Profil użytkownika

Piszę, bo lubię...

komentarze: 268, w dziale opowiadań: 252, opowiadania: 153

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, Wszystkim!

 

Chwilę mnie nie było, a tu zrobił się całkiem spory ruch:) dzięki za opinie i przeczytanie.

 

Koala75, chalbarczyk – fajnie, że względnie się Wam podobało i rozbawiło.

 

Krokus, GalicyjskiZakapior – a no, to są właśnie te różne oczekiwania, dla jednego będzie to tekst za krótki i umyślnie skracany, a innemu wyda się przegadany. Tak, jak wspomniałem już w jakimś wcześniejszym komentarzu, nie doczytałem terminu faktycznie, ale najprawdopodobniej niewiele by to zmieniło, bo totalny brak czasu raczej nie pozwoliłby mi na większe zmiany, więc zostaje tak, jak jest;)

 

cezary – mimo Twoich mieszanych uczuć co do tekstu, dzięki za wyjaśnienie kwestii prawniczych, ja chyba też to tak widzę;)

Cześć, freki.

 

Dzięki za przeczytanie i opinię, czy wskazanie również tego, co się nie podobało.

Co do pierwszego zarzutu, to oczywiście, że nie skupiałem się szczegółowo na zmianach w psychice bohatera, ale jest to dość krótki, a przede wszystkim komediowy tekst, więc uznałem, iż pogłębianie jego psychologii zaburzyłoby humorystyczny efekt. Inna sprawa, że jest w tekście wspomniane, iż jest to “z natury dobry człowiek”, więc w gruncie rzeczy nie jest to jakaś wielka zmiana w psychice, a tylko dostrzeżenie i zaakceptowanie przez niego pewnych oczywistych faktów.

Z drugim zarzutem nie zgadzam się i nie widzę błędu. Całe opowiadanie ma perspektywę Pawlaka do samego końca, a jedynie w końcówce wywiązuje się naturalny dialog pomiędzy nim, a tajemniczym gościem z piekła (więc nie są to myśli, tylko słowa), w którym ów odpowiada na zadawane pytania i wyjaśnia swoje motywacje, cały czas jednak w odniesieniu do postępowania głównego bohatera.

 

Pozdrawiam

Cześć, chłopaki!

 

Robert Raks – dzięki za przeczytanie i opinię. Fajnie, że przypadło ci do gustu. Rzeczywiście to nazwisko głównego bohatera nie tak do końca z przypadku, odnośnik do polskiej klasyki filmowej tez musiał być:)

 

Adexx – również dzięki za przeczytanie i klika. Taki dokładnie to miało mieć wydźwięk, niby szatański ten tajemniczy pomocnik, a jednak ludzki. 

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Warstwę humorystyczną doceniam i chyba plus minus połapałem się w tekście. Ciekawe przedstawienie tego piekła w wersji Android 15.0 Jak dla mnie jednak za dużo informatyki, słaby jestem z tematu, więc większość terminów nie czaję, no i zbyt duża liczna wulgaryzmów moim zdaniem, chociaż rozumiem, że miałeś powody, aby ich używać. Powodzenia i pozdrawiam

Cześć,

 

Już nazwisko niemieckiego reżysera w tytule podpowiedziało mi, że będzie to jakaś inspiracja, tudzież hołd złożony niemym filmom grozy, tzw. nurtu niemieckiego ekspresjonizmu. Lubię takie stare kino, polecam też chociażby “Furmana śmierci” szwedzkiego reżysera Sjostroma. 

Fajnie Ci się to udało, wczułem się w klimat, ten zagadkowy doktor, czy dziwne, jakby oniryczne miasteczko, wszystko razem zebrało się do kupy, mimo że opowiadanie w sumie jest dość krótkie.

Nie pojawił się w tekście wprost konkursowy sługa diabła, ale jego zamiennik z drugiego planu i tak zrobił robotę. Mi się podobało, pozdrawiam i powodzenia.

Cześć,

 

Wielkie dzięki za pierwsze komentarze.

 

AP – Fajnie, że doceniłeś nieco inne przedstawienie tej znanej historii i w miarę się podobało. Kurczę, ale mnie też przyłapałeś… Nawet nie przeczytałem komentarzy w wątku konkursowym i nie wiedziałem, że termin został przedłużony;) No ale może finalnie nawet dobrze, że tak się stało:)

 

bruce – Tym bardziej cieszę się, że opowiadanie Cię i rozbawiło i było całkiem oryginalne. Drobne błędy językowe na pewno są, poprawię w miarę możliwości. Tym razem tytuł od razu przyszedł mi do głowy:)

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Anet – wielkie dzięki za komentarz… no nie wszystkim i nie koniecznie taka forma przypadnie do gustu:)

 

regulatorzy – wreszcie znalazłem więcej czasu na poprawki, które zostały wcześniej zasugerowane, językowe i dotyczące spójności wydarzeń. Poprawiłem też zapis tytułów filmów, a z niektórych zrezygnowałem, aby rzeczywiście nie odnosiło się wrażenia, iż wciskam je nachalnie i na siłę. Chociaż to oczywiście kosmetyczne zmiany, gdyby ktoś nowy jeszcze czytał. Dzięki i pozdrawiam

 

 

Witam,

 

A ja mam pytanie odnośnie tego limitu znaków, z góry sorki jeśli ktoś już o to pytał. Czy naprawdę musi być tak sztywno, nieraz trudno jest się dopasować idealnie tak, aby jakość na tym nie ucierpiała. Czy opowiadaniu na 46-47 tyś znaków grozi automatyczna dyskwalifikacja z konkursu, co moim zdaniem może też wyeliminować z konkursu niejednego potencjalnie zainteresowanego? Proszę organizatora o możliwie szybką odpowiedź, dzięki.

Tylko 14 skomentowanych tekstów (nad czym ubolewam szczerze:(), więc 7 punktów do przydzielenia (jeśli dobrze policzyłem). Mój głos ma znaczenie raczej symboliczne, bo z racji tego, że nie przeczytałem wszystkich i żaden tekst nie sprawił, iż płakałem ze śmiechu, to nie chciałem nikogo szczególnie wyróżniać (chociaż większość przeczytanych jest całkiem śmiesznych i naprawdę fajnych!):

 

Czarodziejskie trio – 0,5 pkt

Bezmyślna Jadzia – 1

Ko ko ko – 1

Darmowy transport dla latawców – 1

Długość brody… – 1

Domek z nart – 1

Krótki traktat o… – 0,5

Ojciec, las nam biorą – 1

Cześć,

 

Całkiem fajne, zgrabnie napisane. Humor podczas czytania też mi dopisywał, chociaż może nie kulałem się ze śmiechu, to jednak dobrze wyszły te uszczypliwości wymieniane w dialogach. A może tak: fajerwerków nie było, ale tak jak mag ostatecznie katapultował się wraz z towarzyszami do swoich czasów, tak końcowo opowiadanie mi się podobało. Gdzieś tam po drodze były jakieś literówki, trzeba byłoby przejrzeć pod tym kątem.

Powodzenia w konkursie.

Cześć,

 

Tak ogólnie mi się podobało i finalnie w miarę usatysfakcjonowało. Ciekawy pomysł z tym łamaniem czwartej ściany i podzieleniem narracji na trzy osoby, w sensie trzech narratorów. Chociaż nie wiem czy jednak kura-legenda ostatecznie nie skradła tego “show” wszystkim pozostałym zainteresowanym:) To, co trochę drażniło, to jest to (tak wiem, dużo tego “to” jak u Ciebie ko ko…) że w niektórych momentach absurd był tak absurdalny, iż przestawało być śmiesznie. Ale z grubsza albo i chudsza tekst trochę potrafił rozbawić.

Powodzenia w konkursie.

Cześć,

 

Opowiadanie samo w sobie mi się spodobało, fajne te realia historyczne czy tam historia alternatywna jak kto woli (bo nie jestem w stanie zweryfikować). Tak jednak zupełnie pod kątem konkursu to dla mnie dość poważne opowiadanie i za mało “fun-tastyki” (chociaż bywają momenty) i chyba trochę mało fantastyki w ogóle (…no dobra jest ten “żywy” obraz i cofanie się w czasie itp., więc jest o.k.:))

Mimo to, powodzenia w konkursie. Pozdrawiam

Cześć,

 

“Heist movie” w wersji na wesoło. Okazuje się, że czasami nawet tak niedobranym i gamoniowatym partnerom może coś się udać… chociaż najprawdopodobniej nie bez konsekwencji:) Mi się podobało. Nie przewracałem się może ze śmiechu na boki, ale całkiem zabawne opowiadanie, ma swoje “smaczki”.

 

Powodzenia i pozdrawiam

Brzmi fajnie, koncepcję na tego typu opowiadanie mam, zostały prawie dwa miesiące… może się skuszę;)

Cześć,

 

Odbieram to opowiadanie całkiem pozytywnie, na pewno nietypowe jak na ten konkurs, raczej poetyckie i surrealistyczne, bardziej sentymentalne niż zabawne. Być może mam inne poczucie humoru, a być może pewne “smaczki” mi umknęły, bo dowcip jest tu ledwo zauważalny i pełni chyba rolę symbolicznego, delikatnego dodatku. Czytało się dobrze, ale pod kątem konkursu (jak dla mnie) tekst nie spełnia podstawowego kryterium, czyli nie jest zbyt prześmiewczy/przezabawny.

 

Pozdrawiam i powodzenia

Cześć,

 

Komentarz krótki, bo opowiadanie krótkie, lekkostrawne, bardziej sympatyczne niż zabawne. Taka konkursowa ciekawostka.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Na pewno jest to bardzo oryginalne opowiadanie i ambitne przedsięwzięcie, którego się autorze/autorko podjąłeś/łaś. Jeśli dobrze zrozumiałem, w założeniu miał być to pastisz kosmicznego Sci-fi, jednak chyba celowo mało śmieszny… tak, że aż trochę śmieszny:) No i jeszcze ta zapowiedź w przedmowie, parafrazująca motto reklamowe filmu “Obcy – ósmy pasażer Nostromo”…

I to się na pewno udało. Aluzje do kinowego klasyka są aż nadto widoczne, żarty Rowana to takie suchary, że nawet Karol Strasburger jest przy nim prawdziwym mistrzem Stand-Up’u, a pod pozorem misternie utkanej fantastyki naukowej kryje się prawdziwa antyfantastyka naukowa:)

Nie jestem pewien czy jednak o to chodziło w konkursie, raczej czytelnicy preferować będą teksty prześmiewcze, takie które autentycznie bawią.

Opowiadanie czytało się dobrze, koncepcja fajna, trudno jednak określić na ile pewne rzeczy celowo tak czy inaczej są przedstawione, a na ile to niezamierzone błędy w logice (może to też forma żartu?;))

No i muszę przyznać, że talent do pisania scenariuszy tak kiepskich i niszowych, że aż całkiem niezłych filmów Sci-fi, rodem z kina klasy B… albo nawet C… P czy Z, to masz chłopie/babo (to już mój autorski kiepski żart, bez obrazy:)) na pewno!:)

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam

Cześć,

 

Ciekawe i pomysłowe. Z jednej strony mocno surrealistyczne, ale też życiowe. Zgrabnie napisane opowiadanie, dobre dialogi, więc przemknąłem przez nie jak błyskawica… a właściwie jak błyskawiczne były te ciosy otyłości w końcówce. Salw śmiechu może nie było, ale momentami rozbawiło. Powodzenia i pozdrawiam.

Witam,

 

Bardzo fajnie wyszły te dialogi, naturalnie, opowiadanie przeczytałem błyskawicznie i przy tym… całkiem nieźle się ubawiłem. Tak zaraz na początku nie było może jakoś prześmiesznie, ale potem te wszystkie absurdy (od zajęczej partyzantki, przez nazistowskie orły, po muchomora rozjemcę), a przede wszystkim celna wymiana krytycznych uwag pomiędzy głównymi zainteresowanymi, sprawiły, że uśmiech nie schodził mi z twarzy przez większą część tekstu. 

Zabawne opowiadanie i myślę, że niejednego rozbawi.

Tak swoją drogą to mógłbym przysiąc, że kiedyś dawno temu, również w lesie, przydarzyła mi się bardzo podobna historia. Z tą różnicą, że kolejność była odwrotna, bo najpierw z zwaśnionym znajomym wypiliśmy zdecydowanie więcej niż jedną lufę jakiegoś ruskiego bimbru, a dopiero potem udaliśmy się w teren… No i finalnie nikt nie ucierpiał, nie licząc mega kaca, którego pamiętam do dzisiaj:)

Powodzenia i pozdrawiam 

Cześć,

 

Z początku myślałem, że tekst zupełnie nie przypadnie mi do gustu, bo baśnie czy Fantasy z rycerzami i smokami w tle to zupełnie nie mój “klimat”, a zaprezentowane poczucie humoru jest jak dla mnie trochę za “delikatne”. Jednak im dalej w las, tym mocniej zaczynałem doceniać inteligentny dowcip, językowe smaczki, umiejętne przedstawienie wykreowanego świata w wersji na wesoło. Całkiem zgrabnie poprowadziłaś/łeś tę historyjkę, wykorzystując konkursowy limit znaków.

Ostatecznie kilka razy szerzej się uśmiechnąłem, a nawet tytuł opowiadania, który w sumie ledwo związany jest fabułą, potraktowałem jako pewną formę żartu;)

Myślę, że opko znajdzie swoich zwolenników i coś może namieszać w konkursie. Powodzenia i pozdrawiam.

 

Cześć,

 

Zdecydowanie większa część tekstu to taki humor sytuacyjny, slapstickowy, trochę jakby z kreskówek. Mnie nie specjalnie rozbawiło, no ale zapewne taki jest urok tego konkursu, że do kogoś tego typu opowiadanie trafi nieco mocniej, a do kogoś innego nieco mniej. Ja akurat preferuję dość ciężki, sarkastyczny i nieco absurdalny dowcip.

Ten fragment z psem podobał mi się najbardziej i szczerze rozbawił. Udane zamknięcie historii, coś jakby zaczerpnięte z filmu “Faceci w czerni”.

Podobnie jak w przypadku kilku innych tekstów konkursowych, które przeczytałem, myślę, że lepiej można było wykorzystać limit znaków, i pod względem “zabawności” tekstu, i z korzyścią dla fabuły.

Powodzenia i pozdrawiam

 

Cześć,

 

Chociaż w ogólnym rozrachunku tekst przypadł mi do gustu, bo jestem fanem absurdalnego i dość “ciężkiego” poczucia humoru, to jednak mam też pewne zastrzeżenia. 

Pierwsza część jak dla mnie bardzo dobra. Uszczypliwa wymiana zdań narratora z żoną, oglądanie “Klanu” na tvp vod zamiast wzywania pomocy, legendarny Chuck Norris w domku z nart, wspomniana nauczycielka, która zjadła uczniów i kierowcę… jest grubo i naprawdę zabawnie.

Doceniam zabawę językiem i formą, typu: zespół rokokowy zamiast rockowy:)

Ale potem gdzieś ten absurd staje się już zbyt absurdalny, jakby coraz większy chaos wkradał się do opowiadania, a pewne fragmenty zaczęły też jak dla mnie trochę przekraczać granicę dobrego smaku. 

No i przy limicie 20 tyś znaków tekst można byłoby rozbudować, spodziewałem się dalszego rozwoju sytuacji, jakiegoś zwrotu akcji. A tu od momentu, w którym Norris-Manson (pozostający zapewne pod wpływem czegoś więcej niż tylko gorącej herbaty oraz wykorzystujący swoje niesamowite umiejętności i zdolności, którymi bije/kopie na/w głowę innych, zwykłych śmiertelników) informuje bohatera o ucieczce żony, nagle fabuła zaczyna zmierzać do szybkiego końca i ciach…

No ale ogólnie na plus. Pozdrawiam i powodzenia.

Cześć,

 

Pomysł na fabułę uważam za dobry. Obca cywilizacja, która atakuje ludzkość i zabija za pomocą dowcipów, a potem sama obrywa rykoszetem to niezła koncepcja. Niestety, jak dla mnie, opowiadanie jest trochę za mało zabawne, właściwie to przynajmniej do połowy tekstu “nic śmiesznego” w nim nie znalazłem. Może efekt byłby lepszy, gdyby tekst był bardziej rozbudowany, od samego początku znalazło się w nim sporo żartów sytuacyjnych czy językowych, nawet słabszych, ale podanych ilościowo, tak żeby uśmiech nie schodził z twarzy czytelnika. Mam mieszane uczucia, dopiero w końcówce poczułem się trochę rozbawiony. Odnoszę również wrażenie, że fabuła została mocno streszczona, co pozbawiło ją komicznego wydźwięku.

Pojawiają się literówki, interpunkcja też w niektórych miejscach kuleje, tekst jest do przejrzenia pod tym względem.

“Maciek zauważył jakiś ruch katem oka” – kątem oka powinno być… Było tego więcej.

 

Powodzenia i pozdrawiam

 

Cześć,

 

Lekkie i całkiem zabawne. Przynajmniej parę razy się uśmiechnąłem, a fragment o pani księgowej najlepszy. Dobrze, że niezbyt poprawne politycznie. Myślę, że pasuje do tytułowego konkursu. Powodzenia i pozdrawiam.

Cześć, Ambush!

 

Cieszę się, że Tobie akurat ta śmieszno-straszna historia o kanibalach się spodobała:) Rozumiem zarzut o opadającym napięciu. Ale jakoś tak sobie wymyśliłem, że skoro historia jest mocno filmowa to będzie trochę jak u Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, potem historia raczej kryminalna, a na końcu mocniejszy akcent, chociaż w tym wypadku niedopowiedziany i z drugiego planu;)

Dzięki za wizytę i komentarz!

 

Witam ponownie, regulatorzy!

 

Jasne, postaram się sam jak najszybciej przejrzeć tekst i wprowadzić poprawki, aby czytało się lepiej. Dzięki!

Witam, regulatorzy!

 

Wykonanie rzeczywiście może pozostawiać wiele do życzenia (bo tekst jest długi, a umiejętności jeszcze wtedy wciąż nie najwyższe), więc chętnie przyjmę poprawki. Nie bardzo rozumiem zarzut, iż do dziś nie poprawiłem wskazanych usterek, otóż te przekazane przez poprzednich komentujących poprawiłem, a od regulatorów żadnych wcześniejszych nie dostałem?? Jeśli chodzi o poprzedni tekst odkopany w ramach skracania kolejki, to rzeczywiście zaspałem z tymi minimalnymi poprawkami:)

I wyjaśniam dlaczego bohaterowie wbrew zdrowemu rozsądkowi często uparcie dążą do celu i pakują się w tarapaty – robią tak, bo realni ludzie też tak robią, zwłaszcza w górach, na morzach i podczas różnych innych, przyrodniczych wyzwaniach, np. autor tekstu też ma z tym duży problem:);)

Dzięki za wizytę, pozdrawiam i czekam na poprawki!

Cześć, regulatorzy!

 

Wprawdzie zauważyłem, że ktoś tu coś odkopywał:), ale kompletnie wyleciały mi z głowy te małe poprawki i dopiero naprawiłem. Dzięki wielkie za odwiedziny, odkopanie tekstu i pozdrawiam!

Cześć!

 

Bruno – jeśli tekst w miarę przyjemnie się czytało, to miło mi. Natomiast, jak najbardziej, jest to pastisz horroru lub inaczej pisząc tzw, komediohorror. W regulaminie konkursu nie było napisane, że “horrory na wesoło” nie będę akceptowane, chociaż oczywiście rozumiem decyzję i zgadzam się, że jest to opowiadanie nieco inne od pozostałych:) Pozdrawiam

 

regulatorzy – oj oj tych usterek językowych rzeczywiście się pojawiło sporo. No tak, jak pisałem, tekst właściwie bez bety i dość olbrzymich rozmiarów, więc tego się spodziewałem. Obiecuję, iż poprawię jak najszybciej! Co do fabuły:

– akurat da się tak zrobić, żeby wnętrzności czy mięso nie śmierdziały, zwłaszcza jak są “świeże”, a kanibale wpuścili Pawła bardzo niechętnie, jak jest w tekście i w sumie nie musieli od razu zakładać, że będzie rozsuwał kotary, bo jednak mało kto tak w obcym domu robi…

– a ja akurat mam słabość do sennych urojeń (oczywiście nie w każdym opowiadaniu),

– tak, tytuły miały służyć podkreśleniu pasji Pawła i ten zabieg wydawał mi się celowy. Chętnie dowiem się jaki zapis byłby według Ciebie leszy??

Dziękuję za wskazane usterki i pozdrawiam.

 

zygfryd89 – scen z kanibalami, tych “na żywo” rzeczywiście jest niewiele i pozostają one nieco dopowiedziane, ale jakoś tak sobie założyłem. Fajnie, że ta niedopowiedziana koncepcja z tajemniczymi monstrami przypadła ci do gustu. Nad dialogami muszę w takim razie jeszcze trochę popracować. Dzięki za komentarz i pozdrawiam

 

SNDWLKR – No szkoda, że aż tak Cię zmęczyło:) Przyznaję, że w tekście jest trochę streszczeń, ale wydawało mi się to uzasadnione w przerwach pomiędzy akcją “na żywo”. Do zarzutu o małej ilości fantastyki już się odnosiłem przy jednym z poprzednich komentarzy. “Niedopowiedziana” koncepcja z plemieniem kanibali mi wydawała się słuszna, a uważam też, że w opowiadaniu typu “horror” element fantastyczny tak naprawdę w ogóle nie musi się pojawiać. Horror mogą zafundować też przecież ludzie innym ludziom. Tym bardziej, że Bruno nie stawiał takiego warunku w regulaminie konkursu;) Rozwiązania z tytułami nie są wcale wciskane na siłę, ale rzeczywiście nie do końca przemyślałem to, że w scenach, w których nie ma Pawła może nie powinny się pojawiać.

Dzięki za komentarz, pozdrawiam.

 

Edward Pitowski – No te streszczenia już nie jednemu przeszkadzały. Wydawało mi się po prostu, że są w miarę potrzebnymi przerywnikami pomiędzy scenami “na żywo”:) Oczywiście że pastisz i groteska były w pełni zamierzone, wspominałem o tym nawet w przedmowie, że jest to “horror na wesoło” i dlatego cieszę się akurat, iż tak to odebrałeś! Zdaję sobie sprawę, że można było odebrać te wplecione tytuły jako nieco “na siłę”, chociaż raczej przychodziło mi to naturalnie i nie posiłkowałem się pomocami;) Fajnie, że dzielimy wspólną pasję do kina, piąteczka!

Dzięki za komentarz i pozdrawiam

 

 

 

 

Cześć, AP!

 

Przeczytałem za jednym zamachem, bez przystanków i przerw, co oznacza, że lektura mnie wciągnęła i jestem usatysfakcjonowany:)

Świetnie sobie to przemyślałeś, mam na myśli całą fabułę, te dialogi (najmocniejszy punkt), wraz z zakończeniem (fajnie, że pozytywne). Przyznam szczerze, że umiejętnie kluczysz i prowadzisz akcję, mylisz tropy. Chociaż od początku wiele wskazywało na to, że w zachowaniu rodziców i tych lekarzy jest coś nie tak, to dopiero w momencie, w którym bohater odkrywa tajne pomieszczenia i liczne nośniki danych zacząłem łapać, w którą stronę może to zmierzać. 

Niezły horror zafundowałeś głównemu bohaterowi, wyrastał w grubej patologii (której nie był świadomy) i jak to bywa zazwyczaj w życiu, dorosłe życie też miał patologiczne (nieprzepracowane traumy; związek z kobietą, która rozbiera się dla kasy w internecie – będąc dodatkowo nagrywaną przez jakiegoś kamerzystę – inaczej tego nazwać się nie da).

Podobnie jak Ty uważam, że horror/mocny thriller wcale nie musi zawierać elementów nadprzyrodzonych, stricte fantastycznych, bo jak widać ludzie ludziom mogą zgotować nie mniej przerażające rzeczy (jak sobie pomyślę, że na świecie naprawdę są tacy, którzy robią takie świństwa i puszczają je w jakiś darknetach to mnie mdli).

 

Nie wiem, nie znam się, ale ponieważ w opowiadaniu poruszany jest wątek pedofilii i pornografii dziecięcej, to być może tekst powinien być oznaczony jako +18, ale to już sprawa dla adminów;)

 

Mam tylko dwie drobnostki, które trochę mnie zastanowiły, chociaż nie zmieniają one pozytywnego odbioru tekstu:

  1. Nie bardzo załapałem, a być może gdzieś to przeoczyłem, ale jakoś nie do końca rozumiem motywację matki chłopaka, żeby odnowić ten kontakt z synem. W sensie okej, rodzice należeli do wpływowej i zorganizowanej szajki, wiedzieli dostatecznie dużo o życiu syna i jego “dziewczynie”, więc może mieli jakiś plan na dalszy ciąg… ale czy jednak mając tyle na sumieniu, nie za dużo ryzykowali sprowadzając go do swojego domu (nawet nie doceniając go)?
  2. Wiąże się z pierwszym punktem, a właściwie chodzi mi o zachowanie matki. Kiedy była już na tym rzekomym wyjeździe i dowiedziała się, że ktoś jeszcze kręci się po domu (oprócz syna), to czy raczej nie powinna jej się zapalić czerwona lampka w głowie i ekspresowo wrócić na miejsce?

Ale to małe szczegóły. Spodobał mi się też ten pomysł (trochę jakby zaczerpnięty z amerykańskiego/zachodniego kina), że tytuł opowiadania właściwie tylko lekko łączy się z fabułą, w zasadzie z jakimś pobocznym, nieco drugorzędnym elementem fabuły.

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam!

 

Witam Was, czytelnicy!

 

Dziękuję za przeczytanie tego dłuuugiego tekstu i już odnoszę się do opinii:

 

Ananke – Błędy językowe zaraz poprawiam, dziękuję. Tak, jak wspominałem w przedmowie, opowiadanie właściwie nie zostało poddane betowaniu, więc trochę ich jest:(

Tych streszczeń i wyjaśnień muszę się jeszcze “oduczyć”, rzeczywiście pewnie za dużo tego. Co do limitu znaków, to nie było tak, że na siłę próbowałem dobić w pobliże i przez to, tak to wygląda, a nie inaczej. Pierwotnie napisałem to opowiadanie kilka miesięcy temu w nieco innej wersji, dużo krótszej (jako totalny pastisz), nigdzie nie publikowany jeszcze. Ale później pojawił się konkurs, więc zacząłem je wydłużać i dokładać kolejne sceny, aż wyszło ponad 80 tyś znaków. Tylko potem zorientowałem się, że rzeczywiście jest za dużo opisów i niepotrzebnych rzeczy, dlatego zacząłem skracać tekst. Wyszła zatem trochę taka hybryda, która nie do końca przypadła Ci do gustu, pewnie jeszcze popracowałbym nad tekstem, ale czasu już nie starczyło. Wyjaśniam też niektóre wątpliwości:

– scena ze snami w pełni zamierzona od początku. Lubię wprowadzać takie senne omamy,

– Paweł bał się wracać tam, jak najbardziej. Bał się wracać samemu, ale z kolegami i przytłumiony “marihuaniną” bał się już trochę mniej:)

– Tak, policjanci przedstawieni są dość kreskówkowo i zbyt “luzacko”, ale w końcu to komediohorror,

– Paweł nie prowadził dziewczynę w tamto miejsce, bo to ona nalegała i postawiła na swoim. No mało który facet by odmówił, bo konflikt byłby murowany:)

Dzięki za wskazanie plusów i minusów.

 

Finkla – Na Ciebie przeważnie mogę liczyć (z komentarzem), dzięki:) Wiem, wiem, za mało fantastyki jak na Twój gust, nie pierwszy raz;) No ale ja lubię tak czasami, jak jest tylko domniemana. Poza tym Bruno nie pisał w regulaminie, że ma być ona podana w sposób jawny i dosłowny, a horror może być też przecież bez jawnej obecności potworów i “na wesoło”.

– zachowanie policji jak najbardziej grubą kreską pisane i mało profesjonalne. Na swoją obronę ma tylko to, że (j.w.) jest to opowiadanie nie “na poważnie”, tylko lekki komediohorror.

-bohater żył z dnia na dzień, ale chodził do pracy dorywczo (jest w tekście) i najpewniej pożyczał od matki. Jak byłem dwudziestolatkiem to do szczęścia wielkich pieniędzy też nie potrzebowałem (i w sumie przyjmując stosowną skalę wciąż tak zostało:))

– jak nie przepadasz za filmami i kinem, to rzeczywiście koncepcja mogła Cię irytować.

 

AP – bardzo dziękuję, fajnie że Ci się w miarę spodobało i w zabawę się wciągnąłeś. 

Co do koncepcji i tych tytułów, to muszę przyznać, że miałem tu trochę dylemat i nadal mam, masz rację 100%. Z jednej strony chciałem zostawić to tak, jak zaproponowałeś, bez jawnego ubierania ich w cudzysłów, no ale pomyślałem, że dla tych czytelników, którzy nie znają się zbyt dobrze na kinie i filmach (być może większości) będzie to kompletnie nieczytelnie i oni tej zabawy mieć nie będą. No nie wiem… może jeszcze to przemyślę i szybko zmienię? Z tym “pół żartem, pół serio” to jakoś kompletnie przegapiłem, dzięki:) Za dużo wyjaśniania to chyba w takim razie jest moja pięta achillesowa:)

 

Pozdrawiam!

Cześć, HollyHell91!… a właściwie Dzień dybry:)

 

Przeczytałem w nieco ponad godzinę i również pokuszę się o komentarz. Będzie on trochę krytyczny, ale nie chcę, żebyś się obraziła, ogólnie pamiętam niektóre Twoje teksty i lubię je ( np. ”Dwie Twarze” chyba był tytuł). Tylko tak subiektywnie, z mojego punktu widzenia i doświadczeń w ekstremalnych podróżach czy wędrówkach:)

 

Najpierw to, co najbardziej się spodobało (uwaga spoilery!):

 

– Już sam fakt, że zrobiłaś horror w klimacie geograficznym, w jakimś nieco odizolowanym miejscu mnie kupił, bo lubię tego typu historie. Góry, jaskinie, odizolowane wyspy, wszystko biorę w ciemno;)

– warsztat językowy, dialogi, przeprowadzenie czytelnika przez fabułę, absolutnie bez zarzutu, ja jeszcze na tym poziomie raczej nie jestem;)

– pomysł na nazwijmy to “bóstwo” czyhające wewnątrz jaskini również dopasowany do klimatu i tego typu konkursu,

– Naprawdę dobrze poprowadziłaś tę opowieść, smaczki typu ta skóra koleżanki zamiast koca, jedzenie serca, ostateczne zakończenie akcji, czyli “finałowy” stwór i przeobrażenie bohaterki. Osobiście domyśliłem się wcześniej, co chcesz uzyskać w efekcie końcowym, ale to nie Twoja wina, jakoś zazwyczaj udaje mi się przewidzieć zamiary autora w tego typu historiach,

– fajnie oddane realia i odrobione lekcje z geografii i speleologii. Nie znam się w sumie na jaskiniach i nie jestem grotołazem, ale brzmi jakbyś poświęciła dużo czasu na research, aby wybrzmieć wiarygodnie, naprawdę.

 

A teraz to, co spodobało mi się trochę mniej, w sensie wydawało mi się trochę mniej logiczne i irracjonalne w historii pisanej “na poważnie” (w sensie nie pastiszu horroru np.). Bazuję tu jednak na własnej wiedzy czy doświadczeń, więc nie musisz się tym w ogóle sugerować of course;):

 

– już na wejściu nie spodobał mi się męski bohater opowieści, bo był dla mnie w ogóle niewiarygodny. Facet, którego można łatwo przestraszyć jakimiś wymyślonymi opowiastkami, “banjalukami” (nawet jak jest młody, z bujną wyobraźnią), raczej nie będzie niemal zawodowo chodził po jaskiniach, nie byłby moim zdaniem godnym zaufania partnerem przy tego typu ekstremalnych wyprawach. A przynajmniej ja nie chciałbym takiego panikarza mieć przy swoich, górskich (czasami też trudnych) wyprawach… No może na Giewont maksymalnie bym go zabrał:)

– Podobnie sprawa ma się z przygotowaniem uczestników do eksploracji jaskini. Nie jestem grotołazem, ale z tego co mi wiadomo to Wielka Jaskinia Śnieżna (a właściwie jej cały system) jest niedostępna dla zwykłych zwiedzających, wymagane są specjalne uprawnienia, co sprawia, że z definicji nie idą tam ludzie przypadkowi. Było tam sporo wypadków śmiertelnych, więc trudno mi uwierzyć, że dwójka tak dość wprawionych już grotołazów z trzyosobowej ekipy mogłaby być właściwie w ogóle nieprzygotowana, poza zabranianiem jakiś map. No, raz kiedyś w większej ekipie pewnie ktoś taki się zdarzy, ale dwie na trzy osoby to już głupota i lekceważenie życia wszystkich,

– Później nie spodobała mi się megalomania głównej bohaterki, to że chce ona czegoś dokonać i odkryć nieznane i że zamierza wszystko ku temu zrobić, nawet podrzeć mapy kompanów i wykasować informacje z ich telefonów. Nawet jeśli jest to trochę uzasadnione fabularnie, czyli w ten sposób, iż jaskinia od początku negatywnie “działa” na członków wyprawy. Po pierwsze z taką ekipą to raczej nikt nie dokona żadnych odkryć (chyba że przez jakiś wyjątkowy przypadek), a po drugie świadczy to o ignorancji i głupocie bohaterki. W tym momencie przestałem kibicować i lubić kogokolwiek z bohaterów:) Dwoje z nich to płaczki i panikarze, a trzecia ma osobowość narcystyczną:)

– Nie chce mi się wierzyć, że Aśka i Daniel nie zaczailiby w jaki sposób pozbyli się map, nawet w warunkach silnego stresu, no chyba że naprawdę nie byli zbyt “mądrzy”:) Martyna zmieniła koncepcję kolejności przemieszczania się, nie spała, kiedy pozostali tak i tak nagle, zupełnie przypadkowo telefony zostają wyczyszczone, a mapy znikają… Zaufanie, zaufaniem, przyjaźń przyjaźnią, ale raczej by się domyślili o co c’mon.

– sam fakt, że w takich okolicznościach bohaterowie tak potulnie zasypiają też jest trochę naiwny… No chyba, że minęłoby parę dni i organizm sam by się poddał. Ludzie zazwyczaj nie przesypiają nocy z dużo bardziej błahych powodów:)

– O jedzeniu tego czegoś, co później okazało się sercem już chyba wspomniał ktoś z innych komentujących. Sama koncepcja jest dobra, ale mało wiarygodna jest sytuacja, że Martyna po kilkunastu czy kilkudziesięciu godzinach nie jedzenia podnosi z ziemi cholera wie co (zaraz po przejściu jakiegoś śmierdzącego potwora lub zwierza) i tak po prostu to zjada. Człowiek musi nie jeść chyba z tydzień, żeby być aż tak zdesperowanym;)

– wydaje mi się, że były jakieś inne, malutkie zgrzytnięcia, ale pewnie już mniej istotne.

 

Podsumowując, uważam, że to ciekawe i dobre opowiadanie, o przemyślanej koncepcji, a przede wszystkim w bardzo interesującym temacie. Czytało się w miarę płynnie, jest zręcznie i dobrze napisane.

Niestety, powyższe nielogiczności i dość duże uproszczenia popsuły mi nieco odbiór tej historii “na poważnie”. Nie identyfikowałem się w ogóle z bohaterami, pokłosiem czego jest też to, że nie miałem tego dreszczyku emocji i raczej przez cały czas byłem zdystansowany do całej historii, jakby to napisać “nie poczułem” tej grozy. Może gdyby bohaterowie zachowywali się nieco logiczniej, może gdyby byli w pełni profesjonalistami, a to coś przydarzyłoby im się jakoś nieco później w fabule, kiedy już np. dotarli do tego nieodkrytego przez nikogo miejsca, mój odbiór byłby trochę lepszy;)

Ale to tylko moje zdanie, z tego co pobieżnie zauważyłem opinie masz dobre i życzę powodzenia w konkursie. Pozdrawiam!

 

Cześć, Finkla!

 

Wróciłem do tego opowiadania i sugerując się podpowiedzią przerobiłem nieco ten niefortunny (rzeczywiście) fragment o tym jak zgubił się Max. Tym razem wydaje mi się logicznie i spójnie. Poprawiłem też niektóre niedoróbki językowe w tekście. Natomiast sama koncepcja fabularna i trzymanie się takiej “psychologicznej fantastyki” niż tej dosłownej pozostała bez zmian:) Dziękuję i pozdrawiam.

Cześć,

 

Ciekawa postapokaliptyczna koncepcja. W drugiej części tekstu, już dość mocno surrealistycznej, musiałem się mocno skupić, żeby się nie pogubić. Zgrzytał mi trochę ten luksusowy, sterylny świat w enklawie, bo raczej w opisanej przez ciebie rzeczywistości nie byłoby to możliwe. Całkiem fajny tekst, chociaż odnośnie konkursu, to chyba ten pociąg jest tak trochę na dokładkę, w sensie pełni funkcję raczej drugorzędną w tekście.

Przejrzyj tekst pod kątem literówek i drobnych błędów językowych, bo pojawiają się w tekście licznie, na co już zwrócili uwagę zapewne regulatorzy. Chyba nie trzeba dwa razy powtarzać też tytułu.

Powodzenia i pozdrawiam.

 

 

Ojej, przepraszam Cię za pomyłkę w płci???? Musiałem nie doczytać w opisie przy nicku. Mam nadzieję, że wybaczysz i obejdzie się bez procesów sądowych???? Miłego dnia????

Cześć,

 

Ciekawe opowiadanie, dobry twist na koniec z tym spotkaniem samego siebie z przyszłości. Odnośniki do sprawunków obyczajowych i akcenty humorystyczne też na plus. Z drugiej strony dość długo kazałeś czekać na jakąkolwiek grozę, a użyty czas teraźniejszy wraz z przebiegiem akcji coraz bardziej mnie męczył. Typowy Grabiński to na pewno nie jest, ale może to dobrze, że pozostałeś przy takiej koncepcji.

 

Pozdrawiam.

Jasne, dzięki Bruno. Właśnie o to mi chodziło, czy jak wyjdzie około 72-73 tyś znaków, to nie ma potrzeby “na siłę” rozwadniać tekst i dokładać niepotrzebnych kwestii, ale teraz wszystko już wiadomo.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Termin przedłużony, więc jest dobrze. Ja też coś tam skrobię i w zasadzie jestem blisko finiszu, ale jakby jeszcze organizatorzy obniżyli wymagamy limit do 70 tysięcy znaków to już w ogóle wszystko byłoby super:)

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Anet – dzięki za wizytę i komentarz.

 

Ananke – również dzięki za komentarz i wskazanie tego, co się podobało bardziej, a co trochę mniej.

 

Outta Sewer – Bardzo fajnie, że wskazałeś te literówki i językowe niedociągnięcia, postaram się szybko zmienić. Krytyczny komentarz również się przyda. No tak to już jest, że jednemu spodoba się bardziej a innemu mniej. Właściwie do większości zarzutów odnosiłem się przy poprzednich opiniach. “Suchość” języka i podawanie znacznych informacji w trakcie lub jak to nazwałeś “wyprzedzanie faktów” było zamierzone w pełni. Odnosiłem wrażenie, że Grabiński często tak pisał, a trochę tych tekstów przeczytałem. Oczywiście można było pewnie wykonać to ciut lepiej.

 

Pozdrawiam

Cześć, Mag Be!

 

Fajne opowiadanie, wydaje mi się, że pasuje do konkursu idealnie. Bardzo podobało mi się użyte kolejowe słownictwo oraz retro stylizacja językowa. Rzeczywiście poczułem się przez chwilę jakbym czytał jakiś tekst z przed lat.

Również fabuła opowiadania na plus. Nie ma tu klasycznego horroru, ale Grabiński to głównie groza w domyśle, więc Twoja koncepcja mnie przekonuje. Bałdyga, oddany sprawie służbista, dokonał żywota w niewyjaśnionych okolicznościach, aby stać się pośmiertnym opiekunem/patronem młodszych kolegów po fachu.

Dal mnie o.k., fajnie to wszystko się zgrało.

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam!

Cześć, Rossa!

 

Ciekawe, takie niejednoznaczne w interpretacji opowiadanie, na pewno nieco inne, niż większość, które do tej pory przeczytałem (z tych konkursowych oczywiście). Rzeczywiście w pociągu jest upalnie i duszno.

Wymaga maksymalnego skupienia od czytelnika, było kilka fragmentów, które musiałem przeczytać dwa razy, żeby nie zgubić wątku i połapać się we fabule. Co akurat dla mnie nie jest wcale minusem. Bardzo dobry zabieg z tym przejściem pomiędzy zjedzeniem ciasteczka a ubezwłasnowolnieniem/ obezwładnieniem głównego bohatera.

Można powiedzieć, że zaserwowałaś mikst horroru wampirycznego, satanistycznego i… kolejowego? Z jednej strony te wampiry może nie były niezbędne, z drugiej strony czytelnik skupia się na tekście jeszcze bardziej. Na plus kilka akcentów humorystycznych, dzięki temu opowiadanie nie sprawia wrażenia zbyt “poważnego”.

Nie wiem jak z hasłem konkursowym, w sensie jakie są dokładnie wytyczne organizatorów, bo chyba nie użyłaś go dosłownie, tylko jak rozumiem bardziej w charakterze symbolicznym/metaforycznym.

Ogólnie mi się podobało, opowiadanie moim zdaniem pasuje do konkursu.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

regulatorzy – poprawki naniesione, dziękuję.

 

Rossa – Dzięki za wizytę i komentarz.

 

Fantazja dziesięcioletniego Andrzeja skłoniła go do niebezpiecznej zabawy, polegającej na przebieganiu przez tory, tuż przed nadjeżdżającymi składami.

O, tu poczułam grozę po raz pierwszy XD” – hm… no ja niestety też miałem takie pozbawione wyobraźni skłonności za dzieciaka:(

Bardzo ładnie to nazwałaś – groza vintage – podoba mi się, chyba o to mi chodziło właśnie;) Szczerze, to nie jestem fanem Stephena Kinga i nie próbowałem nigdy go naśladować. Również bardzo lubię czytać latem w plenerze, ale jak jest naprawdę gorąco to zazwyczaj lemoniadę zastępuję innym trunkiem;)

 

Pozdrawiam

 

 

Cześć, adam_c4!

 

Nie będę powielał zdania innych i pisał o rzeczach oczywistych, takich jak Twój warsztat pisarski, umiejętność przedstawienia emocji bohaterów itp. wszystko jest tak, jak należy, czytało się bardzo przyjemnie.

Kilka słów natomiast, odnośnie moich wrażeń z lektury. Akcja jest dość wartka, połączyłeś tu elementy przygodowe, Fantasy i horroru. Miałem sporo skojarzeń podczas czytania, głownie filmowych, trochę takie połączenie “Nieustraszonych pogromców wampirów”, “Indiany Jonesa” i “Nocnego pociągu z mięsem”:) Na początku wydawało mi się, że pójdzie to w stronę jakiejś ostrej sieczki, a krew będzie lała się gęsto, ale później (na szczęście) potrafiłeś wyhamować akcję, pogłębić bohaterów i odkrywać kolejne elementy tajemnicy (dobry pomysł z tymi listami itp.) Nie dłużyło się, no może minimalnie gdzieś w środku, kiedy pojawił się Jed, ale może o zbyt późnej porze czytałem;)

Nie jest to oczywiście typowy Grabiński, ale podejrzewam, iż nie miałeś zamiaru go naśladować i dlatego pozostałeś przy swojej koncepcji. Zresztą to już oceni Jury;)

 

Powodzenia i pozdrawiam

Witam,

 

regulatorzy – serdecznie dziękuje za komentarz i wskazanie usterek. U Grabińskiego ten horror też tak naprawdę był minimalny i opierał się w sumie na klimacie, więc starałem się iść tym tropem. Poprawki językowe postaram się nanieść jak najszybciej.

 

Sonata – również wielkie dzięki za przeczytanie i wypunktowanie co Ci się podobało, a co troszkę mniej. Z tym przeczuciem Andrzeja, to interpretacja w moim zamierzeniu miała być mniej więcej taka, że chociaż wiedział, iż pociąg jest nietypowy (cofnął się na peronie, ociągał z wejściem na pokład), to wszedł bo cel podróży był dla niego ważny, a wyjaśnienia konduktora dotyczące nietypowego koloru uznał za logiczne. Potem tajemniczy gość sugeruje, że chociaż Andrzej wiedział (w sensie podejrzewał) kłopoty, nie miał wyjścia i musiał wsiąść, bo jego los tak czy siak był z góry przesądzony (tak, jak czasem ludzie robią coś czego nie powinni i nie potrafią wyjaśnić dlaczego). Taki był mój zamiar, ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że można było to inaczej zinterpretować. 

 

Pozdrawiam

Cześć, cześć,

 

No może te komunikaty rzeczywiście są różne, ale jakoś nigdy nie wsłuchiwałem się z zaciekawieniem;) 

Tak na marginesie to zapomniałem napisać, że dość oniryczna atmosfera twojego opowiadania oraz poruszony w nim główny wątek (wspominanie patologicznej, nierozliczonej relacji bohatera ze swoim nieżyjącym już ojcem) mocno skojarzyły mi się z klasykiem krótkiej formy w polskiej literaturze, czyli opowiadaniem pt. “Sanatorium pod klepsydrą” Bruno Schulza, którego akcja zresztą rozpoczynała i kończyła się w pociągu;)

 

Raz jeszcze!

Cześć, Finkla!

 

Dzięki za komentarz. Jak dla czytelnika jest dobrze, to dla autora też całkiem nieźle;) Przekonaliście mnie, a skoro można wprowadzać poprawki to zmieniłem niefortunne zdanie. Chociaż nie wiem czy teraz brzmi poprawnie pod względem merytorycznym oczywiście?:)

 

Pozdrawiam

Cześć, Outta Sewer!

 

Udana stylizacja na Grabińskiego, tudzież inne opowiadania z tamtych czasów. Chociaż rzeczywiście te nieco przydługie, rozbudowane zdania ciężko było ogarnąć. Zastosowałem podobną stylistykę w swoim opowiadaniu, aczkolwiek ostatecznie poskracałem zdania, gdyż zdawałem sobie sprawę z tego, że współczesnemu czytelnikowi nie jest łatwo przez to przebrnąć.

Tekst niczym starodawne pociągi “rozpędza się” bardzo powoli, a właściwie to fabułę można podzielić na dwie części. Pierwsza to wyraźna charakteryzacja głównych bohaterów, wiążących ich relacji, rozbudowane opisy miejsca akcji. W drugiej zaczyna się właściwa groza, aż do finałowego zakończenia. Tak, jak wspomnieli komentujący, coś na styl Kinga lub innych, anglojęzycznych pisarzy. 

Językowo i fabularnie nie ma się do czego przyczepić, czytało się z zainteresowaniem. Delikatnie przeszkadzała mi tylko pewna przewidywalność fabuły, jakoś szybko można było zorientować się, iż z tą drezyną wyjdzie jakaś draka, że pozbawieni wyobraźni koledzy Adama poniosą konsekwencje swojej bezmyślności. 

Opowiadanie o dość regularnym, jakby standardowo punkt po punkcie budowanym napięciu, wywołujące lekki dreszczyk emocji. Jury oceni najlepiej.

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam!

 

 

Cześć MM,

 

Pomysł na opowiadanie miałeś bardzo fajny i wykonanie też w gruncie rzeczy do mnie przemawia. Przede wszystkim doceniam takie jakby “opowiadanie w opowiadaniu”, coś co w świecie filmu nazywa się “łamaniem czwartej ściany”, czyli jawna (najczęściej ironiczna) aluzja w świecie fikcji do czegoś, co dotyczy obecnej rzeczywistości. W Twoim przypadku jest to wspomnienie o opowiadaniach grozy (konkursowych?), które przeczytał bohater opowiadania, co dodatkowo napędzało jego niepokój. Poza tym palec, mimo że to tylko palec, potrafił minimalnie przestraszyć, a czytało się płynnie.

Przeszkadzało mi natomiast zbyt duże nagromadzenie myśli bohatera (tych umieszczonych w cudzysłowie), zwłaszcza występujących seryjnie. Również jak dla mnie trochę za krótki jest to tekst (wiem, że nie ma dolnego limitu znaków), bo czekałem na to, co wydarzy się dalej, a tu bęc, dość szybko ucięło. Hasło konkursowe zostało wspomniane właściwie w jednym zdaniu, co sprawia wrażenie, że zrobiłeś to tak jakby “na alibi”.

No ale jeśli rzeczywiście napisałeś ten tekst w pociągu to małe “chapeau bas”, bo ja jakoś nigdy nie mogę się skupić, aż na tyle mocno:)

 

Pozdrawiam i powodzenia!

 

Cześć Krokus,

 

Pierwsza piąteczka za to, że fabuła opowiadania została osadzona w Wielkopolsce, zawsze miło poczytać o znajomym regionie;) Druga za dopracowany, wręcz poetycki język. A trzecia za fajne smaczki i ciekawostki kolejowe oraz zapożyczenia z języka włoskiego, w tym nawiązania do terminów stosowanych w muzyce poważnej.

Opowiadanie traktuję jednak głównie jako sentymentalną podróż kolejową w przeszłość, trochę oniryczną opowiastkę. Atmosfery grozy, klimatu niepokoju, a przede wszystkim stylu Grabińskiego jak dla mnie zdecydowanie za mało. Troszkę rozleniwił mnie też początek i dość przydługie, pedantyczne skoncentrowanie się na zupełnie zwyczajnych czynnościach. 

Jest to dobre, fajnie napisane opowiadanie, z obowiązkowym motywem kolejowym, ale jakoś nie do końca pasuje mi do klimatu a’la Grabiński.

Prosimy zachować ostrożność w trakcie wjazdu pociągu.” – kurczę, z tysiąc razy jechałem pociągiem w Wielkopolsce i nie tylko, a jakoś zawsze kojarzyłem, że komunikat na dworcu brzmi: “Prosimy zachować ostrożność i odsunąć się od krawędzi peronu”?:)

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam!

 

Cześć,

 

No muszę przyznać, że rozbawił mnie poziom absurdu, w tym krótkim, pozakonkursowym, pełniącym rolę bardziej ciekawostki tekście:) I masz mój uścisk dłoni za przypomnienie tytułu filmu: “Samochody, które zjadły Paryż”. Oglądałem dawno temu, klasyka australijskiego kina grozy z lekkim przymrużeniem oka. Fajny szort, podobała mi się zwłaszcza ta pętla z bileterką.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Marcin Maksymilian – To miłe, że uważasz, iż tekst pasuje do konkursu i nieźle wyszło mi naśladownictwo Grabińskiego. Jak sam zauważyłeś, rzeczywiście to bardziej opowiadanie grozy i to w takim starym stylu, więc współczesnego, ociekającego krwią horroru tu nie ma. No ale tak miało właśnie być.

 

Ambush – Cieszę się, że uważasz, iż Grabiński mógłby być w miarę zadowolony, a jeszcze bardziej cieszę, że i Tobie w miarę się podoba:) No i może dobrze, że moje opowiadania tylko lekko niepokoją, a nie zatrzymują ludzkich serc, bo nie chce mieć nikogo na sumieniu;) Jeszcze raz dzięki za pomoc w becie i komentarz.

 

Pozdrawiam

Cześć Sonata,

 

Starannie napisany tekst, ciekawy pomysł na konkursowe hasło, pomimo tego, że nie jest ono wykorzystane w sposób dosłowny. Dostrzegam tu podobną koncepcję i przyjętą formę, jak w moim opowiadaniu. Jest główny bohater(rzy), któremu ewidentnie ciąży cos, co ma genezę w przeszłości, jest gęstniejąca, zacieśniająca się atmosfera, klimat też jest podobny. No tylko Ty poszłaś w stronę większego absurdu i większej ilości niedomówień. Pociąg “przepoczwarza” swoich pasażerów, a los Olafa zdawał się być od początku przesądzony.

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam!

 

Cześć Edward,

 

No cóż… bardzo dobre opowiadanie, świetna koncepcja i wykonanie. Podobało mi się od samego początku do końca, klimat grozy i Grabiński też odczuwalny, nie tylko w zapożyczonych nazwiskach (mimo, że to weird fiction).

Kunsztownym językiem, pełnym metafor, kolejowych smaczków, zaserwowałeś barwną opowieść o ostatniej podróży dla ludzi pozbawionych nadziei. 

Ciekawa przemiana głównego bohatera, nie przeszkadza mi nawet to, że w sumie dość szybko z przestraszonego pasażera stał się konduktorem wydającym wyroki, a potem demoniczną składową maszyny. 

Domyślam się też, że naprawdę dużo czasu poświęciłeś na to opowiadanie, aby tak zręcznie i barwie zobrazować kolejne pomysły na kolejnych pasażerów. Fajną robotę robi narracja pierwszoosobowa i czas teraźniejszy.

Nie wiem czy przeczytam wszystkie opowiadania w konkursie (ze względu na dużą liczbę zgłoszeń), ale Twoje zostanie w pamięci na dłużej i na pewno będzie w TOPie w moim prywatnym rankingu. 

 

Gratuluję i pozdrawiam!

Cześć,

 

No i bęc!… tym razem pasażerka na gapę chyba już się nie wywinie:) Przyznam szczerze, że pod kilkoma względami tekst trochę mnie zaskoczył. Po pierwsze primo (jak mawiał klasyk z polskiego serialu komediowego), akcja dzieje się w taksówce, a nie w pociągu, jednak nie jest to minus, bo cały czas motywem przewodnim jest kolej. Po drugie primo, mimo że od razu wiadomo, iż z tą taksówką i jej właścicielem coś jest nie tak, a opowiadana historyjka pojawia się nieprzypadkowo, to udało Ci się przytrzymać czytelnika w zainteresowaniu, a otwarta końcówka dopełniła dzieła (jestem fanem niejednoznacznych zakończeń, zdarza mi się nader często stosować ten motyw). Po trzecie primo, klimat opowiadania rzeczywiście przypomina dość wyraźnie styl Grabińskiego, taka nachodząca, gęstniejąca atmosfera osaczenia.

Dobrze wybrana narracja (pierwszoosobowa), fajnie napisane, schludnie, aczkolwiek gdzieś tam pojawił się jakiś redakcyjny błąd, np. przecinek po kropce.

Z drobnych tylko minusików, jak dla mnie nieco przydługie monologi taksówkarza i jakaś taka zupełnie niesympatyczna bohaterka, w sensie jeśli zamiarem Twoim było chociaż minimalne kibicowanie jej, to absolutnie ja nie mogłem:)

 

Podobało mi się, powodzenia w konkursie i pozdrawiam.

 

Cześć,

 

Bardzo dziękuję za pierwsze opinie.

 

Bardjaskier – fajnie, że się podobało, właśnie na klimacie głównie bazowałem.

 

Edward Pitowski – tak jak wspomniałeś, nagadaliśmy się w becie i jeszcze raz dzięki za pomoc oraz ocenę tekstu!

 

cezary_cezary – bardzo mi miło, że tekst przypadł Ci do gustu. Postawiłem na klimat zdecydowanie, a co do grozy, to rzeczywiście jest ona zaznaczona głównie w domyśle i dość subtelnie podlewana w trakcie akcji, co było moim zamysłem, bo tak kojarzą mi się opowiadania Grabińskiego.

 

Koala75 – również dzięki za przeczytanie, mimo że, jak pamiętam groza i horror to nie Twój klimat.

 

Krokus – dzięki za wnikliwą analizę tekstu, wymienienie silnych stron i w sumie pozytywną recenzję.

Z fizyki nigdy nie byłem orłem, to też pewnie pomyliłem się co do tej siły odśrodkowej:) Jeszcze przed wrzuceniem opowiadania, zdawałem sobie sprawę z przyszłych zarzutów, dotyczących przyjętej formy, tzn. sztywności i suchości narracji. Pozostałem jednak przy tej koncepcji, bo przeczytałem wiele tekstów Grabińskiego i odniosłem dokładnie takie samo wrażenie. Mam na myśli to, że trzecioosobowy narrator w jego opowiadaniach sprawia wrażenie nieco zdystansowanego, nieulegającego emocjom bohaterów, a te pokazane są głównie w dialogach lub wypowiedziach.

 

Pozdrawiam 

 

 

Cześć Reinee,

 

Tekst dobry, chociaż zaczyna się raczej obyczajówką i jakoś tak długo wprowadza w atmosferę niepokoju. Podoba mi się pomysł na umieszczenie “opowiadania w opowiadaniu”. Bardzo dobrze oddałeś klimat epoki, w której dzieje się akcja, no a wytworność językowa to pierwsza klasa. Tylko trochę za dużo tej wódki w tekście, chociaż z drugiej strony to przecież XIX-wieczna Rosja:)

Co do odniesień do Grabińskiego, to jak dla mnie nieco za mało grozy/horroru w opowiadaniu, a i też zaciekawiła mnie ta narracja pierwszoosobowa, bo nie przypominam sobie, aby klasyk się nią posługiwał kiedykolwiek, chociaż mogę się mylić. No ale to oczywiście Twoja koncepcja.

 

Powodzenia i pozdrawiam!

 

Cześć Finkla,

 

Dzięki za wizytę i komentarz. No papież jakoś się akurat nie załapał do tego tekstu. Może dlatego, że chyba podświadomie darowałem sobie wyśmiewanie kościoła katolickiego, czyli jednego z większych, jaskrawych synonimów słowa hipokryzja;)

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Muszę przyznać, że mam mały problem z Twoim opowiadaniem.

Z jednej strony to ciekawy i pomysłowy tekst, z odniesieniem do pociągów oraz kolei, legendami związanymi z czasami drugiej wojny światowej, czy elementami rodem z satanistycznych horrorów. Pod tym względem fajnie się czytało, nawet pomimo kilku fabularnych uproszczeń, które troszkę mi zgrzytnęły (zachowanie dziecka, ta nadzwyczajna obsesja ojca i brak troski o syna, idea skonstruowania pociągu przebijającego skały itp.)

Z drugiej strony nie jest to chyba opowiadanie w tempie i stylu Grabińskiego. Pierwsza część troszkę przydługa jak na mnie, atmosfera grozy wchodzi gdzieś później, na znaczące elementy dla fabuły związane z koleją każesz czytelnikowi trochę poczekać.

Nie mniej czytało się szybko, płynnie, dobrze, że postawiłeś na takie zakończenie bez happy-endu.

 

Pozdrawiam, powodzenia.

Cześć,

 

Wkradły się minimalne błędy, sprawdź tekst pod tym kątem, no chyba, że to celowe zabiegi:

– “ostatnie wagony minął peron”

– “zgubiłeś się mała?”

– “który przyglądał się natarczywie pasażerowie naprzeciwko

i jeszcze gdzieś coś było chyba.

 

Co do opowiadania, to powiem, że jak najbardziej jest groza, fajny koncept i te okropne, sugestywne motywy, które karzą każdego bohatera, mającego coś na sumieniu. Scena z księdzem najlepsza. Pod tym względem nie mam nic do zarzucenia, czytało się płynnie i z ciekawością. Dobre opowiadanie samo w sobie.

 

Co do konkursu, to tekst raczej odbiega od klimatu Grabińskiego dość mocno (co ma swoje dobre i złe strony). U niego dominuje stopniowa tajemnica, skupienie na warstwie psychologicznej, groza czasami jest w domyśle. U Ciebie akcja jest dość wartka, mamy tu nagromadzenie scen “gore”, a ten pociąg to taki pretekst właściwie do pokazania brutalnych konsekwencji jakiejś nieokreślonej w czasie i miejscu rewolucji.

 

Oczywiście życzę powodzenia w konkursie, gust czytelników i jury jest różny, więc może okazać się, że właśnie o to chodziło;)

 

Pozdrawiam

 

 

Cześć,

 

Opowiadanie nieźle przemyślane, fajnie napisane (język) i ciekawe. Jest trochę grozy i zagadka, w sumie kryminalno-fantastyczna.

Nie jest to do końca w stylu Grabińskiego, bo jednak u niego “trup nie ściele się gęsto”, a dominuje tajemnica, dość powolne budowanie akcji, elementy makabry/ morderstwa itp. występują raczej sporadycznie.

Natomiast mi osobiście końcówka nie przypadła zbyt mocno do gustu, ale być może dlatego, że spodziewałem się czegoś innego, sam nie wiem do końca czego:)

 

Powodzenia w konkursie, pozdrawiam.

Witam ponownie wszystkich pasjonatów pociągów grozy, stacji widm i ślepych torów!

 

Dziękuję obsłudze za błyskawiczną jak Pendolino odpowiedź na pytania, odnoszące się do regulaminu przewozów. Myślę, że teraz wszystko już jest jasne i mogę ruszać w drogę. Pozostałym uczestnikom podróży życzę udanej zabawy i szerokiej dro… oj przepraszam, równych szyn.

 

Pozdrawiam

Witam wszystkich pasażerów i obsługę pociągu “Grabiński”, należącego do Polskich Linii Czytelniczych.

 

Jako, że grozę pana Stefana bardzo sobie cenię, a i pociągami podróżować lubię, chętnie stanę oko w oko z nadjeżdżającym wyzwaniem.

 

Dziękuję za przyznany mi imienny bilet, muszę przyznać, że wylosowałem inspirujący i ciekawy nadruk.

 

Jeśli można, to mam pytanie do jednego z konduktorów o dwa szczegóły, związane ze zbliżającą się podróżą. Z góry przepraszam, jeśli któryś z honorowych gości w naszych literackich przedziałach już o to pytał:

 

  1. Czy wylosowane hasło ma być głównym motywem przewodnim opowiadania, inspiracją do fabuły i zawiązania akcji, czy można je po prostu umieścić w treści, jako jeden z mniej lub bardziej istotnych elementów?
  2. Czy akcja opowiadania musi rozgrywać się w czasach, w których pisał i żył autor “Demona Ruchu” (lata międzywojenne), czy można umieścić fabułę w czasach współczesnych, oczywiście zachowując niezbędny kolejowy żargon, kwiecisty styl Grabińskiego i charakterystyczną dla niego formę?

Z góry dzięki za odpowiedz i pozdrawiam.

 

 

Witam,

 

Pomysł na konkurs super. Sporo pracy przed przyszłymi uczestnikami, ale myślę, że warto. Dobrze, że “deadline” jeszcze daleko. Pytanie jest następujące: To, że mają być polskie realia jest jasne jak słońce, ale co oznacza, że potwory, duchy muszą być zakorzenione w naszej kulturze? Nie można zaimportować ich z literatury zachodniej, a najlepiej samemu wymyśleć na potrzeby opowiadania/audiobooka??

 

pozdrawiam

Witam,

 

grzelulukas, ośmiornica, Black Rose – Dziękuję za przeczytanie i jeśli się mniej lub bardziej podobało to niezmiernie się cieszę;)

 

Pozdrawiam

Cześć Finkla,

 

Dzięki przede wszystkim za odkopanie i przeczytanie tego, dość długiego tekstu. To takie na wpół fantastyczne opowiadanie. Właściwie o to mi chodziło, żeby nie wiadomo było, na ile w tym urojeń głównych bohaterów, a na ile prawdy. Możliwe, że za taką koncepcją nie przepadasz;) Co do tego fragmentu ze zniknięciem Maxa, to muszę przyznać, że mi również trochę to zgrzytało, ale jakoś nie potrafiłem inaczej owego zniknięcia rozwiązać, więc możliwe, że nieco przerobię jeszcze ten wątek. Warunki pogodowe podczas zdobywania szczytu zmieniły się, zła pogoda zastała ich w trakcie powrotu, a kiedy wychodzili nie były jeszcze najgorsze. Druga sprawa jest taka, że z doświadczenia i obserwacji innych wiem, iż jeśli się taki zapalony miłośnik górskich wędrówek na coś uprze, to logika nie zawsze jest sprzymierzeńcem:)

 

Pozdrawiam

Przeczytałem tylko połowę tekstów, a jeśli dobrze zrozumiałem, głosowanie jest do dzisiaj. Nie będę zatem żadnemu przyznawał 3 pkt., bo niesprawiedliwe byłoby to, nie znając wszystkich opowiadań. Wyróżnię natomiast dwa teksty, które najbardziej mi się spodobały:

 

2 – Mechaniczny, środkowy palec.

1– Beniowski wraca na Madagaskar

Cześć,

 

feniks, Anet, Krar85 – dzięki za opinię. Jasne, nie była to jakaś super oryginalna historia, no może w nieco innej formie podana. Pozdrawiam

Cześć,

 

Nie pierwsza antynaukowa farsa, której miejscem akcji jest przestrzeń kosmiczna. Przyznam szczerze, że gdzieś do połowy tekstu ciężko było mi się wdrożyć i zrozumieć przesłanie, ale potem wszystko stało się bardziej klarowne. No i dobra, rozstrzygająca końcówka, zahaczająca o horror. Antynaukowych tez i teorii jest tu z pewnością pod dostatkiem. Długimi fragmentami opowiadanie ma charakter suchej relacji, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Powodzenia.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Kolejna w konkursie, kosmiczna, antynaukowa przygoda. Myślę, że warunki “antynaukowości” zostały w stu procentach spełnione. Jak zwykle u Ciebie humor społeczny na wysokim poziomie. Całkiem przyjemnie się czytało.

 

Pozdrawiam

Cześć Finkla,

 

Dzięki za komentarz. Oczywiście opowiadanie miało mieć lekko moralizatorski wydźwięk, że nic w życiu nie jest za darmo i nie obywa się bez konsekwencji;)

 

Pozdrawiam

Cześć Dawid,

 

Całkiem dobry tekst, aczkolwiek mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony fajny pomysł na tą nietypową maszynę kosmiczną, wykreowany świat, nazwiska, postacie itp., a z drugiej strony odniosłem wrażenie, że ciut za szybko akcja się toczy, jakby można byłoby rozszerzyć tekst i zdecydowanie bardziej “absurdalnym” go uczynić. Np. zaciekawiło mnie, jakim cudem główny bohater tak szybko przebiegł ten maraton (w tym sporcie wygrywa jednak genetyka i kondycja, a nie inteligencja;))?

Co do konkursu, to jak na mnie nieco zbyt “poważne” jest to opowiadanie, tzn. za mało absurdu, ale inni czytelnicy mogą mieć odmienne zdanie.

Wydaje mi się, że błędem merytorycznym jest sformułowanie: “Rekord ten, poprawiony o niemal pół godziny, był dla innych biorących udział w wyścigu…” Bardziej pasuje: “Wynik ten, lepszy od poprzedniego rekordu świata o niemal pół godziny…

Czytało się płynnie, bez większych przeszkód. 

 

Pozdrawiam

 

Cześć feniksie,

 

Fajnie się czytało, mimo kilku małych minusów, opowiadanie przypadło mi do gustu. Lubię takie absurdalne, geograficzne “political-fiction”, więc tym mnie pewnie przekonało. 

Dobry pomysł z tym dziedzicem dawnego kolonizatora (aż musiałem sobie przypomnieć kim był ów pan Beniowski), umiejętnie też wykorzystałeś absurdalne propozycje na rozwój wyspy, no i spodobała mi się dość smutna konstatacja, że na samym końcu “bogaci i wielcy” tego świata i tak będą chronić własnych interesów, nawet jeśli wymaga to wysłania wojsk na “Bogu ducha winnych” mieszkańców z drugiego końca Ziemi. No i są oczywiście polskie wątki:)

Opowiadanie wzbudza uśmiech, chociaż Twoje antynaukowe smaczki oraz celowe błędy są podane w dość “delikatny” i oszczędny sposób (nie potrafię inaczej wyjaśnić o co mi chodzi:)), co na pewno będą zarzucali Ci inni czytelnicy/uczestnicy konkursowych opowiadań. Również co niektórym nie spodoba się charakter nieco suchej, jakby sprawozdawczej narracji.

Chyba też tekst wymaga zadbania o poprawność językową i składniową, bo w paru miejscach coś mi zgrzytnęło. Np. nie jestem pewien czy poprawne jest użycie sformułowania: “surowce rolnicze”? Stawiałbym na to, że bardziej produkty czy półprodukty rolnicze, bo surowce występują raczej naturalnie, a rolnictwo to efekt działalności i przekształceń dokonanych przez człowieka.

Na pewno plusem (jak dla mnie) jest to, że opowiadanie jest nieco “inne” i odbiega od tematyki kosmosu, praw fizyki oraz tzw. “fantastyki przyszłości”, czyli robotów, podróży kosmicznych etc. Co nie oznacza, że w konkursie nie ma fajnych tekstów i w tym temacie.

 

Pozdrawiam

 

Cześć,

 

Przyznam szczerze, że nie jestem “znawcą” i “wielkim fanem:)” fizyki czy astronomii, więc z pewnością nie wyłapałem większości antynaukowych absurdów, które zaserwowałeś. Bardziej przemówiły do mnie te z wiedzy powszechnej (Taylor Swift jako przyszła prezydent USA czy rozszerzenie nazwy poczciwej konsoli do gier AMIGA;)) 

Opowiadanie z początku mnie nie zachwyciło, bo przypominało trochę styl “Bajek robotów” Lema, których jakoś nigdy nie mogłem polubić, ale kryminalne podłoże zagadki tajemniczych pierwiastków i końcowy twist przypadły mi jak najbardziej do gustu.

Oczywiście czytało się lekko i bardzo płynnie.

 

“Najwyraźniej jedyniebirokaracji nie dało się…” – wcięło spację.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

NaN – dzięki za komentarz, cieszę się, że tekst trochę rozbawił. A co do konkursu, to zupełnie się z Tobą… zgadzam;) Napisałem nawet w przedmowie, że tekst nie jest raczej prześmiewczym antynaukowym bełkotem, tylko delikatną, absurdalną satyrą społeczną. Przyłączyłem się do konkursu, bo po części opowiadanie spełnia jego wymogi, ale nie było pisane wprost pod niego, więc nie spodziewam się sukcesu:)

 

Ambush – Dzięki za przeczytanie, klika i następnym razem będę pamiętał o “molestowaniu”… yyy przepraszam ściganiu Cię z betą:)

Cześć,

 

cezary – o.k., dzięki za wyjaśnienie. “Więźnia labiryntu” też nie oglądałem, ale ja nie jestem na czasie z serialami czy współczesnymi filmami z gatunku Sci-fi.

 

Bardjaskier – jasne, nie każdemu musi się podobać. Klimat jest absurdalny i pewne dlatego tajemniczy, ale ja nie uważam, że trzeba wszystko wyjaśniać czy odkrywać przed czytelnikiem, zwłaszcza jak tekst jest absurdem lub groteską. Oczywiście każdy ma swoje zdanie i to jest w porządku:)

 

skryty – dzięki za miłe słowa i cieszę się, że mamy podobne poczucie humoru:)

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Rzeczywiście mocno absurdalna, zabawna, piracka “Space opera” ci się udała. Niby ograne schematy, ale w takim “antynaukowym” ujęciu, dość świeże. Ciekawe są te wykreowane postacie, przedmioty itp. Ten fragment o łamaniu praw fizyki w próżni, w wyniku wierzeń w “Naukowy bełkot” jest świetny. Nieco smutne zakończenie jakoś też mi nie przeszkadzało i ma sens, chociaż Ogra dało się polubić;) 

Bardzo płynnie i z zaciekawieniem się czytało.

 

Pozdrawiam

Cześć Realuc,

 

Jako, że jestem zdeklarowanym miłośnikiem chodzenia po górach i fanem szeroko pojętej “Geografii” to antynaukowe smaczki przyrodnicze nie mogły mi się nie spodobać;) “Tąpnięcie topologiczne” – hmm… ciekawe:). Muszę przyznać, że twoja wiedza w tym zakresie jest całkiem niemała. Samo opowiadanie pod względem fabularnym czy kompozycyjnym również przypadło mi do gustu (no… może oprócz tej “sraczki” na końcu).

Tak tylko dla uporządkowania: Rozumiem, że akcja dzieje się w odległej przyszłości, gdzieś tam pojawił się chyba XXII wiek, ale w pewnym momencie “bohater” zdobywa najwyższy szczyt w “two thousand thirteen”, czyli 2013 – nieścisłość czy czegoś nie zrozumiałem?

 

Szybko się czytało, wciągnęło, dobry tekst.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Przyznam szczerze Bardzie, że jestem trochę zaskoczony. Nie spodziewałem się, że tekst może być niezrozumiały:) To zwykła historia maniaka gier komputerowych, który w dość pokrętnych okolicznościach doznaje “umysłowej” przemiany i którego spotykają niespodziewane konsekwencje. Podana w formie absurdalnej i trochę na wesoło. Tak jak pisałem przy komentarzu do cezary_cezary wbrew pozorom nie ma tu aluzji do seriali czy jakiś doktryn, a to co sugerował on w komentarzu jest mi nieznane. 

 

Storm – cieszę się, że było zabawnie i wciągnęło. Oczywiście taki miałem zamiar. Nie przepadam za poprawnością polityczną, więc lubię stosować takie sarkastyczne zabiegi;)

 

AP – dzięki za miłe słowa. Miało być lekko i zabawnie, więc jak się udało to duży plus. Wbrew pozorom moja “wiedza i umiejętności informatyczne” są nikłe, a korzystałem z tego co przyszło mi do głowy i podpowiadała wyobraźnia;)

 

 

Cześć,

 

SPW – usterka poprawiona.

AdamKB – Dzięki za komentarz. Jak się podobało to super.

Koala75 – Ja też dawno temu “rzuciłem” gry komputerowe i chyba lepiej dla mnie;)

cezary_cezary – Dzięki za szczegółową opinię. Pierwsza część rzeczywiście trochę przydługa, ale jakoś uznałem, że takie wprowadzenie ma sens. Nie wiem nic o “Doktrynie śmiertelności” czy serialu “Black Mirror”, więc nie mogę się do tego odnieść.

regulatorzy – Ja też nie wiem nic o współczesnych grach komputerowych, więc improwizowałem, jak tylko głęboko wyobraźnia dała się w wirtualnej rzeczywistości zanurzyć;)

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

grzelulukas – Dzięki za komentarz, tak jak w przypadku niektórych, innych użytkowników, uważam, że nawet lepiej, iż tekst nie wszystkim przypada do gustu. Bohater tego piwa nie wypił za dużo, a jaki jest powód jego zwidów to miała być dowolna interpretacja.

 

Krokus – Dzięki za miłe słowa i cieszę się, że Ci się podobało. Dokładnie tak jak napisałeś, tekst nie miał być ani odkrywczy, ani oklepany. Przede wszystkim miał być spójny, nieco enigmatyczny i zabawny. Fajnie, że jakoś to wyszło.

Cześć,

 

Przeczytałem wszystkie konkursowe teksty (zakwalifikowane), więc w następujący sposób rozdzielam 4 punkty:

 

Ambush – Oko zmruż – 1 pkt.

AP – Szczęście Jakuba – 1 pkt.

skryty – Jak narkotyki popsują ci święta – 0,5 pkt.

Bardjaskier – Kevin… – 0,5 pkt.

NaN – Święta w Ostatnim Mieście – 0,5 pkt.

cezary_cezary – Świąteczny bigos… – 0,5 pkt.

 

Oczywiście nie oznacza to, że inne opowiadania nie stały na wysokim poziomie, ale gusta są różne:)

 

Dziękuję za udział w konkursie i pozdrawiam wszystkich czytelników!

 

Cześć Krokus,

 

Rozumiem, że członek “jury” nie może brać udziału w konkursie, dlatego limit znaków go nie dotyczył;)

Samo opowiadanie jest sympatyczne, dowcipne, chociaż jak dla mnie rzeczywiście przesłodzone. Szczegółowy opis wyścigu reniferów przypomina mi niemal relację z zawodów żużlowych:) Przyjemnie i szybko się czytało.

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

Finkla – Dzięki za komentarz. Historia celowo jest taka zwyczajno-niezwyczajna, a fantastyka tylko tłem. Podobnie jak główny bohater, którego rzeczywiście ciężko polubić.

 

Shanti – Pewnie, że nie każdemu musi podobać się ten tekst. Ja akurat lubię pisać i czytać opowiadanie, które są niejednoznaczne w odbiorze (enigmatyczne), mocno absurdalne, a element fantastyczny jest tak jakby dodatkiem. Również dzięki za przeczytanie i wypowiedź.

 

Pozdrawiam

Cześć Irka_luz,

 

Przyjemne, sympatyczne, optymistyczne i wzruszające opowiadanko. Lekkie, aczkolwiek wywołało sporo emocji. Dobrze, że zostawiłaś takie otwarte zakończenie, które różnie można interpretować. Nieco różni się od większości konkursowych tekstów.

Osobiście podobają mi się te filmowe nawiązania, ale nie może być inaczej, bo sam często je stosuje;)

 

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam.

 

Cześć ostam,

 

 Nietypowe to opowiadanie, pozostawiające czytelnikowi szerokie pole do interpretacji, zmuszające do zastanowienia się nad sensem tekstu i wnioskami z niego płynącymi. Czyta się jednak płynnie, bez większych przeszkód.

Osobiście lubię teksty “trudne”, nieco oniryczne, przybierające konwencję snu, w których nie wszystko jest jasne. Oczywiście jeśli autor tak tego nie zagmatwa i nie przedobrzy, że już kompletnie nie wiadomo o co chodzi:) Ty tego na szczęście nie zrobiłeś. Jeśli dobrze zrozumiałem, to wniosek z tej spiętej klamrą fabuły jest taki, że tak naprawdę istotna jest tylko teraźniejszość (i nie potrzebuje ona żadnego ducha), bo to wtedy podejmujemy decyzje, które będą miały swoje określone konsekwencje. 

Czasami akcja/narracja wydaje się mocno rozproszona, ma pewne, wyraźne przeskoki, co sprawia, iż domyślam się, że chyba rzeczywiście nie miałeś zbyt wiele czasu na pisanie i kończyłeś opowiadanie na ostatnią chwilę. Ogólnie jednak na plus.

 

Powodzenia w konkursie i Pozdrawiam.

Cześć Finkla,

 

Przyjemny w czytaniu, całkiem zabawny szort. Można traktować go wręcz alegorycznie. Nie chcę zabrzmieć jak mizogin, ale czytając opowiadanko, pomyślałem sobie nad tym, ile takich “jemioł” i straconych lub prawie straconych “jemiołuszków” jest wśród gatunku “homo sapiens”;)

Co do konkursu, to chyba rzeczywiście trochę mało “świąteczny” jest ten tekst, a i “urban fantasy” mocno naciągane, bo jak rozumiem z miastem wiąże się tylko to, iż gdzieś tam znajduje się ten park z dębem w roli głównej:)

 

Powodzenia w konkursie i Pozdrawiam.

 

Cześć Ananke,

 

Bardzo krytyczny komentarz, za który również dziękuję;) Już odnoszę się do niego:

 

– Oczywiście narrator raz używa języka potocznego, a raz bardziej oficjalnego to fakt, ale wbrew pozorom ta narracja wcale nie jest nieprzemyślana.

 

– Na początku rzeczywiście jest to trochę skrót z życia Kevina, a i przydałoby się pewnie więcej rzeczy “pokazać” niż “powiedzieć”, jednak jak przyznawałem we wcześniejszych komentarzach, taką formę tekstu wymusił przede wszystkim limit znaków oraz presja czasu. Zabrakło mi go po prostu na kolejne redagowanie tekstu.

 

– Twój mózg krzyczał chwilami: “To nie ma sensu!”, ale mój mózg krzyczał: “To właśnie ma sens:)”, kiedy kolejni goście przedstawiają się Kevinowi i tym samym zaznaczają jak bardzo nieprzypadkowo spotkali się razem i jak mocno nieprzypadkowym gościem według nich może być sam Kevin.

 

– Te “dziwne” określenia jak je nazwałaś, również nie są przypadkowe, bo ja jednak uznałem, że lepiej trochę urozmaicić tekst pod względem językowym (uwzględniając przy tym pewne niedogodności dla czytelnika) niż 100 razy powtarzać słowo “Kevin” w tak krótkim opowiadaniu. Dla mnie to było korzystniejsze.

 

– Związek przyczynowo-skutkowy jak najbardziej istnieje i chyba większość czytelników też go zauważa. Kevin spotyka mnóstwo charakterystycznych postaci z filmów, książek, dowiaduje się o sobie czegoś, czego wcześniej może nie zauważał, poczuł się zagrożony, nabył jakiejś refleksji i być może głównie dlatego uznał, że lepiej do tych rodziców na drugi dzień zadzwonić.

 

Jest to tekst pisany z dużym dystansem, bardziej jako absurd i moralizatorska przypowieść niż “poważne” opowiadanie i dlatego wygląda on tak a nie inaczej. Dodatkowo koncepcja ta wymuszona jest krótką formą, regulaminowymi założeniami i świąteczną atmosferą. Myślę, że głównym powodem Twojego niezadowolenia jest to, iż prawdopodobnie zbyt “poważnie” do niego podeszłaś, bez uwzględnienia celowości niektórych założeń, świadomych uproszczeń i dystansu z jakim autor go opracowywał.

 

Oczywiście nie każdemu przypadnie do gustu, są tacy którym mocniej się spodoba, niektórym trochę mniej, a jeszcze innym w ogóle i to też jest o.k. Nawet wolę pisać takie teksty, które wzbudzają dość skrajne emocje niż opowiadania nijakie, pobieżnie przejrzane przez czytelników, o których właściwie niewiele można powiedzieć:)

 

Pozdrawiam!

 

Cześć Black Rose,

 

Przeczytałem tekst, kilka komentarzy pod nim i właściwie mogę powiedzieć, że moje zdanie jest podobne do pozostałych czytelników. Nie będę powielał zarzutów dotyczących licznych błędów językowych, czy nagle zerwanego zakończenia.

Odnoszę wrażenie, że nie do końca ustaliłaś sama ze sobą, na co chcesz postawić główny, fabularny nacisk i przez to nie wiadomo, czy miał to być tekst o zgubnym wpływie narkotyków, czy opowiadanie o jakiejś skomplikowanej, rodowej tajemnicy. Jedno i drugie średnio wyszło. Limit znaków można było przedłużyć do 20 tyś, więc dało się to rozwinąć dalej, a jak chciałaś zmieścić się w 15 tyś, to można było lepiej przemyśleć kompozycję.

Szkoda, bo początek był naprawdę ciekawy. Tajemniczy jeździec na czarnym koniu, przybywający do położonego na odludziu zamku, w trakcie śnieżnej zamieci… to zapowiadało niezłą, gotycką historyjkę;)

Myślę, że jest to materiał do przemyślenia, przeanalizowania i rozbudowania, także jeszcze będzie z tego naprawdę dobre opowiadanko. Trzymam kciuki:)

 

Pozdrawiam

Cześć,

 

JolkaK – dzięki za odwiedziny i komentarz. Skorzystałem z kilku Twoich podpowiedzi, w kwestii poprawek.

 

Anet – Cieszę się, że Ci się podobało:)

 

Irka_Luz – Kevin filmowy, bo i autor filmowy;) Dzięki za miłe słowa.

 

regulatorzy – jak zawsze na straży i oczywiście naniosłem poprawki. Zamieniłem “zjechali windą w dół bloku” na “zjechali windą na parter bloku”, chyba lepiej. Dzięki

Cześć chłopaki,

 

AP – Dziękuję i fajnie, że się podobało. Oczywiście napisałem o Frankensteinie tak, jak przyjęło się to w świadomości ludzi (prawdziwym Frankensteinem był jego stwórca), a Kevin jest dokładnie takim samym kinomanem jak autor tekstu:)

 

adam_c4 – Pewnie, że mogłem więcej rzeczy pokazać niż opisać, ale przyznaję że ciężko było już z czasem. Nieoczywiste zakończenie było w pełni zamierzone, chciałem zostawić furtkę dla domysłów, czy rzeczywiście nasz bohater usłyszał to co usłyszał, czy tak naprawdę chciał to usłyszeć. Więc cieszę się, że tak to zinterpretowałeś. 

 

Pozdrawiam

Cześć JolkaK,

 

Zabawne, ciepłe i intersujące opowiadanko napisałaś. Może trochę za słodkie, ale przecież mamy okres świąteczny! Jest humor, jest wyczucie smaku, jest dopięta od początku do końca historia. Zazwyczaj nie przepadam za Fantasy, czyli wszelkimi ogrami, elfami, itp. krasnoludami, ale w wersji na wesoło, nieco absurdalnej jestem w stanie to strawić. I Twoje trawiło się całkiem nieźle, jak te pierniczki, wspomniane w tekście:)

PS I chyba rzeczywiście trzeba byłoby przejrzeć tekst pod kątem błędów, bo gdzieś tam brakowało przecinków, gdzieś tam zjadłaś spację czy literkę.

 

Powodzenia w konkursie i Pozdrawiam.

Witam,

 

Koala75 – fajnie, że wpadłeś i cieszę się, że “misio” jest zadowolony:)

 

Ambush – dzięki za wizytę i miło mi, że tym razem za dużo nie sknociłem, a opowiadanie przypadło Ci do gustu;)

Nowa Fantastyka