komentarze: 322, w dziale opowiadań: 302, opowiadania: 174
komentarze: 322, w dziale opowiadań: 302, opowiadania: 174
Cześć,
Do pewnego momentu, dobre opowiadanie. Wprowadzenie ciekawe, akcja się rozwija, wciągając czytelnika. A potem coś się podziało i zarówno moment kulminacyjny, jak i późniejsze rozstrzygnięcia są potraktowane tak na szybko. Jakby obsada spieszyła się na ostatni autobus i chciała szybko dograć sztukę do końca :)
Szkoda, bo to psuje efekt.
Cześć,
Całkiem udane opowiadanie. Takie baśniowe. Czasami miałem wrażenie, że robi się z tego bajka i to taka dla młodszych dzieci, ale to tylko wyłącznie moje odczucie i na dodatek przeszkadzało mi tylko trochę.
Co w tekście zwróciło moją uwagę?
Polewka. Ze żbika – Miłośnicy kotów Ci nie wybaczą :)
wepchnięcie w jej oczy nożyc, by przeciąć coś w głowie. – Grubo. Po czymś takim to chyba już nawet nie warzywo :)
“Wróżwspólniczki” – dobre ćwiczenie na dykcję :)
Bardzo zabawne opowiadanie. Urzędnicza rutyna, z pozoru bardzo odległa od świata magicznego, tutaj pasuje znakomicie. Dobrze się bawiłem.
Cześć Bardzie,
o tej porze mogę już tylko dołączyć do innych komentujących :) Opowiadanie jest bardzo dobre ma swój klimat i, co dla mnie bardzo ważne, jest bardzo spójne. Bohaterowie są doskonale wkomponowani w stworzony przez Ciebie świat, podobnie jak fabuła. Niczego nie wyciągasz “z kapelusza”. Wszystko ma swoje uzasadnienie.
Gratuluję świetnego tekstu.
“Biblioteka” już jest, więc klik będzie tylko honorowy, ale jak najbardziej zasłużony:)
To ma sens :)
Fajne. Przypomniał mi się Duch z Canterville. Twoje duchy są bardziej przychylnie nastawione do nowych lokatorów :) Tylko dlaczego mają pseudonimy, zamiast imion i nazwisk? W pierwszym momencie pomyślałem, że to spotkanie agentów jakiejś tajnej organizacji :)
Trochę brakuje przygody, ale opowiadanie jest ciekawe i skłania do refleksji "skąd przychodzimy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy".
Dobrze się czytało.
Zakopane, krew i flaki – jak zapowiedź ostrego mordobicia na Krupówkach :D
Dobra, teraz na poważnie. Bardzo fajna, przygodowa opowieść, ale mam wrażenie, że niedokończona. Pomysł dobry, świetnie przygotowałeś wszystko do ostatecznej rozgrywki, a tu nagle – stop! A zapowiadało się naprawdę dobrze. Każda ze stron miała swoje atuty. Każda musiałaby kombinować, jak pokonać przeciwników.
Szukałem podpowiedzi w imionach i przydomkach bohaterów. Patrzyłem na (świetną) mapę i nic! Może coś mi umknęło, bo naprawdę nie wiem dlaczego tak to zakończyłxś.
Podobało mi się, ale czuję pewien niedosyt :)
Cześć,
Bardzo obrazowo i przekonująco opisałeś świat, w którym rozgrywa się opowieść, ale zasadniczą akcję sprowadziłeś do jednego epizodu. Niby może tak być, ale sądzę, że opowiadanie ma potencjał na znacznie więcej. Śmiało! Masz naprawdę bardzo dobre ”dekoracje”, w których może się jeszcze rozegrać kilka ciekawych scen. ja chętnie przeczytam wersję rozszerzoną :)
Jak zauważyła bruce, jest trochę rzeczy do poprawy. Do wcześniejszej listy dorzucę jedno, niezbyt fortunne, jak mi się wydaje, sformułowanie: “…dziewczyna chciała coś jeszcze dodać, ale machnęła ręką parodiując jedynie mentorski ton półleżącego w fotelu wysokiego mężczyzny.” – Machając ręką trudno parodiować jakikolwiek ton :)
Takie są konsekwencje wprowadzania gatunków inwazyjnych do ekosystemu :)
Mnie akurat pomysł z niedookreśloną rzeczywistością na początku bardzo się spodobał. Ilekroć już myślałem, że jakoś umiejscowiłem fabułę w czasie i przestrzeni, pojawiała się informacja, demolująca moje wyobrażenie :)
Kiedy już historia “zakrakenienia” Bałtyku została opowiedziana, wszystko stało się jasne i opowieść stała się bardziej przewidywalna.
Całość jest zgrabnie napisana i dobrze się bawiłem, czytając.
Hej,
Najbardziej podobała mi się pierwsza (większa) część, gdy wszystko koncentruje się wokół szafy. Przy pomocy tego mebla stworzyłaś niesamowity nastrój, co mnie urzekło. Bardzo lubię takie klimaty. Potem, gdy okazuje się, że to quasi życie przodków Antoniego funkcjonuje także poza szafą, już trochę straciłem ten ”feeling”, ale i tak mi się podobało.
Już po zawodach, więc mój klik będzie tylko honorowy, ale wydaje mi się, że takich by się już nazbierało na podwójną bibliotekę :)
P.S.
Czterodrzwiowa dębowa szafa na strychu? Ktoś musiał być bardzo zdeterminowany. Na moje oko dwieście pięćdziesiąt kilo jak nic :)
Karkołomne, ale fajne. Nieco chaotyczna narracja bardzo pasuje do postapokaliptycznego świata.
Na swój sposób pocieszająca jest myśl, że ludzkość po katastrofie będzie się chciała odbudować bazując na literaturze. Trochę martwi mnie to, jaka to będzie literatura, ale jest jakaś niezerowa szansa, że przyzwoita :)
Cześć,
Bardzo solidne opowiadanie przygodowe. Widać dużą dbałość o szczegóły, chociaż nie sposób nie zauważyć, że te szczegóły są momentami rozłożone nierównomiernie (tu zgadzam się z przedpiścą).
Generalnie jednak, klimat jest jak trzeba, fabuła spójna i ciekawa.
“Bo niestarczy nam strzał” – zjadło spację.
A tak zupełnie, na zasadzie wolnych skojarzeń: Tak ażurowy przeciwnik, jak szkielet, jest chyba trudnym celem dla łucznika :)
Prościutka, wręcz banalna sytuacja.
Ale po tym poznać dobrego kucharza, że z prostych składników potrafi przyrządzić pyszne danie.
Mówiąc bez metafor, podobało mi się :)
Całkiem zabawne. Ja też słyszałem, że E.M. jest kosmitą :D
Na początku trochę ciężko się było połapać, bo wprowadzenie jest przeładowane informacjami (a był jeszcze wolny limit znaków) . Potem sytuacja się klaruje i robi się ciekawie. Ładnie przy tym nawiązujesz i do historii i do teraźniejszości.
Pomysł mi się podoba. Opowiadanie trochę cierpi przez nadmierną skrótowość w pierwszej części, ale gdyby je rozbudować, na pewno by zyskało.
I tylko te “kuliste okręgi” mi zgrzytają. Takie trochę “okrągłe koła” i to jeszcze jako bryły :) Może lepiej sprawdziłyby się po prostu “bańki”?
Pozdrawiam.
"Runy wokół znaków pojaśniały" :)
Anonim: Tatuaż z kurzej krwi
Cześć,
Bardzo ładna historia ze świetnie zbudowanym klimatem. Opowieść rozwija się spokojnie, dając czas na przemyślenie słów bohaterów, a mówią ciekawe rzeczy.
Świat ”wzorowany na starożytną Koreę” przedstawiłxś znakomicie., Nie wiem tylko skąd wzięły się tam runy. Może coś mi umknęło.
Opowiadanie, naprawdę mi się spodobało. Zasługuje na “klika” :)
Nie przejmuj się. Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził :)
Cześć,
Spodobał mi się pomysł na przeszmuglowanie mapy. Nieźle to wymyśliłxś :)
Intryga mnie wciągnęła, i choć na końcu tempo trochę spadło, to czytałem z zainteresowaniem do ostatniej kropki
Do drobnej poprawy (dopuszczonej przez regulamin :) ) : W dwóch miejscach zauważyłem “agencji” zamiast “agenci”. No chyba, że tak się pisze na Marsie :)
Hej,
Ciekawy tekst. Grozy w nim jakiejś specjalnej nie poczułem ale ciężki, przytłaczający nastrój jak najbardziej. Taki był chyba zamysł, więc gratuluję . Udało się.
Ja niespecjalnie gustuję w takich opowiadaniach ale dobrze napisany tekst potrafię docenić, nawet jeżeli nie do końca trafia w moje gusta. Brawo!
Cześć,
Do uwag które pojawiły się we wcześniejszych komentarzach dodam tylko jedną, która jednocześnie może być podpowiedzią, jak trochę zwiększyć napięcie w opowiadaniu.
Tak, jak jest teraz, nie ma szans na zaskoczenie, bo zaraz po rozbudowanej prezentacji bohaterów wyjaśniasz, co bestia zamierza zrobić i odkrywasz, że mapa skarbów, jest tylko przynętą.
Gdyby tego fragmentu nie było, czytelnik mógłby dłużej wierzyć, że pokrzywowianie (pokrzywowiacy?) naprawdę szukają skarbów.
Ogólnie pomysł mi się podoba ale tak, jak napisał Bard, może warto wykorzystać cały limit znaków :)
U nas, taki nieśmiały musi sobie sam golnąć dla kurażu, żeby do panny wystartować, a na Bali może polać gorzałą figurkę bóstwa i uzyska ten sam efekt. Tak jest chyba zdrowiej :)
Uśmiechnąłem się serdecznie czytając, a Jacentego polubiłem. Niby taka nieśmiała ciapa, ale jednak na cztery nogi kuty. Wykombinował jak korzystając z boskiej, egzotycznej protekcji osiągnąć swój cel.
I tylko “ocieplenie” kojarzy mi się bardziej z okładaniem styropianem albo wełną mineralną niż z “ogrzaniem” :)
Mały, niemały ale jednak plus :) Dziękuje. Tak, bardziej chodziło mi o nastrój niż o fabułę, co może pozostawiać poczucie niedosytu. Jednocześnie nie chciałem pisać długiej historii, więc z czegoś trzeba było zrezygnować.
Cześć,
Ciekawa historia, dziejąca się w dobrze skonstruowanym świecie.
Od wielu innych opowieści o poszukiwaniach skarbów odróżnia ją to, że poszukiwacz robi to “na zlecenie“ i ze znalezionego skarbu nic nie ma. No, może poza skażeniem Uranium :) Fajny pomysł.
Ciąg zagadek rozwiązywanych kolejno przez bohatera, przywodzi mi na myśl jeszcze jedną lekturę z dzieciństwa – “Klub włóczykijów” Edmunda Niziurskiego :)
Pomysł z mapą drogową kupuję. Tekst jest bardzo relaksujący i przyjemnie się go czytało. Może nie zaszkodziłoby, gdyby Maks raz lub dwa poszedł błędnym topem, albo wpakował w jakąś poważniejszą kabałę, próbując rozwiązać zagadkę, ale zagadki wymyślone przez dziadka są na tyle pomysłowe, że dają radę utrzymać zainteresowanie czytelnika.
A dla dociekliwych miłośników zagadek, mam jeszcze jedną (nietrudną): Gdzie w opowiadaniu ukryty jest “Mt 6, 21”? :)
Jak to ładnie można ująć: “Nagle zostałem duchem.” Cudowne :)
Jeżeli zżera skarpetki, bo jest głodna, w porządku – normalna rzecz. Ale jeżeli chce w ten sposób coś zamanifestować, to strzeż się :D Dzięki za komentarz.
Cześć,
Bardzo dziękuję za komentarze i cenne uwagi. Zaraz się wezmę za korektę tekstu.
SNDWLKR – zrobiłeś mi ogromną przyjemność tym “oldskulowym słuchowiskiem”, naprawdę. Lubię takie klimaty i jeśli wyszło mi coś, budzi takie skojarzenia, to mogę się tylko cieszyć.
dogsdumpling – “historia” to może za dużo powiedziane. Taka miniaturka :) W tym tekście najbardziej zależało mi na zbudowaniu atmosfery niesamowitości w mieszkaniu . Same wydarzenia potraktowałem bardziej z przymrużeniem oka, a już na pewno nie chciałem nikogo straszyć :)
cezary_cezary – Tomsz nie lekceważy sytuacji. On po prostu zgłupiał i zareagował swego rodzaju wyparciem. Nie dopuszczał do siebie, że coś złego może być w jego mieszkaniu, do którego był tak przywiązany. Trochę spanikowany skupił się na tym co wydawało mu się zwyczajne, tzn. poplamiona sukienka, oparzona ręka, OK, to można zrozumieć ale, że stoi za tym jakaś nienaturalna siła? No to już nie! :)
regulatorzy – Ja też się nie dziwię :) Będąc jednak z natury łagodnym człowiekiem, raczej nie opiszę drugiej rundy, bo to byłby już rzeczywiście regularny horror :)
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze.
"a nie wiem z czego się podówczas łajno wydłubywało" – myślę, że w tamtych czasach, nierzadko spod paznokci ;D
Świetna opowieść w stylu, który bardzo lubię.
Każdy związek musi się dotrzeć. Kiedy minie pierwszy szok, książę może się zorientuje, że i z połowicy piękne runo można pozyskać , a że jak rozumiem, goblinie runo jest w cenie , to przynajmniej ekonomicznie małżeństwo będzie zabezpieczone. Reszta się jakoś ułoży :)
Jak zwykle jestem spóźniony ale klikam wirtualnie, bo klik się należy bezdyskusyjnie.
Wielki, krwawy finał sąsiedzkiej zwady.
Czytało się dobrze. Tekst ma niezłą dynamikę i potrafi zaciekawić. Krwi polało się sporo ale udało Ci się nie przesadzić (w ramach przyjętej konwencji, rzecz jasna :) ).
Ze zgrzytów, to może tylko to, że w dobie gdy w użyciu były kamienne groty, to buty z protektorem na podeszwie już raczej nie :)
Narrator też wszystkiego nie wie. Ma jedynie, bazujące na doświadczeniu przypuszczenie (graniczące z pewnością) :)
No cóż, taka interpretacja nieco redukuje aurę niesamowitości, choć nie zmniejsza dramatyzmu, może nawet go zwiększa :D Ok, spróbujmy w ten sposób :)
Własne boisko to zawsze atut, ale trudno tu jeszcze mówić o jakimś poważnym starciu. Raczej przepłoszenie kompletnie zaskoczonej przeciwniczki. Być może pojawi się jakaś nowa, bardziej zdeterminowana albo Agnieszka ogarnie się i wróci już lepiej przygotowana. Wtedy albo baletnica będzie musiała sięgnąć po jakieś straszniejsze niesamowitości i zrobi się horror (a tego miało nie być), albo okaże się, że w arsenale ma tylko sos teriyaki i głuche telefony. A wtedy, obawiam się, porcelanowy łebek się baletnicy ukręci :)
Chłopa w tym wszystkim faktycznie szkoda, bo bez względu jakby się ta historia nie potoczyła, na końcu dowie się , że to wszystko jego wina ;)
Dziękuję za komentarz i klika.
Super, że tekst się spodobał. Będę uważał z horrorami, ale uczciwie przyznaję, że nad jednym się trudzę (tak dla treningu). Jeśli jednak zdecyduję się go pokazać, to na pewno wyraźnie oznaczę :)
Absurdalne i zabawne. Fajnie się czytało. Kilka drobiazgów szczególnie mnie ujęło, np. wizytówka Dzikiej Lidki. Chętnie bym zobaczył jest na niej napisane:)
To mi umknęło. Teraz wszystko jasne :)
Cześć,
Podobało mi się :)
Fajnie wyszedł kontrast między pierwszą częścią, przypominającą nieco bajkę, w której ożywione postaci wykrzykują swoje żale, co nawet jest zabawne, a drugą, gdzie robi się już naprawdę groźnie. Na początku zastanawiałem się dlaczego horror? Przecież te stworki są na swój sposób urocze. Aha…urocze ;)
Nie skleiło mi się tylko jedno: Czy te ożywione postaci zachowują swoją wielkość? Bo jak duży mógłby być King Kong na zdjęciu w gazecie? Jakoś nie widzę, żeby taka kilku-, kilkunastocentymetrowa małpka miałaby miażdżyć i rozrywać dorosłego faceta. Chyba, że urósł do rozmiarów “rzeczywistych” ale wtedy nie zmieściłby się w domu. Pewnie się czepiam, ale może warto by to jakoś wyjaśnić.
Bardzo się cieszę, że tekst się spodobał i dziękuję za komentarz.
Cześć,
nie wiem czy mrówki załatwił postęp, czy niezrozumienie koncepcji pieniądza :) Osy i szerszenie chyba nie mają na ten temat lepszej wiedzy, więc dominacja tych gatunków nam raczej nie grozi.
Ciekawy pomysł i ważne przesłanie, ale sama opowieść mnie nie porwała.
Cześć,
O, to, to właśnie. Nie horror! O to mi chodziło :) Dziękuję.
A ja się nie boję. Mój laptop nie ma projektora holograficznego :)
Fajny tekst. Jak zwykle lekko i żartobliwie, chociaż temat całkiem poważny.
Jeśli mnie pamięć nie myli, pisałeś już kiedyś o AI zastępującej autorów. Motyw powraca, więc może z czasem uzbiera się materiału na tom opowiadań o tej tematyce.
Cezść,
“Klika” mogę już dać tylko honorowego, ale jest on w pełni zasłużony.
Napisałaś barwną opowieść, z własnym klimatem, który utrzymujesz od początku do końca.
Trochę mnie zaskoczyło to, że Maryla poradziła sobie sama z wilszym, ale kupuję pomysł z wrotyczowym ogłupiaczem. To mogło zadziałać.
Gratuluję świetnego tekstu.
Zgadzam się, dla Ciebie, dla mnie i pewnie dla kilku miliardów ludzi na świecie jest to nie do ogarnięcia. Są jednak tacy, dla których zachowanie twarzy, realizacja własnych planów czy ckolowiek innego usprawiedliwi każdą niegodziwość.
Ja nie wiem co zyskała Louise Monnier, ale na pewno dla niej stanowiło to większą wartość własna córka.
Marszawa,
bardzo dziękuję za komentarz i klika :)
Masz rację, Tomasz po prostu jeszcze się nie zorientował, że ktoś go kocha i że nie odda go nikomu innemu, choćby miał konkurentkę utopić w sosie teriyaki. No mercy! :)
@Finkla,
ludzie działają racjonalnie, bieda w tym, że nie wszyscy tę racjonalność rozumieją tak samo.
Myślę że Louise Monnier, więżąc córkę coś zyskała. Coś, co tylko dla niej miało jakąś wartość i co tylko ona pojmowała swoim spaczonym umysłem.
Cześć Bruce,
Na początek jedna, zauważona literówka, żeby mi nie umknęło:
“…zaręczyli się w tajemnicy, przekonali, że teraz już nikt ani nic ich nie rozdzieli.”
Historia jest straszna ale to bardzo dobrze, że nie uciekasz od takich tematów. Najgorsze jest jednak to, że co jakiś czas się słyszy o takich Monnier, czy Fritzlach. Szkoda, że ziemska sprawiedliwość jest w takich przypadkach bardzo nierychliwa, a i nadprzyrodzona, jakoś się nie spieszyła, tyle, że była skuteczna:).
Tekst napisany jest prosto, ale może przez to właśnie nic nie rozprasza czytelnika i widać całe zło.
Kliknę, bo poruszyła mnie ta opowieść.
Cześć,
zgadzam się z Ambush. Bardzo źle się czyta taki blok tekstu, bez akapitów, bez zaznaczonych dialogów. Trzeba się bardzo skupiać, żeby nie przeskoczyć jakiejś linijki. Nazywanie bohatera raz Radomirem, raz Spławikiem (a jeszcze się Sambor pojawia) też nie pomaga.
Zmień to, a tekst od razu dużo zyska.
Pomysł jest bardzo ciekawy, a historia dobrze opowiedziana. Dla mnie może odrobinę za dużo makabry Po prostu, powyżej pewnego progu już nie robi wrażenia, wydaje mi się, że spowalnia akcję, bo niemalże każdy ruch musi być okraszony jakimś (nie zawsze potrzebnym) okropieństwem.
To taki subiektywny drobiazg, który nie zmienia faktu, że tekst mi się podoba, tylko forma nie :)
Cześć,
dzięki za komentarz.
Chodziło o to, żeby w tym określeniu zawrzeć i Tomasza i te dziewczyny i uczucia jakie między nimi były tak, żeby to wszystko ująć krótko. Jeśli więc jeśli one odchodzą bez żalu, to dotyczy to wszystkich. Takie epizody, w które nikt się ani specjalnie nie angażował, ani nie ucierpiał.
Taki był plan, a plany raz się sprawdzają, a raz nie :) Zastanowię się jeszcze nad tym.
ldziubek,
a wiesz, że tak na o nie popatrzyłem, a to bardzo dobry pomysł. Założyłem, że Tomasz jest zdenerwowany, bo pierwszy raz jest naprawdę zakochany i mu zależy. Jeżeli gdzieś widziałem pole do rozwinięcia fabuły, to raczej w tym, że Agnieszka nie podda się tak łatwo, ale faktycznie można by też się zająć wcześniejszymi doświadczeniami Tomasza.
Dzięki za wizytę i komentarz.
GalicyjskiZakapior,
Nie było moim zamiarem straszenie kogokolwiek. Skala straszności raczej taka, jak u Skaldów :)
Życie jest formą istnienia białka
Ale w kominie coś czasem załka
Dziękuję za uwagi. Zaraz się biorę za reedycję.
Cześć,
Bardzo dziękuję z wszystkie komentarze.
Bruce – rzeczywiście, trochę mi się napowtarzało, ale to tak już jest, że jak się za długo gapi na własny tekst, to przestaje się widzieć takie usterki (inne też). Dodatkowo, jakoś tak mnie rozpraszała natrętna myśl, czy ja tego łososia nie trzymam za długo w piekarniku. Mam nadzieję, że go nie przypaliłem :)
Zaraz się wezmę za poprawki i postaram poredukować te powtórzenia.
Bardzie – z premedytacją nie użyłem słowa na “H”, bo kojarzy mi się ono (słusznie, czy niesłusznie) z czymś bardziej mrocznym i krwawym, a tutaj jest raptem sukienka poplamiona sosem i oparzenie pierwszego stopnia :). Przyznaję jednak, że w tych dekoracjach można by zrobić już taki 100% horror. Tak jak już kiedyś wspominałem, bardziej do mnie przemawia określenie “(o)powieść grozy”, ale nie było takiej opcji do wyboru. Powoli sobie piszę obszerniejszy tekst, który nawet w mojej ocenie, będzie się kwalifikował do kategorii H, ale to jeszcze pewnie trochę potrwa.
Jeżeli chodzi o przebieżki Tomasza, to chciałem pokazać, że facet jest jednak spięty i trochę się miota. Metraż mieszkanie nie dawał zbyt wielkiego pola manewru, a poza tym wszystkie ataki na Agnieszkę miały się odbyć pod jego nieobecność.
Hesket – kontyunuując Twoją myśl, gdyby Agnieszka została, to zapewne tajemnicze zdarzenia zrobiłyby się bardziej intensywne i niebezpieczne. Nic straconego, dziewczyna może jeszcze sprawę przemyśleć i wrócić :)
Asterionella – przyznaję, fabułę zostawiłem taką otwartą. Tak jak pisałem we wstępie, chciałem spróbować zbudować nastrój pewnej niesamowitości i to był mój główny cel. Masz rację, wiele spraw pozostaje niewyjaśnionych. Mam nadzieję, że to nie przeszkadza za bardzo.
Dziękuję za wszystkie uwagi. Na pewno skorzystam i wprowadzę poprawki.
Cześć,
Bardzo udane i wciągające opowiadanie. Żywe i dynamiczne opisy bitew i całego tego “okołobitewnego” draństwa, bardzo dobre, nawiasem mówiąc, świetnie skontrastowałeś ze spokojną, ale jednak trzymającą w napięciu partią szachów.
Ja jestem tylko okazjonalnym szachistą, więc zapewne nie wychwyciłem wszystkich niuansów, ale i tak bardzo podobało mi się przeniesienie czynów sir Tristana na szachownicę i ich interpretacja poprzez opisy figur i strategii.
Naprawdę bardzo dobrze się czytało Twoje opowiadanie.
Drobne rzeczy, które mi nieco zgrzytnęły (choć zaznaczam, że to tylko moja subiektywna opinia):
– czy ptaki lecą metodycznie? Może raczej wytrwale.
– Czempion, wydarł – nieco burzą nastrój swoją współczesnością.
– Żołnierze bawili się z matką – to brzmi trochę jakby ona też się dobrze bawiła. Może zabawili się nią?
Jeszcze raz gratuluję udanego opowiadania i idą kliknąć do biblioteki :)
Cześć,
Dzięki za odwiedziny i komentarz.
Może rzeczywiście nie rozstrzygnąłem kwestii relacji między Tomaszem i Agnieszką, ale skupiłem się na tym jak zegar zareaguje na intruza, który wkroczył do małego, spokojnego uniwersum tego mieszkania.
Jeżeli chodzi o skrzynkę, nie chciałem powtarzać określenia stołowy, a szafkowy mi nie pasował, bo ten miałby drzwiczki z przodu. Ja ten zegar widziałem jako taki naprawdę stary, w którym do mechanizmu można się dostać , otwierając wieko na górze, jak w skrzyni. Przemyślę to jeszcze.
Brzmi sensownie :)
Cześć Bardzie,
“Syrena zapowiedziała przyjazd patologa” – A patolog to musi jechać na bombach? Stanie się coś jak będzie trochę później? :)
No dobra, a teraz już na poważnie. Jako wierny, choć niezbyt regularny, czytelnik twoich tekstów mogę powiedzieć tylko jedno: Za mało!
Bardzo dobry pomysł, świetnie wykorzystany motyw starcia organów ścigania z siłami nadprzyrodzonymi. Tylko, cholera, jakoś tak za prosto, za szybko zagadka rozwiązana. Makabreski w rodzaju żuwaczek wpijających się w gałki oczne nie robią na mnie wrażenia, ale mon Dieu! jakiż w tej opowieści jest potencjał grozy! Gdybyś tylko tak szybko nie odsłonił zasłony. Gdybyś zaczął od pierwszej ofiary i pokazał śledztwo, które biorąc pod uwagę okoliczności, musiałoby obfitować w niesamowite zdarzenia. No, to by mi jeżyło resztki włosów na głowie :)
Liczę, że jeszcze coś takiego nam zaserwujesz.
“Nie lubię donosicieli”… ale nie zaszkodzi wiedzieć o czym rozmawiają koleżanki, kiedy akurat nie wskakują na biurka :D
Miły i relaksujący szorcik. Bardzo w Twoim stylu. Brawo!
Sięgając pamięcią do wcześniejszych tekstów, stwierdzam, że portale do innych wymiarów konsekwentnie lokujesz w łazienkach. Coś w tym musi być! To nie może być przypadek :)
Aż gęsto od wulgaryzmów. Motyla noga! ;)
Pani Leśniewska to modelowa wręcz bohaterka horroru. Konsekwentnie ignoruje najbardziej oczywiste w tej sytuacji rozwiązanie, będące nota bene obowiązkiem w takim przypadku, i nie informuje o niczym policji. Zamiast tego podejmuje co najmniej dziwne akcje. Klasyka :)
W sumie, więcej zabawy niż strachu, więc lekturę uznaję za satysfakcjonującą :)
How to recognise ancient Romans fom quite a long way away – Terentius :D
O rany! To było 11 lat temu:) Miło słyszeć, że się spodobało. Dziękuję za komentarz.
Cześć,
Tekst bez wątpienia ma swój klimat i jest nieźle osadzony w realiach historycznych.
Przeczytałem z przyjemnością, chociaż wielkiego zaskoczenia nie było, bo nazwisko ekonoma od razu zasugerowało z kim mamy do czynienia i czego się można spodziewać. Jednak tak, jak wspomniałem, dla mnie to opowiadanie stoi klimatem i to mi rekompensuje brak niespodzianki na końcu :)
Przeczytałem swoimi oczami i uśmiałem się pełną gębą :D
Jeśli trochę go przyciąć, tak żeby w pełni wyglądał jak zapis w dzienniku pokładowym, to byłby dobry wstęp do dalszej historii. Jako tekst samodzielny, owszem ciekawy, ale to tylko opis. Brakuje jakiejś kulminacji, celu, do którego zmierza ta opowieść, że o bohaterze (bohaterach ) nie wspomnę.
Widać, że przyłożyłeś się do kwestii technicznych, co należy docenić. Drobne nieścisłości nie psują ogólnego wrażenia.
Nie jestem znawcą horrorów, ale na podstawie tych, które widziałem, wnioskuję, że zombie dostęp do żywych jak najbardziej mieć mogą, co nie stanowi jednak wielkiego problemu, o ile żywy ma pod ręką odpowiedni sprzęt do odcięcia / odstrzelenia głowy zombie. I czy krytyk bezlitosny jest smaczniejszy od takiego dobrotliwego? :)
Może jakiś ekspert wyjaśni jak to jest? :)
Niby zombie, niby strasznie, a i tak się uśmiecham :)
“nie miałem miejsca za lodówką”
“A za lodówką to najwyżej myszy XD”
Sugerowałem zostawienie mleka “poza” lodówką, nie musi być “za”. Przed lodówką mleko też skwaśnieje ;)Jeżeli są skrzaty rzecz jasna :D
Niedobór skrzatów jest wyraźnie zauważalny (w Kingsajzie siedzą, czy co?), ale dla pewności przeprowadziłbym jeszcze jedną próbę. Jeśli zostawić kubek mleka poza lodówką, i mleko skwaśnieje, to skrzaty są na pewno, bo mleko kwaśnieje bo krasnoludki do niego sikają. Tak przynajmniej starzy, mądrzy ludzie gadają :D
Tradycyjnie Twój tekst wprawił mnie w dobry nastrój.
Cześć,
Całkiem niezłe opowiadanie. Fabuła prosta, co zrozumiałe przy krótkiej formie, ale ciekawa. Czytało się dobrze.
Pod rozwagę daję tylko trzy rzeczy, które mi jakoś nie zagrały:
– “Od dawna miał podejrzenia” – chyba lepiej po prostu “podejrzewać” niż “mieć podejrzenia”
– “dostawał na dziedzińcu łomot” – za lekko, za nowocześnie, nie pasuje do dekoracji :)
– “Inni już dawno by polegli” – “polegli” to raczej w boju. Nie zauważyłem niczego takiego
Cześć,
Tytuł mnie zaintrygował. Początek (do pierwszej wzmianki o wielkim penisie) nawet trochę rozbawił, ale potem to już, prawdę powiedziawszy, było nudno. kurtyna opadła, już wiemy kto grasuje we wsi i możemy już tylko obserwować kolejne wyczyny “bohatera”. Szczęśliwie zdecydowałeś się na krótką formę, bo strach pomyśleć, że wielki penis mógłby jeszcze napić się piwa, fiknąć trzy koziołki, rozwalić ze dwie obory, zrobić karmnik dla ptaków itd., itd., aż w końcu umrzeć ze starości. Emocje byłyby te same.
Sam pomysł kupuję, ale realizacja jakoś do mnie nie trafia. Mam wrażenie, że ciągle czegoś brakuje. Nie jest to dość poważne, żeby traktować to poważnie, ani na tyle zabawne, żebym się śmiał, nie szokuje też tak mocno, żeby mną wstrząsnąć. Przeczytałem i tyle.
Podobało mi się. Może nie jestem obiektywny, bo podobnie jak Ty, o obu wspomnianych panach mam bardzo złe zdanie . Mam jednak a że mój brak obiektywizmu Ci nie przeszkadza :)
Fajnie napisany komentarz do aktualnej sytuacji, a do tego zgrabnie wpleciony w temat konkursu. Szczególnie ujęła mnie forma, zabawna, pomimo poruszonych poważnych tematów.
Cześć,
Ciekawy i (pomimo dwóch trupów) całkiem zabawny pomysł. Taka w sumie gangsterska historia w piekielnym anturażu:)
Zadanie jest konkretne: zabić stygmatyków, więc wysłanie “cyngla” jest jak najbardziej uzasadnione. Zastanawia mnie jednak postać Arschalosa. Do czego miałby się przydać specjalista – kusiciel, a do tego pedagog? Nie wiem, nie dałeś mu szansy wykazać się talentem :)
Czarodziejki, nie czarodziejki, kobiety mają jednak dużo bardziej praktyczne podejście do życia. Gdyby nie Ewa, męczyliby się w tym samochodzie i może jeszcze poprzeziębiali albo nabawili kontuzji. Szkoda gadać :)
Czytałem z uśmiechem :)
Cześć,
Przeczytałem Twoje opowiadanie z przyjemnością. Opowiedziałeś ciekawą historię, umieszczając ją w dobrze skonstruowanym świecie i uwikłałeś w nią wiarygodnie opisanych bohaterów. Nazwałeś to ważnym punktem w historii, ale to przecież był proces rozciągnięty w czasie i przestrzeni. Ty ująłeś to bardzo syntetycznie, więc zrozumiałe są dla mnie pewne uproszczenia, czy niedokładności (może raczej “przybliżenia”). Nawet pewien dydaktyzm pojawiający się tu i ówdzie nie zepsuł mi lektury :)
No, może tylko wierszyk o kościach nadgarstka sprowadził mnie gwałtownie do naszych czasów :), ale poza tym wszystko mi zagrało.
Brawo!
Cześć,
Przeczytałem Twoje opowiadanie z przyjemnością. Opowiedziałeś ciekawą historię, umieszczając ją w dobrze skonstruowanym świecie i uwikłałeś w nią wiarygodnie opisanych bohaterów. Nazwałeś to ważnym punktem w historii, ale to przecież był proces rozciągnięty w czasie i przestrzeni. Ty ująłeś to bardzo syntetycznie, więc zrozumiałe są dla mnie pewne uproszczenia, czy niedokładności (może raczej “przybliżenia”). Nawet pewien dydaktyzm pojawiający się tu i ówdzie nie zepsuł mi lektury :)
No, może tylko wierszyk o kościach nadgarstka sprowadził mnie gwałtownie do naszych czasów :), ale poza tym wszystko mi zagrało.
Brawo!
Cześć, Dzięki za odwiedziny. Fajnie, że szorcik rozweselił. Mój profil został użyty jako "publikujący", ale tekst ma dwóch autorów:) Za miłe słowa dziękujemy więc razem z Koalą75 :)
Witaj Bruce,
Diabeł ani jego sługi bezpośrednio się tu nie pojawiają, ale bez wątpienia Zły maczał w tym palce i wyraźnie czuć smród siarki:)
Za opowieści z historią w tle masz u mnie nieustającego plusa :) Widać, że czujesz temat i dobrze się w nim czujesz, a i czytelnik na tym korzysta:)
Tym razem przedstawiłaś dość odrażające “ciekawostki” historyczne, ale i o nich trzeba mówić, ku przestrodze.
Pomysł na przekraczającą barierę czasu zemstę skrzywdzonej kobiety jest ciekawy, a opowiadanie , pomimo historycznych odniesień przedstawia całkiem współczesny problem. To duży walor tego tekstu.
Cześć,
Dobrze opowiedziana historia. Jest akcja, są emocje i odwieczna walka dobra ze złem.
Dla mnie najciekawszy okazał się pokazany w niej problem, czy zło można karać innym, większym złem i jakie to ma konsekwencje? Iście szatańskie pytanie, które znakomicie wpisuje Twój tekst w tematykę konkursu :)
No, no… Koala pokazał pazur :) Słusznie, należało się skrzatowi :)
Cześć,
Dobry i mocny tekst. Mnie przekonuje, zwłaszcza, że natężenie zjawisk nadprzyrodzonych jest niewielkie. Dla mnie to atut.
Podoba mi się dosyć brutalny realizm całej historii, niepokojąco przywodzący na myśl historie, które wydarzyły się naprawdę i o których co jakiś czas donoszą media. Techniczny brutalizm sceny pobicia Benia, przekonuje mnie nieco mniej. Nie wiem, czy facet, któremu inny facet “skoczył obiema nogami na twarz” byłby w stanie cokolwiek powiedzieć, a już na pewno miałby kłopoty z wyraźną artykulacją głosek :)
Finał opowieści daje się przewidzieć, jak wspomniałem takie rzeczy niestety naprawdę się zdarzają (mam na myśli warstwę realną) , ale to niczego nie ujmuje tekstowi. Wciągnęło mnie i trzymało do końca.
To jeszcze tylko wyliczę zauważone drobiazgi techniczne i idę klikać :)
– “.. na górce, między drzewami, gdzie grali w gonić.”
– “Roberta przeczytał napisy…”
– “…jak siedzieli przed laty przybył samym stole.”
– ”“Myślałem, że to będziesz ty, Robercie”. To były ostatnie słowa, które usłyszał z jej ust.”
– “Wiesz, że mysieliśmy wyjechać,”
– “…otwarte oczy, patrzące wzdłużnego leżącego na biurku ramienia,”
– “Między nogami głuchy dźwięk” – tego nie zrozumiałem :)
– “prawe oko za szkłem nadal uciekało mu w stronę rogówki” – czyli gdzie? Rogówka to zewnętrzna warstwa gałki ocznej. Wiem, bo kiedyś dostałem iglastą gałęzią po oku i okulista powiedział, że sobie mocno poharatałem rogówkę :D
A więc w, odległej mam nadzieję przyszłości, będziemy budowali obdarzone sztuczną inteligencją maszyny, żeby nas zrywały z łóżek, karmiły i wysłały do roboty? To nie tak miało być ! :)
Mam nadzieję, że to tylko sen :)
“Masz mój głos.”
“I to jest pomysł, który powinien pogodzić wszystkie strony!”
Wygląda na to, że licząc z moim, byłyby już trzy głosy poparcia. Jeszcze tylko 99997 i można składać obywatelski projekt ustawy :)
W ciekawy sposób poruszyłeś kwestię, która dwa razy w roku wzbudza pewne emocje, podsycane doniesieniami o rychłym zarzuceniu zmiany czasu.
Dobry tekst. Czytałem z uśmiechem, a już “kobieta anty-grawitacyjnych obyczajów” ubawiła mnie serdecznie. Brawo za kreatywność :)
Korzystając z okazji pozwolę sobie przedstawić koncepcję, z którą od lat staram się przebić do szerokich mas społecznych. Otóż uważam, że czas powinno się zmieniać dwa razy na dobę. O północy przechodzić na czas zimowy i spać godzinę dłużej, a w południe wracać na czas letni i wychodzić z roboty godzinę wcześniej. Ja tu nie widzę słabych punktów :D
Dobra historia kryminalna. Bohater wydaje mi się taki trochę Chandlerowski (zwłaszcza w pierwszej części), chociaż kwadratowy wąsik i grzywka w lewo kojarzą mi się z kimś zupełnie innym :).
Ciekawie i spójnie zbudowany świat. Intryga zaciekawia i tylko na samym końcu, gdy już wiadomo przed jakim dylematem postawiono Dulemaina, w moim odczuciu zmalało napięcie. Wiem, że był limit, ale wolałbym, żeby wykorzystać go na pokazanie rozterek bohatera (nawet bez rozstrzygnięcia) niż na “prezentację oferty”.
W tekście nie było nic, co by mnie wybiło z rytmu. W paru miejscach może użyłbym innych sformułowań, ale to subiektywne odczucie. Zauważyłem tylko jeden drobiazg do poprawki:
“…nie ważne, w jak piękne frazesy postaramy się ją ubrać,”
Podsumowując, dobry tekst. Przeczytałem z przyjemnością.
Moje koty raczej znoszą do domu upolowane myszy, a pies się tylko temu przygląda. Ale to pewnie dlatego, że żadne z nich nie poszło na studia :)
Gratuluję kolejnego świetnego szorta. Czy ja już pisałem, że Twoje teksty świetnie robią na nastrój? :)
Witaj Bruce,
Czy snopem światła można wędrować tylko do góry? No nie wiem, Jaś Fasola ewidentnie spadał na bruk :D
Bardzo ciekawy pomysł i dobrze opowiedziana historia. Zazwyczaj trochę kręcę nosem, na łączenie fizyki z metafizyką i magią, ale zrobiłaś to tak lekko i z gracją, że łyknąłem to jak gęś kluski :). Gratuluję.
Zauważyłem tylko jedną literówkę: “ Profesor Ligęza jego jedyny oderwał się od tej grupy,”.
No i czy w cylindrze da się wsiąść za kierownicę ? Można – w kabriolecie :)
Cześć,
Całkiem niezłe opowiadanie z gatunku Magii i Miecza (tu z przewagą miecza :) ). Może nie ma w nim nic zaskakującego, ale też nie ma nudy. Kilka potknięć się zdarzyło, ale nic na tyle dużego, żeby mnie wybić z rytmu. Czytało się przyjemnie.
No, może tylko “…choć nie kuła w oczy” ukłuło mnie w oczy :).
“Sympatyczne opowiadanko” – Sympatyczny komentarz. Dziękujemy :)
Nasz bohater to rzeczywiście taki everyman, albo raczej everydevil hero :) Fajnie, że to widać.
Brawo, brawo! Gratulacje dla wszystkich uczestników!
Bardzo dziękuję za miłe słowa i świetną współpracę i zaświadczam, że Koala75 jest znakomitym kompanem we współpisaniu :)
Nadeszła chyba pora dekonspiracji, więc i my się przedstawimy. My, czyli Koala75 (spiritus movens całego przedsięwzięcia) i piszący te słowa czeke.
Możliwe, że Hefajstos planował budowę kompletnego egzoszkieletu, ale zorientował się co ten smarkacz nawywijał w jednym tylko sandale i poprzestał na butach :)
Ładne, a nawet bardzo ładne opowiadanie. Lekko i z humorem opowiedziany mit “spoza kanonu” :)
I tylko ostatnie zdanie boleśnie sprowadza na ziemię, ale że jest to niestety szczera prawda, to i pretensji do autorki mieć nie można :)
Bardzo dobrze się czytało. Ciekawa historia opowiedziana w dobrym tempie i w sposób, który zaciekawia czytelnika.
“Czas i miejsce” opisałaś znakomicie. Nikt nie może mieć wątpliwości, że chodzi o starożytny Rzym. Dlatego sądzę, że można zrezygnować z określenia “rzymski”, które pojawia się dwa razy na początku tekstu.
Druga rzecz, ale to już raczej jako żart, myślę że kury nie trzeba głodzić przez tydzień, żeby rzuciła się na ziarno :)
Sprzeczne ze światopoglądem materialistycznym i zabrakło wzmianki o przewodniej roli KPZR, ale co tam. Udał się się Wam ten tekst, Ambush :)
I tak się dała zaprowadzić pod drzwi czarownicy? Oj, rzeczywiście bezmyślna ta Jadzia :)
Zabawne opowiadanie. Zdecydowanie FUNtastyka :)