
komentarze: 54, w dziale opowiadań: 50, opowiadania: 36
komentarze: 54, w dziale opowiadań: 50, opowiadania: 36
“W życiu piękne są tylko chwile”.
Mi się szorcik całkiem podobał, bardzo atmosferyczny.
Pozdrawiam
Przykro czytać, a jeszcze bardziej przykre jest to, że nie zakwalifikowali tego ataku jako próby zabójstwa. Takiej bezmyślnej przemocy nie znoszę jak niczego na świecie.
Eh.
Językowo jest w porządku, przynajmniej dla mojego niewprawnego oka. Może tylko do zdania “Naderwane uszy i złamana szczęka goją się jak na psie” dodałbym na początku “za to”? Albo jakieś inne płynne przejście od części twarzy, które są w złym stanie do tych, które się “goją jak na psie”.
Ale to tylko luźna sugestia.
Pozdrawiam
Witam,
gratuluję debiutu.
Fabuła opowiadania jest całkiem w porządku – zaczyna się nieco wtórnie, co zauważa sam bohater (jest “jak w filmie o świstaku”), jednak w pewnym momencie zaczyna biec własnym szlakiem do finału.
Gdyby poprawić błędy, to spokojnie można by je polecić przynajmniej fanom gatunku.
No właśnie – błędy. Mi najbardziej rzuciły się w oczy powtórzenia (już w kilku pierwszych akapitach mamy pulsujący-pulsowało, szum-szum, miasto-miasto-miasto, siła-siła-siła. Warto przynajmniej poszukać synonimów) i błędy składniowe (np. “wszystko co się wydarzyło w poprzednich iteracji”).
Są też błędy, można powiedzieć, naukowe, które uszłyby płazem w lżejszej konwencji, ale w takim twardym sci-fi gryzą w oczy. Przykładowo, jeśli Mark cofnął się do momentu Wielkiego Wybuchu, to żadnego gazu i pyłu być jeszcze nie mogło – no chyba, że u ciebie działa to inaczej, ale wtedy czytelnikowi należą się dwa słowa wyjaśnienia.
Ogółem oprócz błędów, które przecież można jeszcze poprawić, i poza samym początkiem, gdzie natłok powtórzeń był po prostu zbyt duży, całkiem pozytywne wrażenia. Chyba się trochę rozkręciłeś w już trakcie pisania.
Pozdrawiam
chalbarczyk, dzięki wielkie za miłe słowa i za poświęcony czas, pozdrawiam również.
Finkla, masz oczywiście całkowitą rację, w obu punktach.
Cześć,
tekst przeczytałem z zainteresowaniem, lubię taką atmosferę absurdu.
Jedyne, co mogę mu zarzucić, to że jest trochę za bardzo skrzywiony w stronę ekspozycji, czyli pisząc tak bardziej po ludzku, bohaterowie dużo rozmawiają o regułach rządzących światem (a raczej światami) przedstawionym, a w sumie niewiele się w tym świecie dzieje. Moim skromnym zdaniem, oczywiście :)
Pozdrawiam
Nie będę długo chwalił – opowiadanie jest bardzo dobre i wszyscy przedpiścy lepiej ode mnie opisali, dlaczego.
Również cierpię na poważną ślepotę przecinkową, więc jeśli faktycznie były w tym braki, to – przynajmniej mi – w najmniejszym stopniu nie przeszkadzały w odbiorze.
Pozdrawiam
Finkla, dzięki za przeczytanie :) Istotnie, już dzisiaj Amerykanie mają wybór między dwiema partiami na krótkiej smyczy miliarderów, którym się marzy wiek dziewiętnasty – a co by to dopiero było w izolowanych, zaprojektowanych z góry przez kolonizatorów (zapewne będących miliarderami, a może już pierdylionerami) społeczeństwach po kosmicznej ekspansji?
Koala75, dzięki za przeczytanie!
@Koala75 wybacz w takim razie, nie przeczytałem wszystkich komentarzy po przeczytaniu samego szorta.
Ładnie napisane, intrygujące science-fiction. Mamy ludzi, którzy proszą się o problemy pozwalając sobie grzebać w głowach a gdy wygląda na to, że główny bohater napytał sobie przez to biedy, prawda okazuje się być jeszcze gorsza, niż czytelnik mógł się spodziewać. Brawo.
Moim zdaniem trochę odpłynąłeś od tematu – mamy tu szatę, ale czy mamy polemikę z powiedzeniem “szata nie zdobi człowieka”? Ja tego nie widzę, mamy raczej intrygująca transhumanistyczną historię. Ale szczerze mówiąc na miejscu jurorów chętnie przymknąłbym na to oko ;>
Pozdrawiam
Jako zabawny szort utwór się broni a wręcz całkiem mi się podobał, ale jeśli intencją miała być jakaś przestroga przed AI to moim zdaniem zawodzi.
Oszukać i wykorzystać można kogoś równie skutecznie za pośrednictwem tradycyjnej aplikacji randkowej, poczty lub telefonu a setki lat istnienia różnych sekt dowodzą, że oszukując “twarzą w twarz” można otrzymać jeszcze lepsze efekty – choć, oczywiście, akurat nie te pokazane w szorcie.
Pozdrawiam
Zabawne i sprawnie napisane. Niby zwykłe psoty a czytając autentycznie mnie wciągnęło i zastanawiałem się, co będzie dalej, także potrafisz zaintrygować czytelnika nawet z pozoru prostą fabułą. Brawo.
Pozdrawiam
Przeczytane i bardzo się podobało.
Optymistyczny i przyjemny tekst. Taki powiedziałbym na poprawę nastroju. Narracja jest sprawnie prowadzona a dialogi – autentycznie zabawne.
> ręwskokami
Zakładam, ze chodziło o ręce
Pozdrawiam
Fajne, lekkie fantasy. Nie czytałem poprzednich części, ale będę musiał po nie sięgnąć. Akcja jest wartka i ciekawa, a humor – bawi.
Z przerwanego snu pamiętałem tylko walkę z olbrzymem, który mnie zmiażdżyć owłosioną stopą.
Tu chyba orzeczenia brakuje (próbował zmiażdżyć)?
Pozdrawiam
Przeczytałem z zainteresowaniem. Mi nie przeszkadza, że opowiadanie jest czarno-czarne, dla mnie to bardzo ciekawy tekst poruszający trudny temat anonimowości i norm społecznych. Umiejętnie zbudowałaś ponurą atmosferę, zarówno od strony ciężkiego życia Marty jako korposzczurzyczy, jak i później, gdy już została psychopatyczną morderczynią.
Główną wadą utworu jest – jak dla mnie – że się nieco powoli rozkręca. Mogłoby być kilka paragrafów mniej pomiędzy początkiem opowiadania, a momentem, w którym Marta zaczyna dla szpasu zabijać bezdomnych. Ale nie widzę, żeby ktoś inny na to narzekał, więc to raczej kwestia gustu.
Pozdrawiam
Lubię taką absurdalną atmosferę i burzenie czwartej ściany, ogólnie przeczytałem opowiadanie z przyjemnością. Interpretacja tematu konkursowego jest ciekawa i oryginalna.
Natomiast momentami ten absurd w moim odczuciu przechodził w chaos – musiałem się mocno skupiać, żeby zrozumieć przedstawioną sytuację, a jak się człowiek tak skupia, to żartobliwa, absurdalna atmosfera niestety traci sporo uroku. Warto czasem na chwilę zdjąć nogę z gazu :)
Pozdrawiam
Krokusie, dzięki za miłe słowa.
Tak czułem, że wstawki z encyklopedii to nieco tania a może wręcz nachalna metoda światotwórcza, ale bardzo pomogły mi w pokonaniu bezlitosnego limitu znaków, więc ogólnie jestem z nich zadowolony.
Pozdrawiam również!
Również przeczytane. Całość podobała mi się, szczególnie moment, w którym książę, pomimo uczciwego zwycięstwa nie decyduje się sięgnąć po wymarzoną królewnę w smoczej zbroi, ze względu na swój status społeczny – to bardzo życiowe i w moich oczach ciekawsze, niż sztampowy bohater ociekający przebojowością.
Opowiadanie jest, jak to napisał/a jeden z przedmówców, miejscami nieco przegadane – niektóre elementy świata przedstawionego wydają się być tylko po to, żeby były i nie pchają fabuły do przodu. Może to dlatego, że współdzieli świat z innymi.
Pozdrawiam
regulatorzy, dzięki za miłe słowa i cenne uwagi. Cieszy mnie, że kolejnej osobie przypadł do gustu humor.
Usterki, oczywiście, poprawiłem, bo co miałbym nie poprawić :)
AdamieKB, dziękuję za uwagę i szczerze cieszę się, że twoja wizja przyszłości jest nieco mniej kasandryczna od przedstawionej w opowiadaniu! Może nie będzie tak źle, a jeśli, to przy odrobinie szczęścia my tego nie dożyjemy :)
Zarzuty o spaceoperyzm, muszę przyznać, nie do końca rozumiem, ale i nie mam z nimi problemu, wiele tekstów na nieosiągalnym dla mnie poziomie już zaliczano do tego gatunku. Niestety takiej kategorii zdaje się nie ma na portalu.
Zgadzam się mniej więcej z Krokusem, tekst jako całość jest bardzo dobry i wybitnie wręcz klimatyczny, tylko pan Wędrowiec jakby nieco zbyt celnie całą sytuację tłumaczy i na krótki moment z intrygującej, baśniowej opowieści robi się wykład.
Pozdrawiam :)
Masz fantastyczny talent do gustownego opisywania erotyki, zarówno od miłej jak i nieprzyjemnej strony.
Przyjemne opowiadanie a opisy trafiają do wyobraźni – do mojej trafiły szczególnie szklane mrówki :>
Zostaje jednak pewien niedosyt, bo dzieło jest krótkie, jednowątkowe a bohaterowie nie są specjalnie rozbudowani.
Przeczytać takie opowiadanie to trochę jakby zjeść jedno ciastko – super sprawa, a jednak chciałoby się czegoś więcej.
marzan – dzięki za miłe słowa. Istotnie, miejscami fabuła jest naciągnięta i liczyłem, że w tej konwencji to przejdzie :)
bruce – dzięki serdeczne za klika i za wskazane błędy :)
Cieszy mnie, jeśli humor przypadł Wam do gustu bo martwiłem się nieco, że poziom dowcipu może zadowolić jedynie mnie samego.
Podobnie jak przedmówcy nie dostrzegam tu wiele horroru, ale absolutnie nie jest to wada tekstu. Opowiadanie wciąga i intryguje. Szczególnie podobało mi się sprytnie przeplatanie codziennych problemów Dominika z ogarniającą cały świat katastrofą.
Pozdrawiam.
Nawet lekko prychnąłem przy końcu, ale całość jak dla mnie jest zbyt nachalna. Satyra “kopie” bardziej, jeśli jest nieco subtelniejsza.
Poproszę jesień, 03:00
Poproszę hasło: “windą na Księżyc”.
Dominique Appia “Entre Le Secret Et Le Danger” poproszę.
Czy liczba uczestników będzie ograniczona ze względu na zasób obrazów i haseł?
Wiedżma Lore, dzięki za miły komentarz i słowa zachęty.
Na pewno masz rację, że miejscami wkradły się zbędne sceny. Chciałbym powiedzieć, że nie zauważyłem tego pisząc. Ale prawda jest niestety taka, że nie wiedziałem, jak się ich pozbyć tak, żeby opowieść nie straciła na tym w moich oczach :/
Pozdrawiam serdecznie
Jest to nieźle napisany short, na ile potrafię to ocenić. Natomiast brakuje w nim trochę, że tak powiem, kopa.
Długawy wstęp prowadzi prosto do puenty, która nie jest specjalnie odkrywcza.
Pozdrawiam serdecznie
Klimat faktycznie gamingowo-isekaiowy. Mi osobiście to nie podchodzi, świat przedstawiony oparty o żółte i niebieskie światełka przyjemniej oglądać, niż o nim czytać.
Poza tym całkiem niezłe opowiadanie. Dostrzegam tu motyw niezawinionej winy rodem z antycznych tragedii ale podany w bardzo lekki i świeży sposób. Można pogratulować.
Pozdrawiam serdecznie
Bardzo dobre Takie lemowskie klimaty bym powiedział, gdyby Lem pisywał drabble.
Opowiadanie jest bardzo depresyjne, co samo w sobie niekoniecznie jest wadą, natomiast w połączeniu z rozwlekłymi opisami (np. pięć paragrafów wizyty w teatrze, która nie pcha akcji do przodu) sprawia, że czytanie raczej się dłuży.
Bardzo zdziwiło mnie zachowanie policjantów, którzy najpierw dali bohaterowi pałą przez łeb, a potem stwierdzili, że nawet nie jest aresztowany.
Kuleje niestety ortografia, szczególnie zapis dialogów. Gdyby te błędy poprawić to powiedziałbym, że tekst robi neutralne wrażenie: nie jest to jakoś szczególnie złe opowiadanie, ale specjalnie mnie nie porwało.
Pozdrawiam serdecznie
Trochę za mało krwi i flaków ale po za tym bardzo mi się podobało.
Pozdrawiam serdecznie
Hej,
ciekawy pomysł i konstrukcja opowiadania. Na koniec nie tłumaczysz, o co tak naprawdę chodzi z tymi lustrami ale powiedziałbym, że takie niedopowiedzenie nawet tekstowi służy.
W moim odczuciu cztery następujące po sobie opisy “zwykłego życia”, w dodatku życia raczej nudnego troszkę się czytelnikowi dłużą. Nie zepsuło to całego wrażenie, ale te fragmenty mogłyby być nieco bardziej zwarte.
Pozdrawiam serdecznie
Hej ostam,
dzięki za poświęcony czas.
W ten sposób tekst zmienia się w całkiem zgrabny, ale raczej niezbyt ciekawy opis weekendowego wyjazdu na wieś, którego jedyną funkcją fabularną jest przygotowanie końcówki
Cóż, chciałbym się nie zgodzić, bo chyba każdy wolałby o swoim tekscie myślec, że jest może mało zgrabny a za to ciekawy. Niestety raczej masz rację
Poza tym jest to kawał sensownie napisanego tekstu, także nie widzę problemu żeby spod twojego pióra wyszły jeszcze ciekawsze, bardziej angażujące historie :)
Postaram się
Tak jeszcze na koniec, bo nie zwróciłem uwagi podczas czytania, a teraz na szybko nie umiem znaleźć – czy poznajemy imię głównego bohatera? Wiadomo, że jest to pierwsza osoba i taka niewiedza za bardzo nie przeszkadza, ale jeśli problemem nie jest moja ślepota i imię faktycznie się nie pojawia, to może warto je tam gdzieś przemycić :P
Nie poznajemy. Osobiście lubię opowiadania z “minimalistycznymi” bohaterami, ale już druga osoba mi zwraca uwagę, że jednak imiona albo ksywki oni powinni mieć. Hmm….
Dzięki za łapankę, na pewno uwzględnię większość uwag, jeśli nie wszystkie.
Pozdrawiam również
A jaki związek ma lewarek z wychodzeniem z piwnicy?
Dzięki brakowi lewarka bohater musi dźwigać ciężki gąsior i przed wyjściem go z trudem odstawić :)
To dlaczego tylko nazwę miejscowości ksiądz wymawia „po swojemu”, podczas gdy reszta wypowiedzi brzmi całkiem poprawnie?
Tak naprawdę nie mam na swoje usprawiedliwienie nic oprócz “wydawało mi się, że tak będzie dobrze”. Nie chciałem z tą stylizacją przesadzać żeby nie utrudniać czytania, tylko delikatnie ją zaznaczyć.
regulatorzy,
dzięki za przeczytanie, miłe słowa i cenne uwagi.
Co do zapisu “Głuchowy”, jest to stylizacja wypowiedzi księdza na gwarę, dlatego też w innych miejscach jest poprawny zapis. Przemyślę jeszcze czy to poprawić bo może faktycznie to nieoczywiste dla odbiorców
A rozwiązaniem tajemnicy znikającego lewarka jest, że jestem złośliwy i chciałem, żeby bohater miał jak najtrudniej wyjść z piwniczki gdy zgasły światła :P
Pozdrawiam serdecznie
Cezar, dzięki za miłe słowa. Nie zamierzałem i nie zamierzam kontynować tego opowiadania jeśli o to ci chodzi, wydaje mi się, że mimo wad stanowi zamkniętą całość i kończy się tam, gdzie powinno.
Agroeling, dzięki za poświęcony czas i za krytykę. Widzę, o co ci chodzi i szczerze mówiąc to korciło mnie rozwiąć tematu ale uznałem, że lepiej nie przedłużać i skończyć na puencie. Możliwe, że nie miałem racji.
Pozdrawiam serdecznie obu panów
Hej mindenmifaj,
dzięki za pomocną i co najważniejsze szczegółową krytykę. Moim zamierzeniem było trafić w miejsce gdzieś między grozą a groteską, ale czytając twój komentarz i patrząc wstecz na pewno mogę się zgodzić, że nie do końca to wyszło i zwłaszcza główny bohater popada raczej w śmieszność.
Łapankę jeszcze przemyślę, niektóre uwagi są w punkt ale "chabazie" i "origami" na pewno chciałbym mimo wszystko zostawić tak, jak są.
Zakładanie, że Twoi czytelnicy czegoś nie wiedzą, więc się nie przyczepią, wydaje się być zgubną strategią, szczególnie na portalu, którego bywalcy są raczej oczytani ;) Wydaje mi się, że większość świętych, jesli nie wszyscy, są raczej postaciami historycznymi… Ich czyny natomiast niekoniecznie. Może święty Jerzy, który zabił smoka?
Oczywiście masz rację i zauważyłem ten zgrzyt już przy pisaniu, ale fragment o świętym, którego nigdy nie było a mimo to dokonywały się za jego wstawiennictwem cuda zbyt mi się podobał, żeby z niego rezygnować…
Pozdrawiam serdecznie i dzięki raz jeszcze
Bruce, dzięki za miłe słowa, pozdrawiam również
Nieudolny ten wydawca skoro dopuszcza zwiększanie dramatyzmu poprzez brak amunicji, przecież można normalnie zwiększyć ilość salt i wybuchów
Ciekawa satyra na popkulturę, pozdrawiam serdecznie
Witaj Fascynator,
dziękuję za przeczytanie, miłe słowa i wskazane błędy.
Początek obiecujący – zupełnie jak nie debiut…
Dzięki. Pisałem już co nieco, ale do tej pory wszystko kończyło jako wirtualne śmieci w równie wirtualnym koszu
Nie mówi się do bliskiej osoby o jej ojcu “pan Tomasz”… Raczej – twój tata…twój ojciec…
Bardzo słuszna uwaga, ma sens gdy narrator nazywa ojca dziewczyny “panem Tomaszem” w swojej głowie, ale kiedy zwraca się do niej, to już mniej.
Podobno jednak postać historyczna. Pochodził z Azji Mniejszej, ścięty w roku 250 za Trajana
Decjusza.
Muszę chyba liczyć, że większość odbiorców o tym nie wie, bo nie znajdę świętego, który byłby niezaprzeczalnie ahistoryczny a jednocześnie szerzej znany
Niefortunne… Stada mogą być bydła – a węży np. kłębowisko?
Zdecydowanie. Nie wpadłem na to słowo, dzięki.
Pozdrawiam serdecznie
Humor raczej taki balceroidalny.
Pozdrawiam mimo wszystko.
Fajne.
Ciekawy pomysł i zaskakujące zakończenie sprawiają, że zapada w pamięć.
Lekkość rymów i rytmu przywodząca na myśl dziecięcą piosenkę współgra z tematem utworu a jednocześnie tworzy intrygujący kontrast z atmosferą grozy.
Miejscami lekko zgrzyta mi nadmiar zaimków, zwłaszcza, gdy sa powtarzane (”Strach jej głos odbierał. Wręcz nie oddychała. Ale jej mamusia myśli jej słyszała”).
Pozdrawiam serdecznie
Miałem ponarzekać na nadmiar bohaterów ale widzę, że już wszystko w tym temacie zostało powiedziane.
Mimo tego mankamentu opowiadanie całkiem mi się podobało.
Pozdrawiam serdecznie
Miałem ponarzekać na nadmiar bohaterów ale widzę, że już wszystko w tym temacie zostało powiedziane.
Mimo tego mankamentu opowiadanie całkiem mi się podobało.
Pozdrawiam serdecznie
Świetne opowiadanie, pomysłowe i zręcznie napisane.
Mógłbym tu skończyć ten komentarz, ale wygląda on trochę łyso więc wspomnę jeszcze, że zabrakło mi w tekście lekkiego stopniowania napięcia – najpierw mamy opisy narady i działań bitewnych, które są ciekawe ale nie wydają się zmierzać w żadnym konkretnym kierunku a potem z kompletnego zaskoczenia zwrot o 180%.
Pozdrawiam serdecznie
Opowiadanie wbrew tytułowi nie jest o pokemonach i oczywiście od razu zaliczam to na plus.
Druga rzecz to infodump w pierwszych paragrafach i drugiej połowie tekstu – to oczywiście in minus.
Ksywka bohaterki, "Ryba", zaburzyła mi odbiór opowiadania – zanim nie wytłumaczyłeś, że jest to przezwisko, dopatrywałem się niezrozumiałej alegorii.
W tekście są drobne niedociągnięcia językowe (przynajmniej moim zdaniem pracę można mieć, ale raczej nie posiadać) – ale naprawdę drobne i nie ma ich wiele. Ogólnie jest bardzo ładnie napisany i to zdecydowanie jego największa zaleta.
Przepraszam, że tak narzekam, ale tekst, choć ładnie napisany, jest bardzo abstrakcyjny i jeśli gdzieś tu był sens to do mnie on niestety nie dotarł. Może to wina późnej pory.
Pozdrawiam serdecznie
Na plus konstrukcja opowiadania – przestrzegasz zasady show, don't tell, nie ma tu suchej relacji czy przesadnego infodumpingu. Czytelnik doświadcza świata przedstawionego i fabuły oczami bohaterów przeżywających kolejne epizody.
Pomysł może wydawać się nieco zgrany – mamy tu klasyczne wątki zemsty i treningu, dobrze znane z amerykańskich czy japońskich komiksów – ale został ciekawie urozmaicony postępującą obsesją i izolacją głównego bohatera.
Na minus niestety warstwa językowa. W tekście jest zatrzęsienie powtórzeń (np.słowo "tort" we fragmencie o urodzinach powtarza się co i rusz) oraz aliteracji. Rzuciło mi się w oczy szczególnie stereotypowe polskie "przekanie" w tym fragmencie: "przewidywalne, przynajmniej takie przekonanie przepełniało".
Pozdrawiam serdecznie
Ciekawy świat przedstawiony i nienajgorsza fabuła, niestety duża ilość eksopozycji/infodumpingu sprawia, że opowiadanie nieco się dłuży. Tak rozbudowaną dystopię pewnie łatwiej byłoby przedstawić w dłuższej formie.
Językowo jest jak dla mnie w miarę poprawnie (oprócz tego jednego “bynajmniej” – ale to przecież nie błąd, tylko regionalizm ;> ) natomiast czasem dość sztucznie, szczególnie w dialogach (”zaczynasz przynależeć” → dlaczego nie po prostu “dołączasz”, “Mnie zwą Marcus” → dlaczego nie po prostu “Jestem” albo “Mam na imię”).
Pozdrawiam
Gryzie mnie, że bohater zdaje się rozumieć różne rzeczy nie bardzo wiadomo skąd – wniosek, że szkatułka zabija bliskie mu osoby na odległość wcale nie jest oczywisty. Podobnie “coś” podpowiada mu, że nieznany byt jest odporny na kule. Takie instynktowne rozumienie nieznanego w moim odczuciu nieco zaburza atmosferę horroru i zawieszenie niewiary.
Unikałbym w opisach encyklopedycznych słów typu “humanoidalny” i “antropomorficzny”, lepiej moim zdaniem po prostu “w kształcie człowieka”.
Bardzo duży plus za umieszczenie opowiadania w nienadużywanym kontekście historycznym. Przyciąga to uwagę czytelnika i dobrze współgra z elementami fantastycznymi w fabule.
Ogólne wrażenie pozytywne, jak już zacząłem to chciało się doczytać do końca – a to najważniejsze.
Pozdrawiam
Cześć,
mi się bardzo podobało, proza na wysokim poziomie a ostrożnie dawkowane elementy świata przedstawionego zostawiają wręcz niedosty – chiałoby się przeczytać o wiele dłuższy tekst osadzony w świecie diety tubkowej.
Na minus nieco wtórny pomysł – motyw bogoli “pobierających” życie od biedoty w mniej lub bardziej bezpośredni sposób pojawiał się w SF już wielokrotnie, więc właściwie od pierwszego akapitu miałem dobre pojęcie, o czym będzie reszta opowiadania. Ale w tak krótkim tekście nie rujnuje to przyjemności z czytania, więc można przymknąć oko.
Pozdrawiam ciepło :)