusznie się domyślam, że zakonnik-sprzeniewierzeniec występujący w ostatniej scenie, w przyszłości stanie się powodem kłopotów Laury? – He, he, to tajemnica. Dowiesz się, jak przeczytasz kolejne części :)

 

Poprawiłem błędy, które wskazałaś. Masz niesamowite oko, że tak potrafisz wszystko wyłapać :)

 

Po długim namyśle, zmieniłem trochę końcówkę opowiadania (chodzi o rozmowę Bankiera z zakonnikiem). Dodałem nieco więcej szczegółów, które moim zdaniem ułatwią odbiór całości. 

 

SNDWLKR, dziękuję za komentarz. Cieszę się, że ogólnie podobała Ci się nowa przygoda Laury. Wziąłem sobie do serca Twoje porady z poprzedniego opowiadania i miło mi, że zauważyłeś wprowadzone zmiany w „Pakcie”. Co do „as you know”, to fakt zdarzyło się, ale staram się tego nie nadużywać :)

BTW, imię ,,Pen” kojarzyło mi się głównie z… oswojonym pingwinkiem Misato z ,,Neon Genesis Evangelion”. :P – Zupełnie zapomniałem o tym zwierzaku :) Faktycznie pojawił się z serialu z lat 90tych. Chyba w tych nowych odsłonach zupełnie usunęli pingwinka. Pamiętam, że za dzieciaka lubiłem NGE, ale tyle już zrobili remaków i rebootów, że nie idzie tego ogarnąć :D

Informacja o przezwisku Pena to taki dodatkowy smaczek. Chciałem żeby czytelnik sam połączył kropki, ale nie jest to jakoś szczególnie ważne dla fabuły. Na razie nie mam pomysłu jakby to wpleść do tekstu, ale pomyślę nad tym.

Zgaduję, że nie bawiłeś się w Tolkiena i przygotowałeś sobie tylko te frazy, które były potrzebne w opowiadaniu. – Dobrze zgadujesz :) Niestety, nie jestem profesorem językoznawcą jak Tolkien i nie wymyśliłem całego języka przed napisaniem opowieści, choć bym bardzo chciał.

Zależało mi, by pokazać jak wygląda język elfów, a nie tylko napisać daną kwestię po polsku z dopiskiem, że postać powiedziała to w obcym języku. Takie rozwiązanie na pewno byłoby łatwiejsze i czytelnik od razu znałby treść wypowiedzi postaci, ale nie o to chodzi.

Chciałem żeby język elfów brzmiał inaczej, ale jednocześnie na tyle znajomo, by uważny czytelnik mógł sobie sam przetłumaczyć część wypowiedzi. Gdyby język elfów był całkowicie "nie z tej ziemi", to nic by z tego nie wyszło. Rozumiem Twój punkt widzenia, ale musiałem znaleźć jakiś kompromis. Myślę, że efekt końcowy nie jest taki zły :)

Jeżeli chodzi o końcówkę opowiadania, to przyznam, że jest to taki trochę eksperyment. Chciałem spróbować czegoś nowego i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Poczekam jeszcze na kilka innych opinii, ale już widzę, że nie wyszło do końca tak, jak chciałem.

Co do pomysłu z epilogiem, to właśnie końcowa rozmowa Bankiera z zakonnikiem miała być czymś takim. Może nieco rozbudować tę rozmowę i dodać więcej szczegółów o tym, co wydarzyło się w dolinie? Alternatywnie mogę dopisać nową scenę, jak zmartwiony Pen odnajduje zakrwawioną Laurę. Co o tym myślisz?

 

 

 

Bruce, bardzo dziękuję z „klika” :) Cieszę się, że mogłem pomóc z wyjaśnieniami dotyczącymi tekstu. W kwestii kontrowersyjnego zakończenia, może podrzucisz jakiś pomysł jak je poprawić? Jestem otwarty na sugestie.

 

Bruce, w końcu znalazłem chwilkę i poprawiłem błędy, które wyłapałaś. Większość zmieniłem zgodnie z Twoimi sugestiami, ale uważam, że część była ok i nie wprowadzałem zmian.

 

Z innych kwestii:

Mężczyzna westchnął i nerwowo poprawił melonik na głowie. – to dość trudne: on jedzie, trzyma notatnik, pióro i poprawia jeszcze melonik? – Ja to widzę tak: Pen i Laura jechali sobie spokojnie obok siebie na roggach. To inteligentne zwierzęta, więc Pen nie musiał trzymać za lejce, by jechać prosto. Może nie było to szczególnie bezpieczne, ale przy powolnej jeździe jak najbardziej wykonalne. Poprawić melonik można jedna ręką, w której trzyma się pióro.

kolejna kwestia – czy w takich warunkach pióro jest wygodne w użyciu? – trzeba przecież mieć też kałamarz i atrament/naboje (?) – Pen w jednej ręce trzymał notatnik, a w drugiej wieczne pióro (czyli takie z wbudowanym zbiorniczkiem na atrament) więc nie widzę tutaj problemu. Pen dostał takie przezwisko, właśnie przez swoje wieczne pióro, które było nowością w tamtych czasach.

Nieco dziwi, że atna nie zaproponowała Laurze fajki – Nie zaproponowała, „bo to zła kobieta była” :D. A tak serio, to chciałem w ten sposób zaznaczyć, że przywódczyni elfów nie była w 100% przekonana do Laury. Zaufała jej na tyle, by opowiedzieć co się stało, ale nie była pewna, co z tego wyniknie. Scena kojarzy się z paleniem fajki pokoju, ale tutaj nie ma właśnie tego „dzielenia się fajką”.

 

Pamiętam, że bardzo podobała Ci się pierwsza historia z Laurą, dlatego jest mi trochę przykro, że końcówka opowiadania sprawiła, że nie zasłużyłem na Twojego „klika”.

Mogę zmienić zakończenie, by właśnie „wyłożyć kawę na ławę”, ale chciałbym aby więcej ludzi się wypowiedziało w tej sprawie. Jak na razie zdania są podzielone.

 

 

 

Wues, dziękuje za komentarz. Szkoda, że opowiadanie cię " nie porwało" ale każdy ma swój gust.

Co do postaci dziennikarza, to typowy pomocnik głównego bohatera, tak zwany sidekick :) Cieszę się, że wywołał u ciebie emocje. Miał być trochę irytujący. Dziwię się jednak, że Twoim zdaniem negatywnie wpływa na całość opowiadania.

Jeżeli chodzi o elfy, to z tekstu jasno wynika, że przegrały wojnę z ludźmi i teraz poszukują dla siebie miejsca w nowym świecie. Część nie chce się pogodzić z przegraną i dalej walczy z ludźmi, a cześć (tak jak plemię elfów w opowiadaniu) podejmuje próby dogadania się z ludźmi. Przywódczyni elfów zawarła coś w rodzaju paktu o nieagresji ze starszym wioski ludzi. Zaczęli się wymieniać towarami i powoli dostosowywali się do nowej rzeczywistości. W pewnym momencie jednak proces integracji został przerwany przez Bankiera, który chciał zagarnąć ziemię elfów dla siebie i wymyślił intrygę, aby się ich pozbyć.

Ciekaw jestem, jak oceniasz końcówkę opowiadania. Czy miałeś problem ze zrozumieniem, co się wydarzyło, tak jak Bruce?

Zachęcam do przeczytania pierwszej części przygód Laury. Może bardziej przypadnie ci do gustu. Nie ma tam irytującego dziennikarza:)

 

 

 

LORAK92, dziękuję za komentarz. Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało. Jeszcze bardziej cieszy fakt, że przypadła ci do gustu „kontrowersyjna” końcówka opowiadania.

Mam nadzieję, że przeczytasz również pierwszą cześć i zostawisz jakiś komentarz.

Co do dalszych części, to coś tam mam w planach, ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)

Bruce, dziękuję za uwagi dotyczące tekstu. Przejrzę je na spokojnie i naniosę poprawki.

 

Co do Twoich pytań dotyczących fabuły, to opowiadanie ma tak zwane „otwarte zakończenie”, aby umożliwić czytelnikowi własną interpretację. Dodatkowo, w poprzednim opowiadaniu z Laurą dostałem sporo uwag, że „za bardzo tłumaczę”, więc tym razem postanowiłem nie opisywać wszystkiego wprost. Zgodnie z sugestiami zamysł był taki, by czytelnik sam wyciągał wnioski, a niektóre wątki miały pozostać okryte tajemnicą.

 

 

UWAGA SPOJLERY PONIŻEJ

 

 

„nic nie wiem, co dalej z Laurą” – Laura przeżyła, choć nie powinna i pokrzyżowała plany Bankiera, co można wyczytać z ostatniego fragmentu.

„ kto/co ją uratowało” – można wywnioskować z tekstu, że chodzi o Ducha. Jest na ten temat cała rozmowa z Penem na początku oraz „rozmowa” Laury z samym Duchem.

„kto rozmawiał na końcu tekstu” – tu raczej oczywiste, że rozmawiali ze sobą Bankier, który zlecił najemnikom skłócenie ze sobą ludzi i elfów oraz członek Zakonu. Jest zaznaczone, że nosi bordową koszulę. Na początku opowiadania Laura wspomina, że mistrzowie Zakonu takie noszą.

„co z bestią, której ona poszukiwała” – tu też dość łatwo się domyślić, że bestii (viry) wcale nie było. Najemnicy zainscenizowali wszystko, by wyglądało to na atak viry kontrolowanej przez elfy. Są wskazówki przy rozmowie z Morisem oraz z Daviem.

„co z Penem” – dziennikarz nie jest „typem walczącym”, więc pozostał w saloonie. Nie jest to napisane, ale można wywnioskować, że po wspólnej przygodzie z Laurą, każde ruszyło w swoją stronę.

Koala75, cieszę się, że Ci się spodobało. Nie musisz długo czekać na następną część przygód Laury, bo właśnie wrzuciłem ją na stronę. Opowiadanie nosi tytuł: „Pakt” i mam nadzieję, że również przypadnie Ci do gustu :)

Opowiadanie jest ciekawe, choć zupełnie nie w moim stylu. Wyraźnie czuć tu klimat baśni przeplatającej się z ponurą rzeczywistością.

Pomysł z przejściem do innego świata przez wersalkę jest intrygujący, jednak późniejsze wydarzenia były dla mnie zbyt „bajkowe”, zupełnie jak w książkach dla dzieci. Podejrzewam, że taki był zamysł autora, ale jak wspomniałem, to po prostu nie moje klimaty.

Mimo wszystko dzięki za podzielenie się tekstem :)

Nie jestem fanem horrorów, ale Twoje opowiadanie naprawdę mi się spodobało. Od początku do końca czuć napiętą atmosferę. Historia z tajemniczą, antyczną figurką jest intrygująca, a opis powolnego popadania bohatera w szaleństwo wyszedł bardzo dobrze. Nie wszystko zrozumiałem, ale mam wrażenie, że taki właśnie był zamysł autora :)

Może to drobiazg, ale uczelnia/instytut/muzeum czy inna instytucja finansująca badania archeologiczne raczej nie oddałaby „nawiedzonej figurki” w ręce krewnego jednego z badaczy biorących udział w projekcie.

Sympatyczne opowiadanie, choć początkowy fragment z wywiadem nie szczególnie przypadł mi do gustu. Później jednak było znacznie lepiej :) Bardzo ciekawy pomysł – takie połączenie prawdziwych postaci historycznych z elementami fantasy.

Pojawiają się tu ważne dylematy moralne, jednak dla mnie Gonzalo/Patrycja w praktyce zamieniła zabijanie Majów na zabijanie Hiszpanów. Brakowało mi choćby próby pogodzenia obu stron, chociaż zdaję sobie, że byłoby to nierealne do wykonania. 

Koala75, czekam w takim razie z niecierpliwością, aż znajdziesz chwilę, by zapoznać się z moim opowiadaniem. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Co do długości tekstu, to według mnie jest odpowiednia, by zmieścić w nim przyzwoitą fabułę, ale rozumiem, że może być nieco odstraszająca :)

Opowiadanie czytało się świetnie. Bardzo ciekawe połączenie cyberpunka z motywami piekła. Podczas lektury zastanawiałem się, jak to możliwe, że ludzie tak łatwo wymieniają swoje części. Początkowo sądziłem, że to klasyczne cyborgi – częściowo ludzkie ciało, częściowo metalowe elementy. Potem skłaniałem się ku wizji w pełni zmechanizowanego ciała z organicznym mózgiem. Ostatecznie w opowiadaniu okazało się, że chodzi o roboty, co mnie zaskoczyło.

Klimatyczne budowanie napięcia i piekielne wizje bardzo przypadły mi do gustu. Spodobał mi się też motyw robotów, które są przekonane, że są prawdziwymi ludźmi.

Fajnie, że na końcu pojawiło się pewne wyjaśnienie, ale mam wrażenie, że opowiadanie urywa się zbyt nagle. Chętnie zobaczyłbym dodatkowy akapit opisujący dalsze losy bohatera, albo pokazujący świat oczami prawdziwych ludzi.

Swoją drogą, te klapki do podzespołów chyba otwierają się zbyt łatwo :) Przydałoby się solidniejsze zabezpieczenie, żeby nikt niepowołany nie mógł w nich majstrować.

Opowiadanie bardzo mi się podobało. Szkoda tylko, że jest takie krótkie. Moim zdaniem, to idealny wstęp do znacznie dłuższej historii osadzonej w tym świecie.

Akcja rozwija się powoli, ale w tym przypadku nie jest to wada. Tempo świetnie współgra z klimatem opowieści. Najbardziej podobała mi się rozmowa z Mae, a cały świat, który stworzyłeś, mocno mnie zaintrygował. Historia zmusza do myślenia.

Rzadko spotyka się postapo w realiach zalanego wodą świata. Tutaj mamy ciekawe połączenie „Wodnego świata” z klimatem „The Walking Dead”. Podczas lektury czuje się chęć odkrywania tajemnic skrywanych przez rządzących.

Motyw odsuwania kompetentnych ludzi od władzy na rzecz łatwych do kontrolowania marionetek, które nie zadają pytań, brzmi niepokojąco aktualnie :)

Bardzo przyjemny i lekki shorcik. Brakowało mi tylko błysku z urządzenia kasującego pamięć :) U Ciebie jednak MiB nie kryją się ze swoją działalnością, co jest ciekawą alternatywą.  

Podoba mi się pomysł na alternatywną wizję świata, który wykreowałeś. Chętnie jednak zobaczyłbym więcej elementów opisujących jego realia. Bez nich trudno w pełni poczuć klimat i zorientować się w nowej rzeczywistości.

Mocniejsze akcenty science fiction nadałyby opowieści więcej unikalności. Okulary VR to trochę za mało, by świat wyróżniał się na tle gatunku :)

Główny bohater wzbudził moją sympatię, ale jego nagła zmiana postawy wydała mi się mało przekonująca. Wystarczyła krótka rozmowa z obcą osobą, by podjął decyzję o zdradzie własnego kraju. Zdecydowanie zabrakło mi dobrego uzasadnienia dla tak radykalnego kroku.

Sposób, w jaki bohater ocalił zagranicznego dyplomatę, również wzbudził moje wątpliwości. Moim zdaniem, poszło mu stanowczo za łatwo.

Niemniej całość, pomimo moich uwag, czytało się całkiem fajnie. Dzięki za podzielenie się swoim tekstem :)

Szczerze mówiąc, to nie do końca moje klimaty. Elementów fantastycznych było jak dla mnie trochę za mało i pojawiają się dopiero na samym końcu. Czytam fantastykę głównie po to, żeby oderwać się od szarej rzeczywistości, a przy lekturze „Fungusa” poczułem się, jakbym trafił do alternatywnej wersji własnego poniedziałku :)

Styl pisania całkiem przyjemny, ale fabularnie niewiele się działo. Miałem wrażenie, że to bardziej zapis odczuć niż opowieść. Rysunki całkiem fajne, chociaż mają w sobie coś lekko niepokojącego. I jeszcze jedno – czy główny bohater gdzieś pracuje? Jego życie zostało dość szczegółowo opisane, ale o pracy ani słowa, co trochę mnie zdziwiło. Niemniej dzięki za podzielenie się tekstem :)

Przemyślałem wszystkie uwagi i komentarze. Błędy oraz drobniejsze sugestie poprawiałem na bieżąco, natomiast nad większymi zmianami musiałem się dłużej zastanowić. Część uwag była bardzo trafna, z niektórymi miałem odmienne zdanie, jednak ostatecznie postanowiłem wprowadzić grubsze poprawki, aby tekst stał się lepszy i bardziej dopracowany.

 

Główne zmiany (uwaga na spojlery!):

 

Usunąłem fragment o wojnie i przeszłości Laury z początku opowiadania. Teraz informacje o jej udziale w walkach z elfami pojawiają się w rozmowie z Bobem.

 

Z początku tekstu zniknął również opis osób opętanych przez vira – ich wygląd jest teraz wspomniany w rozmowie Laury z szeryfem.

 

Scena walki w barze została przebudowana. Zredukowałem opisy stoicyzmu Laury i jej lekceważenia zagrożenia. Nadal jest twarda, ale bardziej realistycznie – walka nie idzie jej idealnie, a ona sama zostaje dwukrotnie zraniona.

 

Po strzelaninie w barze Laura zachowuje się mniej bezczelnie. Stróże prawa od razu mierzą do niej z broni, sytuacja robi się napięta, a szeryf jest gotów ją zastrzelić. Dopiero po interwencji swojego zastępcy, szeryf postanawia sprawdzić, czy kobieta rzeczywiście należy do Zakonu.

 

Usunąłem fragment o kapłanach Wielkiej Trójcy i ich podejściu do ekshumacji zwłok – te informacje pojawiają się teraz w dialogu z szeryfem. Sama rozmowa z Deckerem też została nieco zmodyfikowana.

 

Ograniczyłem szczegółowy opis stanu zwłok grabarza. Okoliczności jego śmierci są nadal łatwe do odgadnięcia, ale nie są opisane aż tak dosłownie.

 

 

 

Oprócz tych powyższych, wprowadziłem też kilka drobniejszych zmian, które (mam nadzieję) poprawiają odbiór opowiadania.

Dajcie znać, co sądzicie o tych poprawkach. Będę wdzięczny za każdy komentarz.

 

 

Dodatkowo załączam rysunek wykonany przez moją znajomą po lekturze opowiadania. Moim zdaniem wyszedł naprawdę świetnie :)

 

 

 

 

M.G.Zanadra, bardzo dziękuję za komentarz i za „klika” do biblioteki. Przeanalizowałem Twoje uwagi i wprowadziłem poprawki do tekstu. Jestem wdzięczy za czas, który poświęciłaś na przeczytanie mojego opowiadania i na podzielenie się swoimi spostrzeżeniami.

 

Co do „Reguły Zakonu” to nazwa nie odnosi się do jednej zasady, tylko do zbioru praw. Nazwa została zaczerpnięta z prawdziwych zakonów (https://pl.wikipedia.org/wiki/Regu%C5%82a_zakonna). Może być to trochę mylące, ale poprawnie używa się tej nazwy właśnie w liczbie pojedynczej (Reguła, a nie Reguły).

 

Odnośnie nadmiernego tłumaczenia lub infodumpów jak je nazwałaś (swoją drogą ciekawe słowo :)), to muszę się nad tym dłużej zastanowić. Planuję dokonać korekty w tym zakresie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

Miło mi, że ogólna ocena opowiadania jest pozytywna, a szczególnie cieszy mnie, że przypadły Ci do gustu elementy fantastyczne oraz weird westu.

Asylum, dziękuję za komentarz. Doceniam czas i wysiłek, który włożyłaś w analizę tekstu.

 

Co do opisów miejsc i krajobrazów to rozumiem, że niektórzy woleliby bardziej rozbudowane opisy. Skupiłem się głównie na akcji i postaciach, ale i tak wydaje mi się, że opisów było „w sam raz” :) Gdybym ich wstawił więcej, to opowiadanie wydłużyło by się o kilka kolejnych stron, a tego chciałem uniknąć.

 

Odnośnie uwagi o nadmiernym tłumaczeniu myśli i emocji to chciałem ułatwić czytelnikowi zrozumienie motywacji bohaterów, ale może faktycznie lepiej byłoby pozostawić więcej miejsca na własne interpretacje.

 

Przemyślę sobie Twoje uwagi i spostrzeżenia. Jeszcze raz dzięki za komentarz i zgłoszenie do biblioteki :)

M.G. Zanadra, bardzo ciekawe opowiadanie. Choć to science fiction, miało w sobie coś baśniowego, co mi się podobało.

 

Początkowo wydawało mi się, że Marcowi zbyt łatwo udało się połączyć z eLISĄ i ukraść potrzebne rzeczy z magazynu, ale później wyszło na jaw, że doktor wszystko przewidział i nawet to zaplanował. Fajne zagranie :)

 

Wizyta na Marsie była dla mnie jednym z ciekawszych momentów – bardzo podobał mi się pomysł z zielonymi Marsjanami jako zmarłymi ludźmi. Było tajemniczo, ale jednocześnie dostarczyłaś wystarczająco informacji, by można było się w tym odnaleźć.

 

Mam pewne wątpliwości co do poruszania się bohatera bez kombinezonu po różnych planetach i w przestrzeni kosmicznej. Rozumiem, że Marco był bardziej odporny, ale mimo wszystko jakieś zabezpieczenie wydawało mi się konieczne. Choć poparzenie i późniejsze założenie kombinezonu w pewnym stopniu to tłumaczyło, nadal miałem lekkie poczucie niekonsekwencji.

 

Scena na Neptunie była bardzo enigmatyczna i w pewnym sensie kontrastowała z tym, czego dowiedzieliśmy się na Marsie. Skoro zmarli trafiali na czerwoną planetę, to dlaczego dziadek Marco (lub jego część/dusza) pojawił się na Neptunie? Podobnie z duszami na Jowiszu? Brakowało mi tutaj jakiegoś wyjaśnienia.

 

Zastanawia mnie też końcowa scena – czy Marco popełnił samobójstwo, czy może połączył się z duszą dziadka? Domyślam się, że to pozostawiłaś do interpretacji czytelnika.

 

Mówił pan, że kontrolowaliście wszystkie spotkania i wymiany dziadka – przez moment sądziłem, że dziadek był podmieniany na inną osobę, żeby kontrolować Marco, ale później temat już się nie pojawił. Może coś źle zrozumiałem?

 

Tak czy inaczej, bardzo mi się podobało. Historia była wciągająca i pełna ciekawych pomysłów. 

SNDWLKR, dzięki za komentarz. Cieszę się, że mimo początkowej niechęci, jednak dałeś mojemu tekstowi szansę.

 

Jeśli chodzi o „show, don’t tell”, to świadomie pozwoliłem sobie na pewne skróty, żeby nie rozwlekać wstępu. Wydaje mi się, że czasem warto przedstawić kluczowe informacje od razu. Ale rozumiem Twój punkt widzenia i będę miał to na uwadze.

 

Laura OP? Na końcu napisałem kilka swoich przemyśleń na ten temat :)

 

Fajnie, że klimat westernu Ci się spodobał. Jeśli pojawi się kontynuacja, to postaram się bardziej podkręcić elementy weird westu – zobaczymy, jak to wyjdzie.

 

 

 

 

 

 

Ananke, bardzo dziękuję za komentarz. Naniosłem większość sugerowanych poprawek.

Co do tłumaczenia, to zależało mi na tym, żeby czytelnik od początku miał solidne podstawy do zrozumienia świata i wydarzeń. Nie każdy lubi domyślać się wszystkiego między wierszami, ale rozumiem, że można to odbierać jako nadmierne tłumaczenie. W przyszłości spróbuję znaleźć lepszy balans.

 

“To znaczy? Trudno, żeby wisielec (jakikolwiek) stanowił przyjemny widok. :)” – Masz rację, każdy wisielec to raczej nieprzyjemny widok, ale chodziło mi o stopniowanie wrażeń. Dwaj poprzedni byli w znacznie gorszym stanie, więc w porównaniu do nich ten trzeci wyglądał ‘lepiej’, choć nadal budził odrazę. Chciałem podkreślić, że mimo lepszego stanu, jego widok wciąż był daleki od czegoś, co można by nazwać ‘znośnym’.

 

“Po scenie w stajni widzę, że rogg to prawie synonim konia. Myślałam, że będą się bardziej różnic, jak np. testrale w HP.” – Rogg ma sześć nóg, rogi na głowie, paszczę pełną ostrych zębów i żywi się mięsem. Przypomina konia, lecz na pewno nim nie jest :) Moim zamysłem było stworzenie zwierzęcia, które ma pewne cechy znajome, ale jest czymś zupełnie innym niż koń.

 

Cieszę się, że były fragmenty opowiadania, które przypadły ci do gustu. Szczególnie rozmowa z szeryfem, bo należy do moich ulubionych :)

 

Jeżeli chodzi o walkę z vira, to sposób w jaki Laura pokonuje przeciwnika jest moim zdaniem jak najbardziej dark fantasy. Kobieta używa potężnej magii, nad którą nie powinien być w stanie zapanować żaden człowiek. Płaci za to sporą cenę (pakt z Duchem Śmierci) przez co wywołuje strach w potworze z którym walczy. Każdy może mieć jednak własne zdanie na ten temat.

 

Rozumiem, że zakończenie mogło wydać się zbyt łagodne, ale nie chciałem kończyć historii w sposób całkowicie tragiczny. Laura osiągnęła swój cel (uratowała dziecko i zabiła vira), ale zapłaciła za to wysoką cenę – nie tylko fizycznie (odniosła poważne rany), ale i moralnie, dopuszczając się morderstwa na lekarce. To, że ostatecznie ktoś jej pomógł, nie oznacza, że wszystko skończyło się dobrze. Wciąż pozostają pytania o konsekwencje jej czynów. Zakończenie pozostawiłem otwarte, bo możliwe, że kiedyś wrócę do tej postaci i napiszę jej dalsze losy.

 

 

 

 

 

 

Było kilka uwag, że Laura jest zbyt potężna i nie ma żadnych wad. Każdy może mieć swoje zdanie, ale dla mnie to trochę jakby zarzucać Clint’owi Eastwood’owi, że jest zbyt męski w westernach :) Taki miałem pomysł na postać, ale rozumiem, że nie każdemu może się podobać.

Napiszę jednak parę słów, jak ja to widzę. Dla mnie Laura nie jest postacią idealną, której wszystko przychodzi z łatwością. Jej impulsywność doprowadziła przecież do bójki w barze i przypadkowego zabójstwa, a brak wyrzutów sumienia świadczy o jej zachwianej moralności. Mieszkańcy miasteczka się jej bali, a ona sama miała trudności w nawiązywaniu relacji. Nadużywała alkoholu, a w pogoni za vira bez wahania zamordowała lekarkę.

Nie jest niepokonaną wojowniczką – w walce z vira została poważnie ranna i ledwo uszła z życiem. Użycie zaklęcia powiązanego z Duchem Śmierci było postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Udało jej się, ale nie bez poświęceń.

To nie superbohaterka, a raczej antybohaterka. Jej moralność jest wypaczona, a przeszłość pełna przemocy i wojny sprawiła, że stała się bezkompromisowa i gotowa poświęcić wszystko, by osiągnąć swój cel. W jej wnętrzu czai się mrok, który kształtuje jej decyzje.

 

 

 

 

W każdym razie, dziękuję za wszystkie opinie i cieszę się, że opowiadanie w dużej mierze przypadło do gustu :) Zachęcam do dalszych komentarzy – każda uwaga jest dla mnie cenna.

 

 

Ananke, świetne opowiadanie! Choć horror to nie do końca mój klimat, Twoja historia naprawdę mnie wciągnęła. Pełno w niej napięcia, intensywnych scen i poczucia nieuchronnego zagrożenia. Bohaterowie są dobrze napisani, każdy z nich ma swoje wady, co czyni ich bardziej realistycznymi. Szczególnie podobało mi się to rodzinne pranie brudów w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Motyw potworów przypominających żaby był intrygujący, a zakończenie z podwójnym dnem zrobiło na mnie duże wrażenie. Już sam atak potworów w wirtualnej rzeczywistości byłby wystarczająco niepokojący, ale fakt, że prawdziwym złudzeniem okazało się późniejsze życie Karmen, dodał opowieści dodatkowej głębi. Mam jedynie wrażenie, że końcówka mogła być pisana trochę w pośpiechu, ale mimo to całość wyszła świetnie. Stworzenie czegoś takiego w 1,5 dnia to naprawdę imponujący wyczyn!

Cezary_cezary, ciekawe opowiadanie! Mroczny i tajemniczy klimat zdecydowanie trafia w mój gust. Nie jestem do końca przekonany do narracji w czasie teraźniejszym, ale to już kwestia osobistych preferencji. Żałuję, że dialogi i opisy nie są trochę bardziej rozbudowane – mogłyby dostarczyć więcej informacji. Sporo trzeba sobie dopowiedzieć, choć może właśnie taki był zamysł. Postacie w maskach są intrygujące, ale brakuje wskazówek co do ich roli w fabule. Osobiście wolę dłuższe opowiadania (wystarczy zerknąć na to, co sam wrzuciłem do poczekalni wink), więc chętnie przeczytałbym rozwiniętą wersję tej historii. Pozdrawiam!

Bardzo intrygujący tekst. Mroczny klimat i tajemnicza atmosfera sprawiają, że całość trzyma w napięciu. Dialog o szubienicy na początku wydał mi się dziwny (kończenie swoich zdań), ale później, gdy okazało się, że to jedna osoba, wszystko nabrało sensu. Genialne rozwiązanie :) Szkoda tylko, że o “innych” nie ma zbyt wielu informacji. Chciałbym dowiedzieć się nieco więcej o tych tajemniczych postaciach i ich motywacjach. 

Podsumowując, opowiadanie bardzo mi się podobało. Z chęcią przeczytałbym więcej w tym klimacie :)

Bardzo interesujące opowiadanie. Twoja alternatywna wersja historii z dawnych dziejów Polski naprawdę przypadła mi do gustu. Choć fabuła ma poważny charakter, udało ci się wpleść humorystyczne akcenty, a dialog z pchłą to po prostu mistrzostwo :D Szkoda tylko, że opowiadanie jest takie krótkie. 

Zastanawia mnie jednak, jak bohaterowi udało się bez żadnych trudności wydłubać oczy bratu? Nie był przecież związany ani unieruchomiony magią. Poza tym całość bardzo udana :)

Bardzo krótkie, ale naprawdę udane opowiadanie. Zabawna gra słów z profesorem Spokojnym. Fabuła jest prosta, lecz jednocześnie przyjemna. Czytałem z uśmiechem na twarzy :)

Bruce poprawiłem tekst zgodnie z Twoimi sugestiami. Tylko w dwóch miejscach zostawiłem tak jak było, bo wydaje mi się, że jest dobrze (chodzi o dodatkowe przecinki).

 

Poniżej zamieszczam najistotniejsze poprawki, które wprowadziłem.

 

 

 

– Nikt z nich nie był opętany przez vira…

– Ten tutaj z pewnością nie był opętany przez vira – stwierdziła. – Nie mogę tego samego powiedzieć o dwójce jego kompanów, lecz jak dla mnie wiszą tu zbyt długo, by mogli mieć coś wspólnego z całą sprawą. To zaś oznacza, że nasz cel pewnie wciąż ukrywa się w miasteczku.

 

 

 

– Tak z czystej ciekawości, po co trzymacie tego konia wam ten koń, skoro jego utrzymanie wymaga tyle wysiłku?

 

 

 

Z wyrazem zemścić jest śmieszna sprawa, bo ja używam go całe życie i dopiero teraz się dowiedziałem, że to najwyraźniej gwara świętokrzyska, czyli z moich rodzinnych stron :)

Zemścić czyli przeklinać albo kląć.

Kątem oka dostrzegła barmana, który paskudnie zemsząc klnąc, czołgał się pośpiesznie w kierunku zaplecza. 

 

 

 

 

Regulatorzy, dziękuję za komentarz. Przeczuwałem, że pojawią się uwagi do mojego opowiadania, ale nie spodziewałem się, że będzie ich aż tyle. Przeczytałem je kilkukrotnie, a mimo to nie wychwyciłem tych błędów. W każdym razie bardzo dziękuję za wnikliwą analizę – wiem, że wymagało to sporo czasu i wysiłku.

 

Naniosłem poprawki zgodnie z Twoimi sugestiami. Poniżej zamieszczam te najistotniejsze.

 

 

Smagnięty lejcami rogg wspiął się na cztery tylne nogi…

– Nie dąsaj się. Na miejscu kupię ci kilka dorodnych szczurów. Z pełnym brzuchem odzyskasz humor.

Nieznajoma ścisnęła mocniej wodze, a potem raptownie uderzyła piętami w boki zwierzęcia.

– No, jazda!

Rogg wspiął się na cztery tylne nogi, a dwiema przednimi zamachał w powietrzu. Zarżał dziko i pognał traktem, wzbijając spod kopyt tumany kurzu.

 

 

 

Rysy twarzy stopniowo się zmieniały, z dłoni wyrastały im szpony

 

 

 

…podeszła do lady, za którą stał barman. Ubrany był w zwykłą, przybrudzoną białą koszulę oraz ciemne spodnie, które zdawały się być zbyt duże na jego szczupłe ciało. → Można było zobaczyć i ocenić spodnie barmana, mimo że stał za ladą? – Nie jestem pewien, czy powinienem to zmieniać. W końcu to wszechwiedzący narrator opisuje wygląd barmana, a nie sama Laura. Mogę skupić się tylko na koszuli, ale obawiam się, że wtedy ktoś mógłby pomyśleć, że barman nie ma na sobie spodni :)

 

 

 

Ospowaty z wolna osunął się na drewniane deski… → Zbędne dookreślenie. Czy deski mogły być inne, nie drewniane?

Proponuję: Ospowaty z wolna osunął się na podłogę

Zmieniłem: osunął się na drewnianą posadzkę, bo zdanie wyżej jest już użyte słowo podłoga.

 

 

 

…dostrzegła barmana, który paskudnie zemsząc… → Co robił barman??? Wyjaśnienie kilka akapitów wyżej :)

 

 

 

Wejście do kopalni było częściowo zawalone gruzem, lecz mimo to nadal można je było dostrzec… → Wejście do kopalni, choć częściowo zawalone gruzem, wciąż było widoczne z daleka. 

 

 

 

blasku lampy błyszczały stalowe, zardzewiałe szyny… → W nikłym świetle lampy połyskiwały słabo stalowe szyny…

 

 

 

Czuł jak płonie jego każdy mięsień, jak łamana jest jego każda kość. → Czy zaimki są konieczne? → W tym konkretnym przypadku myślę, że zaimki wzmacniają opis, sprawiając, że ból potwora jest bardziej „namacalny”.

 

 

 

 

Pipboy79, dzięki za komentarz! Cieszę się, że moje opowiadanie Ci się spodobało. Jeśli chodzi o Laurę, to masz rację. To jest zimna, perfekcyjna twardzielka, ale taka właśnie miała być :) Mimo to przemyślę Twoje sugestie i wezmę je pod uwagę w przyszłości. Mały spojler: Laura ma rzeczywiście problem z alkoholem :)

 

Ciecierad_jaderko, dzięki za komentarz. Cieszę się, że podobało Ci się moje opowiadanie. Co do dalszych przygód Laury, to kto wie? Może jeszcze coś się pojawi w przyszłości. :)

 

Bruce, dziękuję również za komentarz. Bardzo mi miło, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu. Wezmę pod uwagę Twoje sugestie i postaram się dopracować tekst. Ogromne dzięki za nominację. :)

Twoje opowiadanie zaczyna się dość intrygująco. Motyw z myszą przyciągnął moją uwagę, lecz niestety później atmosfera tajemnicy staje się zbyt gęsta. Początkowy dialog jest jak dla mnie za bardzo enigmatyczny, przez co trudno zrozumieć jego znaczenie.

Zmiana narracji na pierwszoosobową w dalszej części jest dość nagła i wprowadza pewne zamieszanie. Moim zdaniem utrzymanie jednej formy narracji sprawiłoby, że opowiadanie byłoby spójniejsze i łatwiejsze w odbiorze.

Co do samej historii Fanko, to wydaje się bardziej fragmentem większej całości niż samodzielnym opowiadaniem. Brakuje informacji o bohaterze i jego przeciwnikach. Dlaczego doszło do eksplozji w mieście? Co tak naprawdę kieruje Fanko? Pojawia się wiele pytań, na które nie otrzymujemy odpowiedzi, przez co opowieść pozostawia niedosyt.

Widzę tu potencjał, ale w obecnej formie opowiadanie przypomina raczej szkic lub wstęp do czegoś większego. Jeśli je rozwiniesz i dopracujesz, może być naprawdę interesujące.

Krokus dziękuję za komentarz.

 

Odnośnie długości tekstu, to pierwotnie był on dużo dłuższy, lecz po namyśle mocno go skróciłem. Stąd pewnie to uczucie “wycięcia z większej całości”. Poniekąd tak jest. Starałem się pozostawić z pierwszej wersji tylko najważniejsze wydarzenia i skrócić ile się dało. Jak widać po komentarzach nie do końca mi to wyszło. 

 

Co do konkursów to dzięki za podpowiedź. Zapoznam się z nimi i zobaczymy co z tego wyjdzie. 

 

Pozdrawiam 

Regulatorzy dziękuję za komentarz. 

 

Zgodnie z Twoimi sugestiami poprawiłem błędy. Nie zmieniałem jednak metrów i centymetrów. To są jednostki miary, równie dobre co mile i stopy. Fantasy przeważnie odnosi się do średniowiecza i podobnie jest w moim opowiadaniu, ale przecież metry mógł na przykład wymyślić elfi mędrzec i szybko zostały upowszechnione. Nie sądzę, żeby to był duży problem, bo przecież mogłem wstawić zupełnie zmyślone jednostki miary, które używa się w tym świecie. Tutaj akurat stosuje się metry i nie uważam tego za błąd. Mam podobne odczucia co do slumsów, ale to zmieniłem. 

 

Jeżeli chodzi o “oglądania się za siebie”, to można również “oglądać się na boki”. Mimo wszystko sądzę, że tutaj nie ma potrzeby zmiany. 

 

Co do fabuły, to pierwotna wersja była dużo dłuższa i mogłaby wyjaśnić sprawy nad którymi się zastanawiasz. Zdecydowałem się jednak na znaczne skrócenie tekstu, by zmieścić się w limitach znaków. Z drugiej strony Ambush w swoim komentarzu zalecała, żeby opowiadanie jeszcze bardziej skrócić. 

 

Jeszcze raz dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że mimo błędów czas spędzony na czytaniu mojego opowiadania, nie był dla Ciebie czasem zmarnowanym. 

 

Cześć. Bardzo fajne opowiadanie napisałeś :) Podobał mi się ten skandynawski klimat i budowanie napięcia poprzez kolejne ataki bestii.

Niestety, jak dla mnie trochę za bardzo “skakałeś” z postaciami. Jeden fragment przedstawiony z perspektywy najemnika, potem kolejny z perspektywy kogoś innego itd. Wprowadza to za dużo chaosu w opowiadaniu. Moim skromnym zdaniem powinno być mniej takiego podziału, a każdy fragment z perspektywy danej postaci mógłby być dłuższy. 

Historia trzymała w napięciu przez większość czasu, ale końcówka trochę zawodzi :( Czekałem na epicką walkę z bestią, a ta od razu ginie. Po za tym, mam wrażenie, jakbyś przesadnie spieszył się zakończeniem. 

Podsumowując, podobało mi się, ale można by to jeszcze dopracować. 

Pozdrawiam :)

Tekst ogólnie czytało się nieźle. Zaciekawił mnie początek i oryginalne podejście to tematu wampirów. Spodobało mi się to, w jaki sposób Zenon nie nadąża za ciągle rozwijającą się technologią.

Trochę mi natomiast przeszkadzało to, że w opowiadaniu nie zostało wyjaśnione dlaczego właściwie Zenon postanawia zając się sprawą Pająka. Mają jakieś rachunki do wyrównania? Zenon zawodowo zajmuje się takimi rzeczami? 

Rozmowa z panią detektyw też była trochę dziwna. W zasadzie nie zgodziła się pomóc Zenonowi, a potem pojawia się w kluczowym momencie.

 

 

 

Ambush dziękuję za komentarz.

 

Jeżeli chodzi o imiona to wolę się nimi posługiwać, żeby czytelnik je zapamiętał i mógł lepiej śledzić losy danej postaci. Może rzeczywiście na początku nie było to potrzebne, ale sądzę, że mimo wszystko ułatwia to lekturę i zbliża czytelnika do danej postaci.

 

Co do elfa to nie spotkałem się z zapisem z dużej litery. Jak dla mnie to jest określenie rasy danej postaci, a nie narodowości. To tak jakby napisać człowiek albo krasnolud z dużej litery w środku zdania.

 

Zgodnie z sugestią usunąłem „przy tym” oraz „niż dawniej”.

 

Sugerowana zamiana na słowo „zamożność” jak dla mnie nie pasuje, gdyż Saen nie pragnie zostać bogaczem, tylko chce mieć na tyle dużo pieniędzy, by mogła na dobre opuścić slumsy i rozpocząć nowe, lepsze życie. Potrzebuje pieniędzy dla poczucia bezpieczeństwa, by nie musiała się więcej martwić czy starczy ich do kolejnego miesiąca.

 

Zmieniłem „karkołomny” na „żmudny” zgodnie z sugestią.

 

Co do fragmentu tortur to chciałem pokazać, że Justyn to ktoś w stylu mordercy na zlecenie, który po latach pracy w końcu dostrzega wielkość zła jakie uczynił i „rusza go sumienie”. Justyn miał być trochę takim czarnym charakterem, który jednak po przekroczeniu pewnej granicy postanawia coś zmienić w swoim życiu. 

Opowiadanie ciekawe i przyjemnie się je czytało. Nie bardzo mnie jednak przekonuje reakcja bohatera na pojawienie się diabła. W zasadzie z początku rozmawia z nim jak gdyby nigdy nic, a nawet jest oburzony, że diabeł mówi nieprzyjemne rzeczy o Zygmuncie. Trochę to mało realistyczne. Jak dla mnie Izydor od razu powinien zareagować jakimś krzykiem i desperacką próbą ucieczki, lub mógłby zasłabnąć na widok demona, czy coś w ten deseń. Z drugiej strony diabeł mógłby go zatrzymać jakąś demoniczną mocą i dopiero wtedy zmusić do rozmowy. Poza tym nie mam większych uwag.

Pozdrawiam :)

Ogólnie opowiadanie mi się podobało. Ciekawy pomysł z przedstawieniem elfów jako prawie wymarły gatunek. Mimo to początek z kobietą leżącą w taczce jakoś nie przypadł mi do gustu. Jak dla mnie można by to nieco zmienić, żeby lepiej łączyło się z resztą opowiadania. Tak czy inaczej fabuła jest wciągająca (bardzo oryginalne podejście do tematu elfów), choć jak dla mnie sama opowieść jest nieco za krótka. Mógłbyś bardziej rozbudować poruszone wątki i dodać trochę więcej akcji. Może coś w stylu tajemniczego morderstwa przypisywanego niesłusznie elfom, albo bohater mógłby nawiązać bliższą znajomość z którymś z elfów, z czego mogłyby wyniknąć niespodziewane kłopoty. To tylko takie luźnie sugestie, ale czegoś takiego mi tu brakowało. Podsumowując lektura była przyjemna i widzę tu potencjał na stworzenie dłuższego opowiadania w tym świecie. 

Cześć. Jestem tu nowy i dopiero zapoznaję się z tym, jak wszystko działa na stronie. Natrafiłem na twoje opowiadanie i bardzo mi się spodobało. Ciekawy pomysł z portalami, postacie intrygujące, a fabuła wciągająca i trzymająca w napięciu. Jedyny mankament (pomijając jakieś drobne niedociągnięcia, które nie uprzykrzały mi zbytnio lektury) to taki, że opowiadanie jak dla mnie jest zbyt krótkie. Z chęcią przeczytałbym dłuższą wersję, rozwijającą przedstawione w opowiadaniu pomysły. Pod koniec miałem trochę wrażenie, że “goniłeś” by podomykać wątki. Z chęcią przeczytałbym przygody Dalii i Ernesta w formie powieści. Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka