
komentarze: 1081, w dziale opowiadań: 857, opowiadania: 409
komentarze: 1081, w dziale opowiadań: 857, opowiadania: 409
Słownik języka polskiego PWN
wulgarny
1. «ordynarny i nieprzyzwoity»
2. «pozbawiony subtelności, smaku»
3. «nadmiernie uproszczony, spłycony»
Należałoby tutaj przyjżeć się etymologii słowa "wulgarny". O ile mnie pamięć nie myli to pochodna od łacińskiego "vulgris", czyli pospolity.
Leclercu, nie masz co powoływać się na etymologię, ani pouczać innych, jak tu:
“Wziąłem cię za kolejnego akolitę który stara się nawet nie tyle utrzymać co rozprzestrzenić to durne tabu na moim ulubionym forum, w dodatku używając słów których nie rozumie”,
skoro sam się zgrywasz, że na bakier jesteś z polszczyzną.
Hej, Nova, miło mi. Faktycznie, kilka wątków jest otwartych.
Fajnie, że wróciłaś do aktywności na portalu.
Całkiem niezłe SF, ale deserów z antymaterii bym nie próbował. A po całej lekturze i po dowiedzeniu się, co stoi za recepturą, to chyba żadnego wyrobu.
Takie sobie, zważywszy że piszesz o konkretnych osobach. Bez tych imion byłoby OK.
Jeśli dobrze rozumiem, chodzi o to, że bielmo to jest zaburzenie widzenia, rodzaj ślepoty. Tytuł OK.
100 słów bez tytułu.
Ładne i pomysłowe.
Jak by dodać te dwa wyrazy, to liczba znaków się posypie. Ale dałoby radę.
Trzecia podpowiedź. Więcej nie będzie.
Bardzo udana kontynuacja. Napisana porządnie, w tym samym stylu co Dziesiąte pokolenie, ale rzucają nowe światło na tę historię. Klątwa okazała się zwykłą samosprawdzającą się przepowiednią. Innymi słowy głupotą?, brawurą?, życiem na krawędzi?, brakiem instynktu samozachowawczego? Za swoje błędy łatwo obwiniać innych, zły los, czy klątwę.
Dobijam do biblioteki i pozdrawiam!
Koalo, bardzo dziękuję!
Ja też najchętniej sięgam po coś lekkiego i zabawnego. Sam również tak staram się pisać, ale czasem człowiek musi…
To nie jest fantastyka! I co to za Australia bez kangurów i koali?
Ładnie napisane.
Myślę, że kilka tych aluzji wychwyciłem. Dlatego z początku miałem skojarzenia z Thelmą i Louise, ale historia poszła w inną stronę.
Zastanawiałem się, jaki cel wyprawy. Miałem wrażenie, że wizyta u ikonografa jest tylko przystankiem. Od czego uciekały? To się nie wyjaśniło, ale nie ma wielkiego znaczenia. Ładnie opowiedziałaś tę historię.
Dużo przyjemności sprawiło mi pisanie czytanie tego opowiadania.
Kilka drobiazgów:
– Kiedyś wszystko wydawało się się takie intensywne, takie prawdziwe…
Po prostu, wtedy uczucia i… serce -> potrzebny jest przecinek?
Wiatr, nie zatrzymywany przez żadną przeszkodę, -> niezatrzymywany
Fartuch miał poplamiony i dawno nie prany. -> nieprany
Doroteusz widząc jej minę, zaczął wyjaśniać. -> Doroteusz, widząc jej minę, zaczął wyjaśniać.
Nieobecna, spoglądała przez okno na umierający ogród. -> potrzebny jest przecinek?
Pozdrawiam!
OK. To też była wskazówka (”Godziny spędzone na macie w szkolnym klubie zapaśniczym nie poszły na marne”) a także zasygnalizowanie motywów Stefana. Rodzice mają hopla na punkcie osiągnieć dzieci i ciężko znoszą ich porażki (”cała szkoła śmieje się z tego Krzyśka, że dostał lanie od baby”). Stefan był upokarzany przez Andrzeja też na inne sposoby. Mógł być sfrustrowany, jako jedyny rozumiał zagrożenia, które wiążą się z nadchodzącą nową władzą.
Jeszcze jeden kadr:
Witaj, GalicyjskiZakapiorze!
Zabawne, że zwróciłeś uwagę na te dwa zdania. Opowiadanie napisałem już dość dawno temu. Pierwsze zdanie jest dość proste, ale pamiętam, że długo się nad nim zastanawiałem. Ostatecznie wybrałem taką wersję i uznałem, że najlepiej odda to, co chciałem przekazać. Teraz już nie odtworzę sobie dlaczego. Nad tym drugim zdaniem też długo myślałem, ale w tym przypadku chodziło bardziej o to, by dobrze brzmiało. Zgadzam się z Twoją sugestią i zastanowię się nad zmianą.
Domyślam się, że czytałeś inne komentarze i moje odpowiedzi dotyczące tożsamości Katrin i Tomka, więc nie będę powtarzać wszystkich wskazówek, które na ten temat umieściłem. W drugiej części Katrin rozpoznaje samochód taksówkarza i padają słowa o profesjonalnej myjni, które zostają powtórzone w ostatniej części i to miała być główna wskazówka. Spodziewałem się, że zdanie: „Po wielkiej plamie na siedzeniu obok domyśliła się, że samochód nigdy nie był w profesjonalnej myjni” zostanie uznane za trochę sztuczne, bo niby skąd taki wniosek. Samochód był już wiekowy i zanim został zapuszczony, mógł być w myjni wielokrotnie. W ostatniej części ojciec mówi „Po powrocie pojadę do profesjonalnej myjni”. Katrin musiała to zapamiętać i dlatego, gdy wchodziła do taksówki, pada taka fraza. Rozumiem, że czytając (w sumie długie) opowiadanie, może coś takiego umknąć, dlatego umieściłem więcej wskazówek. Zdawałem sobie sprawę, że i tak można było związku między Katrin i Tomkiem nie zauważyć, ale podjąłem to ryzyko świadomie. Chciałem, by ta historia dla czytelnika bez tej wiedzy też się obyła.
Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj, ale z ciekawości zapytam, czy domyśliłeś się po samej lekturze, że Tomek i Katrin to ta sama osoba, czy dowiedziałeś się o tym z komentarzy?
Dziękuję za wizytę. Bardzo mi miło z powodu Twojej opinii o opowiadaniu.
Pozdrawiam!
Ależ to jest dziwaczne. I prawdziwe. Śmieszne i gorzkie.
Dobijam.
PS
Kozakiewicza bym sobie darował.
Krótko, intrygująco, niepokojąco. Fajnie. I te nimfy! I ta mucha! Brrr…
Szarpnij się kiedyś na dłuższą, bardziej rozbudowaną historię.
To pójdę za ciosem i zapytam o film stamtąd.
Lubię japońskie, czy szerzej dalekowschodnie kino, ale za animacjami nie przepadam. Dom z małych kostek trochę odbiega od stylu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w przypadku tamtej kinematografii. Piękna, sentymentalna, prosta historia.
Gratuluję optymizmu, że film zostanie rozpoznany.
"Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów".
Też nie lubię naukawców.
Hmmm. Koalo, a kto jeszcze nie lubi naukowców? Chyba, że to nie jest literówka i są jacyś naukawcy, których należy nie lubić.
Finklo, dzięki za wizytę. Może pyknie następnym razem.
AS, dzięki. Kłaniam się nisko i pozdrawiam!
Miałem skojarzenie z Savonarolą, ale to pewnie błędny trop.
Nie miałem problemów ze zrozumieniem tekstu. Wszystko było jasne. Zaskoczyło mnie po prostu, co się zdarzyło w podziemiach szpitala. Gdybym wcześniej zajrzał do wstępu, to pewnie mógłbym się spodziewać, o jakie klimaty zahaczysz.
Tak, autorko Głowy! Zadajesz.
To ja zapytam o film:
Adam Przechrzta, Antykwariat pod Salamandrą.
Witaj!
Opowiadanie jest porządnie napisane. Zgromadziłeś całą masę różnorakich wątków, które trochę mnie zaskakiwały. A później przeczytałem Twój wstęp, więc się wyjaśniło.
Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem.
Drobiazg:
Nie wiem, skąd pomysł, że w mojej celi był Anuszka.
Pozdrawiam!
No, znam, ale nie czytałem.
Jakby co, to ja tego nie napisałem. Chyba.
Ależ, wcale tak tego nie odebrałem! A co to prequela, takie prawa to nie są tanie rzeczy. Nie wiem, czy ich byłoby stać.
Witaj, Robercie!
Filmów o zombie widziałem wiele, a to, co łączy moje opowiadanie z „The Last of Us” to źródło infekcji. W większości filmów albo za wiele nie mówi się, co stoi za epidemią albo domyślnie są to wirusy.
Nazwisko Jimiego poprawiłem.
Dziękuję za wizytę i opinię.
Pozdrawiam!
GOCHAW, bardzo dziękuję za przeczytanie, komentarz i klika.
Pozdrawiam!
Łaaaaaał, Ambush, wielkie dzięki!
bruce, kolejne atrakcje już nie chciały się zmieścić. I tak lekko przekroczyłem limit.
A film, jak gdzieś się pojawia, to zawsze chętnie oglądam, choćby tylko fragment.
MichaelBullfinch, bardzo dziękuję!
Oba teksty reprezentują inne gatunki. Pierwsze opowiadanie o Aldonie, zgodnie z wymogami tamtego konkursu, było napisane w konwencji snu. Tu tego nie ma, ale starałem się zachować podobny styl, charakter bohatera oraz poczucie humoru. Wspomnienie Lej Mi Pół to poniekąd zasługa Outty Sewera. Jak trafi pod to opowiadanie, to mu wspomnę od tym plusiku.
Pozdrawiam!
Witaj, bruce!
Bardzo się cieszę, że humor podszedł. Zastanawiałem się, czy zbytnio nie zbliżam się do granicy dobrego smaku.
Dziękuję i pozdrawiam!
Cześć, chalbarczyk!
Bardzo mi miło, że pamięć o Aldonie nie zginęła. Poprzednio trochę go skrzywdziłem i chciałem mu to wynagrodzić. Niestety znowu wpędziłem go w kłopoty.
Dziękuję i pozdrawiam!
Ładne, plastyczne opisy. Opowiadanie napisane z humorem, ale jednak smutek dominuje. Diabeł nie taki straszny, ludzie gorsi.
Zaskakująca obecność Boruty. Doppelgänger też inaczej mi się kojarzy.
Pozdrawiam!
Mocne. Ta niesympatyczna bohaterka okazała się nie tak zła, a jej paskudne zachowanie miało swoje źródło. Gdyby nie ta dwunastolatka i wspomnienie dzieciństwa, opowiadanie można by uznać za bardzo zabawne.
Pozdrawiam!
Trochę na inne kopyto, niż to, co zwykle czytam od Ciebie. Opowieść o manipulacji, miejskich (miejscowych?) legendach, naiwności. Coś z niczego.
Fajne.
Pozdrawiam!
~~~~~~
A jeśli Cumberbatch sobie dorabia przy kompie – fantastyki nie ma.
A podobno filmów nie oglądasz.
Pozwolę sobie przenieść fragment, który umieściłem w odpowiedzi Tarninie:
Rzecz dzieje się podczas karnawału. Trupa, do której należy Arlekin (nie Marcello) dała zaimprowizowane, nieudane przedstawienie. Publiczność oraz aktorzy nie byli z niego zadowoleni.
Po spektaklu Arlekin wędrował ulicami Wenecji, myśląc między innymi o Colombinie, w której był zakochany.
Rano następnego dnia:
przed wyjściem z domu, Arlekin jak co dzień poszedł do swojej prywatnej garderoby. Nałożył odpowiedni do roli makijaż i wybrał kostium. Poszło mu sprawnie, bo od wielu już lat przedstawiał się jako Marcello, informatyk zatrudniony w wielkiej firmie technologicznej.
W firmie, w której pracował udając Marcella, podczas obiadu rozmawiał ze swoim przyjacielem. Był to
Brighella przebrany za przestraszonego pracownika działu księgowego, Paola.
Pojawiła się też Colombina, udająca Giulliettę. Rozmowa dotyczyła spraw zawodowych, ale można było wyczuć flirt Arlekina i Colombiny.
– Podają tu znakomitą. – Marcello pokazał uniesiony w górę kciuk i o mało nie wyszedł z roli, bo aż go kusiło, by rzucić żartem na temat dania, które przyniosła Giullietta.
– Ja wolę tortellini. Chciałbyś może posmakować mojego pierożka?
Według legendy tortellini ma kształt pępka Wenus. Widać, że oboje rozumieli greps. Arlekin w myślach strofował:
„Och, Colombino, bądźmy profesjonalni”.
Przyjaciele: Arlekin, Brighella oraz Colombina spotkali się po pracy. Rozmawiali o założeniu własnej firmy. Przy realizacji tego przedsięwzięciu czekały na nich przeszkody. Między innymi dobrze zdawali sobie sprawę, że:
Massina, ta bezmaska wersja Dottore, to podły gangster.
Arlekin jednak przedstawił scenariusz, dzięki któremu mogłoby się im udać. Problemem była też inna kwestia. Wszyscy ci bohaterowie związani byli istnieniem teatralnej trupy. Więź była silna, a ze słów Colombiny wydaje się nierozerwalna.
– A co z trupą? – zapytała trzeźwo Colombina.
– Jedno drugiemu nie przeszkadza. Zespół nie musi się przecież rozpaść, bo gdzie jest napisane, że tak jak na scenie, również w tym udawanym życiu naszymi szefami muszą być Pantalone i Dottore.
Przyjaciele byli optymistami. Wierzyli, że tym razem się uda, w przeciwieństwie do poprzednich prób wyrwania się ze schematu. Wcześniej, kiedy Colombina nie była jeszcze wtajemniczona w plan, padły zdania.
Już setki lat podejmowali różne próby i zawsze kończyło się tak samo. Czemu teraz miałoby być inaczej?
Reakcja na propozycję Brighelli:
– Może w końcu i wy się pobierzcie. Nie mogę już patrzeć, jak do siebie wzdychacie
może być potwierdzeniem tego, że i tym razem się nie uda:
Arlekin i Colombina popatrzyli na siebie zmieszani. Od dawna o tym myśleli, ale każde z nich czekało na ruch drugiej strony. A uczucia maskowali ciągłymi żartami.
– Ja tego chcę. A ty, Colombino?
– Ja również. Ale… – Dziewczyna nagle się zawahała. – Masz na myśli ślub Marcella i Giullietty?
– Taa… Tak, oczywiście. – Arlekin uśmiechnął się gorzko.
Gratuluję! Brawo!
Finklo, ale żeś mnie tą wizytą zaskoczyła!
Hmmm. Fantastyka ledwie muśnięta tym jednym zdaniem o setkach lat.
Ależ skąd. Całe opowiadanie, a nie tylko to jedno zdanie, jest fantastyczne. Toczyłem już ten spór i nie wiem, czy jest sens robić to jeszcze raz.
A niech tam.
Już tytuł sugeruje, że mamy do czynienia z fantastyką. To nawiązanie do słów „grajmy komedię” i tym samym do koncepcji theatrum mundi. Z tym że w opowiadaniu to nie ludzie grają w sztuce reżyserowanej przez los, a postacie z commedii del’arte grają prawdziwych ludzi. To nie jest fantastyka?
Rozgrywka między liberałem a twardogłowym. Koniec końców obaj w służbie systemu. Niezłe political fiction.
Pozdrawiam!
Nieźle napisane. Krótkie. Treściwe. Bohater robi to, co musi bez rozdzierania szat.
Podobało mi się.
Pozdrawiam!
Nie, no, jasne. Zaprzedanie to podpisanie umowy, a realizacja następuję w chwili śmierci.
Generalnie, podobnie jak każdy czytelnik, to ja wiem mniej więcej, jak te sprawy się odbywają. Na kogoś przychodzi czas i dusza idzie tu lub tam. I rozumiem, że wtedy ewentualnie dusza się opiera, a ciało leży sobie martwe (bo choroba, wypadek, starość lub przestępstwo). A miałem wrażenie, że w opowiadaniu zanim ktoś wykitował, to w dość brutalny sposób był nakłaniany do pójścia za asystentką. I Mefistofeles, a teraz i Karolina nie tylko informowali klientów, że są już martwi, ale też przyczyniali się do ich śmierci. Mefistofeles robił to po “ludzku”, a Karolina brutalnie. Czyli, jeśli dobrze rozumiem, śmierć jest tym “idziesz ze mną”, a transfer to zabranie duszy do piekła, czyśćca lub nieba.
Vacter, byłeś blisko, prawie trafiłeś, ale jednak to nie to.
Przyjmijmy, że zrobiliśmy skok w bok wyposzczeni kilkumiesięcznym oczekiwaniem. Czas na powrót do głównego wątku.
Żeby nie przedłużać, Eldil, Twoja kolej.
Dowcipne. Pomysłowe. Świetnie wykonane.
Pozdrawiam!
Chyba nie do końca zrozumiałem, co stało się z Kowalskim. Gdzie miał iść z Karoliną? Zaraz po wizycie Karolina i Krzysztof weszli do beemki, a co z Kowalskim. Zabrali mu duszę, czy coś? Pewnie czytałem nieuważnie i coś mi umknęło.
Masz świetne poczucie humoru. Opowiadanie czyta się lekko i przyjemnie.
Pozdrawiam!
Zgrabnie napisane. Czyta się bardzo dobrze. Do końca zastanawiałem się, jaką oryginalną końcówkę do tej przecież znanej historii zaproponujesz. Wyszło nieźle.
Coś mi tam zazgrzytało, ale przyjrzałem się ponownie i nie jestem pewien, czy słusznie. Może tylko taki drobiazg:
a podczas ostatniego zdarzenia tylko cudem nikt nie zginął, lub nie odniósł poważnego uszczerbku na zdrowiu
Przecinek chyba zbędny. A poza tym może lepiej:
podczas ostatniego zdarzenia tylko cudem nikt nie zginął ani nawet nie odniósł poważnego uszczerbku na zdrowiu
Rzutem na taśmę przyłączam się do konkursu.
Gratuluję, ale termin został przedłożony do końca maja.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!
Gratuluję!
Eldil, poczekajmy jeszcze z jeden dzień. Jak nikt nie odgadnie, to przejmiesz pałeczkę.
Film jest dość kameralny. Jeśli nie widziałeś, to inne podpowiedzi raczej nic Ci nie dadzą. Na zdjęciu są Paul Mescal i Andrew Scott. Ale skoro prosisz, to masz:
Z takimi aktorami? Żartujesz?
7,2 (27 tys. ocen)
7,3 (71 krytyków)
Siekiera
Wybrałem ten kawałek na Alfę i omegę. Mam to na sumieniu, bo nie zdążyłem z opowiadaniem.
Idzie wojna
Powiem Ci bruce, że pomysł świetny
Fajne zestawienie, namieszałaś w bajkach jak jakiś Rumburak. ;-)
kapitalne :)))
Cudo.
Rewelka
Bardzo zabawne i dodatkowo wierszem – brawo!
Podpisuję się pod wszystkim!
Zygi_Sonarze, gratuluję nabycia nowego uprawnienia i dziękuję za klik.
Anet, bardzo dziękuję za przeczytanie i tak sympatyczny komentarz!
Kolejny szorcik podany w takim układzie graficznym. Hmmm… W sumie dobrze się czyta.
Niezłe. Zabawne. Rzuciłeś nowe światło na historię Minotaura.
Pozdrawiam!
Szybko poszło!
Zabawny szort. Mimo wszystko. Choć podobno złego diabli nie biorą.
taki Faust czy Twardowski to cwane bestie i zdarza im się przechytrzyć naszych wysłanników
Z tego co pamiętam, to Faust nie wymigał się od piekła z powodu swojego cwaniactwa.
Zygi_Sonarze, bardzo dziękuję za tę życzliwą opinię.
Opowiadanie nie jest dla moich tekstów zbyt reprezentatywne. W większości są bardziej realistyczne.
Historia, a przynajmniej ta część, kiedy bohater dowiedział się o odwołaniu pociągów do Ultima Thule, dzieje się za komuny, więc po wyjściu z dworca idzie ulicą Świerczewskiego, która dziś jest Piłsudskiego.
Myślę, że ktoś kto dobrze zna Wrocław, nie miałby wątpliwości, że ta historia nie mogła wydarzyć się gdzie indziej, nawet gdyby nie padły żadne nazwy. Poza tym, mam nadzieję, że rozpoznałaby źródło inspiracji…
Bardzo ciekawie opowiadanie. Porządnie przemyślana i przedstawiona wizja przyszłości. Wiele z tego, co opisałeś, jest już obecnie. Chociażby smartwatche kontrolujące stan zdrowia i w razie czego rozsyłające alerty do zdefiniowanych odbiorców. Strefy przypominają strzeżone osiedla. A na wszystkich czyhają przedstawione przez Ciebie niebezpieczeństwa. Dzieciaki zawsze będą chciały niezależności i chyba nie da się ich uchronić izolując przed światem.
na razie zainteresowanie bardzo słabe (przez co bardzo zwątpiłem w jego jakość)
Opowiadanie jest stosunkowo długie, a wrzuciłeś je dopiero co. Krótsze cieszą się większą popularnością. Nie powinieneś wątpić w jego jakość. Według mnie jest bardzo dobrze napisane.
Podobało mi się.
Pozdrawiam!
nie odbieraj mojej wypowiedzi jako wywyższania Warszawy kosztem Wrocławia
Ależ oczywiście. W ogóle nie odebrałem jej w ten sposób. Nawiązałem tylko do tych paru Twoich zdań. Do opowiadania, o którym wspomniałeś, na pewno zajrzę (Wolność kocham i rozumiem jest mi bliska, więc już wcześniej się przymierzałem).
W opowiadaniu, o którym wspomniałem, nazwa miasta się w ogóle nie pojawia, a historia jest dość hermetyczna, więc jeśli zajrzysz to na swoją odpowiedzialność: Recykling. Historia Szybownika. Zaletą jest to, że krótkie. Drugie opowiadanie to Rybak. Długie.
punkcik (jak rozumiem)!
No, tak.
Też napisałem dwa opowiadania, których akcja dzieje się we Wrocławiu. Jedno, bo taki był wymóg konkursu, żeby działo się gdzieś w Polsce. Drugie, też na konkurs, bo pomysł był ściśle z związany z tym miejscem i miasto było, poniekąd, bohaterem tej historii.
u mnie ten wątek pojawił się w audycji radiowej
Rozwiniesz?
plaga szczurów
Problem dużych, popularnych miast z intensywnym życiem towarzyskim (dużo knajp).
zalane przejścia podziemne
Hmmm…. Ja tam ciągle widzę zalaną S8 w Warszawie.
Smartonistrz cofnął czas
A widzisz, bo ja nie byłem pewien, w którą stronę ta podróż się odbyła.
Niezłe opowiadanie. Ciekawa historia z oryginalnie prowadzoną linią fabularną. Nie jestem pewien, czy załapałem końcówkę. Smartfonistrz (czasami piszesz smartonistrz) przeniósł się w czasie? Zastanawiałem się, czy wybór Wrocławia (poza sentymentem) ma jakieś znaczenie. Mogło się to dziać gdziekolwiek.
Podobało mi się.
Pozdrawiam!
Podobno świnie są bardzo inteligentne.
Fajne opowiadanko.
Pozdrawiam!
Fajne. Do podpisu nie wiedziałem kto zacz.
Wzruszająca, prosta historia. Ciekawy układ graficzny.
Pozdrawiam!
żartujesz z dziedzicznej odpowiedniości między parami bohaterów.
To miałem na myśli.
Gdybyś stwierdził, że fabuła opowiadania przypomina Ci złagodzoną ad usum delphini legendę o Lukrecji, to z lekkim żalem przyznałbym zasadniczo rację, ale Lukrecja i Wanda to jednak nie całkiem to samo.
Pewnie masz rację. Rzeczywiście, trochę te historie są podobne. W jednej mamy do czynienia z gwałtem Sekstusa, a w drugiej zamiarem odbycia rytualnego stosunku. Oba czyny doprowadziły do przewrotów, obalenia tyranii i wprowadzenia nowych form rządów.
Jak przeczytałem Twoją odpowiedź, to uświadomiłem sobie, że być może błędnie założyłem coś, co zaraz po lekturze wydało mi się oczywiste. Że skoro linia satem wyodrębniła się z języka górali, to Khoci byli przodkami dla linii kentumowych. Stąd Aria była przodkinią Polaków (Wandy), Khoci byli przodkami Niemców (Rytygiera).
Czytać nie nadążam.
Koala?
Niech wystarczy tylko, że temat znam, może nawet za bardzo.
Tak czułem i nie dopytywałem, a tym bardziej nie oczekiwałem tłumaczenia.
Również pozdrawiam!
Błąd, niepowodzenie mogą zatruć życie. Choroba, samobójstwo to są delikatne sprawy i trzeba z nimi uważać, jak się je wciąga do opowiadania. Mam mieszane uczucia.
Zabawna wersja naszej historii. Fajnie wykorzystana informatyczna gadka. Mimo że tego dużo, udało Ci się uniknąć niezrozumiałego technobełkotu.
Pozdrawiam!
Jak już ogarnąłem czym (kim?) jest Val, to poszło gładko. Absurd został szybko oswojony. Opowiedziałeś dość konwencjonalną historię miłosną. Na początku trochę jeszcze zastanawiałem się, czy Val jest supernowoczesną bronią, nafaszerowaną elektroniką sterowaną przez SI, ale szybko okazało się, że nie tędy droga.
Pozdrawiam!
Teraz mi też się wydaje, że często ją słyszałem, ale pewnie to siła sugestii.
Liczyłem na jakiś żart, ale do końca było na poważnie, w duchu Apokalipsy św. Jana. Ostatnio popularna jest przepowiednia Malachiasza. Według interpretatorów Franciszek był ostatnim papieżem, a potem koniec świata.
Uwielbiam to, że wywiązała się tu dyskusja o realności opowiadania w nawiązaniu do istniejących teorii.
Taka już jest natura gatunku zwanego science fiction.
Trochę zgrzyta mi kontrast między rzeczywistością panującą na stacji badawczej a koniecznym zaawansowaniem technologicznym, który pozwoliłby dotrzeć do M87. Wydaje mi się, że można by wybrać inną czarną dziurę (chyba że błędnie założyliśmy, o którą M87 chodzi w tekście), ale czytało się nieźle.
Pozdrawiam!
To nie była oferta małżeństwa.
Tak, wiem. Rozróżniam publiczny stosunek od małżeństwa. Z tym że w obu przypadkach miało to być wymuszone. Odmowa Wandy oznaczała wojnę, a ostateczną konsekwencją było jej samobójstwo.
Moja wzmianka o tym była żartem opartym na spostrzeżeniu, że grupa językowa, do której należą Słowienie, nazywana jest grupą genetyczną i istnieniu w obiegu sformułowania “genetyczny patriotyzm”.
Spodziewałam się spisywania mądrości wieszczów, a tu pojawia się prawo. “Prawa każdego z nas”. O kurczę! To już zbyt wiele. Każdy inaczej postrzega świat. Tłum, jeśli to słyszał, niczego nie zrozumiał, pojęcie praw nie powinno istnieć, skoro wcześniej o wszystko pytali bogów.
Zaskakująca opinia. Nie znam się za bardzo, ale według mnie bez istnienia praw nie jest możliwa jakakolwiek społeczność.
Tak jak Aria nie chciała Khota, tak i Wanda nie chciała Niemca. Genetyczny patriotyzm.
Przyjemna lektura. Ciekawa próba stworzenia legendy.
Pozdrawiam!
Intrygujący styl. Ciekawa historia. Dekadencki nastrój. Miłość w czasie zarazy.
Ładnie wyszło.
Pozdrawiam!
może dopiszę zdanie, że to jakaś pamiątka rodzinna Rowe.
Rowe też miała swoją, ale miałem na myśli zębatkę Lecha. Zastanawiałem się, do czego pierwotnie mogłaby się przydać taka konstrukcja. Na przykład mogłaby to być broń krasnoludka (czakram?, shuriken?).
Finklo, zawsze można nadrobić:
Oskarżenia o porywanie dzieci, by dokonać na nich mordu rytualnego lub w celu wykorzystania ich krwi do produkcji macy zdarzają do dziś.
marzanie, dzięki za wyjaśnienie. Zastanawiałem się, czy odnosisz się do jakichś konkretnych średniowiecznych praktyk, które przekształcone ludowymi podaniami znalazły odzwierciedlenie w baśniach. Teraz mam jasność, co miałeś na myśli.
Piosenka wykorzystana do cna. Historyjka zabawna. Fajnie się czytało. Rower, jak dla mnie, trochę za łatwo powstał. No i skąd wzięła się ta pierwsza zębatka?
Pozdrawiam!
Że normalny stosunek, to jasne. Spodziewałem się po prostu jakiejś rozbudowanej historyjki.
Myślisz, że skąd wzięło się to zarzynanie dzieci?
Jakie zarzynanie dzieci w średniowieczu masz na myśli?
Nie pamiętałem tej piosenki, a słowa i wykonanie rewelacyjne.
To dawaj ten żarcik!
Bardzo dobrze napisane. Świetnie się czytało. Baśń o Śpiącej Królewnie wydaje się tylko punktem wyjścia dla Twojej historii, chyba że są jakieś wcześniejsze wersje, które nie kończą się obudzeniem królewny pod wpływem pocałunku. Zastanawiałem się nad kwestią porzuconego wątku kobiety, która wskazała drogę królewiczowi, ale wyjaśniło mi się po przeczytaniu komentarzy i Twoich odpowiedzi. Winna walka z limitem, która również tłumaczy kwestię rozłożenia akcentów na różne wątki, tempo zdarzeń i ilości opisów.
Taki drobiazg: wyciągnął broń spod ksrzyni.
Bardzo mi się podobało.
Pozdrawiam!
bruce, nie strasz. Mam nadzieję, że ta pauza nie będzie tak długa, jak poprzednio.
Bardjaskrze, dzięki. Miałem pokusę, by dopisać jeszcze kilka zdań do pierwszej części. Całe szczęście nie uległem:)
Również pozdrawiam!
Leclerc? Astrid?
Tak przypuszczałem:)
Odpowiadam dopiero teraz, bo świąteczny weekend odciągnął mnie od portalowych obowiązków.
Czytam i komentuję Wasze opowiadania. ;)
regulatorzy, jeśli przy tym głośno przeklinasz, to można się upewnić, czy mikrofon jest wyłączony. ;)
bruce, również życzę powodzenia. Nie wiem, skąd bierzesz czas i siły. Ja nie nadążam czytać wszystkiego, co bym chciał, nie mówiąc o pisaniu.
chalbarczyk, dziękuję. Bardzo miłe słowa.
Drogi Czytelniku, Koalo, dziękuję. Miałem nadzieję, że opowiadanie będzie choć trochę zabawne.
Finklo, dziękuję. Księga Rodzaju, ale nie w kanonicznej wersji. Zaczerpnąłem też trochę z mitów.
skryty, bardzo dziękuję.
początek można by trochę przykrócić
Opowiadanie trochę przeleżało i przed publikacją chciałem to zrobić. Jednak przeglądając tekst, nie miałem serca niczego wyrzucić, a nawet kusiło mnie, by parę zdań dopisać. Ostatecznie zrezygnowałem z tego. Poza wyjaśnieniem, jak doszło do powstania SI, wiele fragmentów tłumaczy, z jakiego powodu w tym cyfrowym świecie dzieje się tak, a nie inaczej. Ale zgadzam się, proporcje mogą wydawać się zachwiane.