Profil użytkownika


komentarze: 113, w dziale opowiadań: 109, opowiadania: 58

Ostatnie sto komentarzy

Cóż, że ze Szwecji :)

Jak do tej pory, wszystkie twoje opowiadania, które czytałem, podobały mi się, więc myślę, że bez problemu zniosę “zmiany klimatyczne” :)

 

Witaj Bardzie,

Fajne opowiadanie. Lubię takie klimaty, więc od razu się wciągnąłem i zainteresowaniem doczytałem do końca. Ponarzekałbym, że za krótko, ale skoro będą kolejne epizody, to spokojnie poczekam :)

 

“cała historia jest inspirowana pewnymi prawdziwymi wydarzeniami” – Wydaje mi się, że chodzi o Bestię z Gévaudan.

Podczas lektury przypomniał mi się nieelegancki żart księcia Konstantego, opisany przez Waldemara Łysiaka w "Cesarskim pokerze". Nie podejrzewałem smoka o takie figle, ale wolałem się upewnić :)

Uspokojony, z niecierpliwością czekam na kolejne doniesienia z okolic portalu :)

Niezwyczajna sytuacja potraktowana tak zwyczajnie i opisana nadzwyczajnie :) 

Trzymam kciuki za rozwój turystki portalowej, nie tylko smoczej.

 

P.S.

Czy słowa “Pod poduszką znajdziesz prezent ode mnie”, mają jakiś związek z Wielkim Księciem Konstantym? :)

Życiowe :)

Czarownica nieelegancko się zabawiła chłopakami, ale czego się spodziewać po czarownicy.

Rycerze głupio dali się wypuścić, ale podejmowanie różnego rodzaju wyzwań jest jednak wpisane w etos rycerski.

I tylko koni żal :)

Witaj, 

Przeczytałem z przyjemnością.

Najbardziej podobały mi się dwie pierwsze części, choć zwłaszcza na początku, były nieco zagmatwane. Bardzo plastycznie opisujesz to, co dzieje się w głowie Lake. We wcześniejszym komentarzu napisałaś, że najbardziej kręci cię psychologia postaci i to widać w tekście.

Słabiej wypadła koncepcja Systemu. Nie przekonuje mnie jego logika. Myślę zresztą, że nawet jego twórcy nie bardzo w niego wierzyli (choć deklarowali, że jest niezawodny), skoro odseparowali się od niego tyloma milionami lat świetlnych :). 

Pozdrawiam!

Dziękuję. Taka opinia mnie też wprawia w jeszcze lepszy nastrój.

Takie sprzężenie zwrotne, dodatnie :)

Aktywność portalu w Twojej łazience wyraźnie się zwiększa. Myślę, że pora przedsięwziąć jakieś kroki, bo może się zdarzyć , że kolejny gość zaskoczy Cię gdy będziesz w wannie i zaraz na wejściu zrobi się niezręcznie :) 

Chyba, że będzie to atrakcyjna topielica :)

Z tą pamięcią, to ja myślę, że my, panowie, mamy tak samo dobrą. Różnica jest tylko w częstotliwości odświeżania. Ja uważam, że należy pamiętać o dużych rocznicach, na przykład setnych, a moja żona, że o każdej ;)

Outta Sewer  – dziękuję za odwiedziny i komentarz.

Witaj Bardzie! 

Skoro najpierw Ci się podobało, a teraz się nie podoba, to chyba można powiedzieć, że tekst wywołuje skrajne emocje :D.

Końcowy bilans jest jednak na plus, co bardzo mnie cieszy.

Dziękuję za komentarz (serdecznie się uśmiałem:) ) . Pozdrowienia dla Ciebie i Twojej żony, bo te “skrajne emocje” to jednak jej zasługa :)

 

 

 

Cześć, 

Podoba mi się ciekawy pomysł. Opowiedziałeś brutalną historię, w której są same szwarccharaktery, a szeryfa na białym koniu nie uświadczysz :). Bohaterowie są podli, a ty nie próbujesz ich wybielać, tylko wprost pokazujesz jacy są. To na plus.

Co mi trochę przeszkadzało, to pewien chaos w opowieści. Tak, jak napisała bruce, mam wrażenie że przegapiłem początek historii :) Piewrszy akapit musiałem przeczytać dwa razy, żeby zorientować się kto jest kto. W układ Hornet – demon, też wkradła się niekonsekwencja, bo najpierw demon uniemożliwia Hornetowi samobójczy skok w otchłań, a chwilę później macka (więc chyba demon) wyrywa uciekającemu Jackiemu torbę z pieniędzmi, żeby zmusić go do powrotu i zastrzelenia bandyty, a dalej, wrzucenia go jednak do krateru. Jakoś mi się to kłóci.

Skoro już o strzelaniu, to odrzut oddziałuje na strzelca, a nie na cel, więc na ziemię rzuciłby Jackiego . Horneta wywróciłby po prostu pocisk:)

 

 

Cóż, relacje ze sprzętem sportowym bywają złożone i niełatwe ale jestem pewny, że się dogadacie :)

Dzięki za komentarz

Dobre, naprawdę dobre. Oszałamiające tempo ale wszystko z należytą dbałością o szczegóły. Brawo!

Cześć, 

Stworzyłeś dość eklektyczny świat, czerpiąc z licznych mitologii / tradycji/ historii. Zgrabnie to wszystko zszyłeś i całość prezentuje się bardzo dobrze.

Główny bohater, na razie, wydaje mi się trochę zbyt idealny, a przez to nienaturalny. Gdyby to była cała historia, to pewnie bym się go czepiałsmiley, ale to dopiero początek cyklu, więc zapewne będzie miał jeszcze okazję pokazać, że ma swoje słabości, zadry czy mroczne historie. Zobaczymysmiley.

Historia mnie wciągnęła, więc jakoś specjalnie zwracałem uwagi na potknięcia. Może tylko rzeczywiście pod koniec miałem wrażenie, że zrobiło się trochę chaotycznie ale, tak jak już wspomniałem, to jest początek większej historii i drobne niedociągnięcia będzie można wygładzić.

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

 

Cezar, dziękuję za komentarz.

Inspiracją był pokrowiec na siodełko rowerowe, z napisem MEMORY FOAM, który zobaczyłem niedawno w sklepie. 

Fascynatorze, pozostaje mieć nadzieję, że sąsiad w czasie treningu będzie równie zeroemisyjny jak rower elektryczny. Chociaż przy dużym wysiłku może być różnie :)

chalbarczyk & Koala dziękuję z komentarze i uśmiechy, bo jak ktoś się uśmiecha, to mi się też robi wesoło.

Dziękuję za wszystkie komentarze.

Bruce – Cieszę się, że tekst rozbawił.

Ambush – Gadające sidełko, to obowiązkowy element fantastyczny :)

Vacter – Może orbitrek będzie lepiej wspominał współpracę :)

regulatorzy – relatywizm wyłożony krótko i przystępnie, a do tego wierszem :)

Szkoda, że to szort. Stworzyłeś fajną, baśniową atmosferę, miałeś fajny pomysł ale całość się jakoś nie klei, a zakończenie zupełnie zburzyło mi flow. 

Może warto dopisać kilka linijek, bo budulec całkiem przyzwoity, tylko trzeba trochę więcej zaprawy smiley

 

 

Cześć Bardzie,

Widzę, że ciągnie cię na morze i po “Okrwawionych dublonach” serwujesz kolejną morską (podwodną) opowieść. Mnie to pasuje :)

Przyjemnie się czytało, choć podobnie jak Fascynator, mam pewne wątpliwości dotyczące kwestii naukowo-inżynieryjnych. Nie przeszkadzało mi to jednak w lekturze.

Jeżeli mogę pomarudzić, to trochę zabrakło mi grozy. Szczególnie w samym Akwarium. Mam wrażenie, że napięcie rośnie do momentu zjechania windą na dół, a potem to już jest otwieranie kolejnych komnat, w których czai się kolejne “straszne coś”. Może gdybyś dłużej potrzymał czytelnika w napięciu, zanim pierwsze “straszne” (gołe :)) się pojawi…

 To jednak tylko moje subiektywne odczucie :). 

Z rzeczy bardziej obiektywnych , wypatrzyłem jeszcze to: “Irlandczyk zatrzymał się, nie ściągając rękę z kabury pistoletu.”

Niezależnie od tych drobiazgów, gratuluję kolejnego udanego tekstu.

Cześć,

Do słusznych uwag i sugestii Bruce dorzuciłbym jeszcze mieszkańców Bartii, którzy “przekuwali” sobie policzki :) 

Dla równowagi, powiem jednak, że zdanie ”Lecz największym i najbardziej obleganym z nich była Warownia Edgara.”, ze względu na alternatywne znaczenie “obleganej warowni”, to dla mnie perełka :)

Opowiadanie przeczytałem z przyjemnością. Ciekawa historia i odpowiednia dawka napięcia. Podoba mi się.

Wydaje mi się jednak, że bardziej pokazuje ono determinację i bezwzględność z jaką Ashna broni swoich interesów, niż jej dylematy. Ale to tylko taka uwaga na marginesie.

 

A gdyby pożyczył bratu kasę, to ten może nie pojechałby do Egiptu. Taka karma :)

Fajne opowiadanie.  Mnie szczególnie spodobała się pierwsza część, ta realistyczna. Jest świetnie opisana. No, i jak wspomniałem na początku, wszystkie dalsze perypetie, to poniekąd jej konsekwencje. 

Sam powrót mumii też jest dobry, taki kameralny, bez hollywoodzkiego rozmachu, za którym nie przepadam.

Brawo!

 

Horror? Dramat? Może thriller “molluscularny”? :) Nieważne. Podobało mi się.

Schemat może i znany, ale naprawdę ciekawiło mnie jak to rozegrasz. Nie zawiodłem się.

Szczególnie podobało mi się wprowadzenie notatek Townsenda. Taki głos umarłego, w relacji człowieka, który też już przecież nie żyje. Fajne.

Bardzo się cieszę, że tekst , zgodnie z planem, daje trochę uciechy :)

Dziękuję za komentarz i klika.

Tak się skupiłem na "Wojnie", że zapomniałem o "Dziecku" (dziwnie to brzmismiley). Dopiero teraz tu zajrzałem.

Dziękuję za uwagi i biorę się za poprawianie.

Właśnie dlatego, żeby uniknąć wątpliwości, zdecydowałem się konsekwentnie używać wersji współczesnych. 

Dodam jeszcze tylko, że opowiadanie jest, owszem, moje, ale nie pisałem go dla siebie (nie skończyło w szufladzie jak wiele innych :) ) Opublikowałem je “licząc się z” i “licząc na” uwagi, sugestie komentarze itd. Nawet, jeśli z czymś tam się zgadzam, to warto usłyszeć zdanie kogoś innego i poznać inny punkt widzenia. Zawsze się można przy tym czegoś nauczyć.

Powyższe nie dotyczy ewidentnych błędów, które trzeba po prostu poprawić, bez żadnego filozofowania:)

Dziękuję za komentarz. 

Nie ukrywam, że moim zamierzeniem było napisać tekst, hm…rozrywkowy i jeśli mi się to udało, to bardzo się cieszę. 

Mniej mnie cieszy, że nawtykałem w niego tyle błędów :). Bardzo dziękuję za ich wskazanie i biorę się za poprawianie. Przy okazji, czegoś się na tych błędach nauczę (szkoda, że na swoich:) ).

Jeśli chodzi o użycie współczesnego języka, to zrobiłem to celowo. Wiem, że to może razić, ale pomyślałem sobie, że skoro nie mogę zastosować najprostszego zabiegu archaizującego, czyli użycia latynizmów (bo skąd tam łacina?), w staropolskim aż tak mocny się nie czuję (poza tym, Mana, to nie ziemie piastowskie), to chyba lepiej będzie kiedy napiszę opowiadanie dzisiejszym językiem, wtrącając tylko kilka “starodawnych” . 

Osobną kategorię stanowią przekleństwa. Polecane przez Ciebie opracowanie czytałem już wcześniej i właśnie na jego podstawie uznałem, że lepiej będzie kląć współcześnie. Większość wulgaryzmów pozmieniała swoje znaczenie na przestrzeni czasu albo co najmniej zmieniła kategorię “bluzgomocy” :) 

Pierwszy z brzegu: “kutas”. Za napis na murze:” Astern to chwost”, książę chyba by się nie obraził tak bardzo :)

Przemyślę jednak tę kwestię i postaram się choć trochę postarzyć tekst.

Jeszcze raz dziękuję za wszystkie uwagi.

 

Dziękuję za komentarz.

“…powód królewskiego gniewu fajny.” – Bywa, że czyjaś urażona duma staje się racją stanu :)

“Nie bacząc na moralne implikacje”, wpisałem w Googla frazę “futrzane gacie”.

O dziwo, znalazło się całkiem sporo odniesień :) A skoro futrzane gacie istnieją, to w tej opowieści musi być jakiś ukryty sens, tylko ja go jeszcze nie odkryłem :)

Cześć, 

No, to jest horror, przy którym dreszcz przechodzi po plecach :) 

Opowieści epatujące strasznie potwornymi potwornościami, w ogóle mnie nie przerażają, a czasem wręcz śmieszą.

U ciebie, i to mi się bardzo podoba, niebezpieczeństwo można wyczuć od razu. Nie wydaje się takie groźne, przecież można z łatwością uciec. A jednak, bardzo “intensywna” relacja (mocne dialogi :) ) między bohaterami skutecznie odciąga od niego uwagę, pozwalając mu podpełznąć bliżej i bliżej, aż do momentu gdy jest za późno.

Brawo!

A ja bardzo za nią dziękuję, bo skłoniła mnie do tego, żeby się jeszcze raz przyjrzeć tekstowi i przemyśleć sprawę. :)

Ok, perspektywa Gawrona, ale opisuje ją narrator. Wykorzystanie posiadanej wiedzy, nie wydaje mi się jakimś dużym nadużyciem, tym bardziej, że walkę chciałem opisać dynamicznie. W związku z tym, krótkie W jego stronę ruszył Virgan , wydaje mi się lepsze niż np. W jego stronę ruszył mężczyzna, który chwilę wcześniej, wraz z Senillą wbiegł do gospody od strony zaplecza. 

W tym drugim “kawałku” , przyjąłem z kolei perspektywę Virgana, ale nawet jeżeli przyjąć, że dalej skupiamy się na Gawronie, to jest bardzo prawdopodobne, że on to po prostu wiedział. Doświadczony szermierz, bokser itp., potrafi rozpoznać intencje przeciwnika, czy atak jest poważny, czy tylko udawany.

Nic nie poradzę, że lubię kompetentnych bohaterów xD – Ja lubię skutecznych ;)

Cześć gravel,

Dzięki za komentarz. 

Boje z interpunkcją mogłyby być tematem osobnej opowieści:) Za każdym razem, kiedy czytam tekst, to coś mi się rzuci  w oczy i zaczynam kombinować. Chyba muszę sobie teraz zrobić kilkudniową przerwę i dopiero po niej przeczytać opowiadanie “świeżym okiem”.

Walka, to zjawisko dosyć chaotyczne i dynamiczne. Chciałem , żeby opis też taki był i stąd liczne zmiany perspektywy. Nie wiem natomiast, z czego wnosisz , że Gawron widział co myśli Virgan, czy jak miał na imię. 

W kwestii Senilli , cóż myślałem , że podkreślenie jej urody w zestawieniu z takimi, a nie innymi reakcjami facetów, będzie raczej z kpiną z męskich słabości, ale to moja wizja i każdy ma prawo mieć swoją opinię, a nawet powinien, bo ludzie bez własnego zdania są nudni :). Zatem, spokojnie, nie będę cię nazywał “feminazi”.

Co do bohaterów, nie bądź dla nich tak surowa. Ostatecznie, poradzili sobie. A że nie jest to ekstraklasa, hm… . Mana i Tana dwa księstewka, których rywalizacja wynika tylko z ambicji skłóconych władców. Jaka liga, tacy gracze. Może na dworze cesarskim mają kogoś na miarę Jamesa Bonda :) 

Racja, Fascynatorze. Trzeba tylko taktownie trzymać, żeby, za kolanko chwyciwszy, po pysku nie dostać :)

Cześć Bardzie, 

 Dziękuję za komentarz.

Cóż, w “Świątynnym dziecku” było trochę za krótko, teraz jest trochę za długo. Mam nadzieję, że kiedyś, w końcu się wstrzelę we właściwy rozmiar :)

Bohaterowie, przyznaję, mają pewien rodzaj immunitetu, żeby nie trzeba się było o nich martwić. Może będą poobijani, ale na pewno wyjdą cało z każdej kabały. Chciałem po prostu napisać historię, w której dużo się dzieje i mieć przy tym trochę zabawy, łącząc wydarzenia ze sobą, tak żeby jedne prowadziły do drugich , trzecich itd. 

Niemniej jednak, zapamiętam twoje uwagi, bo przecież “Wojna” to tylko kolejny epizod i jeśli kiedyś najdzie mnie ochota, będę mógł wrócić do Many i opisać kolejną historię, tym razem poświęcając więcej uwagi Gawronowi i spółce :)

Pozdrawiam.

 

@ Fascynator – Dziękuję za komentarz i miłe słowa. Będę się oczywiście starał” żeby tak zawsze”, ale jak wyjdzie, to się okaże :)

@ Bruce – Ostatnie, z czym mi się kojarzysz, to leniwiec :) Tak jak pisałem w becie, wykonałaś bardzo solidną robotę, zaskakując mnie przy tym tempem (ja zostałem z tyłu :D ).

@ regulatorzy – Na pewno lektura “Swiątynnego dziecka” da lepsze rozeznanie w sytuacji. Starałem się jednak napisać “wojnę” tak, żeby była zrozumiała dla kogoś, kto nie czytał wcześniejszego opowiadania. Nie wiem, czy się udało, mogę mieć tylko nadzieję, że tak. 

Może jednak, dla jasności, dopiszę jakąś informację w przedmowie.

Cześć, 

W moim odczuciu, takie przedstawienie piekła nie służy tej instytucji. Wiem, że to horror, ale mimo wszystko, opisy wyszukanych katuszy wydają mi się trochę jarmarczne.

Nic nie poradzę, opisy wymyślnych tortur zupełnie na mnie nie działają, a po przekroczeniu pewnego poziomu natężenia, zaczynają wręcz śmieszyć. Do tego stopnia, że (wybaczcie Państwo) kiedy doczytałem do “wielkiego ptaka”, w pierwszym odruchu pomyślałem, że wróciło monstrum z gigantycznym przyrodzeniem, z pierwszej odsłony piekielnych mąk :)

Wszystko to jednak kładę na karb wybranej konwencji.

W piekle nie byłem, ale jeśli wierzyć fachowcom, to, w największym skrócie, piekielne cierpienie bierze się nie z gorącej smoły, tylko z całkowitego braku dobra pochodzącego od Boga i z braku nadziei właśnie. Twój bohater jakimś cudem nadzieję zachował i to sprawia, że jest ciekawy.

Ostatnie zdanie uratowało tę opowieść. :)

Cześć, 

Gdy przeczytałem: ”Światło latarni jeszcze leniwie sączyło się w odchodzącą noc, ale dziewczyna wiedziała, że zaraz zgaśnie”, to w pierwszym odruchu pomyślałem, że już po niej. Chociaż, wiem że zgaśnięcie dotyczyło światła, ale mnie to jakoś tak zagrało, że to ona zgaśnie. Nie wiem, czy to było celowe, czy wyszło przez przypadek, ale chyba zaraz na początku zaszyłaś wskazówkę co do losu Ani. 

Fajnie to wyszło :)

 

Pozdrawiam

Ciekawy pomysł i fajne opowiadanie. 

Najbardziej mnie zastanawia, czy gdyby akurat nie skończyła się pokuta “wędki”, to Sven bezapelacyjnie wylądowałby w piekle? Czyli zamiast boskiej sprawiedliwości, przypadek decydowałby o losie grzesznej duszy :)

Co do formy, to mam wrażenie, że czasami jest trochę “nadmiarowa”, np.:

– Skoro łódka płynęła “po przestworze bezkresnego oceanu”, sunąc po “mętnej tafli wody” , to chyba oczywiste, że wyprawa była “morska”.

– Jaki znaczenie ma narodowość tych czyśćcowych wędkarzy? Czy jakby byli Norwegami, to coś by się zmieniło?

Być może to kwestia stylu, ale nie mam pewności. Zostawiam do przemyślenia.

 

Witam,

Wstawiłem na betalistę opowiadanie “Szczurza Wojna”. Może znajdzie się ktoś chętny, żeby rzucić na nie okiem i wyrazić opinię. Będę wdzięczny za pomoc.

Przyjemna, baśniowa historia, zakończona niespodziewanie realnym i celnym stwierdzeniem. Rzeczywiście, bardziej niż wolę bóstw, wróżbiarz musi znać ludzką psychikę :)

Podobało mi się.

Bardzie,

Mogę tylko: opowiadanie jest zacne i właśnie dlatego warto jeszcze nad nim popracować, żeby je doszlifować na błysk.

Spraw językowych nie ruszam, bo Bruce jest pod tym względem nie do pobicia i szkoda się ścigać smileyZawrócę jednak uwagę na:

 – Była to dębowa pała z gruszy… – To z dębiny czy z gruszy w końcu? smiley

– ...pięć pochodni i lampa z dobrze ponad połową nafty. – Jerzy IV (a akcja, jak rozumiem dzieje się za jego panowania) zmarł w 1830. Ignacy Łukasiewicz wydestylował naftę w 1852, a lampę skonstruował w 1853, więc jest rozjazd. Można tę naftę zastąpić olejem albo łojem.

Bez względu na pewne wpadki, które zresztą łatwo poprawić, historia jest bardzo dobra i świetnie mi się ją czytało. 

Witaj Bardzie,

W rzeczy samej, trochę spraw językowych do poprawy jest. Mam wrażenie, że pod koniec tekstu jakby więcej. Może zmęczenie już dało znać o sobie :)

Nie spisałem sobie wszystkiego przy pierwszym czytaniu, więc tak z pamięci przywołam tylko O’Connora (skoro już o tym wspomniano): O, Connor! – wrzasnął Morgan. 

Żeby jednak nie skupiać się na drobnych wpadkach, powiem, że historia jest zacna.

Za tzw. dzieciaka zaczytywałem się Wyspą Skarbów, Kapitanem Blood’em itp. Fajnie, że przypomniałeś te klimaty.

 

 

Bardzo miło się czytało. 

Specjalistą od głębi nie jestem, ale umiem dostrzec i docenić detale. Drobny wycinek “rzeczywistości peronowej” został przedstawiony tak plastyczne, a przy tym z ogromną lekkością. Czułem się jakbym tam był :)

Psia perspektywa, też pięknie tu zagrała. Dodała opowieści uroku. 

Zauważyłem tylko jedną literówkę: A skoro ta, to jej się należały

 

Na koniec jeszcze tylko jedna rzecz @Radek. Myślałem, że oni z niejakim Che chcą wysadzić pociąg, albo i dworzec. 

Z przyczyn osobistych, bardzo proszę nie wysadzać dworca w Krzeszowicach :D

Hej,

Myślę, że zmiana kategorii na fantasy, to słuszne posunięcie. “Wnętrze” to historia zdecydowanie bardziej w tym klimacie. Chociaż nie zanosi się na opisy epickich starć, w wykonaniu  Conanopodobnych osiłków, to myślę że jest szansa na ciekawy konflikt na innej płaszczyźnie. Arete wygląda mi na osobę z jednej strony bardzo zdeterminowaną, a z drugiej pełną lęku. Co zwycięży?

Sposób zapisu dialogów, choć niepoprawny, daje jednak ciekawy efekt (przynajmniej w moim odczuciu). Zapisane kwestie nie wyglądają bowiem jak fizycznie wypowiadane słowa, tylko jak projekcje myśli poszczególnych postaci. Tak, jakby nikt się tam do siebie nie odzywał, a wszystko rozgrywało się w czyjejś głowie. Hm… i to może jednak byłaby ścieżka powrotu do sci-fi? smiley.

No dobra, może z bardzo kombinuję smiley. Spokojnie poczekam na ciąg dalszy i zobaczę co z tego wyniknie.

Cześć, 

Przypomniała mi się piosenka Camouflage Stana Ridgway’a, więc pozwól, że wykorzystam ją jako punkt odniesienia w moim komentarzu. 

Tam też pojawia się motyw opiekuna z zaświatów, ale w zupełnie innych, bardziej dramatycznych okolicznościach. U Ciebie jest dużo spokojniej, tak “codziennie” i może właśnie dlatego Twój tekst robi na mnie większe wrażenie. OK, może nie jest to horror, ale lekki dreszcz jednak jest :) Super!

Żartobliwie i z przesłaniem :) Prosta historia wprawiająca w dobry nastrój.

 

@ finkla – że Asowi wszystko zbyt łatwo wychodzi? no cóż…”Pan jest Asem. Pan może wszystko” :)

30 kwietnia 1971 roku o godz. 22:15 w Programie I Telewizji Polskiej wyemitowano „Hydrozagadkę” » Historykon.pl

Cześć, 

 Dobry pomysł i naprawdę ciekawa historia. Opowiadanie ma fajny klimat, a zgrabnie wplecione motywy, czy wręcz cytaty z Ewangelii dodają mu sporo uroku.

Nie odniosłem przy tym wrażenia, że tekst jest jakoś znacząco za długi. Może drobna obcinka w kilku miejscach by się przydała, ale to raczej kosmetyka, nic wielkiego.

To co mi trochę zepsuło lekturę, to liczne niezręczności językowe, a czasem błędy. Trochę ich już poprzednicy wypisali, więc ja tylko dorzucę to, co zapamiętałem:

– “To zagwostka” zagwozdka, od “zagwoździć”

–  “Położę cię przy konarze”, albo “czarny konar, rosnący na jego polu” – utożsamiasz “konar” z “pniem”, a to nie to samo 

– “Nadgarstek, na którym wylądował, przeszył piekielny ból, ale był tak pobudzony, że ustąpił prawie od razu.” – ból był tak pobudzony że ustąpił? :D

Zauważyłem jeszcze trochę takich “kwiatków”, ale nie chcę ich tu wypisywać, bo nie chodzi mi o to, żeby się wymądrzać, tylko skłonić Cię do przejrzenia tekstu i skorygowania, w sumie drobnych wpadek, przez które jednak, dobre opowiadanie trochę traci.

A, jak z premedytacją, to przepraszam :)

Przy braku innych odwołań do tradycji żydowskiej, trochę mnie to zmyliło. Może gdyby jeszcze w karczmie przy stole siedział jakiś Lewita renegat, na stole tańczyła Salome, a obok karczmy był salon fryzjerski “Absalom” , to bym się połapał :)

Bardzo mi się podobało. Lubię takie opowieści. 

Zacznę jednak od dwóch uwag, żeby mieć to z głowy:)

wróżda – to taka słowiańska wendetta, albo wrogość, nie przepowiednia

Alleluja – to z innej bajki, daleko od Szkocji.

A poza tym, to naprawdę bomba! Pomysł bajek dla dorosłych nie jest nowy, ale liczy się wykonanie:) Tą bajkę czyta się lekko, akcja wciąga i przede wszystkim, humor śmieszy (przynajmniej mnie :)). Do tego ciekawy melanż mitologii i baśniowych motywów. 

Mnie nie trzeba nic więcej.

Bardzo przyjemne opowiadanko. Lekko się czyta i trochę żałuję, że to tylko short. Z drugiej strony w tym też jest jego urok:

Ale potencjał do kontynuacji jest. Rekomendowałbym jednak kierunek rosyjski. Raz, że temat na czasie, a dwa, oni tam dość poważnie traktują wykorzystanie zjawisk paranormalnych i ludzi obdarzonych takimi zdolnościami , tzw. “ekstrasensów” (экстрасенсов), więc może po drugiej stronie znalazłby się też jakiś telepata, albo telekinetyk . Konfrontacja byłaby ciekawa.

Cześć, 

 Nawet jeżeli lektura lektura nie dała żadnych efektów kardiologicznych (może to i dobrze :) ), to fajnie że dostarczyła trochę rozrywki.

Dzięki za komentarz.

Przeczytałem i skomentowałem wszystko. Nie wiem czy moje komentarze były wystarczająco merytoryczne, ale to już niech rozkminiają P.T. jurorzy :)

 

Grot i Drzewo Jeżozwierzy – Bardjaskier  – 3 pkt.

akzciwakęR – Outta Sewer – 3 pkt.

Kresowa wilczyca – Inanna – 2 pkt.

Cmentarzysko potłuczonych i Mudman – bruce – 1 pkt.

Kaprysy Nilu [16+] – Finkla –  1 pkt.

Droga Barbarzyńcy – NaN  – 1 pkt.

Los herosa – Młody pisarz – 1 pkt.

Cześć, 

 Bardzo mnie cieszy, że fajnie się czytało, bo chyba o to właśnie chodzi. Poza tym, to pierwszy, potwierdzony na piśmie, przypadek “niepogubienia się “ w postaciach. To dla mnie bardzo budujące :)

Dziękuję.

 

 

Dziękuję za komentarz.

 W moim wyobrażeniu, książę zaczął politykować zaraz po urodzeniu. Taki typ :)

Konkurentowi wywinął brzydki numer, a swoim zaufanym ludziom nie powiedział co knuje. W pierwotnym zmyśle miał jeszcze niecnie wykorzystać trzech swoich gwardzistów. W tej wersji po prostu zniknęli i nikt mnie jak na razie z nich nie rozliczył, ale gdyby limit pozwolił, to mieli zostać “ujęci” przez księcia, okazani mieszkańcom Tany jako porywacze i przykładnie ukarani. Tak dla wzmocnienia efektu. 

 

Bardzo solidny kawałek heroic fantasy. Bohater, jak się patrzy: mocarny, niepokonany, trochę wyobcowany, z jakąś mroczną tajemnicą na dnie serca. Oczywiście miewa chwile słabości , ale pokona je i zmiażdży podobnie jak chmary Mrokowców. Nic, tylko zapakować go do słoja i umieścić w Sèvres jak wzorzec herosa :) To jest na plus.

Fabuła nie funduje jakichś wielkich zaskoczeń, ale nie nuży. Czytało się przyjemnie do samego końca. Dobrym elementem, jest rozłam wśród zdrajców i myślę, że można było ten wątek bardziej rozbudować, na przykład kosztem kwestii seryjnej utraty żon. Na początku odniosłem wrażenie, że to będzie jakiś istotny czynnik w tym opowiadaniu, ale potem tak jakoś zanika bez rozwiązania. Ja przynajmniej nie dopatrzyłem się wyjaśnienia. Nie chodzi mi przy tym o przyczynę zgonu, ale raczej z czego wynika tak wysoka śmiertelność w populacji żon :). Nie jest to jednak coś, co by mi nie dawało zasnąć.

Podsumowując: Może bez fajerwerków, ale to całkiem przyzwoite opowiadanie. 

 

Cześć, 

Dziękuję za zadeklarowaną gotowość do kliknięcia :)

“…że to jakiś magiczny stwór i to on tak naprawdę jest boską istotą, która daje kapłanom odpowiedzi” – Dobre. Sam o tym nie pomyślałem , ale bardzo mi się taka koncepcja podoba. 

Fabuła jest dość prosta bo , poza tym że limit dociskał, chciałem żeby nic nie stanęło na przeszkodzie realizacji zamierzeń Mirona i żeby wyszła na wierzch cała perfidia jego planu: Książę Tany nie mógł zaprzeczyć oszustwu, bo musiałby przyznać, że sam od dawna oszukiwał poddanych.

W końcu miało być o polityce :)

 

Ja chyba wiem, w której spółdzielni pracowała Jurg :)

Bardzo spodobał mi się początek opowiadania. Bardzo zgrabnie i z humorem zawiązałeś akcję. Potem się trochę “wypłaszczyło”, ale to chyba tylko po to, żeby uśpić czujność czytelnika i tym mocniej go zaskoczyć na koniec. Przy tym forma tego zakończenia jest świetna. Takie niby nic, drobiazg, który łatwo przeoczyć, a rozwala system :)

 

Cześć, 

 Przyłączam się do chóru chwalących światotwórstwo w Twoim opowiadaniu. Drzewo jest kompletnym, autonomicznym uniwersum, stanowiącym przestrzeń, w której akcja może się toczyć bez żadnych przeszkód. Przeskalowanie świata do “obszaru” jednego Drzewa (nawet gargantuicznych rozmiarów) daje znakomity efekt i każe się zastanowić nad naszą własną miarą we wszechświecie, albo raczej nad naszym wyobrażeniem o niej :)

Opowiadanie jako całość oceniam bardzo pozytywnie. Intryga, która z początku wydaje się być oczywista, od momentu zejścia do korzeni, zaczyna się komplikować, a główny bohater przestaje być tak jednoznacznie dobrym i dzielnym królewiczem. Ciągle się zastanawiam, czy swoim czynem rzeczywiście kupił czas swojemu nienarodzonemu dziecku, czy też naraził całą Calladię na zemstę smoka i zagładę, jaka wcześniej stała się udziałem Karmadańczyków.

Gratuluję udanego powrotu po długiej przerwie.

 

 

Bardzo dziękuję za miłe komentarze

Inanna (panowie wybaczą – ladies first). Pochwały, nawet jeśli wynikają z subiektywnej oceny, zawsze cieszą :)

Też bardzo lubię opowieści, których bohaterowie wywodzą się z kręgów wojskowych. Szczególnie jeśli są to weterani, co sporo już przeszli, wiele widzieli i skutkiem tego mają już dystans do świata. 

 

MetronomeArthritis – uwagi godne przemyślenia. Masz rację takie rzeczy poprawia się poprzez trening, więc nie pozostaje mi nic innego jak wytrwale ćwiczyć. Zastrzeliłeś mnie tylko tą literówką. Miałem już nie poprawiać teraz tekstu, ale jak ją pokazałeś, to tak mi wyła, że nie wytrzymałem. Przyznaję jednak głośno POPRAWIŁEM JĄ DZISIAJ, tj. 24.03 :) 

 

Fladrif – Miło słyszeć, że dokonana przeze mnie masakra piłą mechaniczną nie zostawiła aż tak głębokich blizn i że tekst zachował jaką taką spójność. 

Bardzo mocno zacząłeś. Intro wręcz wbija w fotel. I chyba trochę  strzeliłeś sobie tym w stopę, bo dalszy ciąg opowiadania, skądinąd bardzo fajny, nie jest w stanie już wykrzesać takich emocji.

W scenie “zaciągu do wojska” zabrakło mi trochę informacji na temat Artaira. Przydałoby się choć kilka wskazówek dotyczących jego przeszłości. Oprócz tego, chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej o jego orężu, zwłaszcza o mieczu, który stracił w pojedynku z Gornem.

Doczytałem we wcześniejszych komentarzach, że to tylko fragment całości, że limit itd. Rozumiem, ale czuję niedosyt i dlatego marudzę:)

Opowiadanie mi się spodobało i chętnie przeczytałbym całą tą historię. 

W tym fragmencie fabuła jest prosta, ale ma w sobie duży potencjał do rozwinięcia w cudownie zagmatwaną historię z licznymi zwrotami akcji, w której przeszłość Artaira będzie odgrywać dużą rolę.

Dobrze opisałeś bitwę. Sceny walki są plastyczne, ale nie przeładowane. Powiedziałbym, że opis jest zgrany z tempem wydarzeń. 

Podsumowując, bo widzę że moja wypowiedź jest nieco chaotyczna: piątka z maleńkim minusem :) 

(Piątka, bo kiedy ja chodziłem do szkoły, to była najwyższa ocena)

Cześć,

wymagało to trochę samozaparcia” – Czyli tekst dał sposobność do ćwiczenia się w cnocie wytrwałości. To już coś :)

Bóstwa, które pojawiają się w opowiadaniu, to tylko elementy budowania świata, no przynajmniej namiastki budowania. Podobnie jak szczęście Kirlisa jest tylko “dekoracją” postaci. Nie planowałem tego aspektu jakoś szczególnie eksploatować (może kiedyś). To, że nie uniknął niewoli, nie znaczy że nie miał szczęścia. Myślę, że być szczęściarzem nie musi oznaczać, że nie wejdziesz na pole minowe, ale że przejdziesz przez nie bez szwanku :)

Zresztą z tą niewolą, to bym nie przesadzał. To była taka gentlemen’s agreement, chociaż dżentelmenów w tym towarzystwie raczej uświadczysz :)

Dzięki za przeczytanie opowiadania i komentarz.

 

Dziękuję za komentarze. Cieszę się, że opowiadanie przypadło do gustu. 

 @ Koryu – Ja to sobie wyobraziłem jako taki ruch jak przy ostrzeniu noża na brusie, ale masz rację, klingą byłoby bardziej prawidłowo. No i o jeden znak krócej:)

Hej, 

Tekst długi, ale historia wcale się nie dłuży. Zmontowałeś ciekawą intrygę i precyzyjnie ją poprowadziłeś. Mapka znakomicie ułatwia orientację w terenie. 

Dla mnie, takim bardzo fajnym smaczkiem było pokazanie charakteru miasta “na rubieży”. Niby senne i spokojne, ale zagrożenie jest cały czas blisko. Kiedy wreszcie się ujawnia, okazuje się że w każdym domu jest broń, a mieszkańcy wiedzą jak je używać . Jak w Imperium Rzymskim, gdzie na prowincji często osiedlano weteranów. Na co dzień spokojnie gospodarzyli, a w razie napaści barbarzyńców potrafili się bronić. Nie wiem, czy prawidłowo to odczytałem, ale patrząc jak sprawnie mieszkańcy Hirt zorganizowali się do kontruderzenia, mam wrażenie że tu mogło to właśnie tak wyglądać.

 

Cześć, 

Dzięki za komentarz. Jestem świadomy niedociągnięć. Część poprawiłem, zgodnie z sugestiami wcześniejszych komentujących, ale szczątkowe poczucie przyzwoitości kazało mi nie zmieniać za bardzo. W końcu to konkurs i trzeba poddać ocenie to, co się wypociło :) Wszystkie uwagi jednak skrzętnie notuję do wykorzystania w przyszłości. 

Jak już wcześniej pisałem tekst musiałem mocno obcinać i stąd trochę uproszczeń. Pierwotnie Gorzkowie miel inną rolę , a i samo porwanie Kukły było bardzie, , hm… urozmaicone. Gadów miało być więcej i miały mieć pewne moce magiczne. A tak, został jeden w charakterze psa stróżującego :)

Sam czuję pewien niedosyt i chyba napiszę jakąś kontynuację zużywając na nią więcej literek :)

Fajny, lekki początek. Łatwo wejść w opowiadanie. Mnie przypadła do gustu zwłaszcza wieża zegarowa. Od razu zobaczyłem taką dziewiętnastowieczną technikę sprzężoną z magią. Nitowane konstrukcje, mosiężne elementy, kola zębate itd. Jak w Wild Wild West. Kupiłeś mnie tym :)

Trochę rozczarowały mnie smoki. Odwaga podjęła trudną wyprawę przez Mroczny Las. Książe mało się nie zaje… nie zajechał, dostarczając ingrediencji niezbędnej do sporządzenia mikstury. Po tym wszystkim spodziewałem się że to będzie moc, żywioł, Wunderwaffe, która zetrze Nekromantę na proch. Tymczasem, były dosyć bierne, pełniąc raczej rolę rezerwuarów magicznej energii. 

To chyba jedyna rzecz, która mi “nie siadła” . Opowiadania jako całość, naprawdę klasa!

Cześć, 

Na początek, załatwmy sprawę jednej literówki: “Nie mógł ich zawieźć.”

I teraz możemy już przejść do opowiadania :)

Bardzo solidnie zbudowałaś klimat . Jest mrocznie, a poczucie nieuchronności gorzkiego końca wręcz przytłacza. Poruszający jest los Hugona, który został tak naprawdę wmanewrowany w wyprawę po Łzy. Kiedy się zorientował, że nie jest do niej przygotowany, że sprawne władanie mieczem nie wystarczy, jest już za późno. Nie można wejść do krainy zmarłych i wrócić z niej nie ponosząc konsekwencji.

Niezbyt szybkie tempo akcji też, moim zdaniem, buduje tą historię. W dominium Wisielczego króla czas nie ma znaczenia. 

Myślę, że opowiadanie ma spore szanse w konkursie :)

Cześć, 

Setnie się ubawiłem. Może i masz, jak twierdzisz, masz nieśpieszne tempo pisania, ale efekt jest znakomity. Z pewnością, opowiadanie “robi” świetna, humorystyczna narracja, ale i intrydze niczego nie brakuje. 

Gdyby to był esej z dziedziny historii wojskowości, to pewnie wziąłbym udział dyskusji na temat potencjału użytych formacji, zastosowanych taktyk i uzbrojenia, itd.. Sporo jest tu bowiem elementów, które mogą budzić wątpliwości, lub dawać asumpt do rozważań “co by było gdyby…”

Przypuszczam też, choć w tej dziedzinie czuję się mniej kompetentny, że angelolodzy i demonolodzy też wyszukaliby jakieś nieścisłości. 

Tyle tylko, że to nie jest esej ,a opowiadanie fantastyczne wykorzystujące realia historyczne epoki, którą lubię. Dlatego uważam, że autor ma prawo trochę zabawić się przekazem historycznym i naciągnąć go do swojej wizji. Dixi :) Według mnie to dobry koncept. Historia mnie wciągnęła. Opowiedziana jest ze swadą i dobrze się ją czyta. Co prawda, ja też spodziewałem się, że rycerstwo zaśpiewa “Bogurodzicę”, to byłby czad:) Ale niech już będzie “Mały rycerz”. Gdybyś pokusiła się na stylizowane tłumaczenie na staropolski, to i Sabaton by tak nie raził.

 Z uwag “poważnych”, mam tylko jedną: Z opisu bitwy wynika, że główne uderzenie armii piekielnych konfederatów szło od frontu, a uderzenia pomocnicze z obu flank. Zatem osie ataku były do siebie mniej więcej prostopadłe. Skoro więc husarze widzieli że”… po prawej stronie Samael z rycerstwem utknęli wbici w cesarskie legiony”, to “osiem książęcych legionów [idących] przeciw cesarskim” powinno mieć husarię po lewej. Nawet w Seolu :)

 

 

 

Cześć, 

Ja o flądrze nawet nie wspomnę :)

Korzystając z oznaczenia “16+” pozwolę sobie na małą polemikę z Bardem dotyczącą ważkiej kwestii czynnika heroic w opowiadaniu.

Otóż wydaje mi się, że wypełnianie praktyk nakazanych kapłankom Łagodnej Królicy, przy czynnym udziale sporej części męskiej populacji Teb, obejmującej szeroki przekrój klas społecznych, prezentujących różny poziom kindersztuby, a takoż higieny osobistej, to jednak jest swego rodzaju heroizm ze strony Gezy. I dlatego twierdzę , że opowiadanie jako HF się nadaje :D

 

Cześć , 

przyznam, że trochę mnie to zaskoczyło, kiedy dość schematyczna heros story okazała się tylko tłem dla ukazania prawdziwych pragnień bohatera i ich ewolucji. Kiedyś chęć zemsty na smoku, a teraz już tylko ciepłe kapcie i święty spokój :) Opowiadanie fantastyczne nagle stało się bardzo realne . Szacunek :)

Pojawiło się trochę błędów, dla przykładu: “…Do boju, pokażmy bestią,” . To tylko literówka i myślę, że poprawiając tego typu wpadki, nie złamiesz regulaminu.

I jeszcze tylko jedna rzecz, która zawsze mi zgrzyta – używanie jednostek układu SI w światach baśniowych / historycznych itp. Wolałbym, żeby potwory były wysokie na dwanaście stóp , a nie cztery metry :) 

Rzeczywiście “Rękawiczka” à rebours. Fajnie zagrałeś tytułem. 

Opowiadanie bardzo przyjemne w czytaniu. Momentami widać, że limit gonił, ale to to nie przeszkadza jakoś bardzo.

 

Syćdoże fidnaperże waklątże szęmuże znaćprzyże smiley.

Ciekawy pomysł, ale czasami miałem wrażenie przeładowania i traciłem wątek. 

Z drugiej jednak strony, stworzony przez Ciebie świat jest bardzo żywy i dynamiczny, więc nawet jeżeli trochę się w nim gubię, to i tak mi się podoba.

Dziękuję za komentarz. Miło, że opowiadanie Ci się spodobało. 

Kontynuacja chyba będzie. Pierwotnie, nie planowałem, ale nabieram coraz większej ochoty, żeby tą opowieść pociągnąć.

Znakomicie ogarnąłeś atrybut i motyw. Opowiadanie ma intrygującą fabułę i spójną, trzymającą w napięciu narrację.

Jak dla mnie, może trochę za dużo jest krwi, flaków itp. Ale to jest tylko kwesta smaku, jak z befsztykiem. Jedni lubią bardzie wysmażone, inni bardziej krwiste smiley

Cześć, 

Podobało mi się. Może odrobina obróbki skrawaniem by nie zaszkodziła tu i ówdzie, ale opowiadanie jest OK i dobrze mi się je czytało. 

Pod rozwagą poleciłbym tylko kilka rzeczy:

  • “Raven zerknęła na rozłożyste korony dębów, z których dobiegały ptasie trele. – Zawsze się zastanawiałam, czemu nazywają go lasem Nadziei – wymamrotała w zamyśleniu.– Ponoć przez smoki, które z lubością je paliły – odparł Arron.” – Rozumiem, że chodzi o dęby, ale teraz to wygląda jakby ” je” dotyczyło lasu.
  • “ten flet może grać na częstotliwości, która zbudzi smoka.” – jakoś zbyt technicznie brzmi ta częstotliwość. Brakuje tylko wartości w kHz smiley. Może po prostu “dźwięk”.
  • “Muszę w takim razie, jak najszybciej wysłać skrytobójców, na te Eyjarskie grupy.” – Dlaczego skrytobójców? Może po prostu wojsko. Byłaby okazja do epickiego opisu bitwy w kolejnej części smiley. Poza tym, wcześniej padła informacja, że została już tylko jedna grupa: “Jedną rozbiliście wcześniej, jedną teraz, a ostatnia szuka szczęścia po drugiej stronie gór”

 

Cześć,

Fajnie poradziłeś sobie z wybranym atrybutem. Moim zdaniem z wdziękiem wplotłeś go w tą historię. Pierwsza część opowiadania jest ciekawsza. Wprowadza wiele postaci i opisów, ale to ożywia Twój świat i sprzyja lepszemu poznaniu tego universum. Część druga jest bardzo heroic, ale już nie tak ciekawa. Rozumiem jednak, że Gwardia to ostatni szaniec, a tam już nie ma miejsca na finezyjne zagrania. Trzeba odeprzeć wroga, albo zginąć. Nie ma gdzie się cofnąć, czy uchylić. Swoją drogą inne służby cesarstwa się nie popisały.  Niebezpieczeństwo znane było od dawna i można je było zneutralizować. No, ale wtedy nie byłoby tej opowieścismiley

Proponuję jednak przejrzeć jeszcze tekst, bo zauważyłem trochę literówek, braków przecinków i tego typu rzeczy , które się same produkują podczas pisania smiley Przykładowo:

“Kiedy ukończył Akademie Wojskową…”

“Zajmujemy pozycja na wewnętrznej krawędzi Drogi Życia”

“…mieszkał sobie pewien odludek a więc kiedy znikną,…”

“…Pierwszym Edyktem Tezańskim zdelegalizował Świętego Officjum…”

“Dzisiaj znana jest oczywiście jako „Przepowiednia Kalidorska” a brzmi ona tak „Za sprawą….” – tutaj przed ”a” powinien być chyba przecinek, a po “tak” dałbym dwukropek.

Podsumowując, opowiadanie podobało mi się. Nie mam tu mocy oceniania, ale gdybym miał, to dałbym wysoką notę. 

“Kilof prawdziwej miłości” Comme ç'est mignon et romantique. No powiem ci, łatwo nie miałeś :)

Ciekawe wykorzystanie atrybutu przełożyło się na całkiem interesujące opowiadanie. 

 

 

Sielankowe intro, zawiązanie akcji, krwawa kulminacja i erotyczny finisz. Prosty i skuteczny przepis na fajne opowiadaniesmiley

Podoba mi się bezpretensjonalność tej historii. W tym przypadku brak licznych zwrotów akcji mi zupełnie nie przeszkadza, bo szybko się można zorientować, że najistotniejsze jest walka z goblinem i uwolnienie Havi. Poza tym, co mogło zaskoczyć takiego znawcę Dębowego Lasu jak Grot?

Doceniam też element dydaktyczny: “Bo wraz ze stanowiskiem idą też przywileje.” To cenna lekcja dla młodzieży smiley

Dzięki za komentarz. Jeszcze pracuję nad drobnymi poprawkami, więc może i w tym miejscu podłubię :)

Naprawdę, nie potrafię powiedzieć czy bardziej mi się podobało, czy nie podobało. 

Bardzo ciekawy pomysł i na pewno nietypowy, tak jak chciałeś (patrz wcześniejsze komentarze). I tego jestem pewny. 

Na tym moja pewność się kończy :) 

Nie wiem po co jest intro z Samsonem. Co to za ekipa ci święci? Zło pod postacią smoka, ale najbardziej odstręczająco opisane są ślimaki :) To tylko kilka rzeczy, które sprawiają, że nie wiem jak traktować ten tekst. 

Powstrzymam się od oceny. Za dużo jest niewiadomych.

 

Nie mam pewności jak traktować światło, które jest istotnym elementem Twojej opowieści. Co jest jego nośnikiem, skoro można je przechowywać, przelewać, a czasem nim strzelać. Czy mrok, w którym jest uwięziona Lyssa ma aspekt metafizyczny, czy jest to jakaś forma “antyświatła”. Sporo wątpliwości, ale też okazja do rozważań i szukania inspiracji. 

Generalnie, dobrze mi się czytało i nawet nie zauważyłem kiedy to 70k znaków zleciało. Warsztatowo prezentujesz wysoki poziom, a fabuła wciąga czytelnika (przynajmniej mniesmiley). Używasz pewnych klisz, ale mam wrażenie, że to celowy zabieg. Poza tym, co w tym złego? Zwłaszcza jeśli robi się to z pomysłem.

Świetne opowiadanie. Bardzo lubię takie klimaty. Szczególnie w pierwszej części nienachalny, ale wyraźny komizm sprawiał, że uśmiech nie schodził mi z twarzy i nawet jeżeli były tam jakieś niedociągnięcia, to pozostałem na nie ślepy. W drugiej części zrobiło się poważniej i tu już zwróciłem uwagę na to , że nie wiem co się narobiło w Krzemieniu i że raczej ciężko było by królowi ukrywać swoją “faunistość” przez długi czas. Ale to są tak naprawdę drobiazgi. W końcu, od czego wyobraźnia :)

Rozumiem, że pewna dawka powagi była po prostu potrzebna dla zwiększenia czynnika heroic .

Nie zmienia to jednak w najmniejszym stopniu mojej oceny. To jest bardzo dobre opowiadanie.

 

@ gravel.

Dziękuję za wskazówki. Postaram się co nieco poprawić tekst i na pewno z nic skorzystam. Tylko te krótkie zdania, no lubię je po prostu :) 

Gorzkowie padli ofiarą mojej nieprzemyślanej decyzji o wyborze drogi. Pierwotnie mieli być sprawcami wolty i skomplikować całą akcję , a tak, przypadła im tylko epizodyczna rola. Może jednak wrócę do tej historii i wtedy taki wątek będzie jak znalazł.

Ale nie ma co narzekać na karty, które się samemu sobie rozdało. Trzeba grać grać tym co się ma :)

 

Karne? Włóczenie końmi to jest kara, a czytanie opowiadań to czysta rozkosz :)

 

 

Wciągnęło mnie. Naprawdę. Może dark to nie do końca mój klimat, ale lubię teksty pobudzające do myślenia i szukania skojarzeń. 

Przejście na Ciemną Stronę – sam Darth Vader by się nie powstydził. Credo człowieka z twarzą pomalowaną na biało – Fryderyk N. uśmiecha się szeroko. Rzuciłeś klątwę i kontrolujesz zło? – Łudzisz się tylko. itd.

Odnoszę wrażenie, że w Twojej narracji porażka bohaterki była nieunikniona. Czy to na pewno była porażka? Mrok zapewne uznał ją za sukces :) I co by było gdyby ktoś ją wsparł w odpowiednim momencie? 

“Jest o czym myśleć”. W mojej prywatnej skali, to duży komplement :)

 

 

 

Dla mnie, klasyczne fantasy w najlepszym tego słowa znaczeniu. Świat, barbarzyńców, magów i królestw dawno temu pogrzebanych przez czas. Wędrówka bohatera i jego wewnętrzna przemiana. To wszystko naprawdę fajne, tylko nie miało szans zmieścić się w tym limicie. To nie zarzut, tylko spostrzeżenie. To jest materiał na kilka opowiadań, albo sagę, którą chętnie bym przeczytał. W tej wersji trochę brakuje życia. Ale i tak mi się podobało:)

Z uwag technicznych:

– “…powódź zmywała w zakole wadi truchła potopionych zwierząt.” – Czy nie powinno być “ Wadii”? (zakładam, Że Wadia to rzeka)

– “Na każdych dziesięciu mężczyzn, którzy pięć miesięcy wcześniej weszli w zielone piekło, przeżyło trzech, straciliśmy też wszystkie wierzchowce.” – Chyba lepiej byłoby ostatnią część dać w osobnym zdaniu “…przeżyło trzech. Straciliśmy też wszystkie wierzchowce.”

 

Przyznaję, że kiedy decydowałem się ścieżkę krótką, nie pomyślałem, że 20 kiloznaków to dosyć ciasny limit. W efekcie musiałem skracać pierwotny tekst. W wersji 1.0 bohaterom było trudniej, a sceny były nieco bardziej rozbudowane. 

Przyznam jednak, że nie rozpatrywałem opcji “powinięcie się nogi”. Myślę, że ci trzej nie są tacy najgorsi. W innych okolicznościach, może zaprezentowaliby się z lepszej strony. Za największego drania uważam księcia Mirona i to być może jemu należałaby się porażka. I kto wie, jakby się to mogło potoczyć. Przecież tak naprawdę to dopiero początek historii. Miron jeszcze nie zasiadł na tronie Tany :)

 

P.S. Ważnym powodem wybrania prostej ścieżki, była konieczność narysowania mapy w przypadku drogi krętej. Świat nie jest gotowy na mój talent plastyczny :D

 

Nowa Fantastyka