Profil użytkownika


komentarze: 724, w dziale opowiadań: 645, opowiadania: 349

Ostatnie sto komentarzy

Cześć

Bardzo dobre. Czas przestaje istnieć, przestrzeń staje się umowna. Wbrew pozornej abstrakcyjności, widzę sens. Pociąg staje się miejscem, ale nie w znaczeniu dosłownym, jest czymś więcej. To tak, jak nie jestem zdolny wyobrazić sobie wieczności, w Twoim tekście ją odnalazłem. 

Pozdrawiam

Iście przebiegły plan, prawie doskonały – sprawić, żeby ofiara nawet nie pomyślała, że dzieje się jej krzywda. Czy w kategoriach moralnych to jest ok? Niekoniecznie, co nie? Ale to może mieć większe przełożenie, bardziej znaczące. Osoba świadoma tego, że została poszkodowana, wykorzystana, może sprawić, że zacznie się domagać sprawiedliwości, i tak chyba często jest, ale czy zapewnienie podstawowych potrzeb z domieszką kapki kultury, rozumianej dla każdego w sposób indywidualny, nie znieczula często sporej części społeczeństwa? Czy musi się zacząć dziać źle, żeby ktoś podniósł głowę i powiedział: basta? Z historii o Kopciuszku można sporo wydumać. Choć najczęściej, jest to zwykle opinia, a te, jak wiadomo nie bywają obiektywne. Można zadać pytanie: czy jeśli ktoś nie wie, że go boli, to znaczy niech spokojnie umiera? Wydaje mi się, że jedną z gorszych rzeczy, jaka dotyka społeczeństwo, to brak myślenia, a raczej niechęć do myślenia jednostki, komórki, składającej się na narząd – społeczeństwo. W skrócie: skutecznie ogłupić, dać tanią rozrywkę, kiełbaski i grilla. Odwołując się do Twojego tekstu: dopóki nie wiedzą, że są w niewoli, wszystko będzie szło po naszej myśli. A jeśli okażą się nieprzydatni, wymienimy ich na innych. 

Pozdrawiam

Cześć

Bardzo dobrze się czyta. Liczyłem na to, że tego Knyzawicza, jako wyjątkowego gnidę, coś zeżre na końcu, albo Roksana zemści się na nim za pomocą wirtualnych możliwości. Taki Knyazewicz, dałby się łatwo zmanipulować, wystarczy wysokomniemającym o sobie dać pożywkę, połechtać jego zasrane Ego, i wpadłby sam, jak śliwka w kompot. Szkoda, że w domysłach pozostanie mi, czy Roksana wyszła z tego na plus, czy minus. 

Piszesz w sposób, w który wywołuje u mnie emocje w stosunku do bohaterów, a to już bardzo dużo, bo nie każdy to potrafi. Tego Knyazewicza, to chciałoby się udusić, a jego asystentce, która i tak za nic ma własną osobę, bo przecież: pracuje u takiego typa, a po drugie, nawet w momencie, kiedy Kniazio odgraża się, że jeśli nie wykaże skutecznego działania, odbije się to na niej. No cóż. Dobrali się. Szuja z szują będzie świetnie prosperować. 

Interesujące imiona wymyślasz dla bohaterów. Ralph… Ykmmm… Nooo, ciekawie. Skojarzyło mi się z jednym Ralfem, który to szczekał w jakiejś swojej pioseneczce. Ale… Nie odbiegając od tematu.

Opowiadanie wciągające, trzymające w napięciu i zastanawia, co będzie dalej. Bardzo dobry pomysł, niby nie wieje świeżością, ale lubię, bo przypomina mi Philipa K. Dicka

W skrócie: brawo

Pozdrawiam

No, dobra. Miałem to wyjątkowe szczęście zajrzeć do Ciebie i trafiłem akurat w tekst, którego stylizacji całkowicie nie pojmuję. Poszukam dalej :-) 

Wracam za chwilę

Pozdrawiam

Otóż to, Tarnino. Zastanawiałem się, ponieważ u mnie na Podkarpaciu, stosuje się zwrot: zląkł się. Chociaż w wymowie brzmi bardziej, jako zląk. 

ula5000, pisz, zachęcam. Chętnie wrócę 

Pozdrawiam

Cześć, ula5000

Gratuluję udanego debiutu. Ciekawy szort, trochę, jak zapowiedź do czegoś dłuższego. Chciałbym się dowiedzieć, co będzie dalej. Spodobał mi się zwrot: przeląkłem się niesamowicie, ponieważ brzmi, jak całkiem dobrze mi znany regionalizm. Taka obca twarz w powidoku, może być jednocześnie przerażająca i fascynująca. Bohater mógłby sobie czasami z nią pogadać i już jest bazą do czegoś dłuższego. Podobało mi się. 

Pozdrawiam

Cześć, maciekzolnowski

Historia zabawna, pomimo, że to pogrzeb palucha. Zdałem sobie sprawę, że ciała grzebie się na ziemi świętej, czyli na cmentarzu, bo gdyby grzebało się: w ziemi świętej, to znaczy, że w Jerozolimie? No bo często, gęsto używa się zwrotu – aaa tam w ziemi świętej… Czy może, gdyby to było napisane z dużej litery? A jak z małej, to poprawnie? Jak jest dobrze, bo nie wiem, a jakoś spokoju mi to nie daje :-) 

Ciekawie, z lekkością pióra wielką, napisałeś ten szort. Podobał mi się dlatego klik. 

Pozdrawiam

Cześć, pusia. Dzięki. Pozdrawiam

Nie wiem, czy to w jakiś sposób wytłumaczę, jeśli napiszę, że u mnie to działa na zasadzie wizualizacji. Podczas pisania mam to przed oczami. To trochę tak, jak z rysowaniem. Widzę to, co chcę narysować, jeszcze jak nic nie ma :-) A inna kwestia, że pewnie jakoś dzięki temu są żywe, że oddajemy coś z siebie. To może też wynikać z subiektywnej wizualizacji podczas czytania. Mechanizm możliwe, że ten sam, ale u każdego działa to inaczej.

 

Cześć, Finkla

Czyli, jak nie jest prawdziwa, to jest fantastyczna? :-) Dziękuję za odwiedziny i czytanie. Cieszę się, że chętnie do mnie zaglądasz ;-) Jakbym mógł, to zaparzyłbym kawkę w tym oknie komentarzy. 

Pozdrawiam

Cześć, TomaszObłuda

Cieszy mnie to, że bohater jest prawdziwy. 

Myślę, że to nie chodzi o to, żeby umieć pisać, jak ktoś. Cała zabawa polega na tym, żeby pisać po swojemu. Nie odkrywam niczego na nowo, bo wszystko to, co przeczytałem, zobaczyłem, inspiruje mnie nieustannie. Ważne jest, aby transponować to prze siebie. Wtedy kreowany świat, staje się nasz, bo dokładamy do niego własny pierwiastek twórczy.

Pozdrawiam

Cześć, cezary_cezary

Technicznie bez zarzutu. Klimat, który bardzo lubię, czyli klasztory, kościoły, krużganki itd. Rzuciła mi się w oczy pewne niekonsekwencja. Najpierw pisałeś o kakofonii, rozdźwięku w wystroju, by w kolejnym akapicie zaprzeczyć słowami narratora, że zagubiłby się w: labiryncie jednakowych ścian i posadzek. Co zaś tyczy się opinii inkwizytora, to szkoda, że jako wielkiego rozumu wlaściciel i rozeznania, gardzi wiarą prostaczków, ale widocznie to kawał gnidy. Jaki sens ma objawianie się istoty wszechmocnej, jaką jest Bóg, poprzez wykorzystywanie przyrody, którą sam stworzył. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie mam na myśli zobaczenia Go/ Jego w pięknie natury, jako całości, lecz właśnie w zacieku na ścianie. W każdym razie inkwizytor nie wzbudził we mnie sympatii, a raczej antypatię. 

Opowiadanie jest bardzo dobre, fabuła stopniowana, wprowadza w tajemnicę powoli. Z powodzeniem budujesz klimat grozy. Wydaje mi się, że tekst zyskałby na straszności i spójności, gdyby nie mieszać czasów, inaczej: motywy noktowizorów, kamer itd. ale to drobiazg i takie moje widzi mi się. 

Siłą rzeczy przypomniało mi się Imię Róży, i motyw śledztwa. 

Klik ode mnie.

Pozdrawiam

Cześć, JolkaK

Podobało mi się. Przemawia do mnie tego typu narracja. Język jest bogaty, momentami poetycki i to się chce czytać, tekst pochłania. Bardzo dobre. Gratuluję.

Pozdrawiam

Cześć, pusia 

 

Słyszała w głowie nuty – czy można słyszeć nuty? Bardziej widzieć, słyszeć można dźwięki. 

 

dla instrumentów klawiszowych klawiatury miał klawisze – proponuję: miał manuał oznaczony

 

Pośrodku, na czymś w rodzaju cokołu, – proponuję wprost: na postumencie, lub na cokole. Zwrot: na czymś w rodzaju, nie przybliża czytelnika w wyobrażeniu do danej rzeczy. 

 

Jednak rozmiar stanowił problem. Jak dotąd udało im się stworzyć kopuły mogące pomieścić ludzką głowę i nic, poza tym. Z jakiegoś powodu przy próbach hodowli większych kopuł, – zrezygnowałbym z powtórzenia, ponieważ wiadomo, że chodzi tutaj o nie. 

 

Wysunął w jej stronę mackę, która przywarła do obiektu – Nie wiem, co autorko miałaś na myśli i jak wyobrażasz sobie ową mackę, ale mnie kojarzy się ona z czymś biologicznym. To tylko moje odniesienie. Zwróć uwagę, że używasz wyrazu macka dwukrotnie w kolejnych zdaniach. Traktuję to jako powtórzenia. 

Zastanawia mnie, że Susan w przypływie emocji, rzuciła się na pomoc koledze. Po pierwsze dlatego, że przy tak ważnych decyzjach, jak opuszczenie statku, nie istnieją żadne procedury? Można sobie ot tak zwyczajnie wyjść? Podejrzewam, że ona czuje do tego chłopa miętę, ale to jest wyprawa kosmiczna, a nie wejście z potoczka do pobliskiej rzeczki. Susan wykazała się lekkomyślnością. 

 

Człowiek w przestrzeni kosmicznej był bezbronny jak motyl miotany wiatrem, zdany wyłącznie na siebie. – Niefortunne porównanie. Nie wydaje mi się, żeby motyl był miotany wiatrem, a jeśli faktycznie gdzieś zaniesie go podmuch, to nie jest dla niego zagrożeniem. Dla motyla latanie jest codziennością, to jego naturalne środowisko. Człowiek jest istotą w kosmosie całkowicie nieprzystosowaną. Bez odpowiednich zdobyczy technicznych nie ma szans na przeżycie. I wreszcie sam wiatr w zestawieniu z kosmosem, jedno z drugim całkowicie nie idzie w parze. 

 

Powietrze ze śluzy zostało wypompowane. Śluza została otwarta. – powtórzenie.

 

Susan starała się patrzeć prosto przed siebie – jeśli patrzy prosto, to w domyśle wiadomo, że przed siebie. 

 

Wysokość korytarza pozwalała na wyprostowaną postawę – Suchy opis.

Nie rezygnowałbym w narracji z emocji i tego, czego doświadcza Susan w tak istotnym momencie. Tutaj można zbudować super napięcie i atmosferę. 

 

 Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Idealnie gładkie ściany, ciągle ta sama wysokość i szerokość. – pominąłbym. Nic nie wnosi do tekstu i spowalnia akcję. 

Nigdzie nie widziała też echokryształu, ale on jego złoża leżały zwykle bliżej centrum. – wskoczyło przez przypadek?

 

– Ab! Słyszysz mnie? Odezwij się!

Nic.

– Wzywam, Aba. Nie odpowiada.

Spojrzała na ekran na rękawie skafandra.

Rozumiem, że Susan informuje centralę, tylko po co? Przecież oni powinni się słyszeć cały czas. 

 

– Jak z Albertem. Brak łączności radiowej, nie odbieram jej funkcji życiowych… Kompletnie głucho! Na Alaama, dlaczego byliśmy tacy głupi, dlaczego ją puściliśmy, debile… – i dlatego Susan zrobiła błąd, a jej koledzy jeszcze większy, że nikt tam nikogo nie kontroluje i nie ma przełożonego, nie wiem… np. jakiegoś głównego pilota, kogoś, który wydaje polecenia a reszta ma się słuchać. Wiesz, to jest statek. Dla mnie jeśli coś lata w kosmosie i (tutaj ma wykonać poważną misję), to nie tuk tuk w Tajlandii. 

 

– Dobra. Musimy zachować spokój, jasne? Trzeba wezwać pomoc i czekać. – Przecież już wezwali.

 

Susan zobaczyła parę jarzących się w ciemności, czerwonych oczu. Przynajmniej jej przerażony mózg uznał, że to muszą być oczy. – powtórzenie.

Oczy pozostawały wciąż w tym samym miejscu. 

 

Miliardy czegoś drobnego, niepoliczalnego. – Najpierw miliardy, a później, że niepoliczalne. Proszę się zdecydować :-) 

 

prostopadłościan wysoki na kilometr, na każdej ze ścian wyryto twarz: obcą, nieludzką, trudną do opisania – Czyżby jakieś odniesienie do Odysei kosmicznej 2001?

 

A Syndykat pochłaniał Galaktykę gwiazdą po gwieździe

 

Susan… nie lubiła, to nieodpowiednie słowo –  jej.

 

Jakby to wszystko znowu się działo, jakbym tak była – tam.

 

Opowiadanie całkiem dobre. Miałem wrażenie, że od momentu wspomnień Susan, trochę posypała się akcja, ale ogólnie na plus. 

Pozdrawiam 

Klik ode mnie

Cześć, Finkla

Dzięki za odwiedziny i przeczytanie. 

Pozdrawiam

Wydaje mi się, że utrata bliskiej osoby zawsze jest dramatem. Każda sytuacja jest inna. Myślę, że bez względu na to w jakich czasach żyjemy, śmierć pozostanie śmiercią. Najczęściej pozostaje mi tylko cisza i uświadomienie sobie, że ze wszystkimi, którzy odeszli, nie zamienię słowa. 

Czas i obecność nabiera innego znaczenia, pełniejszego, kiedy dociera do mnie, że też mam swoją datę końca. W tej perspektywie traktuję każdy dzień, jako prezent. Wspaniale jest pocieszyć się myślą o życiu po życiu, ale co, jeśli tam nic nie ma? W takim świetle życie doczesne, nabiera o wiele większego znaczenia. Jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Jedni chcą żyć, a nie mogą, drudzy chcieliby umrzeć, a mogliby żyć. 

Pozdrawiam

Cześć, Finkla

Dzięki za nalot i przeczytanie :-) 

Też wydaje mi się, że to zależy. Zmiennych, czynników decydujących o tym jest bardzo wiele. Trzeba by zapytać jakiegoś speca od kultury, socjologii, możliwe że wytłumaczyłby to zjawisko szerzej. A w przypadku jednostki, tym bardziej jest to zależne od np. doświadczeń, kręgu kulturowego, w ogóle perspektywy patrzenia na otaczający świat. 

Mam wrażenie, że przebodźcowanie, bombardowanie informacjami jest obecnie tak duże, oraz to, że pozostaje nam niewiele czasu na przemyślenia, refleksje, skutecznie pozbawia nas sfery sacrum, ale nie tylko. Wydaje mi się, że to tzw. przyśpieszenie sprawia, że coraz mniej możemy zobaczyć. Sprawdza się tutaj znakomicie porównanie do sytuacji, kiedy jedziemy samochodem, a świat za oknem wraz z przyśpieszeniem zaczyna się rozmywać. Podobnie z polem widzenia przez przednią szybę.

Zresztą… refleksja może przynieść ból, a nikt nie chce zadawać sobie niepotrzebnego cierpienia.

Śmierć kojarzona może być na wiele sposobów. Czy jest końcem w szerokim tego słowa znaczeniu? Nie wiem. 

W procesach biologicznych śmierć jest tak samo istotna, jak życie. W fizyce operuje się pojęciem końca. Coś ma początek i koniec. To my, nadaliśmy słowom znaczenie, bo chcemy zrozumieć to, co nas otacza.

Pozdrawiam :-)

Bohater jest prawdziwym perfekcjonistą, wszak – nie mógł tego tak zostawić. Krótko, zwięźle, ciekawie, niepokojąco i jednocześnie żartobliwie. Cóż więcej chcieć.

Zobaczyłem literówkę: nie możemy tego rodzielić.

Pozdrawiam. Klik.

Aha, obejrzałem ponownie film Mucha, z 1986r. I co się okazuje? Nie wyrasta się z pewnych klimatów.

Siema, TheEagle

Świetny szort! Uśmiałem się. Czy imię bohatera nawiązuje może do wielkiego przeboju: parapapara… ooo… aaa? Świetna nazwa wycieczkowca: Queen od the Styx, jak nazwa kapeli heavy metalowej. 

Pozdrawiam i klik

Cześć, Koala75

Fajny, przyjemny szorcik. Dobrze że koleś nie zadzwonił nigdzie, bo odwieźliby go do miejsca odosobnienia. Ostatecznie duży plus i happy end na końcu. 

Oby bohater nie musiał sprawdzać lustra za pomocą młotka. Mary byłaby niezadowolona.

Pozdrawiam i klik 

Cześć, Anonim

Wzruszająca historia. Szkoda tej kobiety, przeszła wiele złego w życiu. Pięknie wplotłeś/aś wątek baśniowy w opowiadanie. Bardzo kojące i pocieszające jest zakończenie. Bardzo mi się podobało. Pozdrawiam i klik ode mnie.

Cześć, DANTE_601

Postanowiłem nie zwracać w ogóle uwagi na błędy w zapisie dialogów i wszelkie językowe niedogodności. Warstwa fabularna ciekawa, choć to zaledwie siedem tysięcy znaków. 

Widzę, że to Twój drugi tekst, który wrzuciłeś na portal. Proponuję spokojnie przejrzeć poradniki znajdujące się na NF, są bardzo pomocne dla początkujących. Tekst na plus. Szlifuj warsztat, to dobre miejsce. 

Pozdrawiam

Eee, czemu wszyscy? A koleś, który spotkał magicznego kota? I w innym opko starsza pani, która spotkała tego samego kota? 

W życiu fajnie jest mieć szczęście, bo czasami nie wystarczą własne siły. Nie pokuszę się o stwierdzenie, że piszący nie zawiera w pewnym stopniu siebie w swoich tekstach. Czasami wydaje mi się, że dany tekst ma niewiele wspólnego ze mną, ale to chyba nie do końca prawda. 

Pozdrawiam :-)

regulatorzy, dziękuję za klik 

Pozdrawiam

 

AP,

Cześć

Dziękuję, za odwiedziny i przeczytanie. To prawda, bohater jest wrażliwy. 

Pozdrawiam

Cześć, regulatorzy 

Dziękuję, że zajrzałaś i przeczytałaś. Wprowadziłem poprawki. 

Pozdrawiam :-)

Siema, fanthomas

Cały czas śmiałem podczas czytania. Najbardziej podobało mi się: czy twoje przecieki coś mówią…

I: do tego nawiedzona wagina gratis. 

No co tu się rozpisywać. Nie bardzo merytoryczny będzie mój komentarz. Świetny tekst. Tyle w temacie. 

Pozdrawiam

Klik

Cześć, A_fternoon

Nie są to moje klimaty. Bohaterka ma jakieś spektrum autyzmu, nie wiem… może ADHD. I nie ma w tym nic złego. Ale gdybym miał czytać coś dłuższego w takiej narracji, to zmęczyłbym się konkretnie. 

Pozdrawiam

Proszę o zliczenie głosów. Cztery na Fungus

Pozdrawiam

Cześć, Finkla

Kto montuje? Jakiś fuszerman :-) No dobra… Powiem Ci w tajemnicy, że jak już narysowałem, to nie chciało mi się zaczynać od nowa, dlatego stojak jest tam, gdzie jest :-)

Tak. Ewidentnie wrażliwy, przepełniony smutkiem i melancholią mężczyzna, który często śpiewa: Skrwawione serce na sznurku dynda, gdzie się podziała ma Rozalinda? Tym jakże żartobliwym akcentem, dziękuję, że zaglądnęłaś i przeczytałaś opowiastkę o Dareczku :-)

Pozdrawiam

Cześć, Adam Huzar 

Dzięki, że zajrzałeś. Tak, bohater pracuje: O, niebiosa! Nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety. A może widziałem zbyt mało na tym świecie, żeby mieć porównanie. Pracowałem zdalnie, później tylko czytałem książki – wiele mogło mi umknąć. 

 Zgadzam się z Tobą, że fantastyki jest w tekście bardzo niewiele, dlatego tym bardziej szanuję to, że przebrnąłeś przez całość :-) 

Pozdrawiam :-)

Cześć, bruce 

Dziękuję za pomoc, dobre słowa i klik.

Pozdrawiam :-)

Cześć, Ramshiri 

Czytałem z przyjemnością. Chociaż wprowadzenie i rozwinięcie uważam, że wykonałeś lepiej, niż resztę opowiadania. Nie dowiedziałem się, czym są obce istoty, ale pokazałeś relację dwóch gości, którzy nie przepadają za sobą, by pod koniec dać do zrozumienia, że nawet w perspektywie nadchodzącej śmierci, pozostali ludzcy i pokonali uprzedzenia. Opowiadanie podoba mi się bardziej pod względem umiejętnego, wiarygodnego pokazania charakterów postaci, gdzie obca planeta, jest dla nich tłem. 

Pozdrawiam.

Klik ode mnie.

Cześć, Adexx

Opowiadanie trzymające w napięciu do samego końca. Powtórzenie z wyrazem drzwi jest trochę niefortunne. Nie bardzo wiem, co tam się wydarzyło. Ale bardzo sprawnie wprowadzasz w klimat. Jest mrocznie i duszno od dziwności. Choć tak do końca nie wiem, kim, czym była figurka i o co chodzi z przemieszczającym się pudełkiem, to specjalnie mi to nie przeszkadza, bo tekst czyta się dobrze. 

Pozdrawiam

Klik ode mnie

Cześć, Adexx

Dziękuję. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. Dzięki za klik. 

Pozdrawiam

Cześć, UniluMoon

Gratuluję udanego debiutu. Czytałem z przyjemnością. Najbardziej podobało mi się zakończenie. Z racji tego, że uwielbiam ptaki. Gdyby to było możliwe, chętnie przeistoczyłbym się w jednego z nich. Chciałbym być Krukiem, lub Jastrzębiem. 

Bohaterka wybrała dobrze. Zemsta obraca się przeciwko tym, którzy ją wymierzają. 

Jedno pytanie: dlaczego wierzba płacząca jest (dziwnym drzewem)? 

Pozdrawiam 

Czytałem z przyjemnością, choć treść jest bardzo smutna. Ale jest w tym szorcie coś magicznego. Fanthomasie, potrafisz w wyjątkowy sposób w krótkich formach zawrzeć sporo ładunku emocjonalnego, co uważam za wielki plus. Trafiasz w sedno i często nie dajesz prostych rozwiązań. Pozostawiasz czytelnika ze znakiem zapytania. 

Przemoc rodzi przemoc. Pomyśleć tylko, ile osób w pierwszym odruchu, lub w niemocy trwającej zbyt długo, niemożliwości do obrony, odpowiedziałoby zemstą, kiedy nie musiałoby ponieść konsekwencji. Również, co drzemie w nas, kiedy pojawiają się pierwsze myśli? Czy tak naprawdę moglibyśmy się przyznać do nich bez zakłopotania? 

Pozdrawiam. Klik ode mnie.

Cześć, fanthomas 

Kwintesencja, esencja, wywar, napar i demencja :-) Chciałem zażartować, choć nie bardzo mi wyszło. Podobał mi się drabble – jest zabawny. Szczególnie upodobałem sobie zwrot: W dziurze w murze w moim biurze mieszkają trzej starcy :-) Co byłoby, jeśli między starcami znalazłaby się blond włosa piękność? Ekhmm, choć biorąc pod uwagę, że to trupy… Sam nie wiem :-) Aaa, to tylko jeden jest martwy. To chyba nie byłoby tak źle :-)

Pozdrawiam

Cześć, Takislaw

Jedno z lepszych opowiadań, jakie miałem okazję przeczytać na portalu NF. Wyjątkowo przypadło mi do gustu. Tekst zawiera kilka literówek i niepoprawnego szyku wyrazów, ale to jest kwestia retuszerska w porównaniu do ładunku z jakim oddziaływał na moją wyobraźnię.

Klik ode mnie.

Świetne opowiadanie! Mam nadzieję, że przedostanie się prędko do biblioteki. 

Pozdrawiam

Cześć, Rafael Sanki

Wyborne opowiadanie. Czytałem z wielką przyjemnością. Swobodnie posługujesz się językiem, który na potrzeby tekstu ubarwiasz zwrotami rzadko spotykanymi, wywołując u czytelnika wrażenie dawnych dziejów, rzeczywistości świata Kruka. Nie będę zbytnio się rozpisywał. Uważam, że opowiadanie jest bardzo dobre i myślę, że poprzeczka, którą postawiłeś w konkursie poszła wysoko w górę. Życzę powodzenia. 

Klik ode mnie 

Pozdrawiam

Cześć, Dugale 

Gratuluję debiutu. 

Próbuję określić, co czułem podczas lektury Twojego szorta. Jest tutaj pewna klaustrofobia, niepokój związany z bezsilnością bohatera. Za klimat wielki plus, ale mam wątpliwości, co do narracji. Myślę, że gdybyś wplótł odrobinę poetyki a mniej opisu, szort nabrałby dodatniego waloru. Poza tym, tekst podobał mi się. Czekam na więcej, mając nadzieję, że wysmażysz coś naprawdę wybornego. Wnioskuję to po tym szorcie, jak i po przedmowie, ponieważ lubię Stefcia Kinga i bardzo sobie cenię Beksińskiego. 

Pozdrawiam

Cześć, mistrz_szczepanko

Polecam na początek wyjustować tekst. Przyznam, że w którymś momencie zaczęło mi się dłużyć, ale nie powiem, żebym brnął przez tekst, dlatego że posiada sporo waloru ekspozycyjnego i klimatu. Oniryczność i w wielu miejscach poetyckość tekstu działała na mnie kojąco. Myślę, że gdyby dopracować opowiadanie pod względem głównie technicznym, byłby nie lada gratką. Niektóre porównania czy przenośnie są mniej lub bardziej trafione, ale to też kwestia opinii czytelnika, tym się proszę nie przejmować. Zdecydowanie najmocniejszą stroną tekstu jest klimat, który mi się podobał. 

Pozdrawiam

Cześć, Anonimie 

Bardzo dobrze się czyta. Ciekawi mnie, jak wygląda szersza perspektywa świata, który przedstawiasz. Motyw świecącej wody, innowacyjny i pomysłowy. Chętnie przeczytam rozbudowaną wersję tego tekstu. Rzuciło mi się w oczy chyba ze dwie literówki, ale to drobiazg. Podobało mi się, dlatego klik ode mnie. 

Pozdrawiam

Cześć, maciekzolnowski 

Obudziłeś we mnie wspomnienia swoim opowiadaniem. Z mojej strony ukłon, bo grasz na stricie od dwudziestu lat. Nie grałem tak długo (i nie na skrzypcach, a na gitarze), ale wiem, że nie jest to łatwy grosz – powiedziałbym nawet, że bardzo trudny. Piękne historie, często zabawnie przedstawione, rozmowy z ludźmi. To prawda, że jeśli się siedzi (w moim przypadku), lub stoi ze skrzypcami codziennie, zazwyczaj w jednym miejscu, ludzie zaczynają kojarzyć muzyka, wdając się z nim w rozmowę, nie zdają sobie sprawy, że on może ich nie pamiętać. Muzyk staje się niejako osobą publiczną. I to prawda, że granie, śpiewanie, muzykowanie na ulicy weryfikuje umiejętności, ale nie tylko, ponieważ ulica żyje swoim życiem. Konfrontacja z odbiorcą jest wyjątkowo bezpośrednia (szczególnie, gdy ktoś podchodzi i np. nawiązując rozmowę, opowiada o historii swojej rodziny, sięgającą trzech pokoleń.

Piszę o tym dlatego, że poruszyłeś we mnie obszar pamięci, do którego nie zaglądam już tak często. Jestem też przekonany, że to, co pamiętam niekoniecznie wyglądało tak wtedy, ponieważ jest zniekształcone… Wspomnienia mają to do siebie, że patrzę na nie, jak przez zniekształcone szkło binokla. Podobał mi się szczególnie fragment z rozmową z sąsiadem, kiedy skrzypce nazywa gitarą :-) To podobna rzecz, jak ktoś rysowanie chrzci zwrotem: malowanie – ale ciekawa kwestia, że nie na odwrót. Przynajmniej nie spotkałem się z takowym przypadkiem. 

Opowiadanie jest dobrze napisane. Sposób w jaki prowadzisz dialogi, jest wiarygodny, naturalny, niewymuszony. Widać, że bohater ma prawdziwe doświadczenie rozmów z przechodniami. 

Dziękuję za Twoje opowiadanie. Udaję się do klikarni i pozdrawiam 

Dzięki za wytłumaczenie. Postanowiłem udać się do klikarni. 

Pozdrawiam :-) 

Cześć, AP

Bardzo sprawnie napisane. Podobało mi się. Tylko nie rozumiem motywacji bohatera. Bo tak: z jednej strony cierpi po stracie bliskiej osoby, a z drugiej przenosi swoje Ja do formy, jaką jest drzewo, by wegetować w ten sposób tysiące lat. O co kaman? 

Pozdrawiam

Cześć, bruce 

Czytało się dobrze. Ciekawie zbudowana historia. Nie wiem, jak odnieść się do motywu reinkarnacji celem poprawy swoich przewinień. Czyli, że jak? Zakładamy, że ktoś wyrządza drugiemu krzywdę, ta osoba, lub osoby cierpi, i później… pa bum, cierpienie zadane przestaje istnieć w momencie, kiedy zadający ból robi kom bek, i to zło przestaje istnieć, jakby nie zostało dokonane? Jestem bardziej zwolennikiem poniesienia konsekwencji za zło, które się wyrządza. To nie jest tak, że w jakikolwiek sposób ono przestaje istnieć. Choć idea wiecznego potępienia, również do mnie nie przemawia, za czyny złe dokonane w czasie. Dla mnie, wyobrażenie sobie czegoś tak abstrakcyjnego, jak wieczność, jest w ogóle niemożliwe. Sprawa nabiera innego wymiaru, kiedy odrzuca się w pełni świadomie dobro, nie chcąc przebaczenia. Nawiązuje do tego, dlatego że bohaterka mówi o sumieniu. 

Pozdrawiam i udaję się do klikarni

Cześć, regulatorzy 

Wprowadziłem poprawki. Bohater trafił na sprzyjające warunki, aby jego nadwątlona psychika dała znać o sobie. Wydaje mi się, że postępowania człowieka (szeroko rozumiane), często trudno jest wytłumaczyć, bo jeśli można przewidzieć zachowanie zwierząt, tak o tyle trudniej w naszym przypadku. Należymy do świata zwierząt, istot rozumnych, ale o tyle skomplikowanych w swoich działaniach i motywacjach, że nawet posiadając ogrom wiedzy z zakresu psychologii, nie potrafimy w wielu kwestiach pomóc osobom, które borykają się z problemami natury psychicznej. 

Szort o krecie, to tylko krótka forma, nie posiadająca głębi – płytka. Pokazałem niewiele więcej, niż tylko to, co dzieje się na zewnątrz. Wiem, że krótki fragment, w którym bohater poddaje się rozmyślaniom, nie jest wystarczający, aby pokazać jego opłakany stan psychiczny. 

Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :-) 

Dziękuję, regulatorzy

Ostatnio postanowiłem pisać ręcznie. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale inaczej… zbiera się myśli. 

Pozdrawiam

Cześć, regulatorzy 

Wniosłem poprawki, dziękuję za wyłapanie błędów.

Zgadzam się z Tobą, że wykonanie mogłoby być lepsze. Ilustrowanie jest dla mnie prostsze, może dlatego, że zajmuję się rysowaniem i malowaniem bardzo długo (odkąd pamiętam, a lat mam już niemało :-)). Pisanie twórcze jest dla mnie sporym wyzwaniem i mam nadzieję, że z czasem będzie lepiej. Dzięki za przeczytanie i Twój czas. 

Pozdrawiam

Cześć, sarna_dolna

Historia smutna, dobrze napisana i dobrze się czytało. Zastanawiam się tylko nad zwrotem: napiął struny lutni. O co chodzi z napinaniem strun? Czy miałaś na myśli to, że wcześniej miał rozstrojony instrument, dlatego naciągnął struny? I nie rozumiem określenia:

W furii, pan zacisnął zęby swojego miecza na kolorowym ciele barda.

Jakie zęby miecza? Jak można zacisnąć jakikolwiek miecz na ciele? Czy może miecz składał się z dwóch ostrzy? Nie mogę sobie tego wyobrazić :-) 

Poza tymi drobiazgami, szort uważam za bardzo dobry, dlatego udaję się do klikarni. 

Pozdrawiam

 

 

Cześć, Robert Raks

Bardzo dobrze mi się czytało. Mam tylko jedno ale co do malowania kreski :-) Takie skrzywienie zawodowe: wyraz – kreska, byłby bardziej trafiony w przypadku rysowania. Tak, wiem… Można malować w ten sposób (mistrz Beksiński doszedł do perfekcji w kreskowaniu pędzlem), ale to tylko takie moje doczepki, proszę się tym nie przejmować :-) Opowiadanie podobało mi się, a postać Muzy jest sympatyczna. Super wplotłeś zdanie Picassa, wypowiedziane przez Muzę. Zgadzam się, że wena powinna zastać artystę przy pracy. 

Pozdrawiam

Klik ode mnie

Cześć, Koala75

 Przekonałeś mnie już na starcie, kiedy przeczytałem o rybkach akwariowych. Przypomniał mi się Philip K. Dick, miał takie opowiadanko o robotach, które walczyły ze sobą, a normalnie miały być na usługach przeciętnego, dobrego obywatela. Firma programowała, firma psuła i kasa się kręci :-) 

Zaciekawiłeś mnie tym motywem z robotem płci pięknej. Może skusisz się na dalszy ciąg, ale już z robotycą :-) Wybacz za słowotwórstwo, ale nic lepszego mi do głowy nie przychodzi. 

Super sympatyczny szorcik. 

Pozdrawiam :-) 

Cześć, George Hornwood

 

Spojrzał na datę nadania: 13 luty 1928 roku. Zdziwiony zmarszczył brwi. – 13 lutego

 

Ostatnimi czasy zastanawiał się, czy nie rzucić tej roboty w diabły. Cały dzień za kółkiem, płaca marna i zero czasu na swoje sprawy. Zaniedbywał dziewczynę. Ich związek z każdym, kolejnym dniem – wg mnie opis zwalnia akcję. Wprowadziłbym to gdzieś dalej. 

 

 Ethan krzyknął wkurzony. Nie spodobało mu się, co tamten powiedział. – czytelnik wie, że Ethan się wkurzył, dlatego dopisek, że mu się nie spodobało, jest zbędny. 

 

Wracał. Wycieraczki miarowo zgarniały nadmiar wody z szyby. Luiza nie dzwoniła, podejrzany mężczyzna też nie. – przed tym zrobiłbym dodatkową spację, lub oddzielił gwiazdką. 

 

Ethan świecąc smartfonem, ponownie sprawdził adres. – Świecąc smartfonem…

 

Skoro nie zamierzał nikogo nachodzić, to dlaczego pakuje się do środka?

 

… tysiącami stóp – czyli ludzie chodzili boso? Rozumiem co jest w domyśle, ale jakoś te stopy mnie nie przekonują. 

 

Gdy się po nich wchodziło wydawały ciche trzeszczące odgłosy. – tutaj nie rezygnowałbym z Ethana, czyli: gdy po nich wchodził 

 

Kilka razy kliknął włącznik na ścianie, w nadziei, że światło się włączy. – to kliknął mi nie pasuje. Klikanie bardziej mi się kojarzy z myszką komputerową. Może: Kilka razy pstryknął włącznik? I to: miał nadzieję… – to oczywiste, gdyby jej nie miał, nie próbowałby. 

 

Wewnątrz paliło się światło, tu problem z zasilaniem nie występował. – to wiadome, po co dopisek, że problem nie występował. 

 

Lampka smartfona rozproszyła mrok na tyle, żeby wchodząc nie wybić sobie zębów. – szkoda, że pomijasz sprawczość Ethana. Sugerowałbym: Włączył lampkę w smartfonie i teraz mógł cokolwiek zobaczyć. Przynajmniej nie wybiję sobie zębów – pomyślał. 

Rezygnując w tym sensie z Ethana, pozbawiasz czytelnika możliwości wczucia się w jego rolę. Czyli podobnie, jw. Gdy się po nich wchodziło… Lampka rozproszyła itd. Zwróć na to uwagę. 

 

Właściciel pewnie stary, bawił się w zbieractwo. – a to mi wyjątkowo nie siedzi. Skąd w domyśle, że stary. A jeśli już, to może lepiej: Właściciel, zapewne starzec, bawił się w zbieractwo. 

 

Mężczyzna leżał w kałuży krwi, twarzą do podłogi z rozrzuconymi rękami i dziwnie skręconymi nogami. Nie dawał oznak życia. Ethan poczuł zapach trupa, cofnął się, ledwo powstrzymując -

wymioty. – A to skąd się wzięło? Czy to jakiś błąd przy wrzucaniu tekstu na portal? Chyba że tak ma być, to oddzieliłbym to jakąś gwiazdką. 

 

Dobiegł go dźwięk syren zbliżających się policyjnych samochodów. – z tymi syrenami w dzisiejszych czasach to jest różnie. Wiem, że używa się tego określenia, ale syreny kojarzą mi się inaczej :-)

 

Pomacał potylicę –  a może: dotknął potylicy. 

 

– Cholera! To się nie dzieje naprawdę – zaklął. – Cholera! – zaklął. – To nie dzieje się naprawdę. 

 

Trzymali odbezpieczoną broń. – Wątpliwe, że można zobaczyć z oddali odbezpieczoną broń. Ale skoro już trzymali, to dodawanie, że była odbezpieczona jest zbędne. 

 

Kilku z nich pobiegło na tyły. Ethan wiedział, że jest źle. Gorzej niż kiedykolwiek było. Przeskoczył przez płot na kolejną posesję. – Na jakie tyły? Ethan wiedział, że jest źle – wydaje mi się, że i tak zachował zimną krew, bo miał raczej przekichane całkowicie. Zwalniasz w ten sposób akcję. Przecież wiadomo, że jest fatalnie. 

 

– Mylisz się, nikt, nikogo nie wrobił – Mylisz się. Nikt nikogo nie wrobił.

 

Kurier czuł, że tonie. Pochłaniała go gęsta, ciemna ciecz. Wciągała jak bagno. – Rozumiem, że chcesz zaznaczyć tą przenośnią kiepskie położenie bohatera. Może: Ugięły się pod nim kolana. Czuł, że lada moment może stracić przytomność. 

 

Ethan poczuł, jak cierpnie mu skóra na plecach. – Wiem, że może ścierpnąć noga, lub ręka, ale skóra?  

 

– Kolejne jednostki policji, już jadą. Kwestią czasu jest, kiedy zostaniesz ujęty. – Domyślam się, że to może był diabełek, ale nie będę uprzedzał wydarzeń. Tylko jakiś taki grzeczny jest przy tym szantażu. Używa… powiedziałbym urzędowych sformułowań: ujęty. Dodałbym mu trochę charakteru. Czyli: Kwestią czasu jest, jak cię dojadą ty gnido. :-) 

 

– Dobrze. Twoje problemy właśnie się zakończyły. Nie lękaj się. Możesz wrócić do domu. – No nie… diabeł mówi: nie lękaj się? Czy to jakaś pielgrzymka? Przecież to władca piekieł i taki grzeczny? 

 

Czyli jednak happy end. Chlasnął sobie żyły. Myślałem, że skończy się wielką borutą i rozpierdzieleniem pół dzielni, a tu pach i po chłopie. No cóż, walka była nierówna, w końcu to diabeł. Ale zdecydowanie za szybko się skończyło. 

Pozdrawiam 

Cześć, Haski93

Ciekawa historia, napisana obrazowo, dzięki czemu wyobraźnia pracuje. Tekst zawiera sporo błędów językowych, ale nie będę ich cytował, bo skupiłem się na fabule. Zastanawiam się, jakie będą dalsze losy bohaterów. 

Pozdrawiam

Cześć, Ambush

Dzięki za odwiedziny i czytanie. Wprowadziłem poprawki do niektórych sugerowanych usterek. Zgadzam się, tekst mógłby być lepszy. Myślę nad czymś nowym. 

Pozdrawiam :-)

grzelulukas, wprowadziłem część sugerowanych przez Ciebie uwag. 

Pozdrawiam

 

Cześć, George Hornwood 

Wprowadziłem poprawki. Co do jedzenia jajecznicy łyżeczką, to chyba kwestia wyboru. Wolę jeść łyżeczką :-)

Jest dokładnie tak, jak w opisie. Embrion rozleciał się na drobne, jak spalony papier. Rozumiem, że nie wiadomo o co chodzi, ponieważ nie ma to powiązania z resztą opowieści. 

Inwazja porywaczy ciał – dobry film. Ciekawa interpretacja, że to kosmici. 

Dzięki za odwiedziny i przeczytanie. 

Pozdrawiam

Cześć, Zołza007

Dziękuję za przeczytanie. Pamiętam, jak wrzuciłem na NF pierwsze teksty i dziwiłem się, dlaczego tak skrupulatnie zwracana mi jest uwaga na interpunkcję, logikę, stylistykę. Celowo zostawiłem teksty sprzed lat, żeby widzieć postęp, lub brak. I teraz doceniam wyłapywanie drobnostek, choć często podczas pisania, i ponownej autokorekty ich nie dostrzegam.

Tak, zgadzam się, że Frankie jest obcy, przez co jego losy mogą nie obchodzić czytelnika. Mój błąd.

Pozdrawiam ;-)

Finkla, przeceniasz mnie :-) Aż takich znajomości to nie mam ;-)

Cześć, grzelulukas

Bardzo trafne spostrzeżenia, dzięki. Kiedyś kumpel użył określenia: milczenie owiec. Spodobało mi się, dlatego użyłem w tekście. Możliwe, że nieadekwatnie.

Z tym awansowaniem, faktycznie nie trafiłem. 

Dziękuję za odwiedziny i poświęcony czas. 

Pozdrawiam

Cześć, Finkla 

Dziękuję za odwiedziny i przeczytanie. Naniosłem poprawki. 

Pozdrawiam

Wyjść, wyjdzie, ale kto chciałby mieć taką rzeźbę w domu? :-)

Myślę, że nawet ankieta w tej kwestii by nie pomogła :-)

Asylum, dzięki. Będę pisał.

Pozdrawiam

Koala, dziękuję. Jutro zamieniam się w kreta. Jadę na robotę. Fundamenty pod ogrodzenie z kamieni same się nie zrobią. Życz mi szczęścia :-)

Pozdrawiam

chalbarczyk, będę musiał wyrzeźbić człowieka turkucia, albo człowieka kreta, czyli coś jakby autoportret? :-) A może lepiej narysować. 

Pozdrawiam

Nie spodziewałem się, że są tutaj elementy fantastyki. Choć wydaje mi się, że krańcowe stany, psychozy, lub silna nerwica natręctw, może skutecznie wykluczać element fantastyczny. Tzn. bywa bardziej realna, niż faktycznie napotkana ściana. 

Dziękuję. 

Ps. Dzisiejszy wieczór jest wyjątkowo chłodny

Cześć, Finkla

Tak, wzrastający miało być :-) Przez przypadek wrósł :-)

Ale to nie są nastolatkowie. Jest o tym mowa w trzecim akapicie. 

Wiem, że dużo tajemnic.

Pozdrawiam

Cześć, chalbarczyk

Wspomnienia trochę wnoszą, tzn. dzięki nim, można poznać bohatera. Rozumiem, że ich tematyka niekoniecznie jest spójna z tym, co dzieje się później, ale pewne cechy charakteru oddają. Inną sprawą jest, że nie pokazałem tego w sposób na tyle wymowny, żeby było to czytelne i klarowne. 

Tak. Teraz jest spoko droga na Lublin. Jedzie się, jak po stole. 

Pozdrawiam

Cześć

Sympatyczny szort. Zabawny ten pajabczłek, choć bohaterka szybko przeszła do porządku dziennego, biorąc pod uwagę, że jest bardzo specyficzny. W tekście są literówki, ale to drobiazg, ponieważ odbiór miałem bardzo pozytywny. Poprawiłeś/aś mi humor Anonimie/ Anonimko. 

Pozdrawiam

Cześć, cezary_cezary

Dokładnie tak było. Chyba zbyt długo nad tym siedziałem. Dziękuję za przeczytanie i klika.

Pozdrawiam

Cześć, Asylum 

Bardzo trafne uwagi. Postaram się zastosować. Niestety mój warsztat, a raczej jego brak, zapewne wynika z prostej przyczyny, zbyt mało pracy, czytania i wejścia w historię. Twoje uwagi są bardzo konkretne i jestem Ci bardzo wdzięczny, ponieważ pokazałaś mi bardzo istotną kwestię. Chciałem, aby czytelnik mógł poczuć to, co czuje bohater, tymczasem opis, to tylko sucha relacja, czego w tym tekście w ogóle nie wziąłem pod uwagę. Gdzieś z tyłu głowy często mam: nie opisuj, tylko pokaż. Przyznaję, że poniosło mnie przy pisaniu Kreta. Iskrą do tej opowiastki, były prawdziwe wydarzenia. Tzn. z tymi podziemnymi stworzeniami często się walczy i wobec ludzkiej pomysłowości, oraz tego, że człowiek posiada rozum, te istoty są całkowicie bezbronne. Winić krata o to, że kopie tunele pod ziemią, to jak mieć pretensje do kota za to, że przyniósł martwego ptaka na wycieraczkę. To miał być tylko pretekst, do pokazania wybuchu, utracenia kontroli, wpadnięcia w szał. Niestety obawiam się, że nie zmieściłbym się w dziesięciu tysiącach znaków, aby oddać postępujący proces obsesji. Choć przyznam, że próbowałem w tekście o Bruszowskiej. Przypominam sobie Balladę o celnym strzale, autorstwa S. Kinga, która według mnie ukazuje to w sposób dokładny i jednocześnie angażuje czytelnika tak bardzo, że psychoza bohatera dotyka wręcz czytelnika. 

Jeszcze raz wielkie dzięki.

Pozdrawiam

Cześć, ośmiornica 

Lubię takie klimaty. Przypomniał mi się Sklepik z marzeniami. Nie rozumiem, dlaczego bohaterka z empatycznej, miłej dziewczyny, zmienia się w nieczułą, zimną langustę. Bo z jednej strony, chce pomóc Sawickiemu, a później, gdy chłop umiera, mówi: …zasłużył sobie. Czyżby wizyta u tatuażusty ją do tego stopnia zmieniła, czy to, że została tak potraktowana przez chorego. Bohaterka, która przecież ma do czynienia z osobami w ogromnym kryzysie, przecież one umierają, często słysząc bezlitosny wyrok, powinna wiedzieć, że człowiek w takich sytuacjach nie zachowuje się ,,normalnie,, – jak to ujęła gdzieś sama bohaterka. Szaleństwo umierającego Sawickiego, plus to, że zmarła mu żona, nie powinno dziwićz a tymczasem bohaterka na końcu ma to wszystko daleko w poważaniu. 

Chyba że to chodzi o to, że straciła duszę. To tłumaczyłoby jej końcowe zachowanie. Ale za pierwszym razem tego nie wyłapałem. 

Może dlatego, że sugerując się tytułem konkursu, przewidziałem w pewnej mierze diabołka tatuażustę, opko straciło trochę na mocy, ale niewiele, dlatego uważam, że jest całkiem niezłe. Podobało mi się. 

Plus za motyw tatuażu, który zręcznie wplotłaś w opko. 

Pozdrawiam serdecznie i udaję się oddać głos :-) 

skryty, dzięki za info. Oddałem głos. Mam nadzieję, że poprawnie. Nie doczytałem nigdzie w jakiej formie. Czyli standardowo: nick użytkownika, tytuł opowiadania i link. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka