Profil użytkownika


komentarze: 1163, w dziale opowiadań: 933, opowiadania: 438

Ostatnie sto komentarzy

Lustra są dziwne. Tak w ogóle. Policji rytualnie się nie lubi, również MiB, ale dobrze, że jest. Wszystko dobrze się skończyło. I ta Mary, co zaciąga do sypialni…

Fajne.

Pozdrawiam! 

Anet, bardzo mnie to cieszy!

 

Marszawo, dzięki za podpowiedź. 

To Ślimaku zaskoczyłeś! (*) w ogóle mi się nie kojarzy z tym fragmentem, który przywołałeś. Aż ciekaw jestem, co odpowie AS. 

Refleksja, którą, jak myślę, wielu podziela. Jasno, oszczędnie. Ładnie.

Pozdrawiam!

Nigdy jeszcze nie spotkałem się z pomysłem, w jaki sposób sensownie wykorzystać maszynę do podróży w czasie. Taki wynalazek byłby źródłem problemów i niczego by nie rozwiązał. Twoje opowiadanie jest chyba o tym. O braku wyobraźni i naszych ograniczeniach.

Zabawne opowiadanie. Dobrze napisane.

Pozdrawiam!

Bardzo gładko przepłynąłem przez tekst. Świetnie się to czyta. Dużo obyczajowych spostrzeżeń. Nie miałem skojarzeń ze stylem Masłowskiej czy Gombrowicza (czytałem dawno, więc może czegoś nie dostrzegłem), ale sposób pisania nie jest mi obcy. W ogóle nie zarejestrowałem, że coś jest nie tak z powtórzeniami. Widać, że ten zabieg jest u Ciebie celowy i nie wynika z braków warsztatowych.

Pozdrawiam! 

To prawda, bohater jest wrażliwy.

Jak wszyscy w Twoich opowiadaniach, które czytałem. I niestety marnie kończą.

Możliwości nie czytałam

Ja czytałem dość dawno i wielu rzeczy nie pamiętam. Skojarzenie jest bardzo odległe i nie wykluczam, że na wyrost.

Też na początku pomyślałem, że facet za szybko zrezygnował. Bohater jest wrażliwy, samotny, życie go nie oszczędzało. Po namyśle zrozumiałem, że dotarło do niego, że nie może liczyć na nic więcej oprócz przyjaźni.

Pozdrawiam!

Marszawa, dzięki!

Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co czuje człowiek, gdy dowiaduje się, że zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia.

Często się to zdarza. Dla bohatera było to rozwiązanie problemu. 

Pewnie powstał także papier, na którym drzewo w magiczny sposób zapisało tę historię. :D

Nie taki był zamysł, ale rozumiem, że to próba odpowiedzi na pytanie, które już się wcześniej pojawiło: komu i w jaki sposób ta historia jest opowiadana?

Pozdrawiam!

Wizja świata, w którym od dawna nie ma ludzi. Została jakaś ułomna pamięć. Roboty, wędrowcy i nawet ten, którego nazywasz człowiekiem, zdaje się być tylko nośnikiem informacji. I pozostaje pytanie, czemu pamięć o człowieku jest ważna? 

Jakoś tam skojarzyło mi się z Możliwością wyspy Houellebecqa.

Ładnie napisane, poetyckie opowiadanie.

Pozdrawiam! 

regulatorzy, masz ode mnie dużo większe doświadczenie i wyczucie, dlatego bardzo sobie cenię Twoje wskazówki. Wszystkie uwagi biorę na poważnie, dlatego czasami dłużej się nad nimi zastanawiam.

regulatorzy, dzięki za miłe słowa i wskazówki. 

 

mi powoli wszystko zaczęło się układać. → mnie powoli wszystko zaczęło się układać.mnie czy mi? tobie czy ci? – Słownik języka polskiego PWN

Czy w tym przypadku nie mamy do czynienia z zasadą:

Formy mi można też użyć na początku zdania składowego, po spójniku, jeśli pada na niego akcent: „Robię tak, jak mi się podoba”.

 

 

– No, wiesz, ciężko dokładnie oszacować. → – No, wiesz, trudno dokładnie oszacować.

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

To jest wypowiedź, ale nie będę się upierał. Poprawiłem.

 

Co masz zrobić dziś, zrób pojutrze. Będziesz miał dwa dni wolnego.

To tylko dopowiem, że w ogóle nie miałem zamiaru wdawać się w światopoglądowe dywagacje. Mój komentarz odnosił się jedynie do wniosku narratora wyciągniętego z przedstawionych w tekście przesłanek. A swoją drogą wyciąganie ze zdanie: “W jednej chwili uświadomiłem sobie, jak mocarna musi być wiara w to, że świat powstał przez przypadek” wniosku, że narrator przedstawia swoje wyliczenia jako dowód uprawdopodabniający istnienie Boga, też jest zbyt daleko idący. 

Bardzo sprawnie napisane opowiadanie. Trochę ta plaga skojarzyła mi się z Opowieścią podręcznej.

Niezła kombinacja politycznego thrillera i horroru ekologicznego. 

Pozdrawiam!

Finklo, wybacz! To o fantastyce to był taki mój żart, zaczepka, nawiązanie do często pojawiającej się frazy w Twoich komentarzach. Nie bierz tego na poważnie. Też nie jestem przywiązany do szufladkowania. Czy horror ekologiczny i fantasy się wykluczają?

Jeśli chodzi o te plagi, to mogę sobie wyobrazić, że ich przyczyną może być mieszanina różnych czynników: wilgoć, otarcia (len to dość szorstka tkanina), insekty, roślinność, która mogła parzyć, zepsute jedzenie, jakaś zatruta woda, pyłki, grzyby halucynogenne itd. Nie znamy gatunków roślin, które w tym lesie rosły. A bambusy rosną w tempie nawet jednego metra dziennie. Najeźdźcy mogli być nieprzyzwyczajeni do takich warunków i bardzo podatni na ich negatywne skutki.

Trochę takie odwrócenie ról. Natura potrafi być okrutna, ale o wynalezienie bezinteresownego zła obwinia się przeważnie ludzi.

Napisane ładnym językiem, dobrze pasującym do konwencji mitu o stworzeniu świata.

 

Pozdrawiam!

Cezarze, droczyłem się.

 

Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

Hej, JolkoK!

Dzięki za wizytę i miły komentarz.

Pytanie tylko, kto to opowiada, skoro drzewo już porąbane i przerobione na deski… :D a narracja pierwszoosobowa. 

Oj tam. To nie pierwsza historia opowiadana przez kogoś, kto umarł i zapewne nie ostatnia.

 

Pozdrawiam i czekam na Twoje opowiadanie. Zdaje się, coś szykujesz na ostatnią chwilę.

Bardzo dobry horror ekologiczny. Armia wchodzi do lasu i dopadają ją kolejne plagi. Najeźdźcy topią się w mokradłach, są atakowani przez insekty, trują się nieznanymi roślinami itd. Oczywiście ktoś mógłby stwierdzić, że mało tu jest fantastyki. Mnie to nie przeszkadza, ale inni mogliby marudzić. Jedynie w części Próchno zdarzenia mogą wydawać się mało realistyczne. Wierzenia jednych w boginię Floreę, a innych w boga Feruuma fantastyką chyba nie są.

Opowieść świetnie poprowadzona. Czytało się gładko. Bardzo doceniam bogactwo języka, które w mojej ocenie, fajnie koresponduje z przedstawionym światem. Jedynym zgrzytem jest dla mnie wielkość armii. Wydaje się nieproporcjonalnie duża do zadania, jak i w stosunku do tego, jak opisane jest jej zarządzanie. Trzydzieści tysięcy ludzi (rozumiem, że łącznie ze służbami pomocniczymi, a nie samych żołnierzy) oznacza kilka tysięcy koni, wozów, namiotów, ogromne ilości jedzenia ciągniętego, by wyżywić ludzi oraz wszystkie zwierzęta. Taka ilość wszystkiego musiała zajmować spory teren. 

 

Pozdrawiam!

Lekkie i zabawne, mimo horrorowatej tematyki. Bardzo dobrze mi się to opowiadanie czytało. Dużo się dzieje. Widać, że masz wielką i nieskrępowaną wyobraźnię. 

Pozdrawiam!

Jak opowiedzieć o sprawach ustami kogoś, kto nic o nich nie wie? W jaki zasób słów go wyposażyć? Nie można używać takich, których znajomość świadczyłaby, że tylko udaje. Podjąłeś się karkołomnego zadania.

Stworzyłeś baśń o Chwaście i Rel, w której poruszyłeś ważne kwestie.

Pozdrawiam!  

Cześć, Cezarze!

 

Dziękuję za wszystkie miłe słowa, choć zamiast „nie poczułem zbyt wiele satysfakcji, ale nie zmarnowałem czasu”, wolałbym przeczytać: „w życiu niczego lepszego nie przeczytałem”. No, trudno.

 

Pozdrawiam!

Cześć, Realucu!

 

Masz rację, można tę samą historią opowiedzieć inaczej. W pierwszej wersji na początku bohater mówi, że pochował swoje dzieci, widział upadek cywilizacji itd., a potem opowiada, jak do tego doszło. Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że takie ułożenie historii, jak ją ostatecznie zaprezentowałem, lepiej odda to, co chciałem przekazać. Ale nie upieram się, że nie można było tego zrobić lepiej.

 

Dziękuję za przeczytanie i podzielenie się wrażeniami.

 

Pozdrawiam!

Witaj, TomaszuObłudo!

Jest taki kanał na YT, Astrofaza, jakiś czas temu gościem była pani, która zajmuje się roślinnością.

Czyli temat nie jest Ci obcy. Kanału nie znam. Polecasz?

 

Zasugerowałem w opowiadaniu, że bohater znał się wcześniej z adwokatem, więc prawnik mógł się spodziewać, do czego jego klient jest zdolny. Z powodu zawodowej uczciwości lub z obawy zemsty wolał wypełnić umowę. Ale faktycznie obaj ryzykowali. Jeśli adwokat nie wykonałby zlecenia, straciłby pieniądze i może coś więcej. Jeśli dendrolog nie wypłaciłby kasy, to adwokat pozwoliłby na ścięcie drzewa.

Bohater jako człowiek nie był zbyt sympatyczny. To fakt. Jednak chciałem pokazać, że bycie drzewem go zmieniło. Miał czas na refleksję. Zrozumiał, że nie był jako człowiek w porządku i dalszym życiem to odpokutował.

 

Dzięki za przeczytanie, miłe słowa i podzielenie się przemyśleniami.

 

Pozdrawiam!

Cześć, chalbarczyk!

Motywacje bohatera są niejasne…

Facet ma pomysł, żeby przenieść świadomość człowieka na drzewo. Pracuje nad tym długie lata. Jeśli to by się udało, mógłby przedłużyć swoje życie o kilka tysięcy lat. Czy to jest możliwe? W trakcie badań wyszło mu, że tak. Jako naukowiec, chce sprawdzić, czy to się da zrobić. Jako człowiek chce po prostu dłużej żyć. Gdy umiera jego ukochana, nic go już nie trzyma przy dotychczasowym życiu. Zapomina przy okazji o innych najbliższych. Dla mnie klasyka. Zatraca się w pracy i dąży do celu.

Bohater w pierwszej części jest małostkowy, nastawiony na realizację pomysłu. Nie ufa ludziom, nie dba o relacje z nimi. Opowiada ze szczegółami swoją, egoistyczną historię. Jako drzewo nabiera dystansu. Widzi świat już inaczej, współczująco. Zaprojektował swój organizm tak, jakim był człowiekiem. Z czasem zrozumiał, że popełnił błąd. Egoizm nie był najlepszym rozwiązaniem. Symbioza z innymi organizmami lepiej się sprawdzała. Tekst jest podzielony na dwie części, “ludzką” i “drzewną”. Taki był zamysł. Ten podział miał oddać przemianę bohatera. Z egoisty stał się osobą dbającą o swój ekosystem. Zmienił mu się charakter, a, jako że jest narratorem, to i charakter opowieści się zmienił. Pierwsza część jest pełna dialogów, ale nie ma tam między postaciami „chemii”, jest interes. Druga część jest pozbawiona dialogów, ale bohater podziela z innymi organizmami emocje. Pierwsza część to detaliczne opisy realizacji swojej fiksacji, druga część to spojrzenie szerzej na swoje miejsce w naturze. 

No i pojawienie się nowego gatunku mieszkańców Ziemi – potraktowane zdawkowo.

Bo to jest opowieść o czymś innym. Pojawienie się nowego gatunku kończy jeden z epizodów w dziejach Ziemi.

 

Dziękuję za przeczytanie i opinię.

 

Pozdrawiam!  

Plastyczne opisy. Ładnie opowiedziana tragiczna historia. Realia klasztorne jak z naszych średniowiecznych, północnych okolic (Ivar, syn Ragnara?), choć religia całkiem do naszej niepodobna.

Podobało mi się.

 

Pozdrawiam! 

Ja tam nie widzę tego, o czym pisze Finkla. Wręcz przeciwnie. Podmiot nie chce jeszcze iść w odstawkę, kłaść się do grobu, tylko chciałby, by pozwolono mu dalej “walczyć”.

A widzisz, bo tam pochwała porządku świata, a tu pragnienie czegoś na opak. Np.:

Biały dzień a noc ciemna swoje czasy znają.

I może wschód słońca o zmierzchu

Tam zwrot do Niego, tu ona odpowiada. 

 

Ale to luźne skojarzenia. Inne też miałem.

 

Dzięki i też życzę miłego wieczoru!

Nie znam się zupełnie i jestem pod wrażeniem powyższej dyskusji. Ładny, nastrojowy wiersz. Twój nick jakoś koresponduje mi z jego treścią. Nie wiem, czy to zamierzone. No, bo też miałem kilka innych skojarzeń. A jedno z nich to takie złożenie w dialog:

– Czego chcesz od nas Pani?

– Gdyby tylko mi dano…

Cześć, Adexx!

Dzięki za wizytę i miłe słowa. 

Pozdrawiam!

TaTojoto, witaj!

Bardzo dziękuję za tak miłe słowa.

 

Finklo, masz rację, bohater miał szczęście, że mu atomówka nie spadła na koronę.

 

Koalo, dzięki i też życzę powodzenia. Może kiedyś się skusisz, by wziąć udział w konkursie? 

Maćku, może i brzmi to atrakcyjnie, ale ja bym temu konduktorowi nie ufał.

Cześć, Finklo!

Nastąpił upadek cywilizacji, zwieńczony niezbyt intensywną wojną atomową. A jak pokazuje przypadek Czarnobyla, po takich wstrząsach natura się odradza. W tamtych okolicach nie powstały nowe gatunki, a mutacje genetyczne doprowadziły do wzrostu odporności na promieniowanie, np. u wilków.

Dzięki za miłe słowa i pozdrawiam!

 

bruce, Heskecie, jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

 

Cześć, beeeecki!

Nasiono potrzebowała minimum trzech miesięcy, by się rozwijać w mózgu żywego człowieka. Problemem było wyznaczenie odpowiedniego momentu. Śmiertelna choroba przyniosła rozwiązanie. Kiedy doktor tłumaczył, że warto podjąć próbę leczenia, bohater dostrzegł szansę i zaczął kalkulować. Gdyby zdecydował się na trzy miesiące i dobrał odpowiedni do takiego okresu egzemplarz oraz sparametryzowane warunki, to musiałyby to być dokładnie trzy miesiące i ani miesiąca w te lub we w te. Podobnie, gdyby zdecydował się na cztery miesiące, to musiałaby to być dokładnie cztery miesiące. Ale zgadzam się, że dla doktora, który nie znał zamiarów swojego pacjenta, jego wypowiedź mogłaby wydawać się nielogiczna.

Dzięki za miłe słowa i podzielenie się wątpliwościami.

Pozdrawiam!

To taka kompilacja pomysłu na przemieszczanie się dzieci między alternatywnymi rzeczywistościami motywowana przemocą domową z pomysłem zaprezentowanym w Artefakcie.

Może nie arcydzieło, ale Wasza wymiana opinii przypomniała mi o tym filmie.

Bohater ucieka przed wojną, niestety cały czas na nią trafia. I, jeśli dobrze zrozumiałem, nie jest to charakterystyczne tylko dla ludzkości. Kim/czym w ogóle on jest? Co dzieje się z właścicielem ciała, które przejmuje? Jest spychany w niebyt?

Ciekawe, przejmujące opowiadanie. Uniwersalne i jednocześnie z komentarzem do naszej rzeczywistości.

Dobijam do biblioteki i pozdrawiam!

Cześć, bruce! Bardzo dziękuję! Jesteś dla mnie zbyt łaskawa.

Przeanalizowałem Twoje sugestie i wątpliwości. Zgadzam się ze wszystkimi. Poprawki naniosłem.

 

Witaj, Heskecie! Dziękuję za bardzo miłe słowa.

Motywacje mogą być złożone. Ciekawość naukowca, ucieczka od życia w inne życie. Może kiedy zaczynał prace nad nowym gatunkiem, chciał żyć jak najdłużej.

 

Cześć, GalicyjskiZakapiorze!

Dziękuję za miłe słowa, uwagi i wątpliwości.

Charakter bohatera zmienił się po transgresji. I tak – jego świadomość trochę inaczej wtedy zaczęła działać. Przygotowania do przeniesienia opisuje dokładniej, a potem nabiera dystansu, patrzy na świat bardziej panoramicznie, bez zwracania uwagi na detale. Rozumie, że jest tylko epizodem w życiu planety, więc się nie rozwodzi.

Sam sobie to wybrałem.

To miało nawiązywać do zdania „ludzie ludziom zgotowali ten los”, ale po przemyśleniu uznałem, że poprawię. Byłozę ze wskazanego fragmentu usunąłem, jaki i „lata (!)”.

 

Przepisany, witaj!

Dziękuję za analizę i podpowiedzi. Jasne, można tę historię opowiedzieć inaczej.

Jak zobaczyłem tytuł, to pomyślałem, że to jakiś dialog z marzanem i jego Australią.

Poczytałem chwilę o próbach wyjaśnienia przyczyn tego dziwacznego zjawiska, które opisałaś. Twoja wersja jest całkiem prawdopodobna.

 

Pozdrawiam!

Czy mnie oczy nie mylą? Wszedłem w opowiadanie Taxi Driver a wyszedłem z Taksówkarza?

Klasyczny horror. Wizyta na cmentarzu w czasie, gdy powinno siedzieć się w domu. Tajemniczy pasażer. Opowieść zwiastująca przyszłe zdarzenia. Potem śmierć, której denat nie zauważa. Do tego zabawnie i lekko napisane z popkulturowymi odniesieniami. Mogłaby by być z tego etiuda filmowa.

Podobało mi się.

Klik. Pozdrawiam!

Polityczne dyskusje wzięte wprost z naszych realiów, choć afiliacje poglądów nie tak znowu oczywiste. A za kurtyną nocne spotkania i intrygi…

Mroczna wizja nieodległej przyszłości z nutką optymizmu. W końcu to ludzie, jeśli wierzyć w nakreślony przez jednego z bohaterów scenariusz, wyrolują samoświadomą AI. Bardzo ciekawa koncepcja ewolucji poglądów religijnych w obliczu rozwoju sztucznej inteligencji.

Czytałem z wielkim zainteresowaniem. Nie zabrakło zabawy słowem, choćby "komkordat", "Demon, który go opętlał". Zmyślny tytuł. 

Klik i pozdrawiam!

Przeczytałem jakiś czas temu. Liczyłem punkty do głosowania i zauważyłem ze zdumieniem, że nie zostawiłem komentarza, co niniejszym czynię.

Podobało mi się.

Przesłuchałem sobie na rowerku.

Takim stacjonarnym? Dziewięćdziesiąt kilka minut? Trzymasz formę!

 

Antek prosi o przejrzenie nagrań nie tylko dlatego, że nie umie obsługiwać nośnika, ale również dlatego, że nie ma odpowiedniego sprzętu. A potem zleca koledze rozeznanie się, do czego służył sprzęt znaleziony w piwnicy. Musiałbym jeszcze raz przeanalizować tekst, bo mogę czegoś nie pamiętać, ale wydaje mi się, że uzasadnieniem mogłoby być jeszcze to, że pewnych spraw się domyślał, ale bał zostać sam z tą prawdą.

 

GalicyjskiZakapiorze, dzięki za miłe słowa!

 

Pozdrawiam!

 

 

Doceniam bogactwo świata, warsztat i pomysłowość. Czyta się bardzo dobrze. Trochę mam alergię na słowo “magia”, a u Ciebie pojawią się co rusz.

Zajmująca historia. Bardzo dobrze opowiedziana z dbałością o realia kulturowe i historyczne.

Zaskakujący tytuł.

Zastanawiałem się opowieścią o losach Ratka. Chyba nie kojarzę wypraw łupieżczych Słowian na ziemię egipską.

Z ostatniej części dowiadujemy się, że można poznać czasoprzestrzenną “topografię” tamtego świata. Kacia nie błąka się tylko świadomie podróżuje. Dodatkowo wydaje się, że mimo pozostania w ciele (?) dziecka, stała się dojrzała.

 

Bardzo dobre opowiadanie. Klik.

 

Pozdrawiam!

Przeczytałem przed chwilą to, co napisałeś Finkli i mi się rozjaśniło. Wcześniej mniej więcej zrozumiałem tyle:

Dowódca skończył jako jeniec, podczas samolubnej próby okiełznania demona. Brygada, którą do niedawna dowodził ruszyła mu na ratunek. Demon oszukiwał i omamiał, aż główny bohater zabił własnych ludzi. Na domiar złego skończył jako sługa 'ciemności'.

ale wtrącenie

do opowiadania chwile oddechu w postaci 'poezji'.

trochę mi namieszało.

 

Już wszystko jasne. Dziękuję i pozdrawiam!

Nieźle napisane. Stworzyłeś oryginalny, bogaty świat. Czytałem z wielkim zainteresowaniem. Wyczuwałem ciekawą, ważną historię, ale niestety jej nie zrozumiałem. Możliwe, że czytałem nieuważnie.

 

Zgadzam się z niektórymi powyższymi zdaniami z komentarzy. 

Dorzucę jedną myśl, która mi się nasunęła. Czym jest trucizna z pierwszej części zapisanej kursywą? Prawdą, która niczym jad zatruwa nam życie. 

Doklikuję.

Loginie, dzięki za wizytę. Bohater Twojego opowiadania inaczej podchodzi do tych samych sytuacji, jest bardziej wyrozumiały. Pewnie to różnica charakterów, a może wynik wcześniejszych doświadczeń. Do tego wydaje się młodszy o jedno pokolenie.

Cześć, JPolsky!

 

Dzięki za miłe słowa i wskazanie minusów. Faktycznie, planowałem bardziej rozbudowane zakończenie, ale doszedłem do wniosku, że wiele wątków zostawię otwartych. 

 

konkursowy sługa diabła nie występuje tu w sposób bezpośredni

Nie potraktowałeś tego jako zarzutu, ale jednak się odniosę. Zawsze staram się dość ściśle stosować do zasad konkursu (raz mi się nie udało, bo kryterium było dość subiektywne – należało rozbawić jurorów). Jednym z kryteriów tego konkursu było:

Opowiadania muszą zawierać fantastykę.

To zdanie nie miałoby sensu, jeśli dosłownie traktować to:

Pomocnicy szatana, piekielni agenci i wszystko, co współpracuje z siłami diabelskimi.

Skoro dodatkowo zastrzega się, że teksty muszą zawierać fantastykę, to znaczy, że temat można rozumieć również jako pomaganie komuś, kto czyni zło.

W opowiadaniu jest silna sugestia, że Mykol i Goryl w czasach PRL byli agentami bezpieki oddelegowanymi do rozpracowywania środowiska punkrockowego. Aldon to bohater prostolinijny i nie zorientował się, że został wciągnięty w spisek (nawet podpisał jakieś papiery, “Mykol powtarzał, jak to mnie, Aldona Kochanego, pozyskał dla sprawy”). Śmieciu nie był świadomy, ale ostatecznie pomagał w realizacji “szatańskiego planu Mykola”.

 

to momentami wkrada się nieco chaosu, tak że trzeba się zatrzymać i pomyśleć na ile akcja dzieje się na poważnie, a na ile to tylko wizje głównego bohatera

Narratorem jest Aldon, który sam do końca nie wie co się dzieje i próbuje to rozgryźć. Nie wie, że został zainfekowany i jest po prostu zatruty, a obawia się, że urwał mu się film z powodu jakiś narkotyków, które nieodpowiedzialnie zażył. 

 

I tak całkiem na marginesie, to dodam jeszcze, że 12 małp zostało skompilowane z Planetą małp.

 

Jeszcze raz dziękuję za wizytę i pozdrawiam!

 

regulatorzy, dzięki za wyjaśnienie. Już wiem, co miałaś na myśli. 

regulatorzy, dzięki za przeczytanie, komentarz i wskazanie usterek. Poprawki naniosłem. Wyrazy z wykrzyknikiem zdecydowałem się umieścić między półpauzami.

Rozumiem, że w stosunku do poprzedniej przygody Aldona nastąpiła pewna poprawa. Pierwsza znużyła, druga tylko “nie porwała”.

Dopytam jeszcze, gdzie dostrzegłaś absurd? O ile w Bez jaj w związku z wymogami tamtego konkursu celowo się nim posługiwałem, to w przypadku tego opowiadania wydawało mi się, że go uniknąłem.

Ha, Tarnino, chętnie przeczytam. 

Jak już ktoś tak na serio uwierzy w istnienie diabła i nieśmiertelność duszy, to pewnie zmienia mu się perspektywa. Wtedy wie, że krótkie życie nawet w cierpieniu, jest niczym w porównaniu z wiecznym potępieniem. Wiedza o istnieniu diabła w takim wydaniu daje pewność istnienia alternatywy, więc i śmierć z powodu raka nie jest straszna. Tak mi się przynajmniej wydaje.

 

Klasyczna historia przełożona na polskie realia. Opowiadanie wciągnęło, dobrze się czytało.

 

Pozdrawiam!

Pięknie! Gratuluję!

George’u Hornwoodzie, narrator należy do pokolenia, którego nie uczyli asertywności. Na starość musi nadrabiać.

 

Finklo, no, nie ma fantastyki. Myślałem, że jak zajrzysz, to się będę tłumaczył tym „Jestem chyba z innej czasoprzestrzeni”, ale wiem, że się na to nie nabierzesz.

 

Koalo, dzięki za docenienie. To „misiowe” bardzo mnie połechtało.

 

Jimie, jeszcze raz dzięki.

Piszę rzadko, nie wdaję się za dużo w różne w dyskusje, więc jestem mile zaskoczony, że ktoś może się czegoś po mnie spodziewać lub nie spodziewać.

 

AS, sztuka uników brzmi trochę jak „sztuka walki bez walki”. Ale tak długo się nie da.

Poza tym to chyba nie o uniki chodzi, tylko o ograniczenia wynikające z wychowania. Na dłuższą metę nieodwzajemnianie grzeczności może frustrować.

 

Fascynatorze, prawda pewnie leży na dowolnie wybranym boku, ale mam wrażenie, że nigdy pośrodku.  

Lepiej późno niż na niby…

Ha, ha, ha, Fascynatorze, ja się spóźniłem tydzień z odpowiedzią, a Ty z reakcją…

 

Żart świetny i wywołał wesołość.

 

Dzięki.

AP Anonimem? :)

Też się sobie dziwię.

Taki mały eksperyment. Ciekaw byłem, czy ktoś odgadnie autorstwo. Jedynie Jim spróbował.

Tak! Brawo! Tytuł może kojarzyć się z innym niż horror gatunkiem.

Zabawne i przewrotne. Świecić przykładem publicznie, ale w prywatnej przestrzeni sobie odpuścić. Anioł pewnie przymknąłby oko. Poza tym też miałby coś z życia.

Słownik języka polskiego PWN

wulgarny

1. «ordynarny i nieprzyzwoity»

2. «pozbawiony subtelności, smaku»

3. «nadmiernie uproszczony, spłycony»

 

Należałoby tutaj przyjżeć się etymologii słowa "wulgarny". O ile mnie pamięć nie myli to pochodna od łacińskiego "vulgris", czyli pospolity.

Leclercu, nie masz co powoływać się na etymologię, ani pouczać innych, jak tu:

“Wziąłem cię za kolejnego akolitę który stara się nawet nie tyle utrzymać co rozprzestrzenić to durne tabu na moim ulubionym forum, w dodatku używając słów których nie rozumie”,

skoro sam się zgrywasz, że na bakier jesteś z polszczyzną.

Hej, Nova, miło mi. Faktycznie, kilka wątków jest otwartych.

Fajnie, że wróciłaś do aktywności na portalu.

Całkiem niezłe SF, ale deserów z antymaterii bym nie próbował. A po całej lekturze i po dowiedzeniu się, co stoi za recepturą, to chyba żadnego wyrobu.

Takie sobie, zważywszy że piszesz o konkretnych osobach. Bez tych imion byłoby OK.

 

 

Jeśli dobrze rozumiem, chodzi o to, że bielmo to jest zaburzenie widzenia, rodzaj ślepoty. Tytuł OK.

 

100 słów bez tytułu.

 

 

Ładne i pomysłowe.

 

Jak by dodać te dwa wyrazy, to liczba znaków się posypie. Ale dałoby radę. 

Bardzo udana kontynuacja. Napisana porządnie, w tym samym stylu co Dziesiąte pokolenie, ale rzucają nowe światło na tę historię. Klątwa okazała się zwykłą samosprawdzającą się przepowiednią. Innymi słowy głupotą?, brawurą?, życiem na krawędzi?, brakiem instynktu samozachowawczego? Za swoje błędy łatwo obwiniać innych, zły los, czy klątwę.

Dobijam do biblioteki i pozdrawiam!

Koalo, bardzo dziękuję!

Ja też najchętniej sięgam po coś lekkiego i zabawnego. Sam również tak staram się pisać, ale czasem człowiek musi…

Myślę, że kilka tych aluzji wychwyciłem. Dlatego z początku miałem skojarzenia z Thelmą i Louise, ale historia poszła w inną stronę.

Zastanawiałem się, jaki cel wyprawy. Miałem wrażenie, że wizyta u ikonografa jest tylko przystankiem. Od czego uciekały? To się nie wyjaśniło, ale nie ma wielkiego znaczenia. Ładnie opowiedziałaś tę historię.

Dużo przyjemności sprawiło mi pisanie czytanie tego opowiadania.

 

Kilka drobiazgów:

 

– Kiedyś wszystko wydawało się się takie intensywne, takie prawdziwe…

 

 Po prostu, wtedy uczucia i… serce -> potrzebny jest przecinek?

 

Wiatr, nie zatrzymywany przez żadną przeszkodę, -> niezatrzymywany

 

Fartuch miał poplamiony i dawno nie prany. -> nieprany

 

Doroteusz widząc jej minę, zaczął wyjaśniać. -> Doroteusz, widząc jej minę, zaczął wyjaśniać.

Nieobecna, spoglądała przez okno na umierający ogród. -> potrzebny jest przecinek?

 

Pozdrawiam!

OK. To też była wskazówka (”Godziny spędzone na macie w szkolnym klubie zapaśniczym nie poszły na marne”) a także zasygnalizowanie motywów Stefana. Rodzice mają hopla na punkcie osiągnieć dzieci i ciężko znoszą ich porażki (”cała szkoła śmieje się z tego Krzyśka, że dostał lanie od baby”). Stefan był upokarzany przez Andrzeja też na inne sposoby. Mógł być sfrustrowany, jako jedyny rozumiał zagrożenia, które wiążą się z nadchodzącą nową władzą.

Witaj, GalicyjskiZakapiorze!

 

Zabawne, że zwróciłeś uwagę na te dwa zdania. Opowiadanie napisałem już dość dawno temu. Pierwsze zdanie jest dość proste, ale pamiętam, że długo się nad nim zastanawiałem. Ostatecznie wybrałem taką wersję i uznałem, że najlepiej odda to, co chciałem przekazać. Teraz już nie odtworzę sobie dlaczego. Nad tym drugim zdaniem też długo myślałem, ale w tym przypadku chodziło bardziej o to, by dobrze brzmiało. Zgadzam się z Twoją sugestią i zastanowię się nad zmianą.

 

Domyślam się, że czytałeś inne komentarze i moje odpowiedzi dotyczące tożsamości Katrin i Tomka, więc nie będę powtarzać wszystkich wskazówek, które na ten temat umieściłem. W drugiej części Katrin rozpoznaje samochód taksówkarza i padają słowa o profesjonalnej myjni, które zostają powtórzone w ostatniej części i to miała być główna wskazówka. Spodziewałem się, że zdanie: „Po wielkiej plamie na siedzeniu obok domyśliła się, że samochód nigdy nie był w profesjonalnej myjni” zostanie uznane za trochę sztuczne, bo niby skąd taki wniosek. Samochód był już wiekowy i zanim został zapuszczony, mógł być w myjni wielokrotnie. W ostatniej części ojciec mówi „Po powrocie pojadę do profesjonalnej myjni”. Katrin musiała to zapamiętać i dlatego, gdy wchodziła do taksówki, pada taka fraza. Rozumiem, że czytając (w sumie długie) opowiadanie, może coś takiego umknąć, dlatego umieściłem więcej wskazówek. Zdawałem sobie sprawę, że i tak można było związku między Katrin i Tomkiem nie zauważyć, ale podjąłem to ryzyko świadomie. Chciałem, by ta historia dla czytelnika bez tej wiedzy też się obyła.

 

Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj, ale z ciekawości zapytam, czy domyśliłeś się po samej lekturze, że Tomek i Katrin to ta sama osoba, czy dowiedziałeś się o tym z komentarzy?

 

Dziękuję za wizytę. Bardzo mi miło z powodu Twojej opinii o opowiadaniu.

 

Pozdrawiam!

Krótko, intrygująco, niepokojąco. Fajnie. I te nimfy! I ta mucha! Brrr…

 

Szarpnij się kiedyś na dłuższą, bardziej rozbudowaną historię.

Lubię japońskie, czy szerzej dalekowschodnie kino, ale za animacjami nie przepadam. Dom z małych kostek trochę odbiega od stylu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w przypadku tamtej kinematografii. Piękna, sentymentalna, prosta historia.

Gratuluję optymizmu, że film zostanie rozpoznany.

 "Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów".

 

Też nie lubię naukawców.

Hmmm. Koalo, a kto jeszcze nie lubi naukowców? Chyba, że to nie jest literówka i są jacyś naukawcy, których należy nie lubić.

 

 

Finklo, dzięki za wizytę. Może pyknie następnym razem.

AS, dzięki. Kłaniam się nisko i pozdrawiam!

Nowa Fantastyka