Profil użytkownika


komentarze: 778, w dziale opowiadań: 693, opowiadania: 370

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, JolkaK

Przypomniał mi się Łowca Snów. Ciekawy pomysł, wykonanie dobre, czyta się płynnie, bez zgrzytów. Polecam wyjustować tekst. Trochę mi nie pasuje ta spacerująca chatka w lesie, w sensie klimatu do reszty, ale to moje widzimisię. Chociaż pierwszy raz się spotykam z wiedźmą i bytami pozaziemskimi w jednej opowieści – zręcznie połączone. 

Pozdrawiam

Cześć, Ambush

Czy powtórzenia wyrazu potem, to świadomy zabieg, czy przeoczenie?

Poza tym, podobało mi się. Trudno mi sobie wyobrazić, jak wygląda baraszkowanie smoków pod wodą :-) 

Pozdrawiam

Cześć, mark2

Świetnie mi się czytało, pomimo błędów, głównie w zapisie dialogów. To są jednak drobnostki, bo opowiadanie wciągnęło mnie do tego stopnia, że przestałem zwracać na nie uwagę. 

Piszesz bardzo dobrze. Lekko się Ciebie czyta. Wampiryzm jest stary jak świat, ale przedstawiłeś motyw w ciekawy sposób. Mam wątpliwość co do użycia gazu pieprzowego na dziadka w postaci chmury. Trudno jest mi sobie wyobrazić, w jaki sposób gaz miałby oddziaływać na chmurę, dym itd. 

Trochę się zawiodłem zakończeniem, bo w moim odczucie jest zbyt szybkie. Myślałem, że pójdziesz jeszcze w stronę przekształcania się bohatera w wampira, lub samego polowania na adwokata. 

Klik ode mnie

Pozdrawiam

Regulatorzy, bardzo mi miło, że podobają Ci się moje opowiadania. Niestety nie mogę przeznaczyć tyle czasu, ile chciałbym na pisanie, co przekłada się na niedociągnięcia w warsztacie, jak również na konstrukcję. Okazuje się, że nie istnieje coś takiego jak międzyczas, a życzyłbym sobie czegoś takiego, wtedy może pisałbym lepiej. Pisanie wymaga ode mnie sporej ilości energii, nie przychodzi mi to z łatwością. Kiedyś myślałem, że to pewnego rodzaju odskocznia, lecz nie byłbym tego taki pewien. Na co dzień otaczam się muzyką i obrazem, co w pewien sposób mnie przebodźcowuje. Później, gdy zabieram się za pisanie twórcze, muszę zwolnić, uporządkować myśli – może dlatego sprawia mi to trudność, nie jestem do końca pewien. Choć dzieje się to na zasadzie projekcji, muszę to później przełożyć na słowa. Czyli sceny, obrazy w głowie, transponowane na słowa. A operowanie słowem, jest sztuką, nad którą równie intensywnie należy pracować, jak w przypadku malarstwa. 

Jestem dobrej myśli, że będzie lepiej, choć czas jest ograniczony. 

 

Obecnie pracuję nad nowym opowiadaniem, ale w całkowicie innym klimacie. 

Pozdrawiam

Cześć, regulatorzy 

Możliwe, że rozwinę tekst. 

Dzięki za odwiedziny i czytanie.

Pozdrawiam

Cześć, Nolique

Mam wrażenie, że nie sprawdziłeś tekstu przed wrzuceniem. Pomysł widzę był, choć wiele kwestii pozostaje niewyjaśnionych – to nie znaczy, że jest źle. W krótkiej formie wszystkiego wyjaśniać nie trzeba. Nie jestem też zwolennikiem tłumaczenia – to zależy w dużej mierze od zamiaru, celowego zabiegu. 

Pozdrawiam

Władca Marionetek?

Ciekawe, wciągające i dobrze napisane. 

Przychodzi mi na myśl kwestia wolnej woli, którą możnaby poruszyć w takich klimatach.

Spoko. Podobało mi się.

Pozdrawiam

Cześć, bruce

Dzielna kobieta, Minnie. Dobrze napisany szort.

Mam drobną sugestię. Zauważyłem, że w didaskaliach dodajesz często zbyt dużo, przez co dialogi tracą na rytmice i napięciu. Sporo się dzieje, jest dramatycznie a tutaj…

Przykład:

A ja powiem krótko i zwięźle: nie! – powtórzyła nauczycielka i spojrzała hardo w wielkie oczyska śnieżnej bestii.

– Proszę pani, ja nie dam rady przejść przez takie zaspy – powiedziała ze łzami najmłodsza Patrycja, wyglądając przez wyrwę po drzwiach.

I w moim odczuciu akcja traci na mocy, jest bardziej teatralna. Zyskuje bardziej jako opis, ale wybija mnie, czytelnika z klimatu. Możliwe, że przez to, wcześniejsze Twoje teksty, nawet jeżeli w treści zawierały wydarzenia, które mogłyby wzbudzać grozę, bardzo tracą. To wtedy, pisałem Ci, że mnie nie wystraszyłaś. Tak to odbieram. 

Pozdrawiam :-)

Empatyczny smok. Dobrze , że postanowił nie teleportować się w chwili, kiedy samochód był w garażu. Ładny szorcik. 

Pozdrawiam

Siema, fanthomas 

Bardzo dobry szort. Przypomniał mi się Sok z Żuka. Określiłbym to jako wycięta rzeczywistość. Jak pisałeś o sztucznych liściach, niebie i ptakach, widziałem je w wyobraźni. Bohaterowie wiarygodni, naturalni, tajemnica stopniowana i końcówka jak wisienka na torcie, zadowala całkowicie. 

Kiedy wydajesz coś w formie papierowej? Klik ode mnie.

Pozdrawiam

Siema, bogdanoff

Czytało się dobrze. Sprecyzowałbym kwestię gościa, który jest na obserwacji psychiatrycznej, a skierowany sądownie, ponieważ jegomość nie mógłby przemieszczać się bez opieki sam. 

Nie rozumiem zwrotu, że osoby piszące nieskładnie, to najwyraźniej takie, które chorują psychicznie. Mam na myśli fragment o wpisach pod filmem. Jeśli byłaby to prawda, to spora ilość piszących, a względnie zdrowych, musiałaby zostać uznaną za chorych psychicznie. To że ktoś pisze tragicznie nie jest równoznaczne z jakąkolwiek chorobą. No chyba że cierpi na chorobę Parkinsona. Rozumiem, że jest to w domyśle, ponieważ chaos w głowie, może w ten sposób odzwierciedlać sposób pisania, wszak jest to zanotowanie uporządkowanych myśli, ale nie generalizowałbym. 

To drobiazgi. Opowiadanie mi się podobało.

Pozdrawiam

Zastanawia mnie bardzo, gdzie podziała się ta kanapka? Czy dobrze zapamiętałem? Zjawa miała chrapkę na dziewice? :-) Podobało mi się, że mój imiennik ratował sytuację jak mógł z tą wodą święconą. 

Ubawiłem się wyjątkowo czytając Twoje opowiadanie. 

Pozdrawiam

Dziękuję. To zależy, jak patrzy się na życie. Cytując słowa piosenki: Teatr uczy nas życia, życie nas uczy udawać. W moim przypadku, nie traktuję życia zbyt poważnie – czasami zalatuje bajką, nieraz filmem grozy, a jak zderza się człowiek ze ścianą, to dociera do niego Reality :-) Tak, wieczorynki wskazane są na dobranoc. Dobrze, niech to będzie dobry starter na rozpoczęcie dnia. Momencik… Spoglądam na zegarek, jest już południe – trochę nie trafiłem. Lepiej, jak widać, nie sprawdzać :-)

Cześć, Finkla

Pies stanowi tło, nie jest elementem istotnym dla dalszych wydarzeń. Opowieść jest zbyt krótka, żeby bawić się w tego typu szczegóły. Chłopak nie jest opanowany, przecież na widok ojca jedzącego robale, ucieka.

Nie powiązałbym zjawiska opętania z istotami pozaziemskimi z tego względu, że kojarzę to bardziej ze sferą duchową, czyli duchy, diabły, anioły. Choć jest to ciekawa interpretacja, w końcu bohater traci wolną wolę (niektórzy próbują dochodzić, czy takową posiadamy).

Dziękuję Finklo za odwiedziny i czytanie. 

Pozdrawiam :-)

Cześć, Anonimie

Tekst ukazuje ciekawe zjawisko: reakcję dokuczliwych, wynikającą z braku chęci zrozumienia, łatwiej jest ocenić, niż pojąć. Dobrze napisany szort. 

Pozdrawiam

Cześć, Koala75

Rzeczywiście, troskliwa, wszystko lepiej wiedząca niewiasta – skarb, lecz i widmo. O! Na jakże wielkie nieszczęście prześladująca pogrążonego w fetowaniu bohatera. Spoko drabble. 

Pozdrawiam

Cześć, Haski93

Motyw oblegania chaty, zamku, twierdzy, przez stwory, bestie i wilkołaki, nie jest niczym nowym, ale to nie znaczy, że należy z niego rezygnować – i dobrze, że postanowiłeś zmierzyć się z tym. Są w tekście błędy jak np. „drzwi wyrwały się z zawiasów“ – same siebie wyrwały? Sugerowałbym: silne kopnięcie wyrwało drzwi z zawiasów. 

Szort zawiera potencjał, lecz wiele kwestii jest niejasnych. Wygląda bardziej jak fragment, niż całość. Jest dobry pod względem wprowadzenia, ekspozycji, szkicem, który mógłby posłużyć jako szkielet do zbudowania super opowieści. Ogólnie – podobało mi się i chętnie przeczytałbym więcej. 

Pozdrawiam

Cześć, tomaszg

Przypomniało mi się Sleeping Beauties. Piszesz sprawnie. Widziałem kilka usterek w postaci powtórzeń, ale to drobiazg. To nie jest do końca mój klimat, ale ukłon ode mnie za warsztat. Czytałem nie z zachwytem, ale zainteresowaniem już tak. Nie spodziewałem się, że wprowadzisz do opowiadania roboty, ale zrobiłeś to na tyle subtelnie, że mi zbytnio nie przeszkadzały. Klik ode mnie.

Pozdrawiam

Cześć, Anonimie

Zdumiewająca jest ta historia – znałem ją wcześniej. Nie spodziewałem się po nagłówku, że motyw złotej rybki połączysz z Walentyną. Co zastanawia, to fakt, że kobieta nie szuka zemsty, wszak w pierwszym emocjonalnym wzburzeniu, byłoby to zachowaniem naturalnym i np. życzyłaby sobie, aby jej mąż zamienił się w krowie łajno. Szlachetna i dzielna Walentyna chciała kochać. Najskrytsze pragnienia drzemią jak widać na dnie serca i wiedzą o nich złote rybki. Klik ode mnie. 

Pozdrawiam

Cześć, George Hornwood

Bardzo lubię tematykę, w której występują anioły, a jeszcze bardziej nie lubię klimatów wojennych, ponieważ uważam, że wojna to jedna z najbardziej strasznych ale i idiotycznych spraw, kiedy ludzie zabijają się w imieniu idei, lub na rozkaz tego czy owego oraz tych, którzy wojny wywołują, czyli polityków. Brzydzę się wojną. 

Świetnie pokazałeś postać Emmy – Serafina w kobiecej postaci, co również jest bardzo ciekawym zabiegiem. Pomimo straszliwego anturażu, przekazałeś istotną sprawę, że bohaterstwo to nie strzelanie do innych, a pomoc bliźniemu. Super. Podobało mi się. Klik ode mnie.

Pozdrawiam

Cześć, marzan 

Wprowadziłem sugerowane przez Ciebie poprawki, dotyczące klatki Faradaya i procesu przekazania energii. W domyśle moc miała być ogromna i to już zostawiam. 

Pozdrawiam 

Jak jest ciepło, to burza być musi, jak pada deszcz, to kamień jest mokry – tak rzekłem :-)

Tak, prawdziwe jest lato, tej jakże pięknej jesieni :-)

Masz rację, jest część, która może budzić wątpliwości. Co tak naprawdę pomoże tłumaczenie, że np. w okolicy nie było wielu sąsiadów, a okolica rzadko odwiedzana? Mógłbym wymyślać kolejne historie, których nie ma w tekście, tworząc w komentarzu dodatkową treść opowiadania. Zgadzam się, że bywają w tekstach ewidentne błędy logiczne, ale w tym przypadku pojawia się wątpliwość, czytający się domyśla, co by było gdyby, lub dlaczego nikt się tym nie zainteresował? I odpowiedzi może być tyle, ilu pytających. W tym opowiadaniu znajdował się błąd logiczny, jest to chyba w komentarzach zawarte. 

Droga Finklo, kiedyś napisałem, że jeśli w dziele literackim czegoś nie ma, to najzwyczajniej to nie istnieje. Rozumiem, że w każdy z odbiorców, podobnie jak ja, kiedy czytam, widzi świat przedstawiony przez autora, na swój jedyny i niepowtarzalny sposób. Tutaj podtrzymuję to stwierdzenie, ale mam wątpliwości, czy ostatnia kropka w tekście oznacza koniec. Możliwe, że dla autora tak, ale zgadzam się po czasie ze zdaniem jednego z czytelników, że często jest odwrotnie, historie lubią żyć własnym życiem. Podążając za tą myślą, pozostawiam Ci dowolną interpretację, znajdź proszę odpowiedź, dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na wyważone drzwi. 

Cieszy mnie niezmiernie to, że bardzo wnikliwie analizujesz, co napisałem, dlatego, że poświęcasz swój czas, czyli dla mnie to, co jest najcenniejsze. Dziękuję Ci i ciepło pozdrawiam. 

PS Dzisiaj upalnie, prawda?

Cześć, Finkla

Cieszę się, że zaglądnęłaś i przeczytałaś. Prosiłbym Cię o wskazanie tych wad, bo samo stwierdzenie, że zawiera, niewiele mi pomaga. Nie wiem, co ewentualnie poprawić i również moglibyśmy to przedyskutować, a tak nie mam za bardzo do czego się odnieść. 

Pozdrawiam

Cześć, dawidiq150

Czytając Twojego szorta, przypomniałem sobie: Pod Kopułą, S.Kinga. Tam też było pole siłowe, a cała akcja toczyła się wewnątrz kopuły. Spodobał mi się zwrot: naukowcy i mądrzy ludzie, wybacz, jeśli coś przekręciłem, ale cytuję z pamięci. Tak, zdecydowanie, naukowcy niekoniecznie muszą być mądrzy. Oczywiście to zależy od tego, jak definiujemy słowo mądrość. Czasami bowiem się zdarza, że wiedzę może ktoś mieć ogromną, natomiast w życiu brakuje mu mądrości. 

Jak to? Politycy i naukowcy polecieli zobaczyć co się wydarzyło po wybuchu? Wydaje mi się, że politycy w pierwszej kolejności uciekaliby jak najdalej, bo to oni zazwyczaj wywołują konflikty, nie tylko międzyludzkie, ale przede wszystkim zbrojne, a giną, jak wiadomo niewinni ludzie. 

Szort podobał mi się pod względem rozbudowanych wizji, jakie zastosowałeś. Obrazowo: bańki, gotująca się woda, rury, dym – spoko. 

Pozdrawiam

Cześć, GalicyjskiZakapior

Dziękuję, że zajrzałeś i przeczytałeś oraz za klik.

Pozdrawiam

Cześć, Koala75

Dziękuję za Twój czas i przeczytanie. Próba napisania szorta w gatunku science – fiction, okazała się tylko częściowo udana, a to za sprawą mojej niewiedzy z zakresu nauk ścisłych. Myślę, że gdybym wcześniej skonsultował pomysł z osobą, dla której fizyka nie sprawia kłopotu, szort byłby o wiele lepszy. Cieszę się, że jednak w pewien sposób się broni. 

Dziękuję za klik 

Pozdrawiam

W moim wyobrażeniu, energia była przekazywana blyskawicznie, a dawca znikał ze względu na bardzo duży efekt termiczny. Klatkę Faradaya widziałem, jako izolator, chroniący przeprowadzających zabieg. Jedynie w pierścieniach następował przekaz energii życiowej, która była rozpraszana. Klient nie czekał, działo się to natychmiastowo. 

Aaa, to źle zrozumiałem, myślałem, że chodzi o samo pojęcie, a nie biegające pojęcie po świecie :-)

Tarnina, to dla dociekliwych, doprecyzowania, wzrost, waga, ilość rąk i nóg. Człowiek to człowiek, a małpa to małpa, podobnie z psem czy kotem. :-)

Cześć, Koala75

Jeśli wziąć pod uwagę koncepcję anioła stróża w kontekście chrześcijaństwa, to anioł, którego opisujesz z definicji, nie może kłamać. Będąc aniołem światłości, mówi prawdę. Dlaczego? Oczywiście posiada wolną wolę, ale jako byt doskonały stojący po stronie Boga, nie będzie tego robił. Czyli wypowiedziane przez niego słowa: jesteś suką, są mocnym stwierdzeniem, ale w pewnym stopniu uzasadnionym, ponieważ bohaterka poznając prawdę o sobie, że postępuje źle, postanawia pracować nad sobą, dzięki czemu zyskują na tym wszyscy. 

Ukazujesz bardzo ważną kwestię, że człowiek zdolny jest do poprawy, za sprawą wyboru, świadomej decyzji, może zmieniać świat i siebie na lepsze. To od nas zależy, czym się otaczamy i kim. Wybór pomiędzy dobrem a złem można tłumaczyć w sposób duchowy, jak też bez tej otoczki. 

Bohaterka reaguje w sposób naturalny. Czyli leki, psychiatra, wydaje się, nic w tym niezwykłego, a jednak. W pewien sposób sytuacja wyolbrzymiona, ale uświadomiła mi, że często dobry głos, natchnienie, dobra myśl, może być spychana, niechciana, jest jak nękająca mucha, z tym że jest to dobry szept. Tylko dlaczego z nim walczę? Jeśli ktoś wierzy w anioły, niech będą to anioły. Cieszy mnie pozytywne zakończenie. Jak to zwykle u Ciebie, jest zazwyczaj optymistycznie. 

Pozdrawiam i klik

Cześć, marzan

Czekałem na komentarz od osoby, która przeanalizuje to od strony naukowej, fizyki. Tak, zgadzam się całkowicie, że tekst potraktowałem intuicyjnie, jeśli chodzi o tę kwestię. A w naukach ścisłych intuicja, to nie jest dobry kompan, bo jak się okazuje, nie wystarczy liznąć tematu opisującego elektromagnetyzm. Mam podobnie, jeśli chodzi o próg przyswajalności sf, ale jest on o wiele niższy, ponieważ wynika z niewiedzy z dziedziny fizyki. Dlatego też mogę przyswoić o wiele więcej irracjonalnych wydarzeń w filmie czy książce. 

Myślę, że nieprędko wejdę ponownie w gatunek sf, bo jest dla mnie bardzo trudny. Fikcja nie oznacza w tym przypadku dowolności interpretacji, ponieważ świat przedstawiony, musi zawierać logiczne potwierdzenie, tzn. jeśli chodzi o prawa fizyki, czy same pojęcia techniczno naukowe. Połączenie fikcji z nauką, dobrego, twardego sf, to nie lada wyzwanie. Co nie zmienia faktu, że jako czytelnik, bardzo lubię ten gatunek. 

Dziękuję za Twój czas, który spędziłeś przy szorcie. Doceniam to, że dobrnąłeś do końca pomimo braku logiki i bezsensowności zastosowanej fizyki, która nie powinna mieć miejsca. 

Pozdrawiam

Cześć, TaTojota

Dzięki za odwiedziny i czytanie, oraz cenne spostrzeżenia i uwagi. 

Pozdrawiam

O tak, dokładnie. Nie stawiam tutaj znaku równości, ale musiałbym wejść w kwestie etyczne, a na to zwyczajnie nie mam tyle sił.

Wiedzieć zawsze warto, ale to niczego nie zmienia. Chcę zachować spokój, który zacząłem bardzo doceniać. Albo zwyczajnie się starzeję.

Tarnino, przyznam, że nie zagłębiam się w to, bo szkoda czasu, a czas to coś, czego nabyć, oraz cofnąć nijak nie potrafię. Niech sobie twierdzą co chcą. Jak dla mnie, to nawet Reptilianie mogą biegać ulicami. Widzę, że niestrudzenie toczy się tutaj wymiana spostrzeżeń. Rzucam okiem :-)

Pozdrawiam :-)

Arcyciekawe… To może Ci antynataliści poddadzą się od razu eutanazji, przecież: lepiej się nie urodzić, co nie?

Cześć, L. Keller 

Tekst zawiera błędy językowe, ale postanowiłem się skupić na fabule. Ciekawiło mnie, co to wyjdzie z tą żonką, a tu się okazało, że nie była bardzo istotna w opowieści. 

Nie przestraszyłem się z prostego powodu. Los bohatera trochę był mi obojętny. Wydaje mi się, że to przez sposób w jaki prowadzisz narrację. Zbyt dużo opisu, zbyt mało działań, sprawczości bohaterów. Możliwe, że gdyby narrator był w pierwszej osobie, konsekwentnie, inaczej odebrałbym opowiadanie. 

Myślę, że jeśli czytelnik żywi emocje względem bohatera, opowieść na tym zyskuje, szczególnie w horrorach. 

Ogólnie, opowiadanie nie porwało mnie, ale też nie uważam, żeby było złe. Pisz. Chętnie przeczytam coś więcej. 

Pozdrawiam

Chodzi mi o te nagrania, w których poruszona jest kwestia narkomanii i bezdomnych. 

Co do szorta. Teraz widzę, że niejasno wyjaśniłem kwestię firmy. Napisałem tylko inwestorzy, a nie zaznaczyłem, że chodzi o grube ryby, ludzi z wielką kasą, którzy chcą wykupić się śmierci. Tutaj nie chodziło mi o kwestie moralne. Dopiero pod koniec pisania, dotarło do mnie, że bohaterowie są płascy, jeżeli chodzi o empatię. Delikatna wzmianka, że Kaśka widziała strutego mężulka, nie oznacza, że akurat martwił się losem dawców, w końcu nadal tam pracował. 

Faktycznie, Outta Sewer to byłoby lepsze, jako wstęp do czegoś dłuższego.

Aaa, bo przeoczyłem. Chciałem Wam podziękować z kliki. 

Ambush

Outta Sewer

bruce 

Finkla

Dziękuję :-)

 

 

Edytowałem wpis w momencie, kiedy odpisałaś. 

Nie byłem na miejscu, ale polecam zobaczyć nagrania tych, którzy byli. 

Dziękuję za klik 

Cześć, Finkla

Skąd tak daleko idące wnioski? Tekst, owszem może być alternatywną rzeczywistością, a jest na tyle krótki, że wyjaśnianie związane z zaginięciem człowieka, zajęłoby kolejne akapity. Wbrew pozorom, polecam zobaczyć, co dzieje się na ulicach Kensington w Ju es ej. Myślę, że w tak skrajnych przypadkach, nikt nie wnikałby, gdzie podziało się ciało człowieka, którym nawet policja się nie interesuje, bo taki ma nakaz od władz. Dopisujesz treść do szorta zbytecznie. Jeśli chodzi o monitoring, to wyobraź sobie, że np. takowy jest, ale kontroluje go firma. Wiesz… Trochę doszukujesz się czegoś, czego nie ma i tak naprawdę nie wiem, po co. 

Zauważyłaś ciekawa kwestię jako pierwsza. Dokładnie, bohater i jego żona są tak samo odpowiedzialni, jak Saski i cała reszta. W chwili, kiedy Kasia dowiaduje się, że jej mężulek robi takie rzeczy, w sumie dynda jej to. Jeszcze stwierdza, że nikomu nie piśnie słówka.

Dzięki za przeczytanie.

Pozdrawiam

Cześć, Ambush 

Wprowadziłem poprawki. 

Dziękuję za przeczytanie i cenne uwagi. 

Cieszy mnie, że szort Ci się spodobał. 

Pozdrawiam 

 

Cześć, Outta Sewer 

Dzięki za wyłapanie błędów. Poprawiłem. Zgadzam się, że to by lepiej się broniło jako wstęp. Może coś wymodzę w przyszłości. 

Pozdrawiam 

 

Cześć, bruce 

Dziękuję za dobre słowa i sugestie. Nie jestem dobry w interpunkcji. Cieszy mnie, że szort Ci się spodobał. Pozdrowienia przekażę :-) 

Pozdrawiam

Cześć

Bardzo dobre. Czas przestaje istnieć, przestrzeń staje się umowna. Wbrew pozornej abstrakcyjności, widzę sens. Pociąg staje się miejscem, ale nie w znaczeniu dosłownym, jest czymś więcej. To tak, jak nie jestem zdolny wyobrazić sobie wieczności, w Twoim tekście ją odnalazłem. 

Pozdrawiam

Iście przebiegły plan, prawie doskonały – sprawić, żeby ofiara nawet nie pomyślała, że dzieje się jej krzywda. Czy w kategoriach moralnych to jest ok? Niekoniecznie, co nie? Ale to może mieć większe przełożenie, bardziej znaczące. Osoba świadoma tego, że została poszkodowana, wykorzystana, może sprawić, że zacznie się domagać sprawiedliwości, i tak chyba często jest, ale czy zapewnienie podstawowych potrzeb z domieszką kapki kultury, rozumianej dla każdego w sposób indywidualny, nie znieczula często sporej części społeczeństwa? Czy musi się zacząć dziać źle, żeby ktoś podniósł głowę i powiedział: basta? Z historii o Kopciuszku można sporo wydumać. Choć najczęściej, jest to zwykle opinia, a te, jak wiadomo nie bywają obiektywne. Można zadać pytanie: czy jeśli ktoś nie wie, że go boli, to znaczy niech spokojnie umiera? Wydaje mi się, że jedną z gorszych rzeczy, jaka dotyka społeczeństwo, to brak myślenia, a raczej niechęć do myślenia jednostki, komórki, składającej się na narząd – społeczeństwo. W skrócie: skutecznie ogłupić, dać tanią rozrywkę, kiełbaski i grilla. Odwołując się do Twojego tekstu: dopóki nie wiedzą, że są w niewoli, wszystko będzie szło po naszej myśli. A jeśli okażą się nieprzydatni, wymienimy ich na innych. 

Pozdrawiam

Cześć

Bardzo dobrze się czyta. Liczyłem na to, że tego Knyzawicza, jako wyjątkowego gnidę, coś zeżre na końcu, albo Roksana zemści się na nim za pomocą wirtualnych możliwości. Taki Knyazewicz, dałby się łatwo zmanipulować, wystarczy wysokomniemającym o sobie dać pożywkę, połechtać jego zasrane Ego, i wpadłby sam, jak śliwka w kompot. Szkoda, że w domysłach pozostanie mi, czy Roksana wyszła z tego na plus, czy minus. 

Piszesz w sposób, w który wywołuje u mnie emocje w stosunku do bohaterów, a to już bardzo dużo, bo nie każdy to potrafi. Tego Knyazewicza, to chciałoby się udusić, a jego asystentce, która i tak za nic ma własną osobę, bo przecież: pracuje u takiego typa, a po drugie, nawet w momencie, kiedy Kniazio odgraża się, że jeśli nie wykaże skutecznego działania, odbije się to na niej. No cóż. Dobrali się. Szuja z szują będzie świetnie prosperować. 

Interesujące imiona wymyślasz dla bohaterów. Ralph… Ykmmm… Nooo, ciekawie. Skojarzyło mi się z jednym Ralfem, który to szczekał w jakiejś swojej pioseneczce. Ale… Nie odbiegając od tematu.

Opowiadanie wciągające, trzymające w napięciu i zastanawia, co będzie dalej. Bardzo dobry pomysł, niby nie wieje świeżością, ale lubię, bo przypomina mi Philipa K. Dicka

W skrócie: brawo

Pozdrawiam

No, dobra. Miałem to wyjątkowe szczęście zajrzeć do Ciebie i trafiłem akurat w tekst, którego stylizacji całkowicie nie pojmuję. Poszukam dalej :-) 

Wracam za chwilę

Pozdrawiam

Otóż to, Tarnino. Zastanawiałem się, ponieważ u mnie na Podkarpaciu, stosuje się zwrot: zląkł się. Chociaż w wymowie brzmi bardziej, jako zląk. 

ula5000, pisz, zachęcam. Chętnie wrócę 

Pozdrawiam

Cześć, ula5000

Gratuluję udanego debiutu. Ciekawy szort, trochę, jak zapowiedź do czegoś dłuższego. Chciałbym się dowiedzieć, co będzie dalej. Spodobał mi się zwrot: przeląkłem się niesamowicie, ponieważ brzmi, jak całkiem dobrze mi znany regionalizm. Taka obca twarz w powidoku, może być jednocześnie przerażająca i fascynująca. Bohater mógłby sobie czasami z nią pogadać i już jest bazą do czegoś dłuższego. Podobało mi się. 

Pozdrawiam

Cześć, maciekzolnowski

Historia zabawna, pomimo, że to pogrzeb palucha. Zdałem sobie sprawę, że ciała grzebie się na ziemi świętej, czyli na cmentarzu, bo gdyby grzebało się: w ziemi świętej, to znaczy, że w Jerozolimie? No bo często, gęsto używa się zwrotu – aaa tam w ziemi świętej… Czy może, gdyby to było napisane z dużej litery? A jak z małej, to poprawnie? Jak jest dobrze, bo nie wiem, a jakoś spokoju mi to nie daje :-) 

Ciekawie, z lekkością pióra wielką, napisałeś ten szort. Podobał mi się dlatego klik. 

Pozdrawiam

Cześć, pusia. Dzięki. Pozdrawiam

Nie wiem, czy to w jakiś sposób wytłumaczę, jeśli napiszę, że u mnie to działa na zasadzie wizualizacji. Podczas pisania mam to przed oczami. To trochę tak, jak z rysowaniem. Widzę to, co chcę narysować, jeszcze jak nic nie ma :-) A inna kwestia, że pewnie jakoś dzięki temu są żywe, że oddajemy coś z siebie. To może też wynikać z subiektywnej wizualizacji podczas czytania. Mechanizm możliwe, że ten sam, ale u każdego działa to inaczej.

 

Cześć, Finkla

Czyli, jak nie jest prawdziwa, to jest fantastyczna? :-) Dziękuję za odwiedziny i czytanie. Cieszę się, że chętnie do mnie zaglądasz ;-) Jakbym mógł, to zaparzyłbym kawkę w tym oknie komentarzy. 

Pozdrawiam

Cześć, TomaszObłuda

Cieszy mnie to, że bohater jest prawdziwy. 

Myślę, że to nie chodzi o to, żeby umieć pisać, jak ktoś. Cała zabawa polega na tym, żeby pisać po swojemu. Nie odkrywam niczego na nowo, bo wszystko to, co przeczytałem, zobaczyłem, inspiruje mnie nieustannie. Ważne jest, aby transponować to prze siebie. Wtedy kreowany świat, staje się nasz, bo dokładamy do niego własny pierwiastek twórczy.

Pozdrawiam

Cześć, cezary_cezary

Technicznie bez zarzutu. Klimat, który bardzo lubię, czyli klasztory, kościoły, krużganki itd. Rzuciła mi się w oczy pewne niekonsekwencja. Najpierw pisałeś o kakofonii, rozdźwięku w wystroju, by w kolejnym akapicie zaprzeczyć słowami narratora, że zagubiłby się w: labiryncie jednakowych ścian i posadzek. Co zaś tyczy się opinii inkwizytora, to szkoda, że jako wielkiego rozumu wlaściciel i rozeznania, gardzi wiarą prostaczków, ale widocznie to kawał gnidy. Jaki sens ma objawianie się istoty wszechmocnej, jaką jest Bóg, poprzez wykorzystywanie przyrody, którą sam stworzył. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie mam na myśli zobaczenia Go/ Jego w pięknie natury, jako całości, lecz właśnie w zacieku na ścianie. W każdym razie inkwizytor nie wzbudził we mnie sympatii, a raczej antypatię. 

Opowiadanie jest bardzo dobre, fabuła stopniowana, wprowadza w tajemnicę powoli. Z powodzeniem budujesz klimat grozy. Wydaje mi się, że tekst zyskałby na straszności i spójności, gdyby nie mieszać czasów, inaczej: motywy noktowizorów, kamer itd. ale to drobiazg i takie moje widzi mi się. 

Siłą rzeczy przypomniało mi się Imię Róży, i motyw śledztwa. 

Klik ode mnie.

Pozdrawiam

Cześć, JolkaK

Podobało mi się. Przemawia do mnie tego typu narracja. Język jest bogaty, momentami poetycki i to się chce czytać, tekst pochłania. Bardzo dobre. Gratuluję.

Pozdrawiam

Cześć, pusia 

 

Słyszała w głowie nuty – czy można słyszeć nuty? Bardziej widzieć, słyszeć można dźwięki. 

 

dla instrumentów klawiszowych klawiatury miał klawisze – proponuję: miał manuał oznaczony

 

Pośrodku, na czymś w rodzaju cokołu, – proponuję wprost: na postumencie, lub na cokole. Zwrot: na czymś w rodzaju, nie przybliża czytelnika w wyobrażeniu do danej rzeczy. 

 

Jednak rozmiar stanowił problem. Jak dotąd udało im się stworzyć kopuły mogące pomieścić ludzką głowę i nic, poza tym. Z jakiegoś powodu przy próbach hodowli większych kopuł, – zrezygnowałbym z powtórzenia, ponieważ wiadomo, że chodzi tutaj o nie. 

 

Wysunął w jej stronę mackę, która przywarła do obiektu – Nie wiem, co autorko miałaś na myśli i jak wyobrażasz sobie ową mackę, ale mnie kojarzy się ona z czymś biologicznym. To tylko moje odniesienie. Zwróć uwagę, że używasz wyrazu macka dwukrotnie w kolejnych zdaniach. Traktuję to jako powtórzenia. 

Zastanawia mnie, że Susan w przypływie emocji, rzuciła się na pomoc koledze. Po pierwsze dlatego, że przy tak ważnych decyzjach, jak opuszczenie statku, nie istnieją żadne procedury? Można sobie ot tak zwyczajnie wyjść? Podejrzewam, że ona czuje do tego chłopa miętę, ale to jest wyprawa kosmiczna, a nie wejście z potoczka do pobliskiej rzeczki. Susan wykazała się lekkomyślnością. 

 

Człowiek w przestrzeni kosmicznej był bezbronny jak motyl miotany wiatrem, zdany wyłącznie na siebie. – Niefortunne porównanie. Nie wydaje mi się, żeby motyl był miotany wiatrem, a jeśli faktycznie gdzieś zaniesie go podmuch, to nie jest dla niego zagrożeniem. Dla motyla latanie jest codziennością, to jego naturalne środowisko. Człowiek jest istotą w kosmosie całkowicie nieprzystosowaną. Bez odpowiednich zdobyczy technicznych nie ma szans na przeżycie. I wreszcie sam wiatr w zestawieniu z kosmosem, jedno z drugim całkowicie nie idzie w parze. 

 

Powietrze ze śluzy zostało wypompowane. Śluza została otwarta. – powtórzenie.

 

Susan starała się patrzeć prosto przed siebie – jeśli patrzy prosto, to w domyśle wiadomo, że przed siebie. 

 

Wysokość korytarza pozwalała na wyprostowaną postawę – Suchy opis.

Nie rezygnowałbym w narracji z emocji i tego, czego doświadcza Susan w tak istotnym momencie. Tutaj można zbudować super napięcie i atmosferę. 

 

 Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Idealnie gładkie ściany, ciągle ta sama wysokość i szerokość. – pominąłbym. Nic nie wnosi do tekstu i spowalnia akcję. 

Nigdzie nie widziała też echokryształu, ale on jego złoża leżały zwykle bliżej centrum. – wskoczyło przez przypadek?

 

– Ab! Słyszysz mnie? Odezwij się!

Nic.

– Wzywam, Aba. Nie odpowiada.

Spojrzała na ekran na rękawie skafandra.

Rozumiem, że Susan informuje centralę, tylko po co? Przecież oni powinni się słyszeć cały czas. 

 

– Jak z Albertem. Brak łączności radiowej, nie odbieram jej funkcji życiowych… Kompletnie głucho! Na Alaama, dlaczego byliśmy tacy głupi, dlaczego ją puściliśmy, debile… – i dlatego Susan zrobiła błąd, a jej koledzy jeszcze większy, że nikt tam nikogo nie kontroluje i nie ma przełożonego, nie wiem… np. jakiegoś głównego pilota, kogoś, który wydaje polecenia a reszta ma się słuchać. Wiesz, to jest statek. Dla mnie jeśli coś lata w kosmosie i (tutaj ma wykonać poważną misję), to nie tuk tuk w Tajlandii. 

 

– Dobra. Musimy zachować spokój, jasne? Trzeba wezwać pomoc i czekać. – Przecież już wezwali.

 

Susan zobaczyła parę jarzących się w ciemności, czerwonych oczu. Przynajmniej jej przerażony mózg uznał, że to muszą być oczy. – powtórzenie.

Oczy pozostawały wciąż w tym samym miejscu. 

 

Miliardy czegoś drobnego, niepoliczalnego. – Najpierw miliardy, a później, że niepoliczalne. Proszę się zdecydować :-) 

 

prostopadłościan wysoki na kilometr, na każdej ze ścian wyryto twarz: obcą, nieludzką, trudną do opisania – Czyżby jakieś odniesienie do Odysei kosmicznej 2001?

 

A Syndykat pochłaniał Galaktykę gwiazdą po gwieździe

 

Susan… nie lubiła, to nieodpowiednie słowo –  jej.

 

Jakby to wszystko znowu się działo, jakbym tak była – tam.

 

Opowiadanie całkiem dobre. Miałem wrażenie, że od momentu wspomnień Susan, trochę posypała się akcja, ale ogólnie na plus. 

Pozdrawiam 

Klik ode mnie

Cześć, Finkla

Dzięki za odwiedziny i przeczytanie. 

Pozdrawiam

Wydaje mi się, że utrata bliskiej osoby zawsze jest dramatem. Każda sytuacja jest inna. Myślę, że bez względu na to w jakich czasach żyjemy, śmierć pozostanie śmiercią. Najczęściej pozostaje mi tylko cisza i uświadomienie sobie, że ze wszystkimi, którzy odeszli, nie zamienię słowa. 

Czas i obecność nabiera innego znaczenia, pełniejszego, kiedy dociera do mnie, że też mam swoją datę końca. W tej perspektywie traktuję każdy dzień, jako prezent. Wspaniale jest pocieszyć się myślą o życiu po życiu, ale co, jeśli tam nic nie ma? W takim świetle życie doczesne, nabiera o wiele większego znaczenia. Jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Jedni chcą żyć, a nie mogą, drudzy chcieliby umrzeć, a mogliby żyć. 

Pozdrawiam

Cześć, Finkla

Dzięki za nalot i przeczytanie :-) 

Też wydaje mi się, że to zależy. Zmiennych, czynników decydujących o tym jest bardzo wiele. Trzeba by zapytać jakiegoś speca od kultury, socjologii, możliwe że wytłumaczyłby to zjawisko szerzej. A w przypadku jednostki, tym bardziej jest to zależne od np. doświadczeń, kręgu kulturowego, w ogóle perspektywy patrzenia na otaczający świat. 

Mam wrażenie, że przebodźcowanie, bombardowanie informacjami jest obecnie tak duże, oraz to, że pozostaje nam niewiele czasu na przemyślenia, refleksje, skutecznie pozbawia nas sfery sacrum, ale nie tylko. Wydaje mi się, że to tzw. przyśpieszenie sprawia, że coraz mniej możemy zobaczyć. Sprawdza się tutaj znakomicie porównanie do sytuacji, kiedy jedziemy samochodem, a świat za oknem wraz z przyśpieszeniem zaczyna się rozmywać. Podobnie z polem widzenia przez przednią szybę.

Zresztą… refleksja może przynieść ból, a nikt nie chce zadawać sobie niepotrzebnego cierpienia.

Śmierć kojarzona może być na wiele sposobów. Czy jest końcem w szerokim tego słowa znaczeniu? Nie wiem. 

W procesach biologicznych śmierć jest tak samo istotna, jak życie. W fizyce operuje się pojęciem końca. Coś ma początek i koniec. To my, nadaliśmy słowom znaczenie, bo chcemy zrozumieć to, co nas otacza.

Pozdrawiam :-)

Bohater jest prawdziwym perfekcjonistą, wszak – nie mógł tego tak zostawić. Krótko, zwięźle, ciekawie, niepokojąco i jednocześnie żartobliwie. Cóż więcej chcieć.

Zobaczyłem literówkę: nie możemy tego rodzielić.

Pozdrawiam. Klik.

Aha, obejrzałem ponownie film Mucha, z 1986r. I co się okazuje? Nie wyrasta się z pewnych klimatów.

Siema, TheEagle

Świetny szort! Uśmiałem się. Czy imię bohatera nawiązuje może do wielkiego przeboju: parapapara… ooo… aaa? Świetna nazwa wycieczkowca: Queen od the Styx, jak nazwa kapeli heavy metalowej. 

Pozdrawiam i klik

Cześć, Koala75

Fajny, przyjemny szorcik. Dobrze że koleś nie zadzwonił nigdzie, bo odwieźliby go do miejsca odosobnienia. Ostatecznie duży plus i happy end na końcu. 

Oby bohater nie musiał sprawdzać lustra za pomocą młotka. Mary byłaby niezadowolona.

Pozdrawiam i klik 

Cześć, Anonim

Wzruszająca historia. Szkoda tej kobiety, przeszła wiele złego w życiu. Pięknie wplotłeś/aś wątek baśniowy w opowiadanie. Bardzo kojące i pocieszające jest zakończenie. Bardzo mi się podobało. Pozdrawiam i klik ode mnie.

Cześć, DANTE_601

Postanowiłem nie zwracać w ogóle uwagi na błędy w zapisie dialogów i wszelkie językowe niedogodności. Warstwa fabularna ciekawa, choć to zaledwie siedem tysięcy znaków. 

Widzę, że to Twój drugi tekst, który wrzuciłeś na portal. Proponuję spokojnie przejrzeć poradniki znajdujące się na NF, są bardzo pomocne dla początkujących. Tekst na plus. Szlifuj warsztat, to dobre miejsce. 

Pozdrawiam

Eee, czemu wszyscy? A koleś, który spotkał magicznego kota? I w innym opko starsza pani, która spotkała tego samego kota? 

W życiu fajnie jest mieć szczęście, bo czasami nie wystarczą własne siły. Nie pokuszę się o stwierdzenie, że piszący nie zawiera w pewnym stopniu siebie w swoich tekstach. Czasami wydaje mi się, że dany tekst ma niewiele wspólnego ze mną, ale to chyba nie do końca prawda. 

Pozdrawiam :-)

regulatorzy, dziękuję za klik 

Pozdrawiam

 

AP,

Cześć

Dziękuję, za odwiedziny i przeczytanie. To prawda, bohater jest wrażliwy. 

Pozdrawiam

Cześć, regulatorzy 

Dziękuję, że zajrzałaś i przeczytałaś. Wprowadziłem poprawki. 

Pozdrawiam :-)

Siema, fanthomas

Cały czas śmiałem podczas czytania. Najbardziej podobało mi się: czy twoje przecieki coś mówią…

I: do tego nawiedzona wagina gratis. 

No co tu się rozpisywać. Nie bardzo merytoryczny będzie mój komentarz. Świetny tekst. Tyle w temacie. 

Pozdrawiam

Klik

Cześć, A_fternoon

Nie są to moje klimaty. Bohaterka ma jakieś spektrum autyzmu, nie wiem… może ADHD. I nie ma w tym nic złego. Ale gdybym miał czytać coś dłuższego w takiej narracji, to zmęczyłbym się konkretnie. 

Pozdrawiam

Proszę o zliczenie głosów. Cztery na Fungus

Pozdrawiam

Cześć, Finkla

Kto montuje? Jakiś fuszerman :-) No dobra… Powiem Ci w tajemnicy, że jak już narysowałem, to nie chciało mi się zaczynać od nowa, dlatego stojak jest tam, gdzie jest :-)

Tak. Ewidentnie wrażliwy, przepełniony smutkiem i melancholią mężczyzna, który często śpiewa: Skrwawione serce na sznurku dynda, gdzie się podziała ma Rozalinda? Tym jakże żartobliwym akcentem, dziękuję, że zaglądnęłaś i przeczytałaś opowiastkę o Dareczku :-)

Pozdrawiam

Cześć, Adam Huzar 

Dzięki, że zajrzałeś. Tak, bohater pracuje: O, niebiosa! Nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety. A może widziałem zbyt mało na tym świecie, żeby mieć porównanie. Pracowałem zdalnie, później tylko czytałem książki – wiele mogło mi umknąć. 

 Zgadzam się z Tobą, że fantastyki jest w tekście bardzo niewiele, dlatego tym bardziej szanuję to, że przebrnąłeś przez całość :-) 

Pozdrawiam :-)

Nowa Fantastyka