komentarze: 561, w dziale opowiadań: 448, opowiadania: 194
komentarze: 561, w dziale opowiadań: 448, opowiadania: 194
Czyli oficjalnie dorobiłem się wyróżniającej cechy. XD
Jeszcze jak! Lud boi się wymawiać Twoje imię, a gdy to czyni, to wyłącznie z czcią ctrl c 
Z cytatów jeszcze mi się przypomniało ,,Czy jury przewiduje wydłużenie terminu?”. ;)
Ależ oczywiście :)
Czołem!
Gratuluję debiutu i cieszę się, że jesteś z nami-portalowiczami!
Raz na jakiś czas otrzepywała głowę jak zwierzak i zrzucała śnieżynki, które z wielką chęcią przyklejały jej się do włosów.
Kurczę, mam wątpliwość, czy śnieżynki mogą mieć chęć. Rozumiem, że to metafora, ale jakaś taka karkołomna, są ładniejsze.
Trochu zaimków sporo, ale zaimkoza to choroba powszechna, więc tu wstydu żadnego nie ma. Na przykład:
Miała równie czarne włosy jak Mika, które zaplecione w dwa warkocze spływały po jej plecach
Zawsze warto zadać sobie pytanie logiczne. Czy komuś innemu włosy matki mogły spływać po plecach?
– Polewka. Ze żbika – powiedziała mama i sięgnęła po drewnianą miseczkę.
Jeny, oni żbika zjedli?! Brutale, a najeść się tym, to chyba niewiele. O widzę, że czeke to zauważył i słusznie!
Polana, na której znajdowała się ich chatka, była na skraju lasu. W lecie kwitły tutaj płaczące kwiaty i medaliiki
medaliiiiiiikiiiiiii? :)
Trochę mnie dziwi, że matka podchodzi do córki skoro zachorowała na zaraźliwe paskudztwo.
Tekst jest niezły, z pomysłem. Ale mam wrażenie, że trochę miota się z konwencją. Stosujesz uproszczenia właściwe dla baśni, a potem, chyba niecelowo, używasz słów, które ten klimat rozbijają. Ot choćby:
Zniknęła, a Mika została między dwiema wielkimi, ośnieżonymi jodłami z pytaniem: zaufać sobie czy społeczeństwu?
To bardziej pytanie, które zdałby John Locke, a nie mała dziewczynka chodząca za duchami lasu. Staranniej podobierałbym słowa, bo wiadomo o co Ci chodzi, ale rozbijasz ciekawy klimat. Albo, następnym razem, odbaśniowić. W którąś stronę.
Warstwa emocjonalna jest również nieco teatralna i nie do końca wiarygodna. Choćby reakcja ojca – zbyt nagła. Nawet na początku, prezentujesz szczęśliwą rodzinę, która ot tak mówi, że jeszcze trochę i zrobi z córki warzywo poprzez brutalny zabieg. Być może ma to sens, bo duchy lasu to prawdziwe zagrożenie, a kapłani są bezwzględni, lud zaś bogobojny – tylko, że czytelnik tego nie wie i albo trzeba mu to wyjaśnić, albo ujednolicić emocjonalność, by była mniej sztuczna :)
No i zakończenie. Jakoś nie wybrzmiało.
Podsumowując, (zabawa w psychoanalityka) chyba zamierzałaś napisać baśń. Ale w głowie urodziło Ci się, że może to być coś więcej – słusznie, bo pomysł mnie zaciekawił na klasyczne, a może i dark fantasy. Natomiast zostałaś gdzieś pośrodku. I to jest minus.
Na plus, zręcznie i krótko kreujesz świat przedstawiony. Dobrze działasz zasadą “show don’t tell”, ekspozycja wychodzi Ci nieźle.
Nie klikam do biblioteki, bo po tych 14 tys. znaków, uważam, że możesz napisać coś o wiele lepszego.
A jako że to debiut, zerknij do sekcji Hyde Park, są tam podpięte niektóre przydatne opracowania oraz zasady funkcjonowania Portalu. Warto czytać innych użytkowników (i zostawiać komentarze – patrz ja na przykład się nie znam, a naprodukowałem się tutaj!), bo można się nauczyć i zainspirować, a często Ty zostawisz komentarzu kogoś, a ktoś u Ciebie i cyk, masz dodatkowego czytelnika :).
Funkcjonuje również betalista, czyli taki warsztat, gdzie można opracować swoje teksty przy pomocy mniejszego grona odbiorców, polecam to rozwiązanie!
Jakby trzeba było, to czy do betowania tekstu, czy do następnych swoich tekstów możesz mnie zapraszać, chętnie przeczytam!
Pozdrawiam serdecznie!
Tak się zastanawiam, jak przypiąć Twojego posta – beeeecki. Z odpowiedziami, chyba raczej powinieneś zebrać Nasze odpowiedzi i wrzucić gotową planszę:).
Ja też się zastanawiam bardzie, od tego są niespodzianki, by mącić system :)
Na razie możesz wrzucić mą krótką wersję, a chętnie uzupełnię następczo.
Na ten moment mamy:
od bruce:
“Warto wspomnieć o wulgaryzmach” – brucowe, czyli najlepsze :)
“Rezygnuję z dyżurowania” – jeszcze tego nie robiłem, ale ponoć niesamowite uczucie ;p
“Nie zrozumiałe/am, ale daję klik, bo ciekawe/bo jest potencjał” – klasyk
“ Odnoszę wrażenie, że to fragment lub streszczenie” – to już trochę jest w mojej wersji, ale z drugiej strony.
od SNDWLKR:
“Klik za pomysł” – słusznie, pytanie, czy “pomysł” i “potencjał” z powyższego są tym samym ;) ?
Mogłoby też być *użytkownik próbuje zapisać nick SNDWLKR z pamięci i się myli* 
(zresztą to ja przez pół roku pisałem “Finkala” zamiast Finkla.
od Holly:
“Nie moje klimaty, ale doceniam warsztat.” – w sumie jaka to słodka odwrotność od “klik za pomysł”
“Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.” – kto dostał “nieco” od niezawodnej regulatorzy, ten może spać spokojnie, skoro w zanadrzu jest “wiele” i gorzej :)
od barda:
Tarninowe “Hmmm” – HMMMMMMMMMMM
![]()
“Za dużo purpury” – a to jest bardzo zręczne określenie,
“Wskazówki dotyczące zapisu dialogów znajdziesz tu…” – o tym myślałem nawet!
“Dwa PP ode mnie” – faktycznie nie znam, ale wierzę.
Zresztą teraz mi się przypomniało z tym ostatnim, to przecież funkcjonuje:
”Podwójny klik ode mnie” - z pozdrowieniami dla Nominatorki bruce
”Udaję się do klikarni” – z tego co kojarzę prawa autorskie dla regulatorzy
od Koali:
“Fajne :)” / “Sympatyczne :)” – a myślałem też “Koala mówiący, że potrzebuje dobrych zakończeń”. Oboje z Anet jesteście akolitami dobra w tym świecie :)
No ja myślałem jeszcze o:
“Użyszkodnik” – bo to takie urocze
To już czternaście (!). Do 5x5 brakuje nam jeno dwóch, a wiadomo, że lepiej mieć w czym wybierać, więc why not more! A już sobie myślę, że to takie klimatyczne sformułowanka są :)
"nie zrozumiałam, ale daję klim, bo jest potencjał" też jest świetne
Doskonałe bruce! Faktycznie ostatnimi czasy nie ma "warto wspomnieć o wulgarnych" / "dziękuję za oznaczenie wulgaryzmów", a to przecież sformułowania-legendy :)
Zrób to sam!
Czyli że ja mam pomóc samemu sobie, czy ja mam pomóc innym? ;p
Czy też może świąteczne przesłanie, żeby generalnie sobie pomagać
A gdzieś mi z tyłu głowy świtała krateczka: “Tarnina wstawiająca obrazek/gif” ;)
(nie wiem, czy mi się komentarz nie wstawił dwa razy, ale wklejanie odręcznego obrazka jakieś trudne się okazało)
Drodzy
Wtranżoliłem się w tę niespodziankę jak bałwan do pieca, ale cóż…
ZAJĘCIA AKTYWACYJNE – OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA
Może nie wszystkim wyda się to świąteczne, niemniej geneza jest następująca…
Co takiego składa się na klimat Świąt? Elementów zapewne jest wiele, ale jednym z nich jest urocza, otulająca, rokroczna powtarzalność. Powiązało się to z pomysłem, który już jakiś czas chodził mi po głowie i o to chciałbym Was zaprosić na Portalowe Bingo:

Krateczek z często występującymi na Portalu sformułowaniami jest na razie tylko 3x3, ale tu zaczyna się zabawa.
Użytkownicy wszystkich stanów, włączcie się!
Wy z dłuższym lub krótszym stażem (w sumie z udzielających się, to mam chyba najkrótszy staż, więc tym bardziej na Was liczę!), wskażecie jakie jeszcze klimatyczne, niepowtarzalne powtarzalności mają miejsce na naszym fantastycznym podwóreczku. Myślę, że do 4x4 dobijemy spokojnie, wystarczy siedem dodatkowych, a sam miałem w głowie z pięć odnoszących się do często występujących kwestii w HP, komentarzach i samych tekstach (na SB się nie znam, ale tam też!), nie wspominając już o odniesieniach (miłych
) do stylu konkretnych Użytkowników.
To jak Towarzysze, pomożecie?
Na marginesie, to nie wiem, czy Wam bingo kojarzy się ze Świętami, ale mi akurat tak 
Liczę na wspólną zabawę :)
O, świetny pomysł na konkurs!
Well… Trzeba pomyśleć 
Nie mam pewności, w którą stronę interpretować, ale za poradą Koali, pójdę raczej w tę pozytywną.
Pytanie, czy Mikołaj miał towary do oclenia :)
Czołem Finklo!
Aż sobie sprawdziłem i tak, inspektor PIPu byłby jak najbardziej chroniony jak funkcjonariusz, zatem w razie zgłoszeń do Trybunału Łowców Wiedźm wypadałoby jednak postępowanie wszcząć. Któż jednak mógłby złożyć donos, wobec potężnych i wiążących czarów Jagny? Wszakże zaklęcia domeny etatystycznej to nie żarty, spętują na czas określony bądź nieokreślony.
Dziedzina fantastyczno-urzędniczo-prawna już istnieje. Pierwszy raz natknęłam się na nią w książce Mileny Wójtowicz “Podatek”. To o pracownicy magicznego urzędu skarbowego. Ta autorka jeszcze w późniejszej książce miała coś o magicznym BHP, więc gałąź fantastyki wydaje nowe listki i smaczne owoce.
A tych pozycji nie znałem, dzięki za polecajkę. Sądzę, że chcąc nie chcąc szorty absurdalno-prawne czasami się z mojej strony pojawiać będą, bo czasem trzeba sobie rzeczywistość zawodową umilić ironiczną fantastyką. Wiadomo, że mistrzem tego jest Cezary, ale i MichaelBullfinch takie tematy bardzo zręcznie porusza, paru innych Użytkowników również. Kiedyś trzeba będzie konkurs zrobić ;)
Cieszę się, że się podobało!
Czyli bez spiny, są drugie terminy :). Fajne!
Bardzo dziękuję za wszystkie korzystne oceny mojego wierszyka! Zgodzę się, że całkiem ładny wyszedł. Niemniej Bard słusznie wykrył, że na dobrą sprawę jest to pastisz Rejtana, czyli raportu ambasadora, nie bardzo więc można mu przyznawać samodzielną wartość poetycką.
Ślimaku!
Przeczytałem sobie cały Twój wiersz do melodii Rejtana… i pasuje znakomicie, świetnie to zrobiłeś, w ogóle jaki pomysł!
bruce, również bardzo urocza rymowanka, ma klimat :)
Fajnie Wam to wyszło!
SNDWLKR
wiersz o złym bałwanie w pierwszej kolejności skojarzył mi się nie z rozbiorami… a z Tabalugą
No dokładnie, mi też.

Ale jestem pewien, że Arktos, gdyby mógł, to by dokonał rozbiorów RP.
Dzięki Ci łaskawy Bardzie! A na pierwszy komentarz jest zerkane, jeszcze jak!
A…
bruce
czuję się zobowiązany powiedzieć, że dziękuję i pozdrawiam! 
freki!
witam serdecznie!
Nie no, za coś takiego należałaby się surowa grzywna, może nawet tysiąc złotych, to by wiedźma zobaczyła
Naturalnie! A że małe wróżeczki wypracują zysk na tę grzywnę… cóż odwieczne prawo magii ;)
Dzięki za doklikanie, (chyba mi się pierwszy raz zdarzyło mieć pięć klików na pięciu pierwszych komentujących, miły szok) pozdrawiam serdecznie!
czeke!
dzięki, że wpadłeś, miło :)
“Wróżwspólniczki” – dobre ćwiczenie na dykcję :)
Jak się nad tym zastanowiłem, to napisać przyszło mi to o wiele łatwiej niż wypowiedzieć.
Dzięki za dobre słowo, pozdrawiam!
Mogę się dopisać 9 grudnia na niespodziankę, trochę graficzną. Mam coś dziwnego, ale lepsze to niż nic ;)
Cieszę się, że tak myślisz, nawet nie wiesz, jak bardzo.
Nawet jak nie dostanę Piórka, to Twoje ciepłe i motywujące słowa na długo zostaną w mojej pamięci. No, już nie wiem, co napisać, zatkało mnie. Może napiszę coś mądrzejszego, jak mnie już odetka.
Pozdrawiam Cię baaardzo serdecznie!
Holly, ja to tylko miłe rzeczy napisałem, pewnie i bardziej przyjazne są komentarze choć troszkę krytyczne… Ale nie poradzę, jak mi się podoba tekst, to o wadach wolę zapomnieć, każdy Autor zasługuje na odrobinkę bezkrytycznego pochwalenia, gdy napisze dobre opko, a Twoje jest bardzo dobre.
Za piórko trzymam kciuki, bo piszesz naprawdę dobrze i dużo się udzielasz na Portalu i aż źle mi widzieć, jak głosujesz do Biblioteki przez HP :). I nie zatykaj się!
Również Cię pozdrawiam!
A łazik to zakładam, że Irka_Luz jest :)
"Wieszanie portretów Lożan" pędzla Barda :). A mówili "nie pchaj się do funkcji publicznych, bo zawiśniesz". Ale zawisnąć w taki sposób, w takim towarzystwie i na takiej choince to każdy by chciał. Bardzo fajne!
A ja nie dopisałem, że ja “dyżurny”, dobrze, że bruce mi przypomniała! :)
Holly, dawaj z tym szampanem, w myśl zdania wieńczącego Twój nominowany tekst 
HollyHell91 – Cogito ergo stultus sum (dyżurny)
Holly,
oprócz przeczytania tekstu, pobieżnie przejrzałem komentarze. Zgadzam się, że wydźwięk jest paraboliczny, przez co uproszczenia fabularne są naturalne. W mojej ocenie starannie wybrałaś nazewnictwo właściwie wszystkiego, by jasno sugerować ten charakter tekstu. Widać tu Twoje świadome wybory literackie i inteligentne dobranie stylu do przekazu.
Być może mam ten lekki zgrzyt na początku, że zbyt łatwo Mieszko zostaje zesłany, ale już omówiliście to wyżej, a ja akceptuję to rozwiązanie, właśnie ze względu na charakter tekstu. No można to było usubtelnić, ale to już jest jak czepianie się Lewandowskiego, że przy piątym golu z Wolfsburgiem złożył się do nożyc, a nie do przewrotki… If You know what I mean.
Ciekawie podeszłaś do tematu cywilizacji i rozwoju, wcale nie jednowarstwowo. Puenta jak również okoliczność, że Cogitanie tak naprawdę “cofnęli się” w stosunku do tego, co mamy teraz, bo uznali to za mądrzejsze i zdrowsze, stanowią dla mnie takie punkty niejednoznaczności. Widać też Twoją osobistą refleksję w opowiadaniu. Troszkę jak Koali, żal mi słodko-kwaśnego zakończenia. A z drugiej strony, może nie słusznie, jest w tym trochę:

Dlatego uważam, że tekst jest naprawdę znakomity. Z uproszczeniami, ale nie prosty. Mam wrażenie, że dokładnie taki był Twój cel. Chciałbym dodać swojego dyżurnego półtaka do piórka (byłem przekonany, że Ty już masz ze dwa piórka jak nic, a tu Twój profil mówi mi, że nie masz – najwyższy czas do zmienić).
Pozdrawiam, trzymam kciuki i gratuluję!
Bardjaskier – Hodowcy dusz
Bardjaskier – Hodowcy dusz
Bardzie, tekst jest napisany właściwym dla Ciebie znakomitym piórem do horroru. Napięcie, klimat, wszystko na tak. Zaciekawiłeś mnie jednak odmiennością tego opka, intrygującą narracją “towarzysza”, osobliwym światem podziemi i rur. Niewiele szczegółów wyjaśniasz, a jednak wszystko jest zrozumiałe. Choć, pełna zgoda z Holly, że tekst za każdym razem zapewne wybrzmiewa inaczej. Bardziej chodzi mi o zrozumienie bohatera i jego wietrzyku, ich emocji i działań.
Na marginesie, nie mam pojęcia, czy jest to dość bizarne i weirdowe, nie wydaje mi się jakoś bardzo. Nie zmienia to faktu, że tekst się pochłania.
Zgadzam się z przedmówcami, klik podwójny i gratki za rozpoczęcie miesiąca z przytupem! Jak na wstępie, oczywistym jest dla mnie, że horror napiszesz świetny, ale urzekłeś mnie tą odmiennością.
Powodzenia!
Pięknie bruce! W sam raz na start kalendarza :)
bruce
bardzo dziękuję! Jakiekolwiek wywołane uśmiechy traktuję jako wielki sukces, bo tekst w sumie powstał w jeden wieczór i to na szybko w związku z okazją. A że zawsze wypada z morałem, no cóż, ja nie potrafię bez niego ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Ave Cezarze x2, chwała i sława
Chyba powstaje nowy gatunek – fantastyka absurdalno-prawnicza :D
I teraz trzeba sobie odpowiedzieć na jedno (zaje*iście) ważne pytanie: czy nam to przeszkadza? ;)
Kontrola Inspekcji Pracy w zakładzie ceromantycznym (fajny wyraz, tak na marginesie!)
A “ceromancję” przyznam poznałem dopiero na potrzeby tekstu, ale zgadzam się, że jakieś takie wdzięczne (i wcale nie nasuwa skojarzenia z inną dziedziną “magiczną” związaną z khem… czymś innym).
edit: a jednak muszę trochę ponarzekać – za krótki tytuł :(
Nie chciałbym wchodzić w dziedzinę, w której jesteś mistrzem ;)
Dzięki, pozdrawiam!
Robercie
dziękuję za bardzo miłe słowa! Prachett, mam wrażenie, to by jeszcze zagmatwał, dodał absurdu, a mimo tego nadał wszystkiemu jeszcze więcej sensu, niemniej Twoje słowa mi schlebiają.
Pozdrawiam!!!
Michaelu
dzięki za wpadnięcie i za klika naturalnie! Bardzo się cieszę, że się spodobało :)
Pozdrawiam!
Nie wnikając w jakąś dysputę o geopolityce, ale tak, wydaje się, że czasy wielkiej Rosji to fantastyka, która się nie urzeczywistni, zgadzam się.
Choć przyznam szczerze, że przed wojną w Ukrainie sam mówiłem, że na pewno Rosja nie zaatakuje tak tradycyjnie żołnierzami i czołgami, bo czasy takich wojen minęły. I owszem, drony i hakerzy działają, ale stara wojna również ma się dobrze. Inna zupełnie sprawa, czy nowa wojna z namierzaniem rakiet z dronów co do centymetra przez AI to taka przyjemna perspektywa…
Ale no, mu tu o “c” mówimy i przecież oczywiście, jeszcze “cz”! Nie mówiąc już, że w zdarza się, że “k” przechodzi w “c”, jak np. przy “chwaccy”.
obszary: cz
Prawie wyszła nowa wersja smutnej minki :cz
Mam nadzieję, że nie oznacza to powrotu CCCP.
Nie ma przypadków, są tylko znaki???
– czyli krótka przypowieść o tym, jak zagarnięcie Słońca przez czekoladę oraz niewinna dziecięca zabawa przywróciły ustrój komunistyczny na świecie. ;)
Cieszę (znowu c!) się, że spełniłam Twoje oczekiwania. :-)
Cała przyjemność po mojej stronie. Jak tak sobie o tym myślę, to “c” to bezczelna litera, bo wepchała się zarówno do “ch”, jak i do “ci”.
I to wszystkie na c!
I pierwszy skomentował Cezary x2. Przypadek? Nie sądzę.
W nagrodę otrzymujesz uśmiech autorki:
:-))
YAY! Tegom chciał Autorko :)
Finkla: Międzygwiezdna czekolada
Czołem Finklo,
Grzegorz Turnau śpiewał:
Nie baw się synku okrętami
północny wiatr
Spadającymi planetami
na suchy piach
Nie baw się światłem i nadzieją
Nadchodzi sen
Nie baw się więcej kulą ziemską
Zapomnij dzień
Jakoś tak mi się skojarzyło z puentą.
Krótko i z pomysłem, bardzo zacnie, tutaj tylko podpiszę się pod przedmówcami. Widzę, że znowu śródtytuły Ci się spodobały. Chociaż, czy ja wiem, czy to takie śródtytuły. Z początku to prawie jak nagłówki prasowe.
I widziałem z tą wodą w górach, mogę dostać medal? Albo chociaż nalepkę “Dzielny pacjent” czy coś?
Klik oczywiście, bo krótko, pomysłowo i intrygująco.
Pozdrawiam!
Jaki ruch po rocznicy tekstu się zrobił, fajno, fajno 
mr.Tea
bardzo mi miło, że zdecydowałeś się na odwiedziny.
Odebrałem zakończenie jako ostrzeżenie przed AI wypierającym ludzi z rynku pracy, ale poczułem też powiew optymizmu związany z wolnością, jaką ww. AI może nieść.
Och, o tym można by chyba mówić i mówić i to zdecydowanie lepiej niż ja w tym tekście. Ale dobrze, że tak to odebrałeś, bo jak w życiu, tak w literaturze, nie lubię jednoznaczności :)
Michaelu
No i wywaliłeś mi całą hierarchię wartości do góry nogami, bo teraz to będzie mój pierwszy tekst biblioteczny, licząc po dacie publikacji. A tak serio, to bardzo dziękuję za wpadnięcie i komentarz oraz oczywiście za biblioteczne klika :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
A mogę brać udział w dwóch pojedynkach?

To oczywiście żarcik, będę zaszczycony mogąc współdzielić pojedynek z Holly 
Te ufoludki wydawały mi się tak głupie i z czapy, że aż wprost stworzone do takiego tekstu. Ale pomyślę czy ich nie podmienić ;)
Myślę, że sarmacka wyobraźnia po ciężkiej wojnie z Tatarami nie takie z czapy stwory by wymyśliła. Zwłaszcza, że czapa rozum grzeje, czy coś…
Jakby ktoś chciał się pojedynkować na “Ducha Świąt” to mogę, bo mam pomysła ;)
A jak nie, to poproszę 16-stego szorta, a w inny dzień chętnie się spojedynkuję na choinkę albo inne cuda, zapraszam!
Czołem,
może się dopiszę na szorta do 300 znaków, a co. Ostry limit, no ale cuda się zdarzają przecież. W Wigilię zwierzęta ludzkim głosem zasuwają, a w grudniu autorzy ponoć i szorty na 300 znaków piszą ;)
Na 16-stego może.
Robert Raks – Pierwszy oddech
Czołem Robercie!
umknął mi ten tekst na starcie i przybywam teraz dzięki nominacji piórkowej od Michaela, co pokazuje, dlaczego warto nominować ;).
Na środku, tam, gdzie od zawsze była gładka gipsowa powierzchnia, pojawiły się drzwi.
Białe, z okrągłą klamką, lekko uchylone niczym zaproszenie do środka.
Cisza zgęstniała. Anna wpatrywała się w nie, próbując przypomnieć sobie każdy szczegół korytarza – z wczoraj, sprzed tygodnia, sprzed roku. Znała ten dom jak własną dłoń. Nie było tam żadnych drzwi. Nigdy!
W tym zdaniu troszkę uleciał mi już podmiot dorozumiany (pojawiła się cisza w międzyczasie). Może zmienić kolejność zdań albo zastąpić synonimem?
Stół, fotel, szafa, półka z książkami – wszystko wyglądało normalnie, ale coś w nim nie pasowało
Chyba niekonieczny zaimek, a ponownie podmiot dorozumiany się właściwie zmienił.
W sumie poza tym nie rzuciły mi się w oczy usterki. Nieźle napisane.
Co do fabuły, wolno się rozkręca, ale potem trzyma w napięciu. Zastanawiam się, czy nie byłoby jeszcze lepiej, gdyby zagmatwać bardziej, co jest ożywionym AI, a co ludźmi. Takie odbicie piłki w drugą stronę, że już Czytelnik w ogóle nie wie, co jest co.
Faktycznie, zgadzam się z Zakapiorem, że Adam dziwnie nagle stał się szorstki.
Poza tym, nawet sensownie i logicznie się to spina. Bardzo ciekawe ujęcie z perspektywy psychologiczno-społecznej.
Klikam do Biblioteki oczywiście!
Pozdrawiam!
cezary_cezary: Wąsy w prezencie dla żony, czyli…
Ave Cezarze2, chwała i sława!
– To ty żyjesz?! – wykrztusiła z siebie Zofia, która niechybnie z szóstego przykazania zorganizowała spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, co, zupełnie na marginesie, również było nielogiczne, bo Rzeczpospolita nie powołała jeszcze do życia Krajowego Rejestru Sądowego.
Hyhyhyhy. Ostatnio też działał tak, jakby go nie było wcale.
Chyba rzeczywiście ominęły ją te rewelacje, gdyż oczy kobiety rozbłysły tak, jakby ufoludki jakie przysłały promień, który miałby za zadanie pochwycić przypadkowego nieszczęśnika w celu przeprowadzenia dyskusyjnych moralnie eksperymentów z wykorzystaniem jego odbytnicy oraz stada nutrii hodowlanych.
Ja rozumiem, że to weirdzarro, ale te ufoludki mi zupełnie nie pasują to cnej I RP. A przecież światły sarmata tak samo eksperymentów jakich belzebubuów, co to na Czarnym Lądzie mieszkają, czy innych zniewieściałych Francuzów, bać by się mógł. Inne uwspółcześnienia są jakby obok bohatera, a to jest od niego, stąd mi nie pasuje.
Miałem okrągłe dwadzieścia trzy procent pewności, co powinienem zrobić dalej
No i znowu ten VAT… yyy przepraszam PTU…
Świetnie się ubawiłem podczas lektury. Nie mnie to oceniać, ale dawka absurdu zacna i pięknie podana, wiele ciekawych nitek pociągnąłeś. A wykorzystanie hasła chyba najlepsze, jakie sobie potrafię wyobrazić.
Klikam oczywiście i powodzenia w konkursie!
bruce! Przyjemnością jest czytać to co piszesz :) Pozdrawiam serdecznie w tym szarawym dniu!
Ale bez przeinaczania proszę! Ja powiedziałem, że to właśnie wyjątkowa zaleta Twych tekstów! A jak widać, gdy tylko przyjdzie Ci zachcianka, aby kawy na ławę nie wykładać, to również czynisz to zręcznie :)
rzeczywiście nie podążyłam dalej w żadnym z tych kierunków, bo obawiałam się, że wówczas horror stanie się zbyt jasny i przesadnie wypełniony mega klarownymi ułatwieniami
A to i prawda, choć ja lubię w Twoich tekstach to, że operujesz często operujesz oczywistym schematem vel “oczywistością” (bynajmniej nie zawsze!), ale w tak zręczny sposób, że pięknie i mocno wybrzmiewa przesłanie :)
Czołem Zakapiorze
na początek to ja przeproszę, że jako dyżurny (co prawda nie na ten dzień) nie zdążyłem tu dać klika piórkowego – moim zdaniem tekst na to zasługuje. Na szczęście masz już na czym latać!
Z zaciśniętymi zębami, wkładając w to całą siłę, odepchnął ostrze kniazia o dwa ziarna jęczmienia od siebie
Świetnie budujesz klimat doborem słów. Ta metafora dla mnie jest mistrzowska.
Lamia w klatce też nie rozumie, co ją tak naprawdę spotkało, a wydawało mi się też dobrym pomysłem pozwolić czytelnikowi “włożyć” do głowy Ratka to, co jemu się wyda najbardziej przekonujące. Natomiast widzę po naszej wymianie zdań, że chyba motywacje głównego (przynajmniej w tym sensie, że to on jest proaktywny) bohatera należy jednak o wiele wyraźniej rysować.
To jest dość dobre wyrażenie braku motywacyjnego z Twojej strony. Może po prostu klimat i światotwórstwo opowiadania stoją na tak wysokim poziomie, że czytelnik spodziewa się jakiegoś szału motywacyjnego bohatera? A on motywację ma… prostą, może i nieprzemyślaną, emocjonalną. Ma to sens. Odwieczny problem tego, czy tworzyć postacie do bólu logiczne i racjonalne, skoro świat taki nie jest i dużo łatwiej utożsamić się z bohaterem, który postępuje w sposób nie zawsze rozsądnie przemyślany.
Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem tego jak regularnie jesteś w stanie zaserwować ok. 40tys-znakowce o tak wielkiej jakości. Widać powtarzalność stylu, ale zawsze zaskoczysz fabułą, stworzysz nowy świat, raz przyprószysz trochę humoru, a raz trochę grozy. Wszystko bardzo poprawnym językiem i starannie dobranym słownictwem. Może nie wszystkie teksty trafią 100% w mój gust, ale każdy czyta się znakomicie.
Pozdrawiam!
Czołem bruce!
Bo po pierwszym, bardzo dobrym wrażeniu, jakie sprawiała swoim wyglądem zewnętrznym, wkrótce nadchodziło drugie, zdecydowanie gorsze – paraliżujący strach przed tym, co mieściła w swoim niedostępnym środku.
Troszkę zgrzyta mi przerzut z “drugie, zdecydowanie gorsze” na “paraliżujący strach”. Czy paraliżujący strach to wrażenie? Raczej szafa robi/sprawia wrażenie, a strach odczuwa oglądający szafę. Ale mogę też być w błędzie.
Powód rozgoryczenia dziadka zdawał się być jasny i w pełni zrozumiały – teść przepadł nagle bez wieści, zrzucając na jego barki konieczność spłaty wszelkich nieuregulowanych powinności finansowych. Tym złorzeczeniom dziadka towarzyszył zwykle coraz głośniejszy płacz babci, a także niepokojące odgłosy, dobywające się z wnętrza spornego mebla – ni to szepty, ni to pomrukiwania…
Da się chyba uniknąć powtórzenia.
Nie rozumiałem tego. Co tajemniczego mogło być w zamkniętej przez dekady szafie? Czy skarb mógł być tajemnicą, albo – odwrotnie – tajemnica skarbem? Czy istotnie w tej dziwacznej szafie mógł mieścić się jakikolwiek skarb?
Podobnie. W pierwszym zdaniu rozumiem zabieg celowy. Ale w drugim chyba już nie.
Musi, ja i my kiedyś…
Jak?
Tekst faktycznie dziwny – więc tu jak najbardziej spełnia wymogi. Czy bizzarny to nie mnie oceniać.
Mam wrażenie, że historię można było lekko lepiej spiąć i pchnąć w konkretnym kierunku – albo pójść w klimat grozy (co udało się w scenie z pierwszymi dwoma drzwiami), albo w spójność, logiczność świata (co jest chyba robione przez wyjaśnienia w dialogach), albo w zupełne odjechanie w inny wymiar (czwarte drzwi). Zabrakło mi jednoznacznego skręcenia w którąś z tych dróg, bo długość tekstu trochę tego wymaga. Tak to, jest trochę wszystkiego
Niemniej, nie mogę powiedzieć, by to była niesatysfakcjonująca lektura. Jak zawsze Twoje teksty czyta się przyjemnie i intrygująco.
No i fajnie wykorzystany motyw mrocznych mebli rodzinnych, chyba każdy miał z tym jakąś styczność w rzeczywistości, choćby schował się podczas “chowanego” i potem żałował, ale no nie wypadało się zdradzić w połowie :)
Pozdrawiam!
Brawa dla Laureatów i Wybrańców! Szczególne brawa dla Ciebie Marszawo za pierwsze, zasłużone piórko!
A akurat nie miałem jakoś ostatnio pomysłów. Proszę, same się pojawiają ;)
Wiem, że nie o starogreckim rynku pracy pisałeś. Tak się zaczęłam zastanawiać.
Wiem, że Ty wiesz :). Ale aż mnie to natchnęło, bo faktycznie pomysł można było pociągnąć dalej, nakładając siatkę współczesności na starożytny rynek pracy. Ot choćby L4 dla niewolnika :)))
No, ładne odśpiewanie pieśni to pewnie żarcie i nocleg. Zawsze to jakiś sposób na życie. ;-)
I po co komu prawa autorskie, skoro wikt i opierunek są. Zresztą, gdyby takiego Homera wskrzesić i by się zaczął upominać…
Dziękuję Regulatorzy 
Finklo
Zastanawiam się nad tą drugą częścią – jak wyglądał grecki rynek pracy? Czy w tym miejscu pracowałby niewolnik (można wychłostać za spóźnienie, ale nie wywalić z roboty)? Czy może ktoś wynajmowany rano na jeden dzień? Nie mam pojęcia.
Oj zdecydowanie są to ciekawe kwestie do rozbudowania – co choćby sama wykazałaś nawet ostatnio w swojej “Klątwie Hestii”, gdzie bardziej wgryzłaś się w smaczki mitologiczne. W tym tekście chciałem po prostu pokazać dwie sceny: wypadek i jego krótkie konsekwencje, które dla tej prostoty zostały uwspółcześnione.
Może niech ten bezrobotny sprzeda komuś prawa do swojej (i Ikara) historii?
Jakby spisał, to by i miał co sprzedać. Albo choć piosenkę skomponował i zaśpiewał. Tak żeby jakiś utwór powstał i było do czego prawa sprzedawać :). Chociaż z drugiej strony, kto tam wie, jak w starożytnej Grecji podeszliby do praw autorskich, skoro tradycja przekazywana była ustnie (i to chyba nieodpłatnie).
Pozdrawiam!
Dawidzie
cieszę się i powodzenia w dalszym pisaniu ;)
Regulatorzy,
Nauczyłam się czytać, kiedy miałam pięć lat. Skutki tej fanaberii prześladują mnie do dzisiaj. :)
Uczcijmy to minutą ciszy :)
Zrezygnowałabym z ziemniaka właśnie dlatego, że to jest świat fantasy, ale pragnę dodać, że to jest Twoje opowiadanie i wyłącznie Ty decydujesz, jakimi słowami będzie napisane. :)
I dlatego, rozumiejąc Twoją poradę, mimo wszystko zostawię ziemniaka. Jak to się mawia “Let’s agree to disagree” :)
A może: Smarki zamarzały w nosie Zavli, gdy szła, potykając się o zamarznięte grudy błota na wyboistej drodze.
Dobre, dobre, ukradnę.
Cóż, przepisałeś, nieczytelność pozostała. Czy nie miało być:
– Winszuję, prawie udało się wam uniknąć naznaczenia piętnem. Prawie, bo jednak widzę wasz ślad. – Czarodziej odsunął palcem trzy świetliste punkty na bok. – Admirała i tego drugiego zabiliście przed nami. Usunęliśmy jeszcze paru ich podwładnych i wcześniejszy kontakt Weddena. W ten sposób wszyscy, którzy dotknęli kompasu zginęli, poza tobą.
– Kolejne punkty usunięto na bok.
– Jesteśmy wdzięczni za twoją pomoc – sarkazm wypowiedziany kompletnie nieemocjonalnym głosem brzmiał jeszcze złośliwiej.
W powyższym, zaznaczone nie ma stanowić wypowiedzi. Szczerze powiedziawszy najchętniej rozbijałem wypowiedzi tej samej postaci do nowej linijki w przypadku więcej niż dwóch fragmentów jednej wypowiedzi, ale wtedy ponoć jest to mylące, jakby mówiła już inna osoba. Dlatego dodałem po prostu drobny akapit przerwy przed trzecią częścią i chyba będzie poprawnie z obu perspektyw.
Dzięki jeszcze raz za pochylenie się nad tekstem!
Anonimie
Bohater ma problemy psychiczne, czasami patrzy na siebie trochę „z zewnątrz”, jak na obcy byt („człowiek za kierownicą”), co miało pogłębić dystans do rzeczywistości. Pierwsza osoba mogłaby być zbyt bezpośrednia, choć pewnie bardziej emocjonalna.
Bardzo sensowna uwaga, przekonuje.
Jeszcze raz gratuluję publikacji i pozdrawiam!
Cześć Regulatorzy!
Jak to miło, że wpadłaś :)
więc pozwolę sobie wysnuć przypuszczenie, że i czarodziej Glighoru, i artefakt pozostający w ich posiadaniu, powrócą w kolejnych opowiadaniach, tym bardziej że i Fryss nadal ma jeszcze coś do załatwienia.
Czas pokaże, czas pokaże… zobaczymy, czy znajdzie się wena, by jeszcze w tę stronę Czytelników podręczyć, ale pewnie tak.
Choć doświadczyłeś tu małą bohaterkę ponad miarę to ufam, że dzielna Zavla wyliże się z doznanych obrażeń, z czasem nabierze więcej rozumu, zdobędzie niezbędne doświadczenie (może nauczy się czytać…) i pewnie jeszcze wielokrotnie wyjdzie cało z różnych opresji, a może nawet uda się jej „wyjść na ludzi”.
Cóż, nagłe nauczenie się czytania może doprowadzić do strasznych skutków :)
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Dodam też, że przeszkadzały mi zbyt współczesne, moim zdaniem, niektóre słowa i zwroty użyte w opowiadaniu, że przytoczę: „To jakieś świry…”; „…zbajeruję ich…”; „Jeny, kto cię tak przyozdobił?”; „substancje o właściwościach narkotyzujących”; „Nic nie mów, spadamy stąd”.
Dobrze, że to mówisz. Stylizacja językowa nie stanowiła clue tego tekstu co prawda, ale jeśli jej brak przeszkadza w odbiorze, to postaram się przy kolejnych tekstach nad tym popracować. Przyznam się bez bicia, że nie skupiałem się nad tym aspektem.
Przypominał trochę błyszczącego ziemniaka… → Skąd w czasach tej opowieści wiedziano o ziemniakach?
Broniłbym ziemniaka, jako że jest to świat fantasy. Oczywiście, mógłbym wymyślić swoje własne warzywo bulwiaste albo zastąpić rzepą. nie czuję jednak wielkiego zgrzytu, bo w tym świecie nie ma Ameryki Południowej, z której można by ziemniaka przywieźć. Poza tym, to już naprawdę byłby smutny świat bez ziemniaków.
Smarki zamarzały w nosie Zavli, gdy brnęła grząską drogą. → Skoro panował taki mróz, że Zavli w nosku zakrzepło, to droga nie mogła być grząska – musiała też zamarznąć.
Właśnie tu miałem problem. W pełni rozumiem Twoją uwagę, a ja nieprecyzyjnie zapisałem zdanie. Zamieniłem na “szła” i “zmrożoną”, co może wyjaśnia. Chodziło generalnie o to, że nie tak łatwo idzie się po przymarzniętych grudach ziemi, czego ostatnimi dniami można doświadczyć na własnej skórze (przynajmniej w Krakowie, ale w Łodzi może też).
– Żeś się teraz zrobił pucybutem? → Skąd w czasach tego opowiadania wiedziano o pucybucie?
O ile mi wiadomo, pucybuci pojawili się w XIX wieku.
Rozważam. Bo masz rację, że pucybut jest słowem ze szczytem popularności przypadającym na XIX wiek. Zapewne dałoby się to naciągnąć do XVIII wieku. Z drugiej strony tutaj mamy świat fantasy, a samo słowo właściwie pasuje do kontekstu. Nie mam pewności, czy zastąpienie tego słowa opisowo będzie dobrym rozwiązaniem. Pomyślę.
Fryss uciszyła ją gestem ręki. → Zbędne dookreślenie – gesty wykonuje się rękami.
Już mówiłem kiedyś, że przy każdym Twoim komentarzu mam taki moment olśnienia. Oczywiście, nie tak, że inne uwagi są nieistotne lub niesłuszne, wiadomo, że nie. Ale taki jeden punkt krytyczny. Tym razem myślą przewodnią zostanie, że gesty z założenia są rękami :).
…poszło ku przybyszom, modląc się do Baera, żeby jednak istniał i jej pomógł. → Piszesz o dziewczynie, więc: …poszła ku przybyszom, modląc się do Baera, żeby jednak istniał i jej pomógł.
Das Mädchen się zrobiło :)
rozległ się sadystyczny głos… → Obawiam się, że głos nie mógł być sadystyczny, albowiem w czasach tego opowiadania pojęcie sadyzmu jeszcze nie istniało.
Sadyzm pochodzi od nazwiska markiza de Sade, który żył na przełomie XVIII i XIX wieku.
Tutaj w sumie komentarz, jak wyżej. Przy czym w tym miejscu łatwiej to zastąpić/usunąć.
Ten fragment, moim zdaniem, został napisany dość nieczytelnie.
Leciutko przepisałem.
Dziękuję pięknie za poprawki, jest tego trochę. Pierwszy raz publikowałem coś na tyle długiego, nie wiem, czy do tego wrócę, bo warsztat językowy trochę nie dojeżdża przy takiej ilości znaków, mam wrażenie. Po prostu nie wszystko daję radę dobrze sprawdzić i tych pomyłek jest kompromitująco dużo. Ale dzięki poprawkom, takim jak Twoje, być może pójdzie do przodu… Zawsze krzepiące, jak parę osób przeczyta wnikliwie.
Pozdrawiam serdeczniutko!
Anonim – Złe
Czołem Anonimie!
Właściwie nie trzeba powtarzać tytułu na początku – Portal robi to automatycznie.
Upał był oblepiający, lepki jak gorączka.
Widzę Twoje wyjaśnienie do tego, ale niestety mnie ono nie przekonuje. Dalej wybija mi się tu powtórzenie i niejasna, a na pewno nieplastyczna metafora.
Gdyby nie pośpiech, ta pojawiająca się ostatnio chęć, by wcisnąć pedał gazu i skierować auto w najbliższe drzewo, nie wisiałaby nad nim jak ciemna chmura.
To zdanie również jest dla mnie troszku niejasne. To znaczy, że pośpiech sprawiał, że nie miał myśli samobójczych? Po prostu podwójne zaprzeczenie gubi. Acz widzę w toku czytania, że tych metafor jest w ogóle dużo. Nie wszystkie są dla mnie w punkt, ale tworzą klimat, nie zaprzeczę. Pod warunkiem, że Twoim celem było troszkę zagmatwać.
Taka sama jest moja refleksja odnośnie wątku dziewczyny i schorzenia bohatera. Nie łączy się to dla mnie w pełni, trochę przeplata w sposób nie do końca zrozumiały. Ale ponownie, może tak miało być, bo siedzimy w głowie chorego psychicznie. Z tego tylko wybija nieco określenie “człowiek”. Nie przepadam za narracją pierwszoosobową, ale być może tutaj byłaby ona lepsze.
Wyszedł tak naprawdę taki thriller psychologiczny bardziej niż horror – łatwo byłoby skręcić w stronę tego drugiego, ale chyba świadomie Anonimie tegoż nie uczyniłeś/(łaś).
Był to trochę przyduszający tekst, z tymi wszystkim opisami i metaforami, ale to właśnie traktuję jako równorzędną część doświadczenia. I tym mnie kupiłeś/łaś!
Klikam do Biblioteki, a co!
Pozdrawiam!
Aj, nie wyboldowałem “Dawidzie”, hańba mi.
Także korekta,
Czołem Dawidzie!
;)
Cześć Dawidzie!
Zgadzam się z Kurojatką, że bohater bez emocji wypada dziwnie. Informacja, że jego wszyscy znajomi, cała ludzkość, cała planeta przestaną istnieć nawet mu nie odebrała apetytu.
O to, to! Zgadzam się z Finklą, która zgadza się z Kurojatką! Dokładnie takie było moje przemyślenie.
Z tego fragmentu mam również wątpliwość o łatwość z jaką zrównałeś do 0 ziemską wiedzę o świecie. W sensie to jednak jest SCI-fi, a zatem za stwierdzeniem, że Księżyc i Mars nie istnieją powinien iść jakiś szok poznawczy bohatera i dalej wyjaśnienie, jak w takim razie działa Ziemia, tzn. co zastępuje w rzeczywistość funkcję Księżyca (który choćby w przypływach i odpływach u nas ma kluczowe znaczenie, o życiu nocnym nie mówiąc). I stwierdzenie “mistyfikacja” jest tu dla mnie lekkim rozczarowaniem.
Ot choćby tutaj udało Ci się sprawę załatwić sensownie i krótko.
Zainteresowały mnie bardzo wysokie szare wieże, z ogromnym bąblem na szczycie, które mijaliśmy postawione w takiej samej odległości od siebie.
– Do czego służą te konstrukcje? – spytałem Sylwię.
– Ich funkcją jest zwiększenie siły grawitacji planety. Corme jest znacznie mniejsza od większości planet.
Bez żadnej możliwości uratowania gatunku (przynajmniej w naszym przypadku), bo jeden samiec nie da rady?
Tu też się zgadzam z Finklą. Jednak aż się nasuwa klasyczny schemat Arki Noego, żeby chociaż drugą połówkę płciową (w przypadku ludzi) mieć.
– Co będzie jak skończy się jedzenie? – spytałem Sylwię mając na myśli, że może się skończyć szybciej niż przewidzieli ci, którzy to wszystko przygotowali.
– W chłodni w piwnicy jest zapas na około pięć lat – odparła – gdy się skończy przyślą nowy.
To mi trochę zgrzyta, bo zapas jedzenia na pięć lat, to naprawdę sporo. Chyba nie było nigdzie napisane, by miało ono np. formę malutkiej tabletki? Więc ta chłodnia to jakieś hektary chyba.
Żal ścisnął mi serce bo ujrzałem obrazy inwazji. Wielkie statki obcej cywilizacji lądowały w pobliżu platform wiertniczych. Zobaczyłem przerażonych ludzi.
„Jestem ogromnym szczęściarzem – pomyślałem znowu – wylosowany z ośmiu miliardów ludzi!”
Takie myśli, to chłop mógłby mieć po roku. Czy nie wczoraj zginęła cała jego cywilizacja, w tym rodzina? Ale to już pisałem wyżej, nie chcę być nietaktowny, po prostu pokazać Ci wyraźny przykład niewiarygodności emocjonalnej bohatera.
To jest też dość niewiarygodne, że dali mu dostęp do kanału, na którym mógł oglądać tak zemstogenne obrazy.
Powiedz szczerze; czy chcesz zemścić się na Naxxach? Odpłacić się im za to co zrobili tobie i twoim przyjaciołom?
Tutaj również pewna niewiarygodność. Taki temat poruszają od razu z nowym gościem? Przecież Naxxowie mogli podstawić szpiega. Dlaczego tak od razu ufają Dawidowi? A no i dziwny jest fakt, że robią to tak przy androidach. Kurczę, widzę, że dużo z Finkli powtarzam :)
Nie będę w szczegółach opisywał ich budowy ciała. Zaznaczę tylko, że wszyscy się znacznie od siebie różnili.
Brawo! Bałem się, przyznam, że zaczniesz to robić.
Podsumowując, tekst bardzo jest dość umowny. Sporo upraszczasz, niestety bohaterowie są mało wiarygodni. Do końca sądziłem, że okaże się iż androidy są w rzeczywistości na usługach Naxxów – dużo bardziej by mi to pasowało i dodałoby ciekawą konfrontację z Sylwią. Dodatkowo, cała końcówka dzieje się dość szybko.
Z drugiej strony, jeśli chodzi o samo doświadczenie czytania, jest to na pewno jeden z Twoich lepszych tekstów. Lektura była dość gładka, językowo są mankamenty, ale nie aż takie duże. Logicznie próbujesz łatać dziury i przede wszystkim, zgrabnie stosujesz uproszczenia. Nie tłumaczysz wszystkiego. Poza elementami zniszczenia Ziemi i jej ciemnoty, pasuje to do opisu nowego świata.
Ergo, choć tekst ma istotne wady, to jednak lektura była przyjemna. Przedstawiłeś tu kilka ciekawych pomysłów.
Pozdrawiam serdecznie!
Hej!
Przeczytałem całość. Faktycznie ma ona charakter traktatu, dla mnie nawet odczucie podobne było do wykładu, na który niezbyt się przygotowałem i nie do końca rozumiem. Przedstawiony świat wydaje się spójny i na pewno masz tu parę ciekawych pomysłów, które chętnie zobaczyłbym w akcji. Są bóstwa, magia, alchemia, dynamika dziejów historycznych – no coś tam się dzieła fajnego.
Mnie osobiście zaintrygowały trzy wymiary.
Tylko że wszystko powyższe umyka w takiej formie. Nawet trudno mi jasno stwierdzić, czy Twój świat jest spójny i konsekwentny. Tutaj zgadzam się w pełni z SNDWLKR.
Zachęcam do wybrania sobie jednego aspektu, o którym tu mowa i zrobienia z niego myśli przewodniej opowiadania z akcją.
Na plus, wydaje mi się, niezły zasób słownictwa opisowego. Dodać klimat, bohaterów i akcję i będzie całkiem ciekawie.
Pozdrawiam!
No. Zeus musiał przeżywać okropną traumę. Ja sobie nawet nie wyobrażam, jak patrzy się na kłótliwą (i notorycznie zdradzaną) żonę po trzech tysiącach lat od ślubu.
Co pokazuje jak fatalnych wyborów matrymonialnych można dokonać będąc nieśmiertelnym… Zresztą Zeus to zawsze był nudnie przewidywalny, Hera jako postać z mitologii wydaje się o wiele ciekawsza.
Cóż zrobić, życie nie jest sprawiedliwe dla pań. :-/
Przynajmniej Szanowne Panie dobrze piszą, zawsze coś :)
Pomysłowe ;)
Jeszcze większej powagi nabiera w takim razie sprawa, czy ojciec odbierze z przedszkola/szkoły dzieci swoje czy cudze…
Pozdrawiam!
Finkla – Klątwa Hestii
Czołem Finklo!
Hermes jako pierwszy zorientował się, że dzieje się coś dziwnego
Może “zdał sobie sprawę”, to nie będzie się-się :)
Bo był już tak wyposzczony, że zaczynała go pociągać własna małżonka. Poślubiona millenia temu, kłótliwa, wredna, zazdrosna i mściwa Hera. Coś okropnego!
Oj dużo jest znakomitych fragmentów, ale ten rozbawił mnie bardzo mocno. Cóż za dramat biednego Zeusa.
Sympatyczna opowieść, dość klasycznie wykorzystana mitologia. Ale jako fan klamr kompozycyjnych i puent, doceniam wysoce zakończenie. Choć czy ono dla oceny ludzkości takie dobre, to nie wiem… Niby tylko dla oceny mężczyzn, ale cóż, dla kogoś te prezenty stanowiły “wystarczającą zapłatę”. Chyba, że wystarczyło, aby mężczyzna tak uznał… Wtedy to już bardzo niesprawiedliwe dla pań.
Chyba Ci klika nie trzeba, ale sobie kliknę, już Święty Piot… yyy Temida sobie poradzi ze sprawiedliwym rozdysponowaniem.
Pozdrawiam serdecznie!
bruce cieszę się bardzo 
Hej
– Zaangażowanie buduje się na wolnych wyborach Urodziliście się jako niewolnicy.
Kropa po “wyborach”. Widzę, że zmieniałeś zgodnie z uwagami Ambush, czasem się zdarza przy przeklejach, że umknie znak :)
W oddali majaczyły
siękoszary
Czy nie powinno być “majaczyło”? “Majaczyło się” to inny czasownik, a w użytym kontekście nie jest zwrotny.
Klimat jest. Fragment zdecydowanie lepiej zadziałałby jako część jakiejś opowieści, tutaj wydaje się lekko wyrwany. Ale jako scenka o szukaniu prawdziwego wojownika i zagrożeniu “ślepego bagnetu” też może być. Fajne :)
Pozdrawiam!
bruce - Pakt berdyczowski
Hej bruce!
Kolejna ciekawa historia, tym razem dłużej opisujesz. Być może sformułowałbym jakiś zarzut do narracji wydarzeń i ich nagłości, bez budowania klimatu, ale przyzwyczaiłem się już do Twojego stylu – jest oryginalny i służy swojemu celowi, więc żadnego zarzutu w tym zakresie nie mam.
A pomysł z wpleceniem diabła do całości wypada intrygująco. Z jednej strony porusza wątek bezduszności nauki i tego, że równania, cyfry, wiedza, nawet ta humanistyczna, nie są wystarczające dla opisania jestestwa człowieka. Że nie wystarczają, bo wtedy najmądrzejszy człowiek, byłby najszczęśliwszym. Ot taki dramat pozytywisty, który ma wiedzę i umiejęności, ale nie zawsze jest w stanie sprawić, by innym żyło się lepiej.
A drugi wątek, dla mnie jeszcze ciekawszy, to hodowanie przez Szatana tzw. “Antychrysta”. Zawsze ten tytuł towarzyszył jakoś jednostkom wybitnym, ot choćby mnie zapadło w pamięć okrzyknięcie tym “tytułem” Fryderyka II (nie tego z mojej miniaturki, ale Hochenstaufa, z XIII wieku), jednostki jak na swoje czasy wybitnej i światłej, a jednak finalnie potępionej i dość nieszczęśliwej. Dobrze to ujęłaś, w tej potrzebie diabła do rywalizacji z Bogiem o wybitnego człowieka, który będzie lepszy niż Chrystus.
Oczywiście wątków poruszyłaś więcej, ale te dwa najbardziej mnie zainteresowały.
Klika zostawiam, na marginesie będąc pod wrażeniem, że tekst, całkiem obszerny, nie zawiera chyba żadnego błędu, a jeśli jakieś, to muszą być wielce subtelne.
Pozdrawiam serdecznie!
A mówiłem, że "puki" kogoś rozsierdzi ;). A tak serio, to część błędów jest czasami niewidoczna i śmiertelnicy-czytelnicy ich nie wychwycą lub nie będzie im to przeszkadzało aż tak. Ale "puki" to już poważny agresor na estetykę :)
To ja również klikam, zgodnie z obietnicą!
MCM – Oksydan
Dzień dobry wszystkim!
miło, że wpadliście.
Ambush
Brnęła drogą. Bo przez pasuje jak brnie przez coś, co ja ogranicza wodę, zboże.
Słusznie.
Dziękuję za przebrnięcie przez tekst – czy tekst ogranicza? :)
Czyta się znakomicie, aż trudno się oderwać. Fajny klimat szorstki, cuchnący, mroczny i zabawny. Mam nadzieję, że to nie ostatnia opowieść o Zavii.
Ojejku, bardzo mi miło. Weszło tu trochę pracy mojej i betujących, aby ten tekst był zjadalny, zatem taka opinia niezmiernie raduje me serce, zwłaszcza, że opko dość długie.
Wyszło Ci takie pomieszanie wiedźmina i Oliviera Twista :)
A to bardzo zgrabne stwierdzenie :). Chociaż, czy wiedźmina, to nie wiem, bo potwora nie było, a Zavla nawet nikogo nie ubiła porządnie :)
Jeszcze raz dzięki!
MichaelBullfinch(u)
bardzo mnie cieszy właściwe wszystko, co napisałeś :). Też uważam, że dodatkowa perspektywa narracji pomaga przy takim obszerniejszym tekście – przede wszystkim mi jako autorowi pozwala zrobić cięcie w mniej ciekawym momencie :).
Zavla jak natrętny bumerang, powróci, choć dotychczasowa częstotliwość jej powrotów bywa różna. Ale na pewno coś się pojawi :). Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa!
AS-ie
dla mnie wiele nie trzeba komentować, opinia bardzo mnie cieszy. Pierwszy raz coś aż na tyle znaków zrobiłem na Portalu, więc Twoje niemruganie okiem to pocieszająca okoliczność, bo objętościowo był potencjał na zanudzenie. Dzięki serdeczne!
Wszystkim Wam dziękuje za pozytywne opinie, naprawdę bardzo mnie cieszy, że Wam się podobało.
Pozdrawiam serdecznie!
Czołem Finklo,
jak zawsze bardzo cieszy, gdy wpadasz.
Bardzo pechowy przedmiot – właściwie, kto go dotknie, ten umiera. Chyba że jest tak mały, że i tak prawie nie żyje…
I w sumie o tym jest ten tekst, mimo wątków pobocznych :).
Co właściwie robi, oprócz wykańczania niepowołanych do dotykania?
Cóż, tu miałem dylemat, na ile chcę zdradzać. Może kiedyś kamera narracji zmieni perspektywę i się to wyjaśni. Zavla nie musi tego rozumieć, a nawet przed Fryss pozostaje to tajemnicą. Nie ma powodów, by i narrator to wiedział ;)
Trochę tekst sprawia wrażenie fragmentu. Może to częściowo na plus, bo widać, że świat żyje, ale ździebko mnie to dezorientowało, czułam się zagubiona.
W pełni zrozumiałe, bo to jest… fragment świata. A granica między ekspozycją świata, a fragmentem fabularnym jest cienka. Mam nadzieję, że tekst jakoś się broni jako indywidualna opowieść, bo taki był zamiar.
Ale ogólnie na plus.

Pozdrawiam Cię serdecznie!
Adamie
to ja jeszcze raz dziękuję, ponieważ przekazałeś bardzo cenne poprawki fabularne i zrobiłeś to w przejrzysty sposób, co dało dobrą podstawę do zmian. Również uważam, że tekst po poprawkach sporo zyskał, co mnie cieszy.
Pierwszy raz napisałem na Portal coś, co ociera się o 50 tys. znaków i także dzięki Tobie nie muszę się go bardzo wstydzić.
Cieszy mnie również, że tekst Ci się podoba, zwłaszcza, ze doceniasz zmiany.
Pozdrawiam!
Czołem!
Parę poprawek z bety jeszcze zostało – nie czepiam się, ale inni mogą, więc takie oczywistości, jak “pisze” i “puki” postaraj się usunąć. Wiele innych kwestii umknie komuś, kto skoncentruje się na fabule, ale to kłuje w oczy :).
Podtrzymuję opinię z bety, że trochę emocji można dodać i uplastycznić całość, lepiej konstruować zdania – sporo jest niezbyt przyjaznych zdań. I również utrzymuję, że warto to zrobić (także na przyszłe teksty) dla tego pomysłu, bo ten dziennikarski opis wiedźminów XXI wieku w mundurach zasługuje na dobrą szatę i intryguje.
– Jak to sprawdzacie?
– Nie my – zaśmiał się z pobłażliwością – my się na tym nie znamy. Mamy podpisaną umowę z Akademią Medyczną i to oni przeprowadzają testy.
– Widział Pan kiedyś jak to wygląda?
– Dosyć normalnie. To jest prosty czterostronicowy test wyboru w formacie a4. Daje się taki test strzydze do rozwiązania.
– I ona go potrafi rozwiązać? Tak?
– Przecież to strzyga panie Jurku – pokiwał głową z politowaniem – drze go szponami lub rozszarpuje kłami po czym wraca za kraty. Tak jest praktycznie zawsze.
Udane i rozbawiło, fajny fragment.
Życzę powodzenia przy dalszych tekstach!
Pozdrawiam!
Czołem!
parę mniej lub bardziej cennych sugestii.
Czarny blok głównego budynku fabryki był przyklejony do klifu. Media najczęściej pisały o niej „Cud myśli ludzkiej czerpiący energię z pływów.
Ogólnie mam problem z pierwszym zdaniem. Jakiś przeładowany podmiot “czarny blok głównego budynku fabryki”. Ale tutaj to tylko opinia. Natomiast w drugim zdaniu na pewno “o nim”, bo podmiotem jest “blok fabryki”. Jeśli chcesz przejść na całość fabryki, to trzeba jakoś przemodelować. Albo w pierwszy zdaniu podmiotem uczynić fabrykę.
Nie była największą fabryką na świecie, miała pięćset metrów długości i około dwustu wysokości, więc była trzykrotnie mniejsza od tej największej
Bardzo łatwe do uniknięcia powtórzenie.
Plany były nieskończone, po pierwszej, testowej, miano wybudować cztery inne.
To nowy akapit, zgubił się jednak podmiot.
Inwestorem było konsorcjum firm, wykonawcą inne, a technologia tajna. Hermetyczne pomieszczenia, całe zalane kwasem przestrzenie, zasilanie indukcyjne przez ściany, mag-levy transportowe i AI, same w sobie były dziełami sztuki zaawansowanej inżynierii – świat większego cudu nie widział
Dziwnie złożone to zdanie, dałoby się prościej, z utrzymaniem klimatu.
Hologram Forda z Edisonem machał radośnie przy wjeździe na parking
Jak rozumiem panów na hologramie było dwóch. Liczba pojedyncza trochę dla mnie wątpliwa, bo hologram jako taki nie macha, tylko postacie na nim/w nim.
Celebryci i politycy robili sobie zdjęcia i przeprowadzali ze sobą wywiady, a fabryka niestrudzenie działała
Chyba celebryci i politycy nie przeprowadzali “ze sobą” wywiadów. Może bardziej udzielali wywiadów?
i również to tę technologię kopiowała perfekcyjnie.
“to” chyba zbędne.
Tylko dlatego, że mało było miejsc na ziemi, które pasowały warunkami środowiskowymi, było ich jedynie tyle.
“Ziemi” – wielka litera. Ogólnie zdanie z dziwnym szykiem.
I nastał, w dziejach ludzkości, taki czas, że fabryki budowały fabryki, po drogach jeździły ich produkty, a w domu każdy używał ich produktów.
Powtórzonko.
Firma broniła się jak mogła. Wynajęli najlepszą kancelarię prawną na świecie.
Firma? Wcześniej było konsorcjum? W sensie rozumiem, że pewnie założono spółkę dedykowaną, ale to co opisujesz bardziej brzmi jak wielka grupa podmiotów, a ta liczba pojedyncza nagle dziwi. Już “zarząd” byłoby lepsze.
Nieświadoma ludzkość żyła w samozachwycie przez dekadę co do sekundy.
Rozumiem, co chciałeś napisać, ale karkołomnie to wyszło. Użyłbym innych sformułowań, jak choćby “Błogi zachwyt ludzkości trwał dekadę, wyliczoną dokładnie przez bezwzględny zegar technologii” (słaba sugestia, ale sugestia).
Wydaje mi się, że tekst nieco pośpieszny. Jak wstęp do postapo RPG. Dużo relacjonowania, które nie zawsze jest dobre. To musiałoby zostać wykonane naprawdę perfekcyjnie, by porwało.
Tekst ma jednak plusy. Ujęcie fabryki, jako bohatera, choć to tak naprawdę mnogie budynki, linie produkcyjne etc. bardzo ciekawe – nieoryginalne, ale konsekwentne i udane.
Druga dobra kwestia to zarazem zarzut – dlaczego tak mało pamiętnikowości w pamiętniku / zapisku świadka wydarzeń? To jest trafny pomysł, ale trzeba spersonalizować tą narrację, uczynić ją bardziej osobistą, mniej dziennikarsko-relacyjną. Narrator jest pierwszoosobowy, a tak mało mu dałeś pooddychać. Dużo zdań ma też cudaczne składniowo konstrukcje, które mało pasują do takiej narracji. Dopiero pod koniec coś się przebiło.
Tutaj widzę przestrzeń do poprawy.
Pozdrawiam!
Ślimaku Zagłady!
Na wierszach technicznie się nie znam, to co jednak w poezji cenię, to dryfowanie po morzach refleksji, otwieranie jednym zdaniem dziesiątek przemyśleń. I to skomentuję, bo tylko tu moja opinia może mieć sens.
Twój utwór udanie wzbudza refleksję. Brak mu może jednoznacznej puenty, wyrazistego przesłania, ale przecież nie o to chodzi w każdym wierszu.
Co zatem się we mnie obudziło podczas lektury?
Nostalgia. Takie westchnienie, nie do końca wiadomo za czym, ale jednak pełne i szczere, które czasami wydobywa się z nas, gdy patrzymy na krajobraz przyrodniczy. Od razu można przecież pomyśleć o potędze przyrody, jej trwałości, sile innej niż ludzka, ale też o tym, jak to co naturalne niszczymy. Wyraźnie odczułem te wątki podczas lektury. A równocześnie niemalże wybrzmiewa “a kiedyś to było…”.
Przestroga(?). Nawet nie wiem, czy tak to nazwać. Przestrzeganie ma sens, jeśli groźby lub losu można uniknąć. Ostatnie wersy wybrzmiewają bezwzględnie, niemal brutalnie, trudno zatem powiedzieć, że to przestroga. Bardziej takie kasandryczne wołanie, ze świadomością, że przyszłość i tak się wydarzy.
Ulotność. Trochę skłania mnie do tego lód z początku – kruchy. Gładko przechodzimy potem w refleksję o istnieniu. Dla mnie analogia przejrzysta. Przez to tylko pytanie, skąd aż tyle nostalgii na początku?
Podkreślając jeszcze raz, że moja wiedza nie pozwala mi na jakąkolwiek wartościową ocenę oraz powtarzając, że nie odczułem twardej wyrazistości w tym wierszu, muszę przyznać, że trzy powyższe odczucia elegancko się ze sobą zgrały. Największą przepaść dostrzegłem między nostalgią z początku, a groźbą z końca, ale zostawiłeś mosty, po których można próbować przejść. Zastanawia mnie tylko, czy takim mostem miały być też “daktyle”, które mocno się wybijają. Jeśli celem było zasugerowanie, że od teraz zmiana nastroju, to zabieg ciekawy, choć nie wiem, czy w pełni udany.
Podsumowując, lepszego sposobu nie znajdę, by to wyrazić, więc sięgnę do metafory. Siadając z herbatą przy oknie w zimowe popołudnie nie towarzyszy mi ostra i jednoznaczna refleksja. To nie moment na tezy publicystyczne, czy walkę w sporze. To jest chwila, w której myśli płyną i nie zawsze są one bardzo pozytywne.
Odczucie (niekoniecznie przesłanie, czy wydźwięk) miałem podobne, jak podczas słuchania znakomitej pieśni Kaczmarskiego “Przeczucie (Cztery pory niepokoju)” – wybacz, ale jestem trochę uzależniony od kojarzenia utworów kontekstowo z innymi utworami. Tam trochę więcej jest konsekwencji w prowadzeniu refleksji, ale i tekst sporo dłuższy.
Słowa kończące tę pieśń brzmią:
Bo za oknem śnieżyca, chichoty i wycie
Przed którymi na próżno chowamy się w życie
Ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie
Pamiętamy, co było
Więc wiemy – co będzie.
I podobnie wybrzmiewa Twoja końcówka, choć akurat wrzucenie bogiń na sam koniec jest trochę nagłe, nieosadzone.
Czy zrozumiałem w pełni? Nie wiem. Ale, czy zamyśliłem się poważnie? Owszem. Dla mnie o to właśnie chodzi w poezji :).
Dziękuję za tę lekturę!
Pozdrawiam!
Co do Dekalogu, to kiedyś w czasach szkolnej edukacji wybrzmiało u mnie "czcij ojca swego i matkę swoją nadaremno" :)
Kurojatko
Uwagi, jak to ze wszystkim bywa, mocno subiektywne, więc zalecam stosowanie z umiarem niczym leki na potencję.
To może zaczynając od tego – dziękuję za wpadnięcie i wnikliwe przejrzenie tekstu. Cieszę się, że uznałeś lekturę za przyjemną, mimo objętości opka i jego wad.
Dużo głów na początku. A ja zawsze zwracam uwagę na dobre początki, później już tak po łebkach. Przepraszam, kpie sobie :-) Jakby trzasnęła łbem, to wydawało by się uderzenie mocniejszym.
Zacnie sobie kpisz, zaśmiałem się na głos :). Słuszna uwaga!
Zderzyli się, poprzewracali we trójkę… Poprzewracali?
A no, poprzewracali się :)
https://sjp.pwn.pl/slowniki/poprzewraca%C4%87%20si%C4%99.html
Najwyraźniej skradziony przez nią przedmiot był cenny – no raczej! Wszak złoty i ciężki, skoro aż zgrzytał, tocząc się po lodzie.
Trochę kwestia ekspozycji, nie wydaje mi się, by aż tak z tego wcześniejszego zdarzenia to wynikało. Zresztą, tutaj narrator myśli trochę razem z Zavlą :)
– Normalnie nie okradam takich zbirów jak Wedden, przedmiociku, więc bądź cenny, proszę cię – powiedziała. A komu? Może lepiej, żeby szeptała z jakąś nadzieją, skoro w ukryciu.
Można właściwie “powiedzieć coś do siebie”. Ale zmienię, a co.
No może jedynie trudno było jej znieść obecność w tak zapyziałym mieście jak Darmness. – A czyją obecność? Jej własną, no tak. Chwilę, przyznam, mi to zajęło.
Skoro jednak doszedłeś do celu, to zostawię :)
Klient przemytnika to podła rola – znów musiałem się pochylić, celem zrozumienia. Może bycie klientem?
Gdyby to mówił narrator, to bym zmienił za Twoją sugestią. Ale, że to wypowiedź bohatera, to zostawię.
W tym miejscu będąc zwróciłem uwagę, że o skład się pokusiłeś. Myślę, że to zbędny zabieg na etapie elektronicznej „próbki”.
W sensie, że na dzielenie z użyciem znaku: *** ? Dla mnie to jakieś intuicyjne przy przejściu narracji.
ale to zlecenie przerastało pozostałe – dodałbym tutaj uwagę pod jakim kątem przerastało. Rangą, może poziomem trudności?
Słusznie.
Gdy upadła, kaptur zsunął się z jej głowy, zatem na przekór mroźnym powiewom narzuciła go szybko z powrotem – Na przekór zimnym powiewom, to by kaptura nie zakładała.
E tam, jak wieje to się człek okrywa, choć mu zwiewa.
A przecież nikt na jej miejscu nie zwyciężyłby wtedy. – Zdanie sugeruje, że to pora była najważniejsza. Zmieniłbym szyk, bo teraz jest nacisk na „wtedy”.
Właśnie coś mi nie grało z tym zdaniem, ale potrzebowałem to usłyszeć. Dziękuję.
Fajna ta pani elf. Mnie rzuca się nieco w oczy szczegół, drobnostka mała, że przy braku jedynek miałaby większe trudności z wymówieniem „c”, „s”, czy „sz”, nie natomiast „w”. Ale z drugiej strony nie przejmowałbym się tym za bardzo.
Zostawiłem tylko jedną dysfunkcję, bo wdrożenie wszystkich rozwaliłoby czytelność wypowiedzi.
– Szzzzz! – Teok uciszył ją syknięciem i zapukał do drzwi. – No wiem, że syknął, bo właśnie syknął.
Celne.
Pergaminy, zwoje, fiolki, torby, pękate worki, broń, różne wichajstry, a nawet rośliny, słoiki z owadami i niewielkie klatki z małymi gryzoniami. Centrum stanowił bujany fotel. – Fotel był w centrum szafy? „Wie heist er” niby jest legalnym, pełnoprawnym słowem potocznym, ale bym go raczej unikał.
Z fotelem trafne. Od wihajstra nie odstąpię, bo to taki piękny germanizm :).
Fryss już gotowa była cisnąć zaklęciem, ale powstrzymała w sobie przypływ mocy, przede wszystkim dlatego, że ork mógł kłamać, a też nie miała ochoty toczyć walki z całą szajką zbirów u góry. – Gdzie? Jakiej znowu góry? Domyślam się, że na piętrze wyczuła smród niemytych stópek, czy coś? ;-P
Wydaje mi się, że to akurat jest jasne, bo wcześniej wskazywałem, że do gabinetu się schodziło , a w izbie głównej, powyżej tegoż gabinetu, pełno było chłopa.
– Nie teraz. Ffystarczy to trzymać, by wyczuć, że już tu są. – O, w końcu wymówiła? ;-P
Kusi żeby zostawić i dać jej tą radość :)
Walka jak dla mnie spokojna. Mało tam brutalności, ale może i tak ma być. Nie każdy musi od razu widzieć flaki na zewnątrz. W końcu to magia.
Faktycznie walka nie była tu centrum. Ale spalone ciała są, więc znowu nie aż tak delikatnie ;)
Jeszcze raz dzięki, poprawki w całości pewnie naniosę jutro!
Pozdrawiam!
Marszawo
Hej, opowiadanie przeszło małą metamorfozę i efekt jest świetny!
Duża w tym Twoja zasługa, jako betującej ;)
Zadziorna Zavla to bohaterka, która zostaje w pamięci, a całość domyka się satysfakcjonującą klamrą, pozostawiając jednocześnie uchylone drzwi dla kolejnych historii.
Cieszy mnie to bardzo. Jestem uzależniony od klamr kompozycyjnych…
Trochę się czepiałam tych przysłówków i pewnie jeszczek kilka bym usunęła, ale nie będę już zrzędzić. :D
A i tak trochę usunąłem! Ale czymże byłby świat, gdyby nie było pola do poprawy? ;)
Jeszcze raz wielkie dzięki, pozdrawiam!
bruce
no już nie będę się kłócił, choć nie zasługuję na takie słowa :). Bardzo mi miło. Przy takich Betujących i Czytających jak Ty, od razu chce się bardziej pisać :)
Jeszcze raz dziękuję!
bruce
Powtórzę z bety: zawsze tworzysz w opowiadaniach świat niezwykły, wciągający i tajemniczy. :) I za to bardzo dziękuję
Raduje mnie, że tak to odbierasz.
Głowna bohaterka, jakkolwiek czasem nieco zaskakując w swych działaniach, wzbudza mimowolnie sympatię i współczucie.
Cieszy, bo to jest jeden z istotniejszych celów tekstów o Zavli!
No i jakże ja mam Ci dziękować za znakomitą betę? Nawet uznając, że pomysł był dobry, to bardzo pomogłaś mu ujrzeć światło dzienne w strawnej formie. Jestem za to ogromnie wdzięczny.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Hej!
Fajnie, że masz entuzjazm :)
Dziękuję ślicznie za komentarz jak i analizę, która jak się domyślam, trochę czasu zajęła
Są lepsi ode mnie na Portalu. Lektura była przyjemna, więc żaden to problem, to ja dziękuję, że dostarczyłeś ciekawy tekst.
– Nie wiem jak pozbyć się Alfid z akapitu o jej chwilach ostatnich. I nie wiem, czy powinienem, wszak kobita zabita.
Może tak?
“Zwiewna, mglista postać nie ruszała się bardzo długo, jakby czekając. Dużo później, gdy odgłosy walki zanikły całkowicie, ranni przestali jęczeć a Alfida ledwie już widziała cokolwiek, nieznajoma położyła na niej dłoń o długi palcach, również utkanych z białej mgły. Wojowniczka poczuła mocny nacisk. Ból otoczył ją z każdej strony. Zacisnął na niej szpony i miażdżył. A potem i to ustało. Kobieta zamknęła oczy i umarła.”
Nie upierałbym się przy swoim, zresztą wystarczy wyeliminować środkowe. Po prostu synonimem, może nie “kobieta”, bo tu również jest duch, ale myślałem o tym “wojowniczka”.
– Nie wiem ile tekstu mogę tu (na forum) wkleić, żeby na gnoja nie wyjść. Ciekawski Świata Duszek rozrósł mi się już do 290k zzs-ów :-) Bo tak, jest co kontynuować pomimo, iż kitę odwalili wszyscy, o których było pisane…
To już tłumaczę (może powinienem też podlinkować to? https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/31375 – tutaj są odesłania, m.in. do https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 poradnika Drakniny). Tam są cenne informacje, w tym to, że teksty ponad 80 tys. znaków nie znajdują się w obowiązku dyżurnych (czyli np. mnie). Dla poczytności nie polecałbym także dzielenia tekstu i wrzucania fragmentów – również nie wchodzą do dyżuru i nie cieszą się popularnością. Zalecałbym kontynuowanie tego co zrobiłeś tutaj – spójnej, pełnej historii.
Choćby ja tak robię – wrzucam teksty z tą samą bohaterką, ale każdy jest niezależny, powiązania są delikatne.
Także przyjąłeś dobrą strategię. Jeśli bardzo zależy Ci na wykorzystaniu tego co napisałeś do powieści, to spróbuj to jakoś wyodrębnić, może skrócić?
Generalnie polecałbym pisać takie teksty, a może raz na czas szorcik do 10 tys. znaków. Po prostu dla łapania czytelników, którzy może potem zostaną, czego szczerze życzę :)
Pozdrawiam, w razie pytań wal śmiało :)
Kurojatka – Ciekawski Świata Duszek – Kruczy Cień
Czołem!
Wstęga była szeroką, płytką rzeką rozległą i majestatyczną. Wolny przy brzegach nurt kusił do pląsów czy połowu, a niewidoczny z powierzchni, szybki prąd zimnej wody przy dnie przyprawiał o skurcz mięśni, wciągał, wchłaniał i połykał. Mimo tego, szczególnie przy wschodach słońca rzeka była piękna, jak srebrzysta wstęga.
Pierwszy akapit zawsze biorę na szczegółowy rozkład, bo wiadomo – co na początku musi być świetne i wciągnąć (i nie zawsze najlepiej, by był to opis).
Tutaj zrobiłeś moim zdaniem kilka niezłych oraz trochę gorszych zabiegów.
Wstęga była szeroką, płytką rzeką rozległą i majestatyczną.
Tego zdania szczerze nie rozumiem. Mówimy o rzece, więc to raczej “rzeka była (…) wstęgą”. W ogóle, okrutnie zaprzymiotnikowałeś w tym akapicie. Szeroka, płytka, rozległa, majestatyczna, wolny, szybki, piękna. Uważam za niepotrzebne zastosowanie aż czterech w pierwszym zdaniu, bardziej popracowałbym nad metaforą lub czymś mocniej oddziałującym na wyobraźnię czytelnika, niż tylko przymiotnik.
Tak, jak robiłeś to dalej – Wolny przy brzegach nurt kusił do pląsów czy połowu, a niewidoczny z powierzchni, szybki prąd zimnej wody przy dnie przyprawiał o skurcz mięśni, wciągał, wchłaniał i połykał. To jest niezły opis, widzę go oczami, czuję na skórze. Ma plastyczność, której pierwszemu zdaniu zupełnie brakuje.
Choćby: “Rzeka wiła się niczym falująca na wietrze wstęga, dzieląc krajobraz na dwie części.” miałoby więcej klimatu, choć to tania metafora bez polotu, ale elegancję zdań pasującą do tekstu, zostawiam już Tobie. Jeśli chcesz dobry przykład, ostatni nominowany do Piórka tekst Marszawy, “Miłość pachnąca wrotyczem”, zawiera właśnie takie plastyczne opisy.
Mimo tego, szczególnie przy wschodach słońca rzeka była piękna, jak srebrzysta wstęga.
To jest bez polotu, ale ujdzie. Pytanie tylko, po co na trzy zdania, w dwóch używać porównania do wstęgi? Też ujmuje to plastyczności.
Dla mnie wniosek z pierwszego akapitu taki, by bardziej przy opisach iść w stronę zdania drugiego, a mniej pierwszego i trzeciego.
No, teraz już mniej rozkładając na czynniki pierwsze :)
wypalona tak, że pozostało po niej tylko kilka zwęglonych bali.
wypaloną
Była tam też zielarka w swojej sporej chałupie, powszechnie szanowana nie tylko w zapadłym Ghissen i piwowar, którego szanowano nawet bardziej. Za tym barachłem pluskała Błotnica, a za Błotnicą rosła potężna, czarna skała.
Może lepiej mieszkała tam? Wdzięczniej brzmi. I właściwe bez zaimka da radę.
– Od tego nieróbstwa już mnie żyć rozbolała.
Zakładam, że “rzyć” go rozbolała. Choć życie też boli, wiadomo :)
Rzeka Błotnica meandrowała w kamienistym wąwozie. Otoczona majestatycznymi skałami, opływająca potężne głazy i omszale kamienie musiała być potężną, rwącą rzeką. Kiedyś, dawno temu. Jeśli człowiek może być cieniem samego siebie, tak ona była splunięciem dawnej chwały wśród wód. Zajmowała tylko połowę utworzonego niegdyś koryta, ale wciąż potrafiła porwać mężczyznę z koniem i wypluć nie wiadomo gdzie, w stanie martwym.
Ten wstęp całkiem niezły, opis dość dynamiczny i plastyczny. Lepszy niż ten na początku. Pytanie, czy na ok. 40 tys. musimy mieć aż dwa obszerne akapity opisujące rzeki. Nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo opis można napisać tak, że szczena opada. To bardziej moje przemyślenie.
Sprawdziłbym przecinki, zwłaszcza przed “jak”. Choć na pierwszy rzut oka tragedii nie ma.
https://www.ortograf.pl/zasady-pisowni/przecinek-przed-jak
Do Prawej ręki podjechał Gabriel Schwabelie.
Wielką literą?
– Nie muszą. Wystarczy, że sam się kocham – mruknął Prawa Ręka Gahbert de Neveu. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało. – Widziałeś bożka w Ghissen? Był pod takim wielkim, rozłożystym drzewem.
Taki dodatek uważam za niepotrzebny. Sama wypowiedź już jest dowcipna i buduje bohatera, komentarz od narratora tutaj zbyteczny. Uwagę można zastosować przy innych didaskaliach.
Rzuciłeś się na głęboką wodę z dość mocną stylizacją języka i nieźle wybrnąłeś. Osobiście, momentami szyk albo liczne wtrącenia, powodowały, że nie mogłem czegoś zrozumieć za pierwszym razem. Spróbowałbym to na przyszłość jakoś wyważyć, bo sam zabieg Ci się udał i szacunek za to, ale też trochę utrudnia czytelnikowi. Wpływa też na interpunkcję, przez zwrotny szyk i wtrącenia.
– To faktycznie wspaniałe wieści. Widok, jak rośnie ich sprawność pomimo przeciwności losu tak nawet strasznych jak błoto.
Czy tu nie brakuje czasownika? Bo widok to nie wieści, więc brak nawiązania do zdania poprzedniego.
Zwiewna, mglista postać nie ruszała się bardzo długo, jakby czekając. Dużo później, gdy odgłosy walki zanikły całkowicie, ranni przestali jęczeć a Alfida ledwie już widziała cokolwiek, nieznajoma położyła na niej dłoń o długi palcach, również utkanych z białej mgły. Alfida poczuła mocny nacisk. Ból otoczył ją z każdej strony. Zacisnął na niej szpony i miażdżył. A potem i to ustało. Aflida zamknęła oczy i umarła.
Z kolei ostatni akapit ma zdecydowanie za dużo Alfidy w sobie.
Ogólnie co do tekstu – podobał mi się. Historia ma ręce i nogi. Momentami towarzyszyło mi zagubienie, troszeczkę nie jasno kształtujesz przestrzeń i postacie. Może to kwestia stylizacji, jak wskazywałem wyżej. Dlatego też finał nie wybrzmiał tak mocno i ciekawie.
Jedyny poważny zarzut jaki mam, to bohaterowie. Jedynym, który wybrzmiał wyraziście i jest naprawdę dobrze zrobiony, jest Prawa Ręka. No to jest postać z krwi i kości, brawo. Ale reszta zlewa się w jedną, szarą masę. Może jest ich za dużo i są za mało charakterystyczne? Nie czytałem poprzednich tekstów, więc może moje czytanie na tym cierpi, ale jak mówisz, to samodzielna opowieść.
Fabularnie wszystko gra, uniknąłeś przegadania wydarzeń, na co zanosiło się pierwotnie. Troszkę klimatu podupadło i rozważyłbym na przyszłość mniej wątków poruszać w takiej objętości, a za to lepiej je wyeksponować. Dobrym zabiegiem jest też stara dobra klamra kompozycyjna na końcu. To taki gwóźdź w dechę.
Styl opowieści jest intrygujący, rozważyłbym może podkręcenie narratora, który czasem do takich udręk ciężkiej wędrówki daje zgryźliwe komentarze. To szczególnie dobrze wychodzi z takimi postaciami jak Prawa Ręka (odesłać mogę np. do twórczości Feliksa Kresa, gdzie to kapitalnie wykonano).
Polecam aktywnie komentować teksty innych na Portalu, bo to może obrodzić w dodatkowych Czytelników (oczywiście ta transakcyjność wzajemnego czytania nie zawsze się sprawdza, bo i nie o to chodzi). A dobrze byłoby, gdyby ktoś mądrzejszy ode mnie jeszcze tu wpadł i skomentował.
Opko zasługuje na większą poczytność, jest całkiem niezłe i dlatego, może lekko na kredyt, dam klika do Biblioteki. Na kredyt, bo te niewyraziste, nierozróżnialne postaci trochę ciągną w dół. Ale Prawa Ręka, wierny i pokorny sługa sprawiedliwości, trzyma Cię w górze i nie puszcza ;)
Pozdrawiam!
Hej Finklo, dzięki za wpadnięcie!
Nie jeżdżę samochodem i nie słucham GPS-u, więc niektóre aspekty tekstu do mnie nie dotarły. Mimo to i tak czytało się przyjemnie. Kierunek na południe wydaje się bardzo dobry.
Na południu ciepło ;). Ja też przesadnie z GPS-u nie korzystam, ale głos p. Juszkiewicza jakoś niesamowicie mi zapadał w pamięci. Bardzo lubię go zarówno słuchać, jak i słyszeć.
W życiu bym nie zgadła, o co chodzi z Cz. Kombinowałam raczej z fonetycznym “czy”, więc tak jakby pytaniem, kwestionowaniem różnych prawd objawionych…
Ten zabieg faktycznie średnio udany. Choć skoro skłonił Cię do tak ciekawej refleksji, to może jednak nie? Wymknięcie się interpretacji tekstu z rąk autora w końcu jest zaletą, nie wadą :)
Pozdrawiam!
Czołem bruce!
Widzę, że coś ostatnio mroczne klimaty wyszukujesz. I potrafisz o nich dobrze pisać. Podoba mi się to, że zaprzęgasz siły nadnaturalne do walki o dobro w fatalnych przypadkach, kolejny raz. Z jednej strony tłumaczy to niemożliwą wręcz siłę i hart ducha prawdziwych bohaterów z historii, z drugiej daje nadzieję. Zawsze tę drugą udaje mi się wydobyć z Twoich tekstów.
W szerszym kontekście, ciekawym jest, jak fantastyka (nasze wyobrażenia, wizje, może i marzenia) może wpływać na życie tu i teraz. Jak może pozwalać sobie radzić, wytrwać i przetrzymać, a nawet działać, by inni mogli uniknąć tego losu. Ot choćby wiara w to, że Temida jest sprawiedliwa, pozwala walczyć o uczciwość i bezpieczeństwo dla siebie i innych.
Dzięki, że tę nadzieję przekazujesz w tekstach. To naprawdę krzepiące i piękne.
Pozdrawiam!
Czołem!
W sumie ciekawy pomysł z wierszem będącym częścią wypowiedzi z dramatu. Trochę jak tren “Tren Fortynbrasa”, ale z rymem. Sama treść również intrygująca, z interpretacją potrzeby władzy.
Pozdrawiam!
Cześć!
polecam nanieść poprawki wskazane przez bruce. Usuną one te błędy, które faktycznie przeszkadzają w odbiorze.
Kryminał sci-fi całkiem udany. Pomył spójny, co więcej nie aż tak nierealistyczny, a na pewno spinający się logicznie. Za to należy się plus, bo stworzyłeś sensowny świat.
Śledztwo samo w sobie nie jest porywające i mam wrażenie pewnego przegadania, zarówno dialogami, jak i narratorem. To kłopot, tekst lekko przynudza i zawiera zdania lub akapity, które niewiele wnoszą do samej fabuły. Pewnie na przyszłość zastanowiłbym się, na ile każde zdanie jest faktycznie potrzebne. Natomiast nie przeładowałeś czytelnika informacjami, co się ceni. Dobrym pomysłem jest prowadzenie fabuły z perspektywy laika technologii.
Bardzo ciekawie wypadła przemiana bohatera. Nie mówisz o niej wprost, ale pokazujesz, najpierw subtelnie, potem wyraźnie. Dobry pomysł!
Scena kulminacyjna z rozmową z profesorem również ma swoje napięcie. Dlatego za klimat również należy się plusik.
Zastanawiam się nad nominacją biblioteczną (tzw. klikiem), ale dobrze byłoby, jakbyś najpierw poprawił usterki wskazane przez bruce. To dość proste kwestie. Wtedy chętnie nominuję.
Serdecznie pozdrawiam!
Heh! Z tytułem poszedłbym w stronę absurdu oraz charakteru narracji. Z tą Unią mi się podoba. Albo coś na kształt "Przyśpiewka o braterstwie/ziomalstwie człowieka i przyrody" ;)
Anaksymander: Miecz
Czołem Anaksymanderze!
Parę zgrzytów językowych miałem, ale rozumiem Twoje stanowisko wyrażone w komentarzach. Czasami chcemy poznać opinię o fabule, a ktoś robi, często w dobrej wierze, łapankę i nie zawsze spełnia to nasze oczekiwania recenzji.
Akurat jeśli chodzi o Szanowną Bruce, to mogę tylko w superlatywach się wypowiadać i szczerze polecać jako betującą, zwłaszcza, jak mi się zdaje, tekstów o zabarwieniu historycznym.
Ambush też dużo robi, by użytkownikom pomagać.
Także je dwie to tylko szczerze polecać mogę :)
Co do Twojego tekstu – dla mnie wszystko się tu zgadza. Klimat Japonii okresu Sengoku Jidai oddany moim zdaniem dobrze. Mam sentyment do tego okresu, pełen jest intrygujących zachowań i wielkich ludzi. Oddałeś to dobrze.
Fajnie wypada to, że mimo krwawej walki, sporo jest tu honoru i refleksji metafizycznej. Udało ci się przedstawić, jak mi się wydaje, wiernie odmienność Dalekiego Wschodu od kontekstu Zachodu, gdzie pewne rzeczy się dla nas wykluczają. Ponadto, nieźle wyszły dialogi i postaci. Nie przeszkadzają w odbiorze, a już po kilku zdaniach je rozumiemy. Piszesz prosto i trafiasz w sedno. Wszystko spięte magiczną właściwością artefaktu, a magia tutaj również subtelna i właściwa dla ducha historii Japonii.
Gratuluję, naprawdę mi się ten tekst spodobał. Dlatego też zasłużony klik do biblioteki!
Widziałem, że masz następny tekst w tym klimacie, dodałem do kolejki i chętnie przeczytam.
Pozdrawiam!
Ambush
teraz mam ochotę na weekend nad ciepłym możem no… Idealnie przedstawiłaś wszystkie zalety takiego wypadu.
Kurczę, niby ledwo dwa tysiące znaków, a wszystko jest na miejscu.
A na dodatek puenta smaczna :)
Pozdrawiam!
Koalo,
wspaniały tekst! Podoba mi się, że ojciec ojca bez trudu rozumie, nawet jeśli jeden jest smokiem, a drugi człowiekiem. Ważne pytanie, czy w schowku rowerowym też jest portal? Na jakieś mniejsze smoczki? :)
Pozdrawiam!
maciekzolnowski Trawnik we krwi (wersja turbo)
Czołem!
Mnie podoba się to! To fajny numer jest!
Kreatywne podejście do opowiedzenia historii, dynamizuje i daje klimat czegoś pomiędzy stand-up’em a rapem. Jedno i drugi nie moja bajka, ale tutaj działa. Zresztą całość przypomina mi lekko coś w stylu piosenek Łony momentami – też niby nie słucham, a skojarzyłem.
Historia, historią, już zresztą opowiedziana niegdyś. Ale ten pomysł z przedstawieniem w taki sposób wydaje mi się po prostu kreatywny i ciekawy.
Za to se kliknę, a co! Oryginalność trzeba cenić, a ją tu dostrzegłem.
Pozdrawiam serdecznie!
Czołem!
Zadowolony wypisałem sobie uwagi językowe, tylko po to, by okazało się, że pokrywają się z poruszonymi przez regulatorzy. Czy mnie to dziwi? Nie
. Ogólnie początek bym poprawił, bo tam błędu kłują, a kogoś to może odrzucić od dość krótkiego tekstu.
Sprowadzę zatem opinię do treści, której nie zrozumiałem. Ekspertem nie jestem i sam robię masę błędów, więc na poniższe możesz machnąć ręką i powiedzieć, że “gość się nie zna” :)
Wydaje mi się, że na niczym w tekście nie skupiłeś się dość. Trochę mowa o świecie przedstawionym, kontekst historyczny i społeczny są wprowadzone, ale nie zdecydowanie. Opowiadasz z użyciem dialogu retrospektywnie pewne zdarzenia, jednak robisz to trochę reportersko, bez większych emocji bohaterów. Mamy tu również wydźwięk filozoficzny i jakieś katharsis na końcu, które troszkę łączy się z tym, co mówisz wcześniej o zainteresowaniach bohatera. Ale znów, bez zaangażowania w opisanie. Wreszcie postacie – znalazłeś okazję, by opisać wygląd, a mimo to do końca byłem zagubiony.
Logika również lekko naciągana, że tak o, ktoś wchodzi komuś do domu i rozmawiają o sprawie sprzed wielu lat. Da się to uzasadnić, ale powinno z czegoś wynikać. Mnie wydało się sztuczne.
Dlatego moja rada, mądra lub nie, żaden ze mnie autorytet, skup się na jednej kwestii, zwłaszcza w tak krótkim tekście. Jeśli chcesz, sprowadź wszystko do jednego bohatera, ale niech będzie on taki, że powiem “wow, ale kreacja”. Albo pokaż paradoks sprawiedliwości społecznej, tylko uczyń go prawdziwie główną kwestią. Możesz też napisać coś dłuższego, wtedy na wszystko będzie czas. Szorty są jednak lepsze do treningu i przedstawienia jednej kliszy, pomysłu. Tylko właśnie, jednej, spójnej – nie kilku.
Trzymam kciuki i pozdrawiam!
Czołem!
a oczy nie rozróżniają lewa od prawa
Zastanawiam się, czy lewo i prawo to pojęcia, które można zobaczyć. Jako metafora trochę się broni, niemniej mi nie pasuje.
– Kiedy śpiewa, zamieniam się w mistrza tańca – zdradził.
– Jak to możliwe?
– Ich szamani potrafią zaklinać węże, żeby rzucały się ludziom do gardeł, a tego, by nie potrafili? Zyskuję taką dawkę energii, że aż mnie rozsadza. Mówię ci, musisz sam spróbować!
Ten dialog wypada jakoś nienaturalnie. Bardziej pasowałoby mi, gdyby zaczynał się od czegoś w stylu:
“Ten koleś to jakiś cholerny szaman, czy coś! Kiedy śpiewa, zamieniam się w mistrza tańca!”
I odpowiedź bardziej w stylu “Co ty bredzisz?”, w każdym razie z elementem niedowierzania. Ale no może to i w bizarro nieistotna kwestia.
Wtedy stała się rzecz niezwykła. Pod wpływem nietypowych dźwięków, które z siebie wydawał, poczułem się znów młody, piękny i tak pełen energii, że poprosiłem go, żeby zrobił mi miejsce za kółkiem i sam prowadziłem samochód, czego nie robiłem od czasu tamtego feralnego incydentu, jakby to była igraszka, kaszka z mleczkiem, piss of cake, jak mawiają w USA.
Okrutnie długie to zdanie, a przecież sensowne. Idzie się jednak zmęczyć po kolejnym “który/że/żeby/czego/jakby”. Dałbym jednak kropę, w którymś miejscu.
a ja momentalnie utraciłem swoje nowo nabyte umiejętności i z impetem wjechałem w grupę neonazistów-satanistów, którzy znów zorganizowali sabat na przystanku autobusowym.
Ach ci neonaziści, zawsze czekają na tramwaj, który już, miejmy nadzieję, odjechał. Ogólnie zdanie rozbawiło :)
Penisowe perypetie mnie akurat rozśmieszyły.
Ogólnie zamysł na paranormalną zdolność w bizarrnym stylu całkiem udany. Rozjechani neonaziści moją kliszą z tego tekstu ;)
Pozdrawiam!
Gratulacje!