- Opowiadanie: BarbarianCataphract - [Baśniowiec] Źródło wszelkiego zła

[Baśniowiec] Źródło wszelkiego zła

Na samym po­cząt­ku chciał­bym po­dzię­ko­wać Am­bush i Se­ene­ro­wi za wy­trwa­łe i do­kład­ne be­to­wa­nie opo­wia­da­nia.

Po sto­kroć dzię­ki <3

 

Tra­fia­my do Ratae Co­riel­tau­vo­rum, jed­nej z cel­tyc­kich sto­lic Bry­ta­nii pod rzym­ską oku­pa­cją. Jeden z wo­jow­ni­ków czasu i hi­sto­rii, Aesuc, do­sta­je zle­ce­nie od jed­ne­go z Nie­śmier­tel­nych, aby zna­leźć jego za­gi­nio­ne­go krew­ne­go. Krew­ne­go, który za­pi­sał się w hi­sto­rii jako pierw­szy bra­to­bój­ca ludz­ko­ści...

 

Miłej lek­tu­ry życzę!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

gravel, Finkla

Oceny

[Baśniowiec] Źródło wszelkiego zła

Aesuc sie­dział ze skrzy­żo­wa­ny­mi no­ga­mi przy ogni­sku. Z za­dar­tą głową ob­ser­wo­wał, jak dym wnika w strze­chę chaty. W izbie było cał­kiem zno­śnie, choć przez szpa­ry w ścia­nach, co jakiś czas, ką­sa­ły chło­dem po­dmu­chy wia­tru. Nie prze­szka­dza­ło mu to jed­nak. Zna­lazł się bo­wiem na gra­ni­cy świa­tów, gdzie pro­ble­my ma­te­rial­ne­go zni­ka­ły, nie do­ty­czy­ły już duszy śmier­tel­ni­ka. Za­ci­skał po­wie­ki, pró­bu­jąc od­ciąć się od świa­tła ogni­ska i in­nych bodź­ców. Mi­nę­ło kilka ude­rzeń serca i prze­stał od­czu­wać co­kol­wiek. 

– Lamek, je­steś tu? – rzu­cił w pust­kę, zda­ją­cą się roz­sy­łać głos Aesu­ca we wszyst­kie stro­ny dziw­nej, względ­nie nie­skoń­czo­nej prze­strze­ni, którą było Au­dy­to­rium. – La­me­eeek! Wiem, że kon­tak­tu­jąc się z Athánatoi, moje ciało nie re­agu­je tak samo na chłód, ale nie mogę tak w nie­skoń­czo­ność! Bę­dziesz kazał mi tyle cze­kać, a ja się prze­zie­bię.

– Głu­po­ty ga­dasz. – Głos ta­jem­ni­cze­go star­ca do­tarł do Aesu­ca ze wszyst­kich stron jed­no­cze­śnie, a przy­naj­mniej tak mu się wy­da­wa­ło. – Do­pó­ki ktoś ci nie łup­nie ga­łę­zią, to nic ci nie bę­dzie, mój drogi. Prze­cież wy, Ba­śniow­cy, nie za­pa­da­cie na zwy­kłe cho­ro­by śmier­tel­ni­ków. Wie­rzę, że za­bez­pie­czy­łeś swoją po­zy­cję, zanim tu przy­sze­dłeś?

– Jak ktoś bę­dzie chciał mnie zabić, to za­bi­je. – Ba­śnio­wiec od­po­wie­dział od nie­chce­nia i mach­nął ręką, a przy­naj­mniej tak to sobie wy­obra­ził, bo nie miał obec­nie żad­nej fi­zycz­nej formy. – Sie­dzę w moim domu, w Ratae Co­riel­tau­vo­rum, ra­czej żaden z miesz­kań­ców nie jest na tyle głupi, żeby wła­mać mi się do izby. 

– A de­mo­ny, mój drogi?

– Jak będą chcia­ły wejść, to se wejdą. – Aesuc nigdy nie był wiel­bi­cie­lem szcze­gó­ło­wych in­da­ga­cji La­me­ka, ale przez czas służ­by przy­wykł do ma­nie­ry Nie­śmier­tel­ne­go. – Do­wie­dzia­łem się co nieco od­no­śnie de­mo­nicz­nych ata­ków, nę­ka­ją­cych ostat­nio Bry­tów.

– Jakiś nowy trop?

Ot­chłań roz­świe­tli­ła się nagle, uka­zu­jąc za­in­te­re­so­wa­nie Ducha spra­wą, któ­rej ba­da­czem był Aesuc. Prze­strzeń za­drża­ła prze­dziw­nie, wstrzą­sa­jąc ete­rycz­ną ite­ra­cją cel­tyc­kie­go wo­jow­ni­ka. Ba­śnio­wiec długo przy­zwy­cza­jał się do sen­sa­cji, zwią­za­nych z prze­ży­cia­mi i emo­cja­mi Nie­śmier­tel­nych, ale wciąż od czasu do czasu mie­wał wra­że­nie, że zaraz zwy­mio­tu­je. Poza tym i tak by nie mógł tego zro­bić, były to je­dy­nie od­czu­cia, które nie prze­kła­da­ły się w żaden spo­sób na jego fi­zycz­ne ciało.

– Nie mam pew­no­ści, ale moż­li­we, że tak. – Au­dy­to­rium, a przy­naj­mniej tak na­zy­wa­li to ,,miej­sce” nie­któ­rzy Ba­śniow­cy przy­ga­sło lekko, wciąż emi­tu­jąc białą aurę, jed­nak sła­biej. – Spo­tka­li­śmy ban­shee, praw­dzi­wą zjawę, która pa­no­szy­ła się na te­re­nach Ko­riel­tau­wów… 

– Czy­ich? – za­py­tał Lamek gło­sem peł­nym zdzi­wie­nia. Po­mi­mo na­le­że­nia do ,,pre­sti­żo­wej” grupy Nie­śmier­tel­nych, ma­ją­cym do­stęp do po­tęż­nej skarb­ni­cy wie­dzy, wciąż nie od­ro­bił swo­je­go za­da­nia. Aesuc uwa­żał, że igno­ran­cja La­me­ka wy­ni­ka­ła z le­ni­stwa i tego, że wolał za­ba­wiać się z Có­ra­mi Izra­ela, niż po­czy­tać coś o Cel­tach. Ale jedno trze­ba było mu przy­znać, wie­dział bar­dzo dużo, a to było w jego dło­niach za­rów­no na­rzę­dziem, jak i bro­nią.

– Ko­riel­tau… ej, do­brze, mógł­byś się za­po­znać z cza­sa­mi, w któ­rych teraz prze­by­wam, bucu! Sie­dzę w Bry­ta­nii roku pięć­dzie­sią­te­go pią­te­go ery post-nie­biań­skiej… Ale dobra, nie­waż­ne. Śro­dek ni­zin­nej Bry­ta­nii, może to coś ci powie. – Aesuc uspo­ko­ił się i kon­ty­nu­ował ze­zna­wa­nie. – Może to nas na­pro­wa­dzi na trop two­je­go dzia­da…

– Pra­pra­pra­dzia­da – po­pra­wił go Lamek, któ­re­go aura zna mo­ment za­wi­ro­wa­ła błę­ki­tem, po czym się uspo­ko­iła.

– …pra­pra­pra­dzia­da, tak. Z tego, co się do­wie­dzia­łem, to ta zjawa była nad wyraz ludz­ka, ro­zu­miesz? Do tego…

– Demon nie może być ludz­ki – prze­rwał mu po raz ko­lej­ny Nie­śmier­tel­ny, a Aesuc kon­ty­nu­ował nie­wzru­szo­ny.

– Do tego w jej po­bli­żu zna­le­zio­no Pie­częć, ale nie tą ładną, miłą, okra­szo­ną kwiat­ka­mi, jak twoja. – Au­dy­to­rium zga­sło na mo­ment, po czym zaraz przed ocza­mi Ba­śniow­ca po­ja­wi­ła się ilu­zja, która przy­bra­ła kształt zna­ne­go mu do­brze znaku, przy­po­mi­na­ją­ce­go zbi­tek he­braj­skich liter, two­rzą­cych słowo Nie­śmier­tel­ny. – Tak, wła­śnie tego tam nie zna­le­zio­no.

– Chcesz mi po­wie­dzieć, że przy­był do two­je­go świa­ta i zo­sta­wił po sobie ślady?

– Do­kład­nie to mam na myśli.

– I co dalej?

– Wła­śnie chcia­łem kon­ty­nu­ować, daj mi skoń­czyć, pro­szę. – Aesuc strze­lił pa­licz­ka­mi, a przy­naj­mniej zro­bił to w swo­ich my­ślach, wy­obra­ża­jąc sobie od­głos roz­cią­ga­nych sta­wów. – Mam po­dej­rze­nia, że kon­tro­lo­wał de­mo­na, ste­ru­ją­ce­go Od­bi­ciem tam­tej zmar­łej ko­bie­ty.

Au­dy­to­rium roz­ża­rzy­ło się żywą jak krew czer­wie­nią, pul­su­jąc sil­nie ko­lo­ra­mi, prze­ska­ku­jąc mię­dzy od­cie­nia­mi kar­ma­zy­nu. Sze­ro­ka gama sym­bo­li, któ­rych Aesuc nigdy nie wi­dział na oczy mknę­ła na po­wierzch­ni ete­rycz­nych ścian ot­chła­ni. Co do jed­nej rze­czy miał pew­ność – nie ozna­cza­ły ni­cze­go do­bre­go.

– Czy ty sobie ze mnie żarty stro­isz, Aesu­cu Lor­ga­ir? Su­ge­ru­jesz, że mój pra­pra­pra­dziad po­su­nął­by się do ta­kich rze­czy? – Fala astral­ne­go cie­pła ude­rzy­ła w duszę Aesu­ca i wy­wró­ci­ła jego wizję do góry no­ga­mi. – To bar­dzo po­waż­ne oskar­że­nia, masz ja­kieś do­wo­dy?

– Mam takie do­wo­dy, że ten twój pra­dziad zabił swo­je­go brata jako jeden z pierw­szych ho­mi­ni­dów, ,,mój drogi”. – Ba­śnio­wiec dał upust gro­ma­dzą­cej się w nim fru­stra­cji, mając po dziur­ki w nosie uże­ra­nia się z prze­sad­nym wy­ra­fi­no­wa­niem Nie­śmier­tel­nych. – Dla­cze­go nie miał­by znowu utrud­niać życia innym lu­dziom? Od wielu ty­się­cy lat nie ma z nim kon­tak­tu, nigdy nie tra­fił do Nèamh, a wąt­pię, żeby wciąż drep­tał sobie po ziemi w swo­jej daw­nej, ma­te­rial­nej for­mie. Jaki z tego wnio­sek?

– Nie ma do­wo­du na to, że zjed­nał się z An­da­he­imu­rem. Jest w końcu jed­nym z pierw­szych pra­lu­dzi, a my by­li­śmy czy­ści, jak Nie­bio­sa! Oczy­wi­ście, do­ko­nał zbrod­ni nie­po­ję­tej, ale wciąż miał szan­sę po­go­dzić się z człon­ka­mi wła­snej ro­dzi­ny. – Istna burza roz­pę­ta­ła się za ,,ekra­nem” au­dy­to­rium, gdzie ogni­ste ję­zy­ki ata­ko­wa­ły sie­bie na­wza­jem i wpa­da­ły w cha­otycz­ny ta­niec. – Nie mo­żesz za­kła­dać, że po­ja­wie­nie się sym­bo­lu Od­bi­cia w miej­scu ataku tej zjawy równa się temu, że to on stoi za tymi dzia­ła­nia­mi!

– Mam teo­rię – po­wie­dział spo­koj­nie Aesuc, pró­bu­jąc ujarz­mić roz­ju­szo­ne­go Ducha.

– Teo­rię? Masz… teo­rię? – Lamek ob­ru­szył się jesz­cze raz, jed­nak po krót­kiej chwi­li ogni­sty ży­wioł ze­lżał, a krwa­we ko­lo­ry przy­bra­ły nieco bar­dziej wy­bla­kłe od­cie­nie. – Ale niech ci bę­dzie, mo­żesz po­wie­dzieć. Spró­buj jed­nak mnie po­now­nie zde­ner­wo­wać, a cię stąd wy­rzu­cę.

Ba­śnio­wiec po­czuł, jak w jego żo­łąd­ku zbie­ra­ją się oło­wia­ne mo­ty­le, by­naj­mniej nie po­cho­dzą­ce od za­ko­cha­nia. Od­chrząk­nął, cho­ciaż nie mu­siał tego robić i wró­cił do re­la­cjo­no­wa­nia.

– De­mo­ny i inne stwo­rze­nia Od­bi­cia z re­gu­ły nę­ka­ją ludzi, przy­po­mi­na­ją­cych im osoby, które w jakiś spo­sób utrud­ni­ły im życie, praw­da? Tych, po­dob­nych do ich za­bój­ców, czy tych, w jakiś spo­sób od­zwier­cie­dla­ją­cych ich wro­gów, zga­dza się?

– Zga­dza się, Aesu­cu, mój drogi. 

– No, to patrz. Mamy dwie ofia­ry ostat­nie­go ataku. Młody chło­piec, bę­dą­cy synem rzym­skie­go pa­try­cju­sza oraz pa­sterz, zaj­mu­ją­cy się by­dłem. Przy­cho­dzi ci coś do głowy?

Na­sta­ła chwi­lo­wa cisza. Pło­mie­nie już do końca znik­nę­ły z wizji, a Au­dy­to­rium było je­dy­nie wy­peł­nio­ne de­li­kat­nym, błę­kit­nym świa­tłem. Lamek dodał po chwi­li:

– Kon­ty­nu­uj.

– Rzym­skie­mu po­tom­ko­wi oj­ciec po­świę­cał bar­dzo dużo czasu, spra­wiał mu wiele pre­zen­tów, jed­nak po­mi­mo swo­jej fa­scy­na­cji bry­tyj­ską kul­tu­rą za­nie­dby­wał miesz­kań­ców tam­tej wio­ski. Tę wła­śnie osadę można przy­rów­nać do go­rzej trak­to­wa­ne­go brata chłop­ca. – Aesuc za­trzy­mał się na mo­ment, żeby wziąć od­dech, któ­re­go i tak nie po­trze­bo­wał. – Na­dą­żasz?

– To jesz­cze nic nie zna­czy – od­po­wie­dział wy­mi­ja­ją­co ete­rycz­ny głos. – Tro­chę na­cią­ga­ne.

– Tak? To słu­chaj dalej. Opie­kun zwie­rząt, pa­sterz, jeśli wo­lisz także obe­rwał od tego ta­jem­ni­cze­go de­mo­na. Opie­kun zwie­rząt, o p i e k u n t r z ó d k i, La­me­ku. Mówi ci to coś? Warto jesz­cze dodać fakt, że ów pa­sterz stra­cił głos po spo­tka­niu tego cze­goś. Czy ban­shee są zdol­ne do uczy­nie­nia czło­wie­ka nie­mo­wą? Nie. A wiesz kto jest?

– Uwa­żaj na słowa, Aesu­cu Lor­ga­irze – ostrzegł roz­ga­da­ne­go Ba­śniow­ca, zmie­nia­jąc kolor Au­dy­to­rium na fio­le­to­wy.

– Twój dziad! A do­kład­niej, pra­pra­pra­dzad. Zwłasz­cza, gdy do­cho­dzi do tego ze­msta na le­piej trak­to­wa­nym bra­cie, który jest pa­ste­rzem! Łą­czysz fakty?

Naj­wi­docz­niej Nie­śmier­tel­ny miał już dość wy­słu­chi­wa­nia Ba­śniow­ca, gdyż po­now­nie zalał Au­dy­to­rium bi­ją­cym go­rą­cem kar­ma­zy­nem, chcąc naj­pew­niej za­stra­szyć Aesu­ca, który we­dług niego wy­jąt­ko­wo pew­nie wy­po­wia­dał się na temat jego za­gi­nio­ne­go człon­ka ro­dzi­ny, jed­no­cze­śnie opo­wia­da­jąc o nim z nieco ciem­niej­szej stro­ny. 

– Bluź­nisz, Bry­cie! Mia­łeś go zna­leźć, a nie po­są­dzać o ja­kieś nie­stwo­rzo­ne rze­czy!

– Ależ ja ni­ko­go nie po­są­dzam… tylko zwra­cam uwagę na pewne niu­an­se, su­ge­ru­ją­ce losy two­je­go pa­triar­chy. Jed­nak uwa­żam, że do­wo­dy są na tyle wy­raź­ne, że warto sku­pić się na tym wątku. – Aesuc oglą­dał spo­koj­nie pokaz ogni, jed­no­cze­śnie czu­jąc dys­kom­fort, wy­wo­ła­ny go­rą­cy­mi po­dmu­cha­mi. – Lamek, od­puść sobie. Na mnie to za­stra­sza­nie już nie dzia­ła.

– Po­słu­chaj mnie uważ­nie. Masz go zna­leźć i tyle. Nie wni­kaj zbyt głę­bo­ko w to, co się dzie­je poza two­imi ocza­mi, bo za­czy­nasz zmy­ślać. A nie lubię, jak ktoś za­rzu­ca mi, albo człon­kom mojej ro­dzi­ny coś, czego nie zro­bi­li.

Wraz z ostat­nim sło­wem przed Aesu­cem po­ja­wi­ła się syl­wet­ka star­ca, odzia­na w śnież­no­bia­łą togę. Twarz miał ciem­niej­szą, niż miesz­kań­cy Bry­ta­nii, nawet ciem­niej­szą od ro­do­wi­tych Rzy­mian. Pod za­krzy­wio­nym nosem wid­nia­ła gęsta, siwa broda, oka­la­ją­ca wy­dat­ne wargi. Oczy Nie­śmier­tel­ne­go wy­glą­da­ły jak krysz­ta­ły, za któ­ry­mi skry­wa­ła się praw­dzi­wa forma roz­mów­cy.

Po­dmu­chy go­rą­ca prze­szły nagle w do­tkli­wy chłód, jakby pę­ta­ją­cy wszyst­kie koń­czy­ny i szyję Bryta. Pró­bo­wał się wy­rwać, ale nic z tego. Był jak robak w cu­dzym domu, nie miał żad­nej siły wobec ota­cza­ją­cej go mocy.

– Ro­zu­mie­my się, Ba­śniow­cu? – dodał Nie­śmier­tel­ny, ści­ska­jąc nad­garst­ki Celta. – Nie kom­bi­nuj, tylko wy­ko­naj swoje za­da­nie. Bo pa­mię­taj, jak zro­bisz mu coś złego, to sie­dem razy cię uka­rzę, a nie chcesz tego do­znać.

Aesuc nie miał oka­zji od­po­wie­dzieć, bo po­czuł je­dy­nie ude­rze­nie w oko­li­ce czoła, po­le­ciał do tyłu, wy­wi­nął fi­koł­ka i…

Obu­dził się w swo­jej cha­cie. Ze skrzy­żo­wa­ny­mi no­ga­mi, z dłoń­mi na ko­la­nach, z twa­rzą skie­ro­wa­ną w kie­run­ku drzwi wej­ścio­wych. Ode­tchnął głę­bo­ko po­wie­trzem, które no­si­ło w sobie nutkę spa­lo­ne­go drew­na, i ude­rzył pię­ścią w udo.

– Ty za­wszo­ny… sie­dem­dzie­siąt sie­dem razy ci sko­pię to astral­ne dup­sko… – po­wie­dział do sie­bie pod nosem. – Oczy­wi­ście, za­wsze wie­dzia­łem, że Nie­bio­sa są sko­rum­po­wa­ne. Wpusz­cza­ją do sie­bie ja­kichś po­pa­prań­ców, bę­dą­cych dzieć­mi więk­szych świ­rów. Czemu? Aaaa, bo nie zro­bi­li nic ta­kie­go za swo­je­go życia, nie mor­do­wa­li dzia­tek, nie pa­li­li wio­sek, nie jedli owo­ców morza…

Aesuc kon­ty­nu­ował swój mo­no­log na temat ze­psu­cia nie­biań­skiej struk­tu­ry biu­ro­kra­tycz­nej przez sto­sun­ko­wo długi czas, bo ogni­sko, świe­żo roz­pa­lo­ne przed roz­po­czę­ciem sesji w Au­dy­to­rium, za­czę­ło już przy­ga­sać. Ciem­ne wnę­trze chat­ki roz­świe­tlo­ne było je­dy­nie przez wątły pło­mień, rzu­ca­ją­cy cień sie­dzą­ce­go męż­czy­zny na ścia­nę.

– Nie dość, że wy­ma­ga ode mnie, żebym szu­kał jed­nej z naj­bar­dziej ze­psu­tych dusz… de­mo­na, to nawet nie jest dusza… kiedy mu pod­sta­wiam pod ten jego gi­gan­tycz­ny no­chal pro­ste do­wo­dy, to je od­rzu­ca. Bo skoro Nie­śmier­tel­nik przy­jął sobie wizję, to mu nie bę­dzie bru­das wma­wiał, że jest ina­czej – za­koń­czył męż­czy­zna, po czym wstał z roz­ło­żo­ne­go na ziemi koca. Roz­cią­gnął za­sta­ne mię­śnie, rzu­cił spoj­rze­nie na zwi­sa­ją­cy mu u bio­dra gla­dius, po­pra­wił mo­co­wa­nia pasa i pod­szedł do drzwi. Roz­chy­lił je, wy­szedł na ze­wnątrz i ro­zej­rzał się po oko­li­cy.

Ską­pa­ne w mroku ulice mie­ści­ny były dość spo­koj­ne. Od czasu do czasu ktoś stłukł ja­kieś na­czy­nie i mię­dzy cha­tyn­ka­mi roz­le­gał się śmiech pi­ja­ne­go gwar­dzi­sty. ,,Nic no­we­go”, po­my­ślał Aesuc. Po­pra­wił uło­żo­ne z po­mo­cą zwie­rzę­ce­go tłusz­czu włosy i po­dra­pał się po za­ro­śnię­tym po­licz­ku.

Cof­nął się do wnę­trza chat­ki, gdzie na jed­nym z po­słań, zwy­kle zaj­mo­wa­nych przez jego kom­pa­nów le­ża­ła weł­nia­na pe­le­ry­na i skó­rza­na ka­mi­zel­ka. Za­ło­żył je na sie­bie, przy­krył głowę kap­tu­rem, po czym wy­szedł z izby na ulicę.

Sto­li­ca wy­glą­da­ła po­dob­nie, jak inne mia­sta pro­win­cji. Okrą­głe, ka­mien­ne do­mo­stwa są­sia­do­wa­ły z pro­sto­pa­dło­ścia­na­mi z drze­wa i gliny. Wy­pa­la­ne da­chów­ki sta­no­wi­ły kon­trast dla po­kry­tych strze­chą da­chów, przez rzym­skich osad­ni­ków zwa­nych ,,pry­mi­tyw­ny­mi”. 

Wschod­nia brama mia­sta już nie­dłu­go miała zo­stać przy­ćmio­na przez am­fi­te­atr, bu­do­wa­ny od nie­ca­łych dwóch je­sie­ni, ja­kieś dwa sta­dia* od wej­ścia do mia­sta. Ama­ethon, bóg pło­dów rol­nych, stał się są­sia­dem bo­gi­ni Ceres.

Z po­cząt­ku stała tu je­dy­nie mała osada Ko­riel­tau­wij­czy­ków, ma­ją­ca za za­da­nie od­pie­rać na­jaz­dy są­sied­nich ple­mion i przy­by­szów z Po­łu­dnia. Teraz Ratae Co­riel­tau­vo­rum było sto­li­cą ko­riel­tau­wij­skiej czę­ści Pro­win­cji, cen­trum han­dlu w środ­ko­wej Bry­ta­nii.

Uznał, że nocny spa­cer do­brze mu zrobi i po­mo­że uspo­ko­ić emo­cje po wy­pra­nej z sza­cun­ku do jego osoby roz­mo­wie z La­me­kiem. Z re­gu­ły nie miał pro­ble­mu, żeby roz­ma­wiać z by­ta­mi po dru­giej stro­nie, ale nie­któ­rzy z nich po­tra­fi­li zajść mu za skórę. Wszyst­ko było w po­rząd­ku, do­pó­ki któ­ryś z nich nie za­czy­nał w pe­wien spo­sób wy­wyż­szać się nad ma­te­rial­no­ścią i śmier­tel­no­ścią.

– Bo oni to tacy ide­al­ni, udu­cho­wie­ni i kto wie co jesz­cze – po­wie­dział do sie­bie pod nosem, prze­mie­rza­jąc puste ulice osady. 

– Co tu ro­bisz tak późno, oby­wa­te­lu? – Gdzieś za nim roz­legł się męski głos, który do­biegł do Aesu­ca i wstrzą­snął nim na mo­ment. – Nie wiesz, że w nocy nie można się szla­jać?

Rzy­mia­nie. Woj­sko sta­ra­ło się kon­tro­lo­wać życie pu­blicz­ne Bry­tów, pa­no­sząc się po wy­spie i wpro­wa­dza­jąc swoje au­to­ry­tar­ne urzę­dy. Jed­nym to było nie w smak, inni czer­pa­li z tego prze­róż­ne ko­rzy­ści. Na pewno wie­dzia­no tyle – warto mieć ukła­dy.

– Panie wła­dzo! – od­parł płyn­ną ła­ci­ną i zsu­nął kap­tur z głowy. Od­wró­cił się na pię­cie, uka­zu­jąc twarz żoł­nie­rzo­wi. Tam­ten uśmiech­nął się, ale od razu zmar­kot­niał i zro­bił kilka kro­ków w kie­run­ku Bryta. Zła­pał go za przed­ra­mię w ge­ście przy­wi­ta­nia, po czym na­chy­lił się nad uchem Aesu­ca.

– Le­piej wra­caj do swo­jej chaty, Aesu­cu – rzekł zni­żo­nym tonem vigil. W jego gło­sie dało się wy­czuć, że ostrze­że­nie było szcze­gól­nie ważne.

– Co się dzie­je?

– Nie­dłu­go za­pew­ne wpro­wa­dzą stan wy­jąt­ko­wy… ba, le­piej, żebyś w ogóle znik­nął z mia­sta na jakiś czas, bo bę­dzie nie­cie­ka­wie.

– Dla­cze­go? – Ba­śniow­ca za­sko­czy­ły słowa żoł­nie­rza. Groź­ba blo­ka­dy mia­sta była czymś bar­dzo po­waż­nym.

– Met­tius Vo­re­nus nie żyje. Zo­stał za­mor­do­wa­ny.

Od­dech Aesu­ca za­trzy­mał się na chwi­lę. Pa­trzył na Rzy­mia­ni­na, wy­ba­łu­sza­jąc oczy. Nie mógł uwie­rzyć w to, co wła­śnie usły­szał, go­ni­twa myśli roz­po­czę­ła się w jego umy­śle, po­wo­du­jąc chaos. Na­zwi­sko Vo­re­nus… sły­szał je już wcze­śniej, a do tego było to zwią­za­ne ze śledz­twem od­no­śnie pra­dzia­da La­me­ka.

– W sen­sie gu­ber­na­tor Ko­riel­tau­wii?

– A znasz ja­kie­goś in­ne­go? – rzu­cił żoł­nierz, sa­me­mu będąc wstrzą­śnię­ty wy­da­rze­niem. – Zna­leź­li go mar­twe­go cał­kiem nie­daw­no, więk­szość sa­dy­by już spała. Wiem to tylko dla­te­go, że pro­wa­dzi­łem w po­bli­żu pa­trol. Żad­nych śla­dów wła­ma­nia, ro­zu­miesz? Na sa­mo­bój­stwo też to nie wy­glą­da­ło. Jego żonka rów­nież nie żyje.

– Nie boisz się mówić mi tych rze­czy?

– Nie. Ufam tobie, Aesu­cu, nie je­steś jak resz­ta tych bar­ba­rzyń­ców.

Bryta ukłu­ło coś w środ­ku na słowo ,,bar­ba­rzyń­ców”, ale prze­ciw­sta­wił się wpły­wo­wi emo­cji.

– Poza tym – Rzy­mia­nin na­chy­lił się bli­żej i po­kle­pał go po ra­mie­niu – wiem, że je­steś świet­nym tro­pi­cie­lem. Może sam coś znaj­dziesz? Tylko nie na­przy­krzaj się woj­sko­wym, bo jesz­cze cie­bie za­czną po­dej­rze­wać o mor­der­stwo.

Aesuc spoj­rzał żoł­nie­rzo­wi głę­bo­ko w oczy.

– Vi­biu­sie. Wiesz może, czy Met­tius miał brata? – za­py­tał z po­wa­gą w gło­sie, która mie­sza­ła się z de­spe­ra­cją. – I czy ten brat też od­gry­wa jakąś rolę w, nie wiem, po­li­ty­ce? Wła­da­niu zie­mią?

– Ano, ma pod sobą całą wio­skę, którą kie­dyś kon­tro­lo­wa­li tu­byl­cy. Tyle że no, jest tro­chę bar­dziej w głąb lądu, ze sto mil stąd na pół­noc­ny wschód.

– Sto mil na pół­noc­ny wschód…sto mil na pół­noc­ny wschód… – po­wtó­rzył kilka razy Aesuc, wpa­tru­jąc się w oczy żoł­nie­rza i wpę­dza­jąc go w uczu­cie dys­kom­for­tu. – Wciąż na te­re­nie Ko­riel­tau­wów? Czy ta wio­ska wciąż znaj­du­je się na te­re­nie Ko­riel­tau­wów, Vi­biu­sie.

– Tak mi się wy­da­je… – od­po­wie­dział, od­su­wa­jąc się po­wo­li od Bryta. – Co za­mie­rzasz?

– Gdzie do­szło do za­bój­stwa? Dom Met­tiu­sa?

– Tak, jego ciało jest wciąż w sy­pial­ni. Chyba nie chcesz tam pójś… – Aesuc wy­strze­lił jak ra­żo­ny pio­ru­nem w kie­run­ku sie­dzi­by gu­ber­na­to­ra, zo­sta­wia­jąc zmie­sza­ne­go żoł­nie­rza na środ­ku głów­nej ulicy. – Aesuc! Nie wpusz­czą cię!

Ba­śnio­wiec pę­dził ile sił w no­gach, klu­cząc po­mię­dzy bu­dyn­ka­mi. Mia­sto nie było jesz­cze zbyt wiel­kie, bo­wiem roz­wi­ja­ło się od za­le­d­wie kilku lat, ale i tak już fi­gu­ro­wa­ło jako jedna z waż­niej­szych osad Pro­win­cji. Chciał wy­ko­rzy­stać mo­ment przej­ścio­wy mię­dzy mor­der­stwem, a prze­szu­ka­niem domów i ewi­den­cją, żeby zba­dać miej­sce zbrod­ni.

Więk­szość domów po­grą­żo­na była w mroku, mia­sto spało. Je­dy­ny­mi źró­dła­mi świa­tła były po­chod­nie, usta­wio­ne co jakiś czas przy dro­dze i łuna bla­sku, lśnią­ca wokół sie­dzi­by Met­tiu­sa Vo­re­nu­sa.

,,Woj­sko już coś kom­bi­nu­je, świet­nie”, po­my­ślał, pę­dząc od za­bu­do­wa­nia do za­bu­do­wa­nia.

Po chwi­li zna­lazł się na pla­cy­ku przed domem gu­ber­na­to­ra. To, co uj­rzał ści­snę­ło mu tcha­wi­cę i po­zo­sta­wi­ło przez mo­ment bez tchu. Wszy­scy żoł­nie­rze, któ­rzy ba­da­li spra­wę… za­snę­li. Le­że­li bez ruchu, z za­mknię­ty­mi ocza­mi, jeden na dru­gim. Część za­le­ga­ła na ze­wnątrz, inni spali w środ­ku, roz­rzu­ce­ni jak szma­ty po po­sadz­ce, na ka­na­pach i krze­słach. Po­chod­nie przed bu­dyn­kiem le­ża­ły na bruku, więc nie za­mo­kły i wciąż da­wa­ły świa­tło.

Upew­nił się, że śpią spraw­dza­jąc ich od­de­chy, do tego ni­g­dzie nie mógł zna­leźć śla­dów krwi. Omi­nął le­żą­ce ciała straż­ni­ków, uważ­nie sta­wia­jąc kroki, by­le­by nie na­dep­nąć na żad­ne­go z nich.

Gla­dius, który ści­skał w dłoni, do­da­wał mu otu­chy. Męż­czy­zna wy­po­wie­dział kilka ci­chych słów, które za­wę­dro­wa­ły po­mię­dzy wy­mia­ra­mi i klin­ga roz­ża­rzy­ła się bia­łym bla­skiem. Nie po­trze­bo­wał żagwi, wy­star­czy­ło nie­biań­skie świa­tło mie­cza.

– W co ja się pa­ku­ję… – szep­nął pod nosem, coraz bar­dziej od­czu­wa­jąc cięż­ką at­mos­fe­rę, wy­wo­ła­ną przez siłę nie­czy­stą, za­gnież­dżo­ną w bu­dyn­ku. – Trzy­dzie­ści pięć lat na tym świe­cie, a ja dalej ry­zy­ku­ję ży­ciem, bo tak. Pie­przo­ny An­da­he­imur i jego spa­czo­ne ła­zi­ki. Wy też, Nie­bio­sa, spa­daj­cie na drze­wo.

W chwi­li kiedy skoń­czył swoje na­rze­ka­nia, tak nagle coś łup­nę­ło w po­ko­ju na końcu ko­ry­ta­rza. Wszedł do głów­ne­go po­miesz­cze­nia i ro­zej­rzał się po ko­lum­nach, pod­trzy­mu­ją­cych strop. Po dru­giej stro­nie atrium znaj­do­wa­ło się po­miesz­cze­nie, do któ­re­go drzwi były uchy­lo­ne, a wnę­trze wy­peł­nio­ne było prze­ni­kli­wą ciem­no­ścią. Dwóch śpią­cych żoł­nie­rzy przed wej­ściem su­ge­ro­wa­ło, że wła­śnie tam znaj­dzie miej­sce zbrod­ni.

Po­czuł, jak jego od­dech przy­spie­sza. Usły­szał bicie wła­sne­go serca. Czy to tutaj od­kry­je od­po­wie­dzi na swoje py­ta­nia?

Coś po­now­nie huk­nę­ło w do­mnie­ma­nej sy­pial­ni gu­ber­na­to­ra. Zbli­żył się do drzwi, oparł przed­ra­mie­niem o fra­mu­gę i spoj­rzał do środ­ka po­miesz­cze­nia. Gęsty mrok nie chciał zdra­dzić szcze­gó­łów, więc Aesuc wy­sta­wił przed sie­bie klin­gę mie­cza i roz­świe­tlił nieco pokój.

Na zdo­bio­nym łóżku le­ża­ły dwa ciała, ską­pa­ne we krwi. Ciem­na po­so­ka ście­kła z po­ście­li na pod­ło­gę, gro­ma­dząc się w fu­gach po­sadz­ki. Ba­śnio­wiec zbli­żył się do zwłok. Męż­czy­zna i ko­bie­ta w śred­nim wieku. Ich ciała, bru­tal­nie oka­le­czo­ne, przy­tu­lo­ne były do sie­bie w ostat­nim de­spe­rac­kim od­ru­chu.

Po­wiódł wzro­kiem ku ścia­nie, za­my­ka­ją­cej bru­tal­ną scenę i uj­rzał coś, co wy­wo­ła­ło w nim la­wi­nę mie­sza­nych uczuć. Nie wie­dział, czy się cie­szyć, że jego śledz­two po­szło do przo­du, czy oddać się bez­względ­ne­mu prze­ra­że­niu. Otóż w cegle wy­ry­ty był sym­bol. Ten sam, który zo­stał zna­le­zio­ny przez Van­niie­go i Epil­li­cu­sa w wio­sce Avi­liu­sa, brata Met­tiu­sa.

– Ach… Jest źle…

Aesuc wpa­try­wał się w sym­bol, nie mogąc ode­rwać od niego wzro­ku. Oświe­tlo­ny bla­skiem mie­cza znak wy­da­wał się ema­no­wać dziw­ną ener­gią, za­sie­wa­jąc ziar­no nie­po­ko­ju w widzu.

– O, nie! Kto­kol­wiek by mnie zabił, sied­mio­krot­ną po­mstę po­nie­sie! – roz­le­gło się zda­nie w gło­wie Aesu­ca, wy­trą­ca­jąc go z ka­ska­dy myśli. – Czego tu szu­kasz, Aesu­cu Lor­ga­irze?

,,Ten głos… ten do­cie­ra­ją­cy bez­po­śred­nio do duszy głos, z po­zo­ru przy­jem­ny, lecz pełny zdra­dy i za­wi­ści….”

Bryt ob­ró­cił się w oka mgnie­niu, przyj­mu­jąc po­sta­wę wo­jow­ni­ka. Pod­niósł miecz przed twa­rzą, oświe­tla­jąc ciem­ność przed sobą. Uj­rzał coś na po­gra­ni­czu czło­wie­ka i jasz­czu­ra. Ludz­ka twarz, lecz po­kry­ta łu­ska­mi pre­zen­to­wa­ła zdra­dli­wy uśmie­szek, w któ­rym błysz­cza­ły ostre, ga­dzie zęby. Dolna część ciała także za­kry­ta była płyt­ka­mi. Jego fi­zjo­no­mia pre­zen­to­wa­ła się nie­mal iden­tycz­nie, jak za­mor­do­wa­ne­go gu­ber­na­to­ra.

Cała syl­wet­ka de­mo­na wy­da­wa­ła się fa­lo­wać, na zmia­nę świe­cąc błę­ki­tem i zie­le­nią. Ba­śnio­wiec czuł obec­ność zjawy, ale wie­dział, że nie miał do czy­nie­nia z ma­te­rial­nym prze­ciw­ni­kiem. Nie, in­truz przy­brał ener­ge­tycz­ną formę, cha­rak­te­ry­stycz­ną dla astral­nych stwo­rzeń.

– Lamek cię szuka. – Aesuc roz­glą­dał się uważ­nie, szu­ka­jąc po­ten­cjal­nej drogi uciecz­ki na wy­pa­dek, gdyby spę­ta­nie de­mo­na oka­za­ło się trud­niej­szym za­da­niem, niż za­kła­dał.

– Nie tylko on – za­śmia­ła się ta­jem­ni­cza po­stać. – Wielu przed tobą pró­bo­wa­ło i już ich z nami nie ma. Umy­kam Za­rzą­do­wi już od ty­się­cy lat, a jakiś pyr­tek z Bry­ta­nii mi w tym nie prze­szko­dzi.

Łuski pod­nio­sły się nagle i część z nich wy­strze­li­ła w kie­run­ku Bryta. Ten zro­bił szyb­ki unik, rzu­ca­jąc się na zie­mię, prze­tur­lał i szyb­ko wstał.

– Nie mo­żesz ucie­kać przed Nie­bio­sa­mi w nie­skoń­czo­ność! – krzyk­nął w gło­wie Aesuc, wie­dząc, że nie musi wy­ma­wiać słów usta­mi, żeby po­ro­zu­mie­wać się z de­mo­na­mi. – Po co żeś zabił tego Rzy­mia­ni­na? Dla­cze­go za­ata­ko­wa­łeś tamtą wio­skę?

– Żeby was zwa­bić! Wi­dzisz, że dzia­ła? – Po­dmuch wia­tru prze­mknął obok ucha Ba­śniow­ca, który zo­ba­czył de­mo­nicz­ną syl­wet­kę kilka kro­ków przed sobą. – Tamte pa­so­ży­ty z Ice­nii mi umknę­ły, więc nie mogę przy­brać swo­jej peł­nej formy. Za­bi­ły mo­je­go łącz­ni­ka. Stra­ci­łem nieco sił, więc mu­sia­łem po­ży­wić się duszą tego nie­szczę­śni­ka. Jego sy­tu­acja pod­cho­dzi­ła pod moją ju­rys­dyk­cję, więc sko­rzy­sta­łem z Od­bi­cia sza­now­ne­go gu­ber­na­to­ra.

– Mo­żesz pójść ze mną po do­bro­ci, wtedy oddam cię w ręce two­jej ro­dzi­ny. W prze­ciw­nym razie do­sta­niesz po pysku. Co wy­bie­rasz?

– Nie boisz się wy­ro­ku Nie­bios? Że jak pod­nie­siesz na mnie rękę, to do­znasz sied­mio­krot­nej kary? – demon za­chi­cho­tał, a jego głos prze­szył duszę prze­ciw­ni­ka, nie­mal­że wy­trą­ca­jąc go z rów­no­wa­gi. 

– Nikt nawet nie wie na czym ta kara po­le­ga. To jest takie wasze czcze ga­da­nie, bra­ku­je w nim sensu.

– Tak my­ślisz? – Po­czwa­ra nie­moż­li­wie szyb­ko prze­nio­sła się na drugi ko­niec po­ko­ju. – A co, jeśli ta groź­ba na­praw­dę obo­wią­zu­je? Chcesz spraw­dzić? 

Obaj za­czę­li krą­żyć w po­miesz­cze­niu, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od prze­ciw­ni­ka.

– Kain, oni już cie­bie na­praw­dę długo szu­ka­ją – po­wie­dział Aesuc, da­rem­nie pró­bu­jąc prze­ko­nać de­mo­na do za­prze­sta­nia wiecz­nej uciecz­ki. – Dla­cze­go nie chcesz do nich wró­cić?

– A ty chciał­byś żyć w ro­dzi­nie, która za wszel­ką cenę pró­bu­je przy­własz­czyć sobie twoje do­ko­na­nia? – wyraz twa­rzy Kaina przy­brał nieco mniej de­mo­nicz­ny, a bar­dziej ludz­ki wy­gląd. – Wiesz, gdzie jest Me­chu­ja­el?

– Co ma Me­chu­ja­el do tego?

– Otóż Lamek go za­mor­do­wał, m ó j d r o g i. Je­stem mor­de­stwem, bra­to­bój­stwem, par­ri­ci­dium w czy­stej po­sta­ci! Nie bę­dzie ten gów­niarz za­bie­rał moich ty­tu­łów!

Aesu­ca wbiło w po­sadz­kę. Po­czuł na­ra­sta­ją­cą gulę w gar­dle, która jakby za wszel­ką cenę pró­bo­wa­ła ro­ze­rwać prze­łyk.

– Lamek ma bar­dziej nie­rów­no pod su­fi­tem, niż ja. – Kain po­szy­bo­wał bez­gło­śnie nad Ba­śniow­cem i zna­lazł się za jego ple­ca­mi, przy ścia­nie, na­zna­czo­nej sym­bo­lem. Demon przy­ło­żył palce do znaku, ob­ma­cał opusz­ka­mi kon­tu­ry i wyj­rzał przez otwór okien­ny, za któ­rym widać było zbli­ża­ją­cy się od­dział lo­kal­nej mi­li­cji. Za­wo­ła­nia i krzy­ki żoł­nie­rzy brzmia­ły coraz wy­raź­niej i gło­śniej. – Wiem, że moje po­czy­na­nia nie są godne po­chwa­ły. Je­stem świa­dom tego, że po­peł­ni­łem nie­wy­ba­czal­ną zbrod­nię… – Spoj­rzał teraz pro­sto w oczy Aesu­ca – ale z raz ob­ra­nej ścież­ki już zbo­czyć nie można, więc po­zo­sta­ło mi je­dy­nie do­ce­niać moje dzie­dzic­two.

Kain rzu­cił się pro­sto w stro­nę Ba­śniow­ca. Odbił się sto­pa­mi od ścia­ny i po­szy­bo­wał ku Bry­to­wi. Aesuc w ostat­nim mo­men­cie spró­bo­wał unik­nąć ciosu. Wszyst­ko od­czu­wał, jak gdyby dzia­ło się w zwol­nio­nym tem­pie. Mkną­cy ku niemu demon, hałas na ulicy osady, skok wo­jow­ni­ka… 

Nagle w jego gło­wie po­ja­wi­ła się wizja. Obraz sku­pił się na dwóch wo­jow­ni­kach. Idą przez las i za­czy­na­ją badać krom­lech. Jeden z nich od­bie­ga w kie­run­ku sze­le­stu, a drugi się gubi. Obraz prze­ska­ku­je na inną scenę. Męż­czy­zna o blond wło­sach mor­du­je ru­de­go bro­da­cza. Krzy­ki. Dla­cze­go sły­chać krzy­ki?…

Po­czuł ude­rze­nie ener­gii gdzieś w oko­li­cy żo­łąd­ka. Świat nagle przy­spie­szył z po­wro­tem. Aesuc po­le­ciał do tyłu i ude­rzył ple­ca­mi z im­pe­tem o skrzy­nię, sto­ją­cą pod murem. Coś strze­li­ło mu w krę­go­słu­pie. Chciał się pod­nieść, ale gdy tylko spró­bo­wał oprzeć przed­ra­mię po­czuł chłod­ny ucisk na grdy­ce.

– Po­wi­nie­nem cię zabić, ale… po pierw­sze kosz­to­wa­ło­by mnie to zbyt dużo sił, a po dru­gie za­bi­cie Ba­śniow­ca bar­dzo brzyd­ko oszpe­ci­ło­by moją… bio­gra­fię. – Za­wa­hał się na mo­ment i po­gła­skał po nie­ludz­kim pod­bród­ku. Oczy, bę­dą­ce je­dy­nie pu­sty­mi szkła­mi ba­da­ły prze­ra­żo­ną fi­zjo­no­mię Aesu­ca, pró­bu­jąc do­stać się pro­sto do jego duszy. – Cho­ciaż i tak to pew­nie by nic nie zmie­ni­ło. Już wy­star­cza­ją­co na­bro­iłem, praw­da? – Sztucz­ny uśmiech za­go­ścił na twa­rzy Kaina, pre­zen­tu­jąc dwa rzędy ostrych jak brzy­twa zębów.

– Wciąż… mo­żesz… za­wró­cić…

– Ja nie, ale ktoś może to zro­bić za mnie – od­po­wie­dział i tak, jak jesz­cze przed chwi­lą stał przed Ba­śniow­cem, tak wy­pa­ro­wał, po­zo­sta­wia­jąc je­dy­nie chłod­ne uczu­cie na szyi męż­czy­zny.

Aesuc opadł na ko­la­na, pod­pie­ra­jąc się dłoń­mi o po­sadz­kę. Kroki żoł­da­ków zbli­ży­ły się już do wej­ścia do­mo­stwa. Śnię­ci straż­ni­cy za­czę­li się bu­dzić. Cięż­kie ude­rze­nia pod­ku­tych san­da­łów roz­le­ga­ły się echem po atrium.

Pierw­szy do sy­pial­ni wpa­ro­wał Vi­bius. Uj­rzał dy­szą­ce­go Aesu­ca i od razu do niego pod­biegł.

– Co tu ro­bisz? Co wi­dzia­łeś? Mia­łeś in­tru­za?

Ba­śnio­wiec chwy­cił się za obo­la­łą szyję, od­kaszl­nął kilka razy i spoj­rzał w oczy straż­ni­ka.

– Muszę ich ostrzec.

– Co? Kogo?  

– Lu­dzie będą umie­rać… 

– Kto? Jacy lu­dzie? Mor­der­ca wspo­mniał o ko­lej­nych ofia­rach?

– To nie usta­nie, do­pó­ki tego za niego nie za­koń­czy­my…

– O czym ty mó­wisz?

– Kain zabił Abla, a ko­lej­ni Ka­ino­wie będą za­bi­jać swo­ich Ablów aż do końca wszyst­kich dni, jeśli nie za­trzy­ma­my tego u źró­dła, ro­zu­miesz?

– Co to za bred­nie? – Vi­bius wy­krzy­wił twarz w gry­ma­sie kon­ster­na­cji.

– Jeśli chce­my za­koń­czyć mor­der­stwa, to mu­si­my się ich po­zbyć u źró­dła… Po­ku­sa, ro­zu­miesz? Mu­si­my po­zbyć się po­ku­sy. – Aesuc pod­niósł wzrok ku Sym­bo­lo­wi. Wła­śnie on. Znak Po­ku­sy, od­bi­cia cnoty. To stało u źró­dła zła, nę­ka­ją­ce­go ludzi. 

– Ale jak mam się po­zbyć czy­stej po­ku­sy? – wy­brzmia­ło de­spe­rac­kie py­ta­nie do ar­chi­tek­tów Wszech­świa­ta w umy­śle Aesu­ca.

Jed­nak nikt nie od­po­wie­dział. 

 

 

*1 sta­dium = 185 m

Koniec

Komentarze

To moje dru­gie spo­tka­nie z Ba­śniow­ca­mi i to jest bar­dziej udane.

Po­do­ba mi się spój­na opo­wieść, czy może wła­ści­wie śledz­two. Bo­ha­ter jest in­try­gu­ją­cy, że już nie wspo­mnę o po­sta­ciach dru­go­pla­no­wych (zwłasz­cza tych ży­wych… chyba się za­pę­dzi­łam;)

Po­ka­zu­jesz czy­tel­ni­ko­wi mnó­stwo fak­tów, ale (już) nie są en­cy­klo­pe­dycz­ny­mi in­fo­blo­ka­mi.

In­try­gu­je mnie do czego to zmie­rza. Cze­kam na peł­no­krwi­stą bo­ha­ter­kę, bo to na razie strasz­nie męski świat. 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Dzię­ku­ję am­bush za miły ko­men­tarz i uwagi <3 

 

Bar­dzo mnie cie­szy, że widać po­stęp wzglę­dem pierw­sze­go opo­wia­da­nia. Takie wia­do­mo­ści na­praw­dę na­pę­dza­ją mnie do dal­szej pracy i po­pra­wy! :D

 

I tak, też sądzę, że przy­da­ło­by się nieco wię­cej na­ci­sku na ko­bie­ce po­sta­ci. Wezmę to pod uwagę, jak naj­bar­dziej ;)

 

Po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Cześć!!

 

Po­cząt­ko­wo, po­cząt­ko­wa część tek­stu mnie roz­cza­ro­wa­ła. Ale póź­niej już było le­piej, z cza­sem zro­bi­ła się bar­dzo fajna opo­wieść. Finał też bar­dzo fajny. Tak więc nie ża­łu­ję :))))))))))))))))))

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Hej, dzię­ki, że wpa­dłeś! 

Cie­szę się bar­dzo, że ci się po­do­ba­ło <3 

 

po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Cześć. Nie czy­ta­łam pierw­sze­go opo­wia­da­nia. Może dla­te­go na po­cząt­ku z tru­dem zro­zu­mia­łam fa­bu­łę, póź­niej było już ła­twiej. Od­nio­słam wra­że­nie, że ta opo­wieść sta­no­wi frag­ment więk­szej ca­ło­ści, po­ka­za­łeś tylko część wy­kre­owa­ne­go świa­ta. Po­do­ba­ło mi się wple­ce­nie do fan­ta­sy ele­men­tów pa­ra­nor­mal­nych: ko­mu­ni­ka­cji po­za­zmy­sło­wej, du­chów, de­mo­nów. Widzę po­ten­cjał w tym po­my­śle.

Gdy­bym miała coś do­ra­dzić, jeśli chcesz ze­brać wię­cej czy­tel­ni­ków, za­czy­naj od krót­szych opo­wia­dań, sta­no­wią­cych za­mknię­tą ca­łość. Po­czą­tek opo­wie­ści za­czę­ła­bym od zda­nia ła­pią­ce­go na “ha­czyk” czy­tel­ni­ka, bu­dzą­ce­go za­in­te­re­so­wa­nie, np. do­ty­czą­ce­go wyj­ścia poza świat ma­te­rial­ny.

Cze­kam na ko­lej­ne Twoje tek­sty.

Hej, ANDO, bar­dzo mi miło, że wpa­dłaś!

 

Tym bar­dziej mi miło, że cze­kasz na ko­lej­ne tek­sty. W takim razie mogę wy­wnio­sko­wać z ko­men­ta­rza, że opo­wia­da­nie Cie­bie w jakiś spo­sób za­in­try­go­wa­ło!

 

I ro­zu­miem – ten tekst, tj. ,,Źró­dło wszel­kie­go zła” już jest bar­dziej ,,za­mknię­tą hi­sto­rią”, niż po­przed­nie, co uwa­żam za suk­ces :P ale ro­zu­miem, że wciąż nie­któ­re kwe­stie mogą się trosz­kę mie­szać. Naj­bar­dziej mnie cie­szy to, że się od­na­la­złaś i wi­dzisz po­ten­cjał w uni­wer­sum.

 

Za­wsze in­te­re­so­wa­ły mnie kwe­stie sze­ro­ko po­ję­tej du­cho­wo­ści. Do tego do­cho­dzi słu­cha­nie mi­to­lo­gii za dzie­cia­ka + świr na punk­cie hi­sto­riiiiii… tak po­wsta­ło uni­wer­sum Ba­śniow­ców! :)

Sta­ram się dodać coś od sie­bie do ga­tun­ku fan­ta­sy. Uży­wam zna­nych wszyst­kim mo­ty­wów, a jed­no­cze­śnie pró­bu­ję zwią­zać to wszyst­ko z pewną me­ta­fi­zy­ką ludz­kie­go ist­nie­nia. Mam na­dzie­ję, że uda mi się wy­ko­rzy­stać ten po­mysł jak naj­le­piej!

 

Po­zdra­wiam <3

 

 

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Cześć, Bar­ba­rzyń­co!

 

Witaj na piąt­ko­wym dy­żu­rze. Tro­chę lo­so­wa ła­pan­ka:

Ciem­ne wnę­trze chat­ki roz­świe­tlo­ne było przez je­dy­nie przez wątły pło­mień

Aesuc spoj­rzał poj­rzał żoł­nie­rzo­wi głę­bo­ko w oczy.

kiks

jedna z waż­niej­szych osad Pro­win­cji.

to chyba małą li­te­rą

Za­wo­ła­nia i krzy­ki żoł­nie­rzy brzmia­ły coraz wy­raź­niej i gło­śniej.

To dla­cze­go nie ata­ku­je?!

No dobra, chwi­lę póź­niej za­ata­ko­wał.

Ogól­nie ta roz­mo­wa była in­fo­dum­po­wa – ja mam aler­gię na roz­mo­wy z czar­nym cha­rak­te­rem tuż przed walką, albo co gor­sza, w trak­cie.

 

Co do sa­me­go opo­wia­da­nia, to mam wra­że­nie, że jest prze­ga­da­ne, przez co nu­żą­ce. Do tego do­ło­ży­łeś bar­dzo dużo nazw wła­snych i po­sta­ci, które nic mi nie mówią, a cza­sem wy­ska­ku­ją zza krza­ka i nie wia­do­mo skąd się biorą i co ozna­cza­ją.

Nie po­do­ba­ją mi się dia­lo­gi, bo są pi­sa­ne jakby wy­da­rze­nia dzia­ły się w cza­sach współ­cze­snych i roz­ma­wia­ło dwóch na­sto­lat­ków, a nie Ba­śnio­wiec z ja­kimś nad­przy­ro­dzo­nym bytem, albo przy­pad­ko­wo spo­tka­nym żoł­nie­rzem rzym­skim. Przez to nie mogę się wczuć w kli­mat.

Faj­nie, że dzie­je się to w na­szej hi­sto­rii, do tego widać, że jest jakiś szer­szy kon­tekst – Twoje uni­wer­sum jest szer­sze.

Co do za­koń­cze­nia, to mam wra­że­nie, jakby to był pierw­szy roz­dział cze­goś dłuż­sze­go.

 

Po­zdrów­ka!

 

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

No pro­szę, kon­ty­nu­acja wątku ban­shee :) Tym razem krót­sze, więc lżej­sze, choć w po­przed­nim opo­wia­da­niu po­do­ba­ła mi się więk­sza licz­ba po­sta­ci (a wśród nich Cata – to a pro­pos ko­men­ta­rza Am­bush, warto by po­świę­cić tej po­sta­ci jakiś szer­szy wątek ;)). Choć jest to część uni­wer­sum, tutaj myślę, że wy­szło cał­kiem zgrab­ne za­koń­cze­nie, opo­wia­da­nie jest spój­ną ca­ło­ścią.

 

Po­zdra­wiam!

„Bóg jest Panem anio­łów i ludzi, i elfów” – J.R.R. Tol­kien

Hej, nati, miło, że wpa­dłaś! W końcu od sa­me­go po­cząt­ku po­dą­żasz za przy­go­da­mi Ba­śniow­ców i za moimi przy­go­da­mi pi­sar­ski­mi :P

 

Dzię­ku­ję za opi­nię. Cata to po­stać, na którą mam po­mysł i chciał­bym wcie­lić go w życie, bo czuję po­ten­cjał, tak jak Wy. ^^

 

Hej, Kro­kus.

 

Dzię­ku­ję za wska­zów­ki i opi­nię.

to chyba małą li­te­rą

Mia­łem pewną za­gwozd­kę od­no­śnie tego, bo na pol­skim za­wsze uczo­no mnie, że od­no­sząc się do danej kra­iny geo­gra­ficz­nej czy cze­goś ta­kie­go bez wspo­mi­na­nia jej kon­kret­nej nazwy za­czy­na­my z wiel­kiej li­te­ry. Może ktoś bę­dzie wie­dział le­piej.

 

Ogól­nie ta roz­mo­wa była in­fo­dum­po­wa – ja mam aler­gię na roz­mo­wy z czar­nym cha­rak­te­rem tuż przed walką, albo co gor­sza, w trak­cie.

Ro­zu­miem, jed­nak chcia­łem przed­sta­wić po­stać Kaina w spo­sób, który nie bę­dzie zwy­kłym nar­ra­tor­skim in­fo­dum­pem, tj. kilka aka­pi­tów pod rząd o na­szym zło­dup­cy. Ale wiem, że nie­któ­rzy mają na to, jak okre­śli­łeś, aler­gię.

 

Co do sa­me­go opo­wia­da­nia, to mam wra­że­nie, że jest prze­ga­da­ne, przez co nu­żą­ce. Do tego do­ło­ży­łeś bar­dzo dużo nazw wła­snych i po­sta­ci, które nic mi nie mówią, a cza­sem wy­ska­ku­ją zza krza­ka i nie wia­do­mo skąd się biorą i co ozna­cza­ją.

Szko­da, że tobie nie po­de­szło do końca. To już pew­nie kwe­stia gu­stów, bo nie­któ­rzy lubią takie opo­wia­da­nia, a inni mniej. Mam na­dzie­ję, że w przy­szło­ści znaj­dziesz coś dla sie­bie wśród moich tek­stów!

 

Nie po­do­ba­ją mi się dia­lo­gi, bo są pi­sa­ne jakby wy­da­rze­nia dzia­ły się w cza­sach współ­cze­snych i roz­ma­wia­ło dwóch na­sto­lat­ków, a nie Ba­śnio­wiec z ja­kimś nad­przy­ro­dzo­nym bytem, albo przy­pad­ko­wo spo­tka­nym żoł­nie­rzem rzym­skim. Przez to nie mogę się wczuć w kli­mat.

Hmm, mógł­byś pro­szę roz­wi­nąć?

 

Faj­nie, że dzie­je się to w na­szej hi­sto­rii, do tego widać, że jest jakiś szer­szy kon­tekst – Twoje uni­wer­sum jest szer­sze.

Cie­szę się, że wi­dzisz to jako za­le­tę! Chcia­łem umie­ścić przy­go­dy bo­ha­te­rów na na­szej pla­ne­cie Ziemi, pod­czas fak­tycz­nych wy­da­rzeń z nutką fik­cji i fan­ta­sy, żeby czy­tel­nik mógł jed­no­cze­śnie za­głę­bić się w świe­cie nad­przy­ro­dzo­nych bytów, a jed­no­cze­śnie do­wie­dzieć się pew­nych no­wych in­for­ma­cji o hi­sto­rii świa­ta.

 

Po­zdra­wiam i dzię­ki jesz­cze raz!

 

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Hmm, mógł­byś pro­szę roz­wi­nąć?

Np. to:

– Ko­riel­tau… ej, do­brze, mógł­byś się za­po­znać z cza­sa­mi, w któ­rych teraz prze­by­wam, bucu! Sie­dzę w Bry­ta­nii roku pięć­dzie­sią­te­go pią­te­go ery post-nie­biań­skiej… Ale dobra, nie­waż­ne. Śro­dek ni­zin­nej Bry­ta­nii, może to coś ci powie.

To spo­sób wy­po­wia­da­nia się wła­ści­wy bar­dziej współ­cze­snym na­sto­lat­kom. Nie pa­su­je mi to do czasu opo­wie­ści, ani do bo­ha­te­ra (choć tu mogę pa­trzeć ste­reo­ty­po­wo – nie wiem jaki do­kład­nie miał być)

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Do­brze, dzię­ku­ję za od­po­wiedź i roz­ja­śnie­nie ^^

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Miś prze­czy­tał. Po­mysł in­te­re­su­ją­cy.

Dzię­ku­ję Misiu za prze­czy­ta­nie i miły ko­men­tarz. ^^

 

Po­zdra­wiam Misia!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Au­dy­to­rium zga­sło na mo­ment, po czym zaraz przed ocza­mi Ba­śniow­ca po­ja­wi­ła się ilu­zja, która przy­bra­ła kształt zna­ne­go jemu do­brze znaku,

Wkra­dła się tu brzy­do­ta sty­li­stycz­na. Może tak: przy­bra­ła kształt zna­ne­go mu do­brze/do­brze mu zna­ne­go?

 

Mam takie do­wo­dy, że ten twój pra­dziad zabił swo­je­go brata jako jeden z pierw­szych ho­mi­ni­dów

 

Tutaj po­dob­nie, zmie­ni­ła­bym tro­chę szyk: Mam takie do­wo­dy, że ten twój pra­dziad jako jeden z pierw­szych ho­mi­ni­dów zabił swo­je­go brata.

 

Naj­wi­docz­niej Nie­śmier­tel­ny miał już dość wy­słu­chi­wa­nia Ba­śniow­ca, gdyż po­now­nie zalał Au­dy­to­rium bi­ją­cym go­rą­cem kar­ma­zy­nem, chcąc naj­pew­niej za­stra­szyć Aesu­ca, który we­dług niego wy­jąt­ko­wo pew­nie wy­po­wia­dał się na temat jego za­gi­nio­ne­go człon­ka ro­dzi­ny, jed­no­cze­śnie opo­wia­da­jąc o nim z nieco ciem­niej­szej stro­ny. 

Kar­ko­łom­ne zda­nie, roz­bi­ła­bym na dwa.

 

Aesuc spoj­rzał poj­rzał żoł­nie­rzo­wi głę­bo­ko w oczy.

Spoj­rzał poj­rzał <3

 

W chwi­li kiedy skoń­czył swoje na­rze­ka­nia, tak nagle coś łup­nę­ło w po­ko­ju na końcu ko­ry­ta­rza.

Pro­po­nu­ję: W chwi­li, kiedy skoń­czył swoje na­rze­ka­nia, tak nagle coś nagle łup­nę­ło w po­ko­ju na końcu ko­ry­ta­rza.

 

Po dru­giej stro­nie atrium znaj­do­wa­ło się po­miesz­cze­nie, do któ­re­go drzwi były uchy­lo­ne, a wnę­trze wy­peł­nio­ne było prze­ni­kli­wą ciem­no­ścią.

Może: wnę­trze wy­peł­nia­ła prze­ni­kli­wa ciem­ność.

 

Ciem­na po­so­ka ście­kła z po­ście­li na pod­ło­gę, gro­ma­dząc się w fu­gach po­sadz­ki.

Lo­jal­nie ostrze­gam, że znaj­dą się tacy, któ­rzy wy­po­mną, że po­so­ka od­no­si się wy­łącz­nie do krwi zwie­rzę­cej. Mi to nie prze­szka­dza, ale daję he­ads-up ;)

 

Demon przy­ło­żył palce do znaku, ob­ma­cał opusz­ka­mi kon­tu­ry i spoj­rzał w okno, za któ­rym widać było zbli­ża­ją­cy się od­dział lo­kal­nej mi­li­cji.

Pierw­sze sko­ja­rze­nie: prze­szklo­ne okno. A prze­szklo­ne okno to chyba spory ana­chro­nizm, nie?

 

Z in­nych zgrzy­tów: oso­bi­ście nie prze­pa­dam za nad­mier­nym uwspół­cze­śnia­niem dia­lo­gów i nar­ra­cji, wy­bi­ja mnie to z rytmu czy­ta­nia i psuje im­mer­sję, ale to są za­strze­że­nia czy­sto su­biek­tyw­ne, mo­żesz je śmia­ło zi­gno­ro­wać ;) Nie­mniej, roz­wa­ży­ła­bym ogra­ni­cze­nie ta­kich wtrę­tów, imo nie wno­szą ni­cze­go w war­stwie ko­me­dio­wej, a wręcz spra­wia­ją, że wy­po­wie­dzi bo­ha­te­rów za­czy­na­ją brzmieć jak szcze­niac­kie py­sków­ki. Po­wta­rzam, nie jest to bar­dzo ra­żą­ce, ale jed­nak za­uwa­żal­ne.

Kilka razy gu­bisz pod­miot, tu i ów­dzie po­ja­wia­ją się ja­kieś nie­zgrab­no­ści, ale poza tym opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne lekko i przy­jem­nie. Do­szli­fuj tro­chę dro­bia­zgi, a szyb­ko sobie wy­ro­bisz pióro.

Na­to­miast jeśli cho­dzi o po­zo­sta­łe kwe­stie, to na po­cząt­ku tro­chę mi prze­szka­dzał ten misz-masz, trud­no mi było od­na­leźć się w hi­sto­rii, po­sta­ciach. Mie­szasz sporo mi­to­lo­gii, tro­chę bez ładu i skła­du, przy­naj­mniej z mojej per­spek­ty­wy. Nie czy­ta­łam po­przed­nich opo­wia­dań z Two­je­go uni­wer­sum i po­dej­rze­wam, że w tym tkwią przy­czy­ny mo­je­go za­gu­bie­nia, ale na wszel­ki wy­pa­dek daję znać. Choć­by po to, żebyś miał jakiś fe­ed­back, czy ten tekst broni się jako sa­mo­dziel­na hi­sto­ria.

Po po­cząt­ko­wym za­mie­sza­niu – broni się. Hi­sto­ria nie jest może jakoś mega skom­pli­ko­wa­na, ale śle­dzi­łam ją z za­in­te­re­so­wa­niem, w do­dat­ku zo­sta­wi­łeś ha­czyk na końcu. Fa­bu­ła, co praw­da, po­pro­wa­dzo­na jak po sznur­ku, ale nie nu­dzi­łam się, więc osta­tecz­nie opko na plus.

Głów­ny bo­ha­ter budzi sym­pa­tię, wpi­su­je się tro­chę w sche­mat cza­ru­ją­ce­go ło­trzy­ka – lu­biem :P

 

Wiem, że sporo na­rze­kam i mało chwa­lę, ale klika daję, bo to cał­kiem po­rząd­ny tekst jest. I widać, że masz spory po­ten­cjał, tylko trze­ba go tro­chę do­szli­fo­wać :D

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Hej, gra­vel!

 

Na samym po­cząt­ku chciał­bym Ci po­dzię­ko­wać za tak długi ko­men­tarz i bar­dzo roz­bu­do­wa­ną ana­li­zę. Każdy ko­men­tarz wiele dla mnie zna­czy, a tak do­kład­na kry­ty­ka to już w ogóle cu­dow­na <3 

 

Oczy­wi­ście jeśli cho­dzi o sty­li­stycz­ne po­praw­ki, to wpro­wa­dzę ^^

 

Od­no­śnie okien – fak­tycz­nie, strze­li­łem gafę. Okna szkla­ne za­czę­to pro­du­ko­wać na prze­ło­mie I i II wieku na­szej ery, więc jesz­cze bra­ko­wa­ło­by 50 lat wzglę­dem wy­da­rzeń z opo­wia­da­nia. Słusz­na uwaga.

 

Spoj­rzał poj­rzał oj­rzał… xD ups 

 

O, a to z po­so­ką to cie­ka­we, będę pa­mię­tał na przy­szłość! 

Z tym ję­zy­kiem to fak­tycz­nie, będę zwra­cał wię­cej uwagi na to, jak po­sta­ci roz­ma­wia­ją.

 

A od­no­śnie mie­sza­nia mi­to­lo­gii to za­mysł jest taki, żeby ko­rzy­stać ze ba­śnio­wych stwo­rzeń, cha­rak­te­ry­stycz­nych dla danej epoki i danej kul­tu­ry, pod­czas gdy te bar­dziej „ro­zum­ne” de­mo­ny są wspól­ne dla wszyst­kich, np. Kain z mi­to­lo­gii chrze­ści­jań­skiej, albo Car­man z mi­to­lo­gii cel­tyc­kiej, król Artur… i tak dalej. Mam na­dzie­ję, że w ko­lej­nych tek­stach uda mi się to le­piej za­ry­so­wać :3

 

Bar­dzo się cie­szę, że osta­tecz­ny „wyrok” jest po­zy­tyw­ny <3  

Zwłasz­cza, że va­ga­bond bo­ha­ter Ci pod­padł, sta­ram się kre­ować każ­de­go bo­ha­te­ra w taki spo­sób, żeby miał swoje wła­sne cechy. Wezmę pod uwagę wszyst­kie uwagi, bo fak­tycz­nie – su­ge­stie użyt­kow­ni­ków por­ta­lu po­mo­gły mi po­pra­wić swój  warsz­tat, bez wąt­pie­nia.

 

Dzię­ku­ję jesz­cze raz za ko­men­tarz, a za klika w szcze­gól­no­ści! 

Po­zdra­wiam ^^

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Cześć!

 

Chyba naj­bar­dziej po­do­bał mi się po­czą­tek i roz­mo­wa w Au­dy­to­rium, choć po­da­jesz dużo nazw wła­snych, które nie­wie­le czy­tel­ni­ko­wi mówią i to jest nieco dez­orien­tu­ją­ce. To opo­wia­da­nie ma pra­wie 30 tys. zna­ków, a jed­nak nie­wie­le się tu wy­da­rzy­ło i wła­ści­wie hi­sto­ria się nie za­koń­czy­ła, a przy­naj­mniej ja mam takie wra­że­nie. W dia­lo­gach po­ja­wia się sporo współ­cze­snych zwro­tów, co nie­zbyt pa­su­je to tej kon­wen­cji. Bo­ha­ter jest in­te­re­su­ją­cy, ale chyba za mało o nim wia­do­mo, przez co ta kre­acja wydaj mi się nie­peł­na.

Tech­nicz­nie jest tro­chę man­ka­men­tów. Zde­cy­do­wa­nie za czę­sto w nar­ra­cji wy­ja­śniasz to, co po­win­no wy­ni­kać już z sa­me­go dia­lo­gu. 

Zna­lazł się bo­wiem na gra­ni­cy świa­tów, gdzie pro­ble­my ma­te­rial­ne­go wy­mia­ru zo­sta­wa­ły od­su­wa­ne na bok, nie do­ty­czy­ły już duszy śmier­tel­ni­ka.

Nie brzmi to do­brze.

Ści­skał po­wie­ki, pró­bu­jąc od­ciąć się od świa­tła ogni­ska i in­nych bodź­ców.

Za­ci­skał

– Lamek, je­steś tu? – rzu­cił w pust­kę, zda­ją­cą się roz­sy­łać głos Aesu­ca we wszyst­kie stro­ny dziw­nej, względ­nie nie­skoń­czo­nej prze­strze­ni, którą było Au­dy­to­rium

To jest my­lą­ce, trud­no się zo­rien­to­wać, o co Ci cho­dzi­ło.

Wiem, że kon­tak­tu­jąc się z Athánatoi[+,] moje ciało nie re­agu­je tak samo na chłód, ale nie mogę tak w nie­skoń­czo­ność!

Ot­chłań roz­świe­tli­ła się nagle, uka­zu­jąc za­in­te­re­so­wa­nie Ducha spra­wą, któ­rej ba­da­czem był Aesuc. Prze­strzeń za­drża­ła prze­dziw­nie, wstrzą­sa­jąc jego ete­rycz­ną ite­ra­cją. Ba­śnio­wiec długo przy­zwy­cza­jał się do sen­sa­cji

Tutaj jest pro­blem z pod­mio­tem, bo w pierw­szej chwi­li nie wia­do­mo, czyja ite­ra­cja zo­sta­ła wstrzą­śnię­ta, Duch czy Ba­śniow­ca.

Au­dy­to­rium, a przy­naj­mniej tak na­zy­wa­li to ,,miej­sce” nie­któ­rzy Ba­śniow­cy przy­ga­sło lekko, wciąż emi­tu­jąc białą aurę, jed­nak sła­biej.

Nazwę “Au­dy­to­rium” wpro­wa­dzi­łeś już wcze­śniej, więc to wy­ja­śnie­nie teraz nie­zbyt pa­su­je.

Po­mi­mo bycia Nie­śmier­tel­nym bytem, ma­ją­cym do­stęp do po­tęż­nej skarb­ni­cy wie­dzy, wciąż nie od­ro­bił swo­je­go za­da­nia. Aesuc uwa­żał, że nie­wie­dza La­me­ka wy­ni­ka­ła z le­ni­stwa i tego, że wolał za­ba­wiać się z Có­ra­mi Izra­ela, niż po­czy­tać coś o Cel­tach. Ale jedno trze­ba było mu przy­znać, wie­dział bar­dzo dużo, a ta wie­dza była w jego dło­niach za­rów­no na­rzę­dziem, jak i bro­nią.

Sporo tej “wie­dzy” i “bycie bytem” też nie brzmi do­brze.

Au­dy­to­rium zga­sło na mo­ment, po czym zaraz przed ocza­mi Ba­śniow­ca po­ja­wi­ła się ilu­zja, która przy­bra­ła kształt zna­ne­go jemu do­brze znaku, przy­po­mi­na­ją­ce­go zbi­tek he­braj­skich liter, two­rzą­cych słowo Nie­śmier­tel­ny.

mu

Naj­wi­docz­niej Nie­śmier­tel­ny miał już dość wy­słu­chi­wa­nia Ba­śniow­ca, gdyż po­now­nie zalał Au­dy­to­rium bi­ją­cym go­rą­cem kar­ma­zy­nem, chcąc naj­pew­niej za­stra­szyć Aesu­ca, który we­dług niego wy­jąt­ko­wo pew­nie wy­po­wia­dał się na temat jego za­gi­nio­ne­go człon­ka ro­dzi­ny, jed­no­cze­śnie opo­wia­da­jąc o nim z nieco ciem­niej­szej stro­ny. 

Masz ten­den­cje do ta­kie­go bu­do­wa­nia wy­ja­śnień do wy­ja­śnień i do­da­wa­nia do tego dużo za­im­ków. To spra­wia, że sty­li­sty­ka tek­stu jest nie naj­lep­sza.

Bo pa­mię­taj, jak zro­bisz mu coś złego, to sie­dem razy cię uka­ram, a nie chcesz tego do­znać.

uka­rzę

Ode­tchnął głę­bo­ko po­wie­trzem, które no­si­ło w sobie nutkę spa­lo­ne­go drew­na[+,] i ude­rzył pię­ścią w udo.

– Ty za­wszo­ny… sie­dem­dzie­siąt sie­dem razy ci sko­pię to astral­ne dup­sko… – po­wie­dział do sie­bie pod nosem, zde­ner­wo­wa­ny spo­so­bem po­trak­to­wa­nia jego osoby przez Ducha.

To też jest przy­kład zbyt ło­pa­to­lo­gicz­ne­go tłu­ma­cze­nia czy­tel­ni­ko­wi emo­cji bo­ha­te­ra. Z tre­ści wy­po­wie­dzi wy­ni­ka już zde­ner­wo­wa­nie, a przy­czy­nę czy­tel­nik zna.

Ciem­ne wnę­trze chat­ki roz­świe­tlo­ne było przez je­dy­nie przez wątły pło­mień, rzu­ca­ją­cy cień sie­dzą­ce­go męż­czy­zny na ścia­nę.

Ska­pa­ne w mroku ulice mie­ści­ny były dość spo­koj­ne.

ską­pa­ne

Za­ło­żył je na sie­bie, za­krył twarz kap­tu­rem, po czym wy­szedł z izby na ulicę.

Kap­tur wła­ści­wie nie za­kry­wa twa­rzy.

– Co tu ro­bisz tak późno, oby­wa­te­lu? – Gdzieś za nim roz­legł się męski głos, który do­biegł do uszu Aesu­ca i wstrzą­snął nim na mo­ment.

Ta wzmian­ka o uszach moim zda­niem jest tu zbęd­na.

Hej, Ali­cel­lo!

 

Dzię­ki, że prze­czy­ta­łaś. Dzię­ku­ję także za opi­nię i su­ge­stie po­pra­wek, zaraz się za to na­resz­cie za­bio­rę ^^

 

Po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Re: uwagi Gra­vel, w zda­niu:

 

Ciem­na po­so­ka ście­kła z po­ście­li na pod­ło­gę, gro­ma­dząc się w fu­gach po­sadz­ki.

oprócz po­so­ki cze­pi­ła­bym się fug – to oczy­wi­sty ana­chro­nizm. Spo­iwo, jeśli już. W do­dat­ku w pa­ła­cu gu­ber­na­to­ra, o ile do­brze zro­zu­mia­łam, po­sadz­ka za­pew­ne bę­dzie mo­zai­ko­wa, z ma­łych tes­ser, które po pro­stu ukła­da się na pod­kła­dzie.

 

Oraz nie da­wa­ła­bym wy­ja­śnień w przy­pi­sach, zwłasz­cza do tak pro­stych do spraw­dze­nia rze­czy jak prze­licz­nik miary. Kto chce, spraw­dzi, a prze­cięt­ne­mu czy­tel­ni­ko­wi szcze­gó­ło­wa wie­dza nie jest po­trzeb­na, zwłasz­cza umiesz­czo­na na końcu opo­wia­da­nia ;) Ufaj w in­te­li­gen­cję czy­tel­ni­ków swo­ich.

 

Po­nad­to praw­do­po­dob­nie wszyst­kie za­im­ki “swój” mogą się iść bujać ;)

 

Fa­bu­lar­nie czy­ta­deł­ko, sty­li­stycz­nie mo­gło­by być cie­ka­wiej, bo pi­szesz dość “prze­zro­czy­ście”, cze­kam na coś spoza uni­wer­sum, bo mam wra­że­nie, że jak­kol­wiek masz na to uni­wer­sum jakiś po­mysł, to może on po­wi­nien tro­chę doj­rzeć i za­cze­kać, aż bę­dziesz pisać bar­dziej wpraw­nie tech­nicz­nie, bo tro­chę go szko­da na takie pro­ściut­kie hi­sto­ryj­ki, które mo­gły­by się dziać gdzie­kol­wiek. Świa­tu też przy­da­ło­by się wię­cej ri­ser­czu, żeby był pla­stycz­niej­szy, le­piej ewo­ko­wał te dawne czasy.

http://altronapoleone.home.blog

Dzię­ku­ję, dra­ka­ino, za prze­czy­ta­nie i opi­nię!

 

Od­no­śnie fug sa­me­mu mia­łem wąt­pli­wo­ści, chcia­łem w ten spo­sób okre­ślić prze­strzeń mię­dzy płyt­ka­mi/ele­men­ta­mi mo­zai­ki, ale wła­śnie za bar­dzo wy­bie­głem z tym ana­chro­ni­zmem.

 

Od­no­śnie przy­pi­sów z mia­ra­mi – spo­tka­łem się wcze­śniej z uwagą od bet, że nie do końca wie­dzie­li, co ozna­cza dane słowo, które okre­śla­ło daną jed­nost­kę od­le­gło­ści. Byli nieco skon­fun­do­wa­ni, więc na pod­sta­wie tego do­świad­cze­nia po­sta­no­wi­łem to tutaj do­pi­sać. ;)

 

Ale może fak­tycz­nie le­piej bez. 

Dzię­ki jesz­cze raz. Po­sta­ram się do­pra­co­wać warsz­tat ^^

 

Po­zdra­wiam! 

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Z tymi fu­ga­mi wpa­dłeś w pu­łap­kę sty­li­stycz­ną. Nie mu­sisz wszyst­kie­go do­kład­nie opi­sy­wać. W tym przy­pad­ku krew ście­ka­ją­ca na po­sadz­kę w zu­peł­no­ści by wy­star­czy­ła. Do­pó­ki nie po­trze­bu­jesz jej wsiąk­nię­tej w spo­iwo mię­dzy płyt­ka­mi, bo np. jakaś klą­twa z tego wy­ni­ka, nie mu­sisz wspo­mi­nać o spo­iwie. Chyba że ko­niecz­nie chcesz mieć bar­dzo ob­ra­zo­wo, ale wtedy z kolei warto by taki opis roz­cią­gnąć. Plus warto by spraw­dzić, jaka tech­ni­ka po­sadz­ko­wa prze­wa­ża­ła w rzym­skiej ar­chi­tek­tu­rze Bry­ta­nii, bo Rzy­mia­nie mieli ileś tam róż­nych tech­nik mo­zai­ko­wych, ale te z du­żych pły­tek – nie­re­gu­lar­nych! bo to były za­zwy­czaj przed­sta­wie­nia fi­gu­ral­ne – czyli opus sec­ti­le są rzad­kie i były bar­dzo kosz­tow­ne. I ro­bio­ne tak, żeby spo­iwa nie było widać, szcze­li­ny są le­d­wie za­uwa­żal­ne.

 

http://altronapoleone.home.blog

Dzię­ku­ję Ci za tak do­kład­ne wy­tłu­ma­cze­nie! Po­sta­ram się uni­kać zbyt szcze­gó­ło­wych, zbęd­nych opi­sów, które mo­gły­by w wy­ni­ku bar­dziej na­mie­szać, niż wpro­wa­dzić coś do­bre­go.

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Okej, chyba się źle wy­ra­zi­łam: opisy są okej, tylko warto opi­sy­wać to, co dla czy­tel­ni­ka jest “przy­dat­ne” w kon­tek­ście tego, co chcesz po­ka­zać. Z tym nie­szczę­snym spo­iwem, po­mi­ja­jąc jego nie­ade­kwat­ność w tym kon­tek­ście, wy­obra­żam sobie, że opi­su­jesz – w tek­ście dzie­ją­cym się współ­cze­śnie – krew wsią­ka­ją­cą w fugi, jeśli chcesz pod­kre­ślić hor­ro­ro­wą at­mos­fe­rę.

Po pro­stu szcze­gół usta­wia ci tro­chę lek­tu­rę i cho­dzi o to, żeby nie przy­cią­gać uwagi czy­tel­ni­ka do rze­czy nie­istot­nych, a po­ka­zać to, co ważne.

http://altronapoleone.home.blog

Wła­śnie o to mi cho­dzi­ło. Żeby sku­pić się w przy­szło­ści na opi­sach, które wno­szą coś do tek­stu i nie mie­sza­ją w od­bio­rze, po­wo­du­jąc ja­kieś roz­sz­cze­pie­nia epo­ko­we itp. ^^

 

Takie uwagi to złoto, bo tym bar­dziej po­ma­ga­ją mi okre­ślić, nad czym wię­cej po­pra­co­wać.

 

A, no i za­czą­łem pisać opo­wia­da­nia Ba­śniow­co­we, które są czymś w ro­dza­ju „wąt­ków po­bocz­nych” żeby po­zwo­lić sobie od­kry­wać uni­wer­sum, które two­rzę. Je­stem świa­dom, że gdy­bym je­dy­nie roz­my­ślał co i jak, to nigdy by to nie po­szło do przo­du, a tak to przy­naj­mniej wy­bie­ram jaką ścież­kę, którą chcę po­dą­żać. I ro­zu­miem obawy od­no­śnie tego, żeby nie mar­no­wać uni­wer­sum przez pro­sto­tę tek­stów. Ak­tu­al­nie be­to­wa­ne mam opo­wia­da­nie Ba­śniow­co­we, a przy oka­zji pra­cu­ję nad czymś nie­za­leż­nym. Na­pi­szę kilka tek­stów „z innej becz­ki”, może w mię­dzy­cza­sie po­my­ślę co dalej z Ba­śniow­cem i może po­dej­mę się ko­lej­nych opo­wia­dań z tego zbio­ru. 

Nie wiem, czy czy­ta­łaś inne tek­stu z cyklu „Ba­śnio­wiec”, ale jeśli nie, to faj­nie by było, gdy­byś w wol­nej chwi­li tam zaj­rza­ła; we­dług mnie tamte są mniej „oczy­wi­ste” i pro­sto­li­nij­ne, ale ocena po­win­na na­le­żeć już do czy­tel­ni­ka. ;)

 

Po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Tro­chę mia­łam wra­że­nie frag­men­trycz­no­ści. Prze­szka­dza­ła, szcze­gól­nie na po­cząt­ku, nie­zna­jo­mość uni­wer­sum, a i finał spra­wił, że nie do końca mam po­czu­cie za­mknię­cia hi­sto­rii. Sama opo­wieść cie­ka­wa, choć mo­men­ta­mi język nie pa­su­je do cza­sów, bo masz sporo współ­cze­snych słów i zwro­tów. Sty­li­stycz­nie da­ło­by się jesz­cze do­szli­fo­wać.

Na­to­miast po­mysł rze­czy­wi­ście robi wra­że­nie :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Hej, Irka!

 

Kwe­stia frag­men­ta­rycz­no­ści to chyba naj­więk­szy na ten mo­ment man­ka­ment, który ata­ku­je te opo­wia­da­nia.

 

To zna­czy, no… za­le­ży. Wia­do­mo, nowym czy­tel­ni­kom tego uni­wer­sum może to tro­chę na­mie­szać, za to ci, któ­rzy już wcze­śniej mieli do czy­nie­nia z tym świa­tem od­naj­du­ją się bar­dzo łatwo. No ale nic dziw­ne­go.

 

Ko­lej­ne opo­wia­da­nie po­win­no być bar­dziej ,,in­dy­wi­du­al­ne”/jed­nost­ko­we, więc myślę, że ogar­nię­cie o co cho­dzi bę­dzie znacz­nie ła­twiej­sze!

 

Pra­cu­ję też nad opkiem nie­za­leż­nym od uni­wer­sum, więc się tro­chę od­ku­ję po tylu po­wią­za­nych tek­stach :P

 

I bar­dzo miło mi sły­szeć, że uwa­żasz po­mysł za ro­bią­cy wra­że­nie <3 Wiele to dla mnie zna­czy.

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :3

 

Po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

W końcu udało mi się do­czy­tać ostat­nie aka­pi­ty xD jest mega, tak trzy­maj:D

Hej i dzię­ki! Super, że wpa­dłaś i Ci się po­do­ba­ło <3

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

nie jedli owo­ców morza… Też uwa­żam, że za­słu­ży­li na niebo. 

 

Ten zro­bił szyb­ki unik, rzu­ca­jąc się na zie­mię, prze­tur­lał i szyb­ko wstał.

 

Muszę przy­znać, że zro­bi­łeś ogrom­ny po­stęp w sto­sun­ku do po­przed­nich opo­wia­dań :) Po­do­ba mi się, że te hi­sto­rie się łączą, krążą wokół jed­nej in­try­gi i po­wo­li od­sła­nia­ją ko­lej­ne fakty. Je­stem cie­ka­wa, czy w końcu zde­cy­du­jesz się na głów­ne­go bo­ha­te­ra i po­zwo­lisz czy­tel­ni­ko­wi się z nim zżyć. Faj­nie, gdy­byś po­kom­bi­no­wał tro­chę z dia­lo­ga­mi. W tek­ście widać twoją ogrom­ną pracę nad re­se­ar­chem, ale w dia­lo­gach zu­peł­nie tego nie widać. Każda po­stać wy­po­wia­da się jak jakiś ran­do­mo­wy stu­dent we­te­ry­na­rii ;) Szko­da, że za­bra­kło sty­li­za­cji ję­zy­ko­wej, która od razu po­zwo­li­ła­by po­znać, z ja­kich cza­sów i kul­tu­ry wy­wo­dzi się dany bo­ha­ter. Do na­stęp­ne­go xD

Hej, ośmior­ni­co!

 

Do­praw­dy, Twoja po­dróż przez Ba­śniow­co­we opo­wia­da­nia jest czymś, czego po­trze­bo­wa­łem. :D

Le­cisz zgod­nie z osią czasu moich przy­gód pi­sar­skich, dzię­ki czemu masz bez­po­śred­ni wgląd na po­stęp, który tu się po­czy­nił.

 

Muszę przy­znać, że zro­bi­łeś ogrom­ny po­stęp w sto­sun­ku do po­przed­nich opo­wia­dań :)

<3

 

Je­stem cie­ka­wa, czy w końcu zde­cy­du­jesz się na głów­ne­go bo­ha­te­ra i po­zwo­lisz czy­tel­ni­ko­wi się z nim zżyć.

Ko­lej­ne dwa (Pięk­no nie­do­sko­na­ło­ści i zbli­ża­ją­ca się Matka zza morza) z pew­no­ścią rzucą wię­cej świa­tła na głów­ne­go bo­ha­te­ra. :3

 

Faj­nie, gdy­byś po­kom­bi­no­wał tro­chę z dia­lo­ga­mi. W tek­ście widać twoją ogrom­ną pracę nad re­se­ar­chem, ale w dia­lo­gach zu­peł­nie tego nie widać. Każda po­stać wy­po­wia­da się jak jakiś ran­do­mo­wy stu­dent we­te­ry­na­rii ;)

To praw­da! Zga­dzam się, chcia­łem zro­bić dia­lo­gi zbyt luź­ny­mi, przez co wy­szła taka tro­chę nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­na papka. Cho­ciaż z roz­mo­wy w Au­dy­to­rium je­stem dumny, to język mógł­by być bar­dziej sty­li­zo­wa­ny. :P

Z każ­dym ko­lej­nym opo­wia­da­niem język po­wi­nien być coraz bar­dziej au­ten­tycz­ny. Za­pew­ne te star­sze opka kie­dyś prze­pi­szę na nowo, po­wy­wa­lam zbęd­ne wątki i po­pra­wię język, ale na ten mo­ment zo­sta­wiam je na pro­fi­lu dla chęt­nych czy­tel­ni­ków :3

Cie­szę się, że po­mi­mo pew­nych man­ka­men­tów wciąż po­dą­żasz za przy­go­da­mi Ba­śniow­ców, każdy Twój ko­men­tarz spra­wia mi gi­gan­tycz­ny uśmiech. xD

 

Dzię­ku­ję i do na­stęp­ne­go!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Cześć, Ka­ta­rak­to ;) (Prze­pra­szam, za­wsze gdy czy­tam Twój nick, ko­ja­rzy mi się z bar­ba­rzyń­ską ka­ta­rak­tą i tak mnie to bawi, że nie mogę prze­stać tego wi­dzieć).

Na­cze­ka­łeś się, a ja nie mam aż tyle no­we­go do po­wie­dze­nia w po­rów­na­niu do przed­mów­ców. Pierw­szy raz czy­ta­łem około mie­sią­ca temu, lecz nie­wie­le zro­zu­mia­łem, ze wzglę­du na ów brak tła (za­pew­ne przed­sta­wio­ne­go gdzie in­dziej) i mno­gość nie­opi­sa­nych szcze­gó­łów. Z tego wszyst­kie­go za­baw­ne, że aku­rat sta­dia uzna­łeś za warte wy­ja­śnie­nia ;)

Bi­blij­ny kod znam mniej wię­cej w takim samym stop­niu, co wie­rze­nia Az­te­ków (czyli mar­nym, ale coś tam sły­sza­łem). Do­pie­ro za dru­gim razem wpa­dłem na to, by spraw­dzić, czy np. Lamek nie jest po­sta­cią mi­to­lo­gicz­ną. I to rzu­ci­ło zu­peł­nie nowe świa­tło na wszyst­ko. Od razu ła­twiej się czyta, gdy wie się, co to za typ. Były też inne prze­szko­dy, w ro­dza­ju tej:

Mam po­dej­rze­nia, że kon­tro­lo­wał de­mo­na, ste­ru­ją­ce­go Od­bi­ciem tam­tej zmar­łej ko­bie­ty.

Co to są Od­bi­cia? Ja­kiej znowu ko­bie­ty? Coś tam jesz­cze było o pie­czę­ci. Po co ona? Dla­cze­go się ją zo­sta­wia? Cel­tyc­kie okre­śle­nia nie­bios… Gu­bi­łem się w ta­kich miej­scach, bo nie wie­dzia­łem, o co cho­dzi, a to bar­dzo utrud­nia­ło śle­dze­nie fa­bu­ły.

W końcu jakoś to po­szło dalej, ale wy­ma­ga­ło sporo sku­pie­nia i odro­bi­ny go­ogle’a. Nie jest to za­mknię­te opo­wia­da­nie, ra­czej przej­ście od punk­tu D do punk­tu E (gdzie A, B, C są opi­sa­ne w innym miej­scu). Nie wiem, skąd po­wią­za­nie bo­ha­te­ra z La­me­kiem. Umiar­ko­wa­nie ro­zu­miem mo­ty­wa­cję jasz­czu­ro­człe­ka – żeby nie pisać po imie­niu. Rów­nież uwa­żam, że mie­sza­nie luź­ne­go ję­zy­ka z (jak na fan­ta­sty­kę) po­waż­ną te­ma­ty­ką utrud­nia wej­ście w opo­wieść. Ale to jest chyba kwe­stia przy­zwy­cza­jeń, może da się to obejść, pew­no­ści nie mam.

Myślę, że mógł­byś prze­my­śleć nazwę pro­fe­sji, bo “ba­śnio­wiec” su­ge­ru­je zu­peł­nie inne re­gio­ny li­te­ra­tu­ry.

Poza tym to cał­kiem nie­zła próba. Próba, bo po­trze­bu­jesz ze­brać jesz­cze tro­chę do­świad­cze­nia. Albo kie­dyś po­pra­wisz ca­łość przede wszyst­kim pod wzglę­dem tech­nicz­nym, albo za­czniesz to pisać od po­cząt­ku. Nie­mniej na czymś ćwi­czyć trze­ba. Kilka su­ge­stii ode mnie (wy­bra­ne, bo mógł­bym zro­bić dłuż­szą ła­pan­kę, ale to nie ma sensu, le­piej sku­pić się na klu­czo­wych ele­men­tach):

 

Zna­lazł się bo­wiem na gra­ni­cy świa­tów, gdzie pro­ble­my ma­te­rial­ne­go zni­ka­ły, nie do­ty­czy­ły już duszy śmier­tel­ni­ka.

To mi wy­glą­da na po­zo­sta­łość po bi­twie z po­wtó­rze­nia­mi. Zda­nie jest teo­re­tycz­nie po­praw­ne, ale po­twor­nie nie­zgrab­ne. Na­bie­rzesz jesz­cze wpra­wy, ale czę­sto usu­wa­nie na siłę po­wtó­rzeń wcale tek­sto­wi nie służy. Nie­rzad­ko le­piej nawet usu­nąć takie zda­nie i za­stą­pić je zu­peł­nie innym. Albo po­my­śleć, czy to kon­kret­ne zda­nie na­praw­dę jest takie ważne, że musi w danym miej­scu się zna­leźć.

 

Au­dy­to­rium, a przy­naj­mniej tak na­zy­wa­li to ,,miej­sce” nie­któ­rzy Ba­śniow­cy przy­ga­sło lekko,

Po­mi­ja­jąc in­ter­punk­cję, le­piej uni­kać ta­kich roz­my­wa­ją­cych wtrą­ceń. Funk­cją tego zda­nia jest opis zda­rze­nia, a do­rzu­casz do niego opis sa­me­go miej­sca, przez co zda­rze­nie traci na sile. Można wcze­śniej wy­ja­śnić, że bo­ha­ter jest w ja­kimś tam Au­dy­to­rium, np. “znaj­do­wał się w Au­dy­to­rium – jak na­zy­wa­li to miej­sce nie­któ­rzy Nie­śmier­tel­ni – choć bar­dziej przy­po­mi­na­ło mu ono <bla, bla, bla>”. Potem masz już tylko zgrab­ne: “Au­dy­to­rium przy­ga­sło lekko”. Dla­cze­go przy­ga­sło? Co się dzie­je? Zda­nie na­bie­ra mocy.

 

Uwa­żaj na słowa, Aesu­cu Lor­ga­irze – ostrzegł roz­ga­da­ne­go Ba­śniow­ca, zmie­nia­jąc kolor Au­dy­to­rium na fio­le­to­wy.

Wiemy, że ostrze­ga, po­tra­fi­my to od­czy­tać ze słowa “uwa­żaj”. Wiemy też, że bo­ha­ter jest Ba­śniow­cem (w sumie nie wiem, dla­cze­go z wiel­kiej li­te­ry) i czy­ta­li­śmy przed chwi­lą jego słowa, więc wiemy, że jest roz­ga­da­ny. Nie ma po­trze­by do­da­wać tego w tek­ście.

, chcąc naj­pew­niej za­stra­szyć Aesu­ca, który we­dług niego wy­jąt­ko­wo pew­nie wy­po­wia­dał się na temat jego za­gi­nio­ne­go człon­ka ro­dzi­ny, jed­no­cze­śnie opo­wia­da­jąc o nim z nieco ciem­niej­szej stro­ny. 

Z odro­bi­nę in­nych przy­czyn, ale rów­nie zbęd­ny opis in­ten­cji. Wszyst­ko to po­win­no wy­ni­kać ze słów La­me­ka – i moim zda­niem wy­star­cza­ją­co wy­ni­ka­ło. Cały ten frag­ment jest zu­peł­nie zbęd­ny.

 

Zwra­cam tylko uwagę na pro­ble­my, z któ­ry­mi mu­sisz sobie po­ra­dzić. Jest tego wię­cej, to tylko przy­kła­dy.

Ale poza tym – jak już wspo­mnia­łem – jest to obie­cu­ją­ca próba. Przy­po­mi­na mi nieco Pana Świa­tła Ze­la­zne­go. Ale też i wiele in­nych po­pkul­tu­ro­wych zja­wisk. Czy nawet okul­ty­stycz­ne kla­sy­ki w stylu Kel­ley’a i Dee. Pra­cuj dalej :) Coś z tego bę­dzie. Nie wiem, na ile roz­wi­nię­ty masz już świat – aku­rat tu świa­to­twór­stwa dość mało – ale szedł­bym w kie­run­ku sfor­ma­li­zo­wa­nia wizji. Jakie są za­sa­dy? Jakie są moż­li­wo­ści? Na tym wielu au­to­rów spek­ta­ku­lar­nie się wy­kła­da, więc le­piej wie­dzieć wcze­śniej, czy pod­wa­li­ny świa­ta są ak­cep­to­wal­ne, niż od­kryć na samym końcu po­dró­ży, że jed­nak nie.

Może bym za­pro­po­no­wał do bi­blio­te­ki, tylko wła­śnie nie mam pew­no­ści, czy nie jest to aby za­nad­to “frag­ment”, a nie peł­no­praw­ne opo­wia­da­nie. Za­sta­no­wię się.

Hej, vargu!

Nie są­dzi­łem, że ten dzień w końcu na­dej­dzie… a jed­nak!

(Prze­pra­szam, za­wsze gdy czy­tam Twój nick, ko­ja­rzy mi się z bar­ba­rzyń­ską ka­ta­rak­tą i tak mnie to bawi, że nie mogę prze­stać tego wi­dzieć).

Praw­dę mó­wiąc, sam sie­bie tak na­zy­wam od czasu do czasu, więc nie ma pro­ble­mu. Też mnie to bawi :D

 

lecz nie­wie­le zro­zu­mia­łem, ze wzglę­du na ów brak tła (za­pew­ne przed­sta­wio­ne­go gdzie in­dziej) i mno­gość nie­opi­sa­nych szcze­gó­łów. Z tego wszyst­kie­go za­baw­ne, że aku­rat sta­dia uzna­łeś za warte wy­ja­śnie­nia ;)

Ach, no, nie­ste­ty. D:

Pierw­sze 3 opo­wia­da­nia (cho­ciaż z każ­dym coraz mniej) spra­wia­ją wra­że­nie frag­men­ta­rycz­no­ści. Wciąż uczy­łem się wy­od­ręb­nia­nia nie­za­leż­ne­go opo­wia­da­nia z uni­wer­sum, żeby było sa­mo­dziel­ną jed­nost­ką. A nie chcia­łem in­fo­dum­po­wać też o całym Ratae Co­riel­tau­vo­rum, o sta­nie po­li­tycz­nym Bry­ta­nii itp. :P

Nie­mniej osa­dze­nie uni­wer­sum w świe­cie hi­sto­rycz­nym daje taką swo­bo­dę, że czy­tel­nik może po pro­stu spraw­dzić więk­szość po­sta­ci i miejsc (jak na­pi­sa­łeś zresz­tą od­no­śnie La­me­ka). :D

Co to są Od­bi­cia? Ja­kiej znowu ko­bie­ty? Coś tam jesz­cze było o pie­czę­ci. Po co ona? Dla­cze­go się ją zo­sta­wia? Cel­tyc­kie okre­śle­nia nie­bios… Gu­bi­łem się w ta­kich miej­scach, bo nie wie­dzia­łem, o co cho­dzi, a to bar­dzo utrud­nia­ło śle­dze­nie fa­bu­ły.

To się mocno wiąże z tam­tym nie­wy­czu­ciem frag­men­ta­rycz­no­ści. :P

Nie­po­trzeb­nie na­wią­za­łem do in­ne­go opo­wia­da­nia, bo przez to czy­tel­nik się gubi, a tekst po­ra­dził­by sobie ze spo­ko­jem bez tego.

 

Rów­nież uwa­żam, że mie­sza­nie luź­ne­go ję­zy­ka z (jak na fan­ta­sty­kę) po­waż­ną te­ma­ty­ką utrud­nia wej­ście w opo­wieść.

To wzią­łem sobie mocno do serca, bo Pięk­no nie­do­sko­na­ło­ści już ma lep­szy język, a Matka zza morza, która ak­tu­al­nie sie­dzi na becie już jest wręcz sty­li­zo­wa­na na dawne czasy, co po­win­no pomóc w im­mer­sji (ser­decz­nie za­pra­szam do lek­tu­ry jeśli miał­byś ocho­tę ^^).

 

Myślę, że mógł­byś prze­my­śleć nazwę pro­fe­sji, bo “ba­śnio­wiec” su­ge­ru­je zu­peł­nie inne re­gio­ny li­te­ra­tu­ry.

Hmmm. W tym opo­wia­da­niu tro­chę się roz­jeż­dża się głów­ny po­mysł z tym, co się dzie­je w opo­wia­da­niu. Dla­te­go też wła­śnie te opka są w pew­nym sen­sie spraw­dza­niem grun­tu pod osta­tecz­ną wer­sję uni­wer­sum. W Matce zza morza dużą rolę od­gry­wa­ją le­gen­dy ar­tu­riań­skie, a dzię­ki temu już po­ja­wia się wię­cej baśni w Ba­śniow­cu. Jak wyj­dzie – zo­ba­czy­my, ale czuję, że to może być krok w do­brym kie­run­ku. Nazwa Ba­śnio­wiec ra­czej zo­sta­nie, bo a. już się z nią mocno oswo­iłem, i b. chcę sku­pić się w końcu bar­dziej na lu­do­wych prze­ka­zach, ba­śniach, le­gen­dach i mi­tach, co już w Pięk­nie nie­do­sko­na­ło­ści jest le­piej przed­sta­wio­ne, a w Matce zza morza po­win­no być jesz­cze wy­raź­niej za­ry­so­wa­ne. Nie­mniej ro­zu­miem Twoje obawy. :3

 

Poza tym to cał­kiem nie­zła próba. Próba, bo po­trze­bu­jesz ze­brać jesz­cze tro­chę do­świad­cze­nia. Albo kie­dyś po­pra­wisz ca­łość przede wszyst­kim pod wzglę­dem tech­nicz­nym, albo za­czniesz to pisać od po­cząt­ku. Nie­mniej na czymś ćwi­czyć trze­ba. Kilka su­ge­stii ode mnie (wy­bra­ne, bo mógł­bym zro­bić dłuż­szą ła­pan­kę, ale to nie ma sensu, le­piej sku­pić się na klu­czo­wych ele­men­tach):

Tak jak wspo­mnia­łem wcze­śniej – te­stu­ję grunt. Może to brzmieć tro­chę głu­pio, wiem, ale nie chcia­łem od­sy­łać tego po­my­słu do limba, bo… bym pew­nie go po­rzu­cił. A w ten spo­sób ak­tyw­nie roz­wi­jam uni­wer­sum i to, jak chcę osta­tecz­nie do niego po­dejść. Bar­dzo się cie­szę, że uzna­łeś to za nie­złą próbę. :D

I tak, pew­nie jak na­dej­dzie czas, że po­czu­ję się pew­nie ze swoim warsz­ta­tem – prze­pi­szę wszyst­kie ba­śniow­co­we tek­sty na nowo.

 

To mi wy­glą­da na po­zo­sta­łość po bi­twie z po­wtó­rze­nia­mi. Zda­nie jest teo­re­tycz­nie po­praw­ne, ale po­twor­nie nie­zgrab­ne. Na­bie­rzesz jesz­cze wpra­wy, ale czę­sto usu­wa­nie na siłę po­wtó­rzeń wcale tek­sto­wi nie służy.

Taaak, to też za­uwa­ży­łem (bety też :D), więc wal­czę z tym, żeby nie udziw­niać nad­mier­nie zdań, bo wy­cho­dzą z tego po­kracz­ne po­twor­ki póź­niej.

 

Wiemy, że ostrze­ga, po­tra­fi­my to od­czy­tać ze słowa “uwa­żaj”. Wiemy też, że bo­ha­ter jest Ba­śniow­cem

Spo­ty­ka­łem się w li­te­ra­tu­rze z tym, że au­to­rzy za­pi­sy­wa­li nazwę klu­czo­wych pro­fe­sji z wiel­kiej li­te­ry. Jakoś do prze­sią­kło do mo­je­go warsz­ta­tu. :P

 

I dzię­ki za wy­ty­po­wa­nie tych głów­nych przy­war, które gdzieś się za mną toczą – w więk­szo­ści przy­pad­ków o nich wie­dzia­łem, cho­ciaż do­brze sobie cza­sem przy­po­mnieć, z czym trze­ba naj­moc­niej wal­czyć. Z tymi moż­li­wo­ścia­mi i za­sa­da­mi – tak, masz rację. Jest to klu­czo­wy ele­ment świa­ta, zwłasz­cza, gdy ba­wi­my się z fik­cyj­ną wer­sją na­szej wła­snej pla­ne­ty.

 

Może bym za­pro­po­no­wał do bi­blio­te­ki, tylko wła­śnie nie mam pew­no­ści, czy nie jest to aby za­nad­to “frag­ment”, a nie peł­no­praw­ne opo­wia­da­nie. Za­sta­no­wię się.

W takim razie życzę owoc­ne­go za­sta­na­wia­nia się. :D

Cóż jesz­cze mogę rzec – jeśli uni­wer­sum fak­tycz­nie Cię za­in­try­go­wa­ło, to za­pra­szam do na­stęp­nych tek­stów. We­dług obiek­tyw­nych czy­tel­ni­ków wy­cho­dzi na to, że jest coraz le­piej. ^^

 

Dzię­ki i po­zdra­wiam!

 

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Fajny po­mysł z Ka­inem po­wta­rza­ją­cym echa swo­je­go pierw­sze­go mor­der­stwa. Acz nie bar­dzo ro­zu­miem, co on wła­ści­wie chciał osią­gnąć.

Samo śledz­two dość pro­ste – bo­ha­ter do­sta­je się na miej­sce zbrod­ni i już wszyst­ko jasne.

Fak­tycz­nie, tro­chę to wy­glą­da frag­men­ta­rycz­nie, bo nie do­mkną­łeś wielu wąt­ków. Ale do­ce­niam kre­ację świa­ta i czy­ta­ło się przy­jem­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Fin­klo!

 

Ojeju, bar­dzo mi miło, że po­sta­no­wi­łaś zaj­rzeć do tego tek­stu. Cie­szę się, że nie ska­tio­wa­łem – w końcu tekst sam w sobie jest na­pi­sa­ny zno­śnie. :P

I tak, nie­ste­ty naj­więk­szą wadą opo­wia­da­nia jest frag­men­ta­rycz­ność – ja, jako autor, znam mo­ty­wa­cje Kaina, ale skoro już go przed­sta­wi­łem, to warto by­ło­by od­su­nąć za­sło­nę i przy­naj­mniej roz­ja­śnić jego za­mia­ry. Teraz już o tym wiem, więc pew­nie kie­dyś roz­wi­nę to opko. ^^

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie, ko­men­tarz i klika! <3

 

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Nowa Fantastyka