Profil użytkownika


komentarze: 1805, w dziale opowiadań: 1235, opowiadania: 638

Ostatnie sto komentarzy

Cześć!

W głosowaniu piórkowym będę na TAK. Nocne Radio i jego klimat zawsze mnie chwytają i tym razem nie było inaczej. Zgrabna kreacja bohatera “spoilerowała” finał od samego początku, więc obawiałam się trochę podczas lektury, że ostatecznie tekst pozostawi mnie zawiedzioną, ale wkroczenie na scenę żony – o, to mnie do reszty kupiło. Nie wiem, czy to zasługa jesieni, ale dużo w tych nominacjach było postaci generalnie szarych lub wprost złych, które były języczkiem u wagi w moim spojrzeniu na tekst. 

Żeby jednak nie było za kolorowo, jest też parę problemów. Przede wszystkim, opisy gier, szczególnie pierwszych, te proste wymiany dialogów i ruchów się zwyczajnie dłużą. Sądzę, że ich rolą miało być budowanie napięcia, ale ostatecznie trochę przedobrzyłeś w tym wypadku. Zobaczyłam też parę niezgrabności językowych, szczególnie w pierwszej części tekstu, kiedy Janusz pijany wraca do domu. 

Nie zmienia to faktu, że opowiadanie jest na bardzo wysokim poziomie, klimatyczne i oryginalne, a cała gama postaci w kasynie Nocnego Radia daje wrażenie rozwiniętego uniwersum dość małym “kosztem znaków”. 

A i tak najbardziej jestem fanką sceny z królikiem, którzy przyszedł odebrać marchew. 

Czekam na kolejne teksty! 

 

EDIT – Tak na marginesie, zaczęłam ostatnio słuchać podcastu Magnus Archive i jego klimat strasznie mi się z Nocnym Radiem kojarzy, choć fabularnie nie mają nic wspólnego.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

To ja podrzucam tutaj TAK w głosowaniu piórkowym. Widzę pojawiające się w komentarzach zarzuty do niejasnych motywacji Ratka i muszę powiedzieć, że też podzielałam tę wątpliwość, ale dałam sobie chwilę po zakończonej lekturze na zastanowienie. I doszłam do wniosku, że ta niejasność mi tutaj pasuje. 

Ratko jest postacią bardzo “szarą” od samego początku tekstu. Rozumiemy jego zdradę, rozumiemy jego nienawiść, ale rozumiemy też chęć uratowania przyjaciółki, co pokazuje jego “dobrą stronę”. Prowadzisz czytelnika konsekwentnie tą drogą, sprawiasz, że kibicuje pozytywnemu charakterowi, a równocześnie już w pierwszej scenie jasno pokazujesz, że z tym dobrym charakterem coś jest nie tak. W końcu faktycznie – dlaczego zostawił Lamię samą? To bardzo zgrabne zagranie jest.

I ta szarość Ratka bardzo się składa z niejasnością motywacji – w końcu prawdziwy złol w historii nie powinien streszczać całego swego planu, a finalnie i tak wszystko jest jasne. Na pewno dałoby się to wyjaśnić bardziej klarownie i dla łatwości odbioru radziłabym na to w kolejnych tekstach zwrócić większą uwagę, bo myślę że ze swoim spojrzeniem mogę być w mniejszości.

Styl jest ładny, świat spójny, a fabuła płynna. Wspomniany foreshadowing na tyle subtelny, żeby nie sprzedać całości zagadki od razu, ale wystarczający, żeby po plot twistach czytelnik czuł się usatysfakcjonowany i mówił sobie “no tak!”. 

A totalnie “o gustach dyskutując”, zawsze miło mi przeczytać dark fantasy, które jest faktycznie dark. Bez upiększeń, za to z zębami, krwią, mordami i postaciami, które okazują się potworami. 

Trzymam kciuki za kolejne teksty!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Od razu zacznę, że w głosowaniu piórkowym będę na NIE, choć jest to tekst na naprawdę wysokim poziomie, zarówno pod kątem fabularnym, jak i językowym. Masz to co trzeba: zbudowany prosty, ale ciekawy świat, złożonych bohaterów, którym miejscami się kibicuje, a w innych się ich nienawidzi, tajemnicę, klimat i styl.

To, co w tekście zgrzyta, to końcówka. Nie wiem, czy to chęć szybkiego zamknięcia całości, czy po prostu niedociągnięcie fabularne, ale tak jak do etapu odkrycia potwora przez Witka ujawniasz wszystkie tajemnice stopniowo, tak potem odkrywasz wszystkie karty na raz. Zabrakło tu wyważenia, które dobrze rozplątałoby fajną intrygę, zabrakło większego foreshadowingu roli Marylki w całej sprawie. To nagłe zwiększenie tempa nie wyszło tekstowi na dobre. 

Dodatkowy plus za samą postać Gustawa. Już myślałam, że to będzie tylko zgnuśniały typ, nieszczęśliwy i okropny, a dodałeś mu więcej charakteru, trochę dobra w sercu, trochę zachowanej wiary w ludzkość. To sprawnie przełamało stereotyp i uczyniło go postacią znacznie przyjemniejszą i ciekawszą. No i jego kontrast do Marylki, którą również uważam za dobrze zbudowaną postać, też wypada świetnie. 

Ode mnie tyle, trzymam kciuki za dalsze pisanie, bo takie właśnie opowiadania chciałabym widzieć w nominacjach. A i jestem pewna, że załapiesz się na piórko prędzej niż później. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Od razu powiem, że w głosowaniu piórkowym będę na NIE, choć tekst mi się generalnie w miarę podoba. Zaczynasz ciekawą zagadką morderstw, całość ma klimat, akcja się nie zatrzymuje, a rozwiązanie śledztwa przez Dimę ze względu na baseny ma sens i jest interesującym elementem. To co mi jednak zgrzytnęło, to wrażenie, że całość leci trochę zbyt szybko. 

Bo tak – tworzysz fajną zagadkę w pierwszej części tekstu, tylko po to, żeby zaraz za jednym zamachem ujawnić całe motywacje mordercy, nie pozostawiając czytelnikowi pola na spekulacje. Zahaczasz o postać Dimy, który ewidentnie jest w mieście nowy i lubi porządek oraz je słonecznik, ale nie budujesz go dość, aby czytelnik mu rzeczywiście kibicował. Tworzysz postać magika-mordercy, ale nie mówisz o nim i o dziecku, o które rozbija się sprawa wystarczająco, aby czytelnik mógł zastanowić się, czy tragedia, która mu się przydarzyła nie jest choć odrobinę uzasadnieniem dla zbrodni. Brakuje mi również pewnego uzasadnienia, dlaczego dom magika przypomina przedszkole. Bohaterowie są ważni, aby czytelnik zrozumiał istotność fabuły. 

Mam też jedną wątpliwość fabularną – nie do końca rozumiem, dlaczego magik stłukł szybę na końcu. Podoba mi się za to (i liczę, że to celowe), że w sumie Misza został odratowany, co mówi nam w pewien sposób, że dzieci wcale nie musiały umierać, aby cel magika był osiągnięty.

I na koniec muszę powiedzieć, że pamiętam Twoje chyba dość wczesne teksty na portalu. Wzrost jakości samego języka, stylu i techniki jest wyraźny i spory. Trzymam kciuki za dalszy! :D 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

To ja powiem tak – to jest w porządku tekst, ale nie jest piórkowy. Bo właśnie moim zdaniem on jest po prostu w porządku, ale brakuje mu sporo, aby być tekstem dobrym czy bardzo dobrym. 

Po wstępie widać, że masz lekkie pióro – zgrabnie wprowadzasz nas w świat i relację bohaterów, ma to cechy delikatnie gawędziarskie, jak coś, co opowiada się przy piwie wieczorem w barze. I to jest fajny zabieg. Potem jednak próbujesz przejść w poważniejszy ton i to już nie działa tak dobrze. Z jednej strony bohater-niedowiarek nie pozwala zbudować spójnego, mrocznego klimatu, a z drugiej – jego “niedowiara” jest zbyt mało podbudowana, żeby udzielić się czytelnikowi. Bo czytelnik, niestety, od samego początku spodziewa się finału, czyli tego, że z lasu wcale nie wrócił Matthew, co zupełnie odbiera napięcie całości. Twist ze znalezieniem trupa pod drzwiami byłby mocnym końcowym akcentem, gdyby tylko faktycznie szło się go nie spodziewać. :p 

Niestety, moim zdaniem wpisy z dziennika też wychodzą bardzo naiwnie. Nie kupuję za bardzo tego, że myśliwy, czyli gość, który spędza w lasach mnóstwo czasu, tak bardzo się zeschizował pierwszymi hałasami czy dziwną atmosferą lasu. Scena z leśnikiem była fajnym foreshadowingiem zakończenia, choć powinna być trochę subtelniejsza, żeby go aż tak nie wydać. 

Z innych niedociągnięć, nie rozumiem czasu, w jakim akcja się odbywa – z jednej strony, bohaterowie przyjeżdżają jeepem, z drugiej wuj pisze o uciekaniu konno – oraz tego, co właściwie dla wuja było w skrzynce rzeczonym skarbem, po który bohater przyjechał. Bimber czy zeszyt? Bo jedno i drugie brzmi jak trochę bzdurny powód, aby narażać bratanka na śmierć. 

No, ale co by nie było, że tylko narzekam – z plusów, że się powtórzę, masz styl początku. Gdybyś pociągnął całość w trybie gawędy, doprawił ją większym suspensem (nie bez powodu w horrorach dzienniki prawie zawsze mają wyrwane kilka stron ;), mocniej nabudowaną atmosferą, to tekst na pewno by zyskał. Trzeba by też wyjść ze schematu “hałasy za oknem-fragment dziennika-szot bimbru” powtarzanego przez tekst. ;) Wielkie plusy również za zdanie zdanie końcowe, bo jest świetne i pięknie łączy się z notatkami wuja. 

Ode mnie tyle i kibicuję następnym opowiadaniom! 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A bo ja wiem, czy użytkownicy chcą się przyznawać do swoich nazwisk? :P 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

W głosowaniu piórkowym będę na NIE, ale absolutnie nie dlatego, że uważam Twój tekst za zły. Jest ciekawy, a pomysł na kosmitów wydaje mi się oryginalny. Moim zdaniem jednak nie udźwignęło go wykonanie. Pierwszym powodem jest bohaterka – zaczynamy od chaosu w jej głowie i przy tym nic o niej nie wiemy. Nie tylko dlaczego szuka pomocy, ale również, dlaczego powinno nas to w ogóle obchodzić, i to się niestety nie zmienia aż do końca tekstu. Podobnie ciężko przejąć się losem człowieka, którego zamordowała albo Arniego. Niezrozumiały jest dla mnie też wątek kosmicznej energii, którą miejscami zrównujesz z wiedzą czy z informacją – to wydaje się ciekawe i żałuję, że nie wiemy więcej. Najfajniejszą bohaterką była Marta, a i klamra z jej osoby wyszła dobrze.

Masz warsztat i piszesz poprawnie, ale tekst, jego konstrukcja i bohaterowie pozostawiają sporo do życzenia, szczególnie w aspekcie zainteresowania czytelnika. Może należałoby sprzedać więcej konkretów odnośnie sytuacji, sprawniej pograć tajemnicą, zastanowić się, jak wzbudzić zainteresowanie losem bohatera? A z prostych, technicznych rzeczy – same wstawki z chaosu w głowie głównej bohaterki bym skróciła. Robią dobry klimat, ale gdyby były o połowę krótsze też spełniałyby swoje zadanie, a nie wytrącałyby tak z rytmu. 

Trzymam kciuki za kolejne opowiadania! 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

W głosowaniu piórkowym będę na NIE. Moim zdaniem tekst ma fajny klimat, a warsztatowo jest jak najbardziej w porządku. Problem polega na tym, że fabuła biegnie donikąd i urywa się bez wyjaśnienia. Rozumiem, że inspiracją mógł być ten znienawidzony przez głównego bohatera Lovecraft, który świetnie grał niedopowiedzianym i niedokończonym, ale tutaj to nie do końca zadziałało. Przeor i inkwizytor powtarzają cały ten taniec już któryś raz, mamy wątki samego potwora z piwnic, notatnika, braku pamięci i zakonników, którzy są jakoś w całą tę historię zamieszani – bo przecież oszukują inkwizytora, mówią mu, że ten pokonał potwora – ale ostatecznie żaden z wątków nie jest w całości przedstawiony czy dopracowany.

Dlatego moim zdaniem tekst zyskałby znacznie na rozbudowie, na wejściu głębiej, bo samą scenerię zbudowałeś sobie bardzo wdzięczną, a idea pętli czasowej otwiera w horrorze duże pole do popisu. Współczesny inkwizytor i magia nieidąca w parze z technologią sugerują też ciekawy świat. To wszystko to dobre puzzle, ale jakoś nie złożyły się w całość. Bardzo za to przypadły mi do gustu opisy, nawet pomimo jakichś tam drobnych niezgrabności. 

Trzymam kciuki za kolejne próby (a może i za rozbudowę wątków z tego tekstu, jeśli masz w planach). 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Długo wahałam się nad swoim głosem w sprawie piórka, ale ostatecznie będę na TAK. 

Lubię absurd, a równocześnie nie lubię, kiedy coś za bardzo ucieka w bizarro, szczególnie jeżeli po drodze traci fabułę. I tak jak moja sympatia wobec gatunku – lub jej brak – nie powinny wpływać na głos, tak obecność i strukturę fabuły można już uznać za kryterium zahaczające o obiektywizm (o ile cokolwiek poza czystą językową poprawnością w opowiadaniach można oceniać choć w najmniejszym stopniu obiektywnie). No i tutaj fabuła jest – prosta jak budowa cepa, może trochę pretekstowa, ale jest. Mamy wątek miłosny, mamy atak na wieś, mamy backstory bohaterki i jej rodziny. I ta prostota działa, ponieważ tekst jest absurdem, a nie miałaby najmniejszych szans w opowiadaniu stojącym jakkolwiek blisko realności. Bohaterowie pasują do całości – dziwni, ale równocześnie z własnymi charakterami. Moim zdaniem wziąłeś narzędzia oferowane przez gatunek i zrobiłeś z nich fajny użytek. 

To, co dałoby się poprawić, to wyważenie absurdu, bo tu wszystko jest dziwne, wszystko jest niepasujące. Gdyby czasami zaoferować czytelnikowi drobne przerwy od chaosu, niektóre żarty i elementy mogłyby zadziałać lepiej. Niemniej, pośmiałam się. Jestem fanką betoniarki oraz pomylenia śmigłowca z dzikiem. 

Trzymam kciuki za kolejne teksty!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Na samym początku moim pierwszym skojarzeniem był Mechanicus z Warhammera 40k, ale szybko okazało się, że zbyt normalni ci kapłani jak na standardy Warhammera. Ale to tak na marginesie. ;) Podoba mi się klimat tekstu, podoba mi się sama fabuła i wykonanie, ale w głosowaniu piórkowym będę na NIE. Dlaczego? Głównie przez tempo i głównego bohatera. 

Jestem zdania, że Twoim tekstom niewiele brakuje w ogólnym ujęciu, bo umiesz tworzyć ciekawe opowieści, a warsztat masz na wysokim poziomie. Tutaj podoba mi się intryga, klei się dobrze, foreshadowing działa jak należy (a już zaczęłam wątpić pod koniec, kiedy nie pojawiała się żadna wzmianka o człowieku spotkanym w biurze biskupa). Obawiałam się, jak zazwyczaj przy tego typu tekstach, wzmianek o polityce, więc ucieszyłam się bardzo, że kwestie światopoglądowe naszych czasów zgrabnie ominąłeś – myślę, że tylko by zasłaniały ciekawsze aspekty tekstu. Niemniej, skończyłam czytać, rozumiejąc motywacje AI, rozumiejąc motywacje partii i rozgrywkę w wielowymiarowe szachy, którą tu przedstawiłeś. Nie przekonały mnie jednak nadal motywy samego głównego bohatera.

Na początku wspominasz krótko, że Karwiński poszedł w to przez głęboką wiarę, skąd jednak ona się wzięła, jak się w nim pojawiła jest dla mnie nie do końca jasne. Potem, gdy zaczyna mieć wątpliwości jest to nieco bardziej widoczne – nie do końca wiemy, czego oczekiwał, jakiemu celowi chciał się przysłużyć. Choć fabuła i intryga zostają rozwiązane, nie dowiadujemy się, czy Karpiński uważa, że sprawa była ostatecznie warta morderstw.

Drugim problemem było tempo opowieści – dużo rzeczy pozostawiasz niedopowiedziane, co intryguje, ale w pewnym momencie miałam wrażenie, że niedopowiedzeń jest zbyt wiele. Ucierpiała na nich struktura, bo ostatecznie w pierwszym akcie jest wielka niewiadoma, w drugim – akcja, a w trzecim – sporo infodumpu w samych dialogach. I choć są to rzeczy sprawnie napisane, świetne warsztatowo, to ostatecznie momentami opowiadanie zbyt zwalnia. 

Mam nadzieję, że wyjaśniłam sprawę wystarczająco jasno i że opinia Ci się przyda. I trzymam kciuki za kolejne teksty!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć! 

Czytam ten tekst i “Powieść Reinkarno” tego samego dnia, więc na starcie muszę uprzedzić, że trudno mi tych tekstów nie porównywać, bo przy “Żebrowych” wzrost jakości jest zaskakujący. Choć w głosowaniu piórkowym i tutaj będę na NIE, to wykonanie leży moim zdaniem o dobrą klasę wyżej niż w “Reinkarno”. 

Dlaczego więc i tak nie? Już tłumaczę. I tutaj pomysł oraz historyczna zahaczka są jak najbardziej fajne – widzę, że lubujesz się w takich rozwiązaniach. Jednak w końcu kolejne zamachy stają się dość monotonne, a ja, jako czytelnik, zaczynam się nudzić tą formą. Nie zmienia to jednak faktu, że w przeciwieństwie do Reinkarno, tutaj udało Ci się pobawić emocjami nieco bardziej, na czym zyskuje immersja. Całość jest też napisana mniej sztywno, więc i bohaterowie wydają się bardziej “żywi”. Przeszkadzał mi za to patos patriotyczny – zrobił wrażenie niezbyt naturalnego, tym bardziej w zestawieniu z Żebrowymi, którzy sądzili, że są Rosjanami. 

O, jeśli chodzi o Żebrowych – podobał mi się opis samego ich stworzenia czy też przywołania. 

A tymczasem trzymam kciuki za kolejne próby. Idź bardziej w stronę takiej jakości niż takiej jak w “Reinkarno”. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, bruce. :D

Sam pomysł, stojący za opowiadaniem, wydaje mi się ciekawy i – jeśli dobrze rozumiem – jest inspirowany prawdziwą historią Gonzalo, co dodaje mu fajnego kolorytu. Niestety jednak w głosowaniu lożowym będę na NIE, bo samo wykonanie pozostawia wiele do życzenia. 

Przede wszystkim, całość wydaje się bardziej sprawozdaniem niż opowieścią. Piszesz o rzeczach, które powinny wzbudzać wiele emocji i bohaterka z pewnością je odczuwa, ale nie przenoszą się one na czytelnika, całość jest zbyt “sucha”, zbyt przypomina spis wydarzeń. Wrzucasz nas w świat bohaterki, o której nic nie wiemy, a która w de facto dwóch zdaniach decyduje się porzucić własne życie, aby przeżywać jeszcze raz jedno ze swoich wcieleń. Brak mi tutaj wątpliwości, brak jakiegoś kontekstu, dlaczego tak łatwo porzuciła wszystko. Sama scena z artykułem na początku też mnie nie przekonuje – takich tekstów w internecie jest mnóstwo, paranormalność i życie po śmierci są modne, nie wiem więc, dlaczego bohaterka, która wydaje się racjonalna zwróciła uwagę na w sumie nijaki tytuł jakim jest “Kim byłeś wcześniej?”. 

Potem Patrycja wraca do swojego życia i wydaje się, że – poza tatuażami – nic się nie zmieniło, dalej będzie pracować w korporacji, choć ostatnie X lat spędziła w świecie diametralnie innym od swojego. Tak po prostu, bez żadnych konsekwencji, żadnych większych zmian? Nie wyobrażam sobie, jak czytelnik miałby to uznać za wiarygodne, poczuć w związku z tym jakieś emocje. 

Z kolei środkowa część opowieści o tym, co Gonzalo zrobił w swoim “drugim życiu” też ma wiele znamion sprawozdania i choć to byłoby dopuszczalne jako “wstawka” do większej całości, tu stanowi jednak centrum opowieści. Tymczasem brzmi trochę jak z podręcznika do historii – brak tu klimatu, brak charakteru bohaterów. 

Niemniej, sam pomysł jest fajny, więc trzymam kciuki za ulepszenie warsztatu i kolejne teksty. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzień dobry, daję tylko znać, że grafik naprawiony! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć. Nikt z Loży nie zgłaszał takiego zapotrzebowania, więc nie ma co kombinować.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dopsz, to ustawiłam, powinno być w porządku. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Drodzy, krzyczcie na mnie w wiadomości prywatnej, jak Wam długo tu nie odpisuję. Czasami mnie natłok rzeczy pokonuje i zwyczajnie zapominam ogarnąć temat. Szczególnie w okresie wspomnianej premiery Fantastycznych Piór. :D

 

Asylum, niedziela it is.

Skryty, dowolny dzień? Proponuję poniedziałek albo wtorek.

pnzrdiv.117, niestety regulamin wyjątków nie przewiduje, zasada trzech miesięcy jest tam nie bez powodu. Ale został Ci tydzień, więc myślę, że przeżyjemy. ;) Proponuję również poniedziałek lub wtorek – najlepiej jakbyście ze Skrytym dogadali się na dwa różne dni.

 

Czy kogoś pominęłam?

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

To w porządku tekst, ciepły, z ciekawym początkiem. Szybko jednak robi się całkiem sztampowy, bo oświecona staruszka i niesforna uczennica to schemat dość utarty. I moim zdaniem, niestety nie wprowadzasz do niego nic nowego, co mogłoby czytelnika złapać na haczyk, przyciągnąć i wyryć mu się w pamięci.

Na plus – sam opis zachwytu nad ogromem i złożonością świata. Ładne, trafiające do wyobraźni. Dobrze mi się odmalowało w głowie.

To jednak zbyt mało na piórko i stąd też w głosowaniu byłam na NIE.

Trzymam kciuki za kolejne próby!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Klasyczny horror, jak piszesz w przedmowie, to w sumie trafne określenie. I czytało mi się go w większości bardzo miło – klimat był, warsztatowo nie mam wiele do zarzucenia, może jakieś potknięcie czy dwa, co na tak długim tekście jest normalne.

Przyznam jednak, że środek tekstu nieco mnie znudził. Może akcja rozkręcała się zbyt długo i zbyt długo nie było odpowiedniego napięcia. Z drugiej, kiedy już się ono pojawiło, moim zdaniem zbyt szybko zdefiniowałeś zagrożenie. Horror opisany jest zawsze mniej straszny niż ten niedookreślony, a mnie wizja całego domu w wełnie zwyczajnie trochę rozbawiła i nie widziałam w niej nic przerażającego, podobnie w istotach, które ją tworzyły.

Nie bardzo rozumiem też zachowanie głównego bohatera – bo tak po ludzku, dlaczego on wpakował się do chaty komuś, kto nie otwierał drzwi? Niezbyt to przyjęte zachowanie i nie widziałam za bardzo motywacji, która za takim postępowaniem stała.

W każdym razie, opowiadanie w porządku. Po prostu moim zdaniem nie piórkowe.

Niemniej, gratulacje i trzymam kciuki za kolejne próby!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

A powiem Ci, że na początku sądziłam, że czytam o zaświatach. Okazało się jednak, że jest znacznie ciekawiej. I choć po prawdzie nigdy nie wyjaśniasz, gdzie dzieje się akcja, to opowiadanie ma w sobie atmosferę, która przyciąga.

Umiesz malować słowami ładne obrazki, które same pojawiają się w głowie, a motyw posiedzeń na księżycu i samochodu-kota bardzo mi przypadł do gustu.

Bardzo dobry tekst. Gratuluję piórka!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

To fajny tekst jest, luźny, dobry do przeczytania wieczorem. Bawiłam się dobrze. Ale moim zdaniem nie jest to materiał na piórko – raczej nie zapadnie czytelnikowi w pamięć, nie wywoła większych emocji.

Niemniej, dobra opowieść, porządnie napisana, z zabawną, trafioną puentą. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Pętla czasowa to wdzięczny motyw, ale dość trudny w wykonaniu i moim zdaniem, tutaj nie zadziałał. Sam wątek niepamiętania imprezy i odkrywania stopniowo, że wszyscy w okolicy to przestępcy był w porządku, ale zabrakło tu jakiegoś zamknięcia, wniosków, puenty, rozwoju bohaterów. Dania i głównemu bohaterowi, i czytelnikowi jakichś wskazówek, co się dzieje i o czym właściwie jest ta opowieść.

Nie bardzo rozumiem też końcówkę i nie wiem, jak ma się ona do reszty tekstu. Wspominasz o odróżnianiu fantomowych wizji od rzeczywistości, ale nie tłumaczysz w żaden sposób, czy ktokolwiek naprawdę jest przestępcą, czy to wszystko to podpucha, czy na czym to właściwie polega.

Podsumowując, nie zadziałało coś w warstwie logiki, choć za całością widać pomysł. Trzymam kciuki za kolejne próby!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

To zabawny, przyjemny w czytaniu tekst, ale mimo wszystko nie sądzę, aby miał mocno zapaść czytelnikowi w pamięć. To prosta historyjka, bez większych fajerwerków. Niemniej, szczególni bohaterowie i bardzo w ich świecie poważny konflikt umilili mi wieczór. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Bez zaskoczenia, w piórkowym głosowaniu byłam na TAK. Tekst ma wszystko: solidnych bohaterów, otoczenie, klimat. Zagadka jest zbudowana znakomicie – z jednej strony pokazujesz, że bohaterowie stracili półtorej godziny, z drugiej dajesz dobry foreshadowing, że może jednak było to znacznie dłużej. A wyjaśnienie jest satysfakcjonujące i dobrze podparte.

Wątek nocnego radia bardzo mi się podoba – zdradzasz dość, by zaciekawić, ale nie dość, by czytelnik zaspokoił ciekawość. Ja na pewno wpadnę poczytać pozostałe opowiadania z uniwersum. 

Gratuluję piórka!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej! Przychodzę ze spóźnionym lożowym komentarzem z głosowania, w którym byłam na NIE. A powiem Ci, że miałam problem z tym tekstem, bo jest znakomicie napisany i czuć, że masz wyrobiony warsztat. Myślę jednak, że mnie osobiście pokonał poziom bizarro.

Fabuła jest pokręcona, ale w swojej wewnętrznej logice generalnie trzyma się kupy. Bohaterowie w tym wszystkim jakoś też. Tylko nie mam poczucia, że jestem w stanie się wkręcić w tę opowieść. Może dlatego, że świat jest zbyt niejasny i nie mogę nawet spekulować, czego się spodziewać – a przecież czytelnikowi jakaś wizja tego “co dalej” jest potrzebna. Dlatego cenimy foreshadowingi, dlatego lubimy plot twisty. Po prostu brak mi jakiegoś emocjonalnego powiązania z tekstem.

Ale cóż, trzymam kciuki za kolejne opowiadania i kolejne piórka! :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej! Przychodzę ze spóźnionym lożowym komentarzem z głosowania, w którym byłam na NIE.

Generalnie tak – to jest w porządku opowiadanie fantasy, ale moim zdaniem jest to fragment. Cały początek jest raczej sztampowy: karczma, zlecenie, Podejrzany Nieznajomy Wcale Nie Wampir i tak dalej.

Ciekawie zaczęło się robić jakoś w połowie, a naprawdę wciągnięta poczułam się w momencie wyjścia z jaskini, kiedy… opowiadanie się urwało. Bez rozwiązania większości wątków (subiektywnie dla mnie najciekawszych) i wyjaśnienia motywacji bohaterów.

Jest to więc przyzwoity tekst, ale uważam, że nieskończony. Dałoby się wyciąć trochę zbędnych opisów, a w zamian poświęcić miejsce na więcej mięsa w fabule.

Trzymam kciuki za dalsze próby!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, przyszłam ze spóźnionym piórkowym komentarzem. Generalnie w głosowaniu byłam na NIE, mimo że klimaty lovecraftowskie bardzo lubię i mam dla nich specjalne miejsce w serduszku. Coś mi tu jednak nie zagrało.

Początek był w porządku, ładnie zbudowany suspens, bohater ładnie złapany w potrzask. Klimat się trzyma, opisy tylko pomagają.

Ale potem zbyt gwałtownie robi się zbyt dziwnie. Może chodzi o niepasujące do atmosfery zbyt szczegółowe opisy, może sam wątek nagłego ślubu, który odstaje od weirdu i przechyla się w stronę bizarro. W każdym razie klimat zbudowany na początku się załamuje i w dalszej części tekstu nie działa już tak dobrze.

Podobał mi się za to nawracający motyw tafli martwych ryb – działające na wyobraźnię.

Trzymam kciuki za kolejne teksty!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć! Przychodzę ze spóźnionym komentarzem lożowym. W samym głosowaniu byłam na TAK, bo, cóż, jest to generalnie bardzo dobry tekst.

Mamy narrację drugoosobową, która sama w sobie jest zawsze ciężkim orzechem do zgryzienia. Mamy trochę humoru wprowadzonego przez bohaterkę, która jest nie do końca normalna. Ale najbardziej podobało mi się chyba to, że poprzeplatałeś tak znany i utarty motyw pierwszego kontaktu z dodatkowym wątkiem fantastycznym. Cała sprawa telepatów dodaje światu i fabule znaczącego kolorytu, wątki ładnie się łączą.

Jedyny zarzut, jaki miałabym do tekstu, to może to, że delikatnie mi się dłużył środek. Ale naprawdę delikatnie. ;)

W każdym razie gratuluję piórka! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć.

Przychodzę z opóźnionym komentarzem lożowym. Generalnie byłam na NIE, choć to nie jest całkowicie zły tekst – realia na przykład są całkiem w porządku, a główna bohaterka wydawała mi się ciekawa… do czasu.

No właśnie, z tym “do czasu” mam największy problem. Opowiadanie zaczyna się całkiem ciekawie, postapokalipsa, genialna inżynier, mutacje wśród ludności. Fabuła do pewnego momentu leci fajnie, aż zaczyna niestety opadać w banał – wszystkie te przemyślenia o tym, że lepiej, aby ludzie się kłócili, niż żeby byli wyprani z emocji pachną mi, niestety, sztampą. Brak tu trochę oryginalności, czegoś świeżego.

Problem mam też z dwugłowym bohaterem, bo szczerze uważam, że cały motyw jego brata służy nie rozwojowi postaci, a tylko żartom o tyłkach. I to nie działa na korzyść tekstu, wręcz przeciwnie. Rozumiem, że może cel był inny, ale niestety nie za bardzo to wyszło.

Samo wykonanie też wymagałoby trochę szlifów pod kątem języka, bo znalazło się tu trochę błędów i trochę niezgrabności.

Trzymam kciuki za kolejne próby, bo widzę tu pomysł. ;)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratulacje dla współlożan i serdeczne podziękowania za zaufanie! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, drodzy! Przepraszam za nieobecność, czasu mi ostatnio dramatycznie brakowało, ale w końcu alleluja, urlop. Dzięki, że tak ładnie się ogarnęliście bez mojej pomocy. <3 Teksty nadrabiam, będę komentować. :D

A tymczasem wesołych świąt wszystkim! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratki! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Arnubis

Finkla

Irka_Luz

Żongler

Zygrfyd89

Ambush

Ślimak Zagłady

Dogsdumpling

cezary_cezary

Bardjaskier

Realuc

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ślimaku, ano, “zwierze” jest poprawną formą, ale brzmiało tu co najmniej dziwnie i nie było zamierzone. 

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej! Wybaczcie, finał Szlachetnej Paczki i prywata mnie odciągnęły. :D

 

Jastek, taki nietypowy ten tekst, głównie złożony z klimatu, a nie opowieści, ale jakoś dziwnie to do niego pasowało. :D Aż przeszedł mnie dreszcz.

Irka, szło się przy tym spłakać. Ładne, smutne. Mocne ostatnie zdanie, dobrze się wpasowało.

Dogs, przyjemny obraz i jestem przekonana, że farbami też wyglądałby pięknie. :D

SNDWLKR, durszlak brzmi prawdopodobnie. :p

Vacter, skojarzyło mi się to z jednym odcinkiem Czarnego Lustra, choć klimat tekstu masz zupełnie inny. Śmieszny obrazek, ciekawi mnie tylko, czy “duży ja” też dalej myślał o sobie “ja”.

Nie oglądałam “Masakry piłą”…

Bruce, właściwie ja też nie. :p

Ambush, ciekawy temat, tak międzykulturowo się zrobiło. Fajne urozmaicenie kalendarza i bardzo miły tekst.

@Verus&Gravel Zgadzam się, że nasiąknięte krwią pierniczki nie nadają się do niczego… No chyba, że do świątecznego gulaszu z renifera!

O tym nie pomyślałyśmy, ale w sumie jadłam ostatnio pizzę z piernikami, więc czemu nie gulasz? :p

 

No to szalejecie. :D Czarny humor, pierniczki, krew, a na koniec renifer-kanibal – mnie rozbawiło. :D

Ananke, a to się cieszymy. :D I faktycznie jest tam literówka, już poprawiam.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Tu pojawi się tekst *Świąteczna masakra porożem* zaplanowany na 13 grudnia. Ale jako że to 13 i jeszcze piątek, a autorki stanowią wcielenie archetypu disaster ADHD team, to będzie on spóźniony.

 

EDIT

Jak wspomniano:

Grav i Verus

Świąteczna masakra porożem

    A mówią, że dobre jedzenie jeszcze nikogo nie zabiło. Cóż, leżące w salonie zwłoki Trzepotka i rozsmarowane od kuchni do przedpokoju zwłoki Bergamotka świadczyły przeciwko tej tezie. Podobnie krzyk Jemioły, który śledził mnie, gdy uciekałam spiralnymi schodami do piwnicy domku z piernika. 

Wszystko zaczęło się tak spokojnie. Mieliśmy wspaniałą kolację – renifer w gulaszu, pierogi ruskie, renifer smażony w cieście, trzy różne serniki  (i żaden z rodzynkami), renifer pieczony z morelami, sałatka majonezowa i…

     – Ja wam dam kabanosy z renifera! 

    No właśnie. Niedobrze, skoro krzyk naszego oprawcy przebił się przez wrzaski Jemioły, to prawdopodobnie Rudolf kończył już dekorować choinkę odcinanymi pojedynczo palcami mojej siostry. Oczywiście, robił to pośrodku salonu, co tylko pogarszało sprawę – krew wsiąka w piernikowe ściany i potem całość jest nie tylko nieestetyczna, ale w dodatku zupełnie niejadalna. 

    Wbiegłam do spiżarni i zamarłam. Cholerny Trzepotek! Bałaganił nawet tutaj, dostępu do klapy, przez którą jesienią wypakowywaliśmy zapasy, broniły teraz sterty pudeł z magazynami dla dorosłych. Dodatkowy interes mu chyba nie szedł, skoro tyle tu tego zalegało. 

    Nie ma szans, że to wszystko przesunę, zanim…

    Krzyk Jemioły urwał się ostatecznie, a dźwięk piły mechanicznej nieubłaganie zbliżał się do schodów. 

     – Cip, cip, mały elfie. Gdzie jesteś? Chcę rozszarpać ci wnętrzności i zeżreć tak, jak wy żarłyście nogę cioci Strzały. 

    Skuliłam się w najdalszym kącie spiżarni, wstrzymując oddech i błagając w duchu wszystkich świętych o zmiłowanie. Słyszałam ciche stuk, stuk, stuk kopyt tego przeklętego renifera, gdy przemierzał kuchnię, zbliżając się do mojej kryjówki. Cofnęłam się o krok, aż poczułam za plecami ścianę.

    Coś otarło się o moje ramię. Wzdrygnęłam się i odwróciłam, spodziewając się ujrzeć pokryty krwią moich braci i sióstr pysk Rudolfa, ale to tylko pęk kabanosów, które tak lubił Migotek.

    Kabanosów z renifera.

    Szalony pomysł wpadł mi do głowy tak nagle, że nie miałam szans się przed nim obronić. Przychodzą w życiu takie chwile, kiedy nie pozostaje elfowi nic poza zaciśnięciem zębów i zrobieniem czegoś bardzo, bardzo głupiego. Czegoś, co niechybnie skończy się śmiercią rzeczonego elfa, ale co zrobić trzeba.

    Dla zemsty. Dla sprawiedliwości.

    Stuk, stuk, stuk.

    – Gdzie jesteś, mały elfie? – Głos Rudolfa zabrzmiał tuż za drzwiami spiżarni. – Wychodź, gdziekolwiek się schowałaś… Twoja głowa będzie wyglądać tak pięknie na czubku choinki…

    Chwyciłam kabanosy jak włócznię, wyskoczyłam z szafy i z wrzaskiem rzuciłam się na Rudolfa. Rozdziawił pysk z zaskoczenia, a ja z całej siły wraziłam mu pęk kabanosów do gardła.

    Renifer odruchowo zaczął przeżuwać. Te głupie zwierzęta już tak mają.

    Przez jego pysk przemknęła cała gama emocji: najpierw bezbrzeżne zdumienie. Potem konsternacja. I wreszcie na pysku Rudolfa pojawił się błogi wyraz kogoś, kto właśnie odkrył swoje ulubione danie.

    – Na brodę Mikołaja… – szepnął. – To jest…

    – Kabanos z renifera. Smacznego, ty jebany kanibalu.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Koala, Jastek, Bruce, dopisane. :) Dzięki za zgłoszenia.

Monique, Anna, bardzo fajna rzecz. :D Urozmaicony w tym roku kalendarz mamy.

Realuc, ładne, uśmiałam się, choć spodziewałam się innej “pewnej piosenki”.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Bruce, ano, liczę, że jak świat przestanie pędzić, to i świąteczne rzeczy się ogarnie. :D

Monique.M, to będę się odzywać o zdjęcie, jeśli jakiś dzień zostanie pusty!

Ananke, urocza opowieść o owadach. :D

Cezary, również bardzo uroczo, magia świąt jak się patrzy. Szczególnie w przypadku porządków świątecznych, jestem pewna. :p

Arnubis przyniósł nam zmianę tonu. Parsknęłam mocno parę razy, przyznaję. Bitcoiny na biegunie to ładna wizja. XD

Vacter widzę utrzymuje niezbyt optymistyczny klimat. Jest trochę mrocznie, jest trochę dziwnie. :D Dobrze, różnorodność musi być.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Wybaczcie obsuwy, już wszystko uzupełnione, a kartki przyklejone do początku wątku. :D Dziękuję za nowe zgłoszenia!

 

Monique, fajne ozdoby, też pomyślałam najpierw, że to ciastka. :D I milutki tekst.

Bruce, wierszyk uroczy, choć u mnie święta w tym roku mają obsuwę i jeszcze nie zdobyłam nawet choinki. XD Ale mam lampki na oknie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Vacter, który dzień byś chciał w takim razie? :D

 

Koalo, ja myślałam po prostu o k100, gdzie jako 1 traktujemy wynik 1, 26, 51 i 76. A wszystko co w takim układzie byłoby wynikiem 25 jest po prostu przerzucane. :D Bo z moimi zdolnościami manualnymi, obawiam się, że ze sklejanej siatki wyszłaby kostka ważona. XD

 

Bruce, Ślimak – bardzo uroczy tekst, idealny na początek zabawy. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej, dzięki za zgłoszenia :D Cieszę się ze wszystkich zmian zdań i chęci. Uzupełniłam kalendarz, krzyczcie, gdyby coś się nie zgadzało.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Poaktualizowane :D Mam nadzieję, że takie podpisy Wam odpowiadają.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej! Wybacz, że tak długo czekałaś na komentarz. :D

Zajechało Lovecraftem przemieszanym z delikatną dozą “abstrakcyjnej narracji”, gdzie dziwne wydarzenia przedstawiane są jako oczywistość (co może ma nazwę, ale jej nie znam). A że jedno i drugie bardzo doceniam, to już czułam się zachęcona. Wsadzenie za to tego do jednego worka, wymieszanie i wyplucie w formie dobrego horroru zdecydowanie zasługiwało na TAK.

O biskupach słyszałam wcześniej i cieszę się, że ktoś wziął ich na tapet w tym klimacie. Masz tu solidną fabułę, bohaterów, którzy ją ciągną i klimat przyprawiający o dreszcze. Momentami moim zdaniem akcja mogłaby płynąć trochę szybciej, ale generalnie jej tempo jest fajne i pasujące do inspiracji Lovecraftem oraz do otoczenia rybackiej wioski.

Dzięki za lekturę i gratuluję piórka!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej, wybacz, że tak długo czekałeś na komentarz. :D

Jak wiadomo, w głosowaniu byłam – bez zaskoczenia – na TAK. Przyznam jednak, że mimo tagów i tytułu nie mogłam wyjść z pewnego dysonansu, bo Twoje teksty nieustannie kojarzą mi się z abstrakcją w cukierkowym płaszczu, nawet jeśli pod spodem jest samo dno piekieł. Tutaj jednak żadnego cukierkowego płaszcza nie ma. Oczywiście, nic w tym złego, to tylko moje osobiste zaskoczenie. :p

W każdym razie, opowiadanie ma co najważniejsze – klimat, opowieść, relacje bohaterów i ciarki (kolejność przypadkowa). To te relacje chyba są tu największym atutem, bo mam poczucie, że w horrorach zbyt często się je zaniedbuje, a Ty przedstawiasz dobrze i małżeństwo z dzieckiem, i – moją ulubioną – relację głównego bohatera z teściem.

Jest też druga strona medalu, czyli relacje trzech demonów, dodające opowieści dużo kolorytu i atmosfery. Bardziej przerażająca niż krwista wanna wydała mi się wizja istot, które szukają głównie bólu i agresji. Gabinet dentystyczny pasował jak ulał.

Znakomity tekst. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Uwaga, uwaga…!

Jako że nic w głosowaniu się nie zmieniło, wygrywa Instynkt przewagą 7 punktów do 3 dla Gdy runie tama! Serdeczne gratulacje dla Golodha oraz Żongler za teksty, rywalizację i piękne Igrzyska!

 

Tymczasem, jeśli chodzi o zgadywanie tożsamości, to otrzymaliśmy szalone DWA głosy…

 

<werble>

 

…z których jeden był poprawny! Ślimaku Zagłady, gratuluję poprawnego obstawienia tożsamości autorów. Chałwa dla Ciebie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Klimatyczne opowiadanie, świetnie napisane. Wiadomo, że całość dąży do katastrofy właściwie od pierwszych zdań, ale rysujesz ją stopniowo, wprowadzając czytelnika w świat, również ten poza Europą.

Akcja wydała mi się jednak trochę nużąca, gdy Alex i Jasper schodzili do pompy, bo wiadomo było, że na katastrofę jest jeszcze za wcześnie, co nie sprzyjało odczuwaniu napięcia, nawet gdy młody się poślizgnął.

Dużym plusem jest język i nawracające motywy – chociażby instynkt, o którym Jasper wspomina kilka razy. Podoba mi się również pewna “suchość” z jaką w końcu informuje czytelnika, że chłopak nie przeżył.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

To ja się najpierw poczepiam.

 

Dura miał też wrażenie, że pomylił coś, dobierając liczbę nóg do kształtu korpusu. Nie znalazł nigdzie informacji, ile nóg miały prawdziwe owady. Na wszelki wypadek, soliosy miały ich dziesięć, co ułatwiało lądowanie.

Te, a on przed chwilą w atlas nie patrzył? Dlaczego nie wiedział, ile owad ma nóg?

Bez okularów miała lekkiego zeza, choć maskowały to zielone trójkątne okulary.

XD

Dura zastanowił się, jak wielkie były te prawdziwe… większe od rządowego helikoptera?

I jeszcze raz, o czym był ten atlas?

prostokątne paletki ziemi

Jestem prawie pewna, że chodziło o poletka. XD

 

Jest to w porządku opowiadanie, pomimo swoich błędów, ale widać, że ucierpiało na limicie, bo nie wszystkie wydarzenia są dla mnie zrozumiałe. Chociażby w końcówce pada informacja, że ludzkość ma banki roślin na ziemi, które pozwolą odbudować ekosystem, a zaraz potem – że nowa Ziemia musi być zbudowana gdzie indziej. Nie bardzo też rozumiem, dlaczego Webzer z rodziną nie próbowali jednak uciec, żeby ocalić życia – skoro udało się Durze i babci, mogło też przecież im. Brak mi też uzasadnienia, dlaczego trzeba było zabić trzydzieści tysięcy osób, żeby ujawnić, że w Tamie są rośliny, a Skarbiec jest pusty. Trochę tu więc nieścisłości fabularnych jest. Mocną stroną są z kolei bohaterowie, bo mają charakter i aż żałuję, że nie usłyszałam o nich trochę więcej. Podoba mi się również motyw przesłuchania i uniewinnienia.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Na razie mamy 7:3 na Instynkt i zostały nam dwa dni do końca głosowania! Czytajcie, głosujcie i weźcie udział w zabawie w zgadywanie autorów – można to zrobić w wiadomości prywatnej do mnie, a na razie głosów w tym względzie mamy bardzo mało. Nikt więcej nie pokusi się o strzał? :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Zapraszam serdecznie do zgadywania! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dopsz, zostałam poproszona, żeby dorzucić do tego pojedynku jakieś hasło, które mogłoby podkręcić rywalizację. I choć uważam, że uczestnicy to masochiści, żeby o to prosić w trakcie, to kim ja jestem, żeby protestować.

 

 

A więc drodzy moi, niech hasłem do tego pięknego climate fiction będzie…

 

 

KOPANIE DOŁÓW

 

 

Metaforyczne, prawdziwe, mentalne, cmentarne, drogowe, psie, pod przeciwnikiem – to już Wasza kwestia.

Niech trwają igrzyska. Jak to mówią CHLEBA I CHLEBA!

 

Gołąb z kromką chleba na szyi przyleciał dziś na mój balkon xD ##!$%@?… (@zajelimilogin) :: Wykop.pl

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cezary, usunęłam Cię i dodałam jeszcze raz, chyba zadziałało. XD

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Udało Ci się sklecić tutaj fajny, luźny tekst i zostałam osobistą fanką Księżycowej Krowy. :D Największym jego problemem był jednak brak zarysowanego głównego wątku przewodniego, który przywiązałby mnie do fabuły, zaciekawił i nie pozwolił odejść. Odczułam to raczej jako zbiór luźno powiązanych scenek. Zgrzyt miałam też w kreacji świata. Na przykład Bartłomiej zaczyna krzyczeć, obrażać i kpić w stronę inkwizycji, za co nie spotykają go od ręki żadne konsekwencje. Wydaje się, że kreowana na groźną i potężną inkwizycja to nagle banda sierot. Może taki był zamysł, co w sumie miałoby sens przy tekście o tym klimacie, ale nie odebrałam tego przesadnie realistycznie.

Niemniej, generalnie bawiłam się nieźle. Moją ulubioną postacią – poza krową, oczywiście – był chyba kat i to jego zapamiętałam najlepiej. Rozrywkowe opowiadanie, choć zabrakło mu trochę wyraźniejszych “haczyków”, by przywiązać czytelnika do wydarzeń.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Po samym początku spodziewałam się satyry, delikatnie prześmiewczego noiru, co całkiem mi się spodobało, ale muszę powiedzieć, że nie zawsze konsekwentnie trzymasz się tej wybranej stylistyki i spowodowało to trochę zgrzytów i mocno wytrącało mnie z rytmu czytania, a przez to negatywnie wpływało na immersję.

Sam pomysł na świat jest ciekawy, podoba mi się koncepcja retellingu w tym klimacie i to, jak ujawniasz tożsamość kolejnych postaci, ale odnoszę wrażenie, że sam trochę się w tym wszystkim zamieszałeś. Jako czytelnik miałam wrażenie, że nie kleją mi się fakty, chociażby to czy Julian i Albert byli w końcu z jednego kraju czy to, czy Wilhelm ostatecznie był księciem przed poślubieniem Śnieżki.

Ze spraw technicznych – często gubiły się podmioty w dialogach, rzadziej (ale również się zdarzało) również w pozostałej części tekstu.

Ogólnie miałam po tekście bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony zabawne (może poza prawie gwałtem), klimatyczne i pomysłowe. Z drugiej strony jednak mocno chaotyczne. Mam poczucie, że na koniec tekst zaliczył dużo cięć. W efekcie nie wyjaśnia się jak wyglądał Zasiedmiogórogród czy dlaczego Waldemar tak łatwo wydaje Śnieżce dziewczynę, choć nie ma pewności co do jej bezpieczeństwa.

Dzięki za tekst i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Chyba po wynikach patrząc, nie ma żadnych wątpliwości, że tekst mi się spodobał. :D Dobre, mocne opowiadanie ze znakomicie nabudowanym klimatem – bardzo w Twoim stylu. Do mocnych cech trzeba też zaliczyć bohaterów, których perspektywa dobrze ubarwiała opowieść.

Największe wrażenie zrobiła na mnie łaźnia z trucicielem, cała jej atmosfera aż się wylewała z tekstu i wywoływała sięgające głęboko poczucie, że nikt nie chciałby się tam znaleźć. Takich prawdziwych emocji oczekuję od literatury.

Jedyne, co mi w tekście zazgrzytało, to końcówka, która robi wrażenie skracanej pod limit (przekleństwo tego konkursu, zdecydowanie). Nie do końca złapałam tam, kim był książę-nie książę i rolę alchemika w świecie. Nie zepsuło to jednak mocno wrażenia z lektury.

W związku z tym gratuluję drugiego miejsca i – hurtem – piórka. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Nie wiem, czy słusznie, ale cały pomysł na opowiadanie przywiódł mi na myśl cykl książek, który czytałam dość dawno temu. Pierwsza część nosiła bodajże tytuł „Atramentowe serce”. Koncept z ludźmi panującymi nad opowieścią nie tylko na kartce ma potencjał, a sam pomysł opowieści o kradzieży opowiadania jest interesujący. Niestety, tutaj zaszwankowało wykonanie, głównie dlatego, że nie mam poczucia, że rozumiem, co się działo w kolejnych scenach, a relacje postaci zupełnie mi się nie kleiły.

Już na samym początku nie rozumiem, dlaczego Dalia przyjmuje pomoc nieznajomych, potem – czy ona w ogóle wie, że znajduje się w opowiadaniu. I takich zgrzytów niestety jest więcej, a najbardziej rzuciło się to chyba w oczy w scenie w morzu, gdzie ciężko było dojść, kto kogo zaatakował, kto pomógł i z jakiego powodu. Z kolei scena rozbierania się Jeżyny zrobiła na mnie wrażenie czegoś, co zostało wprowadzone, aby uczynić sytuację dziwniejszą.

Podsumowując, niestety mam wrażenie, że pomysł był fajny, ale coś nie zadziałało na etapie planowania czy składania scen w logiczną całość i przez to końcowy efekt jest chaotyczny i niezrozumiały, a lektura mnie zmęczyła.

Pochwalić za to muszę plot twist z tym, że każdy tak naprawdę nosi w sobie Blask Tworzenia, ale jak na to, jak wielkie miało to znaczenie dla fabuły, informacja trochę przeszła przez echa. Spodobało mi się również płaskie miasto, choć same jego opisy robiły wrażenie mocno przerysowanych, jakbyś obawiała się, że odbiorca nie zrozumie, co chcesz powiedzieć. Chyba tyle. Dzięki za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Ciekawy format sobie wybrałeś na to opowiadanie. Fundament koncepcji z wieloma księżycami bardzo mi się spodobał i to ta oryginalność była tu dużym atutem. Trochę jednak zgrzytało mi wykonanie.

W pierwszej części postaci dość często mi się myliły przez brak imion, a w kolejnych – na oko nieco dłuższych – częściach trochę zabrakło mi napięcia, jakiegoś haczyka, który utrzymałby moje zainteresowanie przy wydarzeniach, które wcale nie działy się szybko.

Za to końcówka mnie chwyciła, może dlatego, że sama robię doktorat. ;) Niemniej, takie domknięcie całej opowieści dało jej klamrę, dodatkowy wspólny mianownik, który uczynił tekst ciekawszym i lepiej zapadającym w pamięć.

Ach, i na koniec dodam, że zdanie

Otóż uważał on, być może całkiem słusznie, że pytanie o to, czy Mihir wierzy w bogów jest pozbawione wszelkiego sensu. Mihir miał o wiele ważniejsze sprawy na głowie, niż roztrząsanie kwestii istnienia bogów.

bardzo mi się spodobało.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A dziękuję bardzo, Anet. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Och, stary jest to trochę tekst, fajnie, że dalej ktoś na niego trafia. :D Opowiadanie zaczęło się od żartu i mnie też zdziwiło, jak szybko przestało nim być.

Dzięki za lekturę i opinię. Sama Lovecrafta również uwielbiam i marzyłoby mi się kiedyś machnąć coś bardziej w jego stylu, niewysłowionego i upiornego. Może będzie okazja. Cieszę się, że końcówka Cię chwyciła, przyjmuję krytykę odnośnie znużenia. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dobra, to tym razem z klawiaturą :D

Dziękuję za świetną zabawę wszystkie komentarze i opinie. Żongler ponownie gratuluję gobliniej wygranej z podróżami w czasie. Świetny tekst, sama się przy nim dobrze bawiłam.

Tekst Verus był bardzo w moim poważnym stylu, aż sama się zastanawiałam, czy go nie napisałam.

I bardzo zaszczyconam. :p Kiedyś ustawimy się na rewanż, ale na razie z tego co wiem masz kilka pojedynków w kolejce.

 

Dzięki, Kam, za ogarnięcie tematu i świetne hasła. Zupełnie mnie nie dziwi, że tyle osób zgadło prawidłowo autorstwo tekstu. Odnośnie samych komentarzy pod tekstami, to się już tam odezwę. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A wybaczcie, dużo zmian było, poszłam w czystkach trochę za daleko w tym zamieszaniu. Vacter, to były poniedziałki, prawda? :D

Reg, dzięki za teksty, usunęłam.

 

EDIT – Czy ktoś z soboty nie chciałby może przeskoczyć na inny dzień? Bo aktualnie mamy tam trzy osoby, a w niektóre dni jest po jednej. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzięki, drodzy, za zabawę :D zakończenie pojedynku złapało mnie na wakacjach bez laptopa, więc pozwólcie, że coś więcej napiszę po powrocie. :D Gratulacje, Żongler, kiedyś umówimy się na rewanż. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ananke, niestety takie musimy usuwać ręcznie, każde z osobna. ;-; Podrzućcie mi linki albo tytuły, to tak zrobię. :D

 

Cezary, super, wpiszę Cię.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Zygfryd, w takim razie uzupełniłam, we wrześniu powinieneś być widoczny ponownie :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Piszę się! :D Chcemy przejechać do centrum czy siedzieć gdzieś tam na praczańskim zadupiu?

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

W Twoich tekstach zawsze spodziewam się dobrze wyważonej mieszanki abstrakcji z powagą i tutaj również z tym mamy do czynienia. Wychodzisz z konceptu raczej smutnego – ludzi, którzy nie znaleźli swojego miejsca – żeby przeprowadzić czytelnika przez rząd szczęśliwych zakończeń – odnajdywania siebie w niespodziewanych światach – a ostatecznie i tak zaserwować mu makabrę. Ja tam nie wiem, czy to nie horror. Może nie taki o duchach, ale mamy potwory i złych ludzi, zjawiska nadprzyrodzone i jakiś niepokój. Horror psychologiczny jak znalazł.

Czytało się Twój tekst bardzo dobrze, niezmiennie pozazdraszczam zdolności zabawy językiem i wszystkich ładnych obrazków – wiewiórek kradnących pieśni czy ludzi tańczących do melodii szalonego boga. Nawet zwyczajność, jak mycie garów czy szycie, brzmi tu całkiem poetycko.

Jedyne do czego mogłabym się delikatnie przyczepić, to to, że przemiana bohatera jest tu jak najbardziej płynna, ale zgrzytała swoją dosłownością na etapie bójki z poprzednim konduktorem. Potem jednak wszystko zgrało się z nastrojem tekstu. Namalowałeś fajny kontrast pomiędzy tym, co mistyczne a tym, co w pełni rzeczywiste. Jak na przykład ludzie.

Bardzo udane opowiadanie i jak najbardziej jestem piórkowo na TAK.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Dzięki za czujność! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Zanais!

Tak się – przyznam – zastanawiałam, czy dobrze znasz publikę, czy te pomysły wyciągnięte z dna piekieł przychodzą Ci jednak naturalnie. :p Bo jest tu wyjątkowo gęsto i wyjątkowo mrocznie, co osobiście bardzo lubię i wiem, że Grav również.

W tekstach, które bazują na klimacie, często zdarza się, że fabuła jest niedopracowana czy spychana na dalszy plan, a Tobie udało się utrzymać na wysokim poziomie jedno i drugie. I to w świecie, który żyje – pomińmy to, jak bardzo dosłownie – i współgra z wydarzeniami.

W samej opowieści nie było wielu zaskoczeń, ale nie mam tu wcale na myśli, że brak mu oryginalności. Raczej jest to przykład dobrze wyważonego foreshadowingu, który i tak pozostawia czytelnika usatysfakcjonowanym. To, co zaskoczyło mnie najbardziej to wątek przejęcia przedsiębiorstwa Hishaama, bo tego faktycznie nie przewidziałam. Już kiedy czytałam ten tekst na początku konkursu widziałam w nim faworyta i do końca się to nie zmieniło.

Srebrne piórko absolutnie zasłużone. I cóż mogę powiedzieć? Gratulacje i czekam na powieść! :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Caern!

To jeden z tych tekstów, które bohaterką stoi i rozumiem zupełnie dlaczego – jest charakterna i specyficzna. To dobrze, a mimo to wydała mi się nieco przerysowana, trochę przez skojarzenie z modelem Mary Sue, trochę przez swoje powiedzonka, a trochę przez kontrast z resztą postaci, bo te nie mają w sobie wiele charakteru.

W tekście – domyślam się, że przez limit jak w przypadku wielu opowiadań w tym konkursie – jest też sporo przeskoków czasowych, przez które gubi się ciąg przyczynowo-skutkowy. Wydawało się, że Leena dość nagle zaczęła szukać dziewczyny, która zaginęła rok temu, jakby wcześniej był tam jakiś fragment tekstu, który wyjaśniał przeskok od Śliweczki i portretu do wiedzy o zaginięciu i śledztwie.

Co do samej kradzieży – szybko zaczęłam podejrzewać, że nie była ona prawdziwą kradzieżą, ale jest tam trochę „obudówek”, które nie wydają się potrzebne, na przykład motyw suwerena, który szukał magazyniera. Brak tu umotywowania pewnych działań, choć najbardziej rzuca się to w oczy przy

– To po cholerę była ta szopka, co? Mogliście od razu nasłać na mnie Szwadron. I co teraz?

bo ja też się zastanawiałam, po cholerę. :p

Mimo wymienionych wad, tekst jest naprawdę dobry. Nie wiemy wiele o świecie, ale wcale nie musimy, co dla opowiadania, czyli jednak formy krótkiej, jest cechą bardzo istotną. Podrabianie kryształów to dobry motyw przewodni, a przeszłość Leeny dodaje całości kolorytu, i nie mówię tu tylko o jej przeszłości jako przymusowej prostytutki, ale również o takich szczegółach jak jej studia.

Mimo to mam wrażenie, że za dużo tu mówienia w miejsce pokazywania i przez to tekst odrobinę tracił na klimacie. No i stylizacje są generalnie bardzo fajne, ale moim zdaniem ich nadmiar na pewnym etapie zaczyna przeszkadzać. 

Dzięki za lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Zygfryd!

Od razu powiem, że w Twoim tekście najbardziej podobał mi się świat. Masz tu ładne i plastyczne opisy oraz spójny koncept problemu, który dręczy latające wyspy. Nie spotkałam się wcześniej z poruszeniem kwestii erozji w takiej rzeczywistości, a pasuje ona tu jak ulał. Za samo to wielkie plusy.

Mniej jednak zagrali mi bohaterowie – nie ich kreacja, bo z tą jest wszystko w porządku, postaci są żywe, ich motywacja jasna. Nawet poglądy Isny były dobrze podbudowane. Trafia się im jednak trochę zachowań, które nie współgrają mi z przedstawionymi charakterami – chociażby ich reakcja na dziewczynę zamkniętą w bibliotece. Odnieśli się do tego bez wielkich emocji, a sama Isna najpierw ją ratuje, a potem proponuje oddanie jej człowiekowi, który może dziewczynę zarówno zabić, jak i wtrącić do kolejnego lochu. Nie zgrało mi się to z tym, jak Isna kreowana była wcześniej.

Zgrzyt dostrzegam również, gdy Isna ujawnia swoje poglądy i dziwi się, że Hiacynt nie domyślił się ich wcześniej. Nie bardzo wiem, jak miałby to zrobić – nawet dla czytelnika foreshadowing był bardzo delikatny, a mieliśmy jakiś wgląd w myśli dziewczyny.

Jeśli chodzi o fabułę, przebiega ciekawie, ale nie zrozumiałam do końca, w jaki sposób opuszczono lądy – to słowa z książki sprawiły, że one opadły? Sądziłam, że to nauka, a tutaj bardziej widzę magię.

Ostatni zarzut mam do końcówki, która jest moim zdaniem nieco bezbarwna – być może przez limit. Wydaje mi się, że próbowałeś podbudować jej napięcie wątkiem kanibalizmu, ale nie wiem, dlaczego bohaterowie, lecący przecież nad wielką wodą, nie podjęli próby łapania ryb. Nie pasuje również fakt, że nie napotykają za bardzo innych statków – na pewno nie tylko oni byli w powietrzu podczas upadku.

Niemniej, mimo tych zgrzytów, opowiadanie przypadło mi do gustu. Namalowałeś nim ładny obraz, a jego najmocniejszą stroną moim zdaniem jest sam pomysł na dotykający świata problem. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nikt nic nie widział. :p Obie zapomniałyśmy o tej cudownej cesze portalu, więc zdjęłam oba ogłoszenia, jak tylko je zobaczyłam. XD

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Perrux!

Powiem Ci, że Twoje opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie tekstu dla nieco młodszych czytelników, pewnie przez wiek i formę imienia Wichurki. Mnie ona osobiście jako bohaterka nieco drażniła, tym bardziej, że w narracji często napomykałeś o jej arogancji i miała cały zestaw przechwałek. Trafiło się też nieco przesadnej naiwności, np.

Jak mogła wcześniej nie odkryć, że istnieją inni, którzy potrafią sterować pyłem?

przy którym ja osobiście miałam myśl „No właśnie, jak, skoro to wydawało się oczywiste od początku tekstu, a ona żyje w tym świecie”.

Zgrzyt zaliczyłam też przy „Potrafisz szybko myśleć”, co dotyczyło przecież rzeczy, które mówiący sam przed chwilą wyłuszyczył. Przez to zdanie to zabrzmiało naprawdę jak pochwała dla dziecka znacznie młodszego, a już na pewno mniej doświadczonego przez życie. Niespecjalnie też kupiło mnie backstory Wichurki i tu nie mam pewności dlaczego – może było za mało podkreślone, może za mało odbijało się w emocjach. Odniosłam wrażenie, że nie ma ono dla tekstu wielkiego znaczenia, a przecież motywacje bohaterów powinny być raczej kluczowe. Moim zdaniem fajniej rozegranym bohaterem był towarzysz Wichurki, którego przeszłość w straży wykorzystałeś bardzo zgrabnie.

No niemniej, rozumiem, że taki był Twój pomysł na główną bohaterkę, a historia ta i tak moim zdaniem stoi w większej mierze światem niż postaciami. Sam koncept wichur pyłu, który zakrzywiał czasoprzestrzeń i czynił podróże niebezpiecznymi już od początku wydał mi się interesujący, a wszystkie szczegóły – miasto, drzewa dookoła, ludzie sterujący pogodą czy meteorolodzy – dodali temu znakomitego kolorytu. Moc Wichurki wydała się przez to interesująca, a choć potężna, było od razu widać, że ma swoje ograniczenia. I to zdecydowanie uczyniło tekst ciekawszym.

Chyba tyle. Dzięki za lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Krzkot!

Twoje opowiadanie zdecydowanie stoi relacjami postaci, a te, przyznać muszę, są moim słabym punktem w tekstach, który łatwo i skutecznie mnie wciąga. Dynamika Aberusa i Mal bardzo przypadła mi do gustu – obie postaci są żywe, obie nie bez wad, a przy tym całkiem nieprzeciętne.

Doprawiasz to z kolei garścią znakomitych zdań, jak chociażby

Malvindis ofiarowała mu wolność i poczucie celu, a on w zamian za to gotów był skoczyć za dziewczyną w ogień. Ona zaś zamierzała skorzystać z oferty i zaprowadzić go w sam środek pożogi.

Całkiem poważnie, dawno nie spotkałam się ze stwierdzeniem, które tak dobrze przedstawiłoby czytelnikowi dynamikę postaci i ich relacji. Potem trafia się jeszcze kilka perełek, o których szkoda nie wspomnieć, jak

– Nie bój się, nie dam nikomu poznać, że jesteś idiotą.

– Jak wtedy uwierzą, że jestem szlachcicem?

czy

 

– Dopóki śmierć nas nie rozłączyła – odparła z przekonaniem. – Czyli w tym konkretnym przypadku, jakieś trzy godziny. A teraz ruszaj!

albo

Prawdę mówiąc, nie było ich znowu tak wiele, jeśli nie liczyć mojej matki i świętej pamięci babki. Mogę jednak z czystym sumieniem zapewnić, że moja babka w ostatnich latach życia nie mogła się równać z urodą Waszej Wysokości.

No, było ich trochę więcej, ale nie chcę, żeby zajęły więcej niż sam mój komentarz. :D Takie zgrabne stwierdzenia naprawdę dobrze robią tekstowi i dodają mu niemało kolorytu.

W opowiadaniu zdarzyło się też jednak trochę niezgrabności – nielogicznym był choćby sposób wejścia Aberusa do zamku, bo wydawało się, że zapomniałeś trochę o wozie, którym przyjechał, a który na pewno zwróciłby czyjąś uwagę. Nie są to jednak zgrzyty na tyle duże, aby miały się bardzo rzucać się w oczy.

Osobiście największy problem widzę w strukturze magii w tym tekście – tak jak samą fabułę opartą o wojnę i Mal przeskakującą pomiędzy głowami ludzi uważam za świetny koncept, tak jednak moc jako taka wydaje się nieco zbyt nieograniczona. Widać to podczas końcowej bitwy, gdzie nagle bohaterowie zaczynają rzucać czarami, o których absolutnie czytelnik nie ma prawa ich podejrzewać i które robią przez to wrażenie rozwiązania „deus ex machina”. Każda magia powinna mieć jakieś ograniczenia, jakieś zasady – to pomaga w uwiarygodnieniu świata, który tworzysz, a za tym również w uwiarygodnieniu opisywanych wydarzeń.

Niemniej, nawet pomimo tego zgrzytu, czytało się naprawdę dobrze. Dziękuję więc za dobrą lekturę i dzięki za udział w konkursie! Jeden z lepszych konkursowych tekstów, w moich oczach zdecydowanie bardzo blisko podium. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Bard!

Przyznam, że na początek zraziłeś mnie nieco wstępem najeżonym nazwami własnymi – jestem zdania, że to akurat element tolkienowskiej prozy, na którym wzorować się absolutnie nie należy – ale potem było już lepiej.

Kiedy przechodzisz do opisywania akcji, tekst nabiera fajnego, gawędziarskiego tonu. Wiem, że wielu ludziom head hopping przeszkadza, więc generalnie radziłabym go unikać, ale tutaj w moim odczuciu zadziałał. Mam wrażenie, że dobrze zrobił dynamice tekstu, choć nie podejrzewam, aby miała to być popularna opinia.

Na pewno jednak nie pomagał w połapaniu się w imionach, nacjach, sojuszach i nazwach własnych, co było nadal dla mnie największym problemem w tym tekście. Na przykład tutaj

Dopilnuj, by Panończycy po wszystkim trafili na łódź.

byłam bardzo skonfundowana liczbą mnogą „Panończyków”, zanim doszło do mnie, o kogo chodzi.

Nieścisłości, choć już niespowodowanych nazwami, zdarzyło się nieco więcej – weźmy Friga, który został przez Svena wrobiony w skrajnie niebezpieczne zlecenie, a potem nazywał go „przyjacielem” za to, że pośrednik chciał mu pomóc wyjść z niego żywy.

A „Takie tu mamy zwyczaje” pada dwukrotnie, choć w dwóch różnych sytuacjach – raz, kiedy mówią, że pół kasy płaci się przed robotą, a pół po robocie oraz drugi raz, kiedy jedna transza płacona jest w połowie roboty, a druga po całej.

Problem miałam też ze stwierdzeniem „Tam drzewo go nie utrzyma”, bo wydało mi się dziwne, że pień nie poradzi sobie z wężem, ale z dwojgiem ludzi już tak. Nie są to, oczywiście, gigantyczne nieścisłości, ale nieco wytrącają z atmosfery i utrudniają wczucie się w fabułę.

A jak już przy tym jesteśmy, to samą fabułę masz zbudowaną całkiem dobrze – sporo tu intryg, które przeplatają się ze sobą, żaden z bohaterów nie gra czysto i każdy ma swoją motywację do takiego postepowania.

Mimo to pojawiło się kilka zgrzytów również w postępowaniu postaci, nie załapałam chociażby, dlaczego Tauri pomagała Friggowi, a sam Frigg wydał mi się momentami taki nie za sprytny. W jednej scenie na przykład obmacywał stopień schodów w poszukiwaniu pułapki, a mimo to prawie spadł, kiedy okazało się, że słusznie jej szukał. To jeszcze byłoby do przełknięcia, gdyby kilka zdań później nie zrobił tego samego

Frig stracił równowagę, zdołał wyciągnąć ręce i w ostatniej chwili oprzeć je o drzwi.

Pomyślałam sobie wtedy „no kurde, kretyn”.

Wydaje mi się, że są to problemy, które dałoby się wyeliminować przy jakimś dodatkowym czytaniu po przerwie od napisania i odnoszę wrażenie, że go tutaj trochę zabrakło.

W każdym razie, tekst czytało się przyzwoicie i doceniam poplątane nitki intrygi, ładnie zwieńczone ostatnią sceną, w której Frigg przejmuje interes Svena. Dzięki za lekturę i za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Cezary!

Mam z Twoim tekstem zasadniczy problem, który opiera się o to, że mam nadzieję, że jest on mocno ironiczny, ale nie mam takiej pewności. Rozchodzi się przede wszystkim o bohatera, którego chętnie nazwałabym po prostu creepem oraz bucem. Wrażenie to wzięło mi się z tekstów takich jak nazwanie oka „wyjątkowo pruderyjnym”, ponieważ nie pozwalało podglądać dziewczyny w łazience czy zdań

Niemniej jednak fakt, że w każdą środę oraz piątek dziewczyna wychodziła w towarzystwie mężczyzny, prawie za każdym razem innego, wydawał się Jakubowi jakiś taki… niestosowny

czy

Jakub doszedł do wniosku, że dziewczyna po prostu lubi zwodzić napalonych samców.

W obliczu tego, że gość ni mniej, ni więcej podglądał laskę bez jej wiedzy w jej własnym domu podczas prywatnego życia, używanie przez niego słowa „niestosowny” jawi mi się raczej średnio.

I jasne, można tworzyć bohaterów, którzy nie są krystaliczni, ale wtedy dobrze jest dać w tekście jakiś sygnał, że ich zachowanie, cóż, nie jest akceptowalne. Wiem, że to trudne napisać taką postać i równocześnie nie gloryfikować jej zachowań – tym bardziej przy narracji pierwszoosobowej – ale trudne nie znaczy niemożliwe i tu zdecydowanie mi zabrakło tego elementu.

Natomiast jeśli to nie jest ironia, to nawet nie chcę myśleć o wydźwięku tego tekstu.

Kolejną kwestią jest świat, którego realiów – przyznaję – nie rozumiem. Na początku bohaterowie mówią o kradzieży księżyca i z początku wzięłam to za żarty, ale im dłużej temat się przewijał, tym bardziej nie miałam pewności, czy nie jest to faktyczny element świata przedstawionego. Tym bardziej, że nie był to jedyny absurd, bo pada również

Natomiast operacje plastyczne okazały się zdecydowanie nie na jego portfel.

co mnie osobiście trochę zabiło ćwieka, bo po pierwsze, operacje plastyczne nie są, kurczę, tanie, a po drugie co jest nie tak z tym światem, że to w ogóle było opcją?

Abstrakcja przewija się tu raz po raz, ale nie mogę zupełnie złapać jej granicy, nie mogę jej zrozumieć, a jestem zdania, że nawet abstrakcja jakiś wewnętrzny sens mieć powinna. Odniosłam jednak wrażenie, że kolejne elementy wrzucane są do świata bez poświęcania chwili na przemyślenie, jak to na świat wpłynie, bo akurat były potrzebne.

Zrozumienia wcale nie dodaje też ostatnia scena, w której pada

Mamy remis, panie Twardowski, ha!

i nadal nie wiem, o co był ten zakład. O to, czy główny bohater zabije dziewczynę? No coś mi tu mocno nie zagrało.

Fabularnie tekst mógłby się bronić, choć sam główny koncept nie grzeszy oryginalnością – nieczytana umowa zawsze odbija się czkawką, wiadomo – ale został przesłonięty bohaterem, któremu ciężko kibicować (delikatnie mówiąc) oraz światem, którego zupełnie nie złapałam. I szczerze cieszyłam się, jak Maria nakrzyczała w końcu na chłopaka za całą tę akcję. To chyba z najważniejszych rzeczy tyle.

Dzięki za udział w konkursie. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć Sonato!

Miałam z Twoim tekstem ogromny problem, bo to jest naprawdę dobre opowiadanie – dopracowane, umiejscowione w ciekawym świecie, ze sprawnie nabudowaną fabułą – ale nie mogłam powstrzymać myśli, że mnie znudziło.

Najbardziej do gustu przypadł mi świat. Czarne kwiaty zabijające i naturę, i ludzi tworzyły nastrój przygnębiającego umierania, choć bohaterka sprzedawała przecież szczęście, które powinno się dobrze kojarzyć. Ta atmosfera była nabudowywana sukcesywnie i skutecznie, a plot twist z umierająca od diaskii siostrą głównej bohaterki dołożył swoją cegiełkę do poczucia beznadziei na samej końcówce.

Nie zagrało mi jednak uzasadnianie zagłady pośpiechem ludzi, ich brakiem zainteresowania rzeczywistością, bo wydało mi się bardzo banalne i ograne. Nie było w tej kwestii niczego nowego i samo wyjaśnienie zagadki diaski nie wydało mi się przez to interesujące.

Faliana, bohaterka, na początku wydała mi się znacznie bardziej interesująca – jej uzasadnianie kradzieży od początku uczyniło ją postacią raczej szarą, a takie w literaturze lubię. Mam jedynie wrażenie, że potem moja ciekawość opadała, cechy się rozmywały i w końcu złapałam się na tym, że najbardziej interesuje mnie, co ją tak straumatyzowało, co takiego obiecała rodzicom, dlaczego tak walczy. I nie zrozum mnie źle – uważam, że to jak najbardziej dobra rzecz, że takie rzeczy wzbudzały ciekawość, zwracam jedynie uwagę, że na przestrzeni tekstu wydajesz się rezygnować z części cech Faliany.

Niezwykle spodobała mi się scena podróży przez myśl, pewność bohaterki, że sobie poradzi (a i wątek pochodzenia z potężnego rodu dodawał temu kolorytu). Umiesz pisać niesamowite opisy i widać to zarówno w pierwszym zdaniu – przedstawieniu szczęścia jako czegoś materialnego, co swoją drogą też było świetnym zabiegiem – i później, przy nowych miejscach, przy rozpaczy i samych podróżach. Świat stawał się dzięki temu kolorowy, co dobrze współgrało z fabułą.

I fabuła to dla mnie najtrudniejsza do skomentowania tutaj rzecz, bo tak – bardzo mi się podoba sam koncept kradzieży szczęścia, ale samo poszukiwanie najszczęśliwszego człowieka na świecie jawiło mi się raczej naiwnie. Znacznie lepiej za to zagrało rozwiązanie zagadki, uczynienie tej osoby chronioną zgrabnie myślą. Dziwię się jednak, że podczas gdy bohaterka była bombardowana w umyśle swojej siostry i niemal zginęła, ów najszczęśliwszy człowiek spokojnie żył w głowie osoby, która była przekonana, że ludzie sami ściągnęli na siebie zagładę. Mam wrażenie, że to rozwiązanie nie było wystarczająco uzasadnione, przez co ostatecznie nie trafiło do mnie tak, jak pewnie powinno.

Dziwi mnie też stosunkowo szybka akceptacja swojego losu przez główne bohaterki – przecież skoro Bilevia nie może wyjść ze sklepu to bez siostry, która nie może jej pomóc, przynieść jedzenia, zarobić pieniędzy, nie zostało jej wiele życia. Wątek ten w ogóle się w końcówce nie pojawił i nie wiem, czy to ja coś źle zrozumiałam, czy po prostu widzę tu jakąś dziurę.

W pozostałej części – podobał mi się bardzo motyw jeziora, które udziela odpowiedzi na pytania i sposób, w jaki to robi. Unieszczęśliwienie się w imię znalezienia szczęścia – no cudne. Same poszukiwania jednak moim zdaniem zajmowały nieco za dużą przestrzeń, przez co ciężko było mi się zaangażować w opowieść.

Podsumowując – to naprawdę solidny warsztatowo tekst, widać tu doświadczone pióro, widać zdolność do budowania złożonych i solidnych fabuł, ale moim zdaniem brakuje mu czegoś angażującego, bardziej wyrazistego, czegoś, co mogłoby do niego bardziej przywiązać. Czy to bardziej wyrazistego bohatera, czy nieco szybszego tempa – nie mam pewności. Chyba tyle mogę powiedzieć. Dzięki za lekturę i za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Barb!

Ja zacznę od tego, że za cięcie końcówki pod limit to Ci się należy kapeć przez łeb, bo widać to cięcie niemożebnie. Na szczęście, tekst był na tyle dobry, że ta końcówka jest tylko zgrzytem, który nie psuje wrażenia z całości.

Niemniej, tak jak nie przeszkadza mi urwanie akcji na etapie ucieczki z dziwnej świątyni, tak ostatnia scena jest już mniej zrozumiała. Gravel to słusznie określiła bardzo „serialowym” rozwiązaniem – jakby w kolejnym odcinku miało się wyjaśnić, gdzie bohaterowie są i dlaczego usypiają służących, którym wcześniej narrator opowiadał historię. W opowiadaniu jednak to nie zagrało, bo brak tu zbyt wielu elementów, żeby czytelnik się mógł w tym fragmencie połapać. Ale mam wrażenie, że to rozumiesz, więc pozwolę sobie przejść do pozytywów, bo tych, jak wspomniałam, jest zdecydowanie więcej.

Przede wszystkim – bohater. Ahmes wyszedł Ci znakomicie – ma charyzmę i ma swoje cechy charakterystyczne, dzięki czemu przyciąga uwagę. Przypadło mi do gustu i to, że nie umie walczyć (a to rzadkie w tekstach tego typu), i to, że mimo to ma zestaw swoich unikalnych umiejętności. Nie jest dobrym człowiekiem, a mimo to kibicowałam mu podczas ucieczek i samego napadu.

Znakomicie wyszła Ci również Henutta, ale nieco gorzej Wazad, o którym chętnie dowiedziałabym się więcej, choć to zapewne kwestia limitu. Przy tym jednak samo uczynienie go twórcą okruchów i foreshadowing tego, kim jest zagrały bardzo dobrze. Spodziewałam się jego pomocy w chwili kryzysu, a równocześnie nie byłam jej pewna – o to chyba chodzi z budowaniem napięcia.

Fabularnie tekst również dzięki takim zabiegom stoi bardzo dobrze. Pomysł na skok jest, bohater ma motywację ciekawszą niż sam zarobek, zaczynasz akcją, kończysz akcją i dodajesz jeszcze trochę akcji w środku, dzięki czemu opowiadanie trzyma tempo i osobiście nie miałam chwili, aby zacząć się nudzić, a mam się za niecierpliwego człowieka i niecierpliwego czytelnika.

Świat, w którym umieszczasz opowieść jest żywy, dopracowany i dobrze współgra z historią, urozmaicając ją. Nawet postaci poboczne miewają jakąś przeszłość, co było widać chociażby przy zbirze, który zaatakował Ahmesa i doprowadził do dotknięcia bransolety. Takie szczegóły mają znaczenie i dobrze wpływają na wrażenia czytelnika.

Podsumowując, to jest naprawdę piekielnie dobry tekst z zasłużonym trzecim miejscem. :D Ale za takie cięcia i tak należy Ci się kapeć. Dzięki za lekturę i udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Golodhu!

Może przez tytuł, może przez klimat generalnie od początku miałam wrażenie, że czytam bardzo zaawansowany żart i przez to nie do końca wiem, w jaki sposób go oceniać, ale spróbujmy na poważnie.

Lubię abstrakcję, ale jej ilość z samego początku nieco mnie przytłoczyła. Mam wrażenie, że tak oderwane od rzeczywistości opowieści lepiej sprawdzają się w krótszych formach z dwóch powodów. Po pierwsze, ciężko połapać się w realiach świata, a przez to ciężko mieć jakąś wizję odnośnie tego, co będzie dalej, a moim zdaniem czytelnikowi taka wizja jest potrzebna. Musi mieć możliwość zgadywania, spekulowania, aby potem dać się zaskoczyć. Po drugie właśnie, kiedy wszystko przez tak długi czas jest niesamowite, w końcu powszechnieje i naprawdę ciężko wywołać zdziwienie.

Wykorzystanie prawdziwych postaci jako bohaterów znakomicie sprawdziło się jako aspekt komediowy, nieco gorzej jednak niestety w kwestii budowy postaci, bo odniosłam wrażenie, że niezbyt je rozumiem i niezbyt potrafię się do nich przywiązać. Moim personalnym faworytem był Zabłocki i cały gag z jego brakiem umiejętności do prowadzenia interesów stanowił znakomity element komediowy. Bardzo przypadła mi też do gustu wizja Kopernika, choć ten osobiście pojawia się tylko raz.

A jak już przy tym jesteśmy – przerobienie cennego jaja jednorożca na jajecznicę i sposób, w jaki Chopin dowiedział się, że tak skończy się opowieść też uważam za znakomity motyw, który mnie osobiście bardzo ubawił.

Fabuła znowu ocieka abstrakcją, a skok zgrał się z nią całkiem nieźle. Gdzieś w okolicy rozdzielenia bohaterów zaczęłam podejrzewać, że Zabłocki ukradnie jajo, więc też jestem zdania, że foreshadowing się udał.

Mimo to, nie miałam poczucia, że bardzo kibicuje bohaterom, że bardzo rusza mnie ich pojmanie. Czegoś na tym etapie wywoływania emocji u czytelnika zabrakło w imię elementów oderwanych od poręczy rzeczywistości.

Cóż, podsumowując – jest to tekst zgrabny językowo, zabawny, z masą fajnych nawiązań, które tylko dodawały elementu komediowego, ale przy tym moim zdaniem zaszalałeś z abstrakcją i zabrakło dla niej jakiejś przeciwwagi. Dzięki za lekturę i za udział w konkursie!

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej Krokusie!

Bardzo dobry tekst, a i napad – choć chaotyczny – ostatecznie udany. Była i faza delikatnego planowania, i przygotowania, i samej akcji (a nawet dwie). Napomknięta jedynie rebelia i cesarz dodały całości dodatkowego kolorytu, a bohaterom motywacji i charakteru.

To, co mi się w kwestii postaci nieco nie spięło to relacja Liji i Agrafa. Źródła problemu doszukiwałabym się w bardzo ostrym wstępie, w którym kobieta kipi nienawiścią i żałuje małżeństwa. Potem widać, że ich relacja nie jest tak prosta, że ich problemy wynikają z różnicy charakterów i nadal to raczej dobry związek, ale ten początek nastawił mnie na coś nieco innego i potem przez połowę opowiadania odczuwałam dysonans, nie mogłam poskładać tego do kupy i zrozumieć. Poza tym jednak, czuć że ich relacja jest prawdziwa i że się o siebie martwią, choć mocna polaryzacja cech momentami działała mi na nerwy (ale to pewnie też dlatego, że u mnie poziom choleryzmu też całkiem wysoki).

Z bohaterów, szczerze mówiąc, najbardziej polubiłam i rozumiałam Siwego i jestem zdania, że jego wątek dodał całemu tekstowi głębi, bo stracił coś, co miał za dorobek życia, a w końcu został zabity. Jego reakcje w trakcie fabuły też były zrozumiałe i zrobiły na mnie wrażenie autentycznych.

Jak już o wątkach mowa – mnie sam napad spodobał się bardziej niż problem małżeński bohaterów i zdecydowanie bardziej mnie zainteresował. Podoba mi się, jak szybko zarysowujesz realia świata i szczególne moce pary, jak realizują zwiad w karczmie, a moją ulubioną sceną jest przejęcie wozu w lesie, które pokazało Liję i Agrafa jako ludzi raczej przyzwoitych, pomimo tego, że są przestępcami i dobrze podziałało na sympatię, jaką ich darzyłam.

Z rzeczy zdecydowanie wartych wspomnienia, przypadła mi również do gustu, nazwijmy to, „konstrukcja problemów”. Częstym nawykiem, żeby dopiec bohaterom jest spuszczanie na nich wszelakich zdarzeń losowych czy pospolitego pecha. Ty jednak dobrze przeplatałeś problemy wynikające z okoliczności (np. małe guziki koszuli czy kręcący się w okolicy strażnik) z tymi spowodowanymi przez samych bohaterów (np. rozbicie buteleczki chloroformu, nieoznakowanie beczki itp.). To nadało tekstowi dynamiki i nakręciło wydarzenia, a równocześnie nie sprowadziło poczucia, że cały świat sprzysiągł się przeciwko parze.

No, reasumując, bardzo dobry tekst to był. Językowo to w ogóle nie mam nic do zarzucenia, poza jakimiś jednym czy dwoma potknięciami. Dzięki za fajną lekturę i za udział w konkursie! I gratuluję wysokiego miejsca. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Bardzo fajny tekst, napisany luźno, a jednak mający w sobie sporo horroru. Odniosłam jednak silne wrażenie, że główny bohater reaguje na wszystko, co się dzieje zdecydowanie zbyt spokojnie i bez problemu godzi się z rzeczami, które powinny mu się wydawać zupełnym absurdem. Podoba mi się za to, że próbuje wszystko skrzętnie notować – i kierunki, i kolejność wagonów czy pozostałe szczegóły. Bardzo to było “policyjne”, nazwijmy to, i przysłużyło się klimatowi. :D

Zgrzytnęła mi nieco końcówka, bo robi wrażenie urwanej. Nie przez to, że bohater się nie wydostaje, szczęśliwe zakończenia, szczególnie w horrorach, nie są niezbędne (ani nawet pożądane;), ale raczej przez to, że zbudowane napięcie uchodzi bez wybuchu, bez punktu kulminacyjnego, który zwiastowałby, dlaczego opowieść urywa się akurat teraz.

Niemniej, opowiadanie czytało się bardzo płynnie, do warsztatu nie mam zarzutów. Piszesz językiem, co już mogłam Ci kiedyś mówić, który sprzyja dobrej dynamice. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cieszę się, że mogłam pomóc. :D Przyjemność z lektury po mojej stronie.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć!

Bardzo dobre opko, z gęstym klimatem, który zdaje mi się już Twoim “znakiem firmowym” z całą swoją niespiesznością, ciężarem i dozą poetyckości. Bo jest coś poetyckiego w gapieniu się w dziurę i w zamienianiu w kurz. Podoba mi się, że właściwie nie widzimy tutaj sceny poza pociągiem (czy poza peronem). Gęsto i niepokojąco, warsztatowo bez zarzutów. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratki, drodzy. Nie było łatwo. XD Komentarze będą, ale jak mnie ktoś spyta kiedy, to nie dostanie odpowiedzi, za to komentarz będzie miesiąc później. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej!

Przyznam, że kupiła mnie konstrukcja tego tekstu, co się rzadko zdarza. Przeplatanie teraźniejszości z przeszłością wyszło Ci niesamowicie zgrabnie, a stworzony przez to klimat jest nie do podrobienia. Niby całość dzieje się w podróży, a jednak ze wszystkiego aż bije stagnacja. To pewnie wina – albo zasługa, bo dla tekstu to dobrze – bohatera, który nie może przestać żyć tym, co było, co całkiem pasuje do wizji zegarmistrza uważającego czas za swojego najlepszego przyjaciela. Nie jest to typowy horror, ale pozostawia po sobie niepokój z gatunku egzystencjonalnych.

Jedyne, co bym tekstowi mogła zarzucić, to nabudowanie napięcia, które nie do końca znalazło swoje ujście, bo zostało zawieszone w pustce ostatniej stacji. A równocześnie to dość nietypowo pasuje do całości.

W każdym razie, ode mnie nominacja do piórka. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Jak tak sobie obserwuję od paru lat fluktuacje dyżurnych, to liczę na pik jesienią-zimą. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Cześć, drodzy, wybaczcie zaniedbanie z naszej strony, wakacje się rozlały i ciągłe wyjazdy bez komputera nie pomagają. Wiecie, prywatne życie, te sprawy. :D

Umówmy się, że za grafik odpowiadam ja i jakbym nie reagowała na posty tutaj, to walcie na priv/ na discordzie/ fejsie, bo mam niestety okropny talent do zapominania rzeczy, szczególnie w chaosie, a tak to przynajmniej koperta się świeci. To samo, jeśli chodzi o konkursy – staram się wykluczać wszystkie, ale techniczna strona sprawy wygląda tak, że mogę to zrobić dopiero po tym jak wpadnie pierwszy tekst. 

 

Dziękuję Wam za podsumowanie aktualnego stanu rzeczy i za pilnowanie tego. Postarałam się wprowadzić zmiany, możecie się upewnić, czy udało mi się nic nie pomylić. Dyżurnych chwilowo mamy mało, mam nadzieję, że gdzieś tam to się zmieni.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Yey :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratki, drodzy moi :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Gratki <3 Ja przybiegnę z komentarzem wkrótce, ale już tu piszę, że tekst znakomity i polecam bardzo wszystkim.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Drodzy moi, musicie wiedzieć, że ja jestem złośliwym człowiekiem. Im bardziej się mnie pogania, tym bardziej mam ochotę się nie spieszyć. :p

 

A tak serio – naprawdę, pamiętamy, że konkurs istnieje, nie trzeba nam przypominać, że powinien mieć wyniki. :V Zaufajcie nam, czytamy, kończymy. To był duży konkurs, na długie teksty, a życie poza portalem jednak istnieje.

 

Jak Wam idzie z tym wynikiem dzielenia przez zero? Obliczony?

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Przygotowania trwają. Nawet prawie otworzyłam już plik Worda. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A chyba dobrze było :p Teraz tylko umówić się na RPGi… XD

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

No to widzimy się o 18. :D

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Robię nam rezerwację na 18.00 w Formie Płynnej w sobotę 29.06. :D Jeszcze potwierdzę na 100%, jak mi knajpa ostatecznie potwierdzi. To nad rzeką, na powietrzu, więc polecam wziąć coś na komary. Do siedzenia będą leżaczki. Mają tam drinki, piwo, wódka, soczki i jakieś żarcie, więc myślę, że wszyscy znajdą coś dla siebie.

Koszt rezerwacji to 5 złotych od osoby, myślę, że każdy przeżyje ten straszny wydatek. :p

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

A było fajno. :P A teraz szykuje się okazja do powtórki, bo 29 czerwca następne piwo – spoza miasta Kam i Wiktor Orłowski zapowiedziały, że wpadną. :D Wstępny plan mówi o Formie Płynnej jakoś wieczorem w sobotę. Zrobię rezerwację, jak tylko oszacuję liczbę ludzi, więc… kto chętny?

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Nowa Fantastyka