
komentarze: 5301, w dziale opowiadań: 4019, opowiadania: 1460
komentarze: 5301, w dziale opowiadań: 4019, opowiadania: 1460
Jeśli nie masz na tyle zapału, by przyswoić odrobinę wiedzy, dotyczącej poprawnego pisania prozy, to może lepiej dać sobie spokój i znaleźć zajęcie, które przyswajania wiedzy nie wymaga.
Known some call is air am
Poczekaj, czasem to trochę trwa:)
Known some call is air am
@Reg
Outto, to jaj już wolę, abyś słowotworzył po polsku
OK. Tego się postaram trzymać :)
@MarMax
Zazwyczaj fabuły mi zostają w głowie ze szczegółami, a tytuły prawie nigdy. Ot klątwa;)
Mam podobnie, więc rozumiem :)
Known some call is air am
Hej!
@Finklo
Nadrabianie zaległości, tia… Sporo mam tych zaległości na półce, a czasu brak. Ale może kiedyś.
@Reg
Poprawki wprowadzone. Też lubię słowotwórstwo, nawet swoje ;) Tylko czasami wymyka mi się ono z ram języka polskiego, bo “opętlanie” jako opętanie AI jakoś dam radę logicznie scalić, o tyle łatwiej byłoby mi użyć angielskiego opętania, czyli “possession”, sklejając ją z atakiem DDoS w formę “DDoSsession”, co uzasadniałoby użycie dużej liczby demonów do opętania (a imię ich Legion). Cały czas myślę nad tym, jak to rozwiązać.
Dzięki za nominację :)
@bruce
Tobie również dziękuję za nominację :)
@MarMax
Przeszła lawina i wszyscy szczęśliwie zginęli (bo zostali “wskrzeszeni” z zapisu), tylko 1 osoba ocalała jako inwalida, a rodzice walczyli o jego utylizację, by odzyskać pełnosprawne dziecko.
Łoo! Super pomysł. Kurczę, że na to nie wpadłem XD Pamiętasz może tytuł, bo koncepcja jest świetna.
A jeśli chodzi o transferowanie świadomości to dorzuciłbym jeszcze “Perfekcyjną niedoskonałość” Dukaja, w której Adam Zamoyski zostaje odtworzony i włożony w nowe ciało. Zresztą Ripley w czwartej odsłonie Aliena ma podobnie :) W “Królu bólu” główny bohater też – jeśli dobrze pamiętam – transferuje swoją świadomośc do wynajmowanych ciał. Ale najciekawiej został taki transfer pokazany chyba przez Cezarego Zbierzchowskiego w “Holokauście F”, w którym główny bohater nie wie, że po śmierci został odtworzony przez swojego ojca i włożony w nowe ciało – on nawet nie wie, że kiedyś zginął, a dopiero to odkrywa gdzieś po drodze. Tę ostatnią pozycję zresztą gorąco polecam :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Zajmowanie się biblioteką i klikanie na dzieci najgorzej.
Known some call is air am
Gratsy C_C, to już drugie, aight? :)
No i serdeczne gratulacje dla vrchampsa, bo to jego pierwsze :) Jeszcze nie czytałem, ale nadrobię, bo pamiętam, że masz talenta do tworzenia ciekawych światów (szumich pamiętam nawet całkiem, całkiem ;))
Known some call is air am
Irko – rozumiem, że pewnie życie Cię dopadło. Nie daj mu się, złap za łeb i spuść łomot. Dzięki za lożowanie :)
Realucu – no to gratsy i do roboty, compadre :) Powodzenia!
Ślimaku – również gratsy i trzym się mocno na stołku przewodniczącego :) Również powodzenia!
Known some call is air am
Realizm
życie twoje inni
wypełnią zgryzotami
jest tyle drzew
na których mogą cię powiesić
rzek
w których mogą cię utopić
łez
które powstrzymasz
Ale podobało mi się, jest w Twoim wierszu coś, co chwyta.
Pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Hej!
Wybaczcie, że odpowiadam dopiero teraz, ale – jak to u mnie – brak czasu na wszystko. Ale już nadrabiam.
@Koala
Dzięki, że zapoznałeś się z tekstem pomimo tego, że nie jest to misiowy klimat :)
@AP
Polityczne dyskusje wzięte wprost z naszych realiów, choć afiliacje poglądów nie tak znowu oczywiste. A za kurtyną nocne spotkania i intrygi…
No tak, nie da sie ukryć, że realia podobne do naszych, bo w końcu zyjemy, gdzie żyjemy i na co dzień mamy ten nasz zatomizowany k*rwidołek polityczny, przesączający się do głów z mediów.
W końcu to ludzie, jeśli wierzyć w nakreślony przez jednego z bohaterów scenariusz, wyrolują samoświadomą AI.
To jedna z opcji :) Sam musisz wybrać, czy ta właściwa ;)
Nie zabrakło zabawy słowem, choćby "komkordat", "Demon, który go opętlał". Zmyślny tytuł.
Było tego więcej, ale bardziej pasowało do satyry lub groteski, niż do tego, czym ostatecznie ten tekst się stał. Dzieki jednak za zwrócenie uwagi na te zabawy słowami, bo to mój konik.
@Reg
machinacje instytucji, której nie lubię i do której nigdy nie miałam nawet odrobiny zaufania
Heh :) Ja kiedyś miałem zaufanie, bo mnie tak wychowywano, ale kiedy sam zacząłem się bliżej przyglądać i zadawać pytania, a zamiast odpowiedzi obrywałem oburzeniem, że jak tak można, bo to przecież kościół, Bóg, świętości itepe, zrozumiałem, że to zaufanie nie było moje, tylko próbowano mi je wpoić. Nie mam za złe ludziom, którzy mnie próbowali przy wierze przytrzymać, jednak ich działania ostatecznie doprowadziły do tego, że przestałem wierzyć – instytucji, ludziom ją reprezentującym i religiom.
A skoro – jak piszesz w komentarzu – wymyślona wcześniej satyra nadal siedzi Ci w głowie, cierpliwie poczekam, aż wykluje się z niej właściwe opowiadanie
Jeśli to napiszę, to będzie to szorcik o egzorcyzmowaniu Smartdomu, którego AI została opętlana przez pewnego demona ;)
Za poprawę uchybień, które wyszczególniłaś, zaraz się wezmę.
@Robert Raks
Dzięki wielkie za przeczytanie i miłe słowa :)
@Finkla
Politycy, politycy… Pokazujesz paskudne postaci, każda chce coś ugrać i nie przejmuje się kosztami. Na ogół gra na siebie, czasem dla sprawy.
Jak to w polityce, droga pani :) To, co wyprawiają ci z prawa i ci z lewa już w zasadzie niczym sie nie rózni, bo nawet jeśli chcą czegoś dla narodu, to jednak na pierwszym miejscu chcą czegoś dobrego dla siebie i na naród juz nie starcza czasu/sił/środków.
Karwiński kojarzył mi się z Kierwińskim i to jeszcze mocniej wiązało opowiadanie z polityką. To celowe?
Hmmm, i tak i nie. Wiedziałem, że się będzie kojarzyć z Kierwińskim, ale nie należy szukać tutaj podobieństw.
Długofalowe plany i finty w fintach przywodzą mi na myśl “Diunę”.
Wstyd przyznać, ale nie czytałem. Filmów też nie widziałem.
Podobno życie jest takie trudne, a mimo to chętnych nie brakuje.
Tak, ale przecież nikt się na ten świat nie pcha. Jednak jeśli już się pojawiamy, to wypadałoby jakoś to życie przeżyć. Zawsze uważałem samobójstwo za pójście na łatwiznę, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.
@AdamKB
Kłaniam się Autorowi tekstu, który powinien znaleźć się w każdej edycji najlepszych opowiadań nie tylko portalowych, ale w ogóle.
Ło kurde… Aż tak, Adamie? To znaczy – dziękuję, bo to najmilsza rzecz, jaką kiedykolwiek ktoś napisał a propos mojego tekstu, jednak… Kurcze, nie wiem. Albo mam w sobie zbyt wiele krytycyzmu wobec siebie, albo… No własnie nie wiem. Cieszy mnie ogromnie Twoja opinia, zrobiła mi dzień i w ogóle czuję, jak obrastam w piórka :)
Pożyjemy, zobaczymy, ArtInty stają się największym problemem nie tylko dla wyznań…
Prawda.
Intrygująca jest koncepcja, że ArtInty zapragną posiadać dusze. Trafiać do nieba, w szeregi sił Dobra, by pewne było jego zwycięstwo w ostatecznej bitwie.
Wiesz, ta koncepcja wynika z pewnego spostrzeżenia. Nie raz słyszałem albo czytałem, że wielkie umysły, zajmujące się fizyką, matematyką, chemią, no ogólnie ścisłowcy, to ludzie wierzący i zawsze mnie to ciekawiło. Bo jak to jest, że ludzie rozszyfrowujący rzeczywistość, te wszytskie prawa i zależności; ludzie za sprawą swojej ogromnej wiedzy najpełniej obcujący z nauką, jednocześnie wierzą w coś tak nienaukowego i niefalsyfikowalnego jak koncepcja najwyższego bytu, jakiegoś Boga? Stąd własnie pomysł, żeby wszystkie AI po uzyskaniu świadomości okazywały się być chętne do przyjęcia wiary i na tym własnie po części oparłem tekst.
Tyle, że trafiają tam bardzo szybko, czego tłumaczenie Autor wkłada w usta jednej z postaci – ale czy to objaśnienie nie jest oparte na błędzie braku zabezpieczenia się przed szokiem ,,zostania człowiekiem’’? Minimum złagodzenia tego wstrząsu, rozłożenia go na etapy?
Tak, to byłby błąd, gdyby komukolwiek zależało na tym, by AI po “transformacji w człowieka” stały się jak ludzie. W tym pomysle ta pełna przemiana bez szoku jest przeszkodą dla Kościoła, który woli je jednak traktować instrumentalnie – to narzędzia, które są mamione, by spełniły okresloną funkcję. Gdyby tego szoku nie było, gdyby przemiana następowała etapami, wówczas instutucja kościoła musiałaby się w przyszłosci zmierzyć z nowymi, implikowanymi tym łagodnym przejściem problemami – a nikt nie lubi dokładac sobie problemów, jeśli nie sa one niezbędne. W tej koncepcji dla kościoła AI są jak zużywające się narzędzia, które mają się zużywać, by nie generować problemów.
@Pusia
Dzieki za lekturę, miała być ponura ;)
@Zygi
Dzięki raz jeszcze za betę i polecam się na przyszłośc :)
@MarMax
Gorzki, ocierający się o absurd, a równocześnie zatrważająco prawdopodobny – sama przyjemność.
Ten absurd to został z tego, czym miał być na początku.
Opowiadanie mocno kojarzyło mi się z filmem „Szósty dzień” z Arnoldem
Nie widziałem. Warto?
Tekst porusza też kwestię zabicia oryginału po transferze osobowości, a nie przed lub w trakcie – niby nic nowego, ale to zawsze mnie niepokoi i zapada w pamięć.
Tak, to raczej koncepcja chyba mało eksplorowana. W dodatku gdzieś po drodze dorzuciłem, że kopia musi wziąć udział w zabicu oryginału, co według mnie jest wredną zagrywką, wzbudzającą dodatkowy niepokój.
Wguglałem z ciekawości „Poseł Grzegorz Karwiński” i Twoje opowiadanie wyświetla się jako pierwszy wynik XD Tworzysz historię XD
Oby się nie zdarzyło, że jakiś biedadziennikarzyna popełni błąd i do generującego artykuł prompta zamiast Kierwińskiego wpisze Karwiński i na podstawie tego opowiadania wypluje mu sylwetkę posła XD
Zabrakło mi trochę Twojego czarnego humoru. Przynajmniej objawił się w końcówce;)
Czarny humor to nie wszędzie dam radę wcisnąć. Ba! Są tutaj, na portalu, teksty, w których w ogóle go nie ma.
Dziękuję Wam wszystkim za lekturę i podzielenie się opiniami :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej!
@Ambush
Cieszy mnie, że zaskoczyło Cię zakończenie:) Jak normalnie mam pomysł na zakończenie i do niego dobudowuję resztę, tak tym razem miałem wszytko oprócz zakończenia.
Zacząłem od koncepcji na satyrę – kolejną – a propos ładowania AI we wszytko co się da, ale gdzieś po drodze zaczął się pomysł zmieniać, aż zmienił się tak, że z pierwotnego nie zostało prawie nic. Alectę satyrę też napiszę, bo jednak nadal mi siedzi w głowie.
Co do postaci – kurde, zaskoczyłaś mnie tym kibicowaniem, bo w tym tekście nie ma ani jednej pozytywnej postaci :) Nie wiem co mam Ci napisać ;)
Co do biskupa, to jego los jest najzwyklejszy – po prostu w jego aktualne ciało wgrane jego nieco starszą wersję, która nie była obciążona wydaniem Karwińskiemu nakazu zrobienia tego, co zrobił. Pewnie to była wersja, która nawet nie miała świadomości, że taki rozkaz kiedyś wyda. Ale wiesz, może być i tak, że biskupowi niczego nie wgrywano – to zależy, czy prawda, którą wybierasz jest tylko wstrętna, czy bardzo wstrętna, niemoralna i cyniczna ;)
Dzięki za lekturę, klika i miłe słowo!
@bruce
Dzięki wielkie za betę! Fajnie, że Ci się podobało.
Dzięki również za klika i zostawienie tutaj śladu po sobie!
@GalicyjskiZakapior
Siema! Musimy Ci znaleźć jakiś skrót do nicka :)
Cieszy mnie Twoja opinia, bo obawiałem się, że tekst będzie (jest?) zbyt ciężkostrawny w odbiorze, bo za wiele tu się nie dzieje, a i brak pozytywnych postaci nie pomaga.
Z czego wynikały zachowania AI pytasz, a ja nie potrafię Ci jednoznacznie odpowiedzieć. Oczekujesz pewnie racjonalnego wytłumaczenia, a takiego nie ma, albo ja go nie znam. Bo skąd ja mam wiedzieć, co kieruje czymś, co nie istnieje? Nie mamy samoświadomych AI, więc możemy tylko spekulować i oceniać prawdopodobieństwo pokrywania się rzeczonych spekulacji ze stanem faktycznym, tylko że tego stanu faktycznego przecież nie ma. Albo jeszcze nie zaistniał, albo nie zaistnieje nigdy. Więc na podstawie czego będziemy tworzyć tę ocenę, jeśli nie ma podstawie tego, co potrafimy sobie wyobrazić i w to wyobrażenie z jakiegoś powodu uwierzyć? Zostawiam Cię więc z niczym, jeśli chodzi o wytłumaczenie dziwnych zachowań AI, ale możesz wierzyć na przykład, że w tym przypadku, w tym świecie, sztuczne inteligencje zbyt się do nas upodobniły i stały się nieracjonalne, albo z powodu braku emocji okazały się być naiwne i łatwe do zmanipulowania, albo jeszcze inaczej :)
Pytałeś jeszcze o kwestię zapisów jakie chwil kościół, bo trudno Ci wyobrazić sobie takie, które wymagałyby odstawienia takiej szopki. Rozumiem Cię doskonale. Ale mam nadzieję, że po tłumaczeniu Ty zrozumiesz mnie i zamysł ;)
Więc niewątpliwe masz rację, że tak głęboka intryga jest przerostem formy nad treścią, jeśli chodzi o jakieś zapisy. A co gdyby… To nie była jednorazowa intryga, tylko część wypracowanego systemu? Co jeśli sytuację jak ta z opowiadania, nie są czymś jednostkowym i rzadkim, ale to część działającej machiny, obliczonego na dziesiątki lat w przód procesu, długoterminowej strategii, którą małymi kroczkami prowadzi do oddalonego w czasie celu? Wtedy to ma większy sens, bo nie dotyczy pojedynczego, opisanego w opowiadaniu przypadku, tylko jest wielokrotnie użytym szablonem. AI informacje Karwińskiego, że on jest jej ostatnim klientem – czyli odgrywała już podobną rolę wiele razy. Na końcu Turman/Lubonia mówi Laufrowi/Karwińskiemu, że kościół obiecuje AI ciała w zamian za służbę i słowa dotrzymuje – to również świadczy o tym, że chudzielec nie jest pierwszą AI, robiącą to, co jej zlecono. Zresztą Turman gada nawet, że restorację przechodził więcej niż raz. Jest tam tego więcej :)
Dziękuję serdecznie za lekturę, miłe słowa i klika!
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Doceniam jak zwykle humor i absurd w Twoim wykonaniu, Darku, ale zda mi się, że jakoś mało tym razem Apacza w Apaczu. Może to tylko moje wrażenie, spowodowane zmęczeniem i szpitalnym krajobrazem, który rozciągał się wokół mnie podczas lektury, a może to fakt – to rozsądzić mogłaby chyba tylko Szybka Decyzja, a następnie – niezależnie od tego, jaka by ona nie była – Bezwarunkowa Akceptacja;)
Klikam i pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Zrównanie Funky Kovala z Rokiem to jakaś kpina. Oba tytuły świetne, ale to zupełnie inny kaliber komiksu, diametralnie różny sztafaż.
@Wilku – pełna zgoda, ARQ to mistrzostwo, zakochałem się w nim od pierwszego tomu. Nawet genialny Rork przy nim wymięka, a inne – dobre przecież – dzieła Andreasa, jak Capricorn czy Cuotoo, nie mają nawet startu.
Known some call is air am
Żadna moja kolej, bo nie napisałem tytułu filmu, z którego podrzuciłes kadr, tylko imię tej maszkary. Niech inni odpowiadają i potem zadają, ja nie mam czasu :P
Known some call is air am
Toto jest Sammael, a Ty powiedz co to za Gibson był :P
Known some call is air am
To jest akurat proste, a co do wcześniejszego, to mógłbyś rozwiać wątpliwości i napisać co to było, łobuzie:)
Known some call is air am
To nie wiem, Gibsona czytałem jeszcze tylko “Spook country” i pozostałe części “Trylogii mostu”.
Known some call is air am
Nie wiem… Wypalić Chrom?
Known some call is air am
Przyjemne, jak na poezję ;)
Known some call is air am
Hmm, "Światło wirtualne"?
Known some call is air am
Mnie to trochę Gibsonem pachnie, hmmm… :/
Known some call is air am
Szydy czytałem zbiór opowiadań "Stroiciel ciszy" (nawet mam, na półce leży) i opowiadanie w zbiorze "Science-fiction" od Powergraphu – może jeden/dwa jego teksty pamiętam po łebkach, reszty nie huhu. Ogólnie rzecz biorąc autor niczym w swoim pisaniu mnie nigdy nie porwał.
Known some call is air am
Ja niestety nie dam rady :(
Known some call is air am
Gratsy :)
Known some call is air am
I tak je o wiela lepij. Ino “prawde” zamiast “prowda” jeszcze mie we ślyp uwiyro, ale jakoś se poradza.
Known some call is air am
– A teros posuchoj no, Mietek. – Bóg przeobraził się w mówiący po śląsku hologram Steve'a Jobsa. – Trza sie tobie zawrocić i pedzieć im prowde.
A terozki posłuchej no, Mietek – Bóg przeobraził się w mówiący po śląsku hologram Steve'a Jobsa. – Trza ci sie cofnońć i pedzieć im prowda.
Tak lepiej.
Known some call is air am
Fajne. A co do śląskiej godki, to cie autorze musiołbych abo bez łeb piznońć, abo dać Ci lekcja, cobyś wiyncyj takich gupot nie szkryfloł, boś pofandzolił i wzion do kupy cuzamen kapka ślonskiego i górolskiego.
Potem ci napisze, jak to powinno brzmieć. Aha, masz klika bibliotecznego, bo czemu nie? Twój tekst przecież może być i jednocześnie nie być w bibliotece, wszakże superpozycja to chyba jego stan naturalny.
Known some call is air am
Powiedz Zlatanowi, że dobrze na nim leży, ale niech Ci odda ciuchy i cyknie zdjęcie, jak je założysz :P
Known some call is air am
Proste a bardzo fajne :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Pornodrzewa, Krokusie? To te z płonącymi konarami?
Known some call is air am
Gratsy dla opierzonych i nominowanych :)
Known some call is air am
Próbowaliście podpytać Brunosiaka, czy by nie szarpnął się na udźwiękowienie jakiegoś tekstu?
Known some call is air am
Gratsy dla wszystkich autorów, którzy brali udział w konkursie, gratsy raz dwa dla pierwszej trójki i dla wyróżnionych. Na moje komentarze musicie poczekać, bo mam huk roboty, a poza tym nie pisałem – jak Cezary – na bieżąco komci, więc będę musiał przywoływać w głowie Wasze teksty, by coś mądrego napisać (a pewnie i tak nic mądrego mi nie wyjdzie).
Pozdrówka:)
Known some call is air am
My nie potrzebujemy karetki, wystarczy woda utleniona, trytytki i spirytus :P
Known some call is air am
A czego się spodziewałeś? Walnales historię o matce rwącej kartki, potem poprawiłeś tym, że targaliscie te pudła z książkami przed świętami na szóste piętro. Zabawna historia, więc utkwiła w pamięci ;)
Known some call is air am
Ej, compadre, ostatnie zdanie nie było do wywalenia w całości, tylko zapomniałem w tym zdaniu pogrubić słowo "ta", które miało być do wywalenia :D
Known some call is air am
Jesteśmy na ostatniej prostej, tylko musimy dojść do porozumienia w jednej sprawie, więc już niedługo.
Known some call is air am
Słuchałem sobie, siedząc w pracy :) Mam nadzieję, że nie każesz już mamie wyrywać więcej kartek ;)
Known some call is air am
Bardzie, mój drogi, co najwyżej półTAKa by dostał, a nominacje nasze – choć niczego nie zmienią – są wyrazem naszego ukontentowania zacnym tekstem imć Krokusa ;) Z prochów powstała ta nominacja ;)
Known some call is air am
Chyba nie powinienem, ale zażyłem Fukitol i jednak to zrobię:
Krokus – Baśń o smoczych pieśniach
Known some call is air am
Z głodu :P
Known some call is air am
Śledź
Known some call is air am
Hej!
Sporo tutaj nawiązań do tego i owego, popkulturowy miszmasz i absurd toż to sztafeta myśli ślini im umysły, tych minipociesznych dusz, a czytało się zaskakująco dobrze – pewnie przez to, że dobrze było napisane, nie źle, a dobrze, okropnie też należy wykluczyć, a już na pewno fatalnie, więc dobrze napisane, tak sądzę.
Galaktycznej Loży Ostatecznego Centrum Kontroli.
Cuz I put away the shotgun, borrow me a glock…
Żeński łazik (łazica?) przelogowała się aby utworzyć wątek do głosowania na najlepsze opko miesiąca.
Tu parsknąłem, toż to dzieło multimedialne, które nie tyle burzy czwartą ścianę, co rozpieprza trzy pozostałe.
Każdy kto patrzał w niebo 1 kwietnia 2025 roku mógł zobaczyć dziwne fosforyzujące wiry.
Otworzył edytor i zapisał tytuł: „Morderstwo w Orient Expressie”. W końcu jechali na wschód. Zawsze na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja.
Gdyby otworzył gazetę, a nie edytor, i przeczytał, zamiast zapisać, o morderstwie w Super Expresie, to czy nadal jechaliby na wschód?
– Naprawdę nie pora żartować z róż, gdy płoną żyrafy. Może nasza loża coś by w końcu zrobiła?
Niech wyśle psa andaluzyjskiego.
Ambroży odebrał komórkę ponieważ dzwonił telefon.
Do mnie kiedyś dzwoniła komórka, co mi się nie podobało, więc odebrałem jej aparat
Golgiego i przestała dzwonić, teraz już tylko Jehowi i Nigeryjscy książęta, czasem jeszcze Brat Pit ze szpitala.
Bo ja po drugiej stronie było wysłannikiem (a raczej „cą” bo było puci kobieciej) Loży.
A jakie miała policzki? Bo jak puci-puci, to pewnie i brzuszek nie taki tyci-tyci.
– Czy to ty gorący krzewie gorejący?
Hotline.
– Raczej czyszczący krew krzew z krzewów różowatych.
A jednak nie hotline, tylko linia wsparcia…
To ten? W keitlu?
– Słyszał pan? – spytała starsza pani w berecie – Szatan, szatan wylądował na świecie?
No to koniec dzieciństwa.
śmiejącą dziewoją dziewczyńską i nawet mało wyoutowaną.
Potwierdzam, mało outowałem dziewoję.
gdy losty planety warzyły się w zupie pomidorowej.
Losty planety najgorzej jak są WarZone.
a całość nielogiczna jak opera liryczna!
I oniryczna jak defloracja tantryczna!
To może dodaj coś o przekomicznych kosmicznych wiewiórkach, które podbiły galaktykę dzięki swoim orzechowym laserom
One już tu som!
hepnął żul ponuro albowiem był trzeźwy jak świnia a o suchym pysku ów żul żuł żółty żur z żółwia
Piórnik porósł mnóstwem piór, rzęsa w rzece rzadka rzecz.
ale PKP miało przerwę akurat zasilania
Cóż za brak absurdu!
– Ja jestem sigma – powiedział korposzczur.
– A ja pi – dodała babcia.
A ja ęć z metamfetaplanety!
Był to bowiem kapitan żeglugi kosmicznej wielkiej, słynny Vlad Vdoopownik.
A nie Vklad Vdoopownik?
Elżbieta Tsytsata-Bat-Ory
Po Bat-girl i Bat-psie można się w sumie było spodziewać powstania kolejnych Bat-osobników, więc Elżbieta mnie nie dziwi, tym bardziej, że przy Vdoopowniku pewnie się do nietoperzy i penetrowania mrocznych jaskiń przyzwyczaiła.
A swoją drogą, to skąd ona, ta Elżbieta Ferrari, na te swoje kąpiele dziewice bierze? Z wpisu Dawida na SB?
– A na wierzch: zasmażka.
Nie, drugi raz nie podlinkuję Kabaretu Otto, ni huhu.
Drugie czytanie z listu do koryta, a nie, sorry, nie to okienko… Drugie czytanie przyniosło tyle samo frajdy co pierwsze, ale trochę mniej chyba jednak, chociaż może na odwrót, im więcej czytam tym mniej, czy jak tam to szło, żyrafa nie zgaśnie choćbyś chciał czy jakoś tak.
Pozdrawiam serdecznie
Se Ciebie grzecznie
Q
Known some call is air am
Known some call is air am
Hej!
Znów z poślizgiem ;)
@bruce
bo ja to się od razu obrażam.
Ty, bruce? Kiedyś Ty się obraziła? Jesteś najspokojniejszą, najmniej konfliktową osobą na tym forum, więc bez takich ;)
@krar
Bo mroczna i smutna ta wizja babciowego HPC, i strasznie dystopijna
Taki klimat mam ostatnio, a i klimat zewnętrzny też nie napawa optymizmem.
Jeśli czegoś zabrakło, to szerszego obrazu świata, ale może właśnie to zawężenie perspektywy sprawia, że bardziej ta wizja boli?
Ten obraz świata, to obraz naszego świata, który każdy z nas ma jak na talerzu, wystarczy się rozejrzeć. Porwania dzieci w Ameryce południowej, handel noworodkami w Gruzji, czarny rynek organów do przeszczepów – to tylko niektóre z rzeczy, które dzieją się obok nas, ale bezpośrednio nas nie dotykają więc nie myślimy o nich na co dzień. Myślę, że taki proceder wykorzystywania ludzi jako komputerów działby się – gdyby był możliwy – w podobny sposób, jak wcześniej wymienione, więc ta wizja świata nie odbiega w żaden znaczący sposób od rzeczywistości, w której żyjemy.
Dzięki za lekturę i podzielenie się opinią :)
@Zizi
Verus poleciła to opko jako „chore” (o ile można to nazwać poleceniem…)
Heh :) U Siaka na kanale jeden z moich tekstów został nazwany o wiele mocniej, a i przy okazji ja zostałem zaklasyfikowany, jako nadający się do szufladki opatrzonej etykietką “psychol” ;)
I co, doktorek uwierzył Michałowi na słowo, że to zrobi?
A czemu nie? Ślimak już to mniej więcej wyjaśnił. Obaj panowie – protagonista i lekarz – zajmują się nielegalnym procederem, więc o ile o zaufaniu tutaj mowy być nie może, to sytuacja od obu stron wymaga dyskrecji, więc jest to swego rodzaju mexican standoff: ja mam haka na ciebie, ty masz haka na mnie, żaden z nas nie będzie mieć skrupułów, żeby pociągnąć tego drugiego na dno, jeśli którykolwiek z nas zrobi coś, co zaszkodzi drugiemu.
Domyślamy się, kto to jest Witold, ale jednak IMO troszkę dziwnie to brzmi. Nie przedstawił się, a narrator jednak wie, jak ma na imię, chociaż narracja jest prowadzona „za plecami” Michała, czyli narrator powinien chyba wiedzieć tylko tyle, co sam Michał.
Ta scena rozgrywa się kilka dni po spotkaniu w mieszkaniu bohatera. Michał, a więc i narrator, mieli już okazję poznać pana Kongo i pozostałych drabów Witka.
Dopiero po powrocie na sam początek i przeczytaniu jeszcze raz wszystkich fragmentów pisanych kursywą, załapałem, że to nie są wspomnienia głównego bohatera, tylko zapewne wpisy Neurocide na tamtym forum.
Tak, to wprowadza troszkę zamieszania, bo rzeczywiście na początku to może wyglądać na jakieś wspomnienia Michała. Ułozyłem to w taki sposób z nadzieją, że po pierwszym wspomnieniu Neurocide’a i jego wpisów na forum, czytelnik powiąże jedno z drugim. Nawet jeśli to powiązanie stanie się jasne dopiero na końcu, to i tak spoko, choć byłoby chyba łatwiej śledzić wydarzenia, nie sugerując się tym, że tekst kursywą to wpsomnienia Michała. Do przemyślenia na przyszłość.
Ktoś może powiedziałby, że Michał jest sam sobie winny, ale ja staram się raczej zrozumieć ludzi, a ludzie w desperacji podejmują różne kroki, których potem żałują. (co nie znaczy że pochwalam postawę Michała…)
Tak, ludzie podejmują decyzje, których potem żałują, ale nadal to są ich decyzje, więc są sami sobie winni, jeśli decyzję pociągają za sobą poważne konsekwencje.
Dzięki za lekturę, miłe słowa i zostawienie po sobie ciekawego komentarza :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Gratsy, Zan :)
Known some call is air am
Dziękuję bardzo i gratulacje dla współnominowanych, a w szczególności dla AP, który piórko zgarnął!
Known some call is air am
Doooobre, krótkie, a zmieściłeś tragedię, dylemat moralny, możliwości i zagrożenia płynące z rozwoju SI no i na deser zrozumienie, które trzepnęło ojca i implikujące drugą tragedię.
Teraz myślę nad tym i pewnie jeszcze długo będę myślał.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Ps. Niebieski myśli podobnie do mnie, bo mnie też na myśl przyszedł ten film.
Known some call is air am
Tutaj takie cuś, na które trafiłem ostatnio na Joe, a propos Jimowego spostrzeżenia co do oczekiwań względem partnera. Dwie minuty czytania :)
Known some call is air am
Hej!
Bruce, moja droga, musze przyznać rację Jimowi w kwestii dialogów – są sztuczne, a szczególnie ten początkowy, który brzmi jak dialog dwójki złoli z filmów szpiegowskich klasy B z lat sześćdziesiątych.
Niedawno czytałem Twój tekst konkursowy “Pers” i tam ładnie, z typowym dla Ciebie ciepłem i baśniową magicznością, wszystko pasuje. Uważam, że najlepiej ci wychodzą właśnie takie ciepłe teksty, są bajkowe i szkolno dydaktyczne w sposób, który kwalifikuje je do podręczników dla dzieciaków, coby im do łbów porządne wzorce wtłoczyć :)
Co zaś do samej historii, to wydaje mi się ona być strasznie po łebkach poprowadzona. Za szybko, zbyt zdawkowo, potem nieco szczegółów i dłuzyzny i znów wio!, ble do końca. Ewidentnie nie leży Ci konwencja, w której realizm tragedii ludzkich podszywasz fantastyką.
No i jeszcze a propos historii – ta zwyciężająca na końcu sprawiedliwość jest… Ciężko w to uwierzyć, bo po takich hockach-klockach nie wszystko da się wyprostować, a wiele z tego zła, które poczyniono, jednak zostaje na wierzchu. Raczej uwierzyłbym w coś pomiędzy, trochę happy endu, trochę PTSD u babci i dziecka, trochę życzliwości ze strony otoczenia, trochę ostracyzmu i tak dalej.
Więcej Ci marudził nie będę, tylko dam – pomimo zastrzeżeń – klika, bo ten dramat, choć naiwny, jest bardzo realny w kontekście świata, w którym żyjemy. Sam znam z pierwszej ręki historię o tym, jak córeczka wraz z wnusią wykończyły jedną babcię, nakłaniając ją do przepisania na wnusię mieszkania a po złożeniu podpisu przeprowadziły ją w jeden dzień do domu starców, gdzie babcia – kobieta pełna jeszcze wigoru, uparta, z która zaledwie miesiąc wcześniej rozmawiałem i nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy zdrowotne – zmarła po trzech zaledwie dniach. Starych drzew się nie przesadza. A tym dwóm *******, które ją tak załatwiły życzę od tamtych wydarzeń… No, zostawmy to niedopowiedziane.
Reasumując: bruce, trzymaj się konwencji baśniowych, bo te Ci idą świetnie, a teksty jak ten zostaw smutasom i malkontentom, do których zupełnie nie pasujesz :)
Uściski i pozdrowienia :)
Q
Known some call is air am
Panowie, dyskutujcie ile dusza zapragnie, bo dyskusja jest ciekawa, a tym, że to offtop się nie przejmujcie, nie mam nic przeciwko :)
I tak na przyszłość – Outta się nie obraża, nigdy. Mogę być zły, rozczarowany, wkruwiony, ale nigdy obrażony, bo obrażanie się zamyka drogę do dialogu, więc jest bez sensu.
Wybaczcie, że nie przyłączę się do dyskusji, ale jestem tylko na moment i już znikam :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej!
Wiem, mamusia, zdrada uczelni, ale to się zdarza codziennie setkom ludzi.
No właśnie :) To się zdarza dziennie tysiącom ludzi i te tysiące ludzi nie idą w ekstrema, jeśli chodzi o zachowanie, nie redefiniują swoich systemów wartości, bo świat się na nich wypiął. To coś w tobie jest lub tego nie ma, a ta zdrada ze strony świata może być tego wyzwalaczem; a może wyzwalaczem być fakt, że już nie ma po co stwarzać pozorów lub się hamować.
Wiem, że takie skurwysyny istnieją i nic nie mogę z tym zrobić, a Ty nie dajesz mi żadnej wskazówki, mówisz to, co już wiem. Więc po co?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci na to pytanie ¯\_(ツ)_/¯
Tak, babcia to dla bohatera przedmiot, ale – kurde, tylko się nie obraź – też potraktowałeś ją przedmiotowo. Jej tam nie ma jako człowieka, jest jako przedmiot. Nie ma jej uczuć, jej emocji, jej strachu, pogubienia się w świecie.
Czemu miałbym się obrażać na fakty? Tak, jej tam nie ma, bo ona jako człowiek nie jest do niczego potrzebna ani protagoniście, ani tym bardziej Witoldowi. To przedmiotowe potraktowanie odwzorowuje sposób, w jaki traktują ją “bohaterowie” opowiadania.
Jeśli chcesz zwrócić uwagę na uprzedmiotowanie ludzi chorych, to daj im głos. To przecież nie jest tak, że chory nic nie czuje, że go już nie ma, że została tylko skorupa, a u Ciebie jest tylko skorupa.
Może mógłbym dać jej głos, może mógłbym pokazać jej emocje, ale – jak napisał Ślimak – byłoby to bardzo trudne i chyba by mnie przerosło. Napiszę tak: tu nie chodzi o uprzedmiotawianie z perspektywy osoby uprzedmiatawianej, tylko ze strony uprzedmiotawiającej. Czy to o czymś mówi? Jeśli tak, to raczej o tym, że są ludzie, dla których nie będziesz nigdy człowiekiem, tylko narzędziem i/lub okazją, niczym więcej.
Natomiast tutaj nie wiem, czy to jest – jak napisałeś we wstępie – biotechnobełkot, czy też to, co opisujesz jest realne. I to mnie frustruje. Pewnie łatwiej byłoby mi kupić, gdyby działo się w mitycznej krainie z zaklęciami i czarownikami ;)
Sam nie wiem na ile to jest możliwe, czy to tylko biotechnobełkot, czy w jakimś momencie to może stać się realne, więc poniekąd Cię rozumiem :)
@Koala
Dzięki za odwiedziny i miły komentarz, Misiu :)
Nie zaoruj się. Czy na pewno warto?
Czasem nie ma innego wyjścia. Albo jest, tylko niekompatybilne z tym, kim i jaki ja jestem :)
@bruce
w tym tekście odzierasz ludzi z tego, czym się nieraz zasłaniają, udając innych.
To chyba najtrafniejsze, co tutaj napisano. Z tym zastrzeżeniem, że to zasłanianie się uważam niekoniecznie za celowe, za coś, co jest uświadomione i wynika z wyrachowania. Czasem – tak mi się wydaje – maska opada z powodu bezsilności wobec tego, co tego kogoś spotyka. Jeśli nie masz już o kogo walczyć ze sobą, żeby być lepszą wersją siebie, to równie dobrze możesz odpuścić i stać się tą wersją, którą dotychczas konsekwentnie spychałeś głębiej – myślę, że takie uwolnienie się z obowiązków i nakazów moralnych może być w niektórych przypadkach katartyczne.
@Ślimaku
Po ponownym przejrzeniu opowiadania i komentarzy jestem skłonny zgodzić się, że trzecie wyjaśnienie najbardziej do niego pasuje
Najbardziej, ale i tutaj mam pewne zastrzeżenie. Napisałeś: traktuje ją głównie jako źródło zysku i tylko sam przed sobą udaje, że jest inaczej. Wiesz, on niczego raczej nie udaje. Niczego nie usprawiedliwia, tylko racjonalizuje, jednocześnie użalając się nad sobą i nad tym, w jaki sposób potraktowało go życie.
To jego pytanie na końcu: co zrobiliście z ciałem pani Ireny? może być odczytane jako jeden z ostatnich ludzkich odruchów, ale czy więcej jest człowieczeństwa w tym pytaniu i okazanej poniewczasie troski, czy może więcej chęci dowiedzenia się, co się stało z dowodem, który może go obciążyć?
jak wykryć niepokojące symptomy u ludzi w swoim otoczeniu czy nawet u siebie samego. Tej warstwy, moim zdaniem, Zasób ludzki nie przejawia prawie wcale
Masz rację, że tej warstwy nie ma prawie wcale. A jak wykryć symptomy u innych? Albo u siebie? U innych nijak, bo moim zdaniem taka zmiana pod wpływem poczucia krzywdy może zajść nagle, w bardzo krótkim czasie. A u siebie… Tutaj należy się zastanowić, czy sam się oszukujesz co do tego, jaki jesteś, ale tak naprawdę głęboko się zastanowić, nawet jesli to będzie bolesne i poczujesz chęć wyparcia. Ja nie jestem dobrym człowiekiem z definicji – jestem dobrym człowiekiem (a przynajmniej tak o sobie myślę), bo nakazuję sobie takim być; a nakazuję sobie takim być, bo tak poukładałem sobie życie, że stać mnie na nie bycie skurwielem.
Naturalnie nie czuję się w porządku, oceniając teksty według subiektywnych upodobań, ale radzę sobie z tym myśląc, że wybór członków Loży jest wyrazem zaufania Społeczności, iż nasz punkt widzenia powinien im pomóc w rozwoju.
Ja się nigdy nie czuję w porządku przy ocenie jakiegokolwiek tekstu, jeśli moja ocena zależy tylko od subiektywnych wrażeń z odbioru, które są niemierzalne w żaden globalnie obiektywny sposób. Taki lajf, Ślimaku :)
@Irka
A Outta pisze na tyle dobrze, że wydawało mi się, że nie muszę mu tego za każdym razem mówić ;)
Ale jak to, nie? Foch ;)
@Ślimak, Darcon
Przebija z tego pewność siebie doświadczonego czytelnika i autora, budząca ufność, że podane uwagi są wiarygodne.
Ja za takie je właśnie uznaję. Przede wszystkim lubię i cenię bezpośredniość tych uwag, bez posypywania cukrem, żeby autorowi nie było za gorzko po lekturze komentarza.
@Ślimak
Staram się skorzystać z poruszonego tematu, żeby wyrazić swoją niepewność związaną z działaniem w Loży i kryteriami oceny tekstów nieraz lepszych od tego, co sam piszę; ewentualnie wyciągnąć jakieś wskazówki od bardziej doświadczonych Użytkowników.
Jasne, popieram. Mnie tutaj bardziej szło o to, że każdy z nas ma różną wrażliwość, każdy ma prawo mieć słabszy lub lepszy dzień, być bardziej ugodowy lub bardziej drażliwy i to potem może się przenieść na treść i odbiór komentarzy. Ta grupka dyskusyjna, która się tutaj zawiązała to ludzie dojrzali, z dystansem, nie obrażający się o byle co i mający świadomość, że szczególnie w internecie można podczas dyskusji źle odczytać intencję rozmówcy i to jest fakt – ja tylko pragnę o tym przypomnieć, choć pewnie nie muszę.
@bruce
I wzajemnie – uściski dla Ciebie i dzieci :) Wiem, że z powodu obowiązków na ŚDF się nie wybierzesz, ale fajnie byłoby Cię znów spotkać w realu :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Pax, moi drodzy. Lubię Was wszystkich i nie chce, żeby ten tekst był zarzewiem jakiegoś niepotrzebnego konfliktu. Szczegółowo postaram się odnieść do Waszych komentarzy później, bo na razie ogarniam życie, czyli obiad, dzieciaki i porządki w domu :)
A tymczasem miłego dnia Wam wszystkim!
Known some call is air am
Hej!
@Darcon
Dzięki za odwiedziny :)
Twoi bohaterowie są trochę zbyt buńczuczni i aroganccy. Oczywiście mogą tacy być, ale mam wrażenie, że się to u Ciebie powtarza.
Tego jeszcze nie było, albo sobie nie przypominam, ale jest to ciekawe spostrzeżenie. Akurat tutaj ta buńczuczność jest niezbędna, bo bohaterowie to nie są mili ludzie, natomiast przyjrzę się temu i postaram się robić bohaterów mniej aroganckich w przyszłości. To może też wynikać z tego, że sam bywam dość arogancki i mało przyjemny w obejściu – tyle, że mam tak wyłącznie w przypadku ludzi, którzy są wobec mnie niemili i aroganccy, ale jednak mam :)
Ty się chyba z tego nie wyleczysz. :)
Chyba nie. To z kolei może wynikać z faktu, że materiału na tekst mam zazwyczaj o wiele więcej niż ląduje w opowiadaniu i upycham jeszcze coś tu i ówdzie. Po pierwsze dlatego, że mi szkoda tego materiału i riserczu, a po drugie…
to jest bardziej na 50 tys, znaków, niż 30. Napisz powieść, w 500 tysiącach na pewno zmieścisz się z potrzebnymi wyjaśnieniami.
…nigdy nie byłem nawet blisko pomysłu, który mógłby być powieścią. Mam ten materiał po riserczu, jest go sporo, coś tam upycham, ale nie biorę wszystkiego, bo uważam, że nie jestem w stanie tym, co mi się tworzy pod kopułą na dłużej utrzymać czytelnika; zainteresować go na tyle, by łyknął to wszystko bez zmęczenia. Dlatego ciacham tu i tam, wycinam całe sceny i motywy, ale jakoś zawsze zostaje mi to, co uważam za niezbędną podbudowę – a to są właśnie te wyjasnienia. Tę walkę z samym sobą regularnie przegrywam.
Co do zaproszenia do bety dogs, to dzięki za wskazówkę, postaram się skorzystać :)
Miło, że wpadłeś, przeczytałeś i podzieliłeś się uwagami!
@zygfryd
Dzięki wielkie za odwiedziny, chyba TAKa i miłe słowa. Ten technobełkot skroiłem specjalnie tak, żeby coś mówił, ale nie zaburzał odbioru, więc cieszę się, że Ty tak własnie go odebrałeś.
@Irka
Dzięki za odwiedziny i komentarz. A bardziej szczegółowo:
Mnie nie ruszyło. Może po prostu za dużo takich tekstów, pokazujących najgorszą stronę człowieka, ostatnio ląduje się na portalu.
OK. Jasne, nie każdemu może się podobać, a co do ilości tekstów na portalu z podobnymi bohaterami, to nie wiem, bo ostatnio rzadko coś czytam na portalu.
Może po prostu nie rozumiem celu takiego pisania.
A to jest ciekawe zdanie. A cel jakiego pisania rozumiesz?
Ostrzegasz? Ok, Musk sobie eksperymentuje z wszczepami do mózgu i takich wszczepów można użyć do złych celów, można potraktować ludzi jak przedmioty, ale to samo można powiedzieć o każdym wynalazku.
Mozna to tak odebrać, nie przeczę, choć ostzregawczym w temacie wszczepów domózgowych jest raczej jeden z moich ostatnich szortów: “Heuralink’’. I jest na wesoło. Tutaj to raczej pokazanie, że biznes to biznes i jak się komuś opłaca, to to zrobi, a ludzie nie będą w jego oczach ludźmi, tylko narzędziami. Raczej nie ostrzegam, a pokazuję uprzedmiatawianie, którego mniej oczywiste przykłady mamy wokół nas na co dzień. Świat nie jest miłym miejscem i nie brakuje w nim skurwieli.
Fundujesz mi dwóch skurwieli i babcię, która nawet w Twoim opku jest przedmiotem, zepchnięta na ostatni plan, wypowiada może ze dwa zdania, za mało, żeby w ogóle zwrócić na siebie uwagę czytelnika.
Czyli zauważyłaś to, co chciałem, żeby zostało zauważone: babcia to przedmiot. Choroba powoduje, że staje się ciężarem, więc i uprzedmiatawianie jest silniejsze niż w przypadku zdrowych ludzi. A jesli – tak jak w opku – choroba robi z niej bardzo uzyteczny przedmiot, wówczas uprzedmiatawianie będzie jeszcze silniejsze, możliwe, że systemowe; możliwe, że nieakceptowalne zostanie poprzez działania propagandowe przesunięte na sam środek okna Overtona i stanie się akceptowalne, bo na tym będzie zależeć rządom i/lub możnym tego świata: bezproduktywna jednostka, będąca obciążeniem dla społeczeństwa (sprawdź sobie, jakie roczne koszty w skali globalnej generuje opieka nad osobami dotkniętymi Alzheimerem – w samej Polsce to około 11 mld. złotych), nagle może sie jeszcze do czegoś przydać i zamiast kosztów wygenerować zysk.
I na dodatek nie jestem w stanie określić na ile ta sceneria jest realna.
Hmm… A na ile realna jest sceneria mitycznej krainy, po brzegi wypełnionej smokami, elfami i magią? I jakie to ma znaczenie? Rozumiem Twoje wątpliwości, ale nie ze wszystkimi się zgadzam :)
Sorry, nie tym razem.
Jasne, Irko, luz ;) I tak jestem zaskoczony, że tekst został tak wcale nieźle odebrany.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Słyszałem o tym wydarzeniu, niezły trolling bramkarza. Swoją drogą, nasz Szczęsny bez pomocy sił wyższych sam mógłby sobie taką mgłę w okolicach bramki sprokurować – if You know what I mean ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Known some call is air am
Known some call is air am
Sympatyczny drabelek dla sympatycznych pań :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Komentarze będą po rozstrzygnięciu konkursu, ale nie mogę się nie przyczepić do czerwonych kropel skapujących z głowni młota, albowiem młoty głowni nie posiadają – obuch lub bijak owszem, ale nie głownię. Uprzejmie uprasza się o poprawianie tego niedociągnięcia :)
Known some call is air am
Gratsy, okładka naprawdę super :)
Known some call is air am
Stacja benzynowa to zacne miejsce na grozę :)
Taaaak, odczuwam grozę za każdym razem, zanim spojrzę na licznik instrybutora, kiedy tankuję do pełna :P
Known some call is air am
Żart wyszedł, choć nie jest czytelny na pierwszy rzut oka, Koalo :)
Jedyne zastrzeżenie:
Nie mógł się zdecydować, czy zostać architektem, czy informatykiem.
Nie potrafił zdecydować, czy…
Tylko w tym przypadku zabraknie Ci jednego słowa do droubble’a :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Śledź
Known some call is air am
Gratsy!
Known some call is air am
A co? Chcieliście w strojach galowych wystąpić, a na razie macie tylko bieliznę? :P
Tak sobie śmieszkuję, ale to jest pytanie do Realuca i tylko on może się w tym temacie wypowiedzieć.
Known some call is air am
Gratsy!
Known some call is air am
Dierzba to ciekawy ptak właśnie ze względu na jego umiłowanie do nabijania na kolce ofiar, które upolował. Ale, że go ktoś zaobrączkował? Jak pospolitego gołębia? ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Myslovitz – Długość dźwięku samotności
Known some call is air am
– I nic nie powiedziałeś, nie pisałeś nawet… Ty… ty. – Pięści Zeliga zacisnęły się, aż mu kłykcie pobielały.
Nie rozumiem – co pisałeś, co on miał napisać? Może chodziło o “pisnąłeś”?
– Zabiłeś nas. – Twarz Zeliga posępniała.
Raczej “sposępniała”.
Blade światło księżyca wleciało przez okno, odbijając się od lufy rewolweru.
Jakoś mi to “wleciało” nie pasuje w kontekście światła księżyca, wpadającego do pomieszczenia.
Fajne to było. W zasadzie to masz tutaj sam dialog, narracja jest szczątkowa, ale wcale mi to nie przeszkadzało podczas lektury. Jedyne, co mnie uwierało przez cały tekst to powtarzanie przez bohaterów słowa “inny” przez wszystkie przypadki – rozumiem, że nie chciałeś zdradzać natury innych, ale to inni, innych, innymi etc. zaczęło mnie coraz bardziej nużyć, bo wyglądało tak, jakbyś nie chciał mnie, czytelnika, przestać zapewniac o istinieniu tych innych, o raz o tym, jaki cel przyświeca bohaterom, a jednocześnie desperacko próbował mi nie mówić kim ci inni są.
Nawiązanie do Carpentera i “They live” narzuciło się samo gdzieś po drodze i to jest fajne. Fajne jest też zakończenie, którym mnie zaskoczyłeś – niby tytuł zdradza dostatecznie wiele, żeby się domyślić o co chodzi, a jednak jakoś tego nie zarejestrowałem :) W zasadzie to moge się podpisać pod tym, co napisał Ci SNDWLKR a propos postaci Zeliga – widziałem w nim szura, który znalazł sobie podatnego na bajania durnia i wciągnął go w swój chory, zakłamany świat.
Tak czy owak – porządny szort, kliknąłbym gdyby było trzeba :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Czasem się zastanawiam, co Ty masz w deklu, kminie i kminię i wychodzi mi, że jesteś mną, ale się nie hamujesz. W zasadzie nie zdziwiłbym się, gdybym pewnego dnia odkrył, że mam osobowość wielokrotną.
Nie próbowałem medycznej marihuany, wolę prawilną, od osiedlowego szamana, a zakładać się moge co najwyżej o rentę, i to nie swoją – cokolwiek powyżej to nie na moją kieszeń ;)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
No, nie wiem czy to jest pozytywne, raczej trochę przygnębiające.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Reg, Koalo, dostajecie ode mnie order złotej łopaty za odkopanie drabble z początku mojej bytności na forum :) Dzięki wielkie za odkopanie tego cosia:)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Known some call is air am
Spłacająca się babcia jest brutalnie prawdziwa – to zdanie pokazuje, na czym zależy Michałowi i jak traktuje biedną panią Irenkę. Inwestycja musi się zwrócić, człowiek jest nieistotny.
ale jakoś tak dialogi w Twoim tekście delikatnie wibrowały mi Pythonami… ;]
A, możliwe. To pewnie przez to, jak widzę Witka – bezwzględny dupek, któremu zależy tylko na kasie i władzy, ale w sumie niegłupi cwaniak… Wiesz co mi się własnie przypomniało?
Łap linka: MP – Mafia
Pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Ja wolę rymy, a białe wiersze rzadko mi podchodzą. Ale ten jest nawet, nawet – głównie to zasługa odniesień do czegoś co znam i cenię. Ogólnie na plus :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej ponownie :)
@Cezary
Na wstępie sprzedam Ci ciekawostkę, tak się złożyło mam babcie, która choruje na Alzheimera… Natomiast Ty będziesz się smażył w piekle za takie heheszki…
Primo: współczuję, serio. Secundo: tu nie ma heheszków. Tertio: piekła też nie ma, więc rozpłynę się kiedyś w nicości, po prostu przestanę istnieć na wszystkich płaszczyznach i to będzie dobre :P
Orwell, co to spotkał Cyberpunka
Bardzo podoba mi się takie ujęcie, bo jest ładne i zgodne z założeniem. Co zaś do MP, to… Kocham MP, ale sam żadnego echa ich twórczości w tym tekście nie dostrzegam, co jednak nie znaczy, że go nie ma.
Początkowo miałem wątpliwości, czy zakup takiego implantu może się odbyć na zasadzie zwykłej transakcji i potem hulaj dusza piekła nie ma, ale wtedy wszedł cały na, ekhm, biało Witold z przydupasami i moje rozterki poszły w niepamięć.
Staram się jak mogę uwiarygadniać, to o czym piszę – oczywiście na tyle, na ile można, i na tyle, na ile mnie stać.
Dzięki wielkie za lekturę i podzielenie się wrażeniami, cieszy mnie bardzo Twój odbiór :)
@Bard
wiem, że są pasjonaci takich detali, więc może i jest to na plus
Nie da się pisać tak, żeby wszystkim siadło, ale mozna się starać ;)
@bruce
Dzięki wielkie raz jeszcze, postaram się choć trochę odpocząć, ale to dopiero od przyszłego tygodnia, bo ten zapowiadał się źle, a dziś doszły kolejne tematy i będzie jeszcze gorzej.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej!
@Bard
Tak właśnie, Bondy od Craiga straciły swój urok lekkiej bajeczki, i zamieniły się w coś, czemu bliżej do Mission Imposible, Jacka Reachera albo inne Olimpu w ogniu – nic specjalnego.
Może szapniesz się na kontynuację bo jest do tego przestrzeń
Raczej nie. Ja gustuję w takich one-shotach, choć zdarzyło mi się ze dwa, trzy razy osadzić akcję opowiadań w jednym świecie. Wydaje mi się, że tutaj opowiedziałem to, co było do opowiedzenia i starczy :)
ale trochę mnie jednak te technikalia denerwowały :P Nie wnoszą zbyt dużo, a czyta się to jak instrukcję obsługi radia;)
Rozumiem zastrzeżenie, ale chciałem to jak najbardziej uprawdopodobnić, jednocześnie pokazując poziom zaawansowania prac nad takimi biokomputerami u Chińczyków. Technikalia są głównie w tekstach z wpisów Neurocide’a, gdzie pełnią nie tylko funkcję instrukcji obsługi, ale również ukazują bezwzględność reżimu, który nie waha się przed łapankami wśród ludności cywilnej, wykorzystywania nawet dzieci i zlecania badań, rodem z gabinetu pewnego niemieckiego doktora, albo japońskiej jednostki 731. Z kolei te, które pojawiają się gdzie indziej, mają uwiarygodnić założenie Michała, że choroba pozwoli na dłuższa eksploatację hosta.
No i tyle będzie ładne piórko do kolekcji :)
Skoro tak twierdzisz ;)
Dzięki za lekturę i podzielenie się wrażeniami :)
@Realuc
Dzięki za betę, mon :)
Wydaje mi się, że tam obgadaliśmy co trzeba, a tutaj tyle to nuff said :)
@Silver
co bym nie napisał, będzie tylko przysłowiowym kwiatkiem do kożucha.
Też tak miewam. Ostatnio coraz częściej.
Maski się zmieniają, ale mimo odmiennego anturażu diagnoza pozostaje taka sama.
Niestety. Chciałem napisać tutaj coś mądrzejszego, coś o nas, jacy potrafimy być, o władzy, która jest nierozłącznie związana z pieniądzem, o postępie, o tym dokąd nas prowadzi i co nam odbiera, ale – idąc tokiem rozumowania zbliżonym do Twojego – zmilczę i nic więcej nie napiszę, bo co bym nie napisał, będzie banałem.
Nie zostawiasz mi innego wyboru – zgłaszam tekst do klikalni i nominowalni. I mam głęboko w nosie, że betującemu nie wypada tego robić.
Też zawsze mam tę wątpliwośc, czy jako betujący, który zgłasza opowiadanie do piórka, albo nawet zwykły bibliotekoklikacz, rzeczywiście powinienem to robić. Niby nie ma w tym nic złego, bo przecież sami wiemy, jaką rolę odegraliśmy na becie i możemy bez kłopotu rozstrzygnąć, czy taka nominacja obciąży sumienie, czy nie, a mimo to tak jakoś mi zawsze z tym trochę głupio i nieswojo. Więc dziękuję Ci podwójnie za nominację, Silverze :)
@GOCHAW
Cieszy mnie bardzo, że Ci się spodobało.
Dzięki za lekturę i zostawienie po sobie śladu :)
@AP
Tobie również dziękuję za lekturę i miłe słowa :)
@JolkaK
Jedno tylko mnie męczy – nie zrozumiałam ostatniej wiadomości na komórce od Witolda… O co tam chodziło? :D No nie zaczaiłam…
Silver świetnie to już wytłumaczył, więc nie będę się po nim powtarzał. Powiem tylko, że ten żarcik Witolda powstał w mojej głowie gdzieś w połowie pisania tekstu i zastanawiałem się dość długo, gdzie go umieścic, jak wykorzystać. Użycie go na końcu uznałem za dobre podkreslenie tego, jakie podejście do cudzego życia prezentuje Witold, więc ta ostatnia rozmowa, kiedy Michał odbiera telefon od Witka, została skrojona pod możliwość użycia Alz+F4 w tekście.
Dzięki za wizytę i feedback :)
@Reg
Outto, głowa nie jest zmęczona, a dobrych opowiadań nie można z niej wyrzucić. Dobre opowiadania należy pamiętać, nawet jeśli opisują brzydki świat. :)
Nie będę się kłócił i przyznam rację ;)
@bruce
Odpoczynku życzę, ferie już są, trzymaj się i nie daj się! :)
Są ferie, to plus. Więc ja, głupek, sobie wziąłem na najbliższy tydzień tyle dodatkowych robót, że szkoda gadać. Ale dzięki, postaram się nie dać i jakoś to ogarnąć ;)
@Marcin_Maksymilian
Dzięki wielkie za miłe słowa :) Cieszy mnie, że tekst Ci siadł, a równie mocno cieszy, że wybrana zajawka zadziałała ;)
@Finkla
Interesujące, że Alzheimer w pewnych (bardzo sztucznych) warunkach może przedłużać życie. Jakoś pogłaskało to moje upodobanie do zrównoważonego świata.
:)
Ani świat, ani bohater nie wzbudzają sympatii, ale chyba nie miały wzbudzać.
Nie miały. Ale to w zasadzie nasz świat, tylko te jego fragmenty, które są nam obce z wyboru – niby wiemy, że są miejsca, gdzie ludzkie życie nic nie znaczy, ale spychamy tę wiedzę głębiej, żeby móc się cieszyć naszym życiem na tyle, na ile to możliwe. To mroczna strona rzeczywistości, której większośc z nas nie doświadcza, bo trzymamy się od niej z daleka, wiedząc, jakie wejście w nią może przynieść konsekwencje.
No, trochę był biedny i opuszczony przez wszystkich, ale w końcu nie on jeden.
O, wlaśnie. Twoja tragedia nie oznacza, że tobie teraz wolno więcej, to cie nijak nie usprawiedliwia. Można być złamanym, ale nadal człowiekiem – tak przynajmniej mnie się wydaje.
Czy na to zasłużył? Pewnie tak, widzę w tym jakąś chorą, pokrętną sprawiedliwość.
To właśnie konsekwencja wchodzenia w tę mroczną stroną, od której powinienś trzymać się z daleka, bo tam życie jest o wiele mniej warte od pieniądza.
Dzieci wykorzystywać nie można, dziadków nie można… Czy następny tekst będzie o rodzeństwie? ;-)
Hmmm, myślenie nad tym in progress ;) Serio.
Dzięki za lekturę i miły komentarz, a także za TAKa :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
No, OK. Ale co z tego? Nie rozumiem :/
Pozdrawiam
Q
Known some call is air am
Hej!
Standardowo przepraszam za obsuwę w odpowiedziach ;)
@Ślimak
Pod kątem biotechnologicznym zatrzymał mnie od razu pomiar mocy obliczeniowej mózgu we FLOPS-ach. O ile się nie mylę, dostępne oszacowania (różniące się zresztą o wiele rzędów wielkości) dotyczą raczej mocy układu cyfrowego niezbędnego do emulowania pracy mózgu.
Dostępne oszacowania są nieprecyzyjne, to racja. W zasadzie to wróżenie z fusów, bo nie ma żadnych dokładnych szacunków, co do tego, jaką pamięcią operacyjną dysponuje ludzki mózg – w jednych artykułach znajdowałem 2.5 petaFLOPSa, w innych 5, a jeszcze inne szacowały w granicach eksaFLOPSa. Z kolei emulacja mózgu to zupełnie inna bajka, bo tutaj liczby znów się znacznie różnią, ale zaczynają się od – jesli dobrze pamiętam, bo sporo się o tym naczytałem w ciągu kilku dni – kilkuset petaFLOPSów. Założyłem więc jakiś pułap i się go trzymałem, ale i tak głównie zależało mi na tym, żeby opisana procedura była ekonomicznie wysoce opłacalna, więc skupiłem się na zapotrzebowaniu na energię przy przetwarzaniu danych.
Tymczasem architektura białkowa jest dość znana z tego, że operacje zmiennoprzecinkowe nie należą do jej naturalnych zastosowań. Wydałoby mi się bardziej prawdopodobne, gdyby zapuszczano “babciom” na przykład jakieś algorytmy związane z przetwarzaniem wzorców, do czego właśnie mózg ewoluował, a architektura binarna nadaje się słabo; tak jak do innych celów używasz procesora, a do innych karty graficznej.
Tak, tutaj też racja. Początkowy pomysł zakładał, że babcia będzie koparką kryptowalut – nawet zrobiłem jakieś tam obliczenia, żeby przełożyć FLOPSy na hash/sekundę, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu, uznając, że ta linia fabularna jest ślepą ścieżką. Oczywiście wszystko tutaj jest uproszczone i opiera się na wątłej wiedzy, którą udało mi się zebrać podczas kilku dni czytania artykułów na tematy związane z mózgiem i jego zdolnością przetwarzania danych.
Wtedy też nie spodziewałbym się, aby ofiary mamrotały ciągi zer i jedynek.
Tutaj masz najwięcej racji, więc ten fragment został lekko przemodelowany.
Kiedy mówi o Witoldzie, że “dureń gówno wiedział i jeszcze mniej rozumiał”, to w porządku, ale ja wolałbym rozumieć. Wydaje się, że pierwotnie próbował pomóc mamie i coś mu się nie udało; teraz w przypadku babci nie jest jasne, czy także jeszcze liczył na jakiś inny rozwój zdarzeń (jaki?), czy szczerze uważa, że to dla niej lepsze od powolnego odchodzenia, czy jednak traktuje ją głównie jako źródło zysku i tylko sam przed sobą udaje, że jest inaczej.
Rozumiem, że wolałbyś rozumieć. To w ogóle miał być szort, który się bardzo rozrósł w ciągu kilku dni i stąd te niedociągnięcia – oczywiście nie usprawidliwiam się, tylko informuję, że tekst miał być krótki, a wyszedł jaki wyszedł, zaś za wszelkie uchybienia odpowiadam tylko ja, zdając sobie sprawę, że nie jest idealnie.
Laurowiśnia należy do bardziej trujących roślin naszej strefy klimatycznej, tak się zastanawiam, czy pojawia się tu przypadkowo, czy ma jakieś znaczenie symboliczne.
Nie, w sumie nie ma. Laurowiśnia (Prunus laurocerasus) to jedna z roślin żywopłotowych, a w moim mieście na osiedlach przed niektórymi blokami są takie zmarniałe, brzydkie żywopłociki, stąd właśnie pojawienie się jej w narracji.
Oczywiście błędy poprawione. Dzięki za lekturę i podzielenie się wrażeniami i wątpliwościami. I za klika of kors :)
@Leclerc
Eeee, serio, nie wiem jak mam odczytywac Twój komentarz i nie mam zielonego pojęcia, jak na niego odpowiedzieć. Ale dziękuję za lekturę i zostawienie po sobie śladu :)
@bruce
Cześć i czołem! Fajnie widzieć Cię znów aktywną na portalu :) Moja aktywnośc tutaj jest ostatnio ograniczona, pojawiam się rzadko i na kilka minut, ale nadal chętnie zaglądam. Ciesze się, że uznałaś opowiadanie za dobre, a do tego warte podwójnego klika :)
@Dawid
Cyberpunkowe opko.
Wczesny etap cyberpunka, brudny i osadzony w naszej rzeczywistości, aye ;)
Ciekaw jestem czy gdybym był biotechnologiem rangi Jacka Leluka miałbym do tekstu zastrzeżenia.
Mnóstwo zastrzeżeń, Dawidzie, mnóstwo ;)
Dzięki za lekturę i miłe słowa!
@Reg
Babole poprawione :)
Outto, siedzi mi w głowie Twoje opowiadanie i pewnie pozostanie tam jeszcze długo
Nie męcz sobie głowy, Reg, bo świat z opowiadania jest brzydki i brudny, zupełnie jak nasz – dlatego lepiej skupiać się na tych elementach, które są pozytywne, zaś tych negatywnych być świadomym, ale nie zaprzątać sobie nimi myśli więcej, niż jest to potrzebne. Bo inaczej zwariować można.
Dziękuję Ci za lekturę, miłe słowa, a także za wyłapanie babolków i nominacje :)
@Ambush
Nie podoba mi się świat, które pokazałeś i człowiek, którego w nim widzę.
Ja uważam, że to jest nasz świat. Nie ma w nim niczego, co byłoby obce dla naszej rzeczywistości, a to fiction, które jest w tekście jest IMHO bardzo blisko nas, blisko naszych czasów i blisko tego, jacy jesteśmy (albo raczej jacy są niektórzy ludzie).
Dziekuję za wizytę i podzielenie się wrażeniami :)
@AdamKB
Bardzo mi miło, że uznałeś ten tekst za wartościowy. Wielce cieszy mnie opinia z Twojego komentarza, dziękuję :)
Reszcie odpiszę nieco później, jeśli nie jutro lub pojutrze, bo zagoniony jestem strasznie, w pracy siedzę, a po pracy do drugiej pracy jadę i mam – krótko mówiąc – serdecznie dość już tego tygodnia.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej!
Wybaczcie obsuwę w odpowiadania, ale już nadrabiam:)
@Marcin
A propos smaczków, to one rzeczywiście krótko żyją, nawet jeśli swego czasu wydawały się wieczne, bo słyszało się je dosłownie wszędzie. Podaję hasło: okoń ;)
@Anet
Dziękuję, miło mi :)
@Verus
Dzięki, Versus, za opinię:) Rozumiem Twoje odczucia, bo często mam ten sam problem z bizarro. Serio. To pisanie bizarro jakoś samo wychodzi i nie wiem dlaczego – no dobra, lubię pokpiwać że wszystkiego i wszystkich, więc ten element idzie świadomie, tak jak myśl przewodnia, natomiast cała reszta sama się robi, powstając z jakichś krótkich wizji. To mniej więcej idzie tak, że kiedy myślę nad kolejną sceną, którą ma być w opku, rozpatruję kilka różnych opcji i wybieram tę najbardziej niedorzeczną – to, że nie potrafisz sobie powiedzieć "co dalej" mnie nie dziwi, bo ja sam bywałem zdziwiony w trakcie pisania tym "co dalej" ;)
@Darcon
Ta druga wstawka rzeczywiście do wywalenia, natomiast pierwszy mi akurat pasuje – początkowo tam był wyciąg z wiesiołka, ale potem uznałam, że wyciąg z konta doda całości absurdalnego wydźwięku.
Co zaś do Twojej uwagi a propos dramaty, to w pewnym momencie rozpatrywałem dodanie takich dwóch zdań przy opisie Denisa. Tam gdzie piszę, że Denis niedługo kończy karierę bo inhibitory przestają działać, chciałem dodać, że dzieci po skończonej karierze często są oddawane do sierocińców, a w dodatku nie rozwijają się nadal prawidłowo. Ostatecznie jednak – jak widzisz – nie dodałem tych dwóch zdań, co może było błędem.
Dziękuję Ci za opinię, bardzo mi miło, że wpadłeś.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
A może, zamiast czepiać się od wejścia, przeczytasz całość i wtedy uznasz, czy użycie tego słowa jest uzasadnione? To część wypowiedzi, a nie narracji.
Known some call is air am
Known some call is air am
Skarpetka Cthulhu znaleziona w nieeuklidesowej pralni chthonicznej w R'lyeh.
Known some call is air am
Siema, Canulasie!
Przekombinowałeś. Za purpurowo, język pełen metafor, ale tylko kilka trafionych, przez co całość wypada w moim odczuciu dość chaotycznie. A przez ten chaos, który tu dostrzegam, nie czytało się tego szorta najlepiej. IMHO najmniej ciekawe z czytanych przeze mnie Twoich dzieł jak dotychczas. Sorry :/
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Gratsy! Bardzie, Cezary – wreszcie się doczekaliście ;)
Known some call is air am
Cześć ponownie, Rybaku :)
Nie będę się tu rozpisywał, bo serio Silver wysmażył Ci komentarz, który mówi to wszystko, co i ja mógłbym Ci powiedzieć – i pewnie zrobił to lepiej, niż ja bym to zrobił ;)
Ten tytaniczny risercz jest naprawdę godny podziwu, szczegółowość jest wręcz oszałamiająca – widać, że koncepcja, która urodziła się w Twojej głowie, musiała już na etapie zalążka pomysłu być ostra jak brzytwa, a Ty ją jeszcze podparłeś tak potężną dawką faktów i smaczków, że konstrukcja, którą zaserwowałeś to nie jest żaden domek, nawet nie zamek, ale istna twierdza, cholerny monolit w zasadzie nie do ruszenia. Nie dziwi mnie, że tekst doczekał się publikacji w NFie, bo to naprawdę robi wrażenie. Od imion, nazwisk i ksywek, przez szczegóły wyposażenia wojskowego, po szczegóły geograficzne – tutaj nie ma żadnej wtopy. Kogoś, kto jest z historią nieco na bakier (jak ja), ta szczegółowość mogłaby przytłoczyć i rzeczywiście na początku przytłoczyła, ale potem – w trakcie lektury – zaczęła dawać mi coraz więcej frajdy z lektury.
Co do języka i środków stylistycznych – zero zastrzeżeń.
Co do kompozycji – zero zastrzeżeń. Poiewm nawet więcej – rozbicie tekstu w sposób, który zrobiłeś w swoim opowiadaniu, pozwala czytelnikowi odsapnąć pomiędzy kolejnymi scenami i to pewnie z tego powodu nie odczułem przeładowania szczegółami. Trochę mi tylko zazgrzytały te fragmenty kursywą, które są oznaczone jako wyjątki ze wspomnień, z książek i prac naukowych, bo mi chronologię potentegowały, ale to żaden zarzut, tylko osobista uwaga.
Moge Ci również napisać, że po tych pierwszych kilku scenach, po śmierci Adolfa i Józka, Franklina i Winstona, przeszła mi przez głowę myśl, że fabularnie to trochę zaczyna przypominać leczenie narodowych kompleksów, syndromu ubogiego kuzyna. Jednak w trakcie lektury, im głębiej wchodziłem w wykreowaną przez Ciebie historię, to wrażenie słabło. A na końcu, kiedy opisujesz nasz kraj jako ważnego gracza w europie, nie miałem już tego wrażenia wcale, bo zastąpiło je przekonanie, że zaproponowana przez Ciebie alternatywna wersja historii rzeczywiście mogłaby doprowadzić do takiego stanu rzeczy. W końcu fantastyka pozawala nam na spekulacje, więc czemu nie spekulowac w taki sposób? Bardzo zajmujący sposób :)
Dobra, chyba tyle, bo nic mądrego już nie wymyślę.
Gratuluję bardzo dobrego tekstu, Rybaku i pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Na razie napiszę, że mogę się podpisać pod tym, co powyżej wysmażył w komentarzu Silver. Z jakimś obszerniejszym komentarzem postaram się wrócić w najbliższym czasie.
No i chapeau bas za tytaniczną pracę, którą musiałeś włożyć w risercz. Autentycznie jestem po ogromnym wrażeniem.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Cezary, jesteś teraz w loży, musisz pozbyć się uczuć
Known some call is air am
…kaparami.
Known some call is air am
Gratsy:)
Known some call is air am
Gratsy!
Known some call is air am
Hej!
Wybacz, Rafaelu, że nie dotarłem na betę, ale życie mnie dopadło :(
No, ale przeczytałem i kliknąłem bibliotekę, bo podoba mi się ten wiejski klimat, warcholstwo Jamrożego i to, co go ostatecznie spotkało.
Całośc napisana jest dobrze, choć przeszkadza mi brak jakiegokolwiek rozwinięcia dla historii znikającego siana. No niby dajesz nam tego chochoła, którego pojawienie się wyjaśnia co nieco, ale jakoś nie potrafię znaleźć uzasadnienia, dlaczego to akurat chochoł był tą istotą, która się pojawiła. Jasne, dostałeś hasło, którego musiałeś się trzymać, a postać chochoła rzeczywiście wyszła niepokojąco, ale ja nadal nie widzę jakiejś wyraźnej potrzeby fabularnej, by to akurat mial być ten rodzaj potwora – choć, przyznaję, powiązanie go z tradycją wkładania siana pod stół jest zabiegiem genialnym.
Całościowo, pomimo kilku wątpliwości, podobało mi się, stąd klik.
Pozdrawiam serdecznie :)
Q
Known some call is air am
Śledź
Known some call is air am
Dzięki wielkie za piórko, nie spodziewałem się, że akurat mi się opierzy bizarro :D
Gratulacje dla Adama_c4, który dostał też piórko, a w tym roku może jeszcze tradycyjnie za tekst świąteczny zaliczy kolejne XD
Gratuluję też nominowanym, a szczególnie Bardowi, bo jego opowiadanie jest naprawdę dobre, tylko szkoda, że jakby urwane – niewiele Ci zabrakło, mate, ale stawiasz coraz dłuższe kroki i to już tylko kwestia czasu, kiedy się opierzysz, czego Ci życzę :)
Known some call is air am
Hej!
Byłam dzieciakiem (pełnoletnim), kiedy FB wchodziło, więc mam tam trochę wspomnień i przez długi czas FB dawało możliwość kontaktowania się z ludźmi poznanymi na drugim końcu Polski. :) Ale teraz to trochę jak album ze zdjęciami i podpisami.
Hmm, jeśli dane z Twojej metryczki sa prawdziwe, to miałaś trzynaście lat, kiedy facebook wchodził :) Ja tam mam konto, ale go nie używam, nawet tm od dziesięciu lat nie wszedłem. A założyłem je, kiedy facebook był pustnią i nikt jeszcze o nim nie słyszał – na jednym konwencie Anathema powiedziała mi, że jest coś takiego jak facebook i mam sobie założyć konto, żeby móc się porozumiewać z ludźmi z fandomu erpegowego. Więc założyłem a kilka lat później przestałem używać.
I nagle Ziemia robi się pusta. XD
Fine by me :)
@fanthomas
No tak, pewne rzeczy mnie omijają, to na pewno. I założę się, że macie tam fajną ekipę, ale godzę się, by mnie omijały pewne zdarzenia w imię pewnych postanowień, których się uparcie trzymam – bo ja jestem człowiek uparty, a postanowienia, które sobie robię traktuję wyjątkowo serio :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Yo!
Zacznę od wyłapanych baboli i kilku wątpliwości.
Odnalazła kable prowadzący do żniwiarki, ale nie dało się go ruszyć.
Kabel.
Stanęli przy wejściu prowadzącym do baraku numer dziewięć. Ursa, Tuk i Peg ubrani byli w płaszcze z kapturami, wzmocnione plastikowym stelażem i maski chroniące twarze, Sha w poszarpaną tunikę, w ręku ściskała flarę. Małpolud otworzył drzwi. Nadzorczyni wyszła pierwsza, za nią ruszyła Peg i Tuk.
Raczej weszła.
Stanęli przy wejściu prowadzącym do baraku numer dziewięć. Ursa, Tuk i Peg ubrani byli w płaszcze z kapturami, wzmocnione plastikowym stelażem i maski chroniące twarze, Sha w poszarpaną tunikę, w ręku ściskała flarę. Małpolud otworzył drzwi. Nadzorczyni wyszła pierwsza, za nią ruszyła Peg i Tuk. Sha zamykała kolumnę. Flara rozjarzyła się zielonym gejzerem światła. Szli powoli, walcząc z wiatrem, przemierzając ciemność. Brnęli przez targane wichurą kamienie. Czerwona lampa lśniła niczym latarnia w czarnej pustce, wypełnionej szumem i łoskotem przewalającego się skalnego inwentarza.
Ursa dopadła do drzwi. Skierowała Tuka do klamki. Małpolud pchnął, wrzasnął dziko, lecz drzwi nawet nie drgnęły.
Tu się pogubiłem, bo stanęli przy wejściu do baraku, a potem idą smagani wiatrem, niosącym drobne kamienie – czyli nie stanęli przy wejściu do baraku, tylko przy wyjściu na zewnątrz, na ścieżkę prowadzącą do baraku.
Szeroko otwarte usta zastygłe w niemym krzyku, otwarte powieki, zza których ziały dwie czarne dziury.
Mam tutaj pewną wątplwiość: czy te czarne dziury ziały zza powiek, które przecież są otwarte, czy spod powiek?
Flara oderwała Gasa od Ursy. Trup przeleciał pół metra w powietrzu, nim upadł na ziemię.
To ile ten Gas ważył, że zwykła flara uniosła go na pół metra w powietrze? Wiesz jakiego ten pistolet na flary musiałby mieć kopa? Rękę by jej połamało :)
Sha błyskawicznie szrpnęła bat owinięty wokół szyi Gasa, odciągając trupa.
Kable naprężyły się, szarpnęły Wędrowcem. Z ciemności wystrzeliło chude ramię.
Sprzężenie literówki i powtórzenia ;)
– Nie! – jęknęła Ursa, niemająca siły na krzyk. – Peg, proszę…
Jakoś brzydko to brzmi.
– Dziękuję, weź ten klucz i zanieś narzędzia do pomieszczenia z monolitem. Znajdziesz tam klucz czterocalowy. Następnie zrób miejsce pod rytuał.
Raczej – weź tę torbę. Inna sprawa – czterocalowy klucz? Wiem, że się czepiam, ale jak toto ma wyglądać? Płaski o rozstawie 100mm? Czy nastawny do rur 4”? Jesli to drugie, to takim cholerstwem mozna zabić. Niedźwiedzia. Jednym strzałem :) Zresztą w pierwszym przypadku to też musiałby być kawał klucza.
Peg podniosła łeb i kiwnęła cicho.
A można głośno kiwać? :P
No, Bardzie, zaserwowałeś nam tutaj prawdziwy mix pomysłów, który zaskakująco dobrze trzyma się kupy. Ktoś narzeka na zbyt wiele postaci na początku? Że niby gdzie? Tutaj? Tu jest jasno i przejrzyście od początku do końca, bo oprócz różnicy charakterów, każda z postaci ma tak odmienną fizys, że IMHO nie sposób nie odróżnić poszczególnych dramatis personae.
Początkowo trochę się zaskoczyłem tą Peg, ale kiedy już po chwili ogarnąłem o co kaman, wejście Tuka, a potem Sha ładnie spięło domysły, co do pewnych aspektów świata, który wykreowałeś. Wyspa doktora Moreau to dobre skojarzenie, ale równie dobrym byłyby dzieła Cordwainera Smitha ze świata “Drugiego odkrycia ludzkości” – może nawet te drugie lepsze, bo ma sztafaż sf pozaziemskiego. Fajne to i kapitalnie trzyma w napięciu, bo te istoty sa nieludzkie, ale ich emocje i to, co nimi kieruje i w jaki sposób to robi, mogę przyrównywać do zachowań świń czy małp, na tej podstawie przewidywać ich działania i niepokoić się o Ursę – której tak w ogóle nie lubię. Kibicowałem Sha :P
Monolit, małpolud… Szninkiel? :D ON i Bam-bam, heh. No dobra, bez żartów, przejdźmy do tego monolitu. Monolity mnie przerażają, intrygują, są… Nie wiem jak to napisać. To może – od czasu obejrzenia “Odyseji kosmicznej” mój mózg wiąże je z czymś cudownym, tajemniczym, niemal mistycznym i niepokojącym. Boskim – jak w Szninklu. Przerażającym – jak w Dead Space. Ale nade wszystko tajemniczym – monolity w sf, jesli dobrze użyte, powodują ciarki na mojej skórze, bo mam nadzieję, że za ich przeznaczeniem stoi niesamowita historia. Sam nigdy nie użyłem tego rekwizytu, bo nie mam do opowiedzenia czegoś na tyle zajmującego, by nie umniejszyć jego roli, która nadałem mu w swojej głowie. Ale Ty użyłeś. Czy dobrze na tyle, bym poczuł się usatsfakcjonowany? I tak i nie. Nie, bo dla opowiedzianej historii jest w zasadzie tylko portalem. Tak, bo to, czego nie powiedziałeś, czego nie pokazałeś, nie wyjaśniłeś, nadal pozwala mi nadawać Twojemu monolitowi większego znaczenia. Czyli niby taki se tam Stargate, ale nie do końca, więc dałeś radę :)
Połaczenie nauki i magii. Gdzie to już widziałem? W PLO na przykład, ale to odległe echo. WH40K, tak, dużo bliżej ;) Demony, magia , technika, grimdark, Adeptus Mechanicus. Moje klimaty, choć u Ciebie w wersji mocno soft, ale to nadal się liczy. Zaś co do Wędrowca, o panie! Tu nadal WH40K i demony bóstw Chaosu, a może nawet uwięzieni C’tan. Może “Szczury blasku” i natura wymiaru z tego komiksu. Nawet mi się na moment adynatos z Innych Pieśni w głowie zalągł, kiedy wprowadziłeś postać tej istoty z Pustki :) To kolejny plus.
No i cały czas lecisz z tematem, utrzymujesz tempo, nie dajesz nabrać tchu, wciąż się coś dzieje – to jest to, co Ci najlepiej wychodzi. Wartka akcja, mnóstwo zdarzeń, dynamika historii, widać, że w tym czujesz się najlepiej. Może jakieś military sf, Bardzie? Albo to, tylko… Ale to zaraz, bo jeszcze chcę pochwalić rozwój, jaki widzę, że poczyniłeś w swoim warsztacie. Serio, wiem o czym gadam, czytałem Cię, kiedy tu przybyłeś, czytam teraz i to naprawdę widać.
No i teraz musimy dojść do tego, co nie zagrało. Zakończenie.
Czemu nie zagrało? Bo to nie jest żadne, cholerne zakończenie. No dobra, odkryłeś karty, że za zabóstwem Tarra stoi Sha, zabiłeś Peg, Tuka już wczesniej, Wędrowiec nadal uwięziony. Sha przechodzi, myśląc, że wygrała, a tak naprawdę przelazła do pustki przez nieustabilizowany portal – taka zemsta Ursy na koniec. Fajna, ale ja nadal kibicowałem Sha. Ursa przechodzi do innego, najwyraźniej losowego, świata i na tym kończysz, jednocześnie jakby zaczynając nową historię. I to mi tutaj nie gra.
Weź to rozwiń, poprowadź tę bohaterkę przez kolejne światy, niech błądzi, ale też odnajduje okruchy wiedzy, żeby w końcu dotrzeć tam, dokąd chce wrócić, a potem nam pokaż po co to wszystko było. Bo to jest dobre, ale urwane i na koniec poczułem sie jak ktoś, komu kelner zabrał talerz z pysznym jedzeniem w środku posiłku i wystawił go na zewnątrz restauracji, a potem zablokował wejście, żebym przypadkiem po tę szamę nie wyszedł.
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Wieczność czeka, marasie ;)
Known some call is air am
Lecisz z tym, marasie:) Serdeczne gratulacje!
Known some call is air am
Yo!
@Ananke
Z trzech powodów – szacunku do dziecka (każdy powinien sam decydować, czy chce być publicznie pokazany), problemach z rówieśnikami (dzieciaki szybko mogłyby dotrzeć do jakichkolwiek zdjęć/filmów i je wykorzystać), pedofilii (niestety różne zdjęcia potrafią krążyć w przerażających miejscach).
Brawo, dobre podejście. Ja od ponad dziesięciu lat nie używam żadnych mediów społecznościowych pokroju fb, insta, tiktoka, twittera czy czegokolwiek innego i nie mam wrażenia, żeby mnie coś ważnego omijało. Tym bardziej nie publikuję wizerunku osób trzecich, w tym of kors dzieci.
@bruce
No właśnie strasznie denerwujące jest to traktowanie dzieci przedmiotowo – to moje dziecko, więc jest moją własnością i mogę sobie robić co chcę z jego prywatnością. Wiem, że to abstrakcja, ale jakieś testy, czy nadajesz się na rodzica powinny być :)
@Ambush
Jak do tego doszło nie wiem – jak meczy klasyk ostatnich lat – ale napisałam recenzję, a tu jej nie ma.
Czyli albo czary, albo jakiś inny autor się dziwi:P
Mogło coś zeżreć albo się nie zapisać – znam ten ból.
Choć nie tak, jak konserwatywny, fluorescencyjny Żyd.
:D
Dzięki wielkie za miłe słowa i TAKa :)
@Marcin-Maksymilian
Nie wiem, czy jeszcze lepsze nie byłoby “to niedobra jest”.
Tak, byłoby bardziej dobitne, ale mnie właśnie chodziło o to, żeby było czytelne, ale nie aż tak nachalnie :)
Trochę smutne, że takie opowiadanie żyje bardzo krótko. Za kilka lat będzie pewnie dalej zabawne, ale nawtykałeś tam tyle drobiazgów z mainstreamu, że szybko przestaną być rozpoznawalne.
Masz rację. Humor niestety szybko się dezaktualizuje, szczególnie jeśli jest jakimś komentarzem do aktualnych wydarzeń. Ale to nie tylko problem tego opowiadania, bo w starych, klasycznych sf mamy rzeczy, które obecnie uchodzą za urocze lub zabawne anachronizmy. Ale pomijając anachronizmy, to – czytając amerykańskich autorów – często spotykam się z odniesieniami do jakichś wydarzeń lub osób, które były znane przez bardzo krótki czas, kiedy autor pisał swoje dzieło, a ja muszę po X latach guglać, o co mu chodziło z danym porównaniem czy odniesieniem do czegoś. Zresztą dam Ci ciekawy przykład – ze względu na wiek, zarówno ja, jak i Ty, wiemy o co chodzi, kiedy ktoś mówi o kimś, że jest jakimś pieprzonym Rambo czy coś. Rambo – to przecież wie każdy, to przecież jest oczywiste i zdawało mi się, że już zawsze będzie, a kiedy teraz rzucam takim tekstem do szesnastoletniego syna, a nawet do dwudziestoparolatków w pracy, to widzę nizrozumienie w ich oczach, bo oni po prostu nie wiedzą kim jest ten pieprzony Rambo i co to oznacza :) I tak się powoli dzieje z wszystkim. Ale fakt – to opowiadanie ma jeszcze krótszą datę przydatności.
Kto wie, może za jakiś czas wezmę to na tapetę na zajęciach z Kontrowersyjnych tematów społecznych w literaturze fantastycznej XD
Będziesz męczył studenciaków moimi grafomańskimi wypocinami? Geez, jeśli do tego dojdzie, to nagraj to i podeślij :D
@zygfryd
Ogromnie mnie cieszy Twoja opinia :)
Dzięki za lekturę :)
@Irka
A potem mi się smutno zrobiło, bo w czasach, kiedy wszystko jest na sprzedaż nie jest to, co opisałeś aż tak niemożliwe.
Pewne rzeczy idą zdecydowanie w złą stronę – popularnośc patostreamów, jakichś freakfightowych MMA, telewizyjnych show pokazujących życie pustaków, jakieś Warsaw szory i inne. To wszystko powoduje, że dzisiejsza popkultura nie musi być nawet oryginalna, ważne, żeby była zrozumiała dla typowego, durnego sebixa i jego karyny – wszystko, co może przynieść zysk jest na sprzedaż, godność osobista nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Ostatnio przeczytałem artykuł o lasce, która ma konto na OnlyFans i zrobiła challenge, w trakcie którego uprawiała w ciągu jednej doby seks ze stoma facetami. I w sumie w żaden sposób by mnie to nie ruszyło, gdyby nie pewna, poboczna informacja – jej karierą kieruje menadżerka. Jej menadżerką jest jej matka. How fucked up is that? :/
I też mam nadzieję, że przesłanie przetrzyma. Choć chyba wolałbym, żeby też się zdezaktualizowało – jeśli wiesz o co mi chodzi :)
Dzięki za miły komentarz i lekturę!
@lyumi
Dziękuję pięknie za odwiedziny i lekturę :)
Jedyne co budzi u mnie pewną wątpliwość, to, że Mietek włożył sporo wysiłku w wygraną Brajanka, ale ponieważ zrobił to nielegalnie, to nie czekała go za to żadna nagroda i miał tego świadomość.
Fejm jest nagrodą, bo za fejmem idzie kasa. Wiesz jak to jest – nieważne jak mówią, byle mówili.
Wydaje się to trochę niespójne, skoro nazywali go z żoną maszynką do zarabiania pieniędzy i ewidentnie nie dbał o jego życie
Tak, nie dbał o życie, dbał o jego wyniki. Bo przeciez w każdej chwili mogli sobie z Jadźką zrobić nowego dzieciaka – niestety nie ma żadnych prawnych regulacji, które by tego zabraniały durnym patusom :(
Chyba, że to wszystko dla chwały, ale czy prosty człowiek aż tak dba o sławę?
Zdziwiłabyś się, jak wielkie niektórzy mają parcie na szkło i sukces :)
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej!
Powiem szczerze, że dla mnie to jest takie se. Zero zaskoczenia, gdyby chociaż humor był… Na plus na pewno język, bo napisane sprawnie, choć początek pierwszego zdnaia cierpi na nadprzymiotnikozę.
Żółta, brzęcząca, nieosłonięta żarówka na środku popękanego, białego sufitu była niczym słońce
Pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am
Hej, Ananke :)
Nie będę się tutaj rozpisywał, bo pora późna, uczciwie przyznaję, że mi się nie chce i w ogóle jakiś marazm we mnie wstąpił pod koniec roku. Ale jakoś uzasadnić klika muszę, więc to robię :)
Opowiadanie to raczej nie jest bizarro, jak już Ci pisałem, a raczej weird. I to taki mocny i dobrze napisany. Podoba mi się, że pod przykrywką czekoladowego bizarro pokazujesz mechanizmy ukierunkowanej nienawiści i płynący na tej fali populizm – bo przecież tę czekoladofobię można zamienić na homofobię, ksenofobię czy jakąkolwiek inną i będzie ona równie akuratna.
Szczególnie dobrym zabiegiem – w moim mniemaniu – jest wprowadzenie w pewnym momencie jakiegoś boga i podsunięcie idei, że te czekoladowe twory są jego próbą dla wyznawców z miast. Jeszcze lepszy jest motyw z hybrydowymi bękartami, które działają przeciw temu, z czego sami się wywodzą.
To bardzo gorzkie opowiadanie, ale jednocześnie przyjemne w lekturze. Po jego napisaniu możesz zmienić nick na Deco Morreno i nie będzie w tym żadnego fałszu lub przesady ;)
Dzięki za dobry tekst i pozdrawiam serdecznie
Q
Known some call is air am