Tekst dobrze się czyta. Nie relacjonuje tylko, daje też tematy do przemyśleń – jak się odnosić do narodów, od których doznało się tyle krzywdy (Autor pokazuje i zło systemowe wśród Niemców i Ukraińców, i dobroć konkretnych ich przedstawicieli), decyzje odnośnie wiary wobec tryumfów zła.
Co mi zgrzytnęło (w tekście, który jako całość uważam za dobry):
ten, niczym natchniony starotestamentowy prorok, wskazał mu drogę:
– Konno będzie nie więcej jak pięć minut w tamtą stronę. – I tu pokazał laską kierunek,
Drobne rozczarowanie. Skoro ma pokazać drogę niczym natchniony prorok, spodziewałem się tych wskazówek w wielkim stylu. Chociaż jakiś patos? A on wskazał drogę jak… ktokolwiek.
I nagle pojawiła się głęboka nienawiść do Polski i Polaków, choć wcześniej nie było o niej mowy. I nieważne, że chodziło w tym wypadku o sąsiadów
Nadużywasz “i”, zwłaszcza na początku zdań są niepotrzebne. Przy okazji tu i dwa zdania dalej widać tendencję do niepotrzebnych powtórzeń.
Scenariusz przećwiczony jeszcze na Wołyniu był zawsze taki sam, zawsze ten sam.
Choć zawiniemy je w chusty i zabierzemy ze sobą
Chodź przecinek.
“Choć” to od “chociaż”, np. “Choć zawinęłyśmy je w chusty, nie zdążymy ich zabrać”
zasmucił się, że to nie on wpadł na pomysł wyniesienia czar z kościoła.
Lepiej wiesz, co czują Twoi bohaterowie. Ale nie lepiej pasowałby wstyd?
Jezu! Jakaż to była wielka radość spotkać swoich i dowiedzieć się, że przeżyli.
Ujednolić narratora. Albo nieosobowy i bezstronny, opisujący zdarzenia, a uczucia pochodzą od postaci – albo osobowy, mówiący o swoich uczuciach i wznoszący okrzyki radości (tym bardziej, że sam się na koniec przyznajesz do bycia tym narratorem). Podobnie tu:
nie ma pojęcia, że ostatniej nocy ukraińska swołocz zabiła
To mocna ocena i wyraz silnych emocji. Jeśli to ma mówić narrator, musi być osobowy, jeśli nieosobowy, przerzuć to do słów / myśli bohaterów.
Przy okazji, narrator wtedy wychodzi na hipokrytę – niby mówi o tym, że nie każdy Ukrainiec zły, z czego by wynikało, że nie można wszystkich jedną miarą, a tu generalizacja.
No i psuje to wymowę i efekt tekstu. Próbujemy być ci dobrzy i się dogadywać, czy patrzymy na całe narody jako swołocze, więc przekreślamy możliwość dialogu na zawsze? Bohaterowie mogą mówić /myśleć głupstwa, ale opinie narratora to jest to, co najczęściej autor chce zostawić w głowie czytelnika.
pojawienie się niezidentyfikowanych obiektów latających
N.O.L. to nazwa techniczna, w tym tekście będąca anachronizmem. Czytelnik może mieć takie skojarzenie, ale czas wojny, w Polsce, wśród prostych ludzi, to za wcześnie, by mówić o NOLach.
Poza tym, to spory zgrzyt. Cały tekst realistyczny, a nagle kilka wzmianek o UFO. Znikąd się pojawiają i w nicości giną. Co w takim razie wnoszą? Może jako niepotrzebne, są do usunięcia?
Przy Franzu na furmance brakło mi tła. Polski ksiądz prosi niemieckiego oficera o pomoc. Pierwsza myśl – zdrada. Tekst nie daje żadnych wyjaśnień. Jeśli ksiądz jest patriotą, dlaczego nie ma wątpliwości, co do współpracy z okupantem? Dlaczego nie widzimy, jak je przełamuje (albo dlaczego przełamał je wobec Franza już wcześniej)? Nie boi się, co ludzie pomyślą, gdy zobaczą księdza z wrogiem, ani czy nie zabiją go za to partyzanci? Jeśli ten ksiądz miał miękki kręgosłup, to skąd powojenne narażanie życia? Jeśli się zmienił, to gdzie proces zmiany?
To się wszystko mogło zdarzyć tak, jak opisałeś (i pewnie zdarzyło), ale parę słów wyjaśnień pomogłoby w tym miejscu.
Weryfikacja uskuteczniona (moja pierwsza na tym forum ), liczę na rewanż i częstszą współpracę :)
The KOT