Profil użytkownika


komentarze: 473, w dziale opowiadań: 393, opowiadania: 174

Ostatnie sto komentarzy

Hej Finklo, dzięki za wpadnięcie!

Nie jeżdżę samochodem i nie słucham GPS-u, więc niektóre aspekty tekstu do mnie nie dotarły. Mimo to i tak czytało się przyjemnie. Kierunek na południe wydaje się bardzo dobry.

Na południu ciepło ;). Ja też przesadnie z GPS-u nie korzystam, ale głos p. Juszkiewicza jakoś niesamowicie mi zapadał w pamięci. Bardzo lubię go zarówno słuchać, jak i słyszeć.

W życiu bym nie zgadła, o co chodzi z Cz. Kombinowałam raczej z fonetycznym “czy”, więc tak jakby pytaniem, kwestionowaniem różnych prawd objawionych…

Ten zabieg faktycznie średnio udany. Choć skoro skłonił Cię do tak ciekawej refleksji, to może jednak nie? Wymknięcie się interpretacji tekstu z rąk autora w końcu jest zaletą, nie wadą :)

 

Pozdrawiam!

Czołem bruce!

Widzę, że coś ostatnio mroczne klimaty wyszukujesz. I potrafisz o nich dobrze pisać. Podoba mi się to, że zaprzęgasz siły nadnaturalne do walki o dobro w fatalnych przypadkach, kolejny raz. Z jednej strony tłumaczy to niemożliwą wręcz siłę i hart ducha prawdziwych bohaterów z historii, z drugiej daje nadzieję. Zawsze tę drugą udaje mi się wydobyć z Twoich tekstów.

W szerszym kontekście, ciekawym jest, jak fantastyka (nasze wyobrażenia, wizje, może i marzenia) może wpływać na życie tu i teraz. Jak może pozwalać sobie radzić, wytrwać i przetrzymać, a nawet działać, by inni mogli uniknąć tego losu. Ot choćby wiara w to, że Temida jest sprawiedliwa, pozwala walczyć o uczciwość i bezpieczeństwo dla siebie i innych.

 

Dzięki, że tę nadzieję przekazujesz w tekstach. To naprawdę krzepiące i piękne.

 

Pozdrawiam!

Czołem!

W sumie ciekawy pomysł z wierszem będącym częścią wypowiedzi z dramatu. Trochę jak tren “Tren Fortynbrasa”, ale z rymem. Sama treść również intrygująca, z interpretacją potrzeby władzy.

Pozdrawiam!

Cześć!

polecam nanieść poprawki wskazane przez bruce. Usuną one te błędy, które faktycznie przeszkadzają w odbiorze.

Kryminał sci-fi całkiem udany. Pomył spójny, co więcej nie aż tak nierealistyczny, a na pewno spinający się logicznie. Za to należy się plus, bo stworzyłeś sensowny świat.

Śledztwo samo w sobie nie jest porywające i mam wrażenie pewnego przegadania, zarówno dialogami, jak i narratorem. To kłopot, tekst lekko przynudza i zawiera zdania lub akapity, które niewiele wnoszą do samej fabuły. Pewnie na przyszłość zastanowiłbym się, na ile każde zdanie jest faktycznie potrzebne. Natomiast nie przeładowałeś czytelnika informacjami, co się ceni. Dobrym pomysłem jest prowadzenie fabuły z perspektywy laika technologii.

Bardzo ciekawie wypadła przemiana bohatera. Nie mówisz o niej wprost, ale pokazujesz, najpierw subtelnie, potem wyraźnie. Dobry pomysł!

Scena kulminacyjna z rozmową z profesorem również ma swoje napięcie. Dlatego za klimat również należy się plusik. 

Zastanawiam się nad nominacją biblioteczną (tzw. klikiem), ale dobrze byłoby, jakbyś najpierw poprawił usterki wskazane przez bruce. To dość proste kwestie. Wtedy chętnie nominuję.

 

Serdecznie pozdrawiam!

Heh! Z tytułem poszedłbym w stronę absurdu oraz charakteru narracji. Z tą Unią mi się podoba. Albo coś na kształt "Przyśpiewka o braterstwie/ziomalstwie człowieka i przyrody" ;)

Czołem Anaksymanderze!

Parę zgrzytów językowych miałem, ale rozumiem Twoje stanowisko wyrażone w komentarzach. Czasami chcemy poznać opinię o fabule, a ktoś robi, często w dobrej wierze, łapankę i nie zawsze spełnia to nasze oczekiwania recenzji.

Akurat jeśli chodzi o Szanowną Bruce, to mogę tylko w superlatywach się wypowiadać i szczerze polecać jako betującą, zwłaszcza, jak mi się zdaje, tekstów o zabarwieniu historycznym.

Ambush też dużo robi, by użytkownikom pomagać.

Także je dwie to tylko szczerze polecać mogę :)

 

Co do Twojego tekstu – dla mnie wszystko się tu zgadza. Klimat Japonii okresu Sengoku Jidai oddany moim zdaniem dobrze. Mam sentyment do tego okresu, pełen jest intrygujących zachowań i wielkich ludzi. Oddałeś to dobrze.

Fajnie wypada to, że mimo krwawej walki, sporo jest tu honoru i refleksji metafizycznej. Udało ci się przedstawić, jak mi się wydaje, wiernie odmienność Dalekiego Wschodu od kontekstu Zachodu, gdzie pewne rzeczy się dla nas wykluczają. Ponadto, nieźle wyszły dialogi i postaci. Nie przeszkadzają w odbiorze, a już po kilku zdaniach je rozumiemy. Piszesz prosto i trafiasz w sedno. Wszystko spięte magiczną właściwością artefaktu, a magia tutaj również subtelna i właściwa dla ducha historii Japonii.

 

Gratuluję, naprawdę mi się ten tekst spodobał. Dlatego też zasłużony klik do biblioteki!

 

Widziałem, że masz następny tekst w tym klimacie, dodałem do kolejki i chętnie przeczytam.

 

Pozdrawiam!

Ambush

teraz mam ochotę na weekend nad ciepłym możem no… Idealnie przedstawiłaś wszystkie zalety takiego wypadu.

Kurczę, niby ledwo dwa tysiące znaków, a wszystko jest na miejscu.

A na dodatek puenta smaczna :)

 

Pozdrawiam!

Koalo,

 

wspaniały tekst! Podoba mi się, że ojciec ojca bez trudu rozumie, nawet jeśli jeden jest smokiem, a drugi człowiekiem. Ważne pytanie, czy w schowku rowerowym też jest portal? Na jakieś mniejsze smoczki? :)

 

Pozdrawiam!

Czołem!

 

Mnie podoba się to! To fajny numer jest!

 

Kreatywne podejście do opowiedzenia historii, dynamizuje i daje klimat czegoś pomiędzy stand-up’em a rapem. Jedno i drugi nie moja bajka, ale tutaj działa. Zresztą całość przypomina mi lekko coś w stylu piosenek Łony momentami – też niby nie słucham, a skojarzyłem.

 

Historia, historią, już zresztą opowiedziana niegdyś. Ale ten pomysł z przedstawieniem w taki sposób wydaje mi się po prostu kreatywny i ciekawy.

 

Za to se kliknę, a co! Oryginalność trzeba cenić, a ją tu dostrzegłem.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Czołem!

 

Zadowolony wypisałem sobie uwagi językowe, tylko po to, by okazało się, że pokrywają się z poruszonymi przez regulatorzy. Czy mnie to dziwi? Nie laugh. Ogólnie początek bym poprawił, bo tam błędu kłują, a kogoś to może odrzucić od dość krótkiego tekstu.

 

Sprowadzę zatem opinię do treści, której nie zrozumiałem. Ekspertem nie jestem i sam robię masę błędów, więc na poniższe możesz machnąć ręką i powiedzieć, że “gość się nie zna” :)

 

Wydaje mi się, że na niczym w tekście nie skupiłeś się dość. Trochę mowa o świecie przedstawionym, kontekst historyczny i społeczny są wprowadzone, ale nie zdecydowanie. Opowiadasz z użyciem dialogu retrospektywnie pewne zdarzenia, jednak robisz to trochę reportersko, bez większych emocji bohaterów. Mamy tu również wydźwięk filozoficzny i jakieś katharsis na końcu, które troszkę łączy się z tym, co mówisz wcześniej o zainteresowaniach bohatera. Ale znów, bez zaangażowania w opisanie. Wreszcie postacie – znalazłeś okazję, by opisać wygląd, a mimo to do końca byłem zagubiony. 

Logika również lekko naciągana, że tak o, ktoś wchodzi komuś do domu i rozmawiają o sprawie sprzed wielu lat. Da się to uzasadnić, ale powinno z czegoś wynikać. Mnie wydało się sztuczne.

 

Dlatego moja rada, mądra lub nie, żaden ze mnie autorytet, skup się na jednej kwestii, zwłaszcza w tak krótkim tekście. Jeśli chcesz, sprowadź wszystko do jednego bohatera, ale niech będzie on taki, że powiem “wow, ale kreacja”. Albo pokaż paradoks sprawiedliwości społecznej, tylko uczyń go prawdziwie główną kwestią. Możesz też napisać coś dłuższego, wtedy na wszystko będzie czas. Szorty są jednak lepsze do treningu i przedstawienia jednej kliszy, pomysłu. Tylko właśnie, jednej, spójnej – nie kilku. 

 

Trzymam kciuki i pozdrawiam!

Czołem!

a oczy nie rozróżniają lewa od prawa

Zastanawiam się, czy lewo i prawo to pojęcia, które można zobaczyć. Jako metafora trochę się broni, niemniej mi nie pasuje.

– Kiedy śpiewa, zamieniam się w mistrza tańca – zdradził.

– Jak to możliwe?

– Ich szamani potrafią zaklinać węże, żeby rzucały się ludziom do gardeł, a tego, by nie potrafili? Zyskuję taką dawkę energii, że aż mnie rozsadza. Mówię ci, musisz sam spróbować!

Ten dialog wypada jakoś nienaturalnie. Bardziej pasowałoby mi, gdyby zaczynał się od czegoś w stylu:

“Ten koleś to jakiś cholerny szaman, czy coś! Kiedy śpiewa, zamieniam się w mistrza tańca​!”

I odpowiedź bardziej w stylu “Co ty bredzisz?”, w każdym razie z elementem niedowierzania. Ale no może to i w bizarro nieistotna kwestia.

Wtedy stała się rzecz niezwykła. Pod wpływem nietypowych dźwięków, które z siebie wydawał, poczułem się znów młody, piękny i tak pełen energii, że poprosiłem go, żeby zrobił mi miejsce za kółkiem i sam prowadziłem samochód, czego nie robiłem od czasu tamtego feralnego incydentu, jakby to była igraszka, kaszka z mleczkiem, piss of cake, jak mawiają w USA.

Okrutnie długie to zdanie, a przecież sensowne. Idzie się jednak zmęczyć po kolejnym “który/że/żeby/czego/jakby”. Dałbym jednak kropę, w którymś miejscu.

a ja momentalnie utraciłem swoje nowo nabyte umiejętności i z impetem wjechałem w grupę neonazistów-satanistów, którzy znów zorganizowali sabat na przystanku autobusowym.

Ach ci neonaziści, zawsze czekają na tramwaj, który już, miejmy nadzieję, odjechał. Ogólnie zdanie rozbawiło :)

Penisowe perypetie mnie akurat rozśmieszyły.

 

Ogólnie zamysł na paranormalną zdolność w bizarrnym stylu całkiem udany. Rozjechani neonaziści moją kliszą z tego tekstu ;)

 

Pozdrawiam!

Ambush,

tekst wypada klimatycznie, ponowna lektura jest bardzo przyjemna. Lubię, gdy w tekstach są takie nawiązania (nawet jeśli ich od razu nie wyłapuję, pomimo okruszków laugh), bo to bardzo otwiera interpretacje. I można fajnie błądzić ścieżkami rozważań.

Ale wciąż mi żal księcia no… nawet jeśli chłop naiwny.

Klik wiadomo, się należy.

Pozdrawiam!

Hej

Cena jednostkowa za sztukę ok 170 pln, cóż mały nakład, to nie książki Piekary za 30pln.

:)

Ciekawe czy w Polsce tak jak w stanach za obrazę sądu istnieje kara aresztu. J

W sumie tekst nie o tym, ale tak. na czternaście bożych dni można zamknąć, jak obrazisz sędziego. Albo jak się sędzia obrazi.

W końcu mamy wolność słowa, nie? :)

Mamy, jeszcze jak!

 

W sumie całkiem fajne to, bo płynie jak rzeka, ale jednak jednym nurtem, a nie trzydziestoma.

 

Urzekło :)

 

Pozdrawiam!

Marszawo, 

 

trochę wywołany do tablicy, odpowiadam.

Cieszę się, że moje losowe przemyślenia uznałaś za jakkolwiek przydatne. 

Przynajmniej fajnie szeleści. :D

W pełni się z tym zgadzam, butuje śliski klimat. Aż mi się skojarzyło z “Piosenką księżyca” Baczyńskiego, zwłaszcza zaprzężone przez Grzeogrza Turnua w “Hymnie Wieczorów Miejskich”. Tam połączenie aliteracji z dykcją i szybkością jest kapitalne, polecam. “Szybę szorstką łuską wybić” choćby. Szeleści :).

Zresztą aliteracja jako błąd jest tylko kwestią świadomości korzystania z niej oraz interpretacji przez odbiorcę. Także jak najbardziej, zgadzam się z Tobą.

Skoro jednak te tropy nie zadziałały, to pewnie były zbyt subtelne. :D

Albo jestem zbyt niewrażliwy na subtelności. Ale tekst czytałem w PKP, to nie jest nazbyt subtelne środowisko ;). To, co napisałaś, ma sens, a podpowiedzi pochodzą z tekstu, zatem nie tłumaczysz tego na nowo w komentarzu, ergo broni się. Tym bardziej słuszna moja nominacja. 

Tak, w finale sporo się dzieje, bo jest splotem tragicznych losów wielu bohaterów. Miałam też nadzieję, że zakończenie wyjaśnia całe to zamieszanie i pokaże, jaką rolę pełniła w nim Marylka.

To prawda. I tu do rozważenia, czy choć troszkę tego nie spowolnić. Dałaś nam 35 tys. solidnych znaków, w których opowiedziałaś sporą historię, która rozlicza także przeszłość bohaterów. Ja na dodatkowe pięćset się nie obrażę, jeśli wyklaruje ono wszystko. 

 

Pozdrawiam :)

Jak to mawiają niektórzy: sympatyczne :)

Urocza zabawa słowem, a równocześnie refleksja na temat szufladkowania i nieuniknionego losu związanego tylko z przynależnością gatunkową. 

 

Pozdrawiam Koalo!

Czołem,

A któż Tobie, Drogi Autorze, podpowiadał przy tym tekście? Skrzaty same o sobie kazały? Czy zatem prawdziwie? Ileż pytań :)

W domku mieszkały skrzaty: Euzebiusz i Przechwałek, które służyły muzie Zenobi. Byli znani i poważani przez wszystkich mieszkańców magicznego boru, jako że odznaczali się niezwykłą uczynnością i pracowitością. Nad czym tak pracowali?

Zastanawiam się nad konsekwencją odmiany. Bo “te skrzaty”, ale potem “byli”, a nie “były”. Z drugiej strony dalej odnosisz się już do imion. Ale w tym jednym miejscu bym zmienił, bo podmiotem domniemanym są “skrzaty”. 

Byli znani i poważani przez wszystkich mieszkańców magicznego boru, jako że odznaczali się niezwykłą uczynnością i pracowitością. Nad czym tak pracowali?

Rozbiłbym na akapity od “Nad czym tak pracowali?”.

 

Ciekawie ryzykujesz z powtórzeniami, aby budować klimat. Ślizgasz się na krawędzi błędu, ale świadomie. Na mnie działa :)

 

Pozdrawiam!

Czołem!

Migoczące światło świecy padało na nierówny blat dębowego stołu, noszący ślady po kornikach i starych nacięć po nożu.

Normalnie na takie rzeczy nie zwracam uwagi, ale to drugie zdanie – aliteracja celowa?

Myśliwi spojrzeli na siebie. Skinęli niepewnie głowami i przygotowali bronie

Jednak intuicyjniej i ładniej brzmi dla mnie “przygotowali broń”. To również odnosi się do liczby mnogiej, a bronie, to jakby Bronisławę przygotowali. Wiem, że tak też poprawnie, dla mnie gorzej brzmi, stąd sugestia.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/bron-czy-bronie;11154.html

 

Momentami gubiłem się w przeskokach czasowych. Nie wszystko pojąłem za pierwszym razem, ale to cecha dobrych tekstów. A ten takim niewątpliwie jest.

Po pierwsze, świetny warsztat. Nie chodzi nawet o bezbłędność, ale o słowa, ich brzmienie i przysługiwanie się budowanemu klimatowi, a także stylizację. Dobre, dobre.

Po drugie, fabuła jest spójna, a świat wiarygodny. Ala wiejski wiedźmin z nutą intrygi rodem z Gry o Tron, wszystko pasuje i wciąga.

Po trzecie, bohaterowie – udanie ich przedstawiłaś, ich motywacje są wiarygodne. Jednak ostatecznie przykry jest wizerunek tego gromadzkiego życia i nie dziwne w sumie, że pchnęło to Marylkę do działania, którego konsekwencji nawet może nie do końca rozumiała. Gustaw też wypadł bardzo wiarygodnie, jego frustracja na niesprawiedliwą ocenę momentami aż kipi. Jego mi chyba najbardziej żal, bo musiał umrzeć bardzo zgorzkniały.

Jedyny mój problem to lekkie zagubienie. Może trzeba jeszcze w dwóch, trzech miejscach coś kawa na ławę, bardziej wyłożyć? Nie wiem, bo to też może mój nielotny umysł nie pozwala zrozumieć. Na przykład podkreślić, że wypraw na potwora było parę i tym razem tak jak ostatnie kilkanaście razy… itp. W finalnej scenie dzieje się bardzo dużo na raz. Musiałem to ze trzy razy przeczytać, by odpowiednio (chyba) pojąć. A może wcześniej także jeszcze jakaś wskazówka co do ostatecznej intrygi? To tylko do rozważenia zostawiam do rozważenia, nawet nie wiem, czy z sensem.

 

Podsumowując, uważam, że tekst warty jest oddania pod głosowanie piórkowe i swój głos pod tym zamieszczę.

 

Pozdrawiam!

Napisałem komentarz, który z jakichś bezczelnych przyczyn się nie zapisał.

Zatem raz jeszcze:

 

Czołem bruce,

 

Tekst o przerażającej historii. Natomiast wdzięcznie wpleciona fantastyka, dobrze tłumaczy elementy stanu faktycznego, znakomicie mrok historii i elementy fantastyczne się splatają.

Ileż bym dał, aby znać miejsce twojego pobytu…

Bardzo ustawowe sformułowanie, zmieniłbym na “aby wiedzieć, gdzie jesteś…” albo coś takiego.

 

Co do samej historii to przerażająca i pokazująca najgorsze strony ludzkości, gdy odbierana jest wszelka nadzieja. Przypomniał mi się głośny kiedyś Józef Fritzl, o którym czytałem kiedyś książkę “Sprawa Josefa Fritzla”. Równie straszna opowieść. 

 

A mimo to udało Ci się skończyć szczęśliwym zakończeniem, choć lat życia i utraconej miłości nic nie wróci. Niemniej koncepcja z błąkającą się duszą bardzo dobra. Dała jakiś promyczek nadziei do strasznej rzeczywistości. 

 

Klikam i pozdrawiam!

Zapomniałem się tu podbić.

Zapraszam do betowania mojego tekstu.

 

Tytuł: “Pochwała głupoty”

Długość: ok. 40 000

Gatunek: fantasy, z elementami nieumiejętnego dark fantasy

 

To kolejny tekst o perypetiach i przygodach dziewczynki Zavli w świecie pełnym biedy, głodu i zimna, ale też jej cudacznej przypadłości do wychodzenia cało z tarapatów, których nawet nie rozumie. 

Tekst nie jest fragmentem, wręcz wskazane jest, by przeczytał ktoś, kto nie czytał poprzednich, ale czytelników wcześniejszych tekstów zapraszam tym bardziej. Także jeśli ktoś nie czuje się na siłach językowo, a chce zweryfikować jedynie fabułę i logikę :)

 

W międzyczasie udało mi się dostać bruce na betę, co jest chyba najwspanialszą rzeczą, jaka może się przytrafić, ale innych również zapraszam.

 

Pozdrawiam!

Zakapiorze!

Erotyka to skromna, ale za to jak naukowość zbudowana, także językowo. Bardzo dźwięcznie ułożone zdania, fajne. Igory i alchemicy-naukowcy to mi się tylko z taką creepy bajką kojarzą, która w sumie nie wiem, czym była zainspirowana. 

Niemniej, krótko, sprawnie i estetycznie poprowadzony tekst, a jeszcze puentę umieściłeś. A w ogóle sam wątek tworzenia piękna i sztucznej zmysłowości jest ciekawy.

Także brawo!

Ave Cezarze, chwała i sława!

Fajny szorteł, erotyka subtelna, no ale patyk… No przecież patyk… Udanie stworzyłeś obraz, którego opisać się nie da, bo po prostu się to czuje. To uczucie młócenia pokrzyw. A to, że przełożyłeś to na supermoce łóżkowe i nie tylko, fajne, fajne.

Pozdrawiam, klikam i powodzenia przy doborze do Księgi!

 

bardzie, ja się wtrącę, bo intrygująca historia zza kulis. Ciekawe, czy dzieciaki w pierwszej kolejce pomyślą kiedyś/czy może już pomyślały: “Jeny, ale Tata świetnie pisze”, czy “Jeny, dlaczego wpadł na pomysł topienia dzieci w wannie, gdy nas kąpał?!” ;)

All in all, myślę, że jednak syny muszą być zadowolone z Ojca-Twórcy, bo to i wiele benefitów może zapewniać :)

Czołem niktorze, skoro pracujesz nad zakończeniem, to nie lepiej wrzucić na betalistę? Jak się obawiasz, że nikt się nie zgłosi na becie, to mi możesz po wrzuceniu tam przesłać zaproszenie, zerknę ;)

Czołem Bardzie!

Jak zawsze zastrzegam, że na horrorach się nie znam, ale gdy portalowy Mistrz Horrorów pisze, to wypada się pochylić ;). Także moje uwagi to tak “piąte przez dziesiąte” bym potraktował.

Zawsze są dwie ofiary – Dima szeptał pod nosem, ze skorupką słonecznika przyklejoną do wargi. – Dzieci porywane są za dnia, muszą umierać wieczorem, by sprawca miał czas na pozbycie się zwłok w nocy. Często jeszcze przed zgłoszeniem zaginięcia.

Nienaturalny fragment ekspozycji w wypowiedzi. Wydaje się, że można by było to jakoś zmienić, choćby rozbić na dwie wymiany zdań lub przemycić przez narratora jakoś.

– Zostały trzy, robię co mogę, ale mam za mało czasu.

– Dziewięć za jedno. Nim drzewa zaczną zrzucać liście.

Drugi głos był zimny, nieustępliwy i bulgoczący. Sasza miał wrażenie, że ten ktoś mówi z ustami pełnymi wody.

– Ile mi zostało czasu? – wykrztusił ten pierwszy.

– Za trzy noce wierzba zacznie przemianę, a czwartej pierwszy żółty liść zmąci taflę wody – zabulgotał w odpowiedzi ten drugi.

Sasza odłożył puszkę i wstał. Rozmowa dochodziła zza wysokich trzcin, których pałki delikatnie drżały na wietrze.

– Nie zdążę, nie dam rady zdobyć trzech.

– Czasu miałeś wystarczająco. – Coś chlupnęło w jeziorze zza szumiącej trzciny.

– Muszą być szczęśliwi, to wymaga czasu. Nie mogę się spieszyć, by woda była odpowiednia.

O choćby tutaj przemyciłeś bardzo dużo informacji, a wypada to w miarę naturalnie. Chociaż zastanawiam się na ile dobrze ujawniać te kwestie już tak szybko, czy nie potrzymać tajemnicy dłużej.

– Zobacz, Misza. – Mężczyzna wszedł do samochodu, złapał szpilki siedzących tam chłopców i jednym ruchem rąk ściągnął z nich owady.

W sumie skąd mężczyzna wie, jak się nazywa chłopiec?

 

After all…

Z jednej strony tekst ma super klimat, co jest Twoim znakiem rozpoznawczym. Faktycznie wciąga i jest to narastające poczucie grozy. A pomysł z jeziorem ma w Twoim wydaniu świeżość i stanowi ciekawe połączenie czegoś ala mitów o wodnikach i utopcach oraz takiej postkomunistycznej, wyblakłej rzeczywistości. 

Z drugiej strony, jak już rozbić to sobie na detale, to mam wrażenie pewnych niedociągnięć, albo może uproszczeń na potrzeby tekstu. Na przykład zabrakło mi tego, że jednak miasteczko/miejscowość żyje tematem ostatnich morderstw. Że ludzie mówią tylko o tym, że nawet dzieci coś o tym wiedzą, bo rodzice bardzo ich pilnują. To podbudowałoby strach oraz stworzyło zupełną nieuniknioność – nieważne jak się starasz chronić dziecko i tak spotka je straszny los.

Jakoś nie przekonała mnie też postać Dimy – za mało w nim dynamiczności. Jakby w miasteczku co miesiąc od 5 lat składano chłopca w ofierze jezioru, to wtedy zrozumiałbym jego chłodne żucie słonecznika. Ale w takiej sytuacji, gdy coś jest nagle, zabrakło mi jego emocji, pojawiły się dopiero pod koniec, ale skrótowo. Pewnie podbudowałoby, gdyby sam miał albo stracił kiedyś syna.

No i jeszcze pytanie, czy wobec takiej strasznej sytuacji Dima działałby faktycznie sam? Raczej miałby partnera albo zespół.

Powyższe są moim zdaniem kwestią tego, że tekst jest dość krótki, a z kolei intryga wymaga wielu wyjaśnień tj. musiałeś nam opowiedzieć szczegóły paktu, ale też choćby konstrukcji baseny/akwarium. Dlatego mówię o uproszczeniach w pozostałym zakresie. 

 

Ale za to fajnie wybrzmiała końcówka. Podtrzymałeś grozę, że żadne spełnienie jakichkolwiek paktów nie sprawi, że potwór/zła moc, przestanie być złe. To ciekawe.

 

Klika masz oczywiście. Nie wiem, czy jeszcze trzeba, ale masz, a co(!), nie wydaj na głupoty ;)

 

Pozdrawiam serdecznie!

Czołem!

Profesor Marzecki spojrzał w okno. Pogoda nie rozpieszczała. Ciemne chmury przysłaniały całkowicie niebo, silny wiatr przechylał drzewa bez miłosierdzia, a strugi deszczu malowały szerokie smugi na szkle.

Fatalny pejzaż – pomyślał, unosząc do ust filiżankę parującej herbaty. Już po pierwszym łyku poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po ciele.

O tyle niezły początek, że dokładnie to robiłem zaczynając czytać Twój teks :)

Jej ciało znaleziono dziś rano w jej mieszkaniu.

Powtórzonko, może być bez tego pierwszego “jej”.

– Czy wiadomo dlaczego? – mężczyzna pokręcił głową.

Mężczyzna wielką literą – to didaskalia bez odgłosu paszczą – ale co ja się będę wymądrzał, regulatorzy jest nie tylko mądrzejsza ode mnie, ale obiektywnie mądra, czego przykład widać powyżej, więc pod tym względem polecam zastosować się do jej uwag i znakomicie na tym wyjść ;)

Co? –

Zbierało się mu na wymioty.

– Co? -

Zbierało się mu na wymioty. 

 

Zresztą reakcja profesora, choć dość wiarygodna, to jednak jakaś taka niezbudowana. Od razu go to tak rusza, a nawet nie było zdania o tym, że lubił magistrantkę. Ot choćby jej krótkie wspomnienie by to wzmocniło.

 

Spotkanie z byłym uczniem, oczywiście rozumiem fabularnie, ale kompletnie mi nie pasuje do budowanego klimatu. Jest trochę losowe i widać, że po prostu miało być, nie ma w nim naturalności.

 

Ogólnie – dużo poświęcasz na klimat i to na pewno na plus. Przez to akcja jest ograniczona i ma niedopowiedzenia, które momentami przeszkadzają mniej, momentami bardziej. 

Nie uchwyciłem ostatecznej sceny, przepraszam. Tzn. rozumiem, że obrazy były źródłem samobójstw, ale dlaczego Franciszek je malował w taki sposób? Skąd miał wizje senne? Oczywiście, to fantastyka, ale mimo to powinien być pewien związek przyczynowo skutkowy. Nie spina się także motywacja Franciszka, brakuje wyjaśnienia dlaczego to robi. Refleksje na temat jestestwa są raczej zaczynkiem do tego, nie odpowiedzią. 

 

Czy opowiadanie to horror? Da się to obronić. 90% sił włożyłeś w klimat i to wyszło dobrze. Fabularnie się nie spięło satysfakcjonująco, poszczególne sprawy z siebie nie wyniknęły. 

 

Także są plusy dodatnie i plusy ujemne ;)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej twórczości!

A tak “obok drogi”, to czy w związku z tym, że grafik oznacza po angielsku “glitch” (heh), to jest jakiś sposób weryfikacji swojego wyrobienia, czy metodą analogową? 

 

Oczywiście, żeby nie było, że ja teraz żądam sprawdzania tego za mnie, obczajenie, czy się przeczytało te kilka/kilkanaście tekstów ze swojego dnia mnie nie przerasta, pytam by zaspokoić swój pierwszy stopień do piekła :)

bruce, myślę, że jesteś błogosławieństwem dla każdego, zwłaszcza początkującego, autora na Portalu, a to, że ktoś tego nie docenia, zupełnie na to nie wpływa.

 

Ale w takim razie zgłaszam postulat, by  uznać, że bruce wyrobiła 130% normy jako dyżurny! Przodowników pracy nam trzeba!

Czołem

Narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym jak zawsze ryzykowna.

 – Słyszę cię. To brzmi naprawdę ciężko – kiedy mówisz „nie mogę dłużej”, czuję, że jesteś wyczerpana przytłoczona. Masz prawo się tak czuć.

– Jestem tu i słucham. Możesz pisać wszystko – chaotycznie, krótko, w emocjach, bez poprawiania. Nie oceniam, nie analizuję na siłę – po prostu przyjmę to, co chcesz wykrzyczeć na papierze (albo do ekranu). Jeśli chcesz, możesz zacząć od opisu tego, co czujesz, gdy myślisz o pracy. Albo po prostu napisz wszystko, co masz w głowie, bez porządku.

Zrezygnowałbym z myślników w trakcie wypowiedzi. Bardzo mylą. 

 

Opko generalnie z wydźwiękiem smutnym i bardzo udanie stworzyłeś klimat melancholii. Natomiast nie ma w nim nic odkrywczego, a zaryzykuję, że nie ma w nim także fantastyki. Dlatego też fabularnie nie porwało. Ale dociągnąłeś sposobem napisania, bo z główną bohaterką można się utożsamić, poczuć jej żal i osamotnienie. Zatem tekst oceniam jako udany.

 

Pozdrawiam!

freki, wydaje mi się, że oba wskazane przez Ciebie znaczenia słów, są znaczeniami rodem z języka angielskiego. Tam faktycznie abominacja może znaczyć rzecz lub stwora, a czempion – gorliwego obrońcę czyjejś sprawy. Jeśli chodzi o moje zdanie, to abominacja faktycznie średnio brzmi w polskim, ale czempion z kolei ma dla mnie sens, choć faktycznie pozasłownikowy. Pozdrawiam!

freki, obietnica lepszych tekstów oczywiście zawsze mile widziana, ale żebyś nie zrozumiał mnie źle – moim zdaniem to naprawdę niezłe dark fantasy. A że uwagi dałem, no to właśnie po to, aby następne były jeszcze lepsze ;)

 

Zawsze bawi, gdy jakiś szaraczek, jak ja, napisze sobie “wykonanie raczej solidne”, a potem, ktoś tak niezawodny jak regulatorzy przychodzi i znajduje tony spraw do korekty. Most impressive, as always reg :)

Ale podtrzymam, że sposób napisania nie przeszkadzał mi w czytaniu – to najważniejsze.

 

Pozdrawiam!

Hej!

Komentując na bieżąco.

 

Bardzo podobają mi się dwa pierwsze akapity. Krótko, ale z klimatem tworzysz już zawiłą intrygę tajemnicy, motywacji i grozy.

 

Cała akcja z przybyszem i ponownie wymiana motywacji postaci również udana. Oczywiście zaklęcie pięciu pytań do trupa jest klasykiem, ale cóż, zawsze dodaje kolorytu. 

Jedynie szybkość decyzji Nesaf i jej otwartość na przybysza wydaje mi się trochę naiwna. Szybko mu ufa.

 

Opis przechodzenia przez zamek jest jak najbardziej poprawny, acz nie wiem, czy troszkę bym nie skrócił. Np. scena z wiszącymi ludźmi dodała dynamizmu, może dodałbym podobną jeszcze jedną. Albo przyciął niektóre pomieszczenia.

 

Później faktycznie jest wrażenie, że akcja nagle przyśpiesza. Albo przynajmniej jest rwana. Nie do końca pojąłem też pełną intrygę, o czym poniżej. Niemniej, pomysł jest bardzo dobry i co więcej plastyczny, dobrze go opisujesz, choć z powyższymi problemami. Może dało by się jeszcze “doklimacić”. Mam wrażenie, że w niektórych momentach klimat ulatywał. Np. w zakresie ekspozycji – część kwestii wyjaśnia narrator powiedzmy personalny, czy też uczestniczący, w każdym razie lekko zaangażowany w postać, z której perspektywy opowiada. I świetnie działa to na początku, choćby w drugim akapicie, który pochwaliłem. Absolutnie mi ta bezpośrednia ekspozycja nie przeszkadza.

 

Natomiast w momencie, gdy demon wchodzi w Etifedda. 

Zdążył jeszcze poczuć to okropne uczucie, zrozumieć, na czym polegał jego błąd. Nesaf nie była kotwicą, tylko pergaminem, na którym spisano kontrakt. Zabezpieczeniem, że zło nie wyleje się na zewnątrz. Lecz było już za późno, nie mógł z tym walczyć, nie miał sił się przeciwstawić.

Inna sprawa, że szczerze nie mam pojęcia, jak inaczej można by to wyjaśnić czytelnikom.

 

Zresztą podobnie przy tym fragmencie gdy Etifedd jest w kaplicy. Jakoś tak mi on nie pasuje.

 

Ostatecznie chyba jeszcze jedną związaną z tym kwestią jest naładowanie wątkami. Dużo ich tutaj, jak na tekst do 50k. I ładnie to spiąłeś, ale ich mnogość daje lekki chaos splatających się więzów. Jest co najmniej mieszana motywacja Etifedda, jego ojciec, potwory maści różnej, scena w lochach, oczywiście sama Nesaf i jej motywacje, a do tego jej matka, no i demon. Po prostu sporo, jak na klasyczne opko dark fantasy, bo jest zarówno motyw demona, ludzkich pragnień, dobra i zła, ale też artefakt, potwory, dziedzictwo itd. Widzisz, sporo tego. Może po prostu nie da się opowiedzieć rozbudowanych historii dwóch bohaterów w tekście o takiej objętości i zrobić to bez skazy?

Pisząc to mam też narastające poczucie szacunku, bo dopiąłeś to dobrze, zrealizowałeś pomysł, czego szczerze gratuluję. Powyższe to tylko jakieś moje luźne przemyślenia, które może pomogą na przyszłość. 

 

Wykonanie techniczne również solidne.

 

Część faktycznie była pisana na szybko, bo miałem główne sceny i potem, kiedy motywacja opadła musiałem je jeszcze jakoś zlepić w całość.

Chyba problem, z którym każdy się boryka, a przynajmniej ja na pewno. Także pełen szacun, że jednak dociągnąłeś do końca i to w dobrym, bibliotecznym stylu. Sam chciałbym znajdować w sobie tyle motywacji. Dlatego zasłużony klik za przyjemną lekturę. 

 

Pozdrawiam!

Chciałem stworzyć czystą fantastykę.

I jest git, wolno i tak :)

Jedno ci powiem; wielu rzeczy nie rozumiem i nie pojmuję ale jestem przekonany, że marzenia się spełniają, jeśli się w nie naprawdę wierzy :)

I za to trzymam kciuki, nie wątpiąc w powodzenie!

 

Hej Dawidzie!

Wczoraj w czasie ulewy dzieci usłyszały rozmowę swoich rodziców, że „po takim deszczu będzie wysyp grzybów”

Wydaje mi się, że lepiej “usłyszały, jak ich rodzice mówili, że”

Ale przełamali senność i zeszli z łóżek.

Zastąpiłbym “ale”, “jednak”.

– Zróbmy zawody, kto zbierze więcej. – zaproponował Robert.

Zaproponował jest paszczowe, więc bez kropki na końcu wypowiedzi.

– Skoro go wyrzuciłeś więc się nie liczy.

Zmieniłbym konstrukcję zdania – “Wyrzuciłeś go, więc się nie liczy”.

miał ze dwadzieścia centymetrów długości i był obrzydliwy

Nie wiem, czy jednak to nie za dużo – 20 cm to by prawie całą łydkę dziewczynki zajęło. Ale oczywiście nie mieszam się w wygląd świata, po prostu aż trudno mi sobie wyobrazić, by coś takiego się “wślizgnęło” pod nogawkę.

– Co to za głupia zabawa?! – mama wyglądała na bardzo złą. Było tak dlatego, że źle zrozumiała sens wiadomości. Odebrała ją jako żart.

Te dwa zdania są niepotrzebne, wszystko wynika z wypowiedzi mamy.

– Gdy powiemy prawdę nikt nam nie wierzy. – odparła jego żona – Musimy skłamać, że nasza córka zagubiła się w lesie, w pobliżu jezior. Bardzo możliwe, że się utopiła, bo mówiła, że idzie popływać.

Ponownie paszczowo, więc bez kropki przed “wierzy”. → i raczej “nikt nam nie uwierzy”

Nikt nie zauważył, że z jeziora jakieś trzydzieści metrów od nich coś zaczęło się wyłaniać. Była to olbrzymia głowa.

– Co to kurde jest?! – wrzasnął jeden z nurków, który pierwszy ją zauważył. Wszyscy zwrócili wzrok tam gdzie on.

O tyle bez sensu, że piszesz “nikt nie zauważył”, a w następnym zdaniu opisujesz, jak ktoś zauważa. Wypadałoby jedno zdanie między to wcisnąć, podkreślające upływ czasu.

 

Interpunkcja miejscami odjechała, ale nie mnie to wytykać, sam robię takie błędy.

 

Pomysł ciekawy i całkiem niezłe opisy. Leży trochę budowanie klimatu pod horror, za mało napięcia, emocji, za dużo informacji w stylu dziennikarskiej relacji. Bardziej czułem obrzydzenie robakami niż strach obezwładnianiem ludzi. I niby obrzydzenie jest dobrym krokiem do strachu, ale ponownie, zabrakło mi podbudowania klimatu pod horror. Niemniej, poza tym, to w sumie całkiem całkiem, historia spójnie opowiedziana. Mogło być jeszcze jakieś przesłanie z tego wynikające, ale no. Jest w porządku :)

 

Pozdrawiam!

 

 

 

 

 

 

 

Finklo, dziękuję bardzo, doceniam lekką archeologię w Twoim wykonaniu :). Z tego co pamiętam to w filmie “Krzysiu, gdzie jesteś?” Krzyś wydoroślał i poszedł do roboty.

Adamie,

oczywiście podałem łyżkę dziegciu, ale też dlatego, że chciałem być konstruktywny. Natomiast z mojej strony najważniejszy komunikat to: kupuję Twój świat i podoba mi się on, stąd też klik. Także tak trzymać!

Hej

Zgodnie z obietnicą wbijam!

Na wstępie – mądrzy ludzie się tu już wypowiedzieli, więc łapanki stricte błędów nie robię – podzielę się swoimi odczuciami i jakimiś przemyśleniami.

Dzień był chłodny i wilgotny.

Ktoś mądrzejszy ode mnie kiedyś napisał, że pierwsze zdanie nie powinno dotyczyć opisu pogody. Osobiście nie wiem, czy się z tym do końca zgadzam.

Co do pierwszego dialogu – kurczę, z jednej strony stworzyłeś dobrą dynamikę i dwie postaci dobrze się uzupełniające, aby rozmowa była ciekawa. Co więcej, to nawet ma sens do ekspozycji świata, że on zadaje Laurze pytania. Dla mnie główna wada tkwi w wypowiedziach Pena – są zbyt sztuczne, brzmią trochę jak zapis rozmowy w dzisiejszych portalach internetowych i to już po podwójnej weryfikacji. To chyba najbardziej źle wypada i wpływa na słabszy efekt całości.

Ale już od pierwszych zdań te dwie postaci dobrze mi ze sobą grają, mają dobrze dobrane style mówienia i przebłyski charakterów. Acz faktycznie podobne to do Geralta i Jaskra. 

 

Autentycznie wypadają opisy. Świat, który prezentujesz nie ma zaokrągleń, w miarę krótko udaje Ci się sporo opisać. Brawo.

 

Zasypana gradem pocisków Laura uskoczyła w bok i schroniła się za powalonym pniem.

To wypada mi trochę nieautentycznie, bo to jednak kule, nie strzały. Trudno tak sobie unikać gradu pocisków z bliska. 

 

Obecnie tylko członkowie Zakonu są w stanie pokonać te sadystyczne potwory, które lubują się w opętywaniu i pożeraniu ludzi. Wy zaś, szlachetni Elari, w swojej arogancji sądziliście, że możecie nad nimi zapanować. Dobrze wiemy, jak to się skończyło.

O dobra, ten fragment faktycznie mocno służy ekspozycji i wypada nienaturalnie. 

 

– Kiedy zniknęłaś w tamtym namiocie, sądziłem, że już po tobie – jęknął Pen

W sumie akapit, zaczynający się tym zdaniem, jest chyba niepotrzebny. Nic nie wniósł, jest skrótowy. Mogłoby go nie być.

 

Sam tekst i jego fabuła nie są porywające i jakby je streścić fabułę w punkty w sumie trudno byłoby to komuś sprzedać. Za mało się dzieje, a jak już, to nie do końca wiemy co, bo to tajemnica. Troszkę jak początkowa faza gry RPG, gdzie gracze sporo poznali, ale to się jeszcze nie łączy – muszą to rozgryźć w następnych sesjach.

ALE (dramatyczny zwrot akcji) będę klikał do biblioteki.

Dlaczego?

1) zaintrygował mnie świat stworzony – może nie jest on wielce oryginalny, ale ma klimat. Po prostu dobrze się go zgłębia, sprawia to sporą przyjemność

2) nie zarżnąłeś tego dobrego świata złym wykonaniem – technicznie jest jak najbardziej poprawne, a fabularnie jest średnio-dobre. 

 

Rezultat daje bardzo strawny tekst, który wcale się nie dłuży, jest spójny i od początku do końca dobrze się go czytało. Stąd klik.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Świetny wiersz bruce, znakomicie się to czyta ze względu na rytm, ale też narrację. Zrezygnowanie z bogini obłędu o tyle uważam za celne, bo od razu byłoby osądem bohatera. A tak, cóż, chyba pochwalić za skuteczność należy, bo faktycznie kto nie słyszał o Herostratesie.

Pozdrawiam!

Cześć Adamie,

 

bardzo dziękuję za komentarz. Faktycznie może idea pokazania co dzieje się za kurtyną stworzenia świata ma lekko brzmienie jak Silmarillion Tolkiena (czy raczej nędznej podróby – choć to nie była inspiracja akurat).

Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jak to się stało, że przez tyle lat bohater nie zorientował się o mrocznej stronie swojej przyjaciółki? Ona niby nie uważa swoich czynów za złe, ale jednak ukrywa je przed przyjacielem, czyli gdzieś podświadomie czuje, że robi źle.

Faktycznie to może nie wybrzmiewa. Na potrzeby tekstu i takiej ala mitycznej historii, przyjąłem, że świat się cały czas tworzy (ot choćby nie ma w nim jeszcze innych ras), ergo 1) czas to trochę pojęcie względne 2) prawdziwa natura istot dopiero wychodzi na wierzch. Ale masz rację, że jest to pewna niekonsekwencja. 

Końcówka opowiadania pozostawia pewien niedosyt. Liczyłem, że dziewczyna zaatakuje Helstena i potem będzie tego żałować, albo coś w tym stylu.

Rozumiem. Celem było zakończenie tekstu relatywnie otwartego z możliwością interpretacji tego co stanie się później. Osobiście mi najbardziej pasowała taka kontynuacja, którą wskazałeś i ostatnie zdanie z tego wątku miało ją lekko sugerować. Nie chciałem rozstrzygać, też pod kątem konkursu, okazało się, że Czytelnicy to bardzo różnie interpretowali (co fajne laugh).

Z chęcią przeczytam kolejne historie w tym uniwersum. Podeślij jakieś linki. Trzeba czytać w określonej kolejności?

Chyba każdy autor chciałby coś takiego usłyszeć, miło :). Zapraszam, bo akurat w tym tekście nie prowadzę typowej dla siebie narracji – osobiście wolę narratora bardziej zgryźliwego i ciętego na bohaterów. Teksty jak na razie są całe dwa z mojego uniwersum, obiecuję sobie szybsze tempo, ale no… 

Kolejność niby taka jak poniżej, ale bardzo się staram, aby to były odrębne pozycje, co zdaje się dotychczasowi Czytelnicy zaakceptowali.

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32779

https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33347

(tu na pewno będą ciągi dalsze, zresztą całość jest inspirowana na większym tekście, który do publikacji na Portalu się nie nadaje przez obszerność – gorzka ironia, albo pisze się za krótko, by wiele pokazać, albo za długo, by się nadawało na “krótką formę”, ok 50k znaków na razie nigdy mi nie wyszło, a byłoby optymalne). 

 

Dzięki bardzo i pozdrawiam!

Czołem!

Krótkie i na temat, ze znakomicie zbudowanym klimatem grozy, ale dobrze użytym w opowieści z dzieciństwa. Faktycznie wiszące mrocznie stroje wierzchnie wzbudzały zawsze jakąś obawę, zwłaszcza w okolicy starych szaf i ciemnych kątów.

 

Pozdrawiam i kilkam!

Hej

ciekawy tekst

 

Początek nie porwał, co traktuję jako minus. Za mało napięcia i osobistego doznania przy zdemaskowaniu istnienia potworów, jak na pamiętnik.

Dalej akcja się rozkręca, choć groza, zgryźliwość narratora i akcja są nie zawsze dobrze wyważone. Czasami zbyt szybko przechodzisz z jednego w drugie. Tutaj też zły zapis dialogów przeszkadza.

 

Niestety nie mogę powiedzieć, by mnie porwało. Mam wrażenie bardzo mocnego przegadania, a nawet w formie pamiętnika można zrobić to lepiej. Zwłaszcza, że ze względu na szczegółowy opis akcji to trochę i tak uległo zniekształceniu. Tekst jest dość długi, a nie mam wrażenia, że wydarzyło w nim się aż tak wiele przełomowych kwestii, które mnie porwały.

Natomiast sam pomysł na wampiryzm nawet ciekawy, taki bardziej naukowy.

 

Zabrakło mi jednak trochę emocji w tym tekście albo chociaż ironiczności, komentarzy narratora. 

 

Pozdrawiam!

Czołem,

oryginalny tekst, nie mój klimat, ale doceniam sposób poprowadzenia narracji oraz relacji narrator-czytelnik, bardzo ciekawe. Napięcie zbudowane udanie, trzymało, a zatem cel tekstu uważam za spełniony. Ogólnie przekazywanie w tekście więcej niż tylko zapisane, intrygujące. 

nie karzcie mi ich ciągle oglądać nie każcie mi oglądać tych jaskółek

Raczej “każcie”, bo to od “kazać”, nie od “karać” :).

Pozdrawiam!

O proszę, Anonimem była bruce, a wcale się aż tak nie spodziewałem :)

Cześć!

Uczciwie ostrzegasz, że nie ma fantastyki – ale nie zmienia to faktu, że to jest największą wadą tekstu dla mnie. Na Portal przychodzę poczytać właśnie fantastykę i choć Twój tekst ma ręce i nogi, nie razi mnie sposobem napisania ani przemyśleniami, to jednak jest to właśnie przeciwieństwo fantastyki – opis, fabuła w rzeczywistości. Nie mogę się jednak wyzbyć rozczarowania brakiem tych elementów nienaturalnych, zwłaszcza, że przecież nietrudno byłoby je tu dodać, ot choćby obraz mógłby ożyć, car przemówić itp. (tak w stylu subtelnej fantastyki jaką w niektórych tekstach znakomicie oferuje wypowiadająca się tu bruce). 

Niemniej, nie czytało się źle, klimat stworzyłeś, ale popraw to co wskazała Ambush. 

 

Pozdrawiam!

Anonimie, mam nadzieję, że pojawi się tu jeszcze parę osób, co by tą moją opinię zweryfikować, ale cóż, tekst zapadł mi w pamięć :)

Zaglądnąłem sobie po czasie – szkoda, że na razie nikt więcej się tu nie pojawił, zwłaszcza, że to z taką dokładnością przygotowane do szorta. Tekst na pewno zasługuje na więcej czytelników.

Hej, w sumie historyjka zabawna. Ale wykonanie tragiczne, chyba, że w zamiarze celowe, wtedy mogę po prosty powiedzieć, że tegoż zamiaru nie rozumiem. Ale jeśli nie to chociaż zapis dialogów i podstawowe literówki oraz interpunkcję można poprawić. Generalnie błędy tego typu nie przeszkadzają mi bardzo w odbiorze, ale tu ich nagromadzenie jest zbyt wysokie.

Niemniej, powodzenia!

Anonimie,

Bywało jednak, że nici życia nigdy tam nie trafiały, lecz wraz z innymi wplatano je starannie do specjalnych tkanin, łączących żywoty pozostałych członków rodzin i całych pokoleń. W ten sposób, mimo ostatecznego zakończenia, nić konkretnego stworzenia nadal cieszyła oko, współtworząc wraz z innymi wielobarwne kilimy. Prządki przy swych prząśniczkach dbały należycie o ich odpowiednie utrzymanie, układ wzorów i barw.

Mam tutaj pewną wątpliwość logistyczną. Na czym ma polegać wplecenie nici życia zmarłego do tkaniny jego rodziny? Mimo dalszego akapitu jest to dla mnie trochę niejasne zestawienie myśli “zmarli żyją w żywych, którzy o nich pamiętają”, z “każdy ma swoją nić życia”.

Z kolei unowocześnione warsztaty tkackie tkwiły

Agresywna aliteracja, chyba niecelowa.

i zwiewne. kilkuwarstwowe, proste szaty, wykonane z niezwykle delikatnej, lecz jednocześnie bardzo trwałej skóry ust Matki Prządki.

Wkradła się chyba niepotrzebna kropka.

Po upływie tysiąca lat pracy na Ziemi przy prząśniczkach, prządki mogły wyrazić chęć, aby podczas przekazywania podziemnemu światu szpuli swoich podopiecznych, pozostać tam na zawsze, wspomagając boginię Krustę w tworzeniu ziemskiej skorupy i czuwaniu nad jej prawidłowym funkcjonowaniem.

Z jednej strony ciekawe, bardzo ciekawe. Z drugiej strony piszesz wcześniej, że prządki nie miały pragnień. Pewien zgrzyt, choć rozumiem, że to drugie stwierdzenie to pewna generalizacja zapewne.

 

Ale dość tego marudzenia – tekst jest świetny. Pomysł spójny, plastycznie pokazany. Ma może parę niekonsekwencji, ale to kwestia jego krótkości. Spokojnie na tej bazie można by rozwinąć ten pomysł i wtedy wątpliwości udałoby się wyjaśnić. 

W każdym razie gratuluję i do biblioteki nominuję!

marzanie,

to bardzo miłe co piszesz.

Skądinąd, doskonale zobrazowałeś moje rozterki. Bo na Portalu pojawiłem się z potrzebą ekspresji swojego świata, który kręci się wokół złożonej historii książkowej. Ale ujawniania próbuję w krótkich formach, by ktoś (tak jak na przykład Ty właśnie) ocenił choćby ten wycinek, co mogę wykorzystać szerzej. 

A jak sam dobrze wiesz, na betę zawsze można wrzucić nieco więcej, dla zaufanych czytelników ;)

marzanie

wybacz, że chwilę kazałem czekać na odpowiedź.

Początek naprawdę dobrze napisany – oryginalna mitologia, dobrze dobrany język postaci i styl opisu. Wprowadzenia jest ani za dużo, ani za mało – wszystko było jasne i mogłem zagłębić się w lekturze reszty.

O widzisz, to znaczy, że drobne przepisanie się powiodło, cieszę się.

Doceniam ładne budowanie świata, które bardzo zachęca do poznawania go. Takie opowieści mogę czytać bez zmęczenia, a po zakończeniu żałuję, że poznałem tylko taki mały fragment uniwersum.

Również bardzo cieszy.

– jaskółki bardzo rzadko gniazdują na drzewach, a tutaj osłony przed drapieżnikami są na drzewach.

Prawda. Jaskółki wynikają z tego, że uparłem się na te ptaki ostatnio. Napisałem inny tekst, gdzie odgrywały ważną rolę, ale nie podobał mi się za bardzo i nie wrzuciłem go na Portal. Więc to moja nieuzasadniona jaskółofilia stoi za tym delikatnym brakiem logiki. 

– lisy i rysie rozszarpujące jaskółki w kolczastym zagajniku – trochę to przesadzone, w dodatku rysie są większe i same by się podrapały, lis może byłby zachęcony martwymi jaskółkami i bardziej pasuje. Może żbiki zamiast rysi? Są zwinniejsze.

Słuszna uwaga. 

(element graficzny, bo przecież musi pojawić się w każdym komentarzu)

debata (@Mleko) :: Wykop.pl

 

– noc pokazana jako domena drapieżników i coś, co budzi strach. Jest to niekonsekwencja w całym zamierzeniu opowiadania, ponieważ strach przed nocą jest typowo “cywilizacyjny”. Człowiek po prostu lepiej sobie radzi za dnia, ale jeśli żyje zgodnie z naturą, noc nie jest straszna. Mirtisi, którzy przez całą resztę opowiadania byli odmienni od typowych ludzi (i bardzo mi się to podobało) zostali w tym jednym miejscu sprowadzeni do poziomu współczesnego człowieka. Może gdyby mocniej zaakcentować w opowiadaniu, że noc jest rodzajem “tabu” i bohaterka celowo zmusza mirtisa do snu, żeby czegoś nie odkrył, nie odebrałbym tego jako problem.

O – bardzo dobra uwaga. Zapamiętam to sobie, bo mirtisi powrócą na pewno, a ich związek z naturą i harmonią jest właściwie ich najistotniejszą częścią. Trudno się odczłowieczyć jako autor/narrator, ale takie uwagi pomagają, dzięki!

Być może jest to kwestia odbiorcy, po prostu często śpię nocą w lesie i kiedy słyszę po raz setny “a nie strach tak w lesie spać” wprawia mnie to w zażenowanie. Miasto jest niebezpieczne nocą, nie las.

To w ogóle jest sprawa, o której nie myślałem. Nie mam przesadnego doświadczenia w tym zakresie, bo jestem mocnym mieszczuchem. Ale chyba masz rację, bo sam nie lubię bardzo centrum np. Krakowa, tak już w godzinach nocnych. A natura daje jednak nocą nieograniczony spokój.

– nie do końca załapałem, czy Bielka zwyczajowo morduje nocą losowe ptaki, czy akurat uparła się na te jaskółki, żeby pokazać, że na świecie musi panować równowaga: skoro Helsten dokonał ingerencji i sztucznie zwiększył szanse jaskółek na przeżycie, ona musi je wszystkie wymordować. Czy jeśli Helsten zacznie hodować owce w zagrodzie (przykład), ona też wyssie z nich krew, ponieważ sztucznie zwiększył szanse owiec na przeżycie i ochronił je przed wilkami? Na ile bohaterka jest w tym działaniu sprawcza (ma wolną wolę i czyni tak, ponieważ czuje, że musi przywrócić równowagę), a na ile jest narzędziem (siła wyższa używa jej, by przywrócić równowagę). Zakończenie wskazuje na pierwszy wariant.

Poruszyłeś gwóźdź programu. Na jaskółki Bielka uparła się przez Helstena, który zwiększył ich szanse na przeżycie, dokładnie jak napisałeś. Gdyby zaczął hodować owce, być może także Bielka miałaby z tym problem. Jeśli chodzi o balans między wolną wolą datelvy, a “siłą wyższą”, powiedziałbym, że coś pomiędzy, ze skłonieniem się ku temu drugiemu. Są one istotami i mają swoją wolę. Jednak Bielka, choć nie jest jakąś spaczoną istotą (a zupełnie spaczone datelvy to wgl jest potencjał), niewątpliwie nie widziała nic złego w tym co zrobiła. Być może nawet sprawiło jej to przyjemność, tak jak Helstenowi pomoc ptakom. Może trafnym porównaniem byłoby takie freudowskie sprowadzenie tego do popędów, które w tym wypadku u datelv są jeszcze mocniejsze, wręcz wyłączające do pewnego stopnia możliwość ich oceny moralnej. 

Opowiadanie byłoby ciekawym fragmentem większej całości, w której ludzie (lub potomkowie mirtisów) prowadzą wyniszczającą wojnę z datelvami, a zarzewie konfliktu bierze się właśnie z tej sceny.

O tyle mogę Cię rozczarować, że ludzie będą funkcjonować obok mirtisów, jako rasa do nich bardzo podobna, ale myśląca zupełnie inaczej, a przede wszystkim żyjąca “bardziej”, ze względu na ograniczony czas na świecie. 

Natomiast kwestia konfliktu – mam takie zamysły w głowie i może się to pojawi. 

Całość wynika z tego, że datelvy znakomicie, w ocenie przeciętnej istoty żywej, funkcjonują w stanie natury. Tam faktycznie mogą być jednostkami nimfo-elementarnymi z bajek dla dzieci. Jednak w zwarciu z zagospodarowaniem tego stanu w jedną lub drugą stronę, pojawia się ich bezwzględna strona, a przy tym potężna moc. Liczę, że uda mi się to pokazać w jakimś tekście.

 

Ostatecznie, mam też wrażenie, że mogłem ten tekst uczynić dłuższym, ale okazało się to dopiero po jego skróceniu i poprawkach. Wtedy lepiej mógłbym pewne rzeczy opisać, dopisać kilka scen. 

 

Niemniej, twój odbiór tekstu mnie cieszy i doceniam bardzo merytoryczność twojego komentarza. Takie opinie naprawdę pomagają :).

 

Pozdrowionka!

W myśl "bylejaka z cukrem", mi można przypisać każdy dzień, choć pewnie najbardziej poniedziałek ;)

bruce

jak zawsze subtelnie wpleciona w życie fantastyka. Tak myślę, że gdyby kiedyś kosmicie pokazać ludzkość wyłącznie poprzez Twoje teksty, to mieliby piękne mniemanie o nas :)

Cezary laugh

Lord Of The Rings – frodo-sam: I cannot allow you before Théoden king…

 

Meanwhile pokrzywy:

the wind under your wings – THE LORD OF THE RINGS: The Two Towers (2002) +…

 

 

Kurdebele, dlaczego ja teraz takie pomysły na odpowiadanie roślinne wymyślam :)

A to prawda, Ambush, dzięki, że czuwasz. Ja trochę nie podbijałem, bo się zastanawiałem na ile podołam, ale no… Podbijam!

To jest tylko opinia jednego człowieka. Komuś innemu mogłoby się to bardziej spodobać. Nigdy nie wiesz. Dlatego trzeba pisać tak, jak ma się ochotę i już :)

Albo aż jednego człowieka wink

 

Czuj się doceniona, amen!

 

To czekamy na następne konkursy :)

Powtórzę się spod swojego tekstu – znakomity konkurs, od A do Z profesjonalnie przeprowadzony i wzbudzający wiele entuzjazmu, mimo, że termin był przecież długi. Były rozmowy w wątku konkursowym, dyskusje w komentarzach, sporo tekstów i potężna t a b e l k a :). Także brawa dla Jurorki, czapki z głów.

 

Przeczytałem większość tekstów konkursowych, fascynujące, jak z innej strony ujmowały tematykę. Każdy pełen nowej refleksji, nowych wrażeń. Gratulację wszystkim!

 

I wreszcie gratulacje dla Zwycięzców! O tekście Marzana już pisałem i na becie i w komentarzu – dla mnie to opowiadanie kompletne i znakomite, cieszę się, że zwyciężyło. Być może jeden z lepszych tekstów, który czytałem na Portalu (w mojej skromnej opinii). Z kolei opowiadania Finkli i Marszawy pozostawiły we mnie tak wiele obrazów i przemyśleń, że jeszcze długo będę je wspominał. Zasłużone podium i brawa dla Was!

 

Do zobaczenia w kolejnych konkursach!

Holly!

Zacznijmy od najważniejszego – wielkie dzięki za ten konkurs! Od początku wzbudził on sporo entuzjazmu na Portalu i mam wrażenie, że ochota to utrzymywała się przez cały czas jego trwania. Wyszło parę dobrych tekstów, w tym zwycięski Marzana (a szkoda, że tego piórka za to nie dostał!). 

Przyjęłaś na siebie cały ciężar oceny opowiadań i… świetna jest ta tabelka! 

Jednym słowem, nic tylko czekać aż przygotujesz jakiś kolejny konkurs, do czego szczerze zachęcam, bo ten wyszedł znakomicie.

 

Co do mojej pozycji konkursowej.

Cieszę się, że w ramach wrzucenia odświeżonego tekstu usunąłem kilka błędów, które wskazałaś. Mój skaner jednak też jeszcze jakoś działa.

Odnośnie cytatu, który przytoczyłaś – lubię, czasami niesłusznie, uczynić tekst pompatycznym, tak aby refleksja sięgała jednak daleko. To nie zawsze pasuje, ale chyba po prostu pisanie wydaje się najlepszym środkiem ekspresji takich przemyśleń :).

Co do jakości tekstu, sam sobie lekko strzeliłem w stopę, bo zachciałem wdrażać własne uniwersum, co troszkę ogranicza. W pełni byłem tego świadom, co więcej jestem poruszony pozytywnym odbiorem. Tym bardziej wynik “8” w pomysłowości mnie cieszy. 

 

No i cusz… jeszcze raz dzięki i wielkie pozdrowienia!

Ave 2xCezarze, chwała i sława!

Bardzo cieszy mnie, że tekst się spodobał, bo ujęcie trochę mitologiczne stanowiło pewien eksperyment. Tym fajniej, że to akurat doceniłeś.

Końcówka wyszła trochę na ostro, ale tak musiało być.

Ja to tak nie umiem, żeby było tylko dobrze albo tylko niedobrze, gdybym miał powiedzieć, co cenię w tekstach najbardziej to niejednoznaczność (…).

W kwestii natury Natury (taki zapis celowy), posłużę się cytatem: "bo to zła kobieta była" ;)

No i jednym zdaniem spuentował cały tekst ;)

Ale teraz to nie będę obiektywy oceniając, bo mnie wczoraj pokrzywy poparzyły :)

 

Dzięki i pozdrowionka!

Ogólnie to nie żeby to kogoś interesowało na tym etapie, ale mimo wszystko donoszę, że tekst został lekko zmodyfikowany, zgodnie z zapowiedzią. Zapewne 99% Użyszkodników, którzy mieli go przeczytać już to zrobiło, ale co tam.

 

Bo zdaje się, że pozostawienie grafiki przez Jurorkę oznacza, że mogę sobie zedytować laugh

 

Pozdrowionka dla wszystkich

Czołem Reg!

A jakoś mi się miło zrobiło po Twoim komentarzu, dziękuję bardzo. Ucieszyło mnie, że Ci się spodobało.

mi się zdaje, że życie… → mnie się zdaje, że życie

mnie czy mi? tobie czy ci? – Słownik języka polskiego PWN

Dla mnie się wydaje, że masz rację cheeky

w których ptaki mogły porobić sobie gniazdka. → A może: …w których ptaki mogły uwić sobie gniazdka.

Wyszły braki w zasobie słownictwa…

Centrum mglistego światła niewyraźnie majaczyło się w powietrzu… → Centrum mglistego światła niewyraźnie majaczyło w powietrzu

A widzisz, całe życie używałem nieprawidłowego “majaczyć” w nieodpowiednim kontekście. Dziękuję.

 

Poprawki naniesione!

Pozdrawiam!

W pewnych aspektach widać go także w “Diunie” – źli Harkonnenowie kąpią się w ropie i wszystko industrializują na potęgę. Ale nie powinni zadzierać z potęgą pustyni…

O bardzo dobry przykład, w sumie jeszcze lepszy, bo tam fanatyzm pustynny ma swoje różne oblicza.

Dobrze, że widać siłę roślin. O to chodziło. My naprawdę nie przeżylibyśmy bez nich.

I to chyba tak lub inaczej wybrzmiewa w każdym tekście konkursowym :)

 

Owszem, wiele komentarzy i podtrzymywanie dyskusji pod tekstem to mój znak firmowy. 

Otóż wiem, podziwiam i staram się podpatrywać ;)

A jaki masz stosunek do Feruuma?

Tutaj chyba negatywny, bo jednak niemiło postanowił swoim wyznawcom nakazać napaść na inne bóstwo. Nie widzę większej idei poza żądzą władzy i potęgi. Z tymi żołnierzami to może nawet nie jest kwestia brania ich strony, ale opisałaś ich cierpienie na tyle przekonująco, że duża część mojego przejęcia tekstem dotyczy współczucia dla nich. Bolą mnie kolejne ciosy dla armii i świadomość, że będzie tylko gorzej. A btw tutaj śródtytuły dodają klimatu.

Hmmm. To miała być potyczka dwóch bogów. Tak się złożyło, że roślin i żelaza. W sumie, od roślin do natury jest bardzo blisko.

Tutaj również masz rację. Niemniej częsty schemat, rywalizacja industrializmu z przyrodą, ot jakieś elfy z lasu i buchające ogniem kotły tego, czy innego Mordoru lub Isengardu :). Chcąc nie chcąc ten schemat podświadomie widzę. 

Ja tam konkwistadorów nigdy nie lubiłam, ale Aztekowie też nie byli miłymi ludzikami, których chętnie zaprosiłoby się na grilla.

Hihi, może jednych i drugich nie na grilla. Chociaż, tak dla zgody, kto wie? Każdy dostałby po karkówce i by się odechciało mordowania bez celu. Ew. sojowe zastępstwa, by nie było sporu.

Chciałam w tym tekście pokazać potęgę roślin, różne sposoby, w jakie mogą nam zaszkodzić. Kolce też są w roślinnym arsenale i żal było wykreślać tę pozycję.

To w pełni się udało, faktycznie aspektów uprzykrzania życia jest aż tyle, że mi się żal tych żołdaków zrobiło. A kolce, no fakt, klasyka. Kolce muszą być.

Acz oczywiście rozumiem, że odstępstwo od wcześniejszej narracji może się nie podobać.

Tak jak o tym mówisz, to rozumiem, oczywiście.

Akceptuję! Przyjmijmy, że nie wszystko musi być złożonym systemem powiązanych pojęć laugh

Finklo,

już wiele zostało powiedziane, bo, jak zawsze, zręcznie moderujesz dyskusją w komentarzach, ale skromne dwa grosze ode mnie.

Przede wszystkim, satysfakcjonujące klasyczne fantasy. Nic dodać, nic ująć.

 

Po drugie, a tu się wyróżnię od innych komentujących, a co, ja kibicowałem żołnierzom, co jest efektem obrazowo opisanego przez Ciebie mozołu i trudu oraz cierpienia. Już pal sześć ich motywację, po prostu współczułem im jako ludziom. Druga strona monety w tym jest taka, że oprócz przedstawienia tego wątku w sposób prosty, jako rywalizacji natury z żelazem, wykreowała mi się też inna wizja – armii jako konkwistadorów, odkrywców, poskramiaczy. I o ile nie kojarzy nam się to dobrze, to jednak też ludzie tacy posiadają w sobie coś ciekawego, co sprawiło, że działali. Ofc, efekty często są straszliwe, ale nie zawsze. Zresztą nie o ocenę etyczną mi chodzi, a o fenomen psychologiczny, który jest ciekawy. 

Rozgadałem się :)

 

Żeby zupełnie gołosłownym nie być, dwa fragmenty, które mi mniej pasują:

W końcu wróg nadszedł. Obrońcy walczyli zawzięcie i ofiarnie. Pułapki w przeważającej większości zadziałały zgodnie z oczekiwaniami. To wszystko jednak nie powstrzymało natarcia, bo napastników było bardzo wielu. Zbyt wielu.

Bardzo krótkie w stosunku do opisu przygotowań kapłanów i akolitów. 

Wojacy nie mogli wiedzieć, że to Florea stała za łowieckimi instynktami drapieżników. Wprawdzie władała tylko roślinami, ale potrafiła sprawić, że ze zwierzęcych legowisk wyrosną setki kolców, które nie pozwolą stworzeniom spać. Późniejsze pokierowanie ich we właściwe miejsca przy pomocy wiatru, zapachów i ziół miękko ścielących się pod łapy tylko w jedną stronę było już równie łatwe jak rozwijanie kwietnych pączków na wiosnę.

Rozumiem to przełamanie narracji, bo jakoś trzeba było wyjaśnić skąd te zwierzęta, ale mimo to nie pasuje mi nagłe wspomnienie o czymś spoza perspektywy żołnierzy. Niepotrzebnie uderza w klimat “ale co się dzieje, my nic nie rozumiemy, straszne to, bo nie wiemy o co chodzi”.

 

Ale to tak na potrzeby udowodnienia, że czytałem ze zrozumieniem. Naprawdę dobrze napisane. 

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Anet, dziękuję pięknie!

 

Pytanie techniczne, czy 

Sympatyczne > Przyjemnie się czytało ?

czy raczej

Przyjemnie się czytało < Sympatyczne ?

a może wręcz

Przyjemnie się czytało = Sympatycznie ?

:)

Niewątpliwie oba przynoszą radość, lecz warto rozsądzić, by autor potraktować to mógł jako rekomendację do działania w danym kierunku.

A przeczytać serię Twoich komentarzy pod różnymi tekstami jest zarówno przyjemne, jak i sympatyczne i krzepiące :)

Pozdrawiam cieplutko!

Witam Jurorkę i przepraszam, że samozwańczo targnąłem się na poletko grafik do tekstów!

Marszawo, bardzo dobry tekst, spójny, z przesłaniem, niby krótki, a jednak wiele się dzieje i sporo myśli w nim zamknęłaś. Tytułowe sformułowanie Królowa Renet niesamowicie klimatyczne. 

Pozdrawiam i powodzenia!

Czołem Jolu!

– Nie znam odpowiedzi na to pytanie – przyznał robot klasy M/poziom trzeci. – Herbata jako roślina nie posiada moralności. 

O patrz, ja o tym całe opko konkursowe napisałem, a Ty w jednym zdaniu wyjaśniłaś temat :)

Zatrzymali się. Unieśli kaptury. Nie posiadali twarzy, jedynie przydymione wiśniowe światło emanowało nienachalnie z głów. Spojrzeli z wnętrza swoich dusz, bo nie mieli oczu.

Może zwyczajny opis, ale dla mnie jest kapitalny. Wyobrażam to sobie jako bardzo niesamowite. “Przydymione wiśniowe światło” – nie wpadłbym sam, ale widzę to oczami wyobraźni i jest piękne.

 

Przejmujące opowiadanie (a miało być drabble ;p). Przede wszystkim, chciałbym docenić to, że każdy tekst potrafisz napisać w sposób nieoczywisty, bardzo wyjątkowy. Do tego zręcznie posługujesz się naprawdę estetycznym, artystycznym językiem. Największy mój zachwyt powyżej. Niektórzy potraktują to jako oniryzm, ale mi nie do końca aż tak to wybrzmiewa. Bardziej widzę w tym artystyczny środek przekazu.

Jedyna moja wątpliwość jest co do głównej roli rośliny w tekście, ale to nie mój problem ;p.

 

Wtedy zobaczyli spaloną planetę, a gdy zobaczyli ją oczami duszy, to znaleźli się jednocześnie tam i zostali tu. Pochwycili zeschnięte słowa i rozrzucili. I gdy, niczym ziarna, dotknęły spalonej ziemi, każde otrzymało mikrokroplę herbaty z kubka. I stawały się tym, czym były kiedyś, dawno temu, tysiące, miliony lat przed spaleniem planety. Stawały się dębem, bo słowo dąb niosło w sobie informację o wszystkim, czego potrzebowało drzewo, by dębem zostać. Stawały się różą, bo róża wiedziała, jak ma wyglądać i jak rosnąć. Mak wiedział, jak kwitnąć, jaśmin jak pachnieć, każde słowo było pełną informacją, czym jest, a czym nie. Oset kłuł, pokrzywa parzyła, bluszcz wił się tam, gdzie go nie chcieli. Słowa ożyły. 

Co do tego fragmentu, bo do niego Przedmówcy się odnoszą licznie – uważam, że jest ciekawy. Może przez to, że mój tekst konkursowy pisałem z perspektywy światotwórczej, to tak na to patrzę.

Przyjmując, że mamy nicość, pożogę, coś musi się jakoś zacząć. Jakoś podejrzanie często zaczyna się od słowa (ew. “Słowa”). Albo od nazwania, bo wtedy coś zaczyna mieć dla nas znaczenie. Dostrzegam to w tym fragmencie.

Także ja traktuję to na plus, niesie w sobie dużo refleksji na temat rzeczywistości i jej powstania. 

 

Klikam (chyba nie potrzebujesz, ale że Wielkich Skrybów od paru dni nie ma i kto tam wie, ile komu naklikano, to mi wolno).

Do piórka też kliknę, bo zaimponowałaś tym tekstem.

 

Pozdrawiam!

Informuję, że tekst zaktualizowałem, pod wpływem w miarę zgodnej opinii wszystkich, że początek się dłuży. Natomiast zostawiam na razie wersję bez zmian i wrzucę nową dopiero po tym, jak tekst przeczyta Holly, aby być uczciwym co do treści opublikowanej w terminie konkursu.

Tak czy inaczej – dziękuję Wszystkim za uwagi :)

Tarnino, bynajmniej nie lekceważę!

Co zapisane w excelu, będzie zapisane w Niebie

Tabela punktacji, ho ho, profesjonalnie. Czyli będzie: "no ale już wpisałam w exela"? :p

Hej TaTojota!

Świat jest dwubiegunowy, a ich pochodnymi są szarości. I nie jest to przypadek, bo poznanie ma związek z empirią. Ta zaś kataloguje wszystko pomiędzy plusem i minusem. W tym sensie, wszystko zostało już poznane. Nawet to, co dopiero odkryjemy.

Nie wiem właśnie, czy świat jest dwubiegunowy, czy raczej jego postrzeganie przez nas takie jest. Z drugiej strony, świat jest taki jak go nazwiemy i na ile go poznaliśmy? Gryząc to właśnie od strony „pozaludzkiej”, na co pozwala nam literatura, zwłaszcza fantastyczna, ale i powiedzmy, natchniona, jak m.in. w Księdze Rodzaju lub wspomnianym przez Ciebie Silmarillionie, mamy świat bez skategoryzowania ludzkiego, a zatem także i siatki naszej siatki pojęciowej. Co choćby sprowadza się do tej kwestii, którą podniosłeś co do metafory. Jednak z tego jak coś ocenimy, nie koniecznie można wnioskować, że coś takie jest, choć fakt – nie ma nikogo innego, kto oceni to odmiennie od nas. Trochę jednak taka Gilotyna Hume’a.

Dlatego trudno będzie wymyślić trzecią drogę. A nawet jeśli się uda, to kto Cię zrozumie?

Wątpię, by mi się udało wytworzyć coś niezrozumiałego :). Odkrywczości sobie przypisywał nie będę, to raczej kawałek przeciętnego rzemiosła literackiego. Jak pisał o sobie kiedyś Feliks Kres: Byłem uczniem, potem czeladnikiem, teraz, po dwudziestu latach, mam już własny warsztacik. Gdybym był krawcem, to na ścianie domu wisiałby szyld o treści „Krawiectwo lekkie. Feliks W. Kres”.

Z tym, że ja to może etap przed uczniem i do szyldu mi daleko laugh

jednak zrezygnowałbym z metafory. Przynajmniej w takiej formie, jaka jest w tekście. Owszem, ona jest potrzebna, ale w niebanalnej formie. Stosujesz kliszę, w miejscu, w którym chodzi o oryginalność. Zatem: Stwórz metaforę godną Mordoru!

Dobre, dobre z tym Mordorem. 

Odnośnie opisu – może masz rację. Poczułem rzucone wezwanie i rękawicę podejmuję, chcąc wymyślić coś nowego. Silmarillion na półce jest, więc słuszna sugestia, by tam sobie sięgnąć.  

There will be no dawn for men

 

Pozdrawiam!

Witaj TaTojto!

Bardzo dziękuję za ciekawy i rozbudowany komentarz.

Początek trąci patosem, ale, jak rozumiem, jest to celowy zabieg, by domknąć wątki fabularne. I trochę wprowadzić w błąd czytelnika. Podczas stworzenia bogowie ustalają, że świat ma być piękny (cokolwiek to znaczy) oraz harmonijny (kryterium bardziej policzalne). Jest to sugestia, że ma być DOBRY. Nic bardziej mylnego. Co prawda harmonijny nie do końca oznacza „w równowadze”, no ale, co tam! Niech będzie. Skoro świat musi być harmonijny, to co trzeba stworzyć aby zrównoważyć dobro?

ZUOOO!

I tak, i nie. Jak już, gdzieś chyba wyżej napisałem (co normalne, nie oczekuję, że czytelnik oprócz tekstu będzie czytał pozostałe komentarze, chętnie zresztą rozwinę myśl), w założeniu moim – autora – Bielka nie ma być przejawem zła. Tzn. ma być raczej pokazaniem, że natura jest dzika i nie kieruje się wytycznymi dobro-zło, a już na pewno nie będzie się sama według tych kryteriów oceniać.

Z drugiej strony, masz rację – my, istoty żywe/rozumne, możemy to ocenić jako coś złego. I teraz jeszcze to wszystko wymieszać w ożywione aspekty przyrody i robi się zagmatwanie etyczne :)

Ale w pełni zgadzam się, że w naszym ogólnym mniemaniu przyroda (zwierzątka, zieleninka, drzewka, ptaszki) automatycznie są dobre, dopóki nie wjeżdża postapo i zmutowane pnącza. Tymczasem, nie musi tak być. Te same ćwierkające ptaszki mogą obdziobywać, zwierzątka zabijać itp. I nie ma w tym nic złego, ani dobrego. Jest to jakaś równowaga, harmonia, której my, samoświadomi z wolną wolą, nie do końca musimy rozumieć, bo umyka naszym kryteriom. 

Kącik filozoficzny wyszedł ;)

Hmm… Nie do końca rozumiem. Przecież oni są „Przed początkiem wszystkiego (…)”, wiec tworzenie jakichkolwiek porównań nie ma sensu, bo istnieje tyle, co NIC. W NIC nie ma słońca, tym bardziej jego wschodów i zachodów.

Bardzo trzeźwa uwaga, myślałem o tym podczas pisania. Równocześnie metafora, jako środek stylistyczny skierowana jest do czytelnika – ma mu pomóc zrozumieć, ogarnąć, zwłaszcza to, czego nie widział i nie zna. Dlatego pozwoliłem sobie na takie uproszczenie dla odbioru, estetyki. Twoje spostrzeżenie, jak najbardziej słuszne, ale zostawiam.

W końcu istnienia nie takich rzeczy, już dawno temu, udowodnili naukowcy radzieccy.

Trzeba by się Gryzoka Pospolitego spytać. On ma wtyki w Gryzońskich Partiach Robotniczych :)

ŚWIETNE OBRAZKI, gratuluję autorowi/ce.

Zatem gratulacje dla sztucznej inteligencji, czy też mojej naturalnej głupoty, która zaprzęgła ją do pracy :)

 

Dzięki za podzielenie się ciekawymi uwagami!

Jolu

dziękuję za wpadnięcie i szóstego klika, doceniam go równie laugh

Jedynie zbyt szybko się kończy. Mam wrażenie urwania fabuły

Cóż, postaram się, żeby było więcej w przyszłości, skoro dało się to przeczytać :)

Dobrze się czytało, podobał mi się opis Bielki i ilustracje i taka sielankowość całości.

Bardzo mnie to cieszy, bo był to pewien eksperyment

Ambush

bardzo dziękuję!

Wciągnąłeś mnie i będę szukać kolejnych opowiadań, ale po wakacjach ;)

Cieszy mocno, postaram się nie zawieść laugh

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka