- Opowiadanie: Outta Sewer - Wejście smoczka

Wejście smoczka

Moje hasło: Sztuczne szczęki dla niemowląt 

 

czyli 

 

Gybisy dlo richtig małych bajtli a.k.a. Zabijaka z przewijaka a.k.a. Ząbkujący koszmar

 

Bardzo dziękuję cezaremu_cezaremu za szybką odezwę, betę i wygładzenie w kilku miejscach niniejszego opowiadania. Howgh!

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Wejście smoczka

Mietek skończył karmić Brajanka mieszanką wzmacniaczy agresji oraz zmielonego tłucznia, odłożył syna do gondoli wózka i kliknął włącznikiem karuzelki.

Potem rozsiadł się wygodnie w vipowskim fotelu, w który wyposażona była przysługująca mu loża. Miał stąd dobry widok na wyłożony papierem ściernym prostokąt kojca bitewnego, z dala od harmidru czynionego przez rozentuzjazmowanych kibiców, oczekujących na main event – walkę Denisa Rozpierdalacza z pretendującym do tytułu mistrza Żyrafem Pełzatorem.

Mietek zaśmiał się pod nosem, przekonany, że Żyrafek nie ma najmniejszych szans, a cała dzisiejsza gala to jedna wielka hucpa, której wyłącznym celem jest nabicie portfeli rodziców Denisa. Wszyscy dobrze wiedzieli, że niepokonany od trzech lat Rozpierdalacz będzie musiał niedługo skończyć karierę. Inhibitory rozwoju nie mogły działać w nieskończoność, a jego rocznikowe niemal siedem lat i tak było rekordem, jeśli chodzi o wiek zawodnika. Ostatnio pojawiła się nawet plotka, jakoby ciemiączko mistrza było już całkowicie zarośnięte, a jego opiekunowie posunęli się do użycia jakichś sztuczek z kwasem octowym, wyciągiem z konta i wybielaczami, żeby je na powrót zmiękczyć. Ile w tym było prawdy nie wiedział nikt, jednak fakt był faktem – zarośnięte ciemiączko wykluczało zawodnika, a publicznie dostępne wyniki oficjalnych badań Denisa plasowały stopień zarośnięcia tuż przy granicy dyskwalifikacji, jednak jeszcze jej nie przekraczały.

Leżący w wózku Brajanek zakwilił, by po chwili zanieść się płaczem.

– Tak, syneczku. To jemu będziesz musiał obić pulchniutkie policzki – powiedział Mietek z czułością, zaglądając do wózka.

Zawieszone na sznurkach na karuzelce zdjęcia Denisa wirowały nad głową Brajana. Mechanizm urządzenia co jakiś czas obniżał jedną z odbitek, by ta otarła się o niemowlaka, a wówczas zamontowane w dnie wózka elektrody raziły go prądem.

Jego mały Brajan miał stoczyć za dwa tygodnie walkę z mistrzem, nie można było marnować czasu, treningi musiały się odbywać bez względu na okoliczności.

– Widzisz, Brajanku? To przez tego gówniaka cierpisz. Złap zdjęcie i je zerwij! Zemścij się na nim! Zabij go! – Mietek zagrzewał syna, ufny w działanie wzmacniaczy agresji, polityki pieniężnej NBP i warunkowanie behawioralne.

Nagle światła w całej arenie przygasły.

W kojcu bitewnym pojawiły się cztery ciężarne hostessy w strojach opatrzonych nazwami producentów kaszek, odżywek, sterydów, mleczek, maszyn rolniczych oraz innych produktów dla niemowląt. Kobiety podciągnęły do dwóch przeciwległych narożników rękawy z gumy i tworzywa, które z anatomiczną szczegółowością imitowały kobiece narządy płciowe w stadium tak zwanej rozklapiochy, po czym opuściły kojec.

W akompaniamencie “Bejbi-szark-tuturu-tutu”, oficjalnej piosenki Niemowlęcej Ligi Bitewnej, z rozwartych szeroko kauczukowych szyjek macicy do kojca wpadli zaślinieni adwersarze.

Denis na pleckach nasmarowane miał henną logo firmy Grüber, producenta posiłków dziecięcych wzbogacanych kreatyną, a na jego niebieskiej pieluszce thrashmetalowym gotykiem reklamował się wielki koncern farmaceutyczny z Burkina Faso. Z kolei Żyraf miał na sobie czerwoną pieluchę, lecz zarówno ona, jak i jego różowiutkie ciałko pozbawione były jakichkolwiek logotypów czy haseł.

– Cyrk – prychnął Mietek. – Widzisz, Brajanku? Nikt nawet nie chce się reklamować na tym gówniarzu. Wszyscy wiedzą, że nie ma szans. A do nas już dzwonili z Pump-ersa, z WhamBam-bino, nawet z Little Strikes!

Brajan rozdarł się głośniej, po raz kolejny rażony prądem.

– Będziesz mistrzem, syneczku, mówię ci! Pokonasz Rozpierdalacza i zarobisz dla nas mnóstwo szmalu. Dasz mnie i mamusi powody do dumy, prawda? Prawda, Brajanku?

A tymczasem, w trzydziestej trzeciej sekundzie pierwszej rundy, było już po walce. Nieprzytomnego Żyrafa z kojca wynieśli jego rodzice, chwilę po tym jak ojciec Denisa z dubeltówki strzelił do syna strzałką, wprowadzając do jego organizmu substancję niwelującą działanie wzmacniaczy agresji. Wszystko zgodnie z przepisami bezpieczeństwa, minimalizującymi ryzyko mierzenia się z niemowlakiem w szale bitewnym.

Kiedy sędzina w stroju zdzirowatej położnej ogłaszała werdykt, Brajankowi wreszcie udało się złapać jedno ze zdjęć, zerwać je ze sznurka i wepchnąć w bezzębne usta. Mietek z zadowoleniem skinął głową, podkręcił moc generatora impulsów elektrycznych i pchając przed sobą wózek, raźnym krokiem opuścił lożę.

 

***

 

Mietek wraz z małżonką całe dnie spędzali na swingowaniu, trenowaniu Brajanka oraz szprycowaniu go sterydami. Zaś wieczorami, kiedy ich mały synuś spał, śniąc koszmary przekazywane podprogowo za pomocą hypnostymulatora, oglądali walki jego przeciwnika. Szukali słabych stron, których jak na złość Denis najwyraźniej nie miał.

W głowie Mietka coraz częściej pojawiały się wątpliwości co do wygranej syna, więc gdy do walki pozostał zaledwie tydzień, złapał przez dorknet kontakt z wegańskim hakerem, specjalizującym się w odnajdywaniu poufnych informacji.

Osiemset plus i dwa dni później na e-mail Mietka przyszła wiadomość z dotyczącymi Denisa plikami w załączniku.

– Jadźka! – krzyknął Mietek sprzed ekranu, kiedy zapoznał się z treścią dokumentów. – Chodź tu szybko!

– Nie drzyj ryja, bo Brajana obudzisz – syknęła Jadwiga, stając w drzwiach gabinetu męża. – A szkoda by było, bo popłakuje jak nigdy, chyba śni coś wyjątkowo okropnego.

– Dobra, już dobra. Ty lepiej popatrz co tu jest napisane.

Mietek wstał, robiąc miejsce żonie. Ta przez kilka długich minut czytała, po czym ze złością w oczach spojrzała na męża i wypaliła:

– Oszuści i skurwysyny!

– Ano – zgodził się Mietek.

– Więc ten gówniarz jest adoptowany?! Porwali go z kanadyjskiej komuny garou?!

– No. I po skończeniu siedmiu lat, podczas najbliższej pełni księżyca nastąpi u niego pierwsza przemiana. A tak się “przypadkowo” składa, że ten wiek osiągnie w dzień walki z naszym Brajankiem i wtedy też wypada pełnia. To dlatego jego opiekunowie narzucili ten absurdalny termin, na który przystała federacja – chcą mieć pewność, że ostatni pojedynek Denisa będzie zwycięski. Pomyśl, Jadźka, jego transformacja sprawi, że pisać o nim będą na całym świecie! Zarobią kupę szmalu na walce, a jeszcze więcej na wywołanym skandalu i zainteresowaniu mediów.

– Przecież ta bestia rozszarpie naszą maszynkę do robienia kasy! – Jadwiga załamała utipsione ręce, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Niekoniecznie, Jadźka. Szukaliśmy słabych stron Denisa, nie? Jego przemiana tylko pozornie działa na naszą niekorzyść, a tak naprawdę może być szansą – uspokoił małżonkę Mietek. – Mam już nawet ułożony plan.

– Jaki plan?

– Kurwa, sprytny, Jadźka. Zajebiście sprytny.

 

***

 

Studio protetyczne Gmina Burzenin znajdowało się na parterze starej kamienicy zlokalizowanej przy samym rynku. Jego właścicielowi, Frediemu Kamionce, rozgłos i status celebryty przyniosło przed laty zlecenie na protezę dla oswojonego winniczka prezydenta. Następnie, na fali popularności, lokalna kuria zamówiła u niego sztuczną szczękę dla glebogryzarki, będącej maskotką arcybiskupa. A potem już poszło z górki i teraz protezy zamawiały u niego największe tuzy krajowej polityki, przestępczości zorganizowanej i przemysłu pornograficznego.

Mietek wiedział, że przekonanie Frediego do zrobienia protezy dla Brajanka jest w zasadzie niewykonalne, ponieważ ten światowej klasy fachowiec był również jednym z największych przeciwników walk niemowlaków i niejednokrotnie wypowiadał się w mediach krytycznie na temat opiekunów zawodników.

Tyle, że Mietek rzeczywiście miał plan.

Zaznajomiony haker nie znalazł niczego na protetyka, jednak zwrócił ojcu Brajana uwagę na fakt, że nikt nigdy nie widział Frediego po zmroku, a jego studio było zawsze jasno oświetlone. Nawet w pochmurne i bezwietrzne dni, kiedy miasto borykało się z przerwami w dostawach prądu, przybytek pana Kamionki był – za sprawą zlokalizowanych w piwnicy awaryjnych generatorów na wzbogacone chomiczniki roborowskiego – jedynym świetlistym punktem w otaczającej go, szarej rzeczywistości. To musiało coś znaczyć.

Z Brajankiem w wózku Mietek wkroczył do studia Frediego, obrał azymut prosto na podjadającego za kontuarem psi dentastix właściciela i bez ogródek przeszedł do rzeczy:

– Panie Kamionka, potrzebuję sztucznej szczęki. I to na CITO.

– Więc dobrze pan trafił – odparł Fredi, drapiąc się za uchem. – Jakiego rodzaju?

– Nooo, takiej samej, jakie się robi dla gwiazd porno. Tych, co to się specjalizują w fellatio. Takiej z chowanymi zębami.

– To dla pana? A może dla partnerki? – dopytał Kamionka, po czym sięgnął w okolice własnego siedzenia, szarpnął i z niesmakiem odrzucił w kąt owocostan łopianu.

– To dla syna. – Mietek z dumą wskazał Brajanka, który leżał w wózku pośród poliestrowych strzępków i radośnie masakrował podrzucane mu przez ojca pluszaczki. – Na walkę z Denisem Rozpierdalaczem, która się odbędzie za dwa dni.

– O, co to, to nie, drogi panie! Ja mam zasady, a walki niemowląt to niedobre jest!

– Tak właśnie myślałem, że pan odpowie – uśmiechnął się Mietek złośliwie i sięgnął do kieszeni po telefon, który dał o sobie znać fragmentem wyjściowej kołysanki synka: “Na Brajanka z narożnika kikimora mruga”.

Odblokował ekran skomplikowanym kodem, bo nie ufał funkcji rozpoznawania twarzy od czasu, kiedy udało mu się odblokować telefon Jadwigi za pomocą kartofla.

Wyświetlił wiadomość.

Swoją partnerkę Mietek poznał, kiedy ta pracowała w cyrku jako kobieta-guma do żucia. Oprócz tego, że potrafiła się przykleić do każdej ławki oraz spodniej strony blatu stołu, była również bardzo elastyczna. Dzięki tej zdolności zdołała przecisnąć się przez kratkę wentylacyjną, prowadzącą do piwnicy Frediego Kamionki, i odłączyć awaryjny generator, o czym właśnie poinformowała małżonka esemesem.

– Jest pan pewien, że nie zrobi tej protezy dla Brajana? – zapytał grobowym tonem Mietek.

– Tak, jestem pewien. A teraz proszę opuścić moje studio.

W dorknecie było zaskakująco mało informacji na temat odcinania prądu. Niby coś tam pisali o jakichś bezpiecznikach, ale to nie było na głowę Mietka, on był prosty chłop, jemu bardziej szło o jakiś sekator, którym można by przeciąć druty. Ale nie wiedział, czy nie porazi go wtedy prąd, a w dodatku nie miał sekatora. Kupować szkoda, bo to wydatek, a tak się złożyło, że od pępkowego Brajanka zostało Mietkowi w garażu, oprócz martwej prostytutki i równie martwego klauna, pół tony trotylu.

Mietek nacisnął ikonkę aplikacji na ekranie telefonu.

Światła najpierw przygasły, potem zamrugały. A kiedy z daleka nadszedł pogłos eksplodującej rozdzielni elektrycznej, w studiu zrobiło się zupełnie ciemno.

Ku swojemu bezgranicznemu zdumieniu Mietek spostrzegł, że Fredi Kamionka emanuje w ciemności błękitną poświatą.

– Ty jesteś… – wydusił z siebie Mietek.

Spanikowany Fredi schował się za kontuarem, by nie było go widać z rynku i zawołał:

– Tak, jestem! Zrobię, co pan chcesz! Tylko włącz pan światło! Proszę, błagam, niech pan nikomu nie mówi, zrobię co pan będziesz chciał!

To było nie do uwierzenia! Mietek słyszał o nich, ale nigdy nie przypuszczałby, że będzie mu dane spotkać nos w nos fluoroscencyjnego Żyda.

Według historyków, w trakcie drugiej wojny światowej niemal wszyscy przedstawiciele tej fascynującej gałęzi narodu wybranego zostali wyłapani i wymordowani, ponieważ słabo im szło ukrywanie się w ciemnościach przed szkopami. Na domiar złego współczesne bojówki tak zwanych neon-nazistów wierzyły, że złapanie sześciu fluorescencyjnych Żydów pozwoli na przywrócenie do życia pewnego dawno zmarłego akwarelistę – wystarczy z pojmanych ułożyć świecące nazwisko idola na południowym zboczu Matterhornu. Według krążących po sieci plotek, do realizacji planu brakowało im tylko jednego, więc gdyby tajemnica Kamionki wyszła na jaw…

Świeciłby w czarnej dupie, w której byłby się znalazł.

I o to właśnie Mietkowi chodziło!

– Spokojnie, nie ma się co denerwować – uspokoił Miecio protetyka, jednocześnie pisząc do Jadźki, żeby z powrotem podpięła przewody zasilania awaryjnego.

Kiedy tylko wróciła jasność i Fredi na powrót wychynął zza kontuaru, Mietek sięgnął do kieszeni, wydobył z niej kartkę. Rozłożył ją na blacie.

– Tak to ma wyglądać, z takich materiałów – wydał polecenie roztrzęsionemu protetykowi. – Zrób jak należy, a ja zapomnę co widziałem. Jasne?

Fredi Kamionka nie miał wyboru i tylko skwapliwie przytaknął.

 

***

 

Tłoczek do oporu i już po całym ciałku Brajanka hulało Negativum Max Sprint Forte – najsilniejszy ze wzmacniaczy agresji, pozyskiwany z osocza feministek w lutealnej fazie PMS.

Szybko, zanim substancja zaczęła działać, Mietek wepchnął syna do pojemnika umieszczonego na szczycie imitacji dróg rodnych, skąd zawodnicy zjeżdżali po stromiźnie wprost do kojca bitewnego. Ze swojego miejsca Mietek widział, jak po drugiej stronie zaplecza areny opiekun Denisa robi to samo ze swoim niemowlakiem.

– Jeszcze chwila, jeszcze moment – szepnął do syna Miecio i pod ponurymi spojrzeniami siedzących za jego plecami egzekutorów Komisji Kontroli Gier i Zakładów złapał dźwignię zwalniającą bęben maszyny. Odetchnął głęboko, wzrok wlepił w postać sędziego głównego, stojącego w puchowej kurtce, szalu i wełnianej czapeczce kilka metrów wyżej, pod dachem areny. Chorągiewka w wyciągniętej poziomo ręce arbitra mogła opaść w każdej chwili, choć na razie warunki pogodowe nie były najlepsze – w dolnej części zjazdu wiatr wiał pod pieluszkę.

I nagle jest! Machnięcie chorągiewką, wajcha w dół i już Brajanek pędzi na spotkanie przeciwnika.

Mietek jednym susem dopadł uchwytu tyrolki, prowadzącej do narożnika syna.

Niemowlaki właśnie wypadły do kojca, gwałtownie wyhamowując na papierze ściernym o gradacji sześćdziesiąt, i zaczęły pełzać wokół siebie, wściekle gaworząc.

– Świetnie! – zawołał uradowany Mietek.

Żeby jego chytry plan zadziałał, walka nie mogła się rozstrzygnąć w pierwszej rundzie, więc to ostrożne pełzanie nabuzowanych niemowlaków było mu bardzo na rękę.

Dopiero pod koniec rundy coś zaczęło się dziać, kiedy Brajan oberwał piąstką Denisa w buzię, jednak nie pozostał dłużny i oddał przeciwnikowi uderzeniem główką. Po tej akcji Denis odtoczył się ku narożnikowi, a Brajan ruszył za nim, jednak Rozpierdalacz ostudził jego zapał dobrze ulokowanym ciosem stópką w bródkę.

Wtem dźwięk waltorni ogłosił koniec pierwszej rundy, a do kojca, pomiędzy niemowlęta, wskoczyły dwie profesjonalne poskramiaczki. Te permanentnie zmęczone kobiety nie znały strachu. Uzbrojone jedynie w dzierżone w wyciągniętych rękach łyżeczki z brokułową papką, na zmianę powtarzając “Leci samolociiik!” i “A-ti-ti-ti-ti, zjedz obiadek!” w momencie zagoniły przerażone niemowlaki do narożnych przewijaków.

Pełna profeska – pomyślał Mietek, spryskując fungicydem miotającego się po całym przewijaku Brajana. Spojrzał na zegarek. Do północy zostały dwie minuty.

Na zewnątrz srebrny owal księżyca w pełni wisiał nisko nad areną, jakby czekał i wiedział, czego będzie przyczyną oraz świadkiem.

 

***

 

Druga runda zaczęła się inaczej niż pierwsza i po wypuszczeniu z przewijaków, niemowlaki od razu rzuciły się sobie do gardełek.

Publika piała z zachwytu, gdy Denis przeciągnął dziąsełkami od góry do dołu po buzi Brajana, by po chwili wyć z radości, gdy Brajan w odwecie wepchnął piąstkę wprost pomiędzy usteczka Rozpierdalacza, a ten upadł na plecki.

Tak zaciętego starcia nie było od lat. Komentatorzy już wróżyli dzisiejszemu pojedynkowi tytuł walki dekady.

Ale nie wiedzieli tego, co wiedział Mietek – że ten pojedynek, ze względu na to, co zaraz nastąpi, zostanie okrzyknięty walką wszech czasów, a biorący w nim udział zawodnicy i ich opiekunowie przejdą do legendy.

W kojcu Denis właśnie zastosował bardzo rzadką i trudną technikę “Gdzie jest bobas?”, która polegała na zasłonięciu sobie rączkami twarzy, co w założeniu miało zdezorientować adwersarza. I niestety wykonał ją poprawnie, bowiem Brajan stracił skupienie i z niezrozumieniem w oczkach rozglądał się wokół, szukając nagle znikniętego przeciwnika.

Serce Mietka zamarło – jeśli Denis poprawnie zakończy swoją sztuczkę techniką “Tu jest!”, będzie miał okazję dobrze wycelować i uderzyć Brajanka w ciemiączko. A to mogło zakończyć walkę.

I tak pewnie by się stało, gdyby w tym momencie nie wybiła północ.

Ktoś gdzieś właśnie gubił pantofelek, gdzie indziej inny ktoś popełniał błąd, karmiąc gremlina, a na arenie NLB Denis Rozpierdalacz przechodził pierwszą w życiu transformację w wilkołaka.

A raczej wilkołaczka. Albo wilkołaczę? Wilkołaczx?

W każdym razie, ciałko Denisa przestało być pulchne, a stało się żylaste, z węzłami mięśni, grającymi pod zarastającą brązową szczeciną skórą. Uszka niemowlaka uległy wydłużeniu, buzia również, z pyszczka wyrosły kiełki, a z paluszków pazurki.

Napędzany teraz naturalną dla jego gatunku agresją, Denis skoczył na przeciwnika i zatopił ząbki w jego ramionku. Krzyk Brajana wzniósł się ponad wrzawę skonsternowanej publiczności.

– Teraz, synuś! – rozdarł się Mietek, drżący palec trzymając nad przyciskiem nadajnika, połączonego z mechanizmem sztucznej szczęki, którą Brajan miał w buzi. Wykonana z zegarmistrzowską precyzją przez Frediego Kamionkę nakładka była niewielka i nie do odróżnienia od prawdziwych dziąseł niemowlaka. – Teraz!

Lament Brajana przeszedł we wściekłe kwilenie, kiedy z furią uderzył Denisa główką i złapał jego uszko pomiędzy dziąsełka.

Mietek nacisnął przycisk. Z nakładki wysunęło się dwadzieścia zakończonych zadziorami ostrych zębów i zagłębiło w miękkiej tkance włochatej małżowiny wilkołaczęcia.

Denis rozwarł pyszczek, zawył i odskoczył od Brajana, wyrywając z jego buzi wciąż zamkniętą na swoim uchu sztuczną szczękę. Miotał się po kojcu, lecz z każdą sekundą słabł coraz bardziej i bardziej.

Wreszcie organizatorzy otrząsnęli się z pierwszego szoku i wysłali do akcji poskramiaczki, niestety Rozpierdalacz był już wówczas martwy. Leżał na środku kojca, a jego ciałko powoli traciło wilcze cechy. Wypełniona ostrymi, wykonanymi z czystego srebra zębami sztuczna szczęka odpadła dopiero, gdy detransformacja Denisa dobiegła końca.

Kiedy trupa oraz rannego Brajanka ściągano z ringu, Mietek rozsiadł się wygodnie na foteliku trenera i odpalił przechowywane na tę okazję cygaro.

Wokół niego wszyscy biegali, krzyczeli, wydawali polecenia, próbując jakoś stłumić chaos, który zapanował w arenie, a on po prostu siedział i zaciągał się dymem. Był okiem tego cyklonu; wyspą spokoju w oceanie paniki.

Czekał aż przyjdą do niego. Zaczną zadawać pytania, oskarżać, grozić, obiecywać i prosić. Mietek był prosty chłop, ale nie głupi – miał przygotowaną linię obrony, wynajętego adwokata i pieniądze zabezpieczone na paru kontach w republikach ogórkowych. Teraz już tylko kilka rozpraw, uniewinnienie lub jakiś śmiesznie niski wyrok w zawieszeniu, a potem hulaj dusza, rzecznika praw dziecka nie ma!

A co z Brajanem?

Pewnie zostanie wykluczony z ligi. Nałożą na niego zakaz przyjmowania inhibitorów rozwoju, zacznie dorastać i stanie się zbędnym ciężarem, którego trzeba się będzie pozbyć. Jak? Sierociniec, śliski kocyk, seminarium, okno życia, sprzedaż producentom muzycznym ze Stanów Zjednoczonych – opcji było wiele, jeszcze z Jadźką nie wybrali, choć od samego początku spisywali gówniarza na straty.

Więc pieprzyć Brajanka, bo to nie o niego chodziło. Był tylko narzędziem, potrzebnym do zaspokojenia ambicji mamusi i tatusia.

– Pan Mieczysław Kretek, ojciec Brajana?

Mietek zaciągnął się dymem i odwrócił do stojącego za jego plecami przybysza.

– Tak… – odparł. Chciał jeszcze dorzucić “A kto pyta?”, lecz w tym momencie jego pierś przebiło siedem ostrzy dzierżonej przez intruza bojowej menory.

Gasnącym wzrokiem Mietek rozejrzał się za gaśnicą, jakby to mogło cokolwiek pomóc, a potem upadł na głupi ryj.

– Pozdrowienia od pana Kamionki – powiedział chasasyd, wyjął komórkę i wybrał numer.

 

*** 

 

W Gminie Burzenin Fredi Kamionka odłożył telefon na kontuar i podszedł do okna wystawowego. Księżyc świecił dzisiaj wyjątkowo jasno, rzucając srebrną poświatę na niewielki ryneczek, po którym hasały wesoło kuny i karakale.

– Wracaj tu do mnie, żaróweczko – zawołała Jadwiga z piwnicy. – Pokażę ci mój popisowy numer z żuciem i dmuchaniem balonika!

Kamionka uśmiechnął się pod nosem i pomyślał, że wydarzenia ostatnich dni, pomimo stresu, wyszły mu na dobre – koniec końców znalazł zaklinowaną w kanale wentylacyjnym świetną babkę z kasą i perspektywami, a jego sekret znów był bezpieczny. Nie chciał kazać Jadwidze czekać, ruszył więc pospiesznie do włazu, zaintrygowany obiecanym dmuchaniem balonika.

Już od dawna marzył o spłodzeniu potomka i założeniu konserwatywnej, fluorescencyjnej rodziny.

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

Z technicznych spraw mam wątpliwości (do przemyślenia):

– Tak właśnie myślałem, że pan odpowie – uśmiechnął się Mietek złośliwie i sięgnął do kieszeni po telefon, który dał właśnie o sobie znać fragmentem wyjściowej kołysanki synka: “Na Brajanka z narożnika kikimora mruga”. – powtórzenie?

„Żyd” czasem masz wielką, a czasem małą literą – czy celowo?

W kojcu Denis właśnie zastosował bardzo rzadką i trudną technikę – tu pytanie, czy tam ma być „kojec”, czy „koniec” (bo pasuje i to, i to, zatem wolę dopytać :) )?

Uszka niemowlaka uległy wydłużeniu, buzia również, z pyszczka wyrosły kiełki (przecinek?) a z paluszków pazurki.

 

Humor kipi na wszelkie możliwe sposoby. Wyobrażam sobie, jak świetnie musiałeś się bawić, pisząc ten tekst. :) Klasyk bizarro, nie mam co do tego żadnych wątpliwości! Brawa!

Osobne podziękowania za pomysłowe nawiązanie do hitu filmowego z 1973 r. :)

Podwójny klik, powodzenia. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Ave, Outta! ;]

 

Wracam pobetowo, więc nie będę się przesadnie rozpisywał…

 

Wątek walk naszprycowanych niemowlaków sam w sobie zasługuje na wyrazy uznania, ale poprowadziłeś go tak rewelacyjnie, że dosłownie pożera mnie zazdrość… :P No i ci świecący (nie powtórzę oryginalnego wyrazu, klawiatura mi się połamie :P) Żydzi… System zniszczony :)

 

Absurd w rewelacyjnym wydaniu, który w drugiej warstwie skrywa niezwykle trafną krytykę społeczną i przełamuje tabu(rety!). 

 

Językowo pierwsza klasa, widać, że betujący się postarał :P :P :P

 

Pozdrawiam, życzę powodzenia w konkursie i klikam podwójnie :)

 

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

O rany, ależ się spłakałem. Miałem nie czytać niczego bizarro (nosz nie znoszę!), ale najpierw DoubleCezary skusił mnie tytułem, a potem przypomniałem sobie, że Outta Sewer bardzo gustuje w tym gatunku i znów uległem. Rety, jakie to było dobre! Pomysł! (wcale nie z gatunku “kurwa, sprytny”) Szyderstwo z rzeczywistości! Nawiązania do trendów internetowych! 

Już sam początek z Denisem Rozpierdalaczem i Żyrafem mnie roz*ierdolił, a dalej było tylko lepiej.

Gratulacje!

Idę zgłosić do biblioteki.

 

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Marcin Maksymilian może jednak polubisz bizarro? ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

fanthomasie – w życiu! Więcej nie czytam! (do kolejnego razu XD)

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Outta Sewer po twoim występie w “Bizarretkach” spodziewałem się, że będzie grubo i nie zawiodłeś moich oczekiwań. Absurdalny humor, żarty słowne i cała ta masa dziwności, która składa się w logiczną opowieść. Neon-naziści, fluorescencyjni Żydzi, walki niemowląt. To było świetne!

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Cześć,

 

wracam tu po kilku miesiącach i trafiam na Twoje opowiadanie. Przypaadeek? ;)

 

Multum świetnych pomysłów. Nie spotkałem się jeszcze z tym gatunkiem literackim. 

Mam na razie za mało komentarzy, żeby dać klika.

 

Pozdrawiam

Hej, Sewerze!

Ten balans między humorem a krytyką społeczną, który wyczuwałem już w Heuralinku, podkręciłeś tutaj na dwunastkę (w skali 0–10). Z jednej strony niezwykły pomysł na świat i przemysł rozrywkowy niby obcy, a przecież całkiem bliski naszemu; z drugiej cały zestaw biżuterii z malutkich perełek – sztuczne szczęki, kobieta-guma do żucia, fluorescencyjni Żydzi, neon-naziści na Matterhornie (tę nazwę się zwykle odmienia), chasasyd… Co ciekawe, ta scena bardziej niż z realnym izraelskim wywiadem skojarzyła mi się z ormiańskim polowaniem na tureckich ludobójców po I wojnie światowej. Trochę się zastanawiam, czy w ostatniej ekspozycji Mietka nie pokazujesz zbyt nachalnie, że z partnerką traktują syna przedmiotowo – czytelnik powinien to już dobrze rozumieć, ale może uzasadnia to konwencja tekstu.

Parę szczegółów wyłowionych z tekstu (oprócz tego, co znalazła już bruce):

koszmary dedykowane podprogowo za pomocą hypnostymulatora

Prawidłowe użycie słowa “dedykowany” jest ograniczone do poświęcenia komuś tekstu kultury poprzez wpisanie dedykacji. Przekazywane.

złapał przez dorknet kontakt z wegańskim hakerem

Celowo używasz tej formy zamiast “darknet”?

zlecenie na protezę dla oswojonego winniczka prezydenta.

Liczę na to, że w razie potrzeby dasz mi kontakt do Kamionki!

Dzięki tej zdolności zdołała przecisnąć się przez kratkę wentylacyjną, prowadzącą do piwnicy Frediego Kamionki i odłączyć awaryjny generator

“Prowadzącą do piwnicy Frediego Kamionki” to niewyraźne wtrącenie, wydzielić przecinkami obustronnie lub wcale.

– Ty jesteś… – wydusił z siebie Mietek..

Dlaczego dwie kropki na końcu?

Niemowlaki właśnie wypadły do kojca, gwałtownie wyhamowując na papierze ściernym o gradacji sześćdziesiąt, i zaczęły pełzać wokół siebie, wściekle gaworząc.

Jak poprzednio (ale tutaj wydzielenie przecinkami musi zajść, bo grupa imiesłowu przysłówkowego – inaczej niż przymiotnikowego – zawsze jest traktowana jako równoważnik zdania).

Gasnącym wzrokiem Mietek rozejrzał się za gaśnicą

To celowe?

 

Z przyjemnością klikam do Biblioteki i pozdrawiam!

Hej. 

Bardzo dobry tekst, już same imiona i nazwiska wymiatają. Masz wyobraźnię i dużo się tutaj działo. Uśmiałam się i od razu mam lepszy humor. Brutalna ta ostatnia walka – wilkołak i bobasek z zębami rasowego demona. Nawet w tej oprawie, gdzie walczyły niemowlęta, dochodziło do oszustw, aby zyskać renomę i sławę. Niemowlęcy zawodnicy to tak, jak kiedyś gladiatorzy i im podobni. Dopóki są wydajni, super, jak coś pójdzie nie tak, huk z nimi. Podobało mi się. Pozdrawiam. :)

 

Tu jest tak dużo puszczonego oka (przepraszam: oczka) z zakresu popkultury, że nic tylko zbierać, rwać i cieszyć ryj.

 

“Studio protetyczne Gmina Burzenin znajdowało się na parterze starej kamienicy zlokalizowanej przy samym rynku. Jego właścicielowi, Frediemu Kamionce, rozgłos i status celebryty przyniosło przed laty zlecenie na protezę dla oswojonego winniczka prezydenta”. – To jest sztos. Fredi Kamionka – Gmina Burzenin. Jedyny, który pokonał w zabawie w chowanego imć Jaworka.

 

“Chorągiewka w wyciągniętej poziomo ręce arbitra mogła opaść w każdej chwili, choć na razie warunki pogodowe nie były najlepsze – w dolnej części zjazdu wiatr wiał pod pieluszkę”. – tu już uber sztos pełną gębą.

 

“Druga runda zaczęła się inaczej niż pierwsza i po wypuszczeniu z przewijaków, niemowlaki od razu rzuciły się sobie do gardełek.

Publika piała z zachwytu, gdy Denis przeciągnął dziąsełkami od góry do dołu po buzi Brajana, by po chwili wyć z radości, gdy Brajan w odwecie wepchnął piąstkę prosto do buzi Rozpierdalacza, a ten upadł na plecki”. – no i te wszystkie zajebiaszcze zdrobnienia. Nie to: top dwa Twoich tekstów jak na ten moment. 

Masz flow.

Dżem dobry :)

 

Cieszy mnie niezmiernie, że przybyliście tak tłumnie na ten event i nawet pokusiliście się o kilka słów komentarza. Ale po kolei, żeby w ringu… tfu, kojcu bitewnym, nie zrobiło się za tłoczno:

 

@bruce

 

Witaj, witaj, witaj i raz jeszcze świetnie, że jesteś! Forum bez Ciebie jest jak rottweiler bez swojej ulubionej maskotki, więc cieszy mnie, że ostatnio znów zwiększyłaś aktywność, pomimo niełatwych zadań, które stają przed Tobą każdego dnia – szacunek, bruce, naprawdę. 

Ale oprócz tego, że tu zaglądnęłaś, cieszy mnie również fakt, e jako pierwsza zostawiłaś komentarz. Wejście smoka stało się przez to bardziej legitne, bo wraz z Tobą przybył w postaci Twojego avatara prawdziwy smok, co to onegdaj wszedł i już popkultury nie opuścił :)

Babolki, które wyłapałaś zostaną potraktowane z półobrotu, natomiast w miejscu, w którym masz wątpliwości co do użytego słowa, ma być jak jest – czyli “w kojcu”.

Dzięki za klika i miłe słowa :)

 

@Cezary_cezary a.k.a. beta_beta na szybkości ;)

 

Niech tam Cię już nic nie zżera, bo to niezdrowa jest!

Dzięki wielkie za betę, wiesz, że ducha we mnie masz, Tyyy ducha we mnie masz – tak dla Demi Moore śpiewał swego czasu Patrick Swayze podobno, tyle że ustami Whoopi Goldberg.

A co do taburetów, to mam nadzieję, że mi nikt nosa żadnym nie połamie za ten tekst. Podobno nieżyd nosa to straszna rzecz ;)

 

@Marcin_Maksymilian

 

Outta Sewer bardzo gustuje w tym gatunku i znów uległem.

Tak nie do końca (lub kojca), ale nawet jakoś wychodzi, pomimo, że uważam tę konwencję za nieintuicyjną (dla mnie).

Ta szydera z rzeczywistości to taki mój mechanizm obronny, pozwalający mi jakoś znosić absurdy tejże rzeczywistości. Z innych mechanizmów obronnych mam jeszcze dystans, sekstans, constans i puchatego karakala, który merda wirnikiem za każdym razem, kiedy biorę go na spacer ;)

Dzięki za miłe słowa i klika!

 

@Fanthomas

 

No, nieco Cię rozczarowałem Obłędnią, bo tam w oniryzm poszedłem zamiast w bizarro i humor, ale tym razem postanowiłem się zreflektować i postarać się podać Ci coś, co bardziej podejdzie. Cieszy mnie, że to danie smakowało Ci lepiej :)

Dzięki za odwiedziny i miły komentarz!

 

@pzarzycki

 

Przypadeg? Nie sondze. Abo sondze, ale nie osandzam ;)

Nie spotkałeś się jeszcze z tym gatunkiem? Powiedziałem to samo, kiedy dwa lata temu fanthomas ogłosił pierwszy konkurs bizarrowy i postanowiłem coś na niego napisać :) Polecam Ci, pzarzycki, aktualny konkurs – zostało jeszcze kilka dni i można się sprawdzić :)

Dzięki za odwiedziny i chęć kliknięcia – ona jest równie budująca jak samo kliknięcie.

 

Reszcie z Was, moi drodzy, odpowiem później, bo muszę opuścić swoje stanowisko przy kompie. Majnkraft młodego jest podobno ważniejszy od mojego klikania ;)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Liczba gagów i nawiązań niczym w produkcjach Mela Brooksa, czy ekipy ZAZ. Dużo udanych żartów i takich trochę zgranych. Swoją drogą filmy z Bruce’em Lee stanowią nieustającą inspirację dla twórców, chociażby w filmie, którego tytuł ostatnio zgadłeś (à propos, wisisz zagadkę). Zgrabnie napisane. Fajnie się czytało.

 

Klikam. Pozdrawiam.

Świetne opowiadanie. Myślałem, że już nadążam, a ty znów nagle zrzucasz nową niespodziewaną bombę. :) 

Zamysł walk bobasów genialny. Super się czytało. 

 

Klikam podwójnie i pozdrawiam! 

Kto wie? >;

Outta Sewer, dziękuję i trzymam kciuki! heart

Pecunia non olet

Cóż, myślę, że wreszcie wiem, czym jest bizarro fiction! Dziękuję za szaloną, zwariowaną lekturę, zakręcony humor, niezwykłe pomysły i koszmarne zestawienia fabularne. Wszystko to razem tworzy niezłą całość! Gratuluję, podziwiam i pozdrawiam! :) 

P.S. Klików masz chyba dość, ale i tak wirtualnie daję! :) 

JolkaK tekst jeszcze zostanie poddany surowej analizie jurora Maroka, ale tak, według mnie to jak najbardziej bizarro fiction.

 

Outta Sewer przy Obłędni panowały trochę inne zasady, tam chodziło o oniryczne podejście do tematu. W sumie trochę szkoda, że Edward Pitowski, który ostatnio chyba najbardziej zbliżył się do bizarro, tym razem nie bierze udziału w konkursie.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nie sądziłem, że walki niemowlaków mogą być takie emocjonujące, ale trzeba przyznać, iż wykazałeś się sporą wiedzą w zakresie technik stosowanych przez bobasy. Uśmiechałem się średnio cztery, pięć razy na minutę, więc humor też chwycił. 

Dobry tekst. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Outto, z uniesionymi kącikami pyska czytałem Twoje bizarro, Po nim chyba polubię ten gatunek, bo raczej omijałem. Humorem mnie kupiłeś. Lubię też inteligentny absurd. Powodzenia w konkursie. :)

Hej!

Wybaczcie obsuwę w odpowiedziach, ale u mnie nawet w weekendy nie może być spokojnie :/

 

@Ślimaku

 

Ten balans między humorem a krytyką społeczną, który wyczuwałem już w Heuralinku, podkręciłeś tutaj na dwunastkę (w skali 0–10).

Dziękuję bardzo za tak miłe słowa. Prawdę powiedziawszy nie spodziewałem się tak pozytywnego dbioru, a to ze względu na te wszystkie zabawy słowami i żarty, które można uznać za politycznie niepoprawne.

 

chasasyd… Co ciekawe, ta scena bardziej niż z realnym izraelskim wywiadem skojarzyła mi się z ormiańskim polowaniem na tureckich ludobójców po I wojnie światowej.

Mnie też nie kojarzy się z izraelskim wywiadem, tylko… No właśnie mam raczej mgliste wrażenie, że skądś wziąłem inspirację, ale nie wiem skąd. Nie z tego źródła, o którym, Ślimaku, wspominasz, tylko skądś indziej, ale nie wiem skąd.

 

Trochę się zastanawiam, czy w ostatniej ekspozycji Mietka nie pokazujesz zbyt nachalnie, że z partnerką traktują syna przedmiotowo – czytelnik powinien to już dobrze rozumieć, ale może uzasadnia to konwencja tekstu.

Wiem, że tam jest łopata jak się patrzy. I wiem, że większość (jeśli nie wszyscy) na NF zauważą wcześniej to przedmiotowe traktowanie, że mogą skojarzyć tę krytykę z takimi choćby wyborami małych miss, które mierżą mnie jak jasna cholera i które miałem na myśli, bawiąc się w pisanie tego tekstu. Tylko co z tego, skoro ta łopata i tak jest potrzebna, bo nie wszyscy potrafią bez pomocy pogrzebać głębiej w opowiadaniu, nawet jeśli sens jest jasny i ukrywa się płytko, tuż po powierzchnią – ostatnimi czasy miałem okazję dowiedzieć się, jaki jest odbiór niektórych moich tekstów przez szersze grono czytelników spoza forów takich jak NF i trochę się zniechęciłem, a trochę zasmuciłem, bo dowiedziałem się, że w wielu przypadkach, jeśli nie wskażesz palcem konkretnego motywu/aluzji, to niestety nie zostanie on zauważony, a to prowadzi do niezrozumienia całości opowiadania. Na NFie mogę liczyć na mądry i pożyteczny feedback, który pozwala mi się rozwijać. Poza NFem nie mogę liczyć na nic. Stąd ta łopata.

 

Prawidłowe użycie słowa “dedykowany” jest ograniczone do poświęcenia komuś tekstu kultury poprzez wpisanie dedykacji. Przekazywane.

Jasne, poprawię to, ale nieco inaczej. Mnie chodziło w tym zdaniu, że koszmary były “dedykowane”, czyli “profilowane” pod Brajanka, ale niewątpliwie masz rację i muszę to jakoś przerobić.

 

Celowo używasz tej formy zamiast “darknet”?

Tak. Od angielskiego “dork”, czyli “kretyn”.

 

Liczę na to, że w razie potrzeby dasz mi kontakt do Kamionki!

Spoko, myślę, że da radę coś załatwić :)

 

To celowe?

Nie. Ale, skoro już na to zwróciłeś uwagę, to po zastanowieniu postanoiwłem zostawić jak jest, bo to fajna gra słów :)

 

Oczywiście pozostałe, wyłapane przez Ciebie, babole zostaną jeszcze dziś poprawione.

Dziękuję za tak miły komentarz i klika!

 

@Tygrysica

 

Uśmiałam się i od razu mam lepszy humor.

No i o to szło :)

Dzięki za lekturę i miłe słowa. Cieszy mnie, że Ci się podobało :)

 

@Canulas

 

Fredi Kamionka – Gmina Burzenin. Jedyny, który pokonał w zabawie w chowanego imć Jaworka.

Nie wiem dlaczego, ale od czasu sprawy z Fredim niezmiennie mnie cała tamta sytuacja bawi :)

 

no i te wszystkie zajebiaszcze zdrobnienia.

Cieszy mnie, że o tym wpsominasz, bo sam uważam te zdrobnienia za istotny element humorystyczny, dodający opowiadaniu absurdu :)

 

Fajnie, że wpadłeś i zostawiłeś po sobie ślad w postaci budującego komentarza :)

 

@AP

 

Liczba gagów i nawiązań niczym w produkcjach Mela Brooksa, czy ekipy ZAZ. Dużo udanych żartów i takich trochę zgranych.

Mela Brooksa uwielbiam :) Które, według Ciebie, są zgrane? Pytam, żeby na przyszłość uważać z takimi w swoich tekstach.

 

Zagadkę zadam po południu – dzięki za przypomnienie. I dzięki za wizytę i komentarz ofkors :)

 

@JolkaK

 

Ja nie wiem czy na przykładzie moich tekstów można się uczyć, czymn jest bizarro. Po takie informacje to do panów fanthomasa i Maroka, bo to oni są tutaj specjalistami w tej dziedzinie. 

Ale cieszy mnie, że Ci się podobało i dziękuję za komentarz oraz wirtualnego klika!

 

@Fanthomas

 

przy Obłędni panowały trochę inne zasady, tam chodziło o oniryczne podejście do tematu. W sumie trochę szkoda, że Edward Pitowski, który ostatnio chyba najbardziej zbliżył się do bizarro, tym razem nie bierze udziału w konkursie.

No i przy Obłędni poszedłem w bardziej oniryczną wizję, która w połączeniu z heretyckim motywem w niej zawartym była chyba zbyt na serio, żeby przeszła. A Edward coś ostatnio rzadziej bywa, może mu się niebo na głowę zawaliło. Oby nie.

 

@Młody pisarz

 

wykazałeś się sporą wiedzą w zakresie technik stosowanych przez bobasy

Mam dwóch synów i trzech siostrzeńców. Przy czym najmłodszy nie ma nawet miesiąca, więc pewnie będe miał okazję nauczyć się jakichś nowych technik ;)

Cieszę się, że opowiadanie Cię uśmiechnęło i dzięki za wizytę :)

 

@Koala

 

Miło Cię widzieć u siebie, Misiu.

Dotychczas myślałem, że kupić Cię można tylko eukaliptusowymi przysmakami, ale skoro i humor oraz absurd wchodza w rachubę, to postaram się serwować Ci je częściej ;)

Dzięki za lekturę i przemiły komentarz :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Tak. Od angielskiego “dork”, czyli “kretyn”.

Tak, źródłosłów jest widoczny, dlatego nie uznałem tego za zwykły błąd, tylko upewniałem się co do celowości. Z mojej perspektywy czytelniczej wygląda trochę dziwnie, nie mam pewności, czy to przyjęta w świecie przedstawionym alternatywna nazwa darknetu, czy całkiem fantastyczny twór.

Pozdrawiam serdecznie,

Ś

Sztos. Dokładam ostatniego klika dla formalności a z dłuższym komentarzem wrócę jak w końcu gniazdka założę po remoncie i będę mógł podłączyć kompa ;) Yo.

Które, według Ciebie, są zgrane?

Wiesz, niektóre żarty oparte na grze słów. To drobiazgi, ale tak na szybko, co sobie przypomniałem, to “wejście smoczka”, “kobieta-guma do żucia”. 

Sprawnie wykorzystane narzędzia popkultury, zabawy słowem. Kto zna więcej, będzie miał tym większą radochę. Objętość wystarczająca żeby nie nużyło, ale bawiło. Zgadzam się, że to jak najbardziej bizarro fiction. Absurdu nie brakuje :)

Hej!

 

@ Ślimaku

 

Lubię się bawić słowami i znaczeniami, więc nazwa tego tworu jest wyłącznie fantastyczna. Mietek jest kretynem, takim samym, jak mamusie tych dziewczynek, które wystawiają swoje dzieci do konkursów małych miss, spełniając swoje ambicje. Dla takich ludzi powinien być osobny twór internetowy, który uchroniłby zwykły internet od ich kretynizmu, stąd "dorknet" – niech w moim bizzarycznym, jednostrzałowym fantasylandzie mają takie miejsce :)

 

@Realuc

 

Dzięki za klika i pozostawienie po sobie śladu:) Jak Cię życie dojeżdża, to nie przejmuj się pisaniem dłuższego komcia, załatwiaj swoje sprawy :)

 

@AP

 

Dzięki wielkie za odpowiedź. Wejście smoczka akurat pasowało mi ze względu na fakt, że dzieciom daje się smoczki, z kolei kobieta guma do żucia pojawiła się sama w trakcie pisania. Trochę jestem zaskoczony tą uwaga a propos niej, bo nigdy nie spotkałem się w żadnym wytworze popkultury z takim czymś, ale spoko, nie neguje, że dla Ciebie to akurat może być zgrany motyw. 

 

@Marok

 

Dzięki za wizytę i arbitralne rozstrzygnięcie czy toto wpisuje się w konwencję :)

No i za miłe słowa też dziękuję!

 

Pozdrawiam serdecznie 

Q

Known some call is air am

Akurat dla mnie kobieta-guma do żucia i wejście smoczka to strzały w dziesiątkę. Będę ich bronił wszystkimi dziesięcioma rękami i nogami ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Tytuł opka wraz z hasłem konkursowym to genialne zestawienie. laughyes

Pecunia non olet

Mam awersję do gier słownych. Dużo tego jest w reklamie, kabaretach i nawet w poważnych, wydawałoby się, programach informacyjnych. Oczywiście cenię nieoczywiste zestawienia, dalekie skojarzenia. Pomysł z neon-nazistami polującymi na fluorescencyjnych Żydów jest świetny. Wejście smoczka i kobieta-guma do żucia też są zabawne, ale kilka razy już to gdzieś słyszałem (kabarety, a słucham ich rzadko). 

Faktycznie! Jest taki film Wejście smoczka. https://filmpolski.pl/fp/index.php?film=1240941

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Pierwsze słyszę takie cuś, ale moim skromnym zdaniem nie ma to nic do rzeczy; ten tytuł omawianego tutaj opowiadania ewidentnie nawiązuje do filmu z Bruce’em Lee, genialnie wykorzystuje hasło konkursowe, ma pomysłową treść, humor, świetną fabułę i jest absolutnym klasykiem bizarro. 

Równie dobrze można też napisać, że mój awatar kiedyś już gdzieś widziano… 

Jak niedawno ktoś tu na Portalu napisał, wszystko już kiedyś gdzieś było lub mogło być. :)

Pecunia non olet

O, wcześniej nie zwróciłem uwagi, że awatar Bruce tak pięknie pasuje do tytułu opowiadania.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

laugh

Pecunia non olet

Będzie krótko bo wszystko już zostało napisane wcześniej. Super fajnie się czytało. Brawo ty.

Yo!

 

@fanthomas, bruce

 

Dzięki za obronę, ale nie musicie :) My tu przecież grzecznie z AP rozmawiamy :)

A o jakimś krótkim metrażu pt. “Wejście smoczka” pierwszy raz słyszę. W zasadzie, to gdyby głebiej poszukać, to pewnie z 90% tytułów już gdzieś się pojawiło, może w jakichś niszowych produkcjach, może jako tytuły piosenek, komiksowych stripów i tym podobnych. Nieważne. Skoro AP gdzieś już się spotkał z czymś takim, to się spotkał i tyle ¯\_(ツ)_/¯

 

@AP

A widzisz, compadre – ja z kolei uwielbiam gry słowne i zastosowanie jakiejś dla mnie jest zawsze wartością dodaną. No, chyba, że to dziennikarskie pitu-pitu na koniec jakiegoś materiału, mające być zabawną puentą – to rzeczywiście rzadko wychodzi.

 

@Nova

 

Cieszę się bardzo, że Ci się spodobał ten mały potworek :) Dzięki za lekturę i dobre słowo!

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

 

Known some call is air am

Aż mi się przypomniało, jak kiedyś odebrałem młodszego z żłobka z ugryzieniem na plecach, a starszy załatwił mi wizytę w szkole, bo pobił w samoobronie “kolegę” używając ręki w gipsie.

 

Opowiadanie doskonałe w swej niepoprawności.

Gratuluję.

Rewelacyjny pomysł i mistrzowsko wykorzystane hasło, że o jakże realistycznie opisanej ogłupiającej popkulturze nie wspomnę, sprawiły, że Wejście smoczka spadło na mnie lawiną doskonałego absurdu, takiegoż humoru, tudzież słowotwórstwa, czym jestem zachwycona i szalenie usatysfakcjonowana lekturą dzieła. :)

Wierzę, że poprawisz usterki, bo czuję przymus udania się do nominowalni. :)

 

W akompaniamencie Bejbi-szark-tuturu-tutu, oficjalnej piosenki… → Tekstu napisanego kursywą nie ujmujemy w cudzysłów. Winno być: W akompaniamencie Bejbi-szark-tuturu-tutu, oficjalnej piosenki… Albo: W akompaniamencie “Bejbi-szark-tuturu-tutu, oficjalnej piosenki…

 

Brajan rozdarł się mocniej, po raz kolejny rażony prądem. → A może: Brajan rozdarł się głośniej, po raz kolejny rażony prądem.

 

śniąc koszmary dedykowane podprogowo… → Na pewno dedykowane?

 

Na Brajanka z narożnika kikimora mruga”. → Albo kursywa, albo cudzysłów.

 

skąd zawodnicy zjeżdżali stromo w dół, wprost do kojca bitewnego. → Masło maślane – czy mogli zjeżdżać stromo w górę?

 

Wtem dźwięk waltornii ogłosił… → Wtem dźwięk waltorni ogłosił

 

zostanie okrzyknięty walką wszechczasów… → …zostanie okrzyknięty walką wszech czasów

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/wszech-czasow;4182.html

 

– Wracaj tu do mnie, żaróweczko– zawołała Jadwiga z piwnicy. – Brak spacji po wypowiedzi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej!

 

@MichałBronisław

Aż mi się przypomniało, jak kiedyś odebrałem młodszego z żłobka z ugryzieniem na plecach, a starszy załatwił mi wizytę w szkole, bo pobił w samoobronie “kolegę” używając ręki w gipsie.

Grubo :) Ale za pobicie jakiegoś durnia w samoobronie to się zabiera dzieciaka na lody, czy co tam lubi, zamiast go besztać. Mam nadzieję, że tak zrobiłeś, bo temu społeczeństwu nie potrzeba więcej ofiar, które nie potrafią się przeciwstawić agresywnym dupkom. Łap, Michale, linka Klik! – obejrzyj, to tylko pięć minut, a powinno Ci się spodobać.

Opowiadanie doskonałe w swej niepoprawności.

Dziękuję bardzo za tak miłe słowa :) Bałem się trochę tej niepoprawności, to znaczy – bałem się, jak zostanie odebrana. Ale widzę, że całkiem spoko :)

 

@Reg

 

Zawsze miło Cię widzieć pod swoim tekstem :)

Ta ogłupiająca popkultura… Ja lubię popkulturę, ale nie wszystkie jej aspekty, a im jestem starszy, tym coraz więcej rzeczy mi w niej przeszkadza. Albo to wina zgryźliwości, którą naturalnie nabywam z wiekiem, albo to popkultura staje się coraz głupsza i ten proces wciąż przyspiesza. Kiedyś walczyłem z głupotą, teraz uważam, że mogę ją w jakiś sposób komentować, ale szarpać mi się już powoli nie chce, bo to nie przynosi żadnych efektów.

Dziękuję za wizytę, przemiły komentarz i nominację :) Babole oczywiście poprawiłem, hurtowo razem z tymi, które wyłapal wcześniej Ślimak.

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

 

Known some call is air am

Albo to wina zgryźliwości, którą naturalnie nabywam z wiekiem…

Outto, jestem sporo starsza od Ciebie i owszem, irytują mnie pewne sprawy, ale nie zauważam u siebie zgryźliwości. :)

 

Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Serdeczności.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Outto, jestem sporo starsza od Ciebie i owszem, irytują mnie pewne sprawy, ale nie zauważam u siebie zgryźliwości. :)

Rozumiem, Reg, ale ja to nie Ty. Gdzie mnie tam do oazy spokoju, którą jesteś :)

Known some call is air am

Outto, życzę Ci w takim razie, abyś z wiekiem nabywał więcej spokoju. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć, Outta!

 

Chyba pierwszy raz w tym miesiącu przyszło mi oceniać piórkowo teksty bizarro i czuję się… no jakoś tak dziwnie, żeby nie powiedzieć: bizarnie.

To po prostu nie mój gatunek, ale przyznaję, że bawiłem się tu całkiem dobrze, a całość odbieram jako po prostu ciśnięcie beki z wszystkiego co się nawinie, ale nie bez ładu i składu, a z konkretną myślą przewodnią, którą trzymasz do samego końca. Korzystasz z klisz, garściami czerpiesz z popkultury i kładziesz lachę na świętościach, a mimo to nie przekraczasz (według mnie) cienkich linii dobrego smaku.

Na pierwszy rzut oka stwierdzam, że w sumie to trudno powiedzieć NIE, jeśli nie mam się do czego przyczepić. Ale przecież widać, że pisałeś na serio, a dobra zabawa, to świetny wabik.

Zgodzę się z komentarzami, że przemyślenia Mietka, że dzieciak od zawsze służył konkretnemu celowi wydają się zbędne, ale chyba aż tak mi to nie przeszkodziło.

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

@MichałBronisław

Aż mi się przypomniało, jak kiedyś odebrałem młodszego z żłobka z ugryzieniem na plecach, a starszy załatwił mi wizytę w szkole, bo pobił w samoobronie “kolegę” używając ręki w gipsie.

Outta Sewer

Grubo :) Ale za pobicie jakiegoś durnia w samoobronie to się zabiera dzieciaka na lody, czy co tam lubi, zamiast go besztać. Mam nadzieję, że tak zrobiłeś, bo temu społeczeństwu nie potrzeba więcej ofiar, które nie potrafią się przeciwstawić agresywnym dupkom. Łap, Michale, linka Klik! – obejrzyj, to tylko pięć minut, a powinno Ci się spodobać.

 

MB:

Oglądnąłem filmik. Dokładnie tak było. Nawet tych chłopaków było dwu. Jeden oberwał gipsem, a drugi uciekł i pobiegł na skargę do nauczycielki. Mój młody był u psychologa w szkole i miał powiedzieć, że to się nie powtórzy. 

Po wszystkim zaczepki się skończyły.

PS. Skąd wiedziałeś, że wziąłem go na lody?

 

Faaajne.

Fabuła jest i to całkiem rozsądna i zamknięta (jak na bizarro).

Dużo fajnych pomysłów – walki niemowlaków i fluorescencyjni Żydzi rządzą.

Doceniam gierki słowne – chasasyd i neon-naziści są po prostu piękni.

Bohaterowie pod względem konstrukcji psychologicznej szału nie robią, ale w tym przypadku wcale nie muszą i nie tego od nich oczekujemy.

Nawet ważne społecznie przesłanie się odliczyło.

Jestem na TAK, czyli.

I uwaga merytoryczna:

Do północy zostały dwie minuty.

Na zewnątrz srebrny owal księżyca w pełni wisiał nisko nad areną,

Podczas pełni księżyc wschodzi mniej więcej o zachodzie słońca. W pobliżu godziny dwunastej jest w okolicy swojego najwyższego punktu.

Babska logika rządzi!

Finklo, nie napiszę nic złośliwego o obserwacji otoczenia, bo muszę przyznać, że sam nic nie zauważyłem naocznie (niejasne poczucie, że coś z Twoją uwagą jest nie tak, miałem raczej na podstawie wiedzy ogólnej) i musiałem sprawdzić w źródłach – może i dobrze, że nie gapimy się w niebo jak Tales z anegdoty…

Otóż okazuje się, że w tym i następnym roku, w okolicach przesilenia letniego, możemy obserwować Księżyc w pełni górujący o północy bardzo nisko nad południowym horyzontem, w północnej Polsce poniżej dziesięciu stopni. Tutaj jest to objaśnione całkiem klarownie: https://www.umass.edu/sunwheel/pages/moonteaching.html. W innych latach ta minimalna wartość może wynieść kilkanaście stopni, na południu Polski czasem ponad dwadzieścia, w każdym razie czerwcowa i lipcowa pełnia Księżyca jest niziutka.

OK, cofam uwagę – księżyc w pełni o północy nisko nad horyzontem jest możliwy.

Ale przyznacie, że wymaga to kumulacji dwóch czynników – odpowiedni kawałek w 18-letnim cyklu i czerwiec, tudzież sąsiednie miesiące.

Babska logika rządzi!

Przyznamy (przynajmniej ja przyznam), chociaż tak naprawdę to zależy, jak odczuwasz w sensie geometrycznym “wisiał nisko nad areną”. Jeżeli oczekujesz kąta poniżej 10 stopni nad horyzontem, to z perspektywy Warszawy czy Łodzi potrzebujesz ekstremum tego cyklu; jeżeli wystarczy Ci poniżej 20 stopni, to masz taką pełnię w każdym lub prawie każdym roku, a w optymalnych latach okienko rozciąga się sporo poza czerwiec. I rozciągłość południkowa Polski ma tutaj znaczenie, różnica między Krakowem a Gdańskiem niemal wyrównuje różnicę między punktem skrajnym a połową cyklu.

No, powiedzmy, że nisko to poniżej 15. Krakowskim targiem. ;-)

Odniosłam wrażenie, że akcja rozgrywa się na Śląsku, ale mogę się mylić.

Babska logika rządzi!

Rzeczywiście, jest tutaj łagodne wrażenie śląszczyzny (choćby ze względu na imię lub zdrobnienie “Fredi”), ale nie byłem pewien, czy wiązać je z planowym umiejscowieniem akcji, czy z osobą autora.

Cześć

 

Outta, widzę że trzymasz Waćpan poziom :D. Doobre. Przedpiścy napisali wszystko, ja tylko dodam, że przeczytałem na jednym bezdechu :D. Naprawdę fajne. 

 

Doczepię się tylko tu: 

Ktoś gdzieś właśnie gubił pantofelek, gdzie indziej inny ktoś popełniał błąd, karmiąc gremlina, a na arenie NLB Denis Rozpierdalacz przechodził pierwszą w życiu transformację w wilkołaka.

a nie mogwai’a ? Gremlinem stawał się dopiero po karmieniu po północy.

 

pozdro 

M.

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Siemanko,

 

fajne to, gęste od nawiązań i ociekające absurdalnym humorem :) Oprócz tego, jak zwracano uwagę, nie jest to bez sensu, tylko trzyma się linii fabularnej uzbrojonej w niejeden twist.

 

Powodzenia w piórkowaniu i księżycowym konkursie!

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Hej!

 

walkę Denisa Rozpierdalacza z pretendującym do tytułu mistrza Żyrafem Pełzatorem.

To mnie rozwaliło. :D Humor po ciężkim dniu +100.

 

– Widzisz, Brajanku? To przez tego gówniaka cierpisz. Złap zdjęcie i je zerwij! Zemścij się na nim! Zabij go! – Mietek zagrzewał syna, ufny w działanie wzmacniaczy agresji, polityki pieniężnej NBP i warunkowanie behawioralne.

No dobra, to mnie rozwaliło w drugą stronę. ;p Przerażające jak ukazałeś zaszczepianie agresji w dzieciach już od małego, w wyolbrzymionej wersji z niemowlakami, ale bardzo prawdziwej.

 

W akompaniamencie “Bejbi-szark-tuturu-tutu”, oficjalnej piosenki Niemowlęcej Ligi Bitewnej

Nawet tutaj? XD

 

Czuję, że wsiadłam na karuzelę czarnej komedii. :D

 

Widzę, że tekst w pewnym momencie nie jest wyjustowany.

 

Tyle, że Mietek rzeczywiście miał plan.

Bez przecinka.

 

Przy scenie z Fredim sporo było nawiązań do innych wydarzeń i trochę rozproszyło to moją uwagę. Ale niecierpliwie czekałam na to, co dalej, bo świetnie budowałeś napięcie.

 

Najmocniejsze były te teksty o zaspokojeniu ambicji rodziców i dziecku, które po wszystkim i tak będzie niepotrzebne. Jakie to prawdziwe… Niby oczywiste w dzisiejszym świecie (w sumie w każdym, ale obecnie to mocniej uwypuklone przez media i robienie wszystkiego pod publikę), ale przedstawiłeś to naprawdę dobrze.

 

Ogólnie podobało mi się, jedynie natłok pewnych żartów momentami przytłaczał. Ale to moje subiektywne odczucie. ;) Gdybyś pytał konkretnie to np.

Tłoczek do oporu i już po całym ciałku Brajanka hulało Negativum Max Sprint Forte – najsilniejszy ze wzmacniaczy agresji, pozyskiwany z osocza feministek w lutealnej fazie PMS.

Mamy już tłoczek do oporu, dalej następuje opis co – Negativum Max Sprint Forte – a następnie wyjaśniasz, że to wzmacniacz agresji, żeby dalej jeszcze głębiej wyjaśnić, że jest pozyskiwany z osocza feministek i znowu głębiej, bo konkretnie w lutealnej fazie PMS.

 

Tego typu fragmenty mnie trochę gdzieś tam zatrzymywały i miałam wrażenie przesytu. ;)

 

Całościowo z komediowego pomysłu wyszło gorzko z domieszką czarnego humoru, a więc moje klimaty. :)

 

Pozdrawiam serdecznie,

Ananke

Cześć!

 

Przeczytane. Uuuu, mocne, udane bizarro, jest dziwnie, są “żarty” z “trudnej sprawy”, jest efekt “wtf”, nawet życiowa mądrość się załapała. Przy fosforyzującym Żydzie chichrałem się, że hej! W opku jest wszystko, co w bizarro lubię najbardziej: pomysł i bijąca zeń siła przekazu, świeże spojrzenie i ta cudowna lekkość perspektywy. Nie pouczasz, wyśmiewasz, jednocześnie komentując zmiany w rzeczywistości (ja przynajmniej odbieram to jako komentarz do popularyzacji freakfightu i patostreamów).

Słowami operujesz swobodnie, jest lekko, sielsko i dosadnie, żarty pasują do świata przedstawionego , co i raz przywołując uśmiech na twarz. Bardzo dobre opko, przystępnie napisane i z dobrze rozłożonymi akcentami. Piórkowo będę na TAK.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie (w zasadzie gratulacje ;-) )!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hej!

 

Wybaczcie, że tak późno odpowiadam, ale życie i takie tam.

 

@Krokus

 

To po prostu nie mój gatunek

Mój niby też nie, ale zaczynam się przyzwyczajać.

 

a całość odbieram jako po prostu ciśnięcie beki z wszystkiego co się nawinie, ale nie bez ładu i składu, a z konkretną myślą przewodnią, którą trzymasz do samego końca.

Aye! Ciśnięcie beki, jednak z myślą przewodnią.

 

nie przekraczasz (według mnie) cienkich linii dobrego smaku.

Tego się obawiałem, więc dobrze, że również uważasz granice za nienaruszone.

 

Dzięki za lekturę i komentarz :)

 

@MichałBronisław

 

Oglądnąłem filmik. Dokładnie tak było. Nawet tych chłopaków było dwu. Jeden oberwał gipsem, a drugi uciekł i pobiegł na skargę do nauczycielki. Mój młody był u psychologa w szkole i miał powiedzieć, że to się nie powtórzy. 

Po wszystkim zaczepki się skończyły.

PS. Skąd wiedziałeś, że wziąłem go na lody?

No i git, że się od niego odtentegowali :) A skąd wiedziałem? Bo tak należy robić, a ja wciąż wierzę, że są na tym świecie ludzie, którzy myślą podobnie do mnie :)

 

@Finkla

 

Dużo fajnych pomysłów – walki niemowlaków i fluorescencyjni Żydzi rządzą.

Doceniam gierki słowne – chasasyd i neon-naziści są po prostu piękni.

Dziękuję pięknie za słowa uznania :)

 

Dziękuję również za TAKa i za fajną dyskusję, którą prowadziłaś ze Ślimakiem – człowiek zawsze się czegoś ciekawego od Was może dowiedzieć :)

A akcja może rozgrywać się w dowolnym miejscu, choć gugiel podpowiada mi, że Gmina Burzenin (jak już uzyłem tej nazwy, to czemu nie miałoby to być miejsce akcji?) to województwo łódzkie, powiat sieradzki, więc bliżej Ciebie :)

 

@MordercaBezSerca

 

Cieszy mnie, że znów się tutaj pojawiasz :) I fajnie, że fajne.

 

a nie mogwai’a ? Gremlinem stawał się dopiero po karmieniu po północy.

Taaak, zorientowałem się gdzies tam po drodze, ale uznałem, że nazwa mogwai może nie być tak powszechnie znana jak gremlin, więc zostawiłem tego gremlina.

Dzięki za lekturę :)

 

@BK

 

Dzięki za odwiedziny i lekturę, a także za miłe słowa. “Niedobrzysko” już doszło i widzę, że tam silna reprezentacja portalowa, w tym Ty :) Będzie czytane.

 

@Ananke

 

Czuję, że wsiadłam na karuzelę czarnej komedii. :D

Z komediami jest jak z koszykarzami – najlepsiejsze to te czarne ;)

 

Tego typu fragmenty mnie trochę gdzieś tam zatrzymywały i miałam wrażenie przesytu. ;)

Rozumiem. Wiedz jednak, że i tak się powstrzymywałem przed dorzucaniem kolejnych żartów i gierek słownych ;)

 

Fajnie, że Ci siadło. I tak, pod tą warstwą absurdu i żarcików jest nieco gorzka refleksja, dotycząca spełniania ambicji rodziców poprzez swoje dzieci, nie bacząc na ich komfort i potrzeby. W takim świecie żyjemy i nic z tym nie zrobimy, więc chociaż posmiejmy się z tego i napiętnujmy dosadnie :)

Dzięki za lekturę i komentarz!

 

@krar

 

I kolejny przedstawiciel portalowej braci, którego znalazłem w “Niedobrzysku” – nie zmyliła mnie ta maseczka, Don Pedro :D

Dzięki, krarze, za lekturę i ciepłe słowa, a także za TAKa :)

 

(ja przynajmniej odbieram to jako komentarz do popularyzacji freakfightu i patostreamów).

To też, bo to są zjawiska, których nie cierpię – szczególnie ten cały cyrk MMA, pełen obijających sobie mordy debili, organizujących ten syf debili i debili, którzy płacą za oglądanie tego. Ale to też komentarz do tych wszystkich wyborów małych miss oraz programów telewizyjnych z dopiskiem “junior”, w których rodzice wystawiają na pokaz swoje dzieci, żeby potem móc się grzać w blasku ich ewentualnych karier – strasznie mnie to mierzi.

Raz jeszcze dzięki!

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Dzięki za odwiedziny i lekturę, a także za miłe słowa. “Niedobrzysko” już doszło i widzę, że tam silna reprezentacja portalowa, w tym Ty :) Będzie czytane.

Dzięki, polecam się! :)

Che mi sento di morir

A akcja może rozgrywać się w dowolnym miejscu, choć gugiel podpowiada mi, że Gmina Burzenin (jak już uzyłem tej nazwy, to czemu nie miałoby to być miejsce akcji?) to województwo łódzkie, powiat sieradzki, więc bliżej Ciebie :)

Jestem masakrycznie słaba z geografii, nie znam nawet wszystkich większych ulic w Łodzi, a w Sieradzu chyba nigdy nie byłam, tak że tego… W ogóle nie zakładałam, że to musi być prawdziwa miejscowość.

Babska logika rządzi!

Rozumiem. Wiedz jednak, że i tak się powstrzymywałem przed dorzucaniem kolejnych żartów i gierek słownych ;)

Domyślam się, zwłaszcza że jak człowiek załapie takie pisanie to trudno zmienić styl. :) 

 

Sama refleksja jest za to świetna – trudno powiedzieć, czy to dzisiejsi ludzie, czy po prostu obecne możliwości skłaniają do takiego postępowania. Mnie najbardziej zaszokowało zderzenie z instagramem, kiedy koleżanka pokazała mi filmik z dzieckiem innej osoby. Dziecko z 3 lata w pełnym makijażu i sukience z dekoltem, obcasy. Niby wiem, że ludzie tak robią, żeby mieć wyświetlenia, ale mnie wciąż to przeraża. 

 

Siemanko! Od razu mówię, że ja z bizarro nie jestem po imieniu, raczej uprzejmie kiwamy sobie głowami, gdy się mijamy. W każdym razie, chyba jest tu wszystko, czego ten gatunek potrzebuje. Cuda i dziwy polane sosem, który w swoim składzie ma okrągłe 0% poprawności politycznej. Szczególnie urzekły mnie sceny walk – te zdrobnienia, piąstką w buzię i tak dalej, to było uroczo diaboliczne! Trafił mnie też wiatr pod pieluszkę oraz odblokowanie telefonu ziemniakiem – kącik ust się uniósł :)

 

Jak wspomniałem, bizarro to grunt, na którym nie czuję się zbyt pewnie, zarówno w roli autora, jak i czytelnika. Twój tekst jest natomiast napisany zgrabnie, a żartów jest dostatek. Parę przecinków się zagubiło po drodze, ale sam narobiłem baboli u siebie, więc nie czepiam się tego :)

 

No i, rzecz jasna, gratuluję pierwszego miejsca w konkursie! Pozdrowienia!

Yo!

 

@Finkla

 

Też nie myślałem o żadnej konkretnej miejscowości :)

 

@Ananke

 

To ja się moge pochwalić (choć chyba nie ma czym), że nawet nie wiem jak wygląda interfejs instagrama, bo nigdy tam nie zabłądziłem. I nie kumam, jak można dzieciaka pokazywać publicznie – jak dziecko zareaguje w przyszłości na fakt, że mamusia/tatuś pokazywali publicznie różne etapy jego życia. Pieprzony Truman Show dla ludu.

 

@cptugluk

 

Siema :)

 

który w swoim składzie ma okrągłe 0% poprawności politycznej.

Poprawnośc polityczna jest spoko w debatach publicznych i na salonach, a w normalnym życiu jest o kant sempiterny roztrzaskać. Miewam dość ciężki żart, nieuznający żadnych świętości, ale też wiem, kiedy mogę sobie na niego pozwolić (zazwyczaj wiem).

Zdrobnienia o których wspominasz początkowo nie istniały w tekście, ale uznałem, że skoro to o niemowlakach, to fajnie to zadziała na zasadzie kontrastu. Wiatr pod pieluszkę wpadł jako naturalna konsekwencja wizji, w której Thurnbichler czy inny Tajner stoją z chorągiewką, z kolei odblokowanie telefonu ziemniakiem jest żartem, którym kiedyś pacnąłem kolegę z pracy i został nieźle przyjęty :)

Ja też, Kapitanie Ugluku, nie czuję się dobrze w tej konwencji, ale zaczynam się do niej coraz mocniej przekonywać :) Co do przecinków i innych babolków, to właśnie pracuję z redaktorką Niedobrych Literek nad wygładzeniem opowiadania, zanim pójdzie do wydawnictwa, więc fear not – wszelkie uchybienia zostaną potraktowane piętką z półobrociku ;)

Dzięki za miły komentarz!

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

To ja się moge pochwalić (choć chyba nie ma czym), że nawet nie wiem jak wygląda interfejs instagrama, bo nigdy tam nie zabłądziłem.

Ja mam ze względu na bardzo ciekawe treści naukowe zamieszczane tylko tam przez Alicję Kost (głównie o dzieciach), obecnie wydała też książkę “W sieci wyzwań i możliwości” – “o dzieciach w świecie mediów ekranowych”. Ale nie wrzucam tam nic swojego i nie przyszłoby mi do głowy dodać tam (czy gdziekolwiek indziej) dziecko.

Z trzech powodów – szacunku do dziecka (każdy powinien sam decydować, czy chce być publicznie pokazany), problemach z rówieśnikami (dzieciaki szybko mogłyby dotrzeć do jakichkolwiek zdjęć/filmów i je wykorzystać), pedofilii (niestety różne zdjęcia potrafią krążyć w przerażających miejscach).

 

Pieprzony Truman Show dla ludu.

Mam nadzieję, że zmienią kiedyś przepisy i będzie zakaz publikacji wizerunków dzieci, bo ilość nagich zdjęć dzieci jest przerażająca. I nie chodzi o jakieś pozowanie, ale nawet na plaży po prostu robią fotkę nagiemu dziecku i wrzucają.

Dołączając do Waszej dyskusji, nieco odbiegając od tematyki opka, zdziwilibyście się, ile takich zdjęć dzieci jest “zabieranych” przez innych znajomych bez wiedzy i zgody rodziców, którzy te zdjęcia opublikowali. Jako konkursomaniaczka słyszałam o mnóstwie takich przypadków. Fotki dzieci biją rekordy w konkursach. Maluch z batonem, maluch w piaskownicy czy nad morzem, maluch w parku zabaw czy też przy bałwanie, maluch zdobywający górę, maluch z pieskiem czy alpaką, maluch z gazetą-sponsorem, maluch z ulubionym pluszakiem …, do tego pomysł oraz świetne ujęcie – i tym sposobem można zgarnąć niezłe nagrody, a rodzice nawet nie wiedzą, gdzie zdjęcia ich dzieci, ich autorstwa, śmigają. frown Jeśli ktoś przypadkiem znajdzie i nagłośni, sprawa trafia do sądu, lecz to rzadkie przypadki.

A już o zdjęciach nagich pociech, zamieszczanych przez – jakby nie było – zazwyczaj dorosłych rodziców, to w ogóle nie wspominam, bo to masakra jest. no

Pecunia non olet

Bruce, dzięki za wypowiedź, Outta się raczej nie obrazi za ten mały offtop. ;)

 

Nie miałam pojęcia, że ludzie tak na potęgę kradną świetne zdjęcia i ślą na konkursy… Może to też nie zawsze dotyczy dzieci, w końcu ludzie wstawiają miliony zdjęć różnych kawałków życia.

Jedno to nagich, a drugie – w kompromitujących sytuacjach z opisem. A to z sieci nie znika.

 

Jak do tego doszło nie wiem – jak meczy klasyk ostatnich lat – ale napisałam recenzję, a tu jej nie ma.

Czyli albo czary, albo jakiś inny autor się dziwi:P

Wyszło uroczo, szaleńczo, ale zarazem w tym szaleństwie tkwi jakaś logika, jest ona oszałamiająco poukładana.

Walki niemowlaków, z całą profesjonalną i ohydną otoczką zbijają z nóg. Choć nie tak, jak konserwatywny, fluorescencyjny Żyd.

Czytając o rodzicach Brajana miałam przed oczami teledysk Hasioka – Angela;)

Piórkowo będę na TAK.

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Przeczytałem to jeszcze raz (sam nie wierzę) i bawiłem się równie dobrze.

Chyba najbardziej ubawiło mnie: 

– “(…) lokalna kuria zamówiła u niego sztuczną szczękę dla glebogryzarki, będącej maskotką arcybiskupa”

– “(…) a walki niemowląt to niedobre jest!” – pojawia się zanim czytelnik dostanie informację, że chodzi o Żyda (i tu ją dostaje). Nie wiem, czy jeszcze lepsze nie byłoby “to niedobra jest”.

– “Osiemset plus i dwa dni później…”

 

Trochę smutne, że takie opowiadanie żyje bardzo krótko. Za kilka lat będzie pewnie dalej zabawne, ale nawtykałeś tam tyle drobiazgów z mainstreamu, że szybko przestaną być rozpoznawalne. Z drugiej strony to prawdziwa kopalnia dla literaturoznawcy. Kto wie, może za jakiś czas wezmę to na tapetę na zajęciach z Kontrowersyjnych tematów społecznych w literaturze fantastycznej XD

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłem się podczas czytania tekstu na tym portalu. Rewelacyjne połączenie ostrego humoru, wciągającej historii i komentarza społecznego (brawa za całe mnóstwo nawiązań).

No, uchichrałam się :) A potem mi się smutno zrobiło, bo w czasach, kiedy wszystko jest na sprzedaż nie jest to, co opisałeś aż tak niemożliwe. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że na jakimś instagramie czy innym tiktoku jacyś bezmyślni rodzce wrzucili filmik okładających się Brajanków.

Masz tam sporo smaczków, które pewnie się po jakimś czasie przeterminują, ale przesłanie przetrzyma. Fajne gierki słowne. Cudny absurdzik. No, mi się :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hej!

Bardzo zabawny tekst i świetnie napisany :). Te wszystkie smaczki, to dla mnie majstersztyk. “Bejbi-szark-tuturu-tutu” heart. Gratuluję pomysłu i wykonania!

Jedyne co budzi u mnie pewną wątpliwość, to, że Mietek włożył sporo wysiłku w wygraną Brajanka, ale ponieważ zrobił to nielegalnie, to nie czekała go za to żadna nagroda i miał tego świadomość. Wydaje się to trochę niespójne, skoro nazywali go z żoną maszynką do zarabiania pieniędzy i ewidentnie nie dbał o jego życie. Chyba, że to wszystko dla chwały, ale czy prosty człowiek aż tak dba o sławę? Może tak, a może to kwestia tego, że to bizzaro i należy oczekiwać absurdów ;-).

 

Yo!

 

@Ananke

 

Z trzech powodów – szacunku do dziecka (każdy powinien sam decydować, czy chce być publicznie pokazany), problemach z rówieśnikami (dzieciaki szybko mogłyby dotrzeć do jakichkolwiek zdjęć/filmów i je wykorzystać), pedofilii (niestety różne zdjęcia potrafią krążyć w przerażających miejscach).

Brawo, dobre podejście. Ja od ponad dziesięciu lat nie używam żadnych mediów społecznościowych pokroju fb, insta, tiktoka, twittera czy czegokolwiek innego i nie mam wrażenia, żeby mnie coś ważnego omijało. Tym bardziej nie publikuję wizerunku osób trzecich, w tym of kors dzieci.

 

@bruce

 

No właśnie strasznie denerwujące jest to traktowanie dzieci przedmiotowo – to moje dziecko, więc jest moją własnością i mogę sobie robić co chcę z jego prywatnością. Wiem, że to abstrakcja, ale jakieś testy, czy nadajesz się na rodzica powinny być :)

 

@Ambush

 

Jak do tego doszło nie wiem – jak meczy klasyk ostatnich lat – ale napisałam recenzję, a tu jej nie ma.

Czyli albo czary, albo jakiś inny autor się dziwi:P

Mogło coś zeżreć albo się nie zapisać – znam ten ból.

 

Choć nie tak, jak konserwatywny, fluorescencyjny Żyd.

:D

 

Dzięki wielkie za miłe słowa i TAKa :)

 

@Marcin-Maksymilian

 

Nie wiem, czy jeszcze lepsze nie byłoby “to niedobra jest”.

Tak, byłoby bardziej dobitne, ale mnie właśnie chodziło o to, żeby było czytelne, ale nie aż tak nachalnie :)

 

Trochę smutne, że takie opowiadanie żyje bardzo krótko. Za kilka lat będzie pewnie dalej zabawne, ale nawtykałeś tam tyle drobiazgów z mainstreamu, że szybko przestaną być rozpoznawalne.

Masz rację. Humor niestety szybko się dezaktualizuje, szczególnie jeśli jest jakimś komentarzem do aktualnych wydarzeń. Ale to nie tylko problem tego opowiadania, bo w starych, klasycznych sf mamy rzeczy, które obecnie uchodzą za urocze lub zabawne anachronizmy. Ale pomijając anachronizmy, to – czytając amerykańskich autorów – często spotykam się z odniesieniami do jakichś wydarzeń lub osób, które były znane przez bardzo krótki czas, kiedy autor pisał swoje dzieło, a ja muszę po X latach guglać, o co mu chodziło z danym porównaniem czy odniesieniem do czegoś. Zresztą dam Ci ciekawy przykład – ze względu na wiek, zarówno ja, jak i Ty, wiemy o co chodzi, kiedy ktoś mówi o kimś, że jest jakimś pieprzonym Rambo czy coś. Rambo – to przecież wie każdy, to przecież jest oczywiste i zdawało mi się, że już zawsze będzie, a kiedy teraz rzucam takim tekstem do szesnastoletniego syna, a nawet do dwudziestoparolatków w pracy, to widzę nizrozumienie w ich oczach, bo oni po prostu nie wiedzą kim jest ten pieprzony Rambo i co to oznacza :) I tak się powoli dzieje z wszystkim. Ale fakt – to opowiadanie ma jeszcze krótszą datę przydatności.

 

Kto wie, może za jakiś czas wezmę to na tapetę na zajęciach z Kontrowersyjnych tematów społecznych w literaturze fantastycznej XD

Będziesz męczył studenciaków moimi grafomańskimi wypocinami? Geez, jeśli do tego dojdzie, to nagraj to i podeślij :D

 

@zygfryd

 

Ogromnie mnie cieszy Twoja opinia :)

Dzięki za lekturę :)

 

@Irka

 

A potem mi się smutno zrobiło, bo w czasach, kiedy wszystko jest na sprzedaż nie jest to, co opisałeś aż tak niemożliwe.

Pewne rzeczy idą zdecydowanie w złą stronę – popularnośc patostreamów, jakichś freakfightowych MMA, telewizyjnych show pokazujących życie pustaków, jakieś Warsaw szory i inne. To wszystko powoduje, że dzisiejsza popkultura nie musi być nawet oryginalna, ważne, żeby była zrozumiała dla typowego, durnego sebixa i jego karyny – wszystko, co może przynieść zysk jest na sprzedaż, godność osobista nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Ostatnio przeczytałem artykuł o lasce, która ma konto na OnlyFans i zrobiła challenge, w trakcie którego uprawiała w ciągu jednej doby seks ze stoma facetami. I w sumie w żaden sposób by mnie to nie ruszyło, gdyby nie pewna, poboczna informacja – jej karierą kieruje menadżerka. Jej menadżerką jest jej matka. How fucked up is that? :/

I też mam nadzieję, że przesłanie przetrzyma. Choć chyba wolałbym, żeby też się zdezaktualizowało – jeśli wiesz o co mi chodzi :)

Dzięki za miły komentarz i lekturę!

 

@lyumi

 

Dziękuję pięknie za odwiedziny i lekturę :)

 

Jedyne co budzi u mnie pewną wątpliwość, to, że Mietek włożył sporo wysiłku w wygraną Brajanka, ale ponieważ zrobił to nielegalnie, to nie czekała go za to żadna nagroda i miał tego świadomość.

Fejm jest nagrodą, bo za fejmem idzie kasa. Wiesz jak to jest – nieważne jak mówią, byle mówili.

 

Wydaje się to trochę niespójne, skoro nazywali go z żoną maszynką do zarabiania pieniędzy i ewidentnie nie dbał o jego życie

Tak, nie dbał o życie, dbał o jego wyniki. Bo przeciez w każdej chwili mogli sobie z Jadźką zrobić nowego dzieciaka – niestety nie ma żadnych prawnych regulacji, które by tego zabraniały durnym patusom :(

Chyba, że to wszystko dla chwały, ale czy prosty człowiek aż tak dba o sławę?

Zdziwiłabyś się, jak wielkie niektórzy mają parcie na szkło i sukces :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

 

Known some call is air am

jakieś testy, czy nadajesz się na rodzica powinny być :)

yes Myślę tak samo. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Outta

 

Byłam dzieciakiem (pełnoletnim), kiedy FB wchodziło, więc mam tam trochę wspomnień i przez długi czas FB dawało możliwość kontaktowania się z ludźmi poznanymi na drugim końcu Polski. :) Ale teraz to trochę jak album ze zdjęciami i podpisami.

Chyba w naszym wieku już trudno myśleć o tym, że coś nas omija. :)

 

Tym bardziej nie publikuję wizerunku osób trzecich, w tym of kors dzieci.

Zdarzało się, że ktoś robił zdjęcia swojemu dziecku i mojemu, no i wrzucał do siebie, wtedy prosiłam o zamazanie twarzy mojemu dziecku albo ujęcie tyłem. ;p

 

 

 

jakieś testy, czy nadajesz się na rodzica powinny być :)

I nagle Ziemia robi się pusta. XD

Outta Sewer omija cię możliwość czynnego udziału w grupie bizarro na przykład ;)

 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Hej!

 

Byłam dzieciakiem (pełnoletnim), kiedy FB wchodziło, więc mam tam trochę wspomnień i przez długi czas FB dawało możliwość kontaktowania się z ludźmi poznanymi na drugim końcu Polski. :) Ale teraz to trochę jak album ze zdjęciami i podpisami.

Hmm, jeśli dane z Twojej metryczki sa prawdziwe, to miałaś trzynaście lat, kiedy facebook wchodził :) Ja tam mam konto, ale go nie używam, nawet tm od dziesięciu lat nie wszedłem. A założyłem je, kiedy facebook był pustnią i nikt jeszcze o nim nie słyszał – na jednym konwencie Anathema powiedziała mi, że jest coś takiego jak facebook i mam sobie założyć konto, żeby móc się porozumiewać z ludźmi z fandomu erpegowego. Więc założyłem a kilka lat później przestałem używać.

 

I nagle Ziemia robi się pusta. XD

Fine by me :)

 

@fanthomas

 

No tak, pewne rzeczy mnie omijają, to na pewno. I założę się, że macie tam fajną ekipę, ale godzę się, by mnie omijały pewne zdarzenia w imię pewnych postanowień, których się uparcie trzymam – bo ja jestem człowiek uparty, a postanowienia, które sobie robię traktuję wyjątkowo serio :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Hmm, jeśli dane z Twojej metryczki sa prawdziwe, to miałaś trzynaście lat, kiedy facebook wchodził :)

Dla mnie wchodził, kiedy miałam 18, tzn. wtedy założyłam i dla mnie od wtedy istnieje. ;) Ale to też kwestia pochodzenia z małego osiedla albo innych zainteresowań. Telefon z internetem to miałam dopiero na studiach. A dane prawdziwe, niestety już się nie ma 20 lat. XD

 

założyć konto, żeby móc się porozumiewać z ludźmi z fandomu

No mi na studiach się przydawał, bo tam były wszystkie informacje o odwołanych zajęciach, notatki do sesji, spotkania itd.

 

Fine by me :)

Pozostają lasy. :)

I kolejny przedstawiciel portalowej braci, którego znalazłem w “Niedobrzysku”

“Tekst o szczurze” znalazł zawędrował do antologii, oj tak, też stanowiło to dla mnie niespodziankę. Dałem egzemplarz w prezencie rodzicom pod choinkę, czekam (z niecierpliwością) na opinię ;-)

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Outta Sewer – dezaktualizacja tekstów z aktualną krytyką społeczną jest nieunikniona, choć w swoim zawarłeś sporo rzeczy, które będą się jeszcze bardzo długo bronić. A może i zawsze. Mi szkoda tylko smaczków typu „mam plan” i całej reszty. Ale to zupełnie normalne, że takie nawiązania żyją krótko. Choć – jak napisałem wcześniej – dla literaturoznawcy to po latach będzie kopalnia złota.

Moje powieści: https://marmaxborowski.pl/kwestia-wyboru/

Podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Hej! Przychodzę ze spóźnionym lożowym komentarzem z głosowania, w którym byłam na NIE. A powiem Ci, że miałam problem z tym tekstem, bo jest znakomicie napisany i czuć, że masz wyrobiony warsztat. Myślę jednak, że mnie osobiście pokonał poziom bizarro.

Fabuła jest pokręcona, ale w swojej wewnętrznej logice generalnie trzyma się kupy. Bohaterowie w tym wszystkim jakoś też. Tylko nie mam poczucia, że jestem w stanie się wkręcić w tę opowieść. Może dlatego, że świat jest zbyt niejasny i nie mogę nawet spekulować, czego się spodziewać – a przecież czytelnikowi jakaś wizja tego “co dalej” jest potrzebna. Dlatego cenimy foreshadowingi, dlatego lubimy plot twisty. Po prostu brak mi jakiegoś emocjonalnego powiązania z tekstem.

Ale cóż, trzymam kciuki za kolejne opowiadania i kolejne piórka! :)

Ponoć robię tu za moderację, więc w razie potrzeby - pisz śmiało. Nie gryzę, najwyżej napuszczę na Ciebie Lucyfera, choć Księżniczki należy bać się bardziej.

Hej, Outta.

 

jakoby ciemiączko mistrza było już całkowicie zarośnięte, a jego opiekunowie posunęli się do użycia jakichś sztuczek z kwasem octowym, wyciągiem z konta i wybielaczami, żeby je na powrót zmiękczyć.(…)

Mietek zagrzewał syna, ufny w działanie wzmacniaczy agresji, polityki pieniężnej NBP i warunkowanie behawioralne.

Usunąłbym te dwie wstawki, nie pasują. Reszta choć absurdalna, ma jakieś logiczne podłoże.

Bizarro to nie mój temat, ale dostać piórko za ten gatunek to jest coś. :) Jest konkretny pomysł na wypaczony świat, używasz sensownych gadżetów, bezlitosnych bohaterów, wykorzystujesz dzieci :) i trzeba przyznać, że błyskotliwe nimi pograłeś. Czy potrzeba coś więcej? Myślę, ogólnie rzecz biorąc – że nie. Dla amatorów dramatu, takich jak ja, widziałbym może jedno, dosłownie dwa krótkie zdania, w których odkryłbyś prawdziwe cierpienie dzieci, dosłownie migawkę. Zakuł gdzieś lekko czytelnika, ale to marginalna uwaga. Wiesz, że prawie zawsze muszę się do czegoś przyje%*#.

Dobra robota.

Pozdrawiam serdecznie.

 

Hej!

Wybaczcie obsuwę w odpowiadania, ale już nadrabiam:)

 

@Marcin

 

A propos smaczków, to one rzeczywiście krótko żyją, nawet jeśli swego czasu wydawały się wieczne, bo słyszało się je dosłownie wszędzie. Podaję hasło: okoń ;)

 

@Anet

 

Dziękuję, miło mi :)

 

@Verus

 

Dzięki, Versus, za opinię:) Rozumiem Twoje odczucia, bo często mam ten sam problem z bizarro. Serio. To pisanie bizarro jakoś samo wychodzi i nie wiem dlaczego – no dobra, lubię pokpiwać że wszystkiego i wszystkich, więc ten element idzie świadomie, tak jak myśl przewodnia, natomiast cała reszta sama się robi, powstając z jakichś krótkich wizji. To mniej więcej idzie tak, że kiedy myślę nad kolejną sceną, którą ma być w opku, rozpatruję kilka różnych opcji i wybieram tę najbardziej niedorzeczną – to, że nie potrafisz sobie powiedzieć "co dalej" mnie nie dziwi, bo ja sam bywałem zdziwiony w trakcie pisania tym "co dalej" ;)

 

@Darcon

 

Ta druga wstawka rzeczywiście do wywalenia, natomiast pierwszy mi akurat pasuje – początkowo tam był wyciąg z wiesiołka, ale potem uznałam, że wyciąg z konta doda całości absurdalnego wydźwięku. 

Co zaś do Twojej uwagi a propos dramaty, to w pewnym momencie rozpatrywałem dodanie takich dwóch zdań przy opisie Denisa. Tam gdzie piszę, że Denis niedługo kończy karierę bo inhibitory przestają działać, chciałem dodać, że dzieci po skończonej karierze często są oddawane do sierocińców, a w dodatku nie rozwijają się nadal prawidłowo. Ostatecznie jednak – jak widzisz – nie dodałem tych dwóch zdań, co może było błędem. 

Dziękuję Ci za opinię, bardzo mi miło, że wpadłeś.

 

Pozdrawiam serdecznie 

Q

Known some call is air am

Nowa Fantastyka