
komentarze: 423, w dziale opowiadań: 354, opowiadania: 153
komentarze: 423, w dziale opowiadań: 354, opowiadania: 153
Czołem!
Profesor Marzecki spojrzał w okno. Pogoda nie rozpieszczała. Ciemne chmury przysłaniały całkowicie niebo, silny wiatr przechylał drzewa bez miłosierdzia, a strugi deszczu malowały szerokie smugi na szkle.
Fatalny pejzaż – pomyślał, unosząc do ust filiżankę parującej herbaty. Już po pierwszym łyku poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po ciele.
O tyle niezły początek, że dokładnie to robiłem zaczynając czytać Twój teks :)
Jej ciało znaleziono dziś rano w jej mieszkaniu.
Powtórzonko, może być bez tego pierwszego “jej”.
– Czy wiadomo dlaczego? – mężczyzna pokręcił głową.
Mężczyzna wielką literą – to didaskalia bez odgłosu paszczą – ale co ja się będę wymądrzał, regulatorzy jest nie tylko mądrzejsza ode mnie, ale obiektywnie mądra, czego przykład widać powyżej, więc pod tym względem polecam zastosować się do jej uwag i znakomicie na tym wyjść ;)
Co? –
Zbierało się mu na wymioty.
– Co? -
Zbierało się mu na wymioty.
Zresztą reakcja profesora, choć dość wiarygodna, to jednak jakaś taka niezbudowana. Od razu go to tak rusza, a nawet nie było zdania o tym, że lubił magistrantkę. Ot choćby jej krótkie wspomnienie by to wzmocniło.
Spotkanie z byłym uczniem, oczywiście rozumiem fabularnie, ale kompletnie mi nie pasuje do budowanego klimatu. Jest trochę losowe i widać, że po prostu miało być, nie ma w nim naturalności.
Ogólnie – dużo poświęcasz na klimat i to na pewno na plus. Przez to akcja jest ograniczona i ma niedopowiedzenia, które momentami przeszkadzają mniej, momentami bardziej.
Nie uchwyciłem ostatecznej sceny, przepraszam. Tzn. rozumiem, że obrazy były źródłem samobójstw, ale dlaczego Franciszek je malował w taki sposób? Skąd miał wizje senne? Oczywiście, to fantastyka, ale mimo to powinien być pewien związek przyczynowo skutkowy. Nie spina się także motywacja Franciszka, brakuje wyjaśnienia dlaczego to robi. Refleksje na temat jestestwa są raczej zaczynkiem do tego, nie odpowiedzią.
Czy opowiadanie to horror? Da się to obronić. 90% sił włożyłeś w klimat i to wyszło dobrze. Fabularnie się nie spięło satysfakcjonująco, poszczególne sprawy z siebie nie wyniknęły.
Także są plusy dodatnie i plusy ujemne ;)
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej twórczości!
Finklo, Ambush – dziękuję bardzo :)
A tak “obok drogi”, to czy w związku z tym, że grafik oznacza po angielsku “glitch” (heh), to jest jakiś sposób weryfikacji swojego wyrobienia, czy metodą analogową?
Oczywiście, żeby nie było, że ja teraz żądam sprawdzania tego za mnie, obczajenie, czy się przeczytało te kilka/kilkanaście tekstów ze swojego dnia mnie nie przerasta, pytam by zaspokoić swój pierwszy stopień do piekła :)
bruce, myślę, że jesteś błogosławieństwem dla każdego, zwłaszcza początkującego, autora na Portalu, a to, że ktoś tego nie docenia, zupełnie na to nie wpływa.
Ale w takim razie zgłaszam postulat, by uznać, że bruce wyrobiła 130% normy jako dyżurny! Przodowników pracy nam trzeba!
Czołem
Narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym jak zawsze ryzykowna.
– Słyszę cię. To brzmi naprawdę ciężko – kiedy mówisz „nie mogę dłużej”, czuję, że jesteś wyczerpana i przytłoczona. Masz prawo się tak czuć.
– Jestem tu i słucham. Możesz pisać wszystko – chaotycznie, krótko, w emocjach, bez poprawiania. Nie oceniam, nie analizuję na siłę – po prostu przyjmę to, co chcesz wykrzyczeć na papierze (albo do ekranu). Jeśli chcesz, możesz zacząć od opisu tego, co czujesz, gdy myślisz o pracy. Albo po prostu napisz wszystko, co masz w głowie, bez porządku.
Zrezygnowałbym z myślników w trakcie wypowiedzi. Bardzo mylą.
Opko generalnie z wydźwiękiem smutnym i bardzo udanie stworzyłeś klimat melancholii. Natomiast nie ma w nim nic odkrywczego, a zaryzykuję, że nie ma w nim także fantastyki. Dlatego też fabularnie nie porwało. Ale dociągnąłeś sposobem napisania, bo z główną bohaterką można się utożsamić, poczuć jej żal i osamotnienie. Zatem tekst oceniam jako udany.
Pozdrawiam!
Kurczę, jak na tak krótki tekścik, to naprawdę niezłe. Napięcie, klimat, a to wszystko w mniej niż 2k znaków, uszanowanko za to ;)
freki, wydaje mi się, że oba wskazane przez Ciebie znaczenia słów, są znaczeniami rodem z języka angielskiego. Tam faktycznie abominacja może znaczyć rzecz lub stwora, a czempion – gorliwego obrońcę czyjejś sprawy. Jeśli chodzi o moje zdanie, to abominacja faktycznie średnio brzmi w polskim, ale czempion z kolei ma dla mnie sens, choć faktycznie pozasłownikowy. Pozdrawiam!
freki, obietnica lepszych tekstów oczywiście zawsze mile widziana, ale żebyś nie zrozumiał mnie źle – moim zdaniem to naprawdę niezłe dark fantasy. A że uwagi dałem, no to właśnie po to, aby następne były jeszcze lepsze ;)
Zawsze bawi, gdy jakiś szaraczek, jak ja, napisze sobie “wykonanie raczej solidne”, a potem, ktoś tak niezawodny jak regulatorzy przychodzi i znajduje tony spraw do korekty. Most impressive, as always reg :)
Ale podtrzymam, że sposób napisania nie przeszkadzał mi w czytaniu – to najważniejsze.
Pozdrawiam!
freki: Przed zmrokiem
Hej!
Komentując na bieżąco.
Bardzo podobają mi się dwa pierwsze akapity. Krótko, ale z klimatem tworzysz już zawiłą intrygę tajemnicy, motywacji i grozy.
Cała akcja z przybyszem i ponownie wymiana motywacji postaci również udana. Oczywiście zaklęcie pięciu pytań do trupa jest klasykiem, ale cóż, zawsze dodaje kolorytu.
Jedynie szybkość decyzji Nesaf i jej otwartość na przybysza wydaje mi się trochę naiwna. Szybko mu ufa.
Opis przechodzenia przez zamek jest jak najbardziej poprawny, acz nie wiem, czy troszkę bym nie skrócił. Np. scena z wiszącymi ludźmi dodała dynamizmu, może dodałbym podobną jeszcze jedną. Albo przyciął niektóre pomieszczenia.
Później faktycznie jest wrażenie, że akcja nagle przyśpiesza. Albo przynajmniej jest rwana. Nie do końca pojąłem też pełną intrygę, o czym poniżej. Niemniej, pomysł jest bardzo dobry i co więcej plastyczny, dobrze go opisujesz, choć z powyższymi problemami. Może dało by się jeszcze “doklimacić”. Mam wrażenie, że w niektórych momentach klimat ulatywał. Np. w zakresie ekspozycji – część kwestii wyjaśnia narrator powiedzmy personalny, czy też uczestniczący, w każdym razie lekko zaangażowany w postać, z której perspektywy opowiada. I świetnie działa to na początku, choćby w drugim akapicie, który pochwaliłem. Absolutnie mi ta bezpośrednia ekspozycja nie przeszkadza.
Natomiast w momencie, gdy demon wchodzi w Etifedda.
Zdążył jeszcze poczuć to okropne uczucie, zrozumieć, na czym polegał jego błąd. Nesaf nie była kotwicą, tylko pergaminem, na którym spisano kontrakt. Zabezpieczeniem, że zło nie wyleje się na zewnątrz. Lecz było już za późno, nie mógł z tym walczyć, nie miał sił się przeciwstawić.
Inna sprawa, że szczerze nie mam pojęcia, jak inaczej można by to wyjaśnić czytelnikom.
Zresztą podobnie przy tym fragmencie gdy Etifedd jest w kaplicy. Jakoś tak mi on nie pasuje.
Ostatecznie chyba jeszcze jedną związaną z tym kwestią jest naładowanie wątkami. Dużo ich tutaj, jak na tekst do 50k. I ładnie to spiąłeś, ale ich mnogość daje lekki chaos splatających się więzów. Jest co najmniej mieszana motywacja Etifedda, jego ojciec, potwory maści różnej, scena w lochach, oczywiście sama Nesaf i jej motywacje, a do tego jej matka, no i demon. Po prostu sporo, jak na klasyczne opko dark fantasy, bo jest zarówno motyw demona, ludzkich pragnień, dobra i zła, ale też artefakt, potwory, dziedzictwo itd. Widzisz, sporo tego. Może po prostu nie da się opowiedzieć rozbudowanych historii dwóch bohaterów w tekście o takiej objętości i zrobić to bez skazy?
Pisząc to mam też narastające poczucie szacunku, bo dopiąłeś to dobrze, zrealizowałeś pomysł, czego szczerze gratuluję. Powyższe to tylko jakieś moje luźne przemyślenia, które może pomogą na przyszłość.
Wykonanie techniczne również solidne.
Część faktycznie była pisana na szybko, bo miałem główne sceny i potem, kiedy motywacja opadła musiałem je jeszcze jakoś zlepić w całość.
Chyba problem, z którym każdy się boryka, a przynajmniej ja na pewno. Także pełen szacun, że jednak dociągnąłeś do końca i to w dobrym, bibliotecznym stylu. Sam chciałbym znajdować w sobie tyle motywacji. Dlatego zasłużony klik za przyjemną lekturę.
Pozdrawiam!
Chciałem stworzyć czystą fantastykę.
I jest git, wolno i tak :)
Jedno ci powiem; wielu rzeczy nie rozumiem i nie pojmuję ale jestem przekonany, że marzenia się spełniają, jeśli się w nie naprawdę wierzy :)
I za to trzymam kciuki, nie wątpiąc w powodzenie!
Witam Pana Jurora serdeczniutko :)
A to ten jeden polecam na ciemny jesienny wieczór :)
Hej Dawidzie!
Wczoraj w czasie ulewy dzieci usłyszały rozmowę swoich rodziców, że „po takim deszczu będzie wysyp grzybów”
Wydaje mi się, że lepiej “usłyszały, jak ich rodzice mówili, że”
Ale przełamali senność i zeszli z łóżek.
Zastąpiłbym “ale”, “jednak”.
– Zróbmy zawody, kto zbierze więcej. – zaproponował Robert.
Zaproponował jest paszczowe, więc bez kropki na końcu wypowiedzi.
– Skoro go wyrzuciłeś więc się nie liczy.
Zmieniłbym konstrukcję zdania – “Wyrzuciłeś go, więc się nie liczy”.
miał ze dwadzieścia centymetrów długości i był obrzydliwy
Nie wiem, czy jednak to nie za dużo – 20 cm to by prawie całą łydkę dziewczynki zajęło. Ale oczywiście nie mieszam się w wygląd świata, po prostu aż trudno mi sobie wyobrazić, by coś takiego się “wślizgnęło” pod nogawkę.
– Co to za głupia zabawa?! – mama wyglądała na bardzo złą. Było tak dlatego, że źle zrozumiała sens wiadomości. Odebrała ją jako żart.
Te dwa zdania są niepotrzebne, wszystko wynika z wypowiedzi mamy.
– Gdy powiemy prawdę nikt nam nie wierzy. – odparła jego żona – Musimy skłamać, że nasza córka zagubiła się w lesie, w pobliżu jezior. Bardzo możliwe, że się utopiła, bo mówiła, że idzie popływać.
Ponownie paszczowo, więc bez kropki przed “wierzy”. → i raczej “nikt nam nie uwierzy”
Nikt nie zauważył, że z jeziora jakieś trzydzieści metrów od nich coś zaczęło się wyłaniać. Była to olbrzymia głowa.
– Co to kurde jest?! – wrzasnął jeden z nurków, który pierwszy ją zauważył. Wszyscy zwrócili wzrok tam gdzie on.
O tyle bez sensu, że piszesz “nikt nie zauważył”, a w następnym zdaniu opisujesz, jak ktoś zauważa. Wypadałoby jedno zdanie między to wcisnąć, podkreślające upływ czasu.
Interpunkcja miejscami odjechała, ale nie mnie to wytykać, sam robię takie błędy.
Pomysł ciekawy i całkiem niezłe opisy. Leży trochę budowanie klimatu pod horror, za mało napięcia, emocji, za dużo informacji w stylu dziennikarskiej relacji. Bardziej czułem obrzydzenie robakami niż strach obezwładnianiem ludzi. I niby obrzydzenie jest dobrym krokiem do strachu, ale ponownie, zabrakło mi podbudowania klimatu pod horror. Niemniej, poza tym, to w sumie całkiem całkiem, historia spójnie opowiedziana. Mogło być jeszcze jakieś przesłanie z tego wynikające, ale no. Jest w porządku :)
Pozdrawiam!
Finklo, dziękuję bardzo, doceniam lekką archeologię w Twoim wykonaniu :). Z tego co pamiętam to w filmie “Krzysiu, gdzie jesteś?” Krzyś wydoroślał i poszedł do roboty.
Adamie,
oczywiście podałem łyżkę dziegciu, ale też dlatego, że chciałem być konstruktywny. Natomiast z mojej strony najważniejszy komunikat to: kupuję Twój świat i podoba mi się on, stąd też klik. Także tak trzymać!
Adam Huzar: Pakt
Hej
Zgodnie z obietnicą wbijam!
Na wstępie – mądrzy ludzie się tu już wypowiedzieli, więc łapanki stricte błędów nie robię – podzielę się swoimi odczuciami i jakimiś przemyśleniami.
Dzień był chłodny i wilgotny.
Ktoś mądrzejszy ode mnie kiedyś napisał, że pierwsze zdanie nie powinno dotyczyć opisu pogody. Osobiście nie wiem, czy się z tym do końca zgadzam.
Co do pierwszego dialogu – kurczę, z jednej strony stworzyłeś dobrą dynamikę i dwie postaci dobrze się uzupełniające, aby rozmowa była ciekawa. Co więcej, to nawet ma sens do ekspozycji świata, że on zadaje Laurze pytania. Dla mnie główna wada tkwi w wypowiedziach Pena – są zbyt sztuczne, brzmią trochę jak zapis rozmowy w dzisiejszych portalach internetowych i to już po podwójnej weryfikacji. To chyba najbardziej źle wypada i wpływa na słabszy efekt całości.
Ale już od pierwszych zdań te dwie postaci dobrze mi ze sobą grają, mają dobrze dobrane style mówienia i przebłyski charakterów. Acz faktycznie podobne to do Geralta i Jaskra.
Autentycznie wypadają opisy. Świat, który prezentujesz nie ma zaokrągleń, w miarę krótko udaje Ci się sporo opisać. Brawo.
Zasypana gradem pocisków Laura uskoczyła w bok i schroniła się za powalonym pniem.
To wypada mi trochę nieautentycznie, bo to jednak kule, nie strzały. Trudno tak sobie unikać gradu pocisków z bliska.
Obecnie tylko członkowie Zakonu są w stanie pokonać te sadystyczne potwory, które lubują się w opętywaniu i pożeraniu ludzi. Wy zaś, szlachetni Elari, w swojej arogancji sądziliście, że możecie nad nimi zapanować. Dobrze wiemy, jak to się skończyło.
O dobra, ten fragment faktycznie mocno służy ekspozycji i wypada nienaturalnie.
– Kiedy zniknęłaś w tamtym namiocie, sądziłem, że już po tobie – jęknął Pen
W sumie akapit, zaczynający się tym zdaniem, jest chyba niepotrzebny. Nic nie wniósł, jest skrótowy. Mogłoby go nie być.
Sam tekst i jego fabuła nie są porywające i jakby je streścić fabułę w punkty w sumie trudno byłoby to komuś sprzedać. Za mało się dzieje, a jak już, to nie do końca wiemy co, bo to tajemnica. Troszkę jak początkowa faza gry RPG, gdzie gracze sporo poznali, ale to się jeszcze nie łączy – muszą to rozgryźć w następnych sesjach.
ALE (dramatyczny zwrot akcji) będę klikał do biblioteki.
Dlaczego?
1) zaintrygował mnie świat stworzony – może nie jest on wielce oryginalny, ale ma klimat. Po prostu dobrze się go zgłębia, sprawia to sporą przyjemność
2) nie zarżnąłeś tego dobrego świata złym wykonaniem – technicznie jest jak najbardziej poprawne, a fabularnie jest średnio-dobre.
Rezultat daje bardzo strawny tekst, który wcale się nie dłuży, jest spójny i od początku do końca dobrze się go czytało. Stąd klik.
Pozdrawiam serdecznie!
Świetny wiersz bruce, znakomicie się to czyta ze względu na rytm, ale też narrację. Zrezygnowanie z bogini obłędu o tyle uważam za celne, bo od razu byłoby osądem bohatera. A tak, cóż, chyba pochwalić za skuteczność należy, bo faktycznie kto nie słyszał o Herostratesie.
Pozdrawiam!
Cześć Adamie,
bardzo dziękuję za komentarz. Faktycznie może idea pokazania co dzieje się za kurtyną stworzenia świata ma lekko brzmienie jak Silmarillion Tolkiena (czy raczej nędznej podróby – choć to nie była inspiracja akurat).
Jedna rzecz nie daje mi spokoju. Jak to się stało, że przez tyle lat bohater nie zorientował się o mrocznej stronie swojej przyjaciółki? Ona niby nie uważa swoich czynów za złe, ale jednak ukrywa je przed przyjacielem, czyli gdzieś podświadomie czuje, że robi źle.
Faktycznie to może nie wybrzmiewa. Na potrzeby tekstu i takiej ala mitycznej historii, przyjąłem, że świat się cały czas tworzy (ot choćby nie ma w nim jeszcze innych ras), ergo 1) czas to trochę pojęcie względne 2) prawdziwa natura istot dopiero wychodzi na wierzch. Ale masz rację, że jest to pewna niekonsekwencja.
Końcówka opowiadania pozostawia pewien niedosyt. Liczyłem, że dziewczyna zaatakuje Helstena i potem będzie tego żałować, albo coś w tym stylu.
Rozumiem. Celem było zakończenie tekstu relatywnie otwartego z możliwością interpretacji tego co stanie się później. Osobiście mi najbardziej pasowała taka kontynuacja, którą wskazałeś i ostatnie zdanie z tego wątku miało ją lekko sugerować. Nie chciałem rozstrzygać, też pod kątem konkursu, okazało się, że Czytelnicy to bardzo różnie interpretowali (co fajne ).
Z chęcią przeczytam kolejne historie w tym uniwersum. Podeślij jakieś linki. Trzeba czytać w określonej kolejności?
Chyba każdy autor chciałby coś takiego usłyszeć, miło :). Zapraszam, bo akurat w tym tekście nie prowadzę typowej dla siebie narracji – osobiście wolę narratora bardziej zgryźliwego i ciętego na bohaterów. Teksty jak na razie są całe dwa z mojego uniwersum, obiecuję sobie szybsze tempo, ale no…
Kolejność niby taka jak poniżej, ale bardzo się staram, aby to były odrębne pozycje, co zdaje się dotychczasowi Czytelnicy zaakceptowali.
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/32779
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33347
(tu na pewno będą ciągi dalsze, zresztą całość jest inspirowana na większym tekście, który do publikacji na Portalu się nie nadaje przez obszerność – gorzka ironia, albo pisze się za krótko, by wiele pokazać, albo za długo, by się nadawało na “krótką formę”, ok 50k znaków na razie nigdy mi nie wyszło, a byłoby optymalne).
Dzięki bardzo i pozdrawiam!
Bolly – Dziadkowa kapota
Czołem!
Krótkie i na temat, ze znakomicie zbudowanym klimatem grozy, ale dobrze użytym w opowieści z dzieciństwa. Faktycznie wiszące mrocznie stroje wierzchnie wzbudzały zawsze jakąś obawę, zwłaszcza w okolicy starych szaf i ciemnych kątów.
Pozdrawiam i kilkam!
Hej
ciekawy tekst
Początek nie porwał, co traktuję jako minus. Za mało napięcia i osobistego doznania przy zdemaskowaniu istnienia potworów, jak na pamiętnik.
Dalej akcja się rozkręca, choć groza, zgryźliwość narratora i akcja są nie zawsze dobrze wyważone. Czasami zbyt szybko przechodzisz z jednego w drugie. Tutaj też zły zapis dialogów przeszkadza.
Niestety nie mogę powiedzieć, by mnie porwało. Mam wrażenie bardzo mocnego przegadania, a nawet w formie pamiętnika można zrobić to lepiej. Zwłaszcza, że ze względu na szczegółowy opis akcji to trochę i tak uległo zniekształceniu. Tekst jest dość długi, a nie mam wrażenia, że wydarzyło w nim się aż tak wiele przełomowych kwestii, które mnie porwały.
Natomiast sam pomysł na wampiryzm nawet ciekawy, taki bardziej naukowy.
Zabrakło mi jednak trochę emocji w tym tekście albo chociaż ironiczności, komentarzy narratora.
Pozdrawiam!
Czołem,
oryginalny tekst, nie mój klimat, ale doceniam sposób poprowadzenia narracji oraz relacji narrator-czytelnik, bardzo ciekawe. Napięcie zbudowane udanie, trzymało, a zatem cel tekstu uważam za spełniony. Ogólnie przekazywanie w tekście więcej niż tylko zapisane, intrygujące.
nie karzcie mi ich ciągle oglądać nie każcie mi oglądać tych jaskółek
Raczej “każcie”, bo to od “kazać”, nie od “karać” :).
Pozdrawiam!
O proszę, Anonimem była bruce, a wcale się aż tak nie spodziewałem :)
bruce, jedynie szczerą prawdę mówię ;)
Cześć!
Uczciwie ostrzegasz, że nie ma fantastyki – ale nie zmienia to faktu, że to jest największą wadą tekstu dla mnie. Na Portal przychodzę poczytać właśnie fantastykę i choć Twój tekst ma ręce i nogi, nie razi mnie sposobem napisania ani przemyśleniami, to jednak jest to właśnie przeciwieństwo fantastyki – opis, fabuła w rzeczywistości. Nie mogę się jednak wyzbyć rozczarowania brakiem tych elementów nienaturalnych, zwłaszcza, że przecież nietrudno byłoby je tu dodać, ot choćby obraz mógłby ożyć, car przemówić itp. (tak w stylu subtelnej fantastyki jaką w niektórych tekstach znakomicie oferuje wypowiadająca się tu bruce).
Niemniej, nie czytało się źle, klimat stworzyłeś, ale popraw to co wskazała Ambush.
Pozdrawiam!
Anonimie, mam nadzieję, że pojawi się tu jeszcze parę osób, co by tą moją opinię zweryfikować, ale cóż, tekst zapadł mi w pamięć :)
Zaglądnąłem sobie po czasie – szkoda, że na razie nikt więcej się tu nie pojawił, zwłaszcza, że to z taką dokładnością przygotowane do szorta. Tekst na pewno zasługuje na więcej czytelników.
Hej, w sumie historyjka zabawna. Ale wykonanie tragiczne, chyba, że w zamiarze celowe, wtedy mogę po prosty powiedzieć, że tegoż zamiaru nie rozumiem. Ale jeśli nie to chociaż zapis dialogów i podstawowe literówki oraz interpunkcję można poprawić. Generalnie błędy tego typu nie przeszkadzają mi bardzo w odbiorze, ale tu ich nagromadzenie jest zbyt wysokie.
Niemniej, powodzenia!
Anonim – U prząśniczki
Anonimie,
Bywało jednak, że nici życia nigdy tam nie trafiały, lecz wraz z innymi wplatano je starannie do specjalnych tkanin, łączących żywoty pozostałych członków rodzin i całych pokoleń. W ten sposób, mimo ostatecznego zakończenia, nić konkretnego stworzenia nadal cieszyła oko, współtworząc wraz z innymi wielobarwne kilimy. Prządki przy swych prząśniczkach dbały należycie o ich odpowiednie utrzymanie, układ wzorów i barw.
Mam tutaj pewną wątpliwość logistyczną. Na czym ma polegać wplecenie nici życia zmarłego do tkaniny jego rodziny? Mimo dalszego akapitu jest to dla mnie trochę niejasne zestawienie myśli “zmarli żyją w żywych, którzy o nich pamiętają”, z “każdy ma swoją nić życia”.
Z kolei unowocześnione warsztaty tkackie tkwiły
Agresywna aliteracja, chyba niecelowa.
i zwiewne. kilkuwarstwowe, proste szaty, wykonane z niezwykle delikatnej, lecz jednocześnie bardzo trwałej skóry ust Matki Prządki.
Wkradła się chyba niepotrzebna kropka.
Po upływie tysiąca lat pracy na Ziemi przy prząśniczkach, prządki mogły wyrazić chęć, aby podczas przekazywania podziemnemu światu szpuli swoich podopiecznych, pozostać tam na zawsze, wspomagając boginię Krustę w tworzeniu ziemskiej skorupy i czuwaniu nad jej prawidłowym funkcjonowaniem.
Z jednej strony ciekawe, bardzo ciekawe. Z drugiej strony piszesz wcześniej, że prządki nie miały pragnień. Pewien zgrzyt, choć rozumiem, że to drugie stwierdzenie to pewna generalizacja zapewne.
Ale dość tego marudzenia – tekst jest świetny. Pomysł spójny, plastycznie pokazany. Ma może parę niekonsekwencji, ale to kwestia jego krótkości. Spokojnie na tej bazie można by rozwinąć ten pomysł i wtedy wątpliwości udałoby się wyjaśnić.
W każdym razie gratuluję i do biblioteki nominuję!
marzanie,
to bardzo miłe co piszesz.
Skądinąd, doskonale zobrazowałeś moje rozterki. Bo na Portalu pojawiłem się z potrzebą ekspresji swojego świata, który kręci się wokół złożonej historii książkowej. Ale ujawniania próbuję w krótkich formach, by ktoś (tak jak na przykład Ty właśnie) ocenił choćby ten wycinek, co mogę wykorzystać szerzej.
A jak sam dobrze wiesz, na betę zawsze można wrzucić nieco więcej, dla zaufanych czytelników ;)
marzanie
wybacz, że chwilę kazałem czekać na odpowiedź.
Początek naprawdę dobrze napisany – oryginalna mitologia, dobrze dobrany język postaci i styl opisu. Wprowadzenia jest ani za dużo, ani za mało – wszystko było jasne i mogłem zagłębić się w lekturze reszty.
O widzisz, to znaczy, że drobne przepisanie się powiodło, cieszę się.
Doceniam ładne budowanie świata, które bardzo zachęca do poznawania go. Takie opowieści mogę czytać bez zmęczenia, a po zakończeniu żałuję, że poznałem tylko taki mały fragment uniwersum.
Również bardzo cieszy.
– jaskółki bardzo rzadko gniazdują na drzewach, a tutaj osłony przed drapieżnikami są na drzewach.
Prawda. Jaskółki wynikają z tego, że uparłem się na te ptaki ostatnio. Napisałem inny tekst, gdzie odgrywały ważną rolę, ale nie podobał mi się za bardzo i nie wrzuciłem go na Portal. Więc to moja nieuzasadniona jaskółofilia stoi za tym delikatnym brakiem logiki.
– lisy i rysie rozszarpujące jaskółki w kolczastym zagajniku – trochę to przesadzone, w dodatku rysie są większe i same by się podrapały, lis może byłby zachęcony martwymi jaskółkami i bardziej pasuje. Może żbiki zamiast rysi? Są zwinniejsze.
Słuszna uwaga.
(element graficzny, bo przecież musi pojawić się w każdym komentarzu)
– noc pokazana jako domena drapieżników i coś, co budzi strach. Jest to niekonsekwencja w całym zamierzeniu opowiadania, ponieważ strach przed nocą jest typowo “cywilizacyjny”. Człowiek po prostu lepiej sobie radzi za dnia, ale jeśli żyje zgodnie z naturą, noc nie jest straszna. Mirtisi, którzy przez całą resztę opowiadania byli odmienni od typowych ludzi (i bardzo mi się to podobało) zostali w tym jednym miejscu sprowadzeni do poziomu współczesnego człowieka. Może gdyby mocniej zaakcentować w opowiadaniu, że noc jest rodzajem “tabu” i bohaterka celowo zmusza mirtisa do snu, żeby czegoś nie odkrył, nie odebrałbym tego jako problem.
O – bardzo dobra uwaga. Zapamiętam to sobie, bo mirtisi powrócą na pewno, a ich związek z naturą i harmonią jest właściwie ich najistotniejszą częścią. Trudno się odczłowieczyć jako autor/narrator, ale takie uwagi pomagają, dzięki!
Być może jest to kwestia odbiorcy, po prostu często śpię nocą w lesie i kiedy słyszę po raz setny “a nie strach tak w lesie spać” wprawia mnie to w zażenowanie. Miasto jest niebezpieczne nocą, nie las.
To w ogóle jest sprawa, o której nie myślałem. Nie mam przesadnego doświadczenia w tym zakresie, bo jestem mocnym mieszczuchem. Ale chyba masz rację, bo sam nie lubię bardzo centrum np. Krakowa, tak już w godzinach nocnych. A natura daje jednak nocą nieograniczony spokój.
– nie do końca załapałem, czy Bielka zwyczajowo morduje nocą losowe ptaki, czy akurat uparła się na te jaskółki, żeby pokazać, że na świecie musi panować równowaga: skoro Helsten dokonał ingerencji i sztucznie zwiększył szanse jaskółek na przeżycie, ona musi je wszystkie wymordować. Czy jeśli Helsten zacznie hodować owce w zagrodzie (przykład), ona też wyssie z nich krew, ponieważ sztucznie zwiększył szanse owiec na przeżycie i ochronił je przed wilkami? Na ile bohaterka jest w tym działaniu sprawcza (ma wolną wolę i czyni tak, ponieważ czuje, że musi przywrócić równowagę), a na ile jest narzędziem (siła wyższa używa jej, by przywrócić równowagę). Zakończenie wskazuje na pierwszy wariant.
Poruszyłeś gwóźdź programu. Na jaskółki Bielka uparła się przez Helstena, który zwiększył ich szanse na przeżycie, dokładnie jak napisałeś. Gdyby zaczął hodować owce, być może także Bielka miałaby z tym problem. Jeśli chodzi o balans między wolną wolą datelvy, a “siłą wyższą”, powiedziałbym, że coś pomiędzy, ze skłonieniem się ku temu drugiemu. Są one istotami i mają swoją wolę. Jednak Bielka, choć nie jest jakąś spaczoną istotą (a zupełnie spaczone datelvy to wgl jest potencjał), niewątpliwie nie widziała nic złego w tym co zrobiła. Być może nawet sprawiło jej to przyjemność, tak jak Helstenowi pomoc ptakom. Może trafnym porównaniem byłoby takie freudowskie sprowadzenie tego do popędów, które w tym wypadku u datelv są jeszcze mocniejsze, wręcz wyłączające do pewnego stopnia możliwość ich oceny moralnej.
Opowiadanie byłoby ciekawym fragmentem większej całości, w której ludzie (lub potomkowie mirtisów) prowadzą wyniszczającą wojnę z datelvami, a zarzewie konfliktu bierze się właśnie z tej sceny.
O tyle mogę Cię rozczarować, że ludzie będą funkcjonować obok mirtisów, jako rasa do nich bardzo podobna, ale myśląca zupełnie inaczej, a przede wszystkim żyjąca “bardziej”, ze względu na ograniczony czas na świecie.
Natomiast kwestia konfliktu – mam takie zamysły w głowie i może się to pojawi.
Całość wynika z tego, że datelvy znakomicie, w ocenie przeciętnej istoty żywej, funkcjonują w stanie natury. Tam faktycznie mogą być jednostkami nimfo-elementarnymi z bajek dla dzieci. Jednak w zwarciu z zagospodarowaniem tego stanu w jedną lub drugą stronę, pojawia się ich bezwzględna strona, a przy tym potężna moc. Liczę, że uda mi się to pokazać w jakimś tekście.
Ostatecznie, mam też wrażenie, że mogłem ten tekst uczynić dłuższym, ale okazało się to dopiero po jego skróceniu i poprawkach. Wtedy lepiej mógłbym pewne rzeczy opisać, dopisać kilka scen.
Niemniej, twój odbiór tekstu mnie cieszy i doceniam bardzo merytoryczność twojego komentarza. Takie opinie naprawdę pomagają :).
Pozdrowionka!
W myśl "bylejaka z cukrem", mi można przypisać każdy dzień, choć pewnie najbardziej poniedziałek ;)
bruce
jak zawsze subtelnie wpleciona w życie fantastyka. Tak myślę, że gdyby kiedyś kosmicie pokazać ludzkość wyłącznie poprzez Twoje teksty, to mieliby piękne mniemanie o nas :)
Cezary
Meanwhile pokrzywy:
Kurdebele, dlaczego ja teraz takie pomysły na odpowiadanie roślinne wymyślam :)
Finklo
A to prawda, Ambush, dzięki, że czuwasz. Ja trochę nie podbijałem, bo się zastanawiałem na ile podołam, ale no… Podbijam!
To jest tylko opinia jednego człowieka. Komuś innemu mogłoby się to bardziej spodobać. Nigdy nie wiesz. Dlatego trzeba pisać tak, jak ma się ochotę i już :)
Albo aż jednego człowieka
Czuj się doceniona, amen!
To czekamy na następne konkursy :)
Powtórzę się spod swojego tekstu – znakomity konkurs, od A do Z profesjonalnie przeprowadzony i wzbudzający wiele entuzjazmu, mimo, że termin był przecież długi. Były rozmowy w wątku konkursowym, dyskusje w komentarzach, sporo tekstów i potężna t a b e l k a :). Także brawa dla Jurorki, czapki z głów.
Przeczytałem większość tekstów konkursowych, fascynujące, jak z innej strony ujmowały tematykę. Każdy pełen nowej refleksji, nowych wrażeń. Gratulację wszystkim!
I wreszcie gratulacje dla Zwycięzców! O tekście Marzana już pisałem i na becie i w komentarzu – dla mnie to opowiadanie kompletne i znakomite, cieszę się, że zwyciężyło. Być może jeden z lepszych tekstów, który czytałem na Portalu (w mojej skromnej opinii). Z kolei opowiadania Finkli i Marszawy pozostawiły we mnie tak wiele obrazów i przemyśleń, że jeszcze długo będę je wspominał. Zasłużone podium i brawa dla Was!
Do zobaczenia w kolejnych konkursach!
Holly!
Zacznijmy od najważniejszego – wielkie dzięki za ten konkurs! Od początku wzbudził on sporo entuzjazmu na Portalu i mam wrażenie, że ochota to utrzymywała się przez cały czas jego trwania. Wyszło parę dobrych tekstów, w tym zwycięski Marzana (a szkoda, że tego piórka za to nie dostał!).
Przyjęłaś na siebie cały ciężar oceny opowiadań i… świetna jest ta tabelka!
Jednym słowem, nic tylko czekać aż przygotujesz jakiś kolejny konkurs, do czego szczerze zachęcam, bo ten wyszedł znakomicie.
Co do mojej pozycji konkursowej.
Cieszę się, że w ramach wrzucenia odświeżonego tekstu usunąłem kilka błędów, które wskazałaś. Mój skaner jednak też jeszcze jakoś działa.
Odnośnie cytatu, który przytoczyłaś – lubię, czasami niesłusznie, uczynić tekst pompatycznym, tak aby refleksja sięgała jednak daleko. To nie zawsze pasuje, ale chyba po prostu pisanie wydaje się najlepszym środkiem ekspresji takich przemyśleń :).
Co do jakości tekstu, sam sobie lekko strzeliłem w stopę, bo zachciałem wdrażać własne uniwersum, co troszkę ogranicza. W pełni byłem tego świadom, co więcej jestem poruszony pozytywnym odbiorem. Tym bardziej wynik “8” w pomysłowości mnie cieszy.
No i cusz… jeszcze raz dzięki i wielkie pozdrowienia!
Ave 2xCezarze, chwała i sława!
Bardzo cieszy mnie, że tekst się spodobał, bo ujęcie trochę mitologiczne stanowiło pewien eksperyment. Tym fajniej, że to akurat doceniłeś.
Końcówka wyszła trochę na ostro, ale tak musiało być.
Ja to tak nie umiem, żeby było tylko dobrze albo tylko niedobrze, gdybym miał powiedzieć, co cenię w tekstach najbardziej to niejednoznaczność (…).
W kwestii natury Natury (taki zapis celowy), posłużę się cytatem: "bo to zła kobieta była" ;)
No i jednym zdaniem spuentował cały tekst ;)
Ale teraz to nie będę obiektywy oceniając, bo mnie wczoraj pokrzywy poparzyły :)
Dzięki i pozdrowionka!
Ogólnie to nie żeby to kogoś interesowało na tym etapie, ale mimo wszystko donoszę, że tekst został lekko zmodyfikowany, zgodnie z zapowiedzią. Zapewne 99% Użyszkodników, którzy mieli go przeczytać już to zrobiło, ale co tam.
Bo zdaje się, że pozostawienie grafiki przez Jurorkę oznacza, że mogę sobie zedytować
Pozdrowionka dla wszystkich
Czołem Reg!
A jakoś mi się miło zrobiło po Twoim komentarzu, dziękuję bardzo. Ucieszyło mnie, że Ci się spodobało.
A mi się zdaje, że życie… → A mnie się zdaje, że życie…
Dla mnie się wydaje, że masz rację
…w których ptaki mogły porobić sobie gniazdka. → A może: …w których ptaki mogły uwić sobie gniazdka.
Wyszły braki w zasobie słownictwa…
Centrum mglistego światła niewyraźnie majaczyło się w powietrzu… → Centrum mglistego światła niewyraźnie majaczyło w powietrzu…
A widzisz, całe życie używałem nieprawidłowego “majaczyć” w nieodpowiednim kontekście. Dziękuję.
Poprawki naniesione!
Pozdrawiam!
W pewnych aspektach widać go także w “Diunie” – źli Harkonnenowie kąpią się w ropie i wszystko industrializują na potęgę. Ale nie powinni zadzierać z potęgą pustyni…
O bardzo dobry przykład, w sumie jeszcze lepszy, bo tam fanatyzm pustynny ma swoje różne oblicza.
Dobrze, że widać siłę roślin. O to chodziło. My naprawdę nie przeżylibyśmy bez nich.
I to chyba tak lub inaczej wybrzmiewa w każdym tekście konkursowym :)
Owszem, wiele komentarzy i podtrzymywanie dyskusji pod tekstem to mój znak firmowy.
Otóż wiem, podziwiam i staram się podpatrywać ;)
A jaki masz stosunek do Feruuma?
Tutaj chyba negatywny, bo jednak niemiło postanowił swoim wyznawcom nakazać napaść na inne bóstwo. Nie widzę większej idei poza żądzą władzy i potęgi. Z tymi żołnierzami to może nawet nie jest kwestia brania ich strony, ale opisałaś ich cierpienie na tyle przekonująco, że duża część mojego przejęcia tekstem dotyczy współczucia dla nich. Bolą mnie kolejne ciosy dla armii i świadomość, że będzie tylko gorzej. A btw tutaj śródtytuły dodają klimatu.
Hmmm. To miała być potyczka dwóch bogów. Tak się złożyło, że roślin i żelaza. W sumie, od roślin do natury jest bardzo blisko.
Tutaj również masz rację. Niemniej częsty schemat, rywalizacja industrializmu z przyrodą, ot jakieś elfy z lasu i buchające ogniem kotły tego, czy innego Mordoru lub Isengardu :). Chcąc nie chcąc ten schemat podświadomie widzę.
Ja tam konkwistadorów nigdy nie lubiłam, ale Aztekowie też nie byli miłymi ludzikami, których chętnie zaprosiłoby się na grilla.
Hihi, może jednych i drugich nie na grilla. Chociaż, tak dla zgody, kto wie? Każdy dostałby po karkówce i by się odechciało mordowania bez celu. Ew. sojowe zastępstwa, by nie było sporu.
Chciałam w tym tekście pokazać potęgę roślin, różne sposoby, w jakie mogą nam zaszkodzić. Kolce też są w roślinnym arsenale i żal było wykreślać tę pozycję.
To w pełni się udało, faktycznie aspektów uprzykrzania życia jest aż tyle, że mi się żal tych żołdaków zrobiło. A kolce, no fakt, klasyka. Kolce muszą być.
Acz oczywiście rozumiem, że odstępstwo od wcześniejszej narracji może się nie podobać.
Tak jak o tym mówisz, to rozumiem, oczywiście.
Akceptuję! Przyjmijmy, że nie wszystko musi być złożonym systemem powiązanych pojęć
Finklo,
już wiele zostało powiedziane, bo, jak zawsze, zręcznie moderujesz dyskusją w komentarzach, ale skromne dwa grosze ode mnie.
Przede wszystkim, satysfakcjonujące klasyczne fantasy. Nic dodać, nic ująć.
Po drugie, a tu się wyróżnię od innych komentujących, a co, ja kibicowałem żołnierzom, co jest efektem obrazowo opisanego przez Ciebie mozołu i trudu oraz cierpienia. Już pal sześć ich motywację, po prostu współczułem im jako ludziom. Druga strona monety w tym jest taka, że oprócz przedstawienia tego wątku w sposób prosty, jako rywalizacji natury z żelazem, wykreowała mi się też inna wizja – armii jako konkwistadorów, odkrywców, poskramiaczy. I o ile nie kojarzy nam się to dobrze, to jednak też ludzie tacy posiadają w sobie coś ciekawego, co sprawiło, że działali. Ofc, efekty często są straszliwe, ale nie zawsze. Zresztą nie o ocenę etyczną mi chodzi, a o fenomen psychologiczny, który jest ciekawy.
Rozgadałem się :)
Żeby zupełnie gołosłownym nie być, dwa fragmenty, które mi mniej pasują:
W końcu wróg nadszedł. Obrońcy walczyli zawzięcie i ofiarnie. Pułapki w przeważającej większości zadziałały zgodnie z oczekiwaniami. To wszystko jednak nie powstrzymało natarcia, bo napastników było bardzo wielu. Zbyt wielu.
Bardzo krótkie w stosunku do opisu przygotowań kapłanów i akolitów.
Wojacy nie mogli wiedzieć, że to Florea stała za łowieckimi instynktami drapieżników. Wprawdzie władała tylko roślinami, ale potrafiła sprawić, że ze zwierzęcych legowisk wyrosną setki kolców, które nie pozwolą stworzeniom spać. Późniejsze pokierowanie ich we właściwe miejsca przy pomocy wiatru, zapachów i ziół miękko ścielących się pod łapy tylko w jedną stronę było już równie łatwe jak rozwijanie kwietnych pączków na wiosnę.
Rozumiem to przełamanie narracji, bo jakoś trzeba było wyjaśnić skąd te zwierzęta, ale mimo to nie pasuje mi nagłe wspomnienie o czymś spoza perspektywy żołnierzy. Niepotrzebnie uderza w klimat “ale co się dzieje, my nic nie rozumiemy, straszne to, bo nie wiemy o co chodzi”.
Ale to tak na potrzeby udowodnienia, że czytałem ze zrozumieniem. Naprawdę dobrze napisane.
Gratuluję i pozdrawiam!
Anet, dziękuję pięknie!
Pytanie techniczne, czy
Sympatyczne > Przyjemnie się czytało ?
czy raczej
Przyjemnie się czytało < Sympatyczne ?
a może wręcz
Przyjemnie się czytało = Sympatycznie ?
:)
Niewątpliwie oba przynoszą radość, lecz warto rozsądzić, by autor potraktować to mógł jako rekomendację do działania w danym kierunku.
A przeczytać serię Twoich komentarzy pod różnymi tekstami jest zarówno przyjemne, jak i sympatyczne i krzepiące :)
Pozdrawiam cieplutko!
Anet dziękuję ślicznie!
Anet
Witam Jurorkę i przepraszam, że samozwańczo targnąłem się na poletko grafik do tekstów!
Marszawo, bardzo dobry tekst, spójny, z przesłaniem, niby krótki, a jednak wiele się dzieje i sporo myśli w nim zamknęłaś. Tytułowe sformułowanie Królowa Renet niesamowicie klimatyczne.
Pozdrawiam i powodzenia!
Anet dzięki
JolkaK: Ziarna słów
Czołem Jolu!
– Nie znam odpowiedzi na to pytanie – przyznał robot klasy M/poziom trzeci. – Herbata jako roślina nie posiada moralności.
O patrz, ja o tym całe opko konkursowe napisałem, a Ty w jednym zdaniu wyjaśniłaś temat :)
Zatrzymali się. Unieśli kaptury. Nie posiadali twarzy, jedynie przydymione wiśniowe światło emanowało nienachalnie z głów. Spojrzeli z wnętrza swoich dusz, bo nie mieli oczu.
Może zwyczajny opis, ale dla mnie jest kapitalny. Wyobrażam to sobie jako bardzo niesamowite. “Przydymione wiśniowe światło” – nie wpadłbym sam, ale widzę to oczami wyobraźni i jest piękne.
Przejmujące opowiadanie (a miało być drabble ;p). Przede wszystkim, chciałbym docenić to, że każdy tekst potrafisz napisać w sposób nieoczywisty, bardzo wyjątkowy. Do tego zręcznie posługujesz się naprawdę estetycznym, artystycznym językiem. Największy mój zachwyt powyżej. Niektórzy potraktują to jako oniryzm, ale mi nie do końca aż tak to wybrzmiewa. Bardziej widzę w tym artystyczny środek przekazu.
Jedyna moja wątpliwość jest co do głównej roli rośliny w tekście, ale to nie mój problem ;p.
Wtedy zobaczyli spaloną planetę, a gdy zobaczyli ją oczami duszy, to znaleźli się jednocześnie tam i zostali tu. Pochwycili zeschnięte słowa i rozrzucili. I gdy, niczym ziarna, dotknęły spalonej ziemi, każde otrzymało mikrokroplę herbaty z kubka. I stawały się tym, czym były kiedyś, dawno temu, tysiące, miliony lat przed spaleniem planety. Stawały się dębem, bo słowo dąb niosło w sobie informację o wszystkim, czego potrzebowało drzewo, by dębem zostać. Stawały się różą, bo róża wiedziała, jak ma wyglądać i jak rosnąć. Mak wiedział, jak kwitnąć, jaśmin jak pachnieć, każde słowo było pełną informacją, czym jest, a czym nie. Oset kłuł, pokrzywa parzyła, bluszcz wił się tam, gdzie go nie chcieli. Słowa ożyły.
Co do tego fragmentu, bo do niego Przedmówcy się odnoszą licznie – uważam, że jest ciekawy. Może przez to, że mój tekst konkursowy pisałem z perspektywy światotwórczej, to tak na to patrzę.
Przyjmując, że mamy nicość, pożogę, coś musi się jakoś zacząć. Jakoś podejrzanie często zaczyna się od słowa (ew. “Słowa”). Albo od nazwania, bo wtedy coś zaczyna mieć dla nas znaczenie. Dostrzegam to w tym fragmencie.
Także ja traktuję to na plus, niesie w sobie dużo refleksji na temat rzeczywistości i jej powstania.
Klikam (chyba nie potrzebujesz, ale że Wielkich Skrybów od paru dni nie ma i kto tam wie, ile komu naklikano, to mi wolno).
Do piórka też kliknę, bo zaimponowałaś tym tekstem.
Pozdrawiam!
JolkaK: Ziarna słów
Chyba tekst ma już 5 klików, ale jakby nie miał, to ma teraz :)
Informuję, że tekst zaktualizowałem, pod wpływem w miarę zgodnej opinii wszystkich, że początek się dłuży. Natomiast zostawiam na razie wersję bez zmian i wrzucę nową dopiero po tym, jak tekst przeczyta Holly, aby być uczciwym co do treści opublikowanej w terminie konkursu.
Tak czy inaczej – dziękuję Wszystkim za uwagi :)
Tarnino, bynajmniej nie lekceważę!
Co zapisane w excelu, będzie zapisane w Niebie
Tabela punktacji, ho ho, profesjonalnie. Czyli będzie: "no ale już wpisałam w exela"? :p
Hej TaTojota!
Świat jest dwubiegunowy, a ich pochodnymi są szarości. I nie jest to przypadek, bo poznanie ma związek z empirią. Ta zaś kataloguje wszystko pomiędzy plusem i minusem. W tym sensie, wszystko zostało już poznane. Nawet to, co dopiero odkryjemy.
Nie wiem właśnie, czy świat jest dwubiegunowy, czy raczej jego postrzeganie przez nas takie jest. Z drugiej strony, świat jest taki jak go nazwiemy i na ile go poznaliśmy? Gryząc to właśnie od strony „pozaludzkiej”, na co pozwala nam literatura, zwłaszcza fantastyczna, ale i powiedzmy, natchniona, jak m.in. w Księdze Rodzaju lub wspomnianym przez Ciebie Silmarillionie, mamy świat bez skategoryzowania ludzkiego, a zatem także i siatki naszej siatki pojęciowej. Co choćby sprowadza się do tej kwestii, którą podniosłeś co do metafory. Jednak z tego jak coś ocenimy, nie koniecznie można wnioskować, że coś takie jest, choć fakt – nie ma nikogo innego, kto oceni to odmiennie od nas. Trochę jednak taka Gilotyna Hume’a.
Dlatego trudno będzie wymyślić trzecią drogę. A nawet jeśli się uda, to kto Cię zrozumie?
Wątpię, by mi się udało wytworzyć coś niezrozumiałego :). Odkrywczości sobie przypisywał nie będę, to raczej kawałek przeciętnego rzemiosła literackiego. Jak pisał o sobie kiedyś Feliks Kres: Byłem uczniem, potem czeladnikiem, teraz, po dwudziestu latach, mam już własny warsztacik. Gdybym był krawcem, to na ścianie domu wisiałby szyld o treści „Krawiectwo lekkie. Feliks W. Kres”.
Z tym, że ja to może etap przed uczniem i do szyldu mi daleko
jednak zrezygnowałbym z metafory. Przynajmniej w takiej formie, jaka jest w tekście. Owszem, ona jest potrzebna, ale w niebanalnej formie. Stosujesz kliszę, w miejscu, w którym chodzi o oryginalność. Zatem: Stwórz metaforę godną Mordoru!
Dobre, dobre z tym Mordorem.
Odnośnie opisu – może masz rację. Poczułem rzucone wezwanie i rękawicę podejmuję, chcąc wymyślić coś nowego. Silmarillion na półce jest, więc słuszna sugestia, by tam sobie sięgnąć.
There will be no dawn for men
Pozdrawiam!
Witaj TaTojto!
Bardzo dziękuję za ciekawy i rozbudowany komentarz.
Początek trąci patosem, ale, jak rozumiem, jest to celowy zabieg, by domknąć wątki fabularne. I trochę wprowadzić w błąd czytelnika. Podczas stworzenia bogowie ustalają, że świat ma być piękny (cokolwiek to znaczy) oraz harmonijny (kryterium bardziej policzalne). Jest to sugestia, że ma być DOBRY. Nic bardziej mylnego. Co prawda harmonijny nie do końca oznacza „w równowadze”, no ale, co tam! Niech będzie. Skoro świat musi być harmonijny, to co trzeba stworzyć aby zrównoważyć dobro?
ZUOOO!
I tak, i nie. Jak już, gdzieś chyba wyżej napisałem (co normalne, nie oczekuję, że czytelnik oprócz tekstu będzie czytał pozostałe komentarze, chętnie zresztą rozwinę myśl), w założeniu moim – autora – Bielka nie ma być przejawem zła. Tzn. ma być raczej pokazaniem, że natura jest dzika i nie kieruje się wytycznymi dobro-zło, a już na pewno nie będzie się sama według tych kryteriów oceniać.
Z drugiej strony, masz rację – my, istoty żywe/rozumne, możemy to ocenić jako coś złego. I teraz jeszcze to wszystko wymieszać w ożywione aspekty przyrody i robi się zagmatwanie etyczne :)
Ale w pełni zgadzam się, że w naszym ogólnym mniemaniu przyroda (zwierzątka, zieleninka, drzewka, ptaszki) automatycznie są dobre, dopóki nie wjeżdża postapo i zmutowane pnącza. Tymczasem, nie musi tak być. Te same ćwierkające ptaszki mogą obdziobywać, zwierzątka zabijać itp. I nie ma w tym nic złego, ani dobrego. Jest to jakaś równowaga, harmonia, której my, samoświadomi z wolną wolą, nie do końca musimy rozumieć, bo umyka naszym kryteriom.
Kącik filozoficzny wyszedł ;)
Hmm… Nie do końca rozumiem. Przecież oni są „Przed początkiem wszystkiego (…)”, wiec tworzenie jakichkolwiek porównań nie ma sensu, bo istnieje tyle, co NIC. W NIC nie ma słońca, tym bardziej jego wschodów i zachodów.
Bardzo trzeźwa uwaga, myślałem o tym podczas pisania. Równocześnie metafora, jako środek stylistyczny skierowana jest do czytelnika – ma mu pomóc zrozumieć, ogarnąć, zwłaszcza to, czego nie widział i nie zna. Dlatego pozwoliłem sobie na takie uproszczenie dla odbioru, estetyki. Twoje spostrzeżenie, jak najbardziej słuszne, ale zostawiam.
W końcu istnienia nie takich rzeczy, już dawno temu, udowodnili naukowcy radzieccy.
Trzeba by się Gryzoka Pospolitego spytać. On ma wtyki w Gryzońskich Partiach Robotniczych :)
ŚWIETNE OBRAZKI, gratuluję autorowi/ce.
Zatem gratulacje dla sztucznej inteligencji, czy też mojej naturalnej głupoty, która zaprzęgła ją do pracy :)
Dzięki za podzielenie się ciekawymi uwagami!
Jolu
dziękuję za wpadnięcie i szóstego klika, doceniam go równie
Jedynie zbyt szybko się kończy. Mam wrażenie urwania fabuły
Cóż, postaram się, żeby było więcej w przyszłości, skoro dało się to przeczytać :)
Dobrze się czytało, podobał mi się opis Bielki i ilustracje i taka sielankowość całości.
Bardzo mnie to cieszy, bo był to pewien eksperyment
Ambush
bardzo dziękuję!
Wciągnąłeś mnie i będę szukać kolejnych opowiadań, ale po wakacjach ;)
Cieszy mocno, postaram się nie zawieść
Pozdrawiam!
Czołem Finklo,
bardzo miło Cię gościć! (niezależnie od wątpliwości natury filozoficznej, czy użytkownik jest gospodarzem pod własnym tekstem)
Interesujący tekst. Brutalność końcówki mnie zaskoczyła, ale po namyśle dochodzę do wniosku, że tak jest dobrze, a wcześniej były jakieś przebłyski przyszłości.
W sumie to jest chyba dokładnie efekt, który chciałem osiągnąć. Troszkę podsunąć, ale jednak nie wprost. Tym bardziej cieszy, że uznałaś, że tak jest dobrze :). Mam nadzieję, że mimo pewnej prostoty przekazu, wzbudza przemyślenia.
Faktycznie, wolno się rozkręca z tym mitologicznym wstępem.
A jeszcze sobie w wolnej chwili pomyślę, czy wszystko tam jest potrzebne.
Obrazki świetne i pięknie ilustrują metamorfozę bohaterki.
Cieszy :). Nie żebym miał w tym jakiś wielki wkład (tym bardziej doceniam, jak ktoś sam ilustruje, Hesket na przykład).
Fajnie, że wpadłaś ;)
Pozdrawiam!
panów, to my piłą ryzali
Dlategoż mi słodko wybrzmiało “Pan Zakapior” ;)
Koalo,
dziękuję za misiowe odwiedziny, cieszę się, że tekst się spodobał. Faktycznie wydźwięk może smutnawy, ale jak się człek uprze to i pozytywny wydźwięk z niego wyciągnie ;)
Pozdrawiam!
No, pała z biologii XD
Może dwóję na szynach? Bo w sumie to miałem na myśli, że jest częścią tej nowej roślinki. Faktycznie jest nową ofc :)
Aż mi się przypomniało, jak w liceum z biologii wychodziło mi równe 3.00, a nauczycielka dała mi 2 na semestr, nie mając nawet osobistego uprzedzenia, bo nawet nie wiedziała kim jestem. Zaskakująco trudno było ją przekonać, że powinno to jednak wyjść inaczej…
Niemniej trzymam kciuki za drabbla lub niedrabbla Jolki :)
Dobła wieczór, to po kolei, dla każdego coś miłego, skoro każdy pofatygował się dla mnie :)
Zakapiorze
Niech wybrzmi publicznie – dziękuję za solidną betę! Każdemu życzę takich kompleksowych poprawek, przede wszystkim co do fabuły (wiem, że czasami Użytkownicy narzekają, że ktoś zrobi łapankę ortów i przecinków, a do fabuły się nie odniesie – to ja Pana Zakapiora polecam).
Nie wiem, czy jest jakaś nazwa na taki zabieg, w którym czytelnik się czegoś spodziewa i w zakończeniu jego oczekiwania zostają spełnione, ale w zaskakujący/przekraczający oczekiwania sposób, ale jest to dobry zabieg
Również nie mam pojęcia, ale jestem święcie przekonany, że Tarnina zna co najmniej dwa fachowe pojęcia na taki zabieg :)
bruce
AP
witaj, dzięki za wpadnięcie, zawsze cieszy :)
Trochę takie odwrócenie ról. Natura potrafi być okrutna, ale o wynalezienie bezinteresownego zła obwinia się przeważnie ludzi.
Dokładnie tak. Wydaje mi się, że jednak podświadomie natura/przyroda zawsze kojarzy się z dobrem etycznym (czymkolwiek by nie było), ot choćby w klasycznym tolkienowskim ujęciu zły, zindustrializowany Mordor vs. dobre, zielone Shire/Lorien/nawet taki Rohan. Przykłady można mnożyć, choć w postapo pewnie zdarzą się sytuacje odwrotne, gdzie technologia wybawia przed zdziczałą przyrodą.
Nie przypisuję sobie odkrycia Ameryki oczywiście, ale zaobserwowawszy powyższą tendencję do czynienia z natury protagonisty w fantasy zmusiłem się, żeby to jakoś literacko obrobić. Bo przecież kwiatek nie robi fotosyntezy dlatego, że jest ona dobra lub zła. On ją robi, bo tak jest stworzony, żeby przeżyć.
Dzięki za klik :)
Marszawo,
opowiadanie ma nieco biblijny klimat, ale napisałeś je po swojemu, tworząc interesujący świat i barwnych bohaterów. Masz przyjemny styl pisania, przez co całość czyta się lekko i z zainteresowaniem. Samo zakończenie mnie nie zaskoczyło, bo Bielka od początku wydawała mi się podejrzana.
Cieszę się bardzo, że uznałaś tekst za przyjemny :). Faktycznie wartkość lub głębia psychologiczna przytępione są nieco konwencją mityczną i swoistą klamrą w tym zakresie.
A że Bielka od początku podejrzana, well w sumie tak to już bywa z tymi roślinkami, że coś kombinują skrycie. Ja z moim kwiatkiem od roku prowadzimy grę kto kogo zabije pierwszy i o dziwo jeszcze nie wygrałem :)
Świat stanie się piękny tylko wtedy, gdy istoty go zamieszkujące będą rozumne i emocjonalne.
Heh. Naiwniaki. :D
Ot przykład świata ciekawego bez istot rozumnych:
Dodał coś od siebie?
Bardziej mi pasuje “co swoje”. Wiem, że nie jest to perełka językowa, ale tak brzmi bardziej prosto? Takie, “a chłop dodał, co dodać i tak musiał”. Może to bez sensu, ale mi pasuje :)
Poza tym się zgadzam z uwagami, dziękuję za nie. No i za klika. Fajnie mieć klika. Dobry klik.
Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam, dziękuję za wizyty i ciekawe spostrzeżenia. Jeśli macie wciąż jakieś, to zapraszam oczywiście dalej :). Może uda się odpowiedzieć niezbiorczym tasiemcem.
Adexxie
bardzo dziękuję za Twóją opinię i klika. Przede wszystkim cieszy, że udało się ukazać dwie twarze natury. Fakt, tekst mógłby śmiało być na 80k znaków, z większą ilością wydarzeń i podbudowanym napięciem. Ale też taka specyfika tekstów portalowych, że trzeba się bardziej sprężyć i zmieścić pomysł w jakimś sensownym przedziale. Mam zresztą całkiem sporo “opowiadań” zdecydowanie za długich na Portal :)
bruce
bardzo dziękuję za Twoje wsparcie, doceniam to.
Cieszy także, że tekst się spodobał, bo ma pewne eksperymenty w stosunku do mojego bazowego stylu.
No i fajnie, że obrazki Wam się podobają :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Mam nadzieję, że wszystko dobrze i zrozumiale wytłumaczyłam.
Jak najbardziej :)
Tak jak mówiłem – wszystko pasuje do konwencji fantasy.
Czołem!
Karczma w Lendergardzie słynęła na cały kraj ze swojego jadła i napitku, tak więc nikogo nie dziwił fakt, że panował tu tłok. Jednak żaden tłok nie mógł się równać z tym przy ławie, na której siedział wysoki, młody blondyn o niebieskich oczach
tłok-tłok. Rozumiem, że to porównanie, ale still powtórzenie i chyba jednak nie uzasadnione środkiem stylistycznym.
Słońce już zachodziło, ale wychodzący mężczyźni od razu spostrzegli,
Nie wiem, czy nie użyłbym innego słowa, celem uniknięcia w jednym zdaniu zachodziło-wychodzili.
Wiedźma z Bagien!
Hyhy Jozin z Bazin, przepraszam :)
Z zamyślenia wyrwał ją stukot kopyt. Zza wzgórza wyłonił się wysoki jeździec szybko zmierzający ku niej. Gdy się zbliżył, zobaczyła połyskującą zbroję i długie blond włosy. Wyglądał na równie zaskoczonego jak ona.
– Zorin? – zapytał cicho.
– Gryndil… – powiedziała smutno.
Nic się nie zmienił przez te trzy lata… Choć nie, jego oczy… Jego oczy wyglądały smutniej, doroślej. Brakowało w nich tej wesołej iskry, którą tak wtedy polubiła. Spojrzał na nią nerwowo:
– Wyglądasz na bardzo zmęczoną. Chodź, zabiorę cię do Pinearu. Mam tam przyjaciół.
To spotkanie jest dla mnie troszkę nienaturalne. Widzieli się raz w życiu (?). Jak mogą się tak od razu pamiętać i oferować pomoc? Jakby spędzili tą noc w inny sposób (powiedzmy), to może jeszcze, ale tak to jest to odrobinę naciągane.
Pół roku spędziła ćwicząc się w walce u starego rycerza. Na swój pierwszy miecz zbierała długo. Chciała być gotowa. W przerwach jeździła jednak opiekować się chorymi. Skądś musiała brać pieniądze, ale była o wiele ostrożniejsza. Zdarzyło się, że pewnego wieczora znalazła się na przedmieściach Lendergardu. Zmęczona postanowiła zajść do karczmy pod lasem. Już z daleka usłyszała podniesiony męski głos. Cicho zajrzała przez okienko. Zobaczyła go. To była ta chwila. Jej czas. Czas zemsty. Zdecydowanie pchnęła drzwi. Wzrok wszystkich skupił się na niej.
I to też mnie zastanawia. Dlaczego zielarka za najlepszy sposób zbicia rycerza uważa walkę mieczem? Nie mogła go otruć albo zaszlachtować jak spał? Zakładam, że sposobów jest sporo, a ten, który wybrała, chyba najgorszy dla niej. Ale no epicki za to :)
Wątek rośliny mógłby być bardziej wyeksponowany, ale to Szanownej Jurorce oceniać.
Poza tym… kurde fajne klasyczniutkie fantasy. Miło się czytało. Narzekania powyżej, to tylko takie o gadania/zapytania. Dobry tekścik.
Pozdrawiam!
Tak technicznie, to nasionko jest częścią rośliny (?). Jakby organem, tak jak jakaś nerka alboco :).
Ale tak literacko, to przyjąłbym, że nasionko jest jakąś zapowiedzią/nadzieją roślinki. Np. wojna o nasionko, jest tak naprawdę wojną o przyszłą roślinkę. Nie idą te wszystkie króle i rycerze toczyć epickie boje po to, żeby mieć tylko nasionko :). Więc chyba git.
Moim skromnym zdaniem.
Jestem zaskoczony, że nikt wcześniej nie wyłapał “stróżek”, bo już kilka osób się przez tekst przebiło wcześniej. Literówki to podstępne bestie są.
Bestie są to, oj tak. A ja wyłapałem to tylko dlatego, że sam niedawno machnąłem podobny błąd, który wytknęła niezawodna Regulatorzy :).
Co do samego zakończenia, starałem się, żeby było jednak czymś bardziej słodko-gorzkim. Bohaterka zjednoczy się z ukochanym, ale w drodze do niego zupełnie zatraciła się w żalu
Jasne, to wybrzmiało. Moje wrażenie z happy endem było o tyle dominujące, że po prostu spodziewałem się w pełni martwego końca drogi, gorzkiej ironii i żalu. Niemniej, nostalgia i utrata są wyraźnie zaakcentowane. Swoboda interpretacyjna też na pewno jest.
Pozdrawiam!
Czołem!
Kluczyła już w sięgającej do pasa gęstniejącej Trawie, która zapraszała coraz śmielej, jak nieprzebyta toń zachęcająca do kolejnego kroku w głębinę Morza.
Tutaj zastanawiam się nad składnią. To “już” miało chyba wskazywać, że trawa robi się coraz wyższa. Czy w takim razie może, “Kluczyła w sięgającej już do pasa, gęstniejącej Trawie”?
ostatnie stróżki potu na czole
Strużki potu, zakładam :)
Po raz pierwszy od wejścia na Morze poczuła, jak ogarnia ją strach.
Trochę mi nie pasuje, bo wcześniej piszesz:
Dostrzegła, że kolorowa chusta leży na wysokich, nieruchomych źdźbłach, cierpliwie wyczekując powrotu właścicielki. Mathair sparaliżował strach.
Może najpierw “obawa”, bo to chyba stadium przed “strachem”?
Satysfakcjonujący tekst. Momentami mam wrażenie powtarzasz refleksje, lekko parafrazując swoje poprzednie zdania, ale to też buduje klimat, a wykorzystany język jest ładny, opisy poetyckie. Z kolei miłym zaskoczeniem dla mnie, spodziewającego się zakończenia, które zadrwi z wysiłku bohaterki, jest dobry happy end. Dobrze, że Trawy doceniły jej odwagę. Jakoś to takie zgodne z naturą i przyrodą.
Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!
Czołem chalberczyk,
ach, miło tak, jak ktoś wróci do dawnego tekstu. Jeśli absurd do Ciebie trafił, to wysoce mnie to cieszy. Ot, nie zawsze człowiek musi pisać fantasy : )
Dzięki za odwiedziny i za klika!
chalberczyk,
Ha! Chyba jesteś jedynym czytelnikiem, który nie narzeka na fabułę, że dziurawa :)
Oczywiście, nie jest to opowiadanie pełne akcji, strzelanin i pościgów, ale mam wrażenie, że opowiadasz dokładnie tyle historii ile chcesz, by czytelnik resztę zapełnił swoim domysłem, swoją refleksją. Więc mi pasuje :)
Tytuł (roboczy – jestem otwarty na sugestie): Zaskoczenie
Długość: 16592 na ten moment
Gatunek: fantasy, z elementami dark
Opowiadanie na roślinny konkurs Holly, od razu przepraszam, że narzucam betującym krótki termin (do 1 sierpnia trza wrzucić).
Tekst z mojego świata fantasy, który już parę razy zaprezentowałem na Portalu, ale tym razem od innej, naturalnej strony. Będę wdzięczny za każdą uwagę co do pomysły, fabuły, języka (ehh błędów), refleksji. Chętnie odwdzięczę się betą.
Adexxie, dzięki za wizytę! Nie uważam się za wysoce oryginalnego twórcę, więc podwójnie cieszy, że to doceniłeś.
A, przecież jeszcze są “Kwitnące trawy” XD
Oo celnie. Choć tam już epicka fabuła napisana, nie wiem, czy można doepicczyć :)
Chociaż tam chyba triumf antagonistów w tekście…
Ale fajny konkurs i ale fajny długi termin :)
Te moje niegdysiejsze słowa się bardzo źle zestarzały, zwłaszcza in fine…
Ale dam radę, prawda? Prawda … ?
Skoro Ranko Ukulele to biedronki ludojady by pasowały, ale tu kurka wodna nie roślinki…
Cieszy mnie Twoja radość :). Jest zasłużona, bo tekst naprawdę ciekawy!
Adexx – Moja dwunożna
Czołem!
Intrygujący tekst, oparty na ciekawym pomyśle takiego trochę one-room. Przede wszystkim urzekłeś mnie głównym bohaterem – narracja pierwszoosobowa (której normalnie nie lubię) tutaj pasuje znakomicie. Fakt, że nie wiemy czym jest bohater znakomicie wpływa na fabułę, jego niezrozumienie dla świata ludzi jest konsekwentnie i dobrze poprowadzone. Mam tu tylko podobne przemyślenie co Zakapior – dziwne, że potrafi mówić po ludzku. Może mógłby rozumieć Rel przez dotyk? Nie wiemy, czym jest, zatem musielibyśmy to kupić, jako jego cechę, umiejętność. A z tą mową, jest lekki zgrzyt.
Ale to nie przeszkadza, fabularnie i refleksyjnie opku niewiele brakuje.
Dlatego rolą mą jest klikać i życzyć powodzenia w konkursie!
Czołem Chalberczyk!
W końcu dotarłem do “Przyjaciółki lipy”!
Przede wszystkim jestem pod ogromnym wrażeniem warsztatu pisarskiego, jaki okazałaś w tym tekście. Język, zdania, opisy – piękne to i jak znakomicie wykorzystane do nostalgicznego nastroju opowiadania. Szacunek.
Fabularnie jest w porządku, opowieść jest satysfakcjonująca, spokojna, płynie sobie wolno. Mam trochę odczucie przypowieści (zlepek scen, symbolizm), a jednak wybija się też psychologia postaci.
Ciekawy sposób uchwycenia rośliny. Jednak wprost myśląc o konkursie, widziałem oczyma wyobraźni ożywione rośliny, magiczne kwiaty, wywary, mroczne pnącza, a tu proszę – inne i jakie oryginalne podejście.
Gratuluję, w konkursie ściskam kciuki. A piórko prędzej, czy później przyfrunie :)
Pozdrawiam!
A odnośnie fabuły, w mojej wizji miał to być prolog do większej historii, którą tam sobie powoli tworzę. Chciałem rzucić kilka okruszków, które zachęciłyby potencjalnego czytelnika do dalszej lektury. Jeśli uważasz, że nie do końca mi wyszło, to trudno. Przynajmniej się starałem.
Właściwie jako prolog, to mogłoby to funkcjonować dość nieźle. Na pewno zachęciłoby mnie do czytania dalej w myśl schematu: prolog z mocnym i odległym wydarzeniem, a pierwszy rozdział gdzieś spokojny, powolny. W taki sposób, by się udało, a niestety bardzo trudno napisać prolog tak, by sam się dobrze bronił.
Pozdrawiam!
Czołem!
Garść przemyśleń:
Kruki zataczały koła na tle krwawiącego nieba. Ich donośny skrzek brzmiał jak szyderstwo wobec tych, którym los odmówił łaski. Tamard otworzył oczy – jedno zalane krwią, drugie ledwie śledzące ruch ptasich sylwetek. Ból w piersi i nodze był tak dojmujący, że ciało nie reagowało na rozkazy umysłu. Każdy oddech przypominał wbicie ostrza, każda myśl – krzyk duszy błagającej o litość. Nie miał siły wstać, choć wiedział, że musi.
To pierwszy akapit, więc musi chwycić. Opis bólu, który odczuwa bohater od razu na mnie działa. Ale zdanie Ich donośny skrzek brzmiał jak szyderstwo wobec tych, którym los odmówił łaski musiałem przeczytać dwa razy, by zrozumieć, a to drugie zdanie tekstu (!). Nie wykluczam, że ja jest niekumaty, ale może nie szalałbym w pierwszy akapicie z tak doniosłymi metaforami. Tak samo to każda myśl – krzyk duszy błagającej o litość. Sądzę, że za dużo tego.
Jeden z kruków opadł niżej. Dziobem smagnął powietrze tuż przed jego twarzą, jakby testował, czy dusza wojownika jest już gotowa do odejścia z walkiriami do domu Złotego Ojca.
Nie, nie teraz, nie tak – pomyślał w panice.
Przecinek przed “czy” i “pomyślał w panice” bez italiki?
Wokół leżeli towarzysze z dywizji:
Czy dywizja to odpowiednio klimatyczne stwierdzenie? Może oddział? Kojarzę dywizje jako najwcześniej XVIII-wieczne pojęcia, mniej odpowiednie dla klasycznego fantasy.
Zaimkozę wskazała już Reg, więc tylko to popieram – zdecydowanie należy zredukować ich ilość. Polecam ctrl-f wszystkie “jego”, “ich”, “mu” itp. i rozważenie, czy w każdym miejscu są potrzebne. Albo postawienie krytycznego pytania, czy umieszczenie zaimka cokolwiek dodało.
Trudno mi również ocenić świat stworzony, bo i niewiele o nim wiemy. Stąd też przyczepiam się do “dywizji”, a może to wynika ze świata.
Natomiast chyba Twoim celem był klimat i narastające napięcie. To się w mojej ocenie udało, z każdym zdaniem czytało się lepiej i z większą ekscytacją. Także ode mnie spory plusik za klimat.
Minusik za fabułę, bo nie wybrzmiało do końca kto, gdzie i dlaczego. Nieznajomy, czarnoksiężnik, ork ze szklanymi oczami, wszystko nie połączyło się w satysfakcjonujący sposób. A może miało się łączyć, ale nie osiągnęło tego efektu u mnie.
Trzymam kciuki za dalsze teksty!
Pozdrawiam!
Cześć!
Tekst traktuję jako baśń, bo konwencja wyraźnie na to wskazuje. Momentami mam wrażenie zbytniego przegadania, co jest wypadkową długich wypowiedzi bohaterów i narratora, opisów oraz dość pompatycznego języka. Mimo to, każdym z tych elementów operujesz zgrabnie, co należy pochwalić.
Docenić należy też pomysł i jego przedstawienie – niedynamiczne, spokojne, wskazujące na narastającą od zaistniałej sytuacji zgniliznę.
Nie mogę się jednak wyzbyć wrażenia, że troszkę dynamiczności można by dodać – jeśli nie dialogami, to opisami, wydarzeniami.
Tekst jednak oceniam jako niezły, gratuluję.
Pozdrawiam serdecznie!
AP – Epizod
Cześć!
– Potrzebuję trzy, góra cztery miesiące, by pozamykać sprawy. Więcej nie chcę, ale muszę wiedzieć na pewno, że tyle przeżyję i ani miesiąca krócej, ani dłużej.
Mam wątpliwość logiczną, czy może być trzy, góra cztery miesiące i ani miesiąca krócej, ani dłużej. Tzn trzy-cztery z założenia dają jakiś luz. Ale w sumie to wypowiedź, więc bohater zapewne mógł tak sobie powiedzieć.
Ogólnie tekst napisany dobrze. Pomysł może nie jest odkrywczy, ale osobiście zafascynowała mnie motywacja bohatera i nie mogłem jej rozgryźć, choć chciałem. Wyjaśnienie – niejednoznaczne, nieoczywiste, otwarte, również przyniosło mi satysfakcję. To chyba najważniejsze w tym tekście i moim zdaniem w pełni się udało.
Lekką wątpliwość nasuwa mi druga część. Rozumiem, że zmiana narracji na opisową jest owocem przemiany bohatera w drzewo, ale mimo to nie mogę się wyzbyć wrażenia kroniki. A może tak właśnie ma być?
Niemniej, dobre opko, intrygujące, skłaniające do refleksji. Najpierw pomyślałem sobie “kurczę, tytuł taki nieintrygujący, może dałoby się go rozwinąć, by zachęcał mocniej”, ale po przeczytaniu nie mam wątpliwości, że tytuł jest znakomicie dobrany do przesłania.
Klikam, pozdrawiam i trzymam kciuki w konkursie!
Soczewicy :)
bruce – Powieść Reinkarno
Czołem bruce!
Jak zawsze wyciągasz świetną historię i wplatasz w nią subtelnie fantastykę – czytało się bardzo dobrze.
Momentami mam wrażenie troszeczkę, że tekst wpada w kronikę, ale z drugiej strony jakoś trzeba było to czytelnikowi wyjaśnić. Niemniej, kolejna intrygująca historia zyskała swoją fantastyczną szatę dzięki Tobie. I to należy docenić i kliknąć!
Chciałabym jednocześnie uspokoić, że zamieszczam tę propozycję, napisaną jakiś czas temu i na tym na razie pauzuję, więc przynudzać zbytnio już nie będę, obiecuję.
Cóż to za złowieszcza deklaracja? Pokaż tych, których przynudzasz, to ich poświęcimy na ołtarzu Bogini Literatury :)
Pozdrawiam serdecznie
Ave Cezarze, chwała i sława!
Bardzo przyjemny tekst, odjechany, a jednak uparcie logiczny. Dzieje się dużo, a przecież tekst nie jest spuchnięty. Uśmiechnąć się też można. A zabieg z głównym bohaterem ciekawy.
Zlecenie polega na dokonaniu czynności prawnej na rzecz dającego zlecenie. Tutaj mamy analogię np. do świadczenia stałej pomocy prawnej. Mefisto ma podejmować różne działania zmierzające do apokalipsy ;)
Poprę, bo też mi się wydaje, że pakiet i złożoność czynności Mefistofelesa wykracza poza klasyczne zlecenie. Ale do rozstrzygnięcia sądowego, właściwość chyba sądu ostatecznego, no chyba, że się umówili na SR w Olsztynie.
Problem polega na tym, że 95% zawieranych w Polsce umów zlecenie, to wcale nie jest zlecenie w rozumieniu kodeksu cywilnego, a nieudolna próba ominięcia kodeksu pracy xD
Tzw. “wysokiej klasy fachowcy zatrudnieni na umowę o dzieło” :)
Chyba to klikać można jeszcze, to ja klikam mocno.
Pozdrawiam!
Hej!
Tym razem zupełnie normalny tekścik :). Hmm… może nawet nieco zbyt klasyczny, przez co przewidywalny. Ale Vacter kiedyś celnie zwrócił uwagę, że krasnoludy to taki dość ugruntowany schemat w fantasy i trudno z nich coś nowego zrobić i w mojej ocenie ma rację.
Fajny tekścik, dla mnie największy plus za ironię w narracji – uśmiechłem się poważnie i to kilkakrotnie.
Pozdrawiam i czekam na dalsze losy Danu :)
Zygfrydzie
bardzo cieszy mnie Twoja opinia :).
Aż do końcówki nie domyśliłem się, że chodzi o tego Twardowskiego :) Brawo ja.
Brawo Ty! Przynajmniej jest ktoś, dla kogo wszystko nie było jasne od początku, a to i dobrze :)
Udanie gra na wzbudzenie w czytelniku niesprawiedliwości,
Ten efekt również chciałem osiągnąć, cieszę się, że go dostrzegłeś.
Dzięki za wpadnięcie, pozdrawiam serdecznie!
Emperor jest już mniej komunistyczny. No chyba, że NAAAAAASZ Emperor