Profil użytkownika


komentarze: 22, w dziale opowiadań: 22, opowiadania: 15

Ostatnie sto komentarzy

Przemyślałem wszystkie uwagi i komentarze. Błędy oraz drobniejsze sugestie poprawiałem na bieżąco, natomiast nad większymi zmianami musiałem się dłużej zastanowić. Część uwag była bardzo trafna, z niektórymi miałem odmienne zdanie, jednak ostatecznie postanowiłem wprowadzić grubsze poprawki, aby tekst stał się lepszy i bardziej dopracowany.

 

Główne zmiany (uwaga na spojlery!):

 

Usunąłem fragment o wojnie i przeszłości Laury z początku opowiadania. Teraz informacje o jej udziale w walkach z elfami pojawiają się w rozmowie z Bobem.

 

Z początku tekstu zniknął również opis osób opętanych przez vira – ich wygląd jest teraz wspomniany w rozmowie Laury z szeryfem.

 

Scena walki w barze została przebudowana. Zredukowałem opisy stoicyzmu Laury i jej lekceważenia zagrożenia. Nadal jest twarda, ale bardziej realistycznie – walka nie idzie jej idealnie, a ona sama zostaje dwukrotnie zraniona.

 

Po strzelaninie w barze Laura zachowuje się mniej bezczelnie. Stróże prawa od razu mierzą do niej z broni, sytuacja robi się napięta, a szeryf jest gotów ją zastrzelić. Dopiero po interwencji swojego zastępcy, szeryf postanawia sprawdzić, czy kobieta rzeczywiście należy do Zakonu.

 

Usunąłem fragment o kapłanach Wielkiej Trójcy i ich podejściu do ekshumacji zwłok – te informacje pojawiają się teraz w dialogu z szeryfem. Sama rozmowa z Deckerem też została nieco zmodyfikowana.

 

Ograniczyłem szczegółowy opis stanu zwłok grabarza. Okoliczności jego śmierci są nadal łatwe do odgadnięcia, ale nie są opisane aż tak dosłownie.

 

 

 

Oprócz tych powyższych, wprowadziłem też kilka drobniejszych zmian, które (mam nadzieję) poprawiają odbiór opowiadania.

Dajcie znać, co sądzicie o tych poprawkach. Będę wdzięczny za każdy komentarz.

 

 

Dodatkowo załączam rysunek wykonany przez moją znajomą po lekturze opowiadania. Moim zdaniem wyszedł naprawdę świetnie :)

 

 

 

 

M.G.Zanadra, bardzo dziękuję za komentarz i za „klika” do biblioteki. Przeanalizowałem Twoje uwagi i wprowadziłem poprawki do tekstu. Jestem wdzięczy za czas, który poświęciłaś na przeczytanie mojego opowiadania i na podzielenie się swoimi spostrzeżeniami.

 

Co do „Reguły Zakonu” to nazwa nie odnosi się do jednej zasady, tylko do zbioru praw. Nazwa została zaczerpnięta z prawdziwych zakonów (https://pl.wikipedia.org/wiki/Regu%C5%82a_zakonna). Może być to trochę mylące, ale poprawnie używa się tej nazwy właśnie w liczbie pojedynczej (Reguła, a nie Reguły).

 

Odnośnie nadmiernego tłumaczenia lub infodumpów jak je nazwałaś (swoją drogą ciekawe słowo :)), to muszę się nad tym dłużej zastanowić. Planuję dokonać korekty w tym zakresie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

 

Miło mi, że ogólna ocena opowiadania jest pozytywna, a szczególnie cieszy mnie, że przypadły Ci do gustu elementy fantastyczne oraz weird westu.

Asylum, dziękuję za komentarz. Doceniam czas i wysiłek, który włożyłaś w analizę tekstu.

 

Co do opisów miejsc i krajobrazów to rozumiem, że niektórzy woleliby bardziej rozbudowane opisy. Skupiłem się głównie na akcji i postaciach, ale i tak wydaje mi się, że opisów było „w sam raz” :) Gdybym ich wstawił więcej, to opowiadanie wydłużyło by się o kilka kolejnych stron, a tego chciałem uniknąć.

 

Odnośnie uwagi o nadmiernym tłumaczeniu myśli i emocji to chciałem ułatwić czytelnikowi zrozumienie motywacji bohaterów, ale może faktycznie lepiej byłoby pozostawić więcej miejsca na własne interpretacje.

 

Przemyślę sobie Twoje uwagi i spostrzeżenia. Jeszcze raz dzięki za komentarz i zgłoszenie do biblioteki :)

M.G. Zanadra, bardzo ciekawe opowiadanie. Choć to science fiction, miało w sobie coś baśniowego, co mi się podobało.

 

Początkowo wydawało mi się, że Marcowi zbyt łatwo udało się połączyć z eLISĄ i ukraść potrzebne rzeczy z magazynu, ale później wyszło na jaw, że doktor wszystko przewidział i nawet to zaplanował. Fajne zagranie :)

 

Wizyta na Marsie była dla mnie jednym z ciekawszych momentów – bardzo podobał mi się pomysł z zielonymi Marsjanami jako zmarłymi ludźmi. Było tajemniczo, ale jednocześnie dostarczyłaś wystarczająco informacji, by można było się w tym odnaleźć.

 

Mam pewne wątpliwości co do poruszania się bohatera bez kombinezonu po różnych planetach i w przestrzeni kosmicznej. Rozumiem, że Marco był bardziej odporny, ale mimo wszystko jakieś zabezpieczenie wydawało mi się konieczne. Choć poparzenie i późniejsze założenie kombinezonu w pewnym stopniu to tłumaczyło, nadal miałem lekkie poczucie niekonsekwencji.

 

Scena na Neptunie była bardzo enigmatyczna i w pewnym sensie kontrastowała z tym, czego dowiedzieliśmy się na Marsie. Skoro zmarli trafiali na czerwoną planetę, to dlaczego dziadek Marco (lub jego część/dusza) pojawił się na Neptunie? Podobnie z duszami na Jowiszu? Brakowało mi tutaj jakiegoś wyjaśnienia.

 

Zastanawia mnie też końcowa scena – czy Marco popełnił samobójstwo, czy może połączył się z duszą dziadka? Domyślam się, że to pozostawiłaś do interpretacji czytelnika.

 

Mówił pan, że kontrolowaliście wszystkie spotkania i wymiany dziadka – przez moment sądziłem, że dziadek był podmieniany na inną osobę, żeby kontrolować Marco, ale później temat już się nie pojawił. Może coś źle zrozumiałem?

 

Tak czy inaczej, bardzo mi się podobało. Historia była wciągająca i pełna ciekawych pomysłów. 

SNDWLKR, dzięki za komentarz. Cieszę się, że mimo początkowej niechęci, jednak dałeś mojemu tekstowi szansę.

 

Jeśli chodzi o „show, don’t tell”, to świadomie pozwoliłem sobie na pewne skróty, żeby nie rozwlekać wstępu. Wydaje mi się, że czasem warto przedstawić kluczowe informacje od razu. Ale rozumiem Twój punkt widzenia i będę miał to na uwadze.

 

Laura OP? Na końcu napisałem kilka swoich przemyśleń na ten temat :)

 

Fajnie, że klimat westernu Ci się spodobał. Jeśli pojawi się kontynuacja, to postaram się bardziej podkręcić elementy weird westu – zobaczymy, jak to wyjdzie.

 

 

 

 

 

 

Ananke, bardzo dziękuję za komentarz. Naniosłem większość sugerowanych poprawek.

Co do tłumaczenia, to zależało mi na tym, żeby czytelnik od początku miał solidne podstawy do zrozumienia świata i wydarzeń. Nie każdy lubi domyślać się wszystkiego między wierszami, ale rozumiem, że można to odbierać jako nadmierne tłumaczenie. W przyszłości spróbuję znaleźć lepszy balans.

 

“To znaczy? Trudno, żeby wisielec (jakikolwiek) stanowił przyjemny widok. :)” – Masz rację, każdy wisielec to raczej nieprzyjemny widok, ale chodziło mi o stopniowanie wrażeń. Dwaj poprzedni byli w znacznie gorszym stanie, więc w porównaniu do nich ten trzeci wyglądał ‘lepiej’, choć nadal budził odrazę. Chciałem podkreślić, że mimo lepszego stanu, jego widok wciąż był daleki od czegoś, co można by nazwać ‘znośnym’.

 

“Po scenie w stajni widzę, że rogg to prawie synonim konia. Myślałam, że będą się bardziej różnic, jak np. testrale w HP.” – Rogg ma sześć nóg, rogi na głowie, paszczę pełną ostrych zębów i żywi się mięsem. Przypomina konia, lecz na pewno nim nie jest :) Moim zamysłem było stworzenie zwierzęcia, które ma pewne cechy znajome, ale jest czymś zupełnie innym niż koń.

 

Cieszę się, że były fragmenty opowiadania, które przypadły ci do gustu. Szczególnie rozmowa z szeryfem, bo należy do moich ulubionych :)

 

Jeżeli chodzi o walkę z vira, to sposób w jaki Laura pokonuje przeciwnika jest moim zdaniem jak najbardziej dark fantasy. Kobieta używa potężnej magii, nad którą nie powinien być w stanie zapanować żaden człowiek. Płaci za to sporą cenę (pakt z Duchem Śmierci) przez co wywołuje strach w potworze z którym walczy. Każdy może mieć jednak własne zdanie na ten temat.

 

Rozumiem, że zakończenie mogło wydać się zbyt łagodne, ale nie chciałem kończyć historii w sposób całkowicie tragiczny. Laura osiągnęła swój cel (uratowała dziecko i zabiła vira), ale zapłaciła za to wysoką cenę – nie tylko fizycznie (odniosła poważne rany), ale i moralnie, dopuszczając się morderstwa na lekarce. To, że ostatecznie ktoś jej pomógł, nie oznacza, że wszystko skończyło się dobrze. Wciąż pozostają pytania o konsekwencje jej czynów. Zakończenie pozostawiłem otwarte, bo możliwe, że kiedyś wrócę do tej postaci i napiszę jej dalsze losy.

 

 

 

 

 

 

Było kilka uwag, że Laura jest zbyt potężna i nie ma żadnych wad. Każdy może mieć swoje zdanie, ale dla mnie to trochę jakby zarzucać Clint’owi Eastwood’owi, że jest zbyt męski w westernach :) Taki miałem pomysł na postać, ale rozumiem, że nie każdemu może się podobać.

Napiszę jednak parę słów, jak ja to widzę. Dla mnie Laura nie jest postacią idealną, której wszystko przychodzi z łatwością. Jej impulsywność doprowadziła przecież do bójki w barze i przypadkowego zabójstwa, a brak wyrzutów sumienia świadczy o jej zachwianej moralności. Mieszkańcy miasteczka się jej bali, a ona sama miała trudności w nawiązywaniu relacji. Nadużywała alkoholu, a w pogoni za vira bez wahania zamordowała lekarkę.

Nie jest niepokonaną wojowniczką – w walce z vira została poważnie ranna i ledwo uszła z życiem. Użycie zaklęcia powiązanego z Duchem Śmierci było postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Udało jej się, ale nie bez poświęceń.

To nie superbohaterka, a raczej antybohaterka. Jej moralność jest wypaczona, a przeszłość pełna przemocy i wojny sprawiła, że stała się bezkompromisowa i gotowa poświęcić wszystko, by osiągnąć swój cel. W jej wnętrzu czai się mrok, który kształtuje jej decyzje.

 

 

 

 

W każdym razie, dziękuję za wszystkie opinie i cieszę się, że opowiadanie w dużej mierze przypadło do gustu :) Zachęcam do dalszych komentarzy – każda uwaga jest dla mnie cenna.

 

 

Ananke, świetne opowiadanie! Choć horror to nie do końca mój klimat, Twoja historia naprawdę mnie wciągnęła. Pełno w niej napięcia, intensywnych scen i poczucia nieuchronnego zagrożenia. Bohaterowie są dobrze napisani, każdy z nich ma swoje wady, co czyni ich bardziej realistycznymi. Szczególnie podobało mi się to rodzinne pranie brudów w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Motyw potworów przypominających żaby był intrygujący, a zakończenie z podwójnym dnem zrobiło na mnie duże wrażenie. Już sam atak potworów w wirtualnej rzeczywistości byłby wystarczająco niepokojący, ale fakt, że prawdziwym złudzeniem okazało się późniejsze życie Karmen, dodał opowieści dodatkowej głębi. Mam jedynie wrażenie, że końcówka mogła być pisana trochę w pośpiechu, ale mimo to całość wyszła świetnie. Stworzenie czegoś takiego w 1,5 dnia to naprawdę imponujący wyczyn!

Cezary_cezary, ciekawe opowiadanie! Mroczny i tajemniczy klimat zdecydowanie trafia w mój gust. Nie jestem do końca przekonany do narracji w czasie teraźniejszym, ale to już kwestia osobistych preferencji. Żałuję, że dialogi i opisy nie są trochę bardziej rozbudowane – mogłyby dostarczyć więcej informacji. Sporo trzeba sobie dopowiedzieć, choć może właśnie taki był zamysł. Postacie w maskach są intrygujące, ale brakuje wskazówek co do ich roli w fabule. Osobiście wolę dłuższe opowiadania (wystarczy zerknąć na to, co sam wrzuciłem do poczekalni wink), więc chętnie przeczytałbym rozwiniętą wersję tej historii. Pozdrawiam!

Bardzo intrygujący tekst. Mroczny klimat i tajemnicza atmosfera sprawiają, że całość trzyma w napięciu. Dialog o szubienicy na początku wydał mi się dziwny (kończenie swoich zdań), ale później, gdy okazało się, że to jedna osoba, wszystko nabrało sensu. Genialne rozwiązanie :) Szkoda tylko, że o “innych” nie ma zbyt wielu informacji. Chciałbym dowiedzieć się nieco więcej o tych tajemniczych postaciach i ich motywacjach. 

Podsumowując, opowiadanie bardzo mi się podobało. Z chęcią przeczytałbym więcej w tym klimacie :)

Bardzo interesujące opowiadanie. Twoja alternatywna wersja historii z dawnych dziejów Polski naprawdę przypadła mi do gustu. Choć fabuła ma poważny charakter, udało ci się wpleść humorystyczne akcenty, a dialog z pchłą to po prostu mistrzostwo :D Szkoda tylko, że opowiadanie jest takie krótkie. 

Zastanawia mnie jednak, jak bohaterowi udało się bez żadnych trudności wydłubać oczy bratu? Nie był przecież związany ani unieruchomiony magią. Poza tym całość bardzo udana :)

Bardzo krótkie, ale naprawdę udane opowiadanie. Zabawna gra słów z profesorem Spokojnym. Fabuła jest prosta, lecz jednocześnie przyjemna. Czytałem z uśmiechem na twarzy :)

Bruce poprawiłem tekst zgodnie z Twoimi sugestiami. Tylko w dwóch miejscach zostawiłem tak jak było, bo wydaje mi się, że jest dobrze (chodzi o dodatkowe przecinki).

 

Poniżej zamieszczam najistotniejsze poprawki, które wprowadziłem.

 

 

 

– Nikt z nich nie był opętany przez vira…

– Ten tutaj z pewnością nie był opętany przez vira – stwierdziła. – Nie mogę tego samego powiedzieć o dwójce jego kompanów, lecz jak dla mnie wiszą tu zbyt długo, by mogli mieć coś wspólnego z całą sprawą. To zaś oznacza, że nasz cel pewnie wciąż ukrywa się w miasteczku.

 

 

 

– Tak z czystej ciekawości, po co trzymacie tego konia wam ten koń, skoro jego utrzymanie wymaga tyle wysiłku?

 

 

 

Z wyrazem zemścić jest śmieszna sprawa, bo ja używam go całe życie i dopiero teraz się dowiedziałem, że to najwyraźniej gwara świętokrzyska, czyli z moich rodzinnych stron :)

Zemścić czyli przeklinać albo kląć.

Kątem oka dostrzegła barmana, który paskudnie zemsząc klnąc, czołgał się pośpiesznie w kierunku zaplecza. 

 

 

 

 

Regulatorzy, dziękuję za komentarz. Przeczuwałem, że pojawią się uwagi do mojego opowiadania, ale nie spodziewałem się, że będzie ich aż tyle. Przeczytałem je kilkukrotnie, a mimo to nie wychwyciłem tych błędów. W każdym razie bardzo dziękuję za wnikliwą analizę – wiem, że wymagało to sporo czasu i wysiłku.

 

Naniosłem poprawki zgodnie z Twoimi sugestiami. Poniżej zamieszczam te najistotniejsze.

 

 

Smagnięty lejcami rogg wspiął się na cztery tylne nogi…

– Nie dąsaj się. Na miejscu kupię ci kilka dorodnych szczurów. Z pełnym brzuchem odzyskasz humor.

Nieznajoma ścisnęła mocniej wodze, a potem raptownie uderzyła piętami w boki zwierzęcia.

– No, jazda!

Rogg wspiął się na cztery tylne nogi, a dwiema przednimi zamachał w powietrzu. Zarżał dziko i pognał traktem, wzbijając spod kopyt tumany kurzu.

 

 

 

Rysy twarzy stopniowo się zmieniały, z dłoni wyrastały im szpony

 

 

 

…podeszła do lady, za którą stał barman. Ubrany był w zwykłą, przybrudzoną białą koszulę oraz ciemne spodnie, które zdawały się być zbyt duże na jego szczupłe ciało. → Można było zobaczyć i ocenić spodnie barmana, mimo że stał za ladą? – Nie jestem pewien, czy powinienem to zmieniać. W końcu to wszechwiedzący narrator opisuje wygląd barmana, a nie sama Laura. Mogę skupić się tylko na koszuli, ale obawiam się, że wtedy ktoś mógłby pomyśleć, że barman nie ma na sobie spodni :)

 

 

 

Ospowaty z wolna osunął się na drewniane deski… → Zbędne dookreślenie. Czy deski mogły być inne, nie drewniane?

Proponuję: Ospowaty z wolna osunął się na podłogę

Zmieniłem: osunął się na drewnianą posadzkę, bo zdanie wyżej jest już użyte słowo podłoga.

 

 

 

…dostrzegła barmana, który paskudnie zemsząc… → Co robił barman??? Wyjaśnienie kilka akapitów wyżej :)

 

 

 

Wejście do kopalni było częściowo zawalone gruzem, lecz mimo to nadal można je było dostrzec… → Wejście do kopalni, choć częściowo zawalone gruzem, wciąż było widoczne z daleka. 

 

 

 

blasku lampy błyszczały stalowe, zardzewiałe szyny… → W nikłym świetle lampy połyskiwały słabo stalowe szyny…

 

 

 

Czuł jak płonie jego każdy mięsień, jak łamana jest jego każda kość. → Czy zaimki są konieczne? → W tym konkretnym przypadku myślę, że zaimki wzmacniają opis, sprawiając, że ból potwora jest bardziej „namacalny”.

 

 

 

 

Pipboy79, dzięki za komentarz! Cieszę się, że moje opowiadanie Ci się spodobało. Jeśli chodzi o Laurę, to masz rację. To jest zimna, perfekcyjna twardzielka, ale taka właśnie miała być :) Mimo to przemyślę Twoje sugestie i wezmę je pod uwagę w przyszłości. Mały spojler: Laura ma rzeczywiście problem z alkoholem :)

 

Ciecierad_jaderko, dzięki za komentarz. Cieszę się, że podobało Ci się moje opowiadanie. Co do dalszych przygód Laury, to kto wie? Może jeszcze coś się pojawi w przyszłości. :)

 

Bruce, dziękuję również za komentarz. Bardzo mi miło, że moje opowiadanie przypadło Ci do gustu. Wezmę pod uwagę Twoje sugestie i postaram się dopracować tekst. Ogromne dzięki za nominację. :)

Twoje opowiadanie zaczyna się dość intrygująco. Motyw z myszą przyciągnął moją uwagę, lecz niestety później atmosfera tajemnicy staje się zbyt gęsta. Początkowy dialog jest jak dla mnie za bardzo enigmatyczny, przez co trudno zrozumieć jego znaczenie.

Zmiana narracji na pierwszoosobową w dalszej części jest dość nagła i wprowadza pewne zamieszanie. Moim zdaniem utrzymanie jednej formy narracji sprawiłoby, że opowiadanie byłoby spójniejsze i łatwiejsze w odbiorze.

Co do samej historii Fanko, to wydaje się bardziej fragmentem większej całości niż samodzielnym opowiadaniem. Brakuje informacji o bohaterze i jego przeciwnikach. Dlaczego doszło do eksplozji w mieście? Co tak naprawdę kieruje Fanko? Pojawia się wiele pytań, na które nie otrzymujemy odpowiedzi, przez co opowieść pozostawia niedosyt.

Widzę tu potencjał, ale w obecnej formie opowiadanie przypomina raczej szkic lub wstęp do czegoś większego. Jeśli je rozwiniesz i dopracujesz, może być naprawdę interesujące.

Krokus dziękuję za komentarz.

 

Odnośnie długości tekstu, to pierwotnie był on dużo dłuższy, lecz po namyśle mocno go skróciłem. Stąd pewnie to uczucie “wycięcia z większej całości”. Poniekąd tak jest. Starałem się pozostawić z pierwszej wersji tylko najważniejsze wydarzenia i skrócić ile się dało. Jak widać po komentarzach nie do końca mi to wyszło. 

 

Co do konkursów to dzięki za podpowiedź. Zapoznam się z nimi i zobaczymy co z tego wyjdzie. 

 

Pozdrawiam 

Regulatorzy dziękuję za komentarz. 

 

Zgodnie z Twoimi sugestiami poprawiłem błędy. Nie zmieniałem jednak metrów i centymetrów. To są jednostki miary, równie dobre co mile i stopy. Fantasy przeważnie odnosi się do średniowiecza i podobnie jest w moim opowiadaniu, ale przecież metry mógł na przykład wymyślić elfi mędrzec i szybko zostały upowszechnione. Nie sądzę, żeby to był duży problem, bo przecież mogłem wstawić zupełnie zmyślone jednostki miary, które używa się w tym świecie. Tutaj akurat stosuje się metry i nie uważam tego za błąd. Mam podobne odczucia co do slumsów, ale to zmieniłem. 

 

Jeżeli chodzi o “oglądania się za siebie”, to można również “oglądać się na boki”. Mimo wszystko sądzę, że tutaj nie ma potrzeby zmiany. 

 

Co do fabuły, to pierwotna wersja była dużo dłuższa i mogłaby wyjaśnić sprawy nad którymi się zastanawiasz. Zdecydowałem się jednak na znaczne skrócenie tekstu, by zmieścić się w limitach znaków. Z drugiej strony Ambush w swoim komentarzu zalecała, żeby opowiadanie jeszcze bardziej skrócić. 

 

Jeszcze raz dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że mimo błędów czas spędzony na czytaniu mojego opowiadania, nie był dla Ciebie czasem zmarnowanym. 

 

Cześć. Bardzo fajne opowiadanie napisałeś :) Podobał mi się ten skandynawski klimat i budowanie napięcia poprzez kolejne ataki bestii.

Niestety, jak dla mnie trochę za bardzo “skakałeś” z postaciami. Jeden fragment przedstawiony z perspektywy najemnika, potem kolejny z perspektywy kogoś innego itd. Wprowadza to za dużo chaosu w opowiadaniu. Moim skromnym zdaniem powinno być mniej takiego podziału, a każdy fragment z perspektywy danej postaci mógłby być dłuższy. 

Historia trzymała w napięciu przez większość czasu, ale końcówka trochę zawodzi :( Czekałem na epicką walkę z bestią, a ta od razu ginie. Po za tym, mam wrażenie, jakbyś przesadnie spieszył się zakończeniem. 

Podsumowując, podobało mi się, ale można by to jeszcze dopracować. 

Pozdrawiam :)

Tekst ogólnie czytało się nieźle. Zaciekawił mnie początek i oryginalne podejście to tematu wampirów. Spodobało mi się to, w jaki sposób Zenon nie nadąża za ciągle rozwijającą się technologią.

Trochę mi natomiast przeszkadzało to, że w opowiadaniu nie zostało wyjaśnione dlaczego właściwie Zenon postanawia zając się sprawą Pająka. Mają jakieś rachunki do wyrównania? Zenon zawodowo zajmuje się takimi rzeczami? 

Rozmowa z panią detektyw też była trochę dziwna. W zasadzie nie zgodziła się pomóc Zenonowi, a potem pojawia się w kluczowym momencie.

 

 

 

Ambush dziękuję za komentarz.

 

Jeżeli chodzi o imiona to wolę się nimi posługiwać, żeby czytelnik je zapamiętał i mógł lepiej śledzić losy danej postaci. Może rzeczywiście na początku nie było to potrzebne, ale sądzę, że mimo wszystko ułatwia to lekturę i zbliża czytelnika do danej postaci.

 

Co do elfa to nie spotkałem się z zapisem z dużej litery. Jak dla mnie to jest określenie rasy danej postaci, a nie narodowości. To tak jakby napisać człowiek albo krasnolud z dużej litery w środku zdania.

 

Zgodnie z sugestią usunąłem „przy tym” oraz „niż dawniej”.

 

Sugerowana zamiana na słowo „zamożność” jak dla mnie nie pasuje, gdyż Saen nie pragnie zostać bogaczem, tylko chce mieć na tyle dużo pieniędzy, by mogła na dobre opuścić slumsy i rozpocząć nowe, lepsze życie. Potrzebuje pieniędzy dla poczucia bezpieczeństwa, by nie musiała się więcej martwić czy starczy ich do kolejnego miesiąca.

 

Zmieniłem „karkołomny” na „żmudny” zgodnie z sugestią.

 

Co do fragmentu tortur to chciałem pokazać, że Justyn to ktoś w stylu mordercy na zlecenie, który po latach pracy w końcu dostrzega wielkość zła jakie uczynił i „rusza go sumienie”. Justyn miał być trochę takim czarnym charakterem, który jednak po przekroczeniu pewnej granicy postanawia coś zmienić w swoim życiu. 

Opowiadanie ciekawe i przyjemnie się je czytało. Nie bardzo mnie jednak przekonuje reakcja bohatera na pojawienie się diabła. W zasadzie z początku rozmawia z nim jak gdyby nigdy nic, a nawet jest oburzony, że diabeł mówi nieprzyjemne rzeczy o Zygmuncie. Trochę to mało realistyczne. Jak dla mnie Izydor od razu powinien zareagować jakimś krzykiem i desperacką próbą ucieczki, lub mógłby zasłabnąć na widok demona, czy coś w ten deseń. Z drugiej strony diabeł mógłby go zatrzymać jakąś demoniczną mocą i dopiero wtedy zmusić do rozmowy. Poza tym nie mam większych uwag.

Pozdrawiam :)

Ogólnie opowiadanie mi się podobało. Ciekawy pomysł z przedstawieniem elfów jako prawie wymarły gatunek. Mimo to początek z kobietą leżącą w taczce jakoś nie przypadł mi do gustu. Jak dla mnie można by to nieco zmienić, żeby lepiej łączyło się z resztą opowiadania. Tak czy inaczej fabuła jest wciągająca (bardzo oryginalne podejście do tematu elfów), choć jak dla mnie sama opowieść jest nieco za krótka. Mógłbyś bardziej rozbudować poruszone wątki i dodać trochę więcej akcji. Może coś w stylu tajemniczego morderstwa przypisywanego niesłusznie elfom, albo bohater mógłby nawiązać bliższą znajomość z którymś z elfów, z czego mogłyby wyniknąć niespodziewane kłopoty. To tylko takie luźnie sugestie, ale czegoś takiego mi tu brakowało. Podsumowując lektura była przyjemna i widzę tu potencjał na stworzenie dłuższego opowiadania w tym świecie. 

Cześć. Jestem tu nowy i dopiero zapoznaję się z tym, jak wszystko działa na stronie. Natrafiłem na twoje opowiadanie i bardzo mi się spodobało. Ciekawy pomysł z portalami, postacie intrygujące, a fabuła wciągająca i trzymająca w napięciu. Jedyny mankament (pomijając jakieś drobne niedociągnięcia, które nie uprzykrzały mi zbytnio lektury) to taki, że opowiadanie jak dla mnie jest zbyt krótkie. Z chęcią przeczytałbym dłuższą wersję, rozwijającą przedstawione w opowiadaniu pomysły. Pod koniec miałem trochę wrażenie, że “goniłeś” by podomykać wątki. Z chęcią przeczytałbym przygody Dalii i Ernesta w formie powieści. Pozdrawiam :)

Nowa Fantastyka