
komentarze: 353, w dziale opowiadań: 305, opowiadania: 152
komentarze: 353, w dziale opowiadań: 305, opowiadania: 152
Gratulacje!
regulatorzy, zawsze miło, gdy pada słowo “nowatorskie” :) Dziękuję za wyłapanie literówek!
Iyumi, końcówka to trochę ryzykowny kawałek, może nazbyt ckliwy, więc bardzo mi miło, że widzisz tu ładne zwieńczenie całości.
Jim, wyłapałeś naprawdę sporo i nie będę ukrywał, że, jak piszesz, część jest zupełnie nieświadoma. Zgadzam się, że ze stylizacji dałoby się wyciągnąć więcej. To już, myślę, niestety kwestia braku czasu na odłożenie tekstu i popracowanie na nim na chłodno, ale, po pierwsze, tym można zasłaniać się zawsze, a po drugie kto wie, czy nie przyszłoby mi wtedy do głowy pozbyć się tej chęci “męczenia” czytelnika.
Pozdrawiam!
JolkaK, dziękuję, porównanie do dziełami epoki romantyzmu bardzo mnie cieszy. Choć tekst uderza w klimat gotyku, to fakt faktem, opiera się głównie na emocjach, i to tych pozytywnych (choć taki wniosek można właściwie wyciągnąć dopiero na końcu).
Pozdrawiam!
3 pkt. – Ślimak Zagłady – Grupa satem – za całokształt.
2 pkt. – adanbareth – Wymazani poeci – za oddanie nastroju piosenki.
1 pkt. – Beeeecki – Dwa koła, wiele goblinów i jeszcze więcej wątpliwości – za wykorzystanie tekstu.
Mroczne, ale w tym mroku bardzo eleganckie. Budujesz klimat opisami, dialogów tu niewiele (poza końcówką, gdzie tempo rzeczywiście mocno przyspiesza) i pasuje to do zamysłu, choć wymaga od czytelnika sporo skupienia.
Umieszczenie tekstu piosenki jako przepowiedni to fajny zabieg. Tekstu, którym nie tyle opowiadanie jest inspirowane, co właściwie zbudowane na jego kanwie. Gratulację, bo wyszło bardzo interesująco, a i klimat udało się przenieść.
Pozdrawiam!
Powróciłem, bo rozmyślając nad wioską i jej mieszkańcami zapomniałem, że chciałem wspomnieć o jeszcze innej kwestii. Bardzo przypadło mi do gustu, że opowiadanie dzieje się w prawdziwym świecie, nadaje to całości pewnej głębi, która wybrzmiewałaby o wiele słabiej, gdybyśmy mieli tu jakąś niesprecyzowaną, fantastyczną rzeczywistość. Wyjaśnienie znaczenie tytułu (bardzo intrygującego) jest super.
Podobało się. Jest niespiesznie, melancholijnie, niby przedstawiona wizja nie jest wyjątkowo przerażająca, krakowskie życie toczy się niemal jak dawniej, ale przygnębienie wisi w powietrzu i nie opuszcza czytelnika aż do końca. Wątek Oświeconych nie wymaga rozwinięcia w mojej opinii, ba, ja bym nie miał nic przeciwko, gdyby nigdy się nie pojawili, pozostając w cieniu tajemnicy, a może i tworząc pytanie, czy faktycznie istnieją. Z drugiej zaś strony scena z Oświeconym na rynku bardzo fajna i mocno podkręciła dziwność.
Pozdrawiam i klikam!
PS, wciąż widzę abominację w tekście.
Muszę przyznać, że podobało mi się bardzo. Po pierwsze klimat, wczesne cywilizacje, niewielkie wioski na zboczach gór, ich kultura i zwyczaje – super sprawa i naprawdę przekonującą stworzyłeś tę scenerię i na jej podstawię napisałeś zgrabną fabułę. Pierwszą połowę tekstu lubię mimo wszystko bardziej, finał nie wzbudził we mnie jakichś większych emocji (choć doceniam, że Khoci nie zostali pokonani w epickiej bitwie). Myślę jednak, że to dlatego, że mocno wsiąkłem w wioskę i nie miałbym nic przeciwko, gdyby cała akcja rozegrała się tam.
Pozdrawiam!
Pocieszne, krasnoluda na rowerze chyba jeszcze nie widziałem. Z tekstu piosenki rzeczywiście wycisnąłeś ile tylko się dało, ale też odtworzyłeś, w mojej opinii, jego nastrój, jest to szalone, lekkie, a z tyłu wojna i od wojny szok. Finalna porażka przytłaczająca i myślę że ładnie zamyka historię, nawiązując do jej początku.
Rower wiadomo było, że się pojawi, ale już jego kradzież trochę mnie zaskoczyła i, przyznaję niechętnie, rozbawiła. Zachichotałem, myśląc o tym, jak niewiele czasu minęło od wynalezienia roweru, do odkrycia idei jego kradzieży :)
Pozdrawiam!
HollyHell91, Dziękuję za klika i za łapankę!
To czemu wcześniej zachwycała się faktem, że Korneliusz jest lekarzem? Gdyby interesował ją tylko książę, miałaby tę informację gdzieś.
Bohaterce nie tyle imponował zawód Korneliusza, co była zaskoczona/rozbawiona faktem, że ze wszystkich możliwych gości podszedł do niej, choroby, właśnie lekarz.
I bardzo dobrze, że nic nie przemyciłeś z tej przereklamowanej, promującej pe*ofilię powieści, bo moja opinia o tym opowiadaniu byłaby wyłącznie negatywna.
To uff :)
Pozdrawiam!
Klimat nie tylko gęsty, ale i lepki, bardzo plastyczne opisy i dobry balans między nimi, a dialogami i przemyśleniami bohatera. Do tego całość idzie bardzo dobrym tempem. Ciężka i mroczna rzecz, ale lekka w czytaniu :)
Cezarze, dziękuję za jurorski komentarz.
Twój tekst przypomina mi pod względem konstrukcji operę rockową.
Akurat o czymś takim myślałem przy okazji tekstu, który planowałem niedawno, a który ostatecznie nie powstał, więc może coś zostało z tyłu głowy.
Komentarze na temat szyku zdań się powtarzają, więc podzielę się wizją, która mi towarzyszyła. Po pierwsze, starałem się co jakiś czas wpleść zdanie, które zbudowane będzie po prostu dziwnie, by czytelnik musiał zatrzymać się na chwilę, zmrużyć brew, może przeczytać jeszcze raz. Chciałem, by poczuł nastrój choroby, rozgorączkowania, gdy zmysłu umieją być przytłumione i bywają momenty, w których trzeba odrobiny skupienia nawet nad prostymi rzeczami. Jak zaznaczyłem w jednym z poprzednich komentarzy, jest to pewnie strzał w kolano, bo dążyć powinno się do płynności tekstu, a ja na siłę poszedłem w przeciwnym kierunku. Tutaj jednak pojawia się kolejny pomysł, czyli forma nawiązująca do treści: skoro choroby są, upraszczając, “dobre”, mimo, że ich narzędziami są ból i cierpienie, to i tekst nie powinien być lekki i przyjemny, ale nie w treści, a w formie właśnie, a to, co ostatecznie istotne, to czy czytelnik był zadowolony po lekturze. I absolutnie nie będę się kłócił, jeśli ktoś zarzuci, że to dodawanie miernego artyzmu do źle napisanego tekstu :)
Jest jeszcze kwestia inspiracji, by tych mam trzy: konkursowa piosenka, Maska Czerwonego Moru Poego i gra Pathologic. Ta ostatnia traktuje o podobnej tematyce, co opowiadanie i ma podobny zamysł artystyczny. Wzbudza dyskusje na temat tego, czy sztuka/rozrywka powinna być piękna/przyjemna (i nie jest tu mowa o wzbudzaniu negatywnych emocji jak lęk czy smutek, lecz o świadomym zniechęcaniu do siebie, nudzeniu, obrzydzaniu). Wszystko to jest zbudowane wokół motywu choroby i zakorzenione w nietzscheańskim doskonaleniu poprzez cierpienie.
Zakapiorze,
Dziękuję za klika! Z księciem to chyba rzeczywiście popełniłem błąd, bo założyłem, że jego historię i szczegóły motywów można wyjaśnić sobie na kilka sposobów i ostatecznie nie napisałem nic. Mógł czekać na zarazę, mógł czekać na nastroje, na rebelię, na szczepionkę. Uznałem, że moment, w którym rozgrywa się historia, jest takim, w którym wszystkie elementy układanki są na swoim miejscu. Prawda jest taka, że mogłem zaznaczyć, że władzę przejął niedawno i to rozwiałoby pewnie większość niejasności (a tyranem książę nie był, to tylko opinia jednego z gości, który najwidoczniej nie jest wielbicielem samej idei klasy panującej :)
Pozdrawiam!
Jurorzy, dziękuję za odwiedziny!
AP
Miłość w czasie zarazy.
Zapomniałem zupełnie, że istnieje taka powieść! Idealnie pasowałby jakiś przemycony cytat, ech…
Finklo,
Lubię wątki miłosne, ale chyba pierwszy raz zdecydowałem się, na umieszczenie takiego w centrum fabuły. Wniosek mam po zakończeniu taki, że intrygi polityczne są o wiele łatwiejsze do skomponowania od intryg serca :)
marzanie,
Nie przypominam sobie, by udało mi się dotąd kogoś wzruszyć tekstem, więc bardzo mi przyjemnie.
Pozdrawiam!
Wyobrażam sobie, że takie historie przedstawiane są w krasnoludzkich teatrach jako dramaty. I żałuję, że nie ma szczęśliwego zakończenia, bo chętnie przeczytałbym o tym, jak to krasnoludy przechytrzyły elfy.
Jest rubasznie, nie powiedziałbym, że zbyt wulgarnie, ale to już kwestia osobista każdego czytelnika. Fabuła prosta, ale taka ma być, kompanii próbują uratować przyjaciela, a plan ich składa się z biesiady, pijaństwa do ucięcia filmu i kilku przypadkowych dziewcząt. Pocieszne to, ale i smutne, no bo jak te prostoduszne istoty mają się bronić przed podstępami :(
Morał stary jak świat: trzymaj się z dala on niebezpiecznych kobiet elfów.
Wyszła z tego taka współczesna baśń, do tego dosyć mroczna, pomijając szczęśliwe zakończenie. Jak zwrócono już uwagę, finał rozegrał się zbyt szybko i czuć po wszystkim mocny niedosyt. O wiele bardziej podobał mi się początek, mocne otwarcie intrygą, od razu byłem kupiony i chciałem się dowiedzieć, jak sytuacja się potoczy. Ładnie oddany sielankowy obraz przyjaźni babci z wnuczką, niepokój narasta i upadek Patrycji jest naprawdę bolesny, aż przykro było czytać… Od momentu pojawienia się zjawy emocje już niestety siadają, ale i tak są najmocniejszym plusem tekstu.
Pozdrawiam!
Sajmonie, miło mi, że spodobało się miłośnikowi piosenki. Gothic rock, to i tekst musiał być gotycki. Dzięki za nominację!
marzanie, bardzo mi się podoba Twoja interpretacja. Być może strzeliłem sobie kolano tym szykiem, miałem pewien pomysł, którego nie zdradzę (przynajmniej nie na razie), zobaczymy, czy opłaca się czasem poeksperymentować.
Fajnie, że romans uznajesz za przekonujący, to był dla mnie najtrudniejszy wątek tej opowieści, zwłaszcza ze względu na długość tekstu – intrygi są o wiele łatwiejsze :)
Pozdrawiam!
Bardzie, dziękuję za klika i odpowiem na zarzut, choć nie będę bronił się rozpaczliwie, bo końcówkę zostawiam do interpretacji czytelnika. Założyłem, że to tylko książę tak niefortunnie przedstawił sytuację, Korneliusz opowiedziałby o wszystkim inaczej, tak, jak miał okazję na końcu i bohaterkę to przekonuje (lub bardzo chce być przekonana). Lekarz we własnym mniemaniu jest romantyczny i rzuca kobiecie świat do stóp, lecz musi przy tym lawirować między pragnieniami swymi, ukochanej i księcia, sam pewnie nigdy nie pomyślałby nawet o szczepionce.
Z drugiej strony może nie ma żadnej miłości, a jedynie fascynacja możliwościami. Może bohaterka nie kocha wcale, a jedynie pragnie emocji, takich lub innych, jakichkolwiek, chce być szczęśliwa równie mocno, co zdradzana, upokarzana i przepraszana.
Z trzeciej zaś – nikt tu nie jest w pełni zdrowy :) Nie ma logiki, jest tylko gorączka.
Cieszę się, że pomysł uznajesz za ciekawy. Karkołomny był rzeczywiście, przyszedł mi do głowy bardzo późno i być może mógłbym wyciągnąć z niego nieco więcej, ale czas zmusił mnie do szybkiego myślenia i w efekcie powstał tekst prosto z serca :)
Pozdrawiam!
Poproszę Closterkeller – Scarlett.
Ciężkawe w treści i formie, a z drugiej strony proste fabularnie i odpowiedniej długości, bardzo solidny tekst. Rzeczywiście kojarzy się z starszymi opowiadaniami sf. Bohaterki nie poznajemy zbyt dobrze, ale jej emocje i obawy są bardzo realne. Podoba mi się też, że śledzimy ją przez praktycznie całe jej życie, nadaje to nieco rozmachu krótkiej historii. Gratuluję podium!
Bardzo bym prosił o “Piersi na wynajem”.
Spóźnione gratulacje! Konkurs super, więc też podziękowania dla organizatorów!
Gratulacje!
Gratulacje!
Przedłużony termin to dla mnie znak, żeby jednak spróbować! Tydzień temu już się poddałem, bo czasu mało, a bardzo chciałem wziąć udział, bo od jakiegoś czasu mocno wszedłem w świat horrorów.
adam_c4, dziękuję za odwiedziny i komentarz! Zawsze mi miło, gdy jako komplement dla moich tekstów pada brak przypadkowości. Skojarzenie z Bigunami uzasadnione, już poprzednio komentujący zwrócili uwagę na powiązania ze strannikami. Wyszło to bardzo naturalnie ze względu na obraną tematykę, ostatecznie jednak chciałem, by sekta Boreasa nie była odłamem Chrześcijaństwa, a czymś zupełnie obcym, toteż nigdy nie mówi on o Bogu i nie posługuje się Biblią. W pierwotnym zamyśle Dionis i Ilitja mieli być Żydami (gdy zdecydowałem się na motyw zdrady małżeńskiej, zaczerpnięty od Grabińskiego, skojarzył mi się z Ziemią Obiecaną, którą oglądałem jakiś rok temu) i musiałem to zmienić, gdy jako finał opowieści opisałem narodziny, lecz oczywiste skojarzenie pozostało, JolkaK zwróciła na to uwagę w becie.
Pozdrawiam!
Anet, miło mi :)
CountPrimagen, taki był zamysł, żeby całość była dosyć prosta, jedynie osnuta aurą tajemniczości i z pewnymi niedopowiedzeniami. I tak się bałem, że przekombinowałem :) Dziękuję i pozdrawiam!
Ananke, cieszę się, że podobał ci się fragment z przemyśleniami, to chyba mój najmniej ulubiony moment w historii, bo to nieelegancka ściana tekstu, ale jak wspomniałem w którymś z poprzednich komentarzy, nie bardzo umiałem sobie poradzić z rozegraniem tego w inny sposób.
Nigdy wcześniej nie pokusiłem się na scenę erotyczną, ale to chyba nie moja ostatnia, skoro uznajesz, że się udała :) Wizje w jej trakcie wyjaśniają też trochę zachowanie Boreasa, o którym pisałaś, bo ruch w tekście symbolizuje całokształt ludzkości, a Boreas, jako jego kapłan, równie chętnie i umiejętnie rozmawia o wódce jak i o kosmicznych siłach.
Rozumiem zarzuty co do początku i końca, te sceny mocno odbiegają klimatem. Pewnie dałoby się opowiedzieć tę historię bez nich. Szczerze mówiąc, nie pamiętam już, co mnie tchnęło, żeby koniecznie była to opowieść szkatułkowa, ale w czasie pisania ani razu nie pomyślałem, że powinno być inaczej.
Pozdrawiam!
Intrygujący początek, taki z pogranicza horroru i kryminału. Dużo tutaj świetnych pomysłów, sam pociąg, wcielanie do składu, tatuaże… Była groza, choć chyba odczułbym ją mocniej, gdyby bohater był wyraźniej zarysowany. Pasywność Mariusza też wyczułem, choć sam sobie dopowiedziałem, że to wpływ Holendra.
Nawiązując do Twojego komentarza, uwięzienie z jedną książką to straszna wizja i chyba to najbardziej w całym tekście wzbudza niepokój. Godziny, dni, tygodnie, bez rozrywek, informacji, a gdzieś z tyłu głowy wizja narastającego długu, mocne!
Końcówka z wchodzeniem na dach podkręciła zaciekawienie, liczyłem na dramatyczną ucieczkę, udaną lub nie, a tu ciach i koniec, troszkę szkoda.
Podobało mi się, przede wszystkim za pomysły, lekkość pióra i atmosferę. Pozdrawiam!
Pięknie dziękuję, również wspaniałym betującym i komentującym, którzy niezmiernie pomogli przy doprowadzaniu tekstu do obecnego stanu :)
Też wyłapałem kilka usterek, niektóre zdania brzmiały nienaturalnie. Szkoda, że tekst nie poleżał trochę dłużej, bo moim zdaniem jest naprawdę dobry, taki prosty pomysł, a taki efektowny! Fantastyczne rozwiniecie jednego z najpowszedniejszych lęków związanych z podróżą, czuć napięcie niemal od początku. Do tego podobało mi się, że opowiadanie jest stosunkowo krótkie, pojawia się, robi wrażenie i znika, jak pociąg :) Odświeżające po dłuższych historiach, którymi stoi ten konkurs i wyróżnia tekst.
Jest dokładnie tak, jak to rozumiesz, Ślimaku, w swojej kategorii te sceny są rzeczywiście świetne, bo w pełni oddałeś uczucie, jakie towarzyszy takim snom (przynajmniej moim). Z drugiej strony jestem zwolennikiem zasady, że “to był tylko sen” jest jedną z najgorszych zagrywek w repertuarze horrorów. Gdy bohater zasnął w pociągu i obudził się w trumnie, to był dla mnie mocny efekt “wow”, do tego bardzo ładnie wpisało się to w tematykę pociągu, bo znam ludzi, którzy zasypiać w podróży się zwyczajnie boją, a tutaj okazuje się, że przegapienie stacji czy zostanie okradzionym to nie najgorsze, co może się wydarzyć. Przez kolejny etapy senne przeszedłem z pewnym rozczarowaniem, ale też doceniam ich kunszt.
Ładnie napisane, wciągające. Ciężko było przewidzieć do czego zmierza opowieść, więc czytałem z zainteresowaniem, choć finał pozostawił mnie z niedosytem. Najbardziej podobał mi się początek i koniec tekstu, poza finałem, fajny worldbuilding, ciekawe postacie, ale wynika też z tego, że horrorowe sceny przemówiły do mnie najmniej. To chyba kwestia konkursu, liczyłem na coś mocniejszego, nie patrząc przez jego pryzmat tekst sporo zyskuje. Logikę snu oddałeś mistrzowsko, uczucie bezradności, niemożliwość wykonania prostego z założenia zadania, super!
Nie powiedziałbym, że tekst przegadany czy za wolny, a przynajmniej tak tego nie odczułem. Na scenę z wymowa imienia też zwróciłem uwagę, zakładałem, że ma większe znaczenie dla tekstu (i sporo podniosła poziom mojego zainteresowania, zastanawiałem się, w jaki sposób coś tak prozaicznego wpłynie na resztę tekstu).
Podsumowując, bardzo fajne fantasy, mniej horror, ciekawe dialogi i spostrzeżenia, nieco dziwnie, nieco niepokojąco… Ale szkoda, że to był tylko sen :) Klikam i pozdrawiam!
krar85, dziękuję! Ten blok tekstu rzeczywiście nieelegancki, trochę kusiło mnie rozbić go pomiędzy sąsiednie sceny, ale wtedy wszystkie by spowolniły… Do tego zależało mi, by czytelnik znał już bohatera w tym momencie historii.
Pozdrawiam!
Finklo, miło mi, że plusy jednak przeważyły nad minusami. Imiona w moich tekstach niemal nigdy nie są przypadkowe (przynajmniej te głównych postaci), odnoszą się do charakteru bohatera, jego roli lub klimatu historii. Ostatnio często sięgam po mitologię jako źródło inspiracji, lecz to do tekstów które na razie mam w szufladzie, po raz pierwszy posłużyłem się tą taktyką na stronie. Merkury dosyć oczywisty i bardzo pasował, pozostałe postacie już tylko wpisywały się w konwencję, założyłem też, że większość czytelników przejdzie nad nimi do porządku dziennego, uzna, że to po prostu rosyjskie imiona. To prawda, że jeśli ktoś wyłapie wszystkie i założy, że jest to element fabuły, to niestety się zawiedzie.
Dziękuję i pozdrawiam!
Świetny tekst. Niezwykle gęsta atmosfera, jest dziwnie, ale wszystko jest bardzo namacalne. Podobnie jak Marcin_Maksymilian, szybko odrzuciłem koncept metafory, przez tę namacalność właśnie, ale też niekoniecznie sądzę, że musi to być wersja zaświatów. Skłaniam się raczej ku wizji jakiegoś narkotycznego wymiaru, wspólnej płaszczyźnie świadomości, a jeszcze bardziej do przekonania, że nie ma się co nad tym rozwodzić. Od początku do końca utrzymujesz specyficzny klimat, pewne momenty są może bardziej groteskowe od innych, ale pasują co całości. Choć poruszamy się w nieznanym świecie, to napisałeś to tak sprawnie, że czytelnik instynktownie czuje, gdy coś jest nie tak.
No i muszę zapytać, czy była tu jakaś inspiracja Disco Elysium? Język opowiadania, bardzo kunsztowny, mocno przywodzi na myśl ten, jakim posługują się umiejętności w DE, a użycie sformułowania “wewnętrzne imperium” w scenie, gdy ożywa lizak… To już musiałby być niesamowity przypadek.
Pozdrawiam!
feniks103, podobało mi się, bo dobrze się przy nim bawiłem i tak jak napisał Marcin_Maksymilian, klasa B nie odnosi się do jakości, to specyficzny (pod)gatunek i widzę w opowiadaniu wiele jego cech. Drewniane dialogi dodają tu efektu, bo takie są często w tego typu filmach (I bywa, że jest to zamierzone). Jasne, poprawienie tego i owego polepszyłoby jakość tekstu, ale opowiadanie straciłoby trochę tego specyficznego klimatu.
zygfryd89, cieszy mnie już sama możliwość powalczenia o piórko! Przyznam trochę racji, jeśli chodzi o oczarowanie czytelnika, sporo w tekście można odebrać jako sztukę dla sztuki, ładne wydmuszki. Cóż, narrator i inne postacie mają zamiłowanie do barwnego języka :) Pozdrawiam!
Ambush, dziękuję! Miło mi, że zwróciłaś uwagę na charakter Merkurego, to chyba moje pierwsze podejście do antybohatera. A, i że w końcu ktoś uznał ilość wódki za odpowiednią :) Ciekawe spostrzeżenie z noir, czasy i miejsce może nie te, ale po namyśle dostrzegam pewne charakterystyczne cechy gatunku. Pozdrawiam!
Podpisuję się pod słowami Barda, że dialogi są suche, dodam, że czasami nawet nienaturalne, ale… Podobają mi się, bo cały tekst ma klimat horroru klasy B z lat osiemdziesiątych (znaczy bardzo fajny :) Zabójcze pszczoły, afrykańskie legendy, trup ścieli się gęsto, jest nawet final girl. Nie wiem, czy takie odczucie próbowałeś wywołać, ale tak tekst odczytałem i to ze sporym zadowoleniem, byłem ciekaw, jakie niezwykłości pojawią się dalej, a końcówka, choć krótka, to klimatyczna. Pozdrawiam!
Bizarro jak się patrzy. Taki sen nachodzi chyba po przeczytaniu wszystkich konkursowych opowiadań w ciągu jednego dnia :)
Marcin_Maksymilian, nie pozostaje mi nic innego, jak zapewnić, że choć lista inspiracji jest spora, to Lodu na niej nie ma, bo zwyczajnie nie czytałem :) Choć, ponownie, chyba powinienem nadrobić. Wiem tylko tyle, co z czytanych gdzieniegdzie opisów (no i pamiętam jak z półek straszył mnie objętością), choć nie miałem na przykład pojęcia, że pojawiają się tam jakieś sekty. Pozdrawiam!
Ślimak Zagłady, staram się unikać pisania o tym, co autor miał na myśli, by zostawić więcej czytelnikom, lecz nieelegancko byłoby nie odpowiedzieć w pełni na tak rozbudowany komentarz, odkrywam więc część sekretów tekstu.
Z ciekawością śledziłem losy podróżnego oszusta ukazane w punkcie, gdy ostatecznie traci kontrolę nad swoim życiem sterowanym przez większe moce, z kolejnymi scenami podszytymi coraz większą niesamowitością.
Kusiło mnie, żeby tę utratę kontroli (czy może jej zupełny brak od samych narodzin?) mocniej zaakcentować, miał to być element horroru, ale gdzieś mi to umknęło. Limit znaków może? Chciałem, by pod tym względem było trochę lovecraftowo, scena pod koniec jest zresztą bardzo podobna do finału nocy z Widma nad Innsmouth, gdzie, widząc coś niepojętego, bohater mdleje, a po obudzeniu się niesamowitości kończą się jedynie pozornie. Tytuł tekstu też odnosi się do sprawowania kontroli, można go odczytać jako manewr/zagranie Merkurego, co jest oczywiście ironiczne, bo Merkury to pionek, nie gracz. Jest pozornie bardziej wolny od innych ludzie, jako obieżyświat, podróżnik wolny od konsekwencji, lecz w rzeczywistości nie posiada władzy nad własnym życiem.
To najbardziej niejasne partie utworu, zbliżające się niemal do poezji, ale opisują wizje podsuwane bohaterom przez tajemniczą współpasażerkę, więc powinny oddawać jej motywy. Widoczna jest też ich paralelna konstrukcja, może to wręcz ta sama scena:
gdzieś dalej jest księżyc → odległe gwiazdy
spirala zawieszona w pustce → zorze zasłon rzeczywistości
Andromeda przykuta do skały → zobaczył dziewczynę na stepach obcego świata
wypuszczającego parę Perseusza → stalowe kolosy, zmierzające do nich
przestrzeń gna i wiruje → wśród wirujących konstelacji
ruch zabierze nas poza granice → wszystko w ciągłym ruchu
Sporo określeń w tekście się powtarza. Boreas i dziewczyna oboje nazywają lot w kosmos “podbojem gwiazd”, w dwóch osobnych wizjach pojazdy ludzkości zostają określone jako “kolosy”, Merkury używa określenia “kurtyna rzeczywistości”, Konstantin widzi “zasłony rzeczywistości”… Chciałem zaznaczyć pewne połączenie umysłów, być może bardzo dosłowne, bo nie wiemy, czym jest “dołączenie do orszaku”, które było ostatnim celem Boreasa.
Wizje, których podobieństwo zauważyłeś, rzeczywiście mówią o tym samym. Merkury widzi rzeczy odkryte i nazwane, Konstantin odleglejsze, bardziej obce, co symbolizuje ruch ludzkości, który dokonał się między czasami, w których żyją bohaterowie.
A jednak moim zdaniem nie ma tu odpowiedzi na kluczowe chyba dla odczytania fabuły pytanie: czy ta postać pomaga nam wejść w erę kosmiczną w interesie ludzkości, czy też we własnym interesie? Przywołanie Andromedy mogłoby sugerować to drugie, ale nie stanowczo, może to tylko rozbudzanie chęci odkrywania przez odwołanie do najstarszych kodów kulturowych.
Boreas twierdzi, że jest to Wielkość przychylna, lecz czy można mu wierzyć? Czy jej można wierzyć? Może nas wykorzystuje? Może nasze interesy są po prostu zbieżne? Czy naprawdę chodzi o czysty ruch i rozwój, czy może ruch w konkretne miejsce? Andromeda ma tu trzy znaczenia, jest to odwołanie, które zauważyłeś, jest to również (zwłaszcza z linijką o dziewczynie w wizji Konstantina) wskazówka, że może chodzi o miejsce, że Wielkość, w tej lub innej postaci, czeka gdzieś. Trzecie znaczenie jest chyba najbardziej dosłowne, bo skoro Spirala to Droga Mleczna, to Andromeda to po prostu galaktyka Andromedy.
Dopiero w czwartym miniakapicie orientujemy się, że Ilitja jest naga, co trochę zmienia wyobrażenie sceny i dynamikę pomiędzy postaciami. Wydaje się, że Merkury mógłby to zauważyć i nam zreferować nieco wcześniej, zamiast zwracać uwagę przede wszystkim na rury grzewcze.
To taki tani chwyt, żeby nieco zaskoczyć czytelnika, jakoś pasował mi do tej sceny i tego wątku :)
Dziękuję i pozdrawiam!
Dużo motywów zostało wciśnięte do tego przedziału, ale jak ładnie składają się w całość. Najbardziej spodobał mi się niezwykły chłopiec, tekst mógłby być właściwie tylko o jego obliczeniach, a tutaj jeszcze wiedźma, pętla czasowa… Szalona przejażdżka, ale też napisana bardzo zgrabnie, obsypana elegancją. Nietuzinkowy tekst, choć niespecjalnie horrorowaty.
Pozdrawiam!
Niespieszne podróż pod prąd czasu, gorzka, smutna… Ale bardzo ładnie napisana. Ja czas teraźniejszy lubię, choć właściwie tylko z narratorem pierwszoosobowym. Ciekawy wybór.
Podoba mi się określenie horror wewnętrzny. No i jak ładnie pasuje do tekstu. Ilość niepokoju zależna od tego, na ile czytelnik jest w stanie utożsamić się z Kazimierzem.
Końcówka dla mnie trochę zbyt niejasna, nie wiem, co symbolizowała nadąsana pani Malwinka…
Pozdrawiam!
Sajmon15, dziękuję za odwiedziny i komentarz, Transsib był pierwszym skojarzeniem do konkursu, potem stał się elementem tła, ale kto wie, może kiedyś napiszę coś o dłuższej podróży :)
Krokus, dziękuję za pozytywną ocenę! Coś jest na rzeczy z tym brakiem fajerwerków, bo przy pisaniu tekstu przyświecała mi inna myśl niż zazwyczaj. Zazwyczaj staram się zrobić zwrot akcji, zaskoczyć odbiorcę niczym M. Night Shyamalan, wprowadzić jakiś fałszywy trop… Tym razem miała być forma nad treścią, a fabuła jest stosunkowo prosta, jedynie posiada niejasne, enigmatyczne elementy. Pozdrawiam!
JolkaK, dziękuję, że wpadłaś ponownie i za betę!
co okazało się dla mnie wielki zaskoczeniem – były skrajnie różne. > wielkim
Każdy krok stawiał rozważnie, gotów w każdej chwili odskoczyć albo odbić atak sztyletem > powtórzenie
– O czy ty bredzisz?! > O czym
Intrygujący początek, wciągnąłem się. Zaskoczyło mnie, że działania łowców to część biznesu i bardzo przypadło mi to do gustu, o wiele oryginalniejsze od osobistej wojny/ratowania świata. Dobry bilans między akcją a historiami bohaterów, interesowało mnie, jak rozwiąże się sytuacja Klary.
Są tu elementy horroru, choć to chyba bardziej dark fantasy?
Klikam i pozdrawiam!
GreasySmooth, dziękuję za komentarz i nominację!
Naprzeciw siedziała śliczna, młoda kobieta w obcisłej, czarnej sukience. Kilka rzędów pereł oplatało szyję dziewczyny.
Mógłbym zrezygnować z drugiego podmiotu, Kilka rzędów pereł oplatało długą szyję wydaje się dobrą alternatywą, lecz kolejne dwa zdania zdają mi się lepiej brzmieć w obecnej wersji. Muszę się zastanowić, która opcja jest elegantsza…
– Wyśle pan człowieka w kosmos! Czyż nie tak? Och, panie inżynierze…!
Tak, przesadziłem, przyznaję się, ale chciałem, żeby dziewczyna zapadła czytelnikowi w pamięć :)
Cieszę się, że tle znalazłeś w tekście pozytywnych elementów! No i w końcu mam komentarz do sceny erotycznej, chyba pierwszej, jaką napisałem.
Pozdrawiam!
Reg, dziękuję!
pusia, właśnie klimat i niepokój były moimi głównymi celami! Dziękuję za odwiedziny!
Pajechali!
Zaczyna się interesująco, mimo filozofowania, które nie trwa na szczęście długo, potem mamy tajemniczy marsz i… Nie wyjaśnia się, dokąd bohaterowie zmierzają/przed czym uciekają. Mnie to nie przeszkadza, opowiadania nie muszą być jasne ani odpowiadać na wszystkie pytania. Próbujesz przedstawić klimat i uczucia, nie historię, i to jest w porządku (i wychodzi nie najgorzej, dało się poczuć rozpacz sytuacji!), choć faktycznie wynika z tego wszystkiego bardzo niewiele.
Popraw błędy, a będzie z tego niezły debiut :) Pozdrawiam!
Regulatorzy, z nazwami z małej to dla mnie chyba nowość, więc dziękuję, czegoś się nauczyłem :) Podobnie z dywizem w godzinach, byłem przekonany, że to poprawny zapis (a przynajmniej dopuszczalny?)
Przy podłużnym, białym budynku o zielonym gmachem gotowi się już nasz pociąg.
Rzeczywiście, powinno być dachu, chyba miałem pierwotnie inną koncepcję tego zdania, a po zmianie ten gmach ukrył się przed mym wzrokiem…
Czytelności i jasności przekazu trochę się obawiałem, ale jeśli tekst jest na tyle interesujący, że można z przyjemnością przejść nawet przez bardziej enigmatyczne momenty, to mogę odetchnąć z ulgą :) Cieszę się również, że ilość grozy uważasz za odpowiednią, widzę w tej mierze dosyć równy podział wśród czytelników.
Szybko poprawiam i pozdrawiam!
Tak sobie myślę, że na swój sposób jest to tekst, który najlepiej spełnił warunki konkursu. Bo skoro commedia dell’arte to komedia ludowa, to ma być przaśnie, wesoło i zrozumiale. I gdyby wszystkie konkursowe opowiadania wystawiono w formie sztuki na współczesnym festynie, to w głosowaniu publiczności Twój tekst, Bardzie, rozłożyłby konkurencje :)
SNDWLKR, miło mi, że tak bardzo przypadło Ci do gustu. Do tekstu wrzuciłem faktycznie sporo, znalazło się miejsce na stare pomysły (od dawna myślałem nad tematem Kolei Transsyberyjskiej i prawosławnych sekt), jak i nowe (motyw zdrady małżeńskiej wziąłem z “Przypadku” Grabińskiego), a Boreas, nim zdecydowałem się na konwencję imion, był pierwotnie Grigorijem :) Jednak wszystko to układało mi się bardzo płynnie w całość. Dziękuję i pozdrawiam!
JPolsky, wódka faktycznie leje się strumieniem i trochę się bałem, że przesadziłem, ale chciałem historii w oparach alkoholu. Pierwszoosobowa narracja była dla mnie naturalnym wyborem, czuję, że dobrze pasuje do horroru i pozwala na lepsze budowanie atmosfery niepokoju. Dzięki za miłe słowa odnoście języka i klimatu epoki, pozdrawiam!
Dobrze się zaczęło, nagrzany, pełny przedział przemówił do wyobraźni, aż ciężko było odetchnąć :) Spodziewałem się, że historia pójdzie w innym kierunku. Środek w dobrym tempie i w końcówce znowu mocno, dobrze poprowadzona historia! Bardzo umiejętnie przedstawiasz i wywołujesz emocje.
Chciałem kliknąć, ale się spóźniłem. Pozdrawiam!
Pocieszne. Pierogi lubię bardzo, ale nie uznaję tych na słodko.
feniks103, dzięki za odwiedziny! Ten Titanic przypadkiem wyszedł, ale w sumie się zgadza, bo przecież romans i katastrofa też są :)
Milis, cieszę się, że tekst się nie dłużył, w końcu ani to krótkie ani dynamiczne :) Dziękuję!
cezary_cezary, porównanie przyjmuję z przyjemnością, choć przyznaję, że Lodu nie przebrnąłem. Może to znak, że czas nadrobić? Dziękuję za lekturę i opinię!
Moim zdaniem to świetny tekst z charakterystycznym stylem i nietuzinkowym klimatem. To, co Ślimak Zagłady i Finkla wymieniają jako wady, czyli pewne nieścisłości w fabule i zachowaniu bohaterów, dla mnie są integralną częścią tekstu. Jest to teatralne, pasuje do klimatu i tworzy warstwę niepokoju, rzeczy się dzieją, a my musimy to zaakceptować, uwięzieni w świecie, który działa tak, a nie inaczej.
Tekst zmusza do skupienia, traktuje czytelnika poważnie. Jako minus mogę powtórzyć mój zarzut z bety, jak na tyle znaków to nie wydarzyło się aż tak wiele, ale to dlatego, że opowiadanie stoi barwnymi opisami.
Pozdrawiam i powodzenia w tworzeniu świata!
Koalo, a dziękuję!
AP, również chętnie zapoznam się z interpretacjami czytelnika :) Dziękuję i pozdrawiam!
Edward Pitowski, jeszcze raz dziękuję za betę, oraz za klika! Dziwność mogła zostać niedopowiedziana, wszystkie poprzednie wersje tekstu urywały się nie pokazując aż tak wiele, ale uznałem, że skoro już jedziemy tym pociągiem, to wypadałoby osiągnąć maksymalną prędkość :)
Duago_Derisme, dbałość to zasługa betujących :) Miło mi, że doceniasz tekst, zwłaszcza tę subtelną niepewność, trochę się głowiłem nad odpowiednimi proporcjami, więc cieszę się, że się udało.
Rossa, bardzo dziękuję za nominację! Myślę, że w formie pisanej taki typ horroru działa najlepiej, nie wiem, czy odważyłbym się na mocniejsze emanowanie grozą.
Bardzie, dziękuję za odwiedziny i klika! Z opisami rzeczywiście poszedłem na całość, taki był zamysł, ale też pisało się to bardzo naturalnie. Tajemniczość kultu i całego zdarzenia to kwestia, z którą długo walczyłem, obecna wersja tekstu wyjaśnia najwięcej, już czuję, że powiedziałem za dużo :) Zostawiam co nieco czytelnikowi do interpretacji, świadom, że nie każdy lubi takie niejasne elementy w tekście.
Cieszę się, że oceniasz tekst jako klimatyczny, bo to miał być w zamierzeniu najmocniejszy punkt!
Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam!
Chyba bardziej “Nocny pociąg z mięsem” niż Grabiński, ale zdecydowanie groza kolejowa :) Fajny zabieg z podawaniem czasu, czuć napięcie, gdy zbliżamy się do do finału, do tego ładnie to współgra z tematyką podróży pociągiem; podróżą w ustalonym przedziale czasu.
Podobałoby mi się trochę bardziej, gdyby początek był nieco dłuższy, mamy niby dwie scenki z bohaterami, ale to niemal same dialogi i mijają szybko, a potem fabuła nabiera pędu bardzo nagle. To niezwykle osobisty zarzut, bo ja w horrorach najbardziej lubię początki, gdy groza jest niejasna (wiadomo, potwór jest najstraszniejszy, dopóki go nie zobaczymy :)
Bardzo fajnie zbudowany klimat, najmocniejsza strona tekstu. Z jednej strony wszystko jest bardzo namacalne i rzeczywiste, z drugiej mamy mnóstwo niejasności, dokąd jedzie pociąg, gdzie jest miasto Spes, jaka jest większa sytuacja polityczna, czy to nasz świat, a jeśli tak, to jak bardzo zmieniony? Wymieszałeś to w świetnych proporcjach, czuć zawieszenie gdzieś na granicy snu i jawy.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to może do tego, że trochę to mało pociągowe (biorąc pod uwagę konkurs), historia mogłaby być niemal identyczna, gdyby działa się na przykład w przydrożnym motelu, gdzie bohaterowie spędzaj noc po ucieczce z miasta.
Brutalne i ponure. Porządny szort, w mojej opinii bez grania na emocjach, wywołuje faktyczny smutek, a nawet lęk. Mocna rzecz.
Intersujący szort i ciekawa tematyka. Przeczytałem przed poprawkami i faktycznie sporo zgrzytało, teraz całość prezentuje się o wiele przystępniej. Zakończenie zaskakujące, uśmiechnąłem się.
Bardzo dobrze się czytało! Skojarzyło mi się trochę ze zbiorami opowiadań Pilipuka, brzmi jak historia która by tam pasowała, do tego swobodny, naturalny język i “swojskość”, może tylko młodzież gorzej wychowana :) Trochę się wszystko przeciąga, ale innych zarzutów nie mam. Ciekawe, że w konkursie na polski horror zdecydowałeś się sprowadzić elementy fantastyczne z Biskiego Wschodu, odważny zabieg, ale ostatecznie może mocno wyróżnić tekst na tle innych. Brawo i doklikuję bibliotekę.
Jesień, 04:00, dziękuję.
Ciekawe i klimatyczne, zakończenie dobrze komponuje się z całością, wydaje mi się jedynie, że mogłoby być nieco wolniejsze. Podobały mi się opisy, narrator fajnie pokazuje nam scenę pod nadchodzące wydarzenia. Też poczułem nieco Lovecrafta. Klikam.
Mój był na czas, ale dopiero teraz odebrałem paczkę. Zaskakująca zawartość :D Dziękuję!
Po pierwsze chciałbym przeprosić, bo w przedmowie do Harmonii napisałem, że to mój powrót do pisania, a w rzeczywistości taki wstęp należy się temu tekstowi. Zobaczyłem taki fajny konkurs i pomyślałem, że zabawnie będzie wystąpić jako autor, którego nikt nie odgadnie.
Po drugie dziękuję Tarnino za komentarz, a właściwie za dwa, bo ten pod Harmonią też dużo mi pokazał. Trochę sobie przypomniałem i dużo nauczyłem.
skupiłeś się przede wszystkim na knuciu planu, stanowczo zwariowanego, a na ślub już niewiele zostało miejsca. Także sposób pozbycia się Perfecta i Primavery wyszedł trochę… pospiesznie. Podobnie Luca i Eufio spadają z sufitu, ale wcześnie, więc to nie razi. Parę miejsc jest streszczonych – waham się powiedzieć, że to źle, bo to bardzo gęsty semantycznie (;P) tekst.
Perfecto i Primavera są tak naprawdę najbardziej zbędnymi postaciami w tym opowiadaniu, ich rolę w intrydze mógłby odegrać Luca lub zmanipulowany Eufio, lecz, och, za bardzo polubiłem tę parę, by ich wyrzucić! Mógłbym dać więcej Sirenny, rozbudować inne wątki, ale nie żałuję, bo opowiadanie straciłoby w moim odczuciu dużo uroku, a intryga byłaby mniej zawiła, a zawiła miała być też przez mnogość postaci.
Humor rzeczywiście delikatny, ślub/wątek miłosny ustąpił miejsca knowaniom, ciężko mi się nie zgodzić. Błędy idą do poprawy, chętnie zapoznam się z pełną listą, bardzo przyjemnie mi się pisało ten tekst i z chęcią doprowadzę go do porządku.
Dziękuję za wyróżnienie i cieszę się, że mimo wszystko Ci się podobało! Grazie!
Też się ujawniam, by podziękować za konkurs i wyróżnienie/pocieszenie, oraz złożyć gratulacje zwycięzcom i wszystkim, którzy stanęli do walki! Bravo!
Absurd z gatunku tych poważnych. Akcji, brak, ton spokojny, a wciąga od początku, brawo. Osobliwa historia, umiejętnie wywołująca emocje. Też nie byłem pewny, czemu dziewczyna uciekła, przedstawione zostało to w taki sposób, jakby coś jeszcze wydarzyło się poza szafą, ale to szczegół, bardzo mi się podobało.
Im dalej, tym lepiej, bo wstęp nie zachęcił mnie specjalnie, ale wulgarny gnom wpychany do miksera jest świetny :) Podobało mi się, jak aktywna była bohaterka, nie spodziewałem się aż takiego ładunku akcji. Zastanawia mnie tylko, czy papieros był dostosowany do wielkości gnoma, czy normalny?
Ciąg dalszy w kolejnych kilkuset znakach brzmi ciekawie, naszła mnie wizja większej opowieści pisanej takimi scenkami, z których każda mogłaby istnieć oddzielnie.
Nawet bardziej niż pomysł przemówił do mnie klimat, jest babciowo, sympatycznie i niespiesznie, ale też tajemniczo, a nawet trochę strasznie. Ładny początek, pod koniec przyspieszyło mocno i szkoda, że limit tak dał się we znaki. Widzę potencjał na więcej historii z tego świata :)
Nauczyłem się słowa czy dwóch po maorysku, a lubię, gdy opowiadanie ma wartość edukacyjną :) Przygnębiające, ale ładne. Wiem, powtarzam za innymi komentującymi, ale to słowo dobrze tu pasuje i nie znaczy “mniej, niż dobre”! Pozdrawiam!
Cesarzowo, dziękuję!
Dragoninie, może coś wymyślę na tych pracowników, bo chyba rzeczywiście kłują w oczy :) Przemianę pana Hugona, a przynajmniej jej zaawansowanie, chciałem zachować w tajemnicy do samego finału, pokusiłem się jedynie o drobne wskazówki, jak fakt przyjęcia gościa przy herbacie, zamiast, jak poprzednio, przy koniaku.
Tarnino, spłodziłem kiedyś tekst o podobnej tematyce i w takim samym klimacie, gdzie stylizację podkręciłem naprawdę mocno i byłem konsekwentny, tym razem miało być trochę inaczej, wciąż w duchu epoki, ale przystępniej i bez zbędnych ozdobników. Skoro dostaję komentarze, że klimat i tak jest wyczuwalny, to myślę, lub przynajmniej mam nadzieję, że zbliżam się do jakiegoś złotego środka :)
Tarnino, dziękuję za odwiedziny i sugestie, z wielu z przyjemnością skorzystam, choć nie ze wszystkich!
Jestem nieco zszokowany zarzutem o nadmierną stylizację – szczerze sądziłem, że jest minimalna! Łączy się to też z niekonsekwentnym jej zastosowaniem, kilkukrotnie świadomie posłużyłem się bardziej współczesnymi zwrotami, choćby tym szpitalnym sprzętem. Założyłem, że uczynię tekst nieco lżejszym i łatwiejszym w odbiorze, lecz jeśli rzeczywiście ogólne wrażenie jest takie, że stylizowałem za mocno, to rozumiem, że kontrast może być silny i wybijać z rytmu. Pewne słowa, które wyłapałaś, to już czysta nieuwaga z mojej strony :( Z chęcią użyję synonimów bardziej pasujących do klimatu.
Jakże melancholijnie… Miłuję lato, słońce i zieleń, lecz dzisiaj, z jakiegoś powodu, przemawia do mnie ten smętny, słodko-gorzki nastrój…
Zbyt usilnie o tym zapewniasz – opis spokojnie wystarczy. "Miłuję" jest o wiele za wysokie.
Uznałem za stosowne mocno zaakcentować poglądy bohatera, by było oczywistym, że niespodziewanie odczuwa coś zupełnie nowego i sprzecznego z dotychczasowymi upodobaniami. Dwie sceny później pan Hugon wypowiada bardzo podobne zdanie, co akcentuje, że przechodzą taką samą przemianę. “Miłuję” rzeczywiście kiepskie, to chyba pozostałość, gdy zdanie lub dwa później było jakieś “kocham”.
Miło mi, że mimo wszystko jest nieźle. Czy rozbuduję tekst? Może, lecz na ten moment nie bardzo widzę, w jaki sposób. Pokusiłbym się chyba jedynie o dosłownie kilka zdań, tak by tempo było lepsze, a pewne zjawiska lepiej i naturalniej wyjaśnione.
Dziękuję i pozdrawiam!
Widać ogrom pracy włożony w tekst, stylizacja miejscami męcząca, ale też nietuzinkowa, wyróżnia tekst i nadaje pewnej wartości edukacyjnej. Ciekawe postacie, klasyczna intryga. Dobry tekst, lecz też ciężki – ale nie toporny! Doklikuję.
Ładne, ale nie będę udawał, że zrozumiałem więcej niż poprzedni komentujący. Czuję, jakby brakowało dosłownie jednego zdania pod koniec, które rozjaśni sytuację. Klimat jest, fajne dialogi są, pomysły też i ta niejasność nie ujmuje tekstowi, ale trochę szkoda.
Nova, dziękuję!
zebulonalessandro, przez krótki moment rozważałem zastosowanie pasożyta jako wyjaśnienia, ale, po pierwsze, stosunkowo niedawno o pasożytach pisałem, po drugie brak odkrycia lepiej pasował do całości, zarówno jako wyjaśnienie motywacji lekarzy, jak i możliwości interpretacji tekstu. Skończyło się więc na potencjalnym wyjaśnieniu. Czy jest prawdziwe? Nie wiem :)
I pomyśleć, że miałem już nadzieję, że sam ładnie wysprzątałem takie babole :) Dziękuję!
Chyba powiedziane zostało już wszystko, co sam bym wymyślił jako komentarz. Faktycznie niezbyt subtelnie, ale zdecydowanie zabawnie. Parsknąłem przy witaminie Y, takie proste, a takie pocieszne :D
Dziwaczne i niepokojące, fajne. Mi sposób narracji nie przeszkadzał, fakt, nieco beznamiętny, ale akurat tutaj mi przypasował, tworzy mocny kontrast z niesamowitością wydarzeń, przez co jest jeszcze dziwaczniej i jeszcze bardziej niepokojąco :)
Komentarzy przybyło, więc dziękuję za odwiedziny i kliki :)
Xavery, ciekawe, że odniosłeś się do naturalnego zjawiska przejmowania poglądów. Przyznaję, nie myślałem o nim przy pisaniu i w sumie wyszła fantastyczna wersja czegoś zupełnie codziennego, zamiast obcego w swej naturze fenomenu, jak sobie to zaplanowałem. Cieszę się, że poczułeś nastrój rezydencji, skupiłem się na relacjach i dialogach, nie siliłem na stylizację, więc trochę obawiałem się, czy czytelnik poczuje klimat.
Koalo, a, dziękuję! I ponownie pada “zręcznie” :)
AP, ciężko mi odpowiedzieć na Twoje spostrzeżenia bez zdradzania własnego punktu widzenia, a nie chcę nic sugerować czytelnikowi ;)
SzyszkowyDziadku, trochę za mało scen, by wpływ na narratora był tak naturalny, jak bym chciał, ale cieszę się, że doceniłeś!
MrBrightside, trochę się biłem z tym ostatnim zdaniem, bo jest dosyć istotne dla tekstu. Ostatecznie zdecydowałem się na wersję krótką, by zakończyć szybciej i z przytupem, ale mogło też skończyć się na nieco dłuższej analizie przez narratora sytuacji i psychiki pana Hugona. Nie ukrywam, limit pokierował mnie na finalną ścieżkę, choć po usunięciu kilku zbędnych wstawek pozostało mi sporo wolnych słów.
Reg, jak tyś to wypatrzyła? :D Już poprawiam! Do rezydencji – niekoniecznie tej samej – pewnie jeszcze powrócę, bo to wdzięczne tło dla opowieści.
Staruchu, bez obaw! Nie znalazło się w tekście, ale pani Harmonia słucha jazzu!
Czy ów nieznany kataklizm ludzkość zgotowała sobie sama?
ROMAN KOŁAKOWSKI – "Pieśń" ( sł. Tadeusz Borowski ) – Poezja Śpiewana (youtube.com)
Trochę skojarzyło mi się z twórczością Kinga, zapewne przez to słodko-gorzkie spojrzenie na dzieciństwo i pomieszanie wątków fantastycznych z dorastaniem postaci. Ładne i osobiste, bez wywoływania emocji na siłę.
Też nie sądzę, by tak było, ot, po prostu jakoś mnie rozbawiło to skojarzenie. :)
Trochę mam problem z tym tekstem, bo tak: Podobało się. Lubię tego typu historie, gdzie schemat działania czegoś jest prosty, a pochodzenie niewyjaśnione. Do tego interesujące, że staruszkowie to po prostu ludzi, a nie potwory (lub może bardzo ludzkie potwory?), jak wynika z ich przeskanowania przez bohaterkę.
Z drugiej strony limit rzeczywiście nie pomógł, bo dzieje się dużo w tym tysiącu słów i klimat trochę ucieka. Kelner dodany nieco na siłę w moim odczuciu, choć domyślam się, że należało pokazać, że naszyjnik działa dalej i wciąż kontroluję Marzenę, ale nie obraziłbym się, gdyby autor wyciął ten wątek i pozwolił bohaterce nieco wolniej popadać w szaleństwo.
Hesket, dziękuję za pierwszy komentarz! Cieszy mnie to “zręcznie” bo czuję, że pasuje do tego, co chciałem osiągnąć, czyli tekstu lekkiego, może nieco dziwnego :) Myślę, że gdyby choroba działała jak altruizyna, to finał byłby jeszcze bardziej krwawy…
No jest klimatycznie, jest niepokój, a przecież nic się nie dzieje! Dobrze napisane, podobało się. Myślę o innych interpretacjach, ale jakoś cofa mnie do tej najbardziej oczywistej. O, i takie coś wypatrzyłem:
Smartfona jednak w pobliżu na wyciągnięcie ręki nie znalazłem
Poza tym czytało się bardzo płynnie.
W regulaminie stoi:
Podobnie nie, nie przejdą triki typu „obudziłem się i odkryłem, że zaspałem”.
Obudziłem się i odkryłem, że prowadzę samochód? :D
Moim zdaniem faktycznie wcisnąłeś w krótki tekst dużo, ale nie na siłę, zwłaszcza, że wszystko, rodzinny dramat, konflikt, polityka i element fantastyczny łączą się bardzo płynnie w całość. Mocny początek, zdesperowany mężczyzna, podpięty do aparatury chłopiec, zniszczony Nowy York, super, zaintrygowało. Końcówka nie wywarła już takiego wrażenia, może dlatego, że ledwo co zrozumiałem, o co mniej więcej chodzi i nie odczytałem powagi sytuacji.
Smutne, a w finale nawet straszne. Brak imion nie przeszkadzał, nadał tekstowi poczucia anonimowego wyznania, w którym bohaterka nie chce odbierać prywatności bliskim, ale po nazwie choroby i tak wszyscy by wiedzieli, o kim mowa, więc zakładam, że nie takie były intencje autora.
Choć samego zakończenia się spodziewałem, to android już mnie zaskoczył – przeczuwałem raczej, że ministerstwo ma ludzi o jeszcze bardziej niesamowitych zdolnościach, którzy biednego urzędnika wyprali z jaźni i telepatycznie kontrolują, a cała akcja ma na celu pozbycie się potencjalnej konkurencji. Bardzo sprawnie napisane, podobało mi się, że z jednej strony mamy motywy zagadkowe i niesamowite, a z drugiej sposób wypowiedzi i myśli mieszkańców wsi, które mocno sprowadzają na ziemie, bardzo kontrastowe.
To nie taki zły los, zacząć życie od nowa, odizolować się od świata zewnętrznego… Zwłaszcza w gronie tak sympatycznych ludzi. Bo musieli być sympatyczni, skoro nikomu nie przyszło do głowy pozbyć się Amandy :)
Near, pracuję właśnie nad rozbudowaniem tekstu, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Postaram się nieco poskromić tempo akcji. Może nawet uda się pomnożyć limit znaków, choć mam obawy, czy nie wyszłoby nużąco, w końcu to tylko seria niefortunnych zdarzeń i narzekań bohaterki :) Dzięki za świetny konkurs!
adam, dzięki za klika! Fakt, że nie rozbudowałem postaci Sylwii niemal zupełnie, przydałoby się jej więcej osobowości. Motyw lęku przed czymś niepozornym czy codziennym i budowanie wokół niego obsesji bohatera to zabieg, który też bardzo lubię. Myślę, że w przyszłości będę do niego wracał.
Alicella, to faktycznie początek wypadł w tekście najsłabiej i chcę go nieco zmienić. Niepotrzebnie zacząłem od naprawdę krótkich scen, należało pozwolić sobie na spokojniejszy wstęp :)
Upadek Kuby został dodany na ostatnią chwilę, początkowo Sylwia miała mieć tylko kłopoty za rzekome popchnięcie Mariana, ale uznałem, że trzeba pójść na całość. Również wielkie dzięki za bardzo ciekawy konkurs!
Edytuję, bo rozbudowałem nieco tekst, biorąc sobie do serca uwagi komentujących. Fabuła nie uległa zmianie, właściwie to tylko początkowe sceny zyskały nieco objętości.
Radku, chciałem napisać coś Sebie, ale uciekła mi myśl, a potem zapomniałem poprawić, zaraz edytuję. Chyba za późno pisałem ten komentarz :)
Pewne elementy tego tekstu trudno brać na poważnie, poprzedni komentujący zwrócili uwagę na choćby gotowych do roznegliżowania się członków załogi, ale do mnie ten klimat trafił. Ta doza dziwności dodaje opowiadaniu uroku, ale też buduje pewien specyficzny typ niepokoju. Bardzo interesująca lektura, sam pomysł ciekawy, ale to atmosfera właśnie najbardziej przypadła mi do gustu.
Zakończenie zaskoczyło, przerażająca wizja, a do tego intersująca puenta.
Gratulacje!
Simeone, dzięki za odwiedziny, szkoda, że nie wywołało większych emocji, ale cieszę się, że twist uznajesz za udany.
Anet, miło mi :)
Irka, krótkie wstawki raczej nie wypaliły, może po zakończeniu konkursu pobawię się jeszcze tym tekstem i rozwinę go trochę. Zmiany w życiu bohaterki to coś, nad czym się zastanawiałem, bo z jednej strony miały być nienaturalnie nagłe, są w końcu koszmarem na jawie, najgorszym możliwym scenariuszem, ale też bałem się, czy czytelnik nie uzna ich za zbyt dziwne. Teraz myślę, że mogłem jednak pokusić się w tych miejscach o dialogi, takie, w których pada o jedno słowo za dużo.
Radek, los Mariana był niestety przypieczętowany, bo identyczny wypadek przydarzał mu się w każdej z poprzednich wersji tekstu, nawet, gdy opowiadanie było zupełnie o czym innym. Idea skrzywdzenia kogoś kasztanem była zbyt kusząca…
Konstrukcja we śnie miała być obca i niezrozumiała nawet dla bohaterki, która umie rozróżnić jej poszczególne elementy, ale całość określa tylko jako “łoże”, ale racja, wielobarwne drewno to już chyba zbyt niejasne sformułowanie. Dzięki za uwagi!
Bardzo dobre podejście do tematu, ja nadmiaru patosu nie wyczułem. Sytuacja jest ciężka, ale jest nadzieja, tyle nam przedstawiłeś i myślę, że tyle wystarczy, bo zakończenie było podnoszące na duchu. Wyważony i bardzo solidnie napisany tekst. Najbardziej podobały mi się opisy w końcówce, niezwykle plastyczne.
Klikam!
Sonato, cieszę się, że tekst przypadł do gustu i zaskoczył, dzięki za odwiedziny!
Kosmito, chciałem tymi częstymi przeskokami spotęgować wrażenie, że historia dzieje się na przestrzeni wielu dni, wydało mi się to dobrym rozwiązaniem w tak krótkim tekście. Fajnie, że pomysł uznajesz za dobry, mimo, że prosty. Walczyłem o tę prostotę :) Chodziły mi po głowie strasznie przekombinowane historie i w ostatniej chwili wymyśliłem coś elegantszego niż zabójczy konik-bujak na sprężynie i plac zabaw z kosmosu polujący na samotne matki, choć to błyskawiczne pisanie na pewno wpłynęło na jakość tekstu.
Również pozdrawiam!
Ciekawy pomysł, do tego zaskoczyłeś mnie dwukrotnie, niemal raz za razem, bo nie spodziewałem się ani morderstwa, ani tego, że sytuacja nie dzieje się naprawdę. Dobra lektura, choć od połowy tekst strasznie zwalnia. Do końca za to utrzymało się gorzkie, przygnębiające uczucie.
No, jest dziwnie, ale da się czuć grozę – uwięzienie w chińskiej ozdobie(podróbce!) na bazarze szalonego Araba to makabryczna wizja. Absurd wysokiego poziomu, do tego bardzo lekko napisany. Przyjemnie okropne.