Cześć, bruce!
Przypełznąłem zwabiony pytaniem w HP i zostałem na dłużej. Zastanawiam się, jak to ugryźć. Przeczytałem z przyjemnością, ale jednocześnie uważam, że tekst jest niedopracowany, a potencjał pomysłu niewykorzystany. Wydaje mi się, że masz możliwości, by pisać naprawdę znakomicie, ale na razie doszłaś do pewnej ściany i potrzebowałabyś wsparcia literackiego, którego może nikt tutaj nie jest kompetentny Ci udzielić. Niemniej postaram się pomóc, jak zawsze niczego nie narzucając, a tylko dzieląc się wskazówkami i przemyśleniami na miarę swoich amatorskich umiejętności.
Dla przykładu weźmy na warsztat pierwszą scenę. Przez całą jej długość jest boleśnie oczywiste, że służy tylko wprowadzeniu tematu reinkarnacji, która przydarzy się bohaterce w dalszej części opowiadania. Czytelnik mniej więcej wie, na czym polega reinkarnacja, więc szybko zaczyna przelatywać wzrokiem. Istotną treścią takiego wstępu mogłoby być raczej przedstawienie nam tej Patrycji, żebyśmy zdążyli ją poznać i polubić przed przejściem do właściwej akcji, przejąć się jej losami. A czego się o niej dowiadujemy? Właściwie tylko tego:
Uruchomiłam internet, aby sprawdzić pocztę, ale całkowicie o tym zapomniałam, kiedy moją uwagę przyciągnął zdumiewający tytuł artykułu: „Kim byłeś wcześniej?”.
Powiedzmy sobie szczerze: ktoś, dla kogo taki najprostszy clickbait jest “zdumiewający” i odciąga od codziennych obowiązków, nie jest dobrze przystosowany do życia we współczesnym świecie. Rzecz jasna, może być przy tym wspaniałym, godnym wszelkiego szacunku człowiekiem. Odbiorca to sam zrozumie, nie musisz i nie powinnaś tych rzeczy jawnie nazywać, ale warto byłoby interesująco pokazać, jak wpływają na jej życie. Może nie dopełni jakichś obowiązków, może ktoś jej uczyni wymówki, że znowu zajmuje się głupotami…
Tymczasem omawiany fragment tekstu przeładowany jest wywiadem, który niewiele wnosi do sprawy. Nie mówię, żeby go podsumować słowami “przeczytałam wywiad o reinkarnacji”, to byłaby lekka przesada (choć moim zdaniem i tak lepsza od tego, co jest teraz), ale niech on się zaskrzy dowcipem, niech przekaże jakąś prawdę o życiu. A tymczasem mamy takie kwiatki:
Nie pamiętamy niczego z przeszłości. Dowodami są jedynie strzępy wspomnień
To wspomnienia są czy ich nie ma?
Dowodami są jedynie strzępy wspomnień (…) Inne dowody opisuję szczegółowo w mojej nowej książce
To wspomnienia są jedynymi dowodami czy istnieją inne?
Każdorazowo o naszym powrocie decyduje Reinkarno. (…) Jest to pojęcie z języka łacińskiego, a znaczy: Pan Wędrówki Dusz.
Nie, Reinkarno nie znaczy po łacinie “Pan Wędrówki Dusz”.
W rezultacie powstaje wrażenie, że nie czytamy wywiadu z panią profesor, lecz z niemogącą złożyć dwóch spójnych zdań maniaczką ezoteryki. To źle wpływa na wiarygodność świata przedstawionego.
Wyłączyłam komputer i zaczęłam rozmyślać nad tym, co przeczytałam.
Owszem, miewałam mnóstwo snów, nieraz bardzo wyraźnych, ale one z reguły dotyczyły mojego obecnego życia, jakichś konkretnych spraw, problemów, ludzi… Czy to w ogóle możliwe, aby reinkarnacja była faktem? W dodatku – możliwość powrotu do poprzednich wcieleń?
Roześmiałam się z pobłażaniem.
– Nie, niemożliwe! – powiedziałam do siebie cicho i zajęłam się codziennymi obowiązkami.
Przez kolejne miesiące całkowicie zapomniałam o przeczytanym wywiadzie.
Tu znów mamy kawałek, który wydaje mi się charakterystyczny dla Twojej twórczości i wymagający szerszego omówienia. Otóż obszernie, rozwlekle nawet, przedstawiasz proces myślowy, którego (jak sądzę) większość ludzi w ogóle nie przeprowadzi na poziomie werbalnym, bo skwituje cały temat mentalnym wzruszeniem ramionami. Oczywiście co innego, gdyby w wywiadzie pojawiły się jakieś zaskakujące punkty filozoficzne dotyczące reinkarnacji i bohaterka potrzebowała je przemyśleć, ale nawet wtedy dialog wewnętrzny zwykle jest trudno zaprezentować w sposób zajmujący dla czytelnika.
Zamiast tego mogłabyś umieścić na przykład rozmowę z kierowniczką zespołu (“nagle pojawiła się za mną jak bezszelestny cień, a ja jak zwykle nie zdążyłam zminimalizować okna”), i to ona zareagowałaby z pobłażaniem (“ostatnio śnił mi się hipopotam połykający arbuz – to w poprzednim życiu byłam hipopotamem czy arbuzem?”), prosząc Patrycję o powrót do obowiązków…
Podobnie można by popracować niemal nad każdą sceną. Przytoczę tylko – w nadziei, że jakoś Ci się to może przydać – kilka bardziej wyróżniających się tematów:
– Czy ja rzeczywiście płynę do Indii?
– Tak po prawdzie, to do Ameryki.
– W ciele mężczyzny?
– A jakże. Nazywasz się Gonzalo Guerrero. Jesteś hiszpańskim żołnierzem i szukasz nowej drogi życia.
– Ale to przecież niemożliwe. Nie da się zmienić płci ani życia. Nie wierzę w rzeczy, opowiadane przez tamtą pisarkę!
Wytłuszczona odpowiedź, moim zdaniem, sprawia wrażenie dotkliwie patetycznej. Czytelnik sam rozumie, że ona nie wierzy, podobnie jak my nie wierzymy – ale są inne sposoby pokazania niewiary niż jej obszerne wysłowienie, zwłaszcza gdy dotyczy rzeczy istniejących w świecie przedstawionym. Oto zastanawiam się: jak mógłbym zareagować, gdybym obudził się w ciele kobiety, a towarzysz objaśniał mi usłużnie, że właśnie jestem hiszpańską markietanką? Może jakieś odruchowe “to niemożliwe”, może rozrachunek w myślach, czy nie byłem ostatnio narażony na kontakt z substancjami halucynogennymi, może najprędzej coś w rodzaju “i to tak na stałe?” albo “jak mogę wrócić do mojego prawdziwego życia?” – ale przecież nie tłumaczyłbym obszernie rozmówcy, dlaczego to niemożliwość fizyczna i biologiczna! Wracając do konstrukcji tekstu, z perspektywy czytelnika to w najlepszym razie nudne, a w najgorszym może uznać, że autor podejrzewa go o niewiedzę w takich podstawowych sprawach i dlatego dopisuje wyjaśnienia… O ile się nie mylę, podobne przypadki pojawiają się w Twoich tekstach dość często.
– A! – wrzasnęłam przestraszona i zakryłam na moment twarz dłońmi. – Co to było?!
– Zaatakowaliście plemię Majów – przypomniał mi spokojnie Reinkarno.
– My? To chyba oni zaatakowali nas! – zaprzeczyłam oburzona.
– Jesteś pewna? Czy to Majowie przypłynęli z bronią do Hiszpanii? – zapytał cicho.
To jest przerost opisów nad dialogiem: reakcje i sposób mówienia postaci powinny wynikać z treści, czasami warto coś dodać, urozmaicić, ale przecież nie przy każdej wypowiadanej kwestii.
ożeniłam się z Zazil Ha, córką wodza Na Chan Cana – kobietą, którą ukazał mi na statku Reinkarno.
Jak już niedawno wspominałem, samo rzucenie historycznym imieniem czy nazwiskiem nie charakteryzuje postaci, warto ją przybliżyć czytelnikowi bodaj w kilku słowach. Pokazać, jaki był ten Na Chan Can, jak postrzegała go bohaterka czy jak się do niej odnosił.
Pewnie potrzebowałabyś kogoś z większym doświadczeniem literackim i krytycznym ode mnie, żeby dobrze podsumował te uwagi, znalazł ich wspólny mianownik i udzielił jasnych porad. Na razie wydaje mi się, że poświęcasz większość miejsca na rzeczy zupełnie proste, natychmiast rozumiane przez czytelnika, a ignorujesz rzeczywiście ciekawe pytania. W ten sposób marnuje się prawie cały potencjał wartościowego przecież pomysłu. Opowiadając o przeżyciach bohaterki, która ląduje w męskim ciele, żyje jako wojownik, płodzi dzieci i tak dalej, ale wciąż czuje się kobietą, otwierasz sobie szerokie pole do dyskusji o tożsamości płciowej – dlaczego nie jest to wcale wykorzystane? Dlaczego nie ma prawie nic o tym, jak te przeżycia wpłynęły na jej dalsze funkcjonowanie we współczesnym świecie (wcale nie musiałaby to być jakaś sztampa typu “rzuciła pracę i zajęła się hodowlą kapibar”)? Pomijam już klasyczne pytanie o to, jak uniknąć paradoksów czasowych, skoro bohaterka może zmieniać przeszłe zdarzenia (mogłaby przecież bystro zauważyć, że dlatego pozwolono jej wcielić się tylko w postać, której bohaterski opór w istocie za bardzo nie zmienił historii).
I, mimo oburzenia tych, którzy wraz ze mną przeżyli jako jeńcy, zaczęłam stopniowo uczyć się zwyczajów oraz języka Majów.
Wykorzystywano nas do ciężkich prac
A tutaj na przykład aż się prosi, żeby pokazać to oburzenie i pokazać szok kulturowy. Chociażby: jakich ciężkich prac? Przedstawiłabyś, jak to Majowie nie znali taczek ani mułów i wszelkie ciężkie przedmioty trzeba było transportować po schodach na zasadzie włóczenia za sobą, a czytelnik od razu byłby dziesięć razy bardziej zaciekawiony.
Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem, aczkolwiek trudno mi się wymądrzać, gdy często nie potrafię ustalić, co sprawia, że niektóre Twoje teksty bardzo mi się podobają, a inne zupełnie do mnie nie trafiają. Przypuszczam, że kiedy jakiś pomysł na opowiadanie wyda Ci się szczególnie wartościowy, dobranie mocnej ekipy betującej pomoże wycisnąć z niego maksimum potencjału, rada w radę podpowiedzą, które wątki warto potraktować węziej, a które szerzej. Na koniec jeszcze szybki przegląd redakcyjny (w sumie jest zupełnie porządnie):
„Kim byłeś wcześniej?”. Szybko pogrążyłam się w lekturze. Dziennikarka “Teraz Rozmowa”
Różne style cudzysłowu, najlepiej ujednolicić do zwykłego polskiego.
Tak naprawdę: nieskończoną ich ilość.
Napisałbym “liczbę”, bo może ich być nieskończenie wiele, ale jednak są policzalne, odróżnialne jedno od drugiego.
W tej, pojawiającej się właśnie w księgarniach publikacji, wspomina Pani
Grupa (niewyraźnego) wtrącenia to “pojawiającej się właśnie w księgarniach”, można więc przesunąć drugi przecinek przed “publikacji” lub obydwa usunąć.
Wrzeszczeli coś w niezrozumiałym języku, zaś ja stałam
Lepszy szyk “ja zaś stałam”.
Miał jasnobłękitne oczy, prawie przeźroczyste, i przenikliwy wzrok.
Domknięcie wtrącenia. Preferuję formę “przezroczyste”, ale podobno teraz już obie są dopuszczalne.
Nie wierzę w rzeczy, opowiadane przez tamtą pisarkę!
Raczej bez przecinka, bo to nie jest dopowiedzenie, tylko integralna część definicji omawianych rzeczy, samo zdanie “nie wierzę w rzeczy” nie miałoby sensu.
porwali go wysoko, na ręce
Przecinek nieuzasadniony.
Wyczerpanych i głodnych, schwytali nas w końcu Majowie.
Niezbędne w tej konstrukcji – w następnym zdaniu można dać np. “moich towarzyszy”, żeby uniknąć powtórzenia zaimka.
Popatrzyłam załzawionymi oczami na Reinkarno.
Oprócz brakującego “t” rozważyłbym odmianę imienia, “Reinkarna” – jeżeli to istota bez– lub zmiennopłciowa, nie byłoby to wskazane, ale na razie przedstawiałaś go jako mężczyznę.
I, mimo oburzenia tych
Bez przecinka, te spójniki stanowią pewną całość, wspólnie porządkując szyk zdania.
wreszcie zaznajomiłam z przerażającymi ich końmi. Ja przyjmowałam ich język, oni – zaznajamiali się stopniowo z moimi umiejętnościami żołnierskimi
Usunąć powtórzenie.
odrzuciłam list Corteza, darujący mi wszystkie winy
Napisałbym “darowujący”, bo to raczej aspekt niedokonany.
Wraz ze mną zginęli wszyscy moi nowi, śniadoskórzy druhowie.
Wtedy już chyba tacy nowi nie byli?
Zbudziłam się wyspana, jak nigdy dotąd.
Uwaga, tu ciekawszy przypadek – przecinek zmienia znaczenie. Bez przecinka “wyspana jak nigdy dotąd” stanowi spójną informację, bohaterka mogła budzić się wyspana kiedy indziej, ale nigdy aż tak. Z przecinkiem wychodzi na to, że bohaterka w ogóle nigdy wcześniej nie budziła się wyspana.
Ale tacy, jak ty
Przecinek nieuzasadniony.
I wyłowione z komentarzy:
Co do wywiadu, jest on w necie. :)
To mnie nieco zaniepokoiło – jeżeli posłużyłaś się autentycznym wywiadem, należałoby go co najmniej podać jako źródło, a i tak nie mam pewności, czy opowiadanie nie naruszałoby praw autorskich.
Mi z kolei przypomniała nieszczęsnych Rosjan dołączających się do naszych powstań.
Przyznam, że o tym nie za bardzo słyszałem. Lepiej kojarzę Niemców asymilujących się na ziemiach polskich (mieszczaństwo lub rzadziej drobnych posiadaczy ziemskich), którzy szli do powstań, żeby udowodnić polskość (albo przymuszani przez opinię publiczną lub przez wybrankę), zwłaszcza znane przypadki Tetmajerów i Homolacsów. Co do Rosjan, przypominam sobie tylko tego kapitana stacji telegraficznej, który sfałszował rozkaz, nakazując łagodne obchodzenie się z demonstrantami, za co skazano go na śmierć, ale car uznał motywację humanitarną i zastosował prawo łaski.
Tarnina poradziła mi w HP, aby dać wielką literą, co niniejszym czynię. :)
Raz jeszcze Wam dziękuję
, człowiek uczy się mozolnie tych dialogów, a ciągle coś źle w nich zapisze… 
Ja dałbym z małej, ale nie czułem się nigdy ekspertem od zapisu dialogów. Dopytam już w wątku w HP.
Dziękuję za podzielenie się opowiadaniem i pozdrawiam z całą serdecznością!