Profil użytkownika

Odbiło mi, zbzikowałam, dostałam fioła. Ale w sekrecie powtarzam sobie jedno: tylko wariaci są coś warci. (peryfraza Szalonego Kapelusznika)

komentarze: 45, w dziale opowiadań: 43, opowiadania: 21

Ostatnie sto komentarzy

Hej, Ślimaku Zagłady! Dziękuję za odwiedziny. Jeżeli chodzi o moją interpretację, napisałam ją wyżej. Jednak przyznaję, że powinnam jeszcze popracować nad pisaniem takich wierszy, które są i ładne, i zrozumiałe (choć i tak jest lepiej niż dwa lata temu; gdy czytam moje wiersze z tamtego okresu, to często myślę sobie, że dość dużo tam przydługawych, niezrozumiałych, pełnych patosu metafor hahahah). Rzeczywiście nawiązanie do Kochanowskiego jest bardzo luźne. Bardziej nawiązywałam do samego wyrażenia "serce rośnie". A wiesz, że nawet nie zauważyłam tej aliteracji, hah? Raczej znam środki stylistyczne, ale gdy piszę, zupełnie nie myślę, by tak świadomie jakiegoś użyć. Jeżeli chodzi o końcówkę księżyca, mam słabość do ładnych metafor. I pewnie upieranie się przy jakimś sformuowaniu, bo mnie urzeka, nie jest najdojrzalsze literacko, ale może mi przejdzie z czasem. Księżycowa panna? Hahaha, nie mogę zaprzeczyć. Z niewiadomych mi samej przyczyn mam dziwną słabość do księżyca. Jednemu z bohaterów moich opowiadań dałam nazwisko Lunacrest. Dość niedawno zastanawiałam się, jak by to było przytulić księżyc. A ostatnio, gdy smażyłam naleśniki, randomowo wpadło mi na myśl, że w sumie to one wyglądają, jak księżyce w pełni. I że mogłabym w sumie napisać opowiadanie o fabryce księżycy, w której smaży się je jak naleśniki. Ale to dziwny pomysł i chyba pozostaje mi tylko pocieszać się myślą, że każdy człowiek ma czasami takie dziecinne myśli, tylko na pierwszy rzut oka tego nie widać, hahahah. Co do 7 września, zupełnie nie wiedziałam, że będzie całkowite zaćmienie księżyca. Ale teraz strasznie mnie to ekscytuje. I jeszcze przeczytałam, że księżyc będzie czerwony. Dziękuję, że o tym napisałeś, bo chyba bym zwariowała, gdybym ominęła takie coś. Co do wersyfikacji, rozumiem, też nie jestem ekspertką i w sumie polegam po prostu na intuicji. Również pozdrawiam i życzę wspaniałego wieczoru!

Nie ma za co! Zupełnie rozumiem, że brak Ci czasu. Nie musisz się śpieszyć. Również pozdrawiam!

Hej, Derfel! "Największym co w życiu pokonała był przerośnięty byk, a i to nie bez uszczerbku na zdrowiu." – tutaj powinieneś dodać przecinek przed "co" i przed "był". I też zaczęło mnie przy okazji zastanawiać, dlaczego Safesti w ogóle odwiedziła to miejsce, skoro wiedziała, że sama nie da sobie rady z mamutem i nie wygląda, jakby od początku planowała współpracę. "– Safesti szczurza mordko – odpowiedziała." – a tu powinien być przecinek po "Safesti". "– Wspaniale – wtrącił Eryther prawdopodobnie powstrzymując kłótnię." – a tu powinien być przecinek przed "prawdopodobnie". "– Dobrze już wam mówię." – a tu przecinek po "dobrze". "Eryther wyprostował się wyraźnie podekscytowany tym o czym za chwilę miał opowiedzieć." – przecinek po "tym". "Zastanawiał się czy ten cherlawy mag i jego nowa drużyna przysłużą się jego sprawie czy raczej będą kłodą na drodze do celu." – przecinki przed "czy". "Safesti czuła się jakby weszła do łona samej bogini zimy." – przecinek przed "jakby". "Ciekawe jak ktoś taki trafił na niemalże koniec świata – pomyślała." – przecinek przed "jak". "Co prawda większość uczonych potępia księgi opwiadające o magii, ale gdy oni będą tkwić za murami uczelni ja odkryję lek na śmierć." – brakuje ci "o" w słowie "opowiadające", przecinek po "uczelni". "– To, dlaczego ty chcesz je zyskać? – zapytał Rean." – a tu z kolei bez przecinka. "To wszystko co mogę dla niego zrobić." – przecinek przed "co". "– Ten który przyjdzie tu jutro to ostatni żyjący – dodał Gyrth. – Ostatnia szansa na nieśmiertelność." – przecinek przed "który". "Safesti obudziła się zanim słońce zdążyło wstać za widnokręgu." – przecinek przed "zanim" "Mogę umrzeć tak dla blisko celu." – tego "dla" chyba nie powinno być. "To nic w porównaniu z tym co serwują na dworze Harkiusza." – przecinek przed "co" (w ogóle, gdy masz zdanie podrzędne, czyli te po "co", "który", "gdzie", "kiedy" itp., to stawiasz przecinek.) "– Nie byle jakiego moja droga." – przecinek przed "moja". "Mówią, że ktoś musi sprawować opiekę nad duszami inaczej na świat spadnie apokalipsa." – przecinek przed "inaczej". "Safesti wypuszczała w kierunku mitycznego zwierzęcia kolejne strzały. Safesti wypuszczała w kierunku mitycznego zwierzęcia kolejne strzały." – a tu masz powtórzenie. Ogólnie już więcej ci nie będę wypisywać. Możesz sobie wkleić w jakiś korektor online, jeśli chcesz. Ogólnie opowiadanie nie było złe, ale jakoś mnie nie zachwyciło. Jakoś nie potrafiłam polubić Safesti. Nawet nie chodzi o to, że szła po trupach do celu, bo mi tacy bohaterowie nie przeszkadzają. Raczej dlatego, że była dość naiwna i bez planu (wie, że nie pokona mamuta sama, a zanim ktoś jej nie zapytał, nawet nie pomyślała, by z kimś współpracować). Też ten opis walki, kiedy Laradar robił wszystko idealnia bardzo mi się skojarzył z Mary Sue. Ale np. ten pomysł, że mag chciał być nieśmiertelny, by pomagać innym, mi się spodobał. Nie spodziewałam się tego. I ten koniec z małym mamuciątkiem mi się spodobał. Pozdrawiam i dobrego wieczoru! (Wybacz brak akapitów.)

Hej, Ramshiri! Pierwszą wątpliwość mam do "Logan zagwizdał z wrażenia, a kompan zgromił go wzrokiem, dając do zrozumienia, że ma siedzieć cicho. Wzruszył ramionami, sugerując, że tamten przesadza, lecz mimo to zamilkł." To sugeruje, że Logan gwizdał tak długo, że kompan zdążył go zgromić wzrokiem, a Logan z tego powodu zdążył jeszcze wzruszyć ramionami i zamilknąć, zanim sam tego chciał. Albo z drugiej strony kompan zgromił go wzrokiem bardzo szybko, a Logan bardzo szybko to zauważył (podziwiając jednocześnie widok) i jeszcze podczas gwizdnięcia udało mu się wzruszyć ramionami, a potem zamilknąć, zanim sam tego chciał. Bo raczej takie gwizdnięcie trwa krótko. Więc albo gwizdnięcie Logana musiałoby trwać dłużej, albo bohaterowie musieliby bardzo szybko reagować. Tak mi się przynajmniej wydaje, choć gwizdać nie umiem. Milczał, gdy zbliżyli się do planety, milczał, gdy David zdecydował się zejść jeszcze niżej – wciąż mamrocząc pod nosem kolejne odległości i kąty, nie wiadomo czego. "Milczał, nawet gdy komputer pokładowy zaczął świrować. Przez wizjer widać było jedynie białą zawieruchę. Wiatr szarpał nimi na prawo i lewo, lecz to nie on powodował skoki zasilania. Coś na powierzchni planety musiało zakłócać komputery pokładowe." – Czy nie lepiej, gdybyś za drugim razem zostawił tylko "komputery? Już wiadomo, że chodzi o komputery pokładowe. "Przez wąską szparę pomiędzy ścianami, dostrzegł jasne niebo." – tu powinno być bez przecinka. "Przecież, nic ci nie jest." – tu też bez przecinka. "Mechanikowi przyszło do głowy, że może szepcze kolejne liczby pierwsze, dla ukojenia nerwów, ale miał na tyle oleju w głowie, żeby o to nie pytać." – tu też bez przecinka między "pierwsze" i "dla". "W statku mieli więcej prowiantu, ciepło i antena dalekiego zasięgu." – a tu literówka. "Może gdybyś wcisnął swoje ego w spodnie to te sześćdziesiąt jeden!!!" – a tu powinien być przecinek przed "to". "Rano, a właściwie w nocy, ponieważ noc na tej planecie wydawała się wieczna przeszli kilka kilometrów, zanim zatrzymali się na śniadanie." – i tu powinien być przecinek po "wieczna". Choć można by też oddzielić to wtrącenie myślnikami. "Znaleźli się przy dużym rozgałęzieniu na trzy, które z lotu ptaka mogło wyglądać jak gigantyczny trójząb o ostrych kątach między kolejnymi odnogami." – nie lepiej byłoby napisać "na trzy strony"? "Logan uznał, że teraz i tak nie zbiednieje i podzielił jedzenie na dwie części, jedną podając Davidowi." – tu powinien być przecinek po "zbiednieje". "Przez mur, którym mężczyzna się otoczył, Logan nie był teraz w stanie utwierdzić się czy tamten nadal jest sobą." – a tu przecinek przed "czy". "Wykonał kolejny szybki unik potem kontrę w ramię, niestety nieudaną." – powinien być przecinek po "unik". "Te stwory pewnie były niewielkie, zabicie istoty ludzkiej i jej przetransportowanie tyle kilometrów do swojego leża, mogłoby być dla nich wręcz niemożliwe." – tu nie powinno być przecinka po "leża". Ale ogólnie opowiadanie strasznie mi się spodobało, szczególnie końcówka. Raaczej trzymało w napięciu. Podobało mi się też przedstawienie relacji Logana i Davida. A szczególnie podobał mi się ten pomysł, że Logan myślał, że David jest tym stworem, a David myślał, że to Logan. Ogólnie ciekawe. Miłego dnia! (I przepraszam za brak akapitów.)

Hej, Bartkowski.robert! Po pierwsze, ten komentarz po prostu robi mój dzień (choć ze względu na porę może lepiej powiedzieć: zakończenie dnia). Gdybym kiedykolwiek miała tworzyć listę najbardziej cieszących mnie komentarzy, na pewno bym go dodała (choć raczej takiej listy nie zrobię, bo mi się nie chce hahah). Po drugie, wiesz, że miałam największe wątpliwości co do tej końcówki? Zastanawiałam się, czy może nie jest zbyt prosta, ale ostatecznie z kilku wersji, które rozważałam, zdała mi się najlepsza. Tym bardziej cieszy mnie Twój komentarz, że Ci się spodobała. Dziękuję! Pozdrawiam i miłego wieczoru!

Hej, bruce! Ciekawy i optymistyczny tekst. Można się uśmiechnąć, czytając. Tylko nie wiem, czy tutaj "Przypomniał człowieka…" nie zrobiłaś literówki. Nie powinno być "przypominał"? Pozdrawiam i życzę dobrego wieczoru!

Fascynator, dziękuję za odwiedziny! TaTojota, Finkla, Gryzok_Półpospolity, ogólnie podchodzę do poezji tak, że każdy może ją raczej interpretować, jak chce. Ale jeżeli chodzi o to, co ja miałm na myśli, bruce trafnie to opisała. W drugiej zwrotce w wersach "on posuwa palec po piasku /tworzy wszechświat" mam na myśli, że świat jest strasznie nietrwały, jest ciągłym przemijaniem jednego, by na jego miejscu powstało nowe. Tak jak wszystko, co zapisalibyśmy na piasku. A co do wersów "a sny pisze / końcówką księżyca" chodzi mi o intensywność marzeń, przynajmniej moich. Końcówka księżyca kojarzy mi się z czymś ostrym i czymś, czym pisze się wyraźniej. I to trochę o nietrwałości świata i życia kontra trwałości marzeń, które czasami bardziej ranią niż pomagają. No i jeżeli chodzi o tytułowe "serce rośnie" to oczywiście nawiązuję do tego znanego stwierdzenia, które odnosi się do radości. Ale mi skojarzyło się ze Smokiem Wawelskim, który rósł tak bardzo, że aż pękł. I to o tym, że coś z pozoru dobrego, jak radość z marzeń, zderzając się z fałszem i ograniczenia świata, może stać się zbyt ciężka, by ją unieść i pomieścić w sobie bez bólu. Ale żeby skończyć bardziej optymistycznym akcentem, życzę wspaniałego wieczoru! Bruce, dziękuję za tak rozbudowany komentarz! Jeżeli chodzi o końcówkę księżyca, chodziło mi o kształt rogalika, ale Twoja druga interpretacja jest bardzo ciekawa. Serdecznie pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

Świetny wiersz. Strasznie ładnie to wszystko ująłeś. Kiedyś trochę o tym myślalam, ale swoją refleksję ujęłam w niezbyt poetyckich słowach, że życie to chwilowa niedyspozycja w byciu martwym hahah. Pozdrawiam i życzę udanego dnia!

Witaj! "Tymczasem zwykle relacjonował występujące nader często w Stanach Zjednoczonych załamania pogody i, co za tym idzie, straty materialne, poniesione przez mieszkańców, a bywało, że czasem jeszcze – spowodowane ulewami wypadki na drogach." – po "straty materialne" nie powinno być przecinka. "– Cicho! Ciszej, mówię! – Nieznajomy mężczyzna szeptał nerwowo wewnątrz zawalonego domu." – "Nieznajomy" powinno być z małej litery, poza tym nie sądzę, by to "nerwowo" było potrzebne. Sama wypowiedź wskazuje na nerwowość. "– Ciągle stoi. – Szept był bardzo wyraźny." – a tutaj "Szept" powinien być z małej litery. "– Tra-la-la-la, jestem sobie ja, la-la-la! – zatrajkotała skrzekliwym głosem z tego samego wnętrza młoda kobieta." – wydaje mi się, że pisanie, że kobieta wołała z tego samego wnętrza jest niepotrzebne. W końcu z jakiego innego wnętrza miałaby wołać? "– Co tu się dzieje? Kto mówi?! Czy to aby nie żarty? – Ściągnął gniewnie brwi." – "Ściągnął" powinno być z małej litery. "– Usłyszał nas! – stwierdziła inna kobieta, gdy tymczasem owa pierwsza ciągle trajkotała tę samą śpiewkę. – Idzie tu!" – albo "gdy" albo "tymczasem", użycie obu jest niepoprawne. "– Aaa! – ryknął nagle Edward. – Ugryzła mnie w ucho! Nie zdołam dłużej kneblować Eleonory! Noc jest naszym dniem, wtedy zawsze wychodzimy na powierzchnię, by zaczerpnąć ziemskiego tlenu. Nie wytrzymam dłużej w tej cuchnącej piwnicy! Wychodzę!" – trochę dziwne, że Edward nagle zaczyna się tak tłumaczyć. Rozumiem, że chcesz wyjaśnić czytelnikowi, że nocą te istoty wychodzą zaczerpnąć tlenu, ale to niezbyt naturalny sposób. Dziwnie byłoby, gdyby mówił to do swoich towarzyszy, ale też równie dziwnie, gdyby mówił to do głównego bohatera. "– Karol Hildreth. Miło mi. – Odwzajemnił powitanie." – po pierwsze "Odwzajemnił" powinno być z małej litery. Po drugie, Karol nagle odzyskuje spokój, po tym jak zobaczył gigantycznego człowieko-pająka? A potem jeszcze spokojnie wchodzi za Edwardem do piwnicy? To juć chyba nie odwaga, a szaleństwo. Oprócz tego przyznam, że magiczny świat w piwnicy mnie zawiódł. Spodziewałam się czegoś trochę bardziej realistycznego z elementami fantastycznymi. Ale rozumiem, to jest portal na fantastykę. Tylko czy naprawdę Karol przesiedział tam kilka lat? Dla mnie miesiąc byłby dzisny, a co dopiero kilka lat. I też dziwne trochę, że potem wyjawił im, że wysłał ten artykuł. Już mniejsza o to, jak to w ogóle zrobił (Wi-Fi na pewno nie miał, a dane mobilne by mu na lata nie starczyły), ale naprawdę nie bał się tego powiedzieć? To chyba było dla niego do przewidzenia, że ci muzojrucy uznają to za zdradę. "Groźba Kobiety-Lwicy spełniła się bardzo szybko. Redaktor naczelny „The Boston Post”, Edwin Grozier, po kilkunastu latach przeżył załamanie nerwowe, po którym przekazał popularną gazetę swemu synowi, Richardowi, lecz ten z kolei popadł w depresję (po niespodziewanej śmierci ukochanej żony podczas porodu)." – kilkanaście lat to nie jest bardzo szybko. Ogólnie opowiadanie czytało mi się naprawdę dobrze. Jest napisane naprawdę w porządku językiem i podoba mi się, że zainspirowałeś/aś się prawdziwymi osobami. Historia była naprawdę ciekawa. Jednak zakończenie mnie zawiodło. Człowiek-księżyc to już chyba trochę zbyt dziwnie jak dla mnie. Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru!

Hej! Przeszkadzało mi, że w teście użyłeś/aś dość dużo przysłówków ("zaszczebiotała beztrosko", "zapytałam niepewnie", "przypomniałam jej nie bez cienia satysfakcji" (tu akurat nie przysłówek, nie wiem, jak to się profesjonalnie nazywa, ale działa jak przysłówek), "szeptała konspiracyjnie", "pomyślałam z przekąsem", "rzucił niechętnie", "powiedział powątpiewającym tonem" (też nie przysłówek, ale to samo, jak "powiedział powątpiewająco"). Wszystkiego nie wypiszę, ale tak samo w opisach masz dość dużo przysłówków, nie tylko w kwestiach dialogowych. Oprócz tego dość często opisujesz coś, zamiast to pokazać. Na przykład w drugim akapicie, gdy opisujesz, jakie są głównr bohaterki. Albo w tym, który zaczynasz od "Była nad podziw nierozsądna". Zresztą w kilku innych miejscach też. Oprócz tego, trochę dziwnie, że nie podałeś/aś, o jakim święcie mówią bohaterki. Naturalniej byłoby podać nazwę. "Policja nadjechała późno. Bardzo późno. Opowiedziałam szeptem, z jakiego powodu ich wezwałam." – a czy to nie jest tak, że dzwoniąc pod numer alarmowy opisuje się, o co chodzi? "– Skoro to taka świetna rzecz i akurat trwa długi weekend, może i ja wybiorę się do kina? – powiedziałam z uśmiechem. – Dinozaury z Parku Jurajskiego – przeczytałam tytuł – brzmi zachęcająco." – trochę dziwne, że mówi do siebie. Nie lepiej by było, gdyby to pomyślała? Też nie wiem, jak to wygląda w rzeczywistości, ale mi trzymanie siekiery przy kominku wydaje się dziwne. Czy nie naturalniej byłoby, gdyby Lilka wzięła pogrzebacz? "Poczuję miażdżenie kości i umrę. Szybko i błyskawicznie. Nie, żeby bezboleśnie, co to, to nie, ale nie zdążę zastanowić się nawet nad tym, co mnie zaboli. Po prostu atak i… po sprawie. To znaczy – po mnie. Atak, i już po mnie. Tak to mniej więcej będzie wyglądało. Niczego dłużej nie poczuję, nic nie dotrze do mojej świadomości, bo zostanę pożarta żywcem." – wydaje mi się, że jest to trochę za długi opis. Wystarczyłoby do "i… po sprawie", bo potem już mam wrażenie, że główna bohaterka się powtarza. "„Zakończenie zmienili, bo w książce ta świecąca dziewczyna pokonała dinozaury. Nie, nie zabiła ich, po prostu miała moc, która sprawiła, że przestały atakować ludzi i, poprzez udostępniony dzięki pomocy wojska, olbrzymi ciąg połączonych ze sobą, podziemnych jaskiń, zeszły z powrotem do swej poprzedniej siedziby. Jeżeli usunięto wątek z babką, musieli zmienić także końcówkę filmu, nie czarujmy się!” – uzupełnił inny." – trochę nierealistyczny komentarz o filmie. Wydaje mi się, że nikt tak dokładnie nie wyjaśnia, co się wydarzyło. Ogólnie ten dialog na forum jest dla mnie dość nienaturalny. Użytkowniczka akurat zadaje pytania, które chciała zadać główna bohaterka. Niech będzie, czasami zbiegi okoliczności się zdarzają. Ale komentarza, który potem otrzymuje, nie da się wyjaśnić. Skoro ta użytkowniczka pyta o książkę, raczej oglądała film (w innym przypadku nie sądzę, by była zainteresowana rozmową na forum), a dostaje odpowiedź, jak dla kogoś, kto o filmie nic nie wie. Ona po obejrzeniu filmu wie, kim jest Alex. Nie potrzebuje wyjaśnienia, że to ten, który był z mamą w obserwatorium astronimicznym. Czytelnik potrzebuje tego wyjaśnienia. I czuć, że jest to po to, by wyjaśnić to czytelnikowi. No i pod koniec, gdy Adam wyjaśniał głównej bohaterce to podróżowanie po czasoprzestrzeniach, to nie za bardzo zrozumiałam, o co chodzi. Ogólnie fabuła była w porządku. Nie znam się, ale mi przynajmniej zdała się oryginalna. Nie wszystko dokładnie zrozumiałam, ale nadal np. pomysły z książką czy hula hop są moim zdaniem kreatywne. I napisałam Ci, że za dużo przysłówków, ale opowiadanie przeczytałam do końca. Gdyby było nudne, to bym się nie męczyła. Pomysł masz ciekawy, wystarczyłoby, gdybyś trochę poprawił/a to, jak ten pomysł opisałeś/aś. Wypisałam Ci, co moim zdaniem jest do poprawy, ale nie bierz tego tak, że mi się Twój tekst nie podobał. Kiedyś napisałam opowiadanie o bardzo podobnej długości, jest to moje dotychczas najdłuższe opowiadanie i wyszło mi dość nonsenownie, bo nie miałam żadnego planu. Więc i tak gratuluję napisania tak długiego i raczej sensownego opowiadania. Trzeba mieć w sobie trochę wytrwałości, by to zrobić. Pozdrawiam i życzę dużo weny! (I wybacz, że komentarz bez akapitów, ale na telefonie się nie formatuje.)

Hej, bruce! Dziękuję za opinię!!! Co do mleczy, muszę przyznać Ci rację. U mnie również jest ich sporo, więc próbowałam kiedyś stworzyć z nich wianek (choć może lepiej powiedzieć: coś wianko-podobnego) i niestety nic z tego nie wyszło, hah. Była to moja pierwsza i zarazem ostatnia próba stworzenia jakiegokolwiek wianka. I dotychczas, nie wiem, jak to się stało, myślałam, że pewnie z każdych kwiatków jest tak samo trudno… Aż zachciało mi się spróbować jeszcze raz. Tylko tym razem nie z mleczy. :) Również pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Hej, InComa! Na wstępie zaznaczę, że masz literówkę w tytule i "a" brakuje ogonka. Oprócz tego nie jestem pewna, czy zdanie "Rozświetlone neonami, migotało w sierpniową ciemność tysiącem świateł." jest poprawne gramatycznie. Migocze się raczej w czymś, a nie dokądś. I zastanawiam się, czy nie powinno być "w sierpniowej ciemności". No ale w 100% pewna nie jestem. Też zdanie "Im jednak niżej, tym blask gasł, a piękno znikało bezpowrotnie." Chyba jest poprawne gramatycznie, ale wydaje mi się, że lepiej brzmiałoby "jednak im niżej". No i chyba naturalniej byłoby, gdyby było "tym bardziej blask gasł". Trochę też przeszkadza mi powtórzenie. Masz zdanie "Kot zamiałczał cicho, nieśmiało.", a chwilę później masz "Był zwyczajny, bury. Cichy." A potem jeszcze "Mruczał cicho." No ale powyżej to były kwestie bardziej techniczne. Jeżeli coś z nich Ci pomoże, świetnie. Jeżeli wolisz zostawić, jak jest, też w porządku. Teraz przejdę do oceny pracy. Na pewno dobrze zbudowałeś smutny, przytłaczający klimat i naprawdę mogłam się poczuć, jakbym przyglądała się miastu nocą. Podoba mi się też, że na końcu powtarzasz zdanie "Miasto było piękne nocą." Tylko nie jestem pewna, co dokładnie masz na myśli przez "A za kilka godzin słońce jednak wzejdzie." I tutaj mam dwa domysły. Pierwszy: główny bohater uważał, że słońce dla niego już nie wzjedzie, ale zmienił zdanie i jednak wzejdzie. (Ale wtedy jest to dość nagłe i bez powodu.) Drugi: miasto było pięknę nocą, no ale jednak słońce niedługo wzejdzie i zniszczy to nocne piękno. Ale wtedy chyba jaśniej brzmiałoby sformuowanie: "A jednk za kilka godzin słońce wzejdzie." Też jeszcze, jeżeli chodzi o ten fragment "Jak ona. Taką ją pamiętał. Szyba przeszyła chłodem przywarte do niej plecy." to przez chwilę nie mogłam sie zorientować, o co chodzi. I miałam takie "ale jakie plecy są przywarte do tej dziewczyny?". Choć to może być kwestia tego, że jestem śpiąca, a nie tego, że jest źle sformułowane… I tak samo z fragmentem "Spojrzał w dół, wprost w pionowe źrenice i czujne oczy. Kot miałknął przeciągle, po raz wtóry, jakby pytał. Zsunął się z parapetu, wziął go w ramiona, zamknął okno. Przytulił do piersi i rozpłakał się." Dopóki nie przeczytałam "wziął go na ręcę", myślałam, że to kot zsunął się z parapetu. W każdym razie, nastrojowy, melancholijny szort. Naprawdę mi się spodobał. Życzę wspaniałego dnia i przespanych nocy! Pozdrawiam!

Witaj, Aryss! Muszę przyznać, że nie wszystko dokładnie rozumiem, ale jest kilka wersów, które bardzo przypadły mi do gustu ("Wzdycham w stronę nicości / Lecz ta nie odpowiada", "Iluzja w noc się zmienia, a noc w iluzję"). Co najwyżej nie podoba mi się wers "Kruk przebija się przez gałki oczne", ponieważ brzmi to dość drastycznie. No ale to oczywiście jest kwestia preferencji, a nie czegoś, co obiektywnie powinieneś zmienić. Miłego dnia!

Hej, Anonim! Ciekawy pomysł z tym, że magia znika wraz z końcem lata. Ogólnie wiersz jest w porządku, ale trochę mi przeszkadzają rymy częstochowskie (krajów – gajów, skrócą – wrócą). Nie jakoś bardzo, bo każdemu zdaża się ich użyć, tak tylko zwracam uwagę. Rytmicznie za to wydaje mi się, że jest naprawdę w porządku. Ogólnie przyjemny do czytania tekst i budzi we mnie trochę nostalgii i miłych skojarzeń. Pozdrawiam i życzę wspaniałego lata!

Zarandir, bardzo dziękuję za opinię! Jeżeli chodzi o odwrócenie roli, nie miałam dosłownie na myśli, żeby Bóg zaczął się modlić do mnie. Miałam na myśli odwrócenie ról na zasadzie "teraz Ty, Boże, poczuj bezsilność i rozpacz, którą może czuć modlący się człowiek". I też nie chodziło mi o to, żebym to ja była odbiorcą boskiej skruchy, a może lepiej powiedzieć – żebym to nie była tylko ja. I wiersz miał być o pysze jako formie obrony przed cierpieniem, nie braku pokory. Ale dobrze wiedzieć, jak to odebrałaś, bo to pokazuje, że trochę minęłam się z zamierzonym przekazem. Jeżeli chodzi o formę, zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego w ogóle próbowałam napisać drugą wersję. No ale niestety nie za bardzo wyszło… Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam! Dobrego wieczoru!

Właśnie wiem. Może w kwestii poezji nie zagłębiałam się w to, ale jeżeli chodzi o prozę to ze 3 drafty minimum powinno się robić. Jeżeli chodzi o ChatGPT, wiem, ale i tak czasami potrafi dać jakąś dobrą uwagę. Dziękuję za ocenę i tak, czuję, że utwór zasługuje na dalszą pracę. Również życzę bardzo udanego tygodnia i dużo weny!

Hej, Dark Apostle! Podoba mi się ten niepokojący klimat wiersza i obrazy, które w nim tworzysz. Tylko nie do końca rozumiem na jakiej podstawie wprowadzasz przerzutnie, czasami zdają mi się zbędne (np. w "pomnażając się / o kolejnego ptaka). Ale też jakoś bardzo się nie znam, więc to bardziej na podstawie intuicji sądzę. I jeszcze bardzo podoba mi się zakończenie. W pierwszej zwrotce wspominasz "wołający cię po imieniu" i, wracając do tego motywu na końcu, ładnie zamykasz wiersz. Miłego dnia!

Hej, Ślimaku Zagłady! A wiesz, że dla mnie nawet ten chłopiec na księżycu kojarzy się smutno? I gdyby nie Finkla, to chyba bym nawet nie pomyślała, że tytuł może sugerować coś wesołego, hah. To pomyłka gramatyczna, myślałam, że broczy się w czynś, a nie czymś. Jutro zmienię na laptopie, by było "Że moje serce łzami broczy". A wiesz, że ten rym to był niezamierzony? Chciałam zrymować "bujałam" z "ciała" i "oczy" z "broczy", ale jakoś nie wzięłam pod uwagę, że "bujałam" przy okazji rymuje się z "wiedziałam", hah. Rzeczywiście można by poprawić tę drugą zwrotkę, ale mam straszną trudność w poprawianiu wierszy. W 90% moje pisanie wierszy opiera się na tym, że nagle czuję inspirację, układam sobie w głowie kilka wersów, biegnę po telefon, by je zapisać, a potem w ciągu około 15-20 minut wymyślam resztę. I potem już wiersza raczej nie edytuję (nie licząc poszczególnych wersów). No ale spróbuję i może coś z tego wyjdzie. Dziękuję, że zwróciłeś uwagę na zwrotkę "tak wisząc w bezwładzie przestrzeni". Na akcentach się nie znam w ogóle i niestety intuicja mnie niekiedy zawodzi. Nieee, "życia" w ogóle nie jest potrzebne, ale uznałam, że w lepiej brzmi. Mam jeden bardziej oryginalny wiersz (ChatGPT mi napisał, że mój najlepszy hahahah) i mogę go jutro udostępnić. Zrobiłabym to dziś, ale po pierwsze, nie mam przy sobie laptopa, a po drugie, oba poprzednie wiersze opublikowałam w czwartek, więc z kolejnym miałam ten sam zamiar. Tylko, że o ile nieoczywistość tego wiersza jest dużą zaletą, to nie wiem, czy satysfakcjonuje mnie technicznie… Również pozdrawiam i bardzo dziękuję za ocenę! Wspaniałego dnia!

Hej, Aryss. Intrygujący wiersz. Na początku trudno było mi się w nim połapać, ale po tym, jak powoli przeczytałam go ze 3-4 razy, zauważyłam, że obrazy, które w nim tworzysz, są naprawdę ciekawe. Trudno mi powiedzieć, czy dobrze ten wiersz zrozumiałam. W ogóle mam wrażenie, że w tym wierszu nie chodzi tak bardzo o obrazy, jakie przedstawiasz, bo one zdają mi się nie mieć konkretnego znaczenia. Zamiast tego chodzi o uczucia, które te obrazy budzą. O ten klimat niepokoju, chaosu, zagubienia, może rezygnacji. Trudno mi powiedzieć, co dokładnie mógłbyś poprawić. Być może rzeczywiście klarowność przekazu, chociaż mi akurat podoba się fakt, że obrazy są niejednoznaczne. I może trudno zrozumieć ciąg przyczynowo-skutkowy zdarzeń, ale to daje mi takie poczucie, że podmiot liryczny jest na granicy snu z jawą. Tak jakby miał dużą gorączkę i sam nie do końca wiedział, co się wokół niego dzieje. Przebudzał się i znów zapadał w sen, majaczył. To ciekawy sposób na opisanie takiego dużego ciężaru psychicznego. Choć może nadinterpretuję… A z rzeczy bardziej technicznych: zgrzyta mi powtórzenie słowa "sen". Pozdrawiam i życzę miłego dnia!

Jak na pierwszy w życiu wiersz, wyszło Ci świetnie. Dalej pamiętam swój pierwszy w życiu wiersz i bardzo daleko mu do Twojego, hahah. No ale przejdę do trichę dokładniejszej oceny. Zastanowiłabym się nad zmianą wersu "między błyskami, myślami". Ma tyle samo sylab, co wers "Czasem, gdy przymykam oczy", ale rytmicznie troszkę zgrzyta. W obu tych wersach masz przerwę w czytaniu w innym miejscu i tak intuicyjnie mi się wydaje, że w tym jest problem. Poza tym, druga zwrotka rzeczywiście trochę zaburza układ. Dla mnie jest raczej na minus, jako że cała reszta wiersza jest raczej rytmiczna, melodyjna i taka, że możesz poczuć się, jak w transie. A ta druga zwrotka trochę ten efekt niszczy (chyba, że to miałeś na celu). I na dodatek wersy w niej nie mają za bardzo rytmu. Tak samo wers "Idę. Za głową spleść swe ręcę?" wybija z rytmu. Natomiast podoba mi się ten melancholijny klimat, taki pełen rezygnacji i pogodzenia z losem. Trochę mi się kojarzy z klimatem wiersza "Deszcz jesienny" Staffa. Podoba mi się czwarta zwrotka. Rytmicznie jest naprawdę w porządku (nie licząc pierwszego wersu, w którym brakuje mi jednej sylaby), poza tym podoba mi się powtórzenie zdania "cóż za spokój". To nadaje taki klimat monotonii. Ogólnie, tak jak napisałam, jak na pierwszy w życiu wiersz, wyszło Ci naprawdę dobrze. Gdybyś nie napisał, nie spodziewałabym się, że to Twoja pierwsza próba z poezją. Wspaniałego dnia!

Aaaa, rozumiem. Brzmiało dla mnie jak zwrot z jakiegoś slangu, hah. Wierzę, też często piszę, gdy mnie natchnie. Z tymi wykresami brzmi intrygująco, na pewno zajrzę.

Prawda. Miejmy nadzieję, że w tę moją hahah. A tak szczerze, spróbuję w następnych wierszach stawiać na bardziej konkretne metafory. Tej już nie zmienię, jako że cały wiersz się na niej opiera…

(Wybacz brak akapitów, niestety na telefonie tekst się nie formatuje). Pierwszą rzeczą, którą poprawiłabym w tym wierszu, jest rytm. Szczególnie wersy: "Ostatni krwi swej synu, mieczu adamowy", "Tak będzie, wiem to" i ogólnie te dłuższe wersy. W sensie nie że wszystkie muszą być tej samej długości, bo np. wers "gdybym tylko mógł tam być, rękę podać, ammo rzucić" mi się podoba, jeżeli chodzi o długość (tylko słowo ammo mi nie pasuje, bo wiersz ma dość poważny ton, choć to też zależy od tego, co chciałeś osiągnąć). Tyle że jak masz taki długi wers, to wtedy możesz zrobić coś takiego, że masz: "Na granicy świata stoisz Nie sam i nie bez broni. Dzielny, piękny, w stal zakuty. Gdybym tylko mógł tam być, rękę podać, ammo rzucić.", czyli sylabowo 8, 7, 8, 15, to potem sugerowałabym powtórzyć taki sam układ sylab (lub bardzo podobny, jedna sylaba mniej lub więcej nie zawsze robi różnicę). W sensie to nie jedyny sposób oczywiście, by wprowadzić długie wersy, ten pierwszy przyszedł mi na myśl. Też nie jestem żadnym znawcą w tenacie poezji, to tylko moja intuicja. Albo też często w wersie masz 4 sylaby-przerwa-4 sylaby. W sensie czytasz pierwsze cztery sylaby, następuje krótka przerwa i kolejne cztery sylaby. Np. "A gdy skończysz, dotknij skroni", "stój więc dalej, stój więc hardo", "gdy ty jesteś – mnie już nie ma". I to jest to takie oczywiste bo masz przecinek i "–", które tworzą tę przerwę. Ale np. w wersie "niech z wymiarów wyją wilcy" też tak jest. I jak potem tworzysz wers, którego nie da się w taki sposób przeczytać (np. "sam nigdy nie ostaniesz"), to zaburza rytm. I oczywiście nie każdy wers musi taki być. Masz np. "Niech w iskry leci firmament" i nie czyta się tego źle. Ale "niech firmament leci w iskry" brzmiałoby chyba lepiej. Przynajmniej moim zdaniem. Oczywiście nie musisz się ze mną zgadzać. Po prostu proponuję, byś popracował nad rytmem tego wiersza, ale to nie znaczy, że musisz to zrobić w taki sposób, jaki opisałam. A z tego, co mi się podoba, to na pewno zakończenie, czyli to podkreślenie słowa "wszyscy". Odniosłam wrażenie, że to zakończenie naprawdę wybrzmiewa. Pozdrawiam!

Finkla, Fascynator, Storm, dziękuje za oceny! Finkla, to cenna uwaga, że odbierasz bujanie się na księżycu jako coś wesołego, bo mi na przykład bardziej kojarzy się z czymś smutnym, melancholijnym i pełnym samotności. A tu króciutkie wyjaśnienie wiersza (choć każdy może interpretować, jak chce): dla mnie księżycowa huśtawka to bardziej symbol izolacji i osamotnienia. Wersy "przez palce mi przelatywały odłamki ciała" to wyraz wymykania się życia spod kontroli i wewnętrznego rozbicia, poczucie braku integralności. 8 podmiot liryczny zatrzymując się na chwilę w całym tym pędzie życia zauważa, że to aktualne życie to mu w sumie za dużo szczęścia nie daje. I tutaj też mam metaforę przalatywania przez palce, ale palce u stóp, nie u rąk (choć nie wiem, na ile to zauważalne). I w pewnym stopniu zmieniłam to wyrażenie, bo wersja z palcami u rąk jest baaaaaardzo oczywista, ale także, by podkreślić, że podmiot liryczny czuje, że nie może złapać ani odrobiny kontroli nad swoim życiem.

Ślimaku Zagłady, dziękuję! Hahahahahaha, jaki głupi błąd. Na przyszłość spróbuję bardziej tego pilnować, hah. Tak zgadywałam, ale właśnie zupełnie nie znam się na pojęciach jak jambizować czy metrum. Moja wiedza o bardziej technicznej stronie poezji ogranicza się do środków stylistycznych, sylab i tym podobnych zupełnych podstaw. Dziękuję, miło mi. Ciekawe te słowa Tuwima. Dobrze wiedzieć, że tak to widzisz. No i jeszcze raz dziękuję za ocenę wiersza!

Takkk, historycznie chyba tak to wyglądało. Myślisz, że mój zamysł nie jest zbyt oczywisty dla czytelnika?

Ciekawa perspektywa. Ja patrzę na to bardziej symbolicznie. Na tarczy, czyli pokonany przez życie. Z tarczą, czyli stawiający życiu czoła. I słowa "gdyby tylko mi dano tarczę, na której mnie kładą" miały wyrażać, że podmiot liryczny metaforycznie chciałby dostać tę tarczę w dłoń, czyli już nie być tym pokonanym. Taki był mój zamysł, nie wiem, na ile go czuć.

Hej, Gochaw. Pierwszy w życiu drabble, który czytam, więc nie wiem dokładnie, jak drabble powinno wyglądać, ale Twoja praca bardzo mi się spodobała. Aż zaczęłam się zastanawiać, czy nic może w ogóle istnieć. Nic z założenia powinno chyba być bez żadnych cech, a wszystko można jakoś opisać… W każdym razie, świetna praca, bardzo skłaniająca do refleksji.

Galicyjski Zakapior, dziękuję! Tu masz taką moją interpretację na szybko: podmiotowi lirycznemu marzy się inne życie. Życie, w którym ludzie nie biorą go za z góry przegranego ("i tarczę,na której mnie kładą" => nawiązanie do powiedzenia, że zwycięzcy wracają z tarczą, a przegrani na tarczy). Powieki na księżyc i słońce to wyrażenie pragnienia, by nikt, łącznie z Bogiem/bóstwami, wszechświatem nie widział cierpienia podmiotu lirycznego. W pewnym stopniu też chęć założenia na siebie maski człowieka zawsze silnego. Akurat "drewniany stół z porcelaną" jest tylko dla klimatu, hah. Podoba mi się ten kontrast siły i delikatności. A co do słów "i może wschód słońca o zmierzchu, miast jego zachodu, gdy świt", to pragnienie podmiotu lirycznego, by to nowe, piękniejsze życie zaczęło się chociaż już w trakcie życia, nawet na jego końcu. Byle się zaczęło. Taka interpretacja bardzo na szybko. Wybacz chaos. Oczywiście interpretować możesz, jak chcesz. Ja jako autorka mogę mieć swój zamysł, ale Ty możesz to zrozumieć inaczej. Pozdrawiam!

Ślimaku Zagłady, dziękuję za polecenie! Uwielbiam Norwida. Już chyba kiedyś to czytałam, bo kojarzę niektóre fragmenty, ale zupełnie o tym zapomniałam.

Ślimaku Zagłady, z mojej perspektywy wygląda to tak, jakby Smyk, owszem, powoli przyjmował ten sposób myślenia, ale odniosłam wrażenie, że robi to z trochę zrezygnowaną niechęcią. Nie wiem, czy to chciałeś osiągnąć, ale jeżeli tak,udało Ci się. Jasne, że nie! Ja też! Miłego wieczoru!

AP, dziękuję!!! Jeżeli chodzi o klimat nicku i wiersza, nie jest to zamierzone w tym sensie, że wymyśliłam wiersz pod nick lub nick pod wiersz. Jest jednak zamierzone w tym sensie, że moja twórczość zazwyczaj ma taki melancholijny klimat. Skojarzenie z Kochanowskim i "Czego chcesz od nas Panie"? Ciekawy pomysł. Miłego wieczoru!

Hej. Bardzo zabawny poemat?, wiersz? Nie wiem, gdzie to umiejscowić, ale naprawdę mi się podobało. Ten motyw, że każdemu się wydaje, że diabeł ma problem do niego, jest świetny. Co najwyżej, chciałam zwrócić uwagę, że w tym fragmencie: "Nielot na to zaskoczony: Czyżbym źle był upierzony? Chodzi o to, że dwubarwny? Przecież jestem zwierz polarny. Dalej kontynuuje hardo: W swym zamiarze stoję twardo." wers "Dalej kontynuuje hardo" niezbyt pasuje. Może gdyby przeczytać to jako "dalej kontynuje hardo" byłoby w porządku, ale tak się nie czyta, więc trochę nie pasuje. W każdym razie, świetny i komiczny tekst! Miłego wieczoru!

Hej, Storm! Ciekawy wiersz. Rzeczywiście ostatnia zwrotka jest przewrotna, podoba mi się to. Sugerowałabym jednak zmianę sylab w wersie. Nie musi być tak, że w każdym będzie tyle samo sylab, ale tak, jak jest teraz, niekiedy wiersz traci płynność. Np. jeżeli chodzi o linijkę "Jednym słowem światło potrafi niszczyć." Po pierwsze, to odrobinkę brzmi, jakby to światło potrafiło niszczyć. Po drugie, trochę dziwnie się to czyta na głos. Nie znam się na akcentach itd, więc jakoś profesjonalnie tego nie określę, ale wydaje mi się, że lepiej brzmiałoby: "Jednym słowem potrafi niszczyć światło." Albo np. jak masz "zabliźnione", to jest to dość długie słowo, coś dwusylabowego chyba brzmiałoby lepiej. Generalnie uporządkowanie liczby sylab bardzo dużo by dało. Różnica o jedną/dwie sylaby nie powinna robić problemu, ale o cztery już trochę tak. Np. w tych wersach podoba mi się rytm: "Gdziekolwiek pójdę, on za mną podąża. Jak cień, jak pies, jak śmierci wcielenie." Za to bardzo podoba mi się nawiązanie do szlachcica z La Manchy, zdecydowanie niespotykane w wierszach. I niespodziewane zakończenie, które nagle zmienia ton wiersza też. Miłego dnia!

Ślimaku Zagłady, jasne, rozumiem. Też jeżeli już mowa o piśmie, to strasznie rozbawiło mnie zdanie "– Z tym pismem, chłopcze, to jest twoja obsesja zakrawająca na stan chorobowy. Ale może i masz rację…" Nie wiem, czy taki był zamysł, ale zabawne. Takkk, wydaje się, że to bardzo miłe miejsce. Czytałam już kilka wierszy, ale bardzo trudno mi oceniać wiersze. O ile z oceną prozy jakoś daję radę, o tyle w ocenie wierszy czuję się zupełnie niekompetentna. Będę musiała popróbować. Wiem, ale pomyślałam, że ocenię coś Twojego, jako że bardzo pomogłeś mi w poprawie mojego wiersza.

Ślimaku Zagłady, naprawdę dobrze napisane opowiadanie. Co najwyżej co do fabuły mam sugestię. Pomysł, żeby zwołać mieszkańców innych wiosek podstępem bardzo mi się podoba, ale wydaje mi się, że został zbyt łatwo zrealizowany. Nikt nawet nie zapytał, po co im broń. Wszystkich bezproblemowo zebrali w jednym miejscu. Khotów też wypędzili bez żadnej trudności. Myślę, że gdyby napotkali po drodze choć jeden problem, opowiadanie nabrałoby trochę realizmu. Nie, że musisz to od razu zmieniać, nawet bez tego opowiadanie jest dobre. Po prostu chciałam zwrócić na to uwagę. Bardzo na plus jest humor w opowiadaniu. Te absurdalne wierszyki, które w nie wplotłeś, są naprawdę zabawne. Spodobał mi się też fragment: "– Czyli nie masz ochoty ginąć w mojej obronie? – zapytała po jakimś czasie i od razu poczuła, że to marny początek rozmowy. – W równej walce zawsze, ale nie ginąć bez cienia nadziei, żeby zabrali cię chwilę później." Zdaje mi się, że to świeże podejście w porównaniu do tych wszystkich bezsensownych bohaterskich zachowań. Miłego dnia!

Ślimaku Zagłady, najpierw jeszcze dodam co do tej metafory z powiekami – rzeczywiście jest ktoś, kto stworzył coś podobnego w pewnym stopniu. Inspirowałam to słowami z piosenki "Panie, który jesteś" Michała Bajora, czyli: "Panie, który patrzysz na mnie okiem księżyca. Panie, który na mnie patrzysz przez słońce."

To bardzo przydatna rada. Wolę polegać na czytelniku niż własnych odczuciach.

Mój perfekcjonizm karze mi wydusić trójrym, ale wers "nie padół, a grań pooraną" brzmi naprawdę świetnie. Twój trzeci pomysł też brzmi dobrze, ale rzeczywiście jest znacznie mniej zrozumiały.

"I może wierzbowy liść" – znów świetny pomysł. W "i może wierzby liść" brakowało mi jednej sylaby. Bardzo dziękuję za pomoc!!! 

 

Finkla, dziękuję za opinię!!! Spróbuję dodać na końcu zwrotkę, która to wyjaśni, ale nie wiem, jak wyjdzie.

 

Storm, bardzo dziękuję!

Hej wszystkim! Prozę piszę od pięciu lat, wiersze od 3-4 lat. Dołączyłam tu, by dowiedzieć się, co nieznajomi będą sądzić o mojej twórczości. Nie wiem, co jeszcze mogłabym tu napisać, ale życzę wspaniałego ranka/popołudnia/wieczoru/nocy!

Hej, Ślimaku Zagłady! Dziękuję za ocenę!!! Nadal ćwiczę, by te moje metafory były jakieś zrozumiałe, ale ogólnie w tym wersie "Gdyby tylko mi dano nie brzytwę, a Kloto wrzeciono" chodziło mi o możliwość kształtowania własnego losu czy życie, nie innych ludzi.

A jeżeli chodzi o stół z porcelaną… no właśnie, nastrojowy obraz i co ważniejsze, jeden z niewielu rymów, który mogłam znaleźć. Nie wypada się przyznawać, ale tylko dlatego umieściłam ten wers w wierszu, hahah. Pierwotnie ta zwrotka brzmiała: "Gdyby tylko mi dano nie brzytwę, a Kloto wrzeciono i prząśniczki fatum miano". Ale wchodziło mi to trochę w patos, więc to zmieniłam. Pomyślę jeszcze, jak to zmienić, by miało jakiś sens, ale nie wiem, jak szybko coś wymyślę.

Masz na myśli, by zmienić to na "i może wierzby liść"?

Jaka świetna rymowana, hahaha. Dziękuję!

 

Hej, chalbarczyk! Bardzo mi miło! Dziękuję! 

Nowa Fantastyka